Monthly Archives: marzec 2009

Żadnej żywej duszy przy małym Janku

ASSIST
News Service (ANS) –
PO
Box 609, Lake Forest, CA 92609-0609 USA
Visit our web site at:
www.assistnews.net


E-mail: danjuma1@aol.com

Kimberly L. Smith specjalnie dla ASSIST News Service

BIRMINGHAM,
AL (ANS) – Właśnie wróciłam z sierocińca służby Make Way Partner na granicy Darfuru i Sudany do Alabamy. Dobrze jest być z powrotem na miejscu, gdzie otrzymuję pocztę, które jednak rywalizuje z tym, co nazywam domem. Jeśli dom jest tam, gdzie jest serce, to uwielbiam być tutaj z moimi bliskimi przyjaciółmi i rodzinę, a jednak tęsknię, aby być z sierotami Sudanu, które dosłownie nie mają nikogo.

Mały Janek

Girilal

Poznajcie Janka, proszę. Pierwszy raz Janek został uchwycony przez nasza kamerę, gdy przejechaliśmy obok niego w drodze do Międzynarodowego Obozu Przesiedleń Ludności (Internally Displaced People’s camp- IDP).
Stał samotnie na skraju drogi, lecz był z nami komisarz tego okręgu i powiedział nam, że bardzo nas ściga czas, więc tego dnia nawet nie zatrzymaliśmy się przy nim, aby porozmawiać.

Niemniej, kilka dni później, było dla mnie błogosławieństwem to, że mogłam spotkać go ponownie. Janek powiedział mi, że wydaje mu się, że ma pięć lat. Tak powiedziała mu mama, zanim ona i jego siostra zmarły.
Janek miał małą siostrę, Abuk, która zmarła pierwsza, następnie jego matka przestała jeść, aby całą żywność jaką znalazła, mogła dawać Jankowi. Powiedział, że tęskni za nią bardzo, ponieważ była jego jedynym przyjacielem, bo ojciec zmarł, kiedy Janek był jeszcze zbyt mały, aby pamiętać, co go zabiło.

Zapytałam go czy chce, abyśmy go zabrali ze sobą do obozu IDP, aby mógł być z innymi ludźmi, którzy mu pomogą. Powiedział, że mama powiedziała mu, że będzie dla niego bezpieczniej w buszu niż w obozach, gdzie bandy handlarzy przychodzą po nowych niewolników; Janek nie chciał zostać niewolnikiem. Jego mama powiedziała, że lepiej umrzeć jako chrześcijanin w buszu, niż żyć jako muzułmanin będąc niewolnikiem.

GirilalOdciągnęłam James na bok (nasz tubylczy dyrektor sierocińca), aby zapytać go czy nie mógłby wziąć jednej sieroty więcej do sierocińca. Przypomniał mi, że właśnie wczoraj powiedziałam mu, że martwię się tym, że przyjął 50 nowych sierot do mojej ostatniej wizyty (zwiększając ich liczbę do 450) i tym, że ciągle nie mamy na tyle sponsorów, aby zatroszczyć się o te, które już mamy.

Powiedziałam Jamesowi, że wiedziałam, jak bardzo ciężko jest mu patrzyć na te sieroty wokoło niego i śmiertelnie zagłodzone czy zagrożone przez handlarzy niewolnikami czy hieny, lecz po prostu nie możemy brać na siebie więcej, dopóki nie będziemy mieli zaopatrzenia dla tych 450.
Przez łzy, James zgodził się nie brać więcej sierot. A teraz spotkałam się z tym, co dotyka Jamesa codziennie.

Kimberly
z dwoma spośród pierwszych sierot

wyratowanych
przez Make Way Partners.

Po
lewej Piotr i po prawej William.

Pomyślałam o finałowej scenie z „Listy Schindlera”, gdzie Schindler przelicza koszty swego zegarka, auta i każdej jednej rzeczy, których się trzymał i o tym, ile ludzkich żyć mógłby uratować, gdyby puścił te „drogocenne” przedmioty. Pomyślałam o tym, co James czuł każdego dnia. Pomyślałam o tym, co dla Jamesa znaczyło zostawić małego Janka na skraju drogi, gdzie czuł się bezpieczniej niż w obozach IDP. Teraz już, szlochając, wiedziałam, że nie mam prawa naruszać tego, o co właśnie prosiłam, aby zrobił – aby zaspokoić własne sumienie.

Pomodliliśmy się z Jamesem o małego Janka. Obiecałam Jankowi, że opowiem innym ludziom o nim. Chciał wiedzieć „komu”, powiem i co oni zrobią. Odpowiedziała mu, że byłoby to zbyt wielu ludzi, aby mu wymieniać wszystkie ich nazwiska, lecz niektórzy będą czarni jak on, a niektórzy biali jak ja, niektórzy będą brązowi jak Arabi, których się boi, lecz że oni wszyscy będą modlić się o niego.

Dałam mu koc i całe jedzenie jakie miała w torebce.

Janek uśmiechnął się, my, z Jamesem, płakaliśmy oboje.


– – – –

Kimberly Smith, jest prezesem i współzałożycielem Make Way Partners. Spędza większość ostatniego 10 lecia na działalności starajacej się zakończyć handel ludźmi przez prace misyjnych organizacji jaką ona i jej mąż, Milton, wspólnie zakładają.
Sceptycy i racjonaliści ogłosili, że zadanie postawione przed Make Way Partners jest niewykonalne. Niemniej, rozpalana współczuciem i nienaturalną niesprawiedliwością, Kimberly poprowadziła Make Way Partners do wybudowania pierwszego sierocińca na granicy Darfuru i Sudanu. Dostarczenie zaopatrzenia do budynku wymaga przejechania ponad 5.000 km dzikimi terenami bez dróg czy mostów. Obecnie prowadzi starania o wybudowanie sieci troszczącej się o sieroty, których jest około 1 miliona w Sudanie. Kimberley jest oddaną żoną, matką i babcią. Kocha czytać, pisać, lubi wyjazdy poza dom (szczególnie kajakarstwo) z mężem, Miltonem. Można się z nią skontaktować pod adresem: kimberly@makewaypartners.org

раскрутка

DS_21.01.09 Mat.15

HeavenWordDaily

David Servant

Według Jezusa czczenie ojca i matki może pociągać za sobą konieczność zaspokajania ich potrzeb, gdy się znajdą w podeszłym wieku. Pamiętajmy o tym, że nawet dziś większość ludzi na świecie jest uzależniona od tego czy ich dzieci zatroszczą się o nich w starości, ponieważ oszczędzanie pieniędzy jest niemożliwe w biednych krajach. W takim kontekście faryzeusze uczyli, że człowiek, który przekazał swoje pieniądze Bogu, nie był zobowiązany do pomocy swoim rodzicom. (Możemy tylko się zastanawiać czy „dawanie Bogu” było tym samym co „dawanie faryzeuszom”.) Tak więc unieważnili przykazanie Boże przez swoją tradycję.

Gdy przywódcy kościoła dziś uczą, „głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi” (15:9), w podobny sposób ujawnia to, że ich serca są daleko od Boga, jak powiedział Jezus (15:8). Miłość do Boga owocuje miłością do Jego Słowa i ani tradycja, ani „nowe objawienia” czy pop-psychologia (która rozkochała w sobie ogromną część kościoła) nie są w żaden sposób atrakcyjne dla tego, kto kocha Boga. Są one w rzeczywistości dla niego odpychające, ponieważ obrażają Tego, którego tak bardzo kocha.

Współcześni faryzeusze, podobnie jak ich starożytni odpowiednicy, są często uczepieni swoich małych zwyczajów, ignorując to, co rzeczywiście ważne i szybko oddzielają się od każdego, kto nie jest obsesyjnie ogarnięty tym samym co oni. Podczas gdy tłumy głodują a miliony oczekują na usłyszenie ewangelii po raz pierwszy, odkryjesz, że oni szydzą tych, którzy nie podpisują się pod ich dziwacznością. Czytaliśmy dziś, że w czasach Jezusa wielką troską faryzeuszy i uczonych w Piśmie było to, że Jego uczniowie zanieczyszczali siebie, jedząc nie umytymi rękoma, czyli nie postępowali według zasady, której nie ma wśród Dziesięciu Przykazań!

Syrofenicjanka, która przyszła do Jezusa prosić o uzdrowienie swojej córki opanowanej przez demona, była potomkiem Kananitów, których Bóg nakazał Izraelitom w czasach Jozuego wybić i to ze sprawiedliwej przyczyny. Mieli oni reputację bałwochwalców, składających ofiary z dzieci, znani byli ogromnej seksualnej perwersji i twardego serca, co stawiało ich poza zbawieniem. Z taką spuścizną było całkiem prawdopodobne, że potomkowie tych, którzy przetrwali, nie byli wzorami cnót, a sposób w jaki Jezus traktował ją zdaje się to potwierdzać. Wielu ma problem z potraktowaniem tej kobiety, lecz nie zapominajmy, że Nowy Testament ogłasza, że „oczy Pana zwrócone są na sprawiedliwych, a uszy jego ku prośbie ich, lecz oblicze Pańskie jest przeciwko tym, którzy czynią zło” (1 Ptr. 3:12). Jezus był Bogiem i odegrał swoją rolę doskonale. Zignorował początkowe wołanie Syrofenicjanki, jak Bóg ignoruje modlitwy zatwardziałych grzeszników.

To, czego czytelnicy nie dostrzegają to ogromna zmiana jakiej ta kobieta doznała, gdy domagała się uwolnienie swej córki. Co mówiło jej to, gdy Jezus początkowo ignorował ją całkowicie, nawet gdy stale krzyczała za Nim? Gdy Jego uczniowie poprosili, aby ją odesłał, On ogłosił, że został posłany tylko do zgubionych owiec Izraela, co jest kolejnym komentarzem dotyczącym jej niegodnego stanu. Przyszła do Niego i skłoniła się przed Nim. Powiedział w kilku słowach, że była wstrętnym psem! Nie dyskutowała z Nim, lecz błagała o okruszyny, wyznając Go, jak swego mistrza. Dopiero wtedy Jezus odpowiedział na jej prośbę i pochwalił ją za wielką wiarę. Doznała upokorzenia i pokutowała. (Napisałem więcej na ten tematu TUTAJ.)

Nauczmy się na podstawie tej historii o Jezusie pewnej lekcji. Jego Słowo mówi nam: „Pan daleki jest od bezbożnych, lecz wysłuchuje modlitwy sprawiedliwych” (Przyp. 15:29). Apostoł Jan napisał podobnie: „I otrzymamy od niego, o cokolwiek prosić będziemy, gdyż przykazań jego przestrzegamy i czynimy to, co miłe jest przed obliczem Jego„(1 Jn 3:22; patrz również Przyp.. 28:9; Ps. 66:18). Istnieje niezaprzeczalny związek między świętością a wysłuchanymi modlitwami.

Po raz drugi w Ewangelii Mateusza czytamy o Jezusie karmiącym tysiące głodnych ludzi. Zwróć uwagę na to, że byli głodni nie tylko fizycznie, lecz również duchowo. Bóg zaspokaja potrzeby tych, którzy Go szukają.

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

раскрутка

DS_20.01.09 Mat.14

HeavenWordDaily

David Servnat

Kolejny raz zło zatriumfowało nad dobrem. Herodiadzie, która rozwiodła się z bratem Heroda, aby wyjść za mąż za niego, udało się dzięki pięknie tańczącej córce uciszyć Jana, posyłając do niego kata, który ściął mu głowę. Gdy Jezus, przyjaciel, krewny, towarzysz w służbie Jana dowiedział się o tym tragicznym wydarzeniu, „oddalił się stamtąd w łodzi na miejsce pusta, na osobność” (14:13). Jeśli dobrze to odczytuję to Jezus został emocjonalnie dotknięty i zareagował emocjonalnie potrzebą bycia w samotności. Zastanawiam się, czy Jezus dziwił się temu, dlaczego Jego wszechmocny Ojciec nie zapobiegł męczeńskiej śmierci Jana. Dlaczego, pytamy ponownie, źli ludzie odnieśli zwycięstwo, podczas gdy On mógł ich zatrzymać? Czy gdyby życie Jana zastało zachowane to nie przyprowadziłby do pokuty jeszcze więcej ludzi?

Myślę, że to całkiem możliwe, że Jezus, który oczywiście odarł Siebie samego z wszechwiedzy, gdy przyjął ludzkie ciało, i który był kuszony w każdy możliwy sposób (Hebr. 4:15), nie miał odpowiedzi na takie pytania, podobnie jak my nie mamy na wiele podobnych. Być może mógł tylko ufać, tak jak my musimy czasami.

Jedna z najlepszych rad jakie kiedykolwiek słyszałem jest taka: Gdy spotkasz się z czymś czego nie rozumiesz, wróć do tego, co rozumiesz. Nie może stać się nic takiego, co zmieniłoby fakt, że Jezus umarł za nas. Nic nie może nas oddzielić od miłości Bożej (Rzm. 8:39).

Wycofanie się w samotność Jezusa było bardzo krótkie, ponieważ od razu trafił na „wielkie tłumy„, które zeszły się z okolicznych miast, oczekując na Niego na pustych miejscach wzdłuż brzegu. Pan „zlitował się nad nimi i uzdrowił chorych spośród nich” (14:14). Gdybyś był chory i był pośród tego tłumu, Jezus zlitowałby się nad tobą i uzdrowił cię. Gdyby uzdrowił cie 2000 lat temu, dlaczego nie miałby cię uzdrowić teraz? Czy Jego współczucie i moc zanikły? Nie! Miej wiarę! (i patrz na tą samą lekcję w 14:34-36).

Jezus, mówiąc o wierze, oczekiwał jej do Swoich uczniów i dziś czytamy klasyczną historię wiary. Z pewnością Bóg Ojciec wiedział, że przeciwne wiatry będą tego wieczora bardzo silne na Morzu Galilejskim, i że uczniowie będą starali się przedostać na drugą stronę, lecz nie zapobiegł ich ciężkiej próbie. Problemy mogą przyjść, gdy jesteśmy w centrum Bożej doskonałej woli. Stanowią one sposobność do ufania Bogu i wytrwania. Jezus posłał dwunastu uczniów w drogę przed wieczorem (14:22-23), po czym przyszedł do nich idąc po wodzie „około czwartej straży nocnej” (14:25), między 3-6 rano. Najwyraźniej zostawił ich w tej trudnej sytuacji, aby wiosłowali pod wiatr przez kilka godzin. W końcu przyszedł do nich, idąc po wodzie; rzeczywiście bardzo niezwykły widok.

Nigdy nie mogłem zrozumieć logiki Piotr, gdy powiedział: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie” (14:28). Równie dobrze jak Jezus mógł mu to powiedzieć jakiś duch! Na szczęście był to Jezus i Piotr ruszył idąc po wodzie – dopóki się nie rozejrzał wokół i zwątpił. Pamiętajmy, że Jezus nie powiedział Piotrowi: „Przejdź część drogi i toń!” Nie, wyraźnie było wolą Jezusa, aby Piotr przeszedł po powierzchni wody. Nikt nie może upierać się przy tym, że to nie zwątpienie Piotra było przyczyną jego tonięcia. Zastanawiam się, jaka byłaby reakcja Jezusa, już w łodzi, gdyby Piotr powiedział do pozostałych uczniów: „Najwyraźniej było to wolą Bożą, aby przeszedł po wodzie tylko taki kawałek”?

To dobra lekcja dla nas: Boża wola nie zawsze dzieje się poza naszą wiarą. Nie powinniśmy obwiniać Boga za nasze niepowodzenia, które w rzeczywistości wynikają z naszych własnych wątpliwości. Ufajmy mu więc i trwajmy w tym zaufaniu. Tak bardzo cieszę się, że nawet wtedy, gdy wątpimy, Boże miłosierdzie jest blisko, aby nas ratować, tak jak to było z Piotrem.

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

topod

Moje 50 lat życia

 

Katarzyna
Turkot

majka1779
@ wp.pl

Bieda:Moje pięćdziesiąt lat życia przeżyłam jako osoba urodzona i wychowana w rodzinie katolickiej. Chodzenie co niedziele do kościoła i wszystkie święta wg tradycji kościoła- tak trwałam dość długo, a nawet za długo. Potem urodziłam dwoje dzieci i tak samo je wychowałam, wg. wzorców jakie sama miałam wcześniej. Całe pięćdziesiąt chodziłam obok Boga, nie słyszałam jego słów jego wołania,tak mnie nauczono i tak szłam. Obok Boga, obok Pana i tak szłam myśląc, będąc pewną, że ja wierze głęboko w Boga, a to było tylko złudzenie a nie wiara. Piłam alkohol, nie odmówiłam pójścia na dancing, imprezę, paliłam bardzo dużo papierosów (trzy paczki dziennie). Nazwałam ten okres w moim życiu biedą, bo nie było w nim Boga. Byłam ślepa i głucha aż do 2005 roku. W sieci telefonii komórkowej pojawiła się zabawa, która polegała na rozmowach z różnymi ludźmi za pomocą smsów na różne tematy. W październiku napisałam SKOK-BIELSKO BIAŁA i tam znalazłam po kilku smsach Jacka który powiedział, że wiekowo nie pasujemy do siebie i dał mi numer kolegi. Odpisałam i w odpowiedzi dostałam opis osoby – kim był, gdzie pracował itp. Wszystko podsumowane wersetami SŁOWA BOŻEGO, że ja chce rozmawiać z facetem, a nie z księdzem, bo ja mam swoją wiarę i nie musi Pisma świętego w smsach przysyłać. I tak pisaliśmy on swoje i ja swoje. Napisałam do Jacka kogo mi dał, odpowiedział, że to dobry jego kolega i że włos mi z głowy nie spadnie.

Pisaliśmy jakiś czas, po którym nastąpiła cisza aż do 12.02.2006 roku dostałam smsa o treści: „Mam dla Ciebie przesyłkę ale nie znam adresata”. Odpisałam następnego dnia, że nie podaje obcym adresu, bo mam obawy. A ja należę do kobiet które nie wykorzystują facetów. Otrzymałam odpowiedź: „PAN MI CIEBIE POSTAWIŁ NA DRODZE, Pan dał na to pieniądze, nikogo nie wykorzystujesz, podaj adres, bo jeśli nie to mój ostatni sms do ciebie”. Podałam adres, w odpowiedzi otrzymałam: byłem na poczcie i wysłałem do ciebie przesyłkę, jak otrzymasz daj znać. Czekały mnie nie przespane trzy noce – co mógł mi wysłać? Przesyłka przyszła 15.02.2006 rano, bałam się otworzyć ale nie mogłam się oprzeć. W środku była pocztówka z serduszkiem, list i kaseta. Najpierw przeczytałam opis a później włączyłam kasetę i zaczęłam słuchać. Słuchałam, słuchałam i płakałam miałam problem, żeby odpisać, że przesyłka przyszła. Wszystkie moje plany i sprawy poukładane na ten dzień zostały zepchnięte na plan dalszy. Później znowu były smsy, rozmowy ale już zupełnie inne. W rozmowie telefonicznej zapytałam czy jest zielonoświątkowcem. odpowiedział TAK. Zaczęłam szukać adresu Kościoła zielonoświątkowego w Poznaniu, w najbliższą niedziele byłam już na nabożeństwie. Bardzo mi się podobało, bo to co zobaczyłam było takie naturalne i żywe. Od tego czasu nie ominęłam już żadnej niedzieli. w między czasie dostałam zaproszenie do Ustronia do Betel na dni uwielbiania Pana. Pojechałam. Nie ustawaliśmy w rozmowach i wymianach smsów. Dowiadywałam się jakich to cudów dokonuje Pan Jezus, że uwalnia ludzi od złych nawyków.

Wiedząc już z kim rozmawiam, że jest to Zbigniew P., zaczęłam się przednim otwierać opowiadając o swoich problemach, bólach i żalach. Zbyszek stwierdził że muszę przyjechać i Pan mi to wszystko zabierze, i zmieni moje życie. Jadąc tam zabrałam dużo papierosów. Zbyszek czekał na mnie już na dworcu a ja myślałam tylko o tym, gdzie by tu zapalić i to szybko. Spaliłam dwa jeden po drugim po tym jak Zbyszek powiedział pal tu możesz. Poszliśmy do Betel Zbyszek pokazał mi gdzie stoi kosz diabła tu możesz palić do woli ale na pokojach i w całym budynku nie. W Ustroniu byłam 09.03.2006 roku. Najważniejsze co się  stało właśnie w tym czasie i w tym miejscu to uwolnienie od uzależnienia od papierosów, bardzo się wszyscy dziwili, co mnie spotkało zdziwienie nie ominęło nawet Zbyszka. Nie pale do dzisiaj.11.03.2006.

Wyszłam w kościele swe życie oddać Bogu i złożyć świadectwo wiary, i podziękować za wszystko. Za okoliczność jakie stworzył by mi pokazać drogę prawdy, za to, że użył Zbyszka P.. Zdecydowałam, że skoro Pan mnie powołał, otworzył mi oczy i uszy będę jego narzędziem tu na ziemi i potwierdzę to aktem wiary jakim jest chrzest. Uwierzyłam z całego mego serca w Boga i będę wierzyć i trwać wierze na chwałę Pana. Pan dopuścił bym mogła się na nowo narodzić 11.03.2006.roku. I teraz wiem, że wiem że idę z Bogiem w wierze.

Jestem z Panem od marca 2006 roku mam za co dziękować bogu. Mój mąż obserwował mnie, co robie i jak się zmieniam, nic nie mówiąc. Gdy się szykowałam do wyjścia, mówiąc gdzie idę i tak po miesiącu mąż też się zaczął szykować. Pytam” Janku, a ty dokąd? Ja idę z tobą. Bardzo dziękowałam panu. Chodził ze mną, gdy pół roku później pojechaliśmy na dni upamiętniania do ustronia. Po pierwszym wołaniu do wyjścia wyszedł i oddał swoje życie Bogu. Zanim poznaliśmy Pana często się kłóciliśmy a ja myślałam o rozwodzie, dzisiaj żyjemy w zgodzie i dzięki Bogu dobrze nam się wiedzie.

Mieszkaliśmy w starej kamienicy na przedmieściu Poznania, aż było wstyd kogoś tam zaprosić. Miałam na tyle odwagi, żeby, jeśli ktoś chciał odwiedzić, to zapraszałam. Jak ktoś się pytał, gdzie mieszkam odpowiadam w cyrku. Byłam w trudnej sytuacji finansowej, pomagali mi bracia i siostry. Modlił się cały zbór, bym dostała inne mieszkanie. Pan wysłuchał, dostałam piękne mieszkanie w bloku. Jak dziękowałam Bogu, wszyscy ludzie na ulicy się ode mnie odsuwali jak od trędowatej. Dziś mamy prace piękny dom, nowe meble i mogę pomagać innym. Wracając do miejsca, gdzie przedtem mieszkałam; wszyscy się ode mnie odwrócili, nazwali mnie zieloną. Wybaczyłam im to, mam wspaniałą rodzinę na całym świecie i to wszystko dzięki Bogu

Katarzyna turkot

 раскрутка

DS_19.01.08 Mat.13

HeavenWordDaily

David Servnat

Jakże jesteśmy błogosławieni mogąc na podstawie przypowieści Jezusa zrozumieć nieco z „tajemnic królestwa niebios” (13:11). Niestety, tajemnice, które On ujawnił nadal pozostają tajemnicami dla dwóch rodzajów ludzi – tych, którzy Mu nie wierzą (13:11-15) oraz, co bardziej tragiczne, dla tych, którzy wyznają, że wierzą w Niego, lecz odrzucają Jego proste nauczanie. Spośród tych ostatnich wielu to nauczyciele i teolodzy.

W przypowieści o siewcy Jezus tak wyraźnie ujawnił, że ziemia oznacza stan ludzkiego serca, który decyduje o tym, czy ktoś będzie zbawiony czy nie, a jednak niektórzy teolodzy chcą, abyśmy wierzyli, że Bóg suwerennie już przeznaczył na zbawienie lub potępienie każdą jednostkę ludzką. W tej samej przypowieści Jezus ujawnił również, że można doświadczyć nowego życia, zacząć wzrastać, lecz ostatecznie przestać wierzyć i umrzeć – co jest symbolizowane przez rośliny, które wyrastają i giną – a niektórzy teolodzy chcą, abyśmy wierzyli, że zbawienia nie można stracić, gdy już raz zostało zdobyte. Jezus wyjaśnił jeszcze jedną rzeczy w tej przypowieści, a mianowicie to, że owoce zawsze towarzyszą prawdziwej wierze, a jednak są tacy, którzy twierdzą, że można wierzyć w Jezusa i być całkowicie nieodróżnialnym od tych, którzy w Niego nie wierzą!

Ci spośród nas, którzy rzeczywiście wierzą w to, co Jezus powiedział w przypowieści o siewcy i glebie, muszą strzec swych serc, gdy pojawiają się prześladowania i ucisk, oraz strzec przed „troskami o byt i ułudą bogactwa” (13:22), wiedząc, że te rzeczy mogą nas okraść z wiary i owocowania, i spowodować nasze odpadnięcie. Co do „ułudy bogactwa„, Paweł napisał do Tymoteusza, że „niektórzy, ulegając jej [miłości do pieniądza] zboczyli z drogi wiary i uwikłali się sami w przeróżne cierpienia” (1 Tym. 6:10).

Przypowieść o zbożu i chwastach jest kolejną, która również często jest błędnie interpretowana. Słyszałem raz kaznodzieję, który nauczał, że podobnie jak pszenica i kąkol są nierozróżnialne, tak wierzący i niewierzący są często nie do odróżnienia, więc powinniśmy pozostawić osąd Bogu, który rozdzieli ich na końcu.

Niemniej zwróć uwagę, że gdy tylko „zboże podrosło i wydało owoc wtedy pokazał się i kąkol” (13:26). Była wyraźna różnica między nimi – tylko zboże wydało owoc. Z tego powodu, apostoł Jan napisał: „Po tym poznaje się dzieci Boże i dzieci diabelskie. Kto nie postępuje sprawiedliwie, nie jest z Boga, jak też ten, kto nie miłuje brata swego” (1 Jn 3:10).

Z obu przypowieści o skarbie na polu i perle wielkiej wartości uczymy się tego, że prawdziwi wierzący są gotowi zapłacić wysoką cenę za zdobycie królestwa, ponieważ wiedzą o jego niezmiernej wartości. Podczas, gdy inni mogą szydzić z naszego kosztownego oddania – podobnie jak śmialiby się z człowieka, który sprzedaje wszystko, aby kupić „przecenione pole” – tak w końcu poznają, że rzeczywiście podjęliśmy dobrą decyzję. Posiadamy mądrość i skarb, które są ukryte przed niewierzącymi.

Gdy interpretujemy jakiekolwiek przypowieści Jezusa, musimy pamiętać o tym, że są to metafory, to jest porównania dwóch zasadniczo niepodobnych rzeczy, lecz mających pewne wspólne cechy. Jeśli będziemy starali się nadać duchowe znaczenie każdemu szczegółowi każdej przypowieści, to stajemy się podatni na błąd. Na przykład, gdy czytamy przypowieść o sieci to bezpiecznie jest wnioskować, że istnieje coś takiego jak oddzielenie sprawiedliwych od złych, że aniołowie będą w to jakoś zaangażowani i że źli ludzie będą wrzuceni do piekła. Byłoby jednak błędem sądzić, że sąd ostateczny będzie miał miejsce na brzegu czy też, że sprawiedliwi zostaną umieszczeni w jakichś zbiornikach jak ryby! Nie szukaj tajemnych duchowych prawd w nieznaczących szczegółach przypowieści Jezusa!

Ostatecznie, zwróć uwag na to, że ludzie symbolizowani w dzisiejszej końcowej przypowieści przez ryby, zostali osądzeni według ich zachowania: byli albo sprawiedliwi, albo źli. Czy to zaprzecza zabawieniu z wiary? Nie, ponieważ prawdziwi wierzący pokutują ze swych złych dróg i żyją sprawiedliwie.

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

поисковая оптимизация и продвижение сайтов в интернете