Monthly Archives: lipiec 2011

Sami geje cały czas

All gay all time

Jerry Newcombe

5 lipca 2011 (LifeSiteNews.com) – Gdyby jakiś Marsjanin odwiedzał współczesną Ameryką mógłby spokojnie pomyśleć, że połowa populacji to homoseksualiści, a druga połowa chciałaby nimi być.

To dziwaczne, szczególnie wtedy gdy spojrzeć na rzeczywiste statystki, które wskazują, że zaledwie 2% populacji  utożsamia się jako „geje”. Piszący w USA Today, konserwatywny autor programu radiowego, Michael Medved, zauważył w maju: „Williams Institute on Sexual Orientation Law and Public Policy (Instytut Williamsa ds. praw seksualnej orientacji i polityki publicznej – Kalifornijski Uniwersytet z Los Angeles) przekazał nowe szacunkowe dane statystyczne dotyczące ilości osób o homoseksualnej tożsamości, przekazując, że 1.7% Amerykanów mówi, że są gejami, a nieco większa grupa (1.8%) utożsamia się jako biseksualni…”

Pomimo tych niewielkich ilości (a Medved cytuje jeszcze inne badania, które dają tylko 1.4%), wydaje się, że ta sprawa jest w centrum uwagi i na pierwszych stronach wszędzie. Trudno było sobie wyobrazić, jak bardzo zmieni się w kulturalnym fenomenie zalewającym ten kraj  znaczenie tego zwrotu, gdy po raz pierwszy zanucony został motyw z Flinstonów:  “we’ll have a gay, old time”. W zeszłym roku czerwiec mógł sobie być miesiącem ślubów, lecz ostatniego miesiąca prezydent ogłosił: “TERAZ WIĘC, JA, BARAK OBAMA, Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, na mocy autorytetu udzielonego mi przez Konstytucję i prawodawstwo Stanów Zjednoczonych, niniejszym ogłaszam czerwiec 2001 roku jako Miesiąc Dumy Lesbijek, Gejów, Biseskualnych i Tranwestytów (Lesbian, Gay, Bisexual, and Transgender Pride Month).

Spójrz na telewizję. We wrześniu 2010 roku The New York Times zauważył, że homoseksualne postacie telewizyjne są wysoko notowane. Zobacz do szkół, gdzie dzieci mogę się nie nauczyć historycznych podstaw i matematycznych faktów, lecz uczą się o tym, że „Heather ma dwie mamusie”.

Od wybrzeża do wybrzeża wpycha się na głównych stronach jednopłciowe małżeństwa. Kontrowersyjna Propozycja 8 przegłosowana w Kaliforni, której celem było zdefiniowanie małżeństwa jako związku między mężczyzną i kobietą został obalony w federalnym sądzie (unieważniając głosy siedmiu milionów ludzi) i jest  w trakcie apelacji. W Nowym Jorku legislatura właśnie zagłosowała za tym, aby zalegalizować takie małżeństwa. Historycznie rzecz biorąc, te rzeczy zostały wymuszone na „nas ludziach” z sądowego upoważnienia.

Pierwsze jednopłciowe małżeństwo w Stanach Zjednoczonych zostało zawarte między dwiema lesbijkami w Massachusetts w 2004 roku, do czego doprowadziła sprawa sądowa wytoczona przez ACLU. Dzięki sądowemu przyzwoleniu w tym stanie, konstytucja napisana w większości przez Johna Adamsa w 1780 roku, została wykrzywiona przez stanowy sąd najwyższy po to, aby wymusić jednopłciowe małżeństwa. Nawiasem, tak się składa, że to pierwsze legalne małżeństwo jednopłciowe skończyło się rozwodem.

Co stało się w Massachusetts w wyniku legalizacji tych jednopłciowych małżeństw? Dla początkujących wyjaśniam: zaczęły zwyciężać wojownicze homoseksualne agendy. Kościół Katolicki, który przez stulecia pomagał umieszczać sieroty w domach pełnych miłości, już nie może funkcjonować w tym Stanie, ponieważ jako Kościół nie może zachować czystego sumienia i dawać dzieci na wychowanie homoseksualistom. Tak więc, dzieci nie mają szczęścia. W międzyczasie, w niektórych szkołach pierwszoklasiści w Bay State (żartobliwa nazwa stanu Massechussets – przyp.tłum.) pierwszoklasiści mają dostęp do prezerwatyw. Jak Peter Sprigg z Family Research Council zauważa: Co może zrobić pierwszoklasista z kondomami? Może jakaś bitwa na wodne balony?

Myślę, że jest to wszystko tragiczne, ponieważ kolejny gwóźdź do trumny amerykańskiej rodziny. Jak ma się rodzina, tak społeczeństwo. Z drugiej strony, co jest jedną z najważniejszych spraw, a jednak najmniej odtrąbioną to historie o homoseksualistach, którzy w Ameryce są odzyskiwani.

Jako straszy reżyser i gospodarz telewizyjnego program Truth That Transforms (Prawda, która Przemienia, a poprzednio: The Coral Ridge Hour), miałem przywilej rozmawiać z ponad dwudziestką byłych homoseksualistów. Nie opisują oni tego życia jako szczęśliwe lecz raczej jako coś pełnego bólu, warunkowej miłości i odrzucenia (pomimo, pełnej akceptacji społeczeństwa).  Jak powiedział mi jeden z nich: “Jeśli ich porozdzielasz, po jednym, to niektórzy są bardzo nieszczęśliwymi ludźmi, którzy bardzo cierpią”.

Lecz dzięki mocy Ewangelii ci byli ex-homoseksualiści zostali uwolnieni od swego poprzedniego stylu życia. Niektórzy weszli w związki małżeńskie (z osobą płci przeciwnej, wydaje mi się, że dziś należy to wyjaśniać). Prowadziłem kiedyś wywiad z mężczyzną, który był żonaty od dziesięciu lat i miał troje wspaniałych dzieci. Są oni nieskończenie wdzięczni za przemianę ich serc i są częścią grupy zwanej Exodus International. Pewien były homoseksualista powiedział mi: „Nigdy nie byłem szczęśliwy, gdy byłem gejem, lecz nikt nie oferował mi drogi wyjścia”.  Ale kiedy już ktoś mu zaoferował, podjął ją i został przemieniony z wnętrza na zewnątrz.

Inny były gej ujął to tak: „Nigdy nie marzyłem nawet o tym, że ta orientacja może odejść, że może się zmienić, że doprowadzi mnie do takiego miejsca w życiu, że nie będzie już więcej pokuszenia… Nigdy nie jest za późno na zmianę, ponieważ ja to zrobiłem, gdy zdecydowałem się, że nie chcę już nigdy więcej mieć do czynienia z homoseksualizmem”.

Czy są tacy ex-geje, którzy, że tak powiem, wypadli z tego pociągu? Z pewnością. Przypomina mi to sytuację ex-ex-palaczy. Tylko dlatego, że jakiś ex-palacz znowu zaczyna palić, nie znaczy, że inni nie są w stanie rzucić palenia na dobre.

Chciałbym tylko życzyć naszemu podróżnemu Marsjaninowi, aby dowiedział się o ex-gejach i ex-lesbijkach, ponieważ są oni ważną częścią tego obrazu.

topod.in

Fałszywa pokora

 

Stephen Crosby

23 czerwca 2011

Pokora nie jest jakiegoś rodzaju łagodnym zachowaniem, gdy „napominasz” kogoś, kogo postrzegasz jako duchowo ustępującego ci. Jest to cecha charakteru, którą przejawiasz, gdy ktoś duchowo „ustępujący ci” (jakkolwiek oceniane czy mierzone) napomina ciebie, a robi to źle i niesprawiedliwie.

Ławiej jest pokorę głosić innym, niż posiadać samemu. Pokora nie jest „tematem”, który można „głosić z Biblii”, lecz jest wtórnym owocem ukrzyżowanego życia. Ci, którzy ją posiadają, nie głoszą na jej temat. Jest to wonność Chrystusowa. Pokora jest kazaniem bez słów.

Niewiele jest bardziej wykorzystywanych terminów biblijnych niż pokora. Jest to jedna z cech najłatwiejszych do podrobienia przez starą naturę. Łagodna zewnętrzna strona, pewien szczególny rytm słów, emocjonalne „wygładzenie”, nie mówienie nigdy prawdy w obawie przed wzbudzaniem konfliktu czy odrzucenia itd., zawsze zdobędzie szacunek „pokornego” przez człowieka bez rozeznania.

Autorytarni przywódcy często nadmiernie naciskają na temat pokory, sami niewiele jej posiadając. Podkreślanie pokory często jest używane jako mechanizm kontroli, dzięki któremu odwraca się słuszny krytycyzm „podwładnych”. Niepewni, nieuzdrowieni i niepozbierani przywódcy gaszą, zniechęcają i opóźniają rozwój normalnej, funkcjonalnej, osobowości nowego stworzenia, prezentując ją jako gniew czy brak pokory. Każda normalna ekspresja osobowości (wygłaszanie opinii, punktu widzenia czy preferencji) jest uważana za brak pokory.  Pokora często jest zrównywana z pozbawionym kręgosłupa, szmacianym, samo potępiającym się, stale obserwującym siebie, ostrożnym, konserwatywnym duchem niższości.

Źródłosłów grecki, tapeinos, oznacza płaszczącą się, niewolniczą, tchórzliwą służalczość. Było to coś moralnie zasługującego na pogardę i niemal uniwersalnie uznawane za coś negatywnego. Arystoteles uważał to za pozytyw, lecz przyznawał, że trudno być człowiekowi pokornym. W klasycznej Grecji, pokora (w pozytywnym sensie) była zdefiniowana jako skromność: bezpretensjonalna nieśmiałość w przeciwieństwie do wielkoduszności (z greckiego słowa oznaczającego wielkość duszy). Wielu chrześcijan przyjęłoby taka definicję biblijnej pokory, lecz tak nie jest. Wielkoduszność (tu w zn. wielka dusza) to samoświadomość i nie zawiera w sobie koncepcji grzechu czy człowieka stającego przed świętym Bogiem. To cecha człowieka, który gardzi prawdziwą biblijną pokorą, ponieważ biblijna pokora uznaje swoje moralne zobowiązanie wobec Boga i jest zakorzeniona w Bożej świadomości: przekonaniu wobec Boga. Pokora nowego stworzenia to pewne siebie synostwo, praktykowane w wierze, na słowo Ojca.

Nowy Testament używa tego słowa sposób wyjątkowy w chrześcijańskim kontekście.  Nigdy, przed powstaniem chrześcijaństwa, żaden grecki pisarz  nie używał go tak. Poprawna biblijna definicja posiada głębokie poczucie moralnej małości przed Bogiem. Nowotestamentowa pokora nie dotyczy wielkości duszy, lecz małości duszy przed Bogiem i wielkiego zawierzenia Mu, dzięki temu, co zostało dokonane w Chrystusie.

Ostatecznym aktem biblijnej pokory jest pewna siebie wiara. Jest to odrzucenie zaufania w sobie i całkowite przekonanie w Bogu i Jego obietnicach. Brak zaufania Bogu, nie działanie zgodnie z Jego obietnicami, wychodzenie poza Jego Słowo, poza Jego łaskę i dary z powodu kompleksu niższości, niepewności, strachu, nieśmiałości czy czegoś innego niż psychologiczne niedopasowanie nie jest biblijną pokorą. Niewiele jest rzeczy bardziej obraźliwych i godnych pogardy w „chrześcijańskim życiu” niż sztuczna pokora generowana przez kontrolujących, skrupulatnych, behawioralnych moralistów.

Pokora nie ma nic wspólnego z zewnętrzną rezerwą, łagodną mową i brakiem osobistego psychologicznego zdrowia. Mnóstwo psychologicznych dysfunkcji maskuje się w kościele jak pokora.

J. Konrad Hölè ma taki cierpki wgląd w patologiczne funkcjonowanie kościoła:

Od nierozpoznania czegoś, co jest patologiczne, jest gorsze tylko myślenie, że potrzeba tego jeszcze więcej, aby nastąpiła zmiana.

(dosł.: The only thing worse than not recognizing something that is dysfunctional, is thinking you need more of it to produce change.)

Jeśli mamy błędną definicję pokory, to więcej tego nie pomoże nam ani indywidualnie ani w kościele jako zbiorowości. Bojaźliwi, niepewni i tchórze mają specjalną rezerwację w piekle wraz z wyszczególnioną grupą przestępców (Obj. 21:8).  Tacy zawsze będą uważać wiernych, odważnych i pewnych siebie za pysznych, aroganckich, a pewnie siebie i odważni zawsze będą oskarżani o brak pokory.

__________________

Jest to fragment książki “The Silent Killers of Faith” Stephena Crosby.  Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Można kopiować, rozpowszechniać ten artykuł w celach niezarobkowych o ile ta uwaga o prawach autorskich jest w całości zamieszczona na wszystkich kopiach. O zgodę na wszelkie drukowane egzemplarze w celach komercyjnych należy kontaktować się z stephcros9@aol.com

 topod.in

Codzienne rozważania_04.07.11

Chip Brogden

który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego” (Kol.1:13).

Ten  Ostateczny Cel może być podsumowany w jednej mysli, centralnej idei, która przeplata się przez całą Biblię i całą historię ludzkości.  Jest to temat Jezusa, apostolskie zwiastowanie i zrozumienie, dzięki któremu Ci pierwsi wierzący stawali się uczniami Chrystusa. A to zrozumienie Bożego Ostatecznego Celu i Zamiaru znajduje swój wyraz w czymś, o czym Biblia mówi jako o Królestwie Bożym.

W Centrum Królestwa Bożego jest Osoba. Wszystko, co Bóg zrobił, robi i będzie robił jest skupione na tej Osobie. Biblia mówie, że wszystko pochodzi z Niego, przez Niego i ku Niemu. Tą osobą jest Pan Jezus Chrystus. Jest Bożą Wolą, aby Król i Jego Królestwo wypełniły wszystko Jego Światłem, Jego Miłością i Jego Życiem, więc Królestwo stale wzrasta, rozszerza się i rośnie.

————–
Share your comments: http://InfiniteSupply.Org/july4
©2011 InfiniteSupply.Org Można rozpowszechniać w celach niezarobkowych pod warunkiem umieszczenia tej informacji. Podziel się tym z przyjaciółm`Można rozpowszechniać w celach niezarobkowych pod warunkiem umieszczenia tej informacji. Podziel się tym z przyjaciółmi.продвижение

Codzienne rozważania_03.07.11

Chip Brogden

Czuwajcie i módlcie się, abyście nie popadli w pokuszenie; duch wprawdzie ochotny, ale ciało mdłe” (Mt. 26:41).

Celem modlitwy jest zjednolicenie z Umysłem, Wolą, Sercem, Pragnieniem, Celem i Dążeniem Boga Samego.

Aby dojść do Getsemani odbywa sie walka i zmaganie, walka o to, aby twoje rodzeństwo trwało świadomie z tobą choćby przez godzinę, jest to pełna walka o to, aby „modlić się po raz trzeci”, czy tysięczny, a jeśli taka sprawa, aż do zdobycia zwycięstwa nad sobą, aż do wyjścia zanurzonym we krwi, spoconym i we łzach porannego zmagania. Kiedy jednak sprawa zostanie już postanowiona zgodnie z Bożą przychylnością jakąż moc i Życie się otrzymuje, aby pić z tego Kielicha, który kiedyś wyglądał na nieosiągalny, iść na przód, niosąc Krzyż  w sile i mocy Samego Boga, aby czynić to, czego On wymaga!

————–

Share your comments: http://InfiniteSupply.Org/july3

©2011 InfiniteSupply.Org Można rozpowszechniać w celach niezarobkowych pod warunkiem umieszczenia tej informacji. Podziel się tym z przyjaciółm`Można rozpowszechniać w celach niezarobkowych pod warunkiem umieszczenia tej informacji. Podziel się tym z przyjaciółmi.

 

продвижение

Kochać Bin Ladena – Czego Jezus od nas oczekuje?

[AT THE BATTLE FRONT 89]

Marc White, 30 czerwca2011

“Czy nie miałbyś nic przeciwko temu, gdybyśmy cię oślepili?” – zapytał wojownik hezbollachu nonszalancko. W ten sposób zaczyna się ważna współczesna codzienna saga człowieka, który miał odwagę pójść za Jezusem aż do lwiej jamy zaprzysięgłego wroga swego kraju. Pokochałem to i wy także pokochacie. Nie jestem fanem sporej zawartości książki Ted’a Dekkera, lecz podziwiam odwagę Carla.

Ted Dekker i Carl Medearis, za http://www.missionfrontiers.org/

“Czy nie miałbyś nic przeciwko temu, gdybyśmy cie oślepili?” – zapytał wojownik hezbollachu nonszalancko. „Gdybym mógł wybierać, wolałbym nie, ale wydaje się, że taka jest wasza potrzeba” – odpowiedziałem z (nerwowym) uśmiechem. Wybrali jednak kilkukrotną zmianę samochodu (za każdym razem był to czarny Mercedes). A to wszystko po to, abym mógł się spotkać z drugim pod względem ważności człowiekiem w libańskiej organizacji szyitów.

Czekaliśmy wraz z moimi dwoma muzułmańskimi przyjaciółmi w korytarzu ciemnego budynku jakieś pięć minut, zanim ktoś wszedł i powiedział: „Za mną”. Poszliśmy i znaleźliśmy się w pokoju ozdobionym żółto czarnymi flagami hezbollachu i wielkim miękkim fotelem. Czekaliśmy.

W tej chwili uderzyło mnie, co my robiliśmy? Mieliśmy się spotkać z wrogiem naszego kraju. Prawdopodobnie nielegalnie; myślę, że zapomniałem sprawdzić ten mały szczegół. (Jestem bardzo mało dbały o szczegóły.) Byliśmy otoczeni przez mężczyzn karabinami maszynowymi AK-47, w nieznanym mieście, w nieznanym budynku, na spotkaniu z człowiekiem, którego nigdy nie widziałem, który nie wiedział, po co jestem tutaj. Poza tym, wszystko było dobrze.

Jak tylko nasz gospodarz wszedł, przypomniałem sobie, po co tu jestem. Uśmiechnął się szeroko, ściskając mi rękę i powiedział: „Ahlan WaSahlan (Witam). Tak wiele słyszałem o tobie”. Hmmmm? “Słyszał, a dokładnie co?” – zastanawiałem się.

Nigdy nie wyjaśniło się dlaczego zgodził się na spotkanie ze mną. Ciekawość? Aby dać poznać Zachodowi, że w Hezbollahu chłopaki nie są takie złe? Aby pozyskać mnie dla swego patrzenia na świat, czy to dla islamu czy swojej polityki? Nic pewnego. Lecz zdecydowałem się kiedyś i nie obchodziło mnie to ani nie mogło obchodzić, no bo jak inaczej znalazłbym się w tym miejscu. Wiedziałem po co tu jestem: aby w widzialny sposób podzielić się miłością Chrystusa z wrogiem.

Czy jednak rzeczywiście był moim wrogiem? Czy osobiście chciał mnie zranić? Wątpiłem w to. A jednak na podstawie większości znanych definicji był wrogiem moich ludzi, Amerykanów. Może nawet wrogiem chrześcijan a z całą pewnością wrogiem Izraelitów. Jakże jednak mógłbym iść za życiem i nauczaniem Jezusa z Nazaretu, aby kochać moich wrogów, gdybym żadnego z nich nie spotkał? Jestem więc tutaj, starając się iść za Chrystusem. Nie chodziło o zrobienie czegokolwiek z muzułmanami czy dla nich, tu chodziło o naśladowanie Jezusa.

Tego dnia zaczęła się nasza przyjaźń, ostrożna – z obu stron. Byliśmy jednakowo sceptycznie nastawieni do siebie nawzajem, lecz w ciągu kilku lat staliśmy się przyjaciółmi. On nadal jest muzułmaninem, dalej przewodzi Hezbollachem na całym południu Libanu, dalej jest w stanie wojny z Izraelem. Teraz jednak modlono się o niego tysiąc razy, często z włożeniem rąk przez moich przyjaciół pastorów, których zabierałem, aby go zobaczyli. Czyta Nowy Testament, rozmawiamy często i głęboko o ewangelii, o wielkich międzynarodowych sprawach i małych rzeczach ukrytych w sercach. Jest moim przyjacielem!

Od chwili ukazania się „Tea with Hezbollah: Sitting at the Enemies Table” najczęściej kierowanym do mnie pytaniem jest coś w rodzaju: „Taa,.. wiem, że Jezus powiedział, abyśmy kochali naszych nieprzyjaciół, ale,… wiesz, nie sugerujesz, żeby,… no, wiesz, że powinniśmy lubić, kochać Osama bin Ladena, prawda?”

Jedną rzeczą jest prosić zachodnich chrześcijan, aby naśladowali Jezusa i wskazywać im na to, że jedną z rzeczy, które wyraźnie powiedział jest kochać naszych wrogów, a czymś zupełnie innym jest wykonać to nauczanie w przypadku szczególnego wroga. Jak Bin Laden.

Dobrym pytanie jest: Co robimy z naszymi rzeczywistymi, fizycznymi wrogami (a nie teoretycznymi), ludźmi, którzy mogą zechcieć nas zabić, gdyby mieli taką okazję? Nie mówimy o ideologii czy religii, lecz o rzeczywistej osobie, jak Bin Lade. Co robimy z Bin Ladenem?

Mamy trzy biblijne myśli, które pomogą nam wyjaśnić to, jak traktować prawdziwego przeciwnika.

W Księdze Jozuego 5:13-14 znajdujemy historię, w której Jozuemu przed zdobyciem Jerycha objawia się anioł. Po czyjej stronie jest ten anioł? Po niczyjej. On jest Dowódcą armii Pana. Zrozumienie tego, że Bóg jest po Swojej własnej stronie jest wspaniałym miejscem na strat, gdy myślimy o naszych przeciwnikach. Bóg nie jest ani „za” ani „przeciw” Ameryce. On ma nadzieję, że jesteśMY po jego stronie, lecz On nie jest po naszej.

W Ewangelii Łukasza 6:35 Jezus stwierdza: „Kochajcie nieprzyjaciół waszych i czyńcie im dobrze”. Całkiem wyraźnie. Idea „czynienia dobrze” naszym przeciwnikom jest wspaniała. Naprawdę, czynienie dobrze naszym przeciwnikom, „działa” i jest to strategia służąca pokonaniu ich planów.

W Liście do Rzymian 12:21 apostoł Paweł mówi: “Nie daj się zwyciężać złu, lecz zło dobrem zwyciężaj”. To biblijna prawda, aby zwyciężać zło, czyniąc dobrze temu, który jest zły, bardzo rzadko wykonywana. Bardziej naturalne jest myślenie o uciekaniu od złego – czasami to dobra strategia – lecz niekoniecznie zwalczaniu zła frontalnym atakiem przy pomocy dobra!

Wierzę, że ta sprawa ma krytyczne znaczenie w naszym wieku. Wątpię w to, że my („chrześcijanie”) mamy dziś więcej wrogów niż w jakimkolwiek innym okresie historii, lecz z powodu „płaskości” naszego zglobalizowanego świata po prostu więcej wiemy o naszych wrogach niż kiedykolwiek wcześniej. Widzimy ich w wiadomościach, przypomina nam się o nich kilkanaście razy dziennie z różnych źródeł. Jest więc szczególnie teraz okazja do tego, aby się bać tego przeciwnika.

Większość chrześcijan ma do wyboru tylko dwie możliwości, obie polityczne: bardziej „konserwatywną” drogę tj. budowa silniejszych militarnych rozwiązań lub bardziej „liberalna” droga faworyzowania dyplomacji. (W obu przypadkach są to oczywiście uogólnienia.) Czy jednak nie istnieje trzecia droga, która ma dużą moc, jest bardziej pragmatyczna a zatem bardziej skuteczna? A co ze sposobem Jezusa? Nie jest to coś pasywnego, słabego, lecz jest to niesamowicie zniewalająca metoda, która wychodzi poza zwykły dialog ku rzeczywistym rozwiązaniom. Jest on jednak ignorowany, ponieważ ani politycy, ani wierzący wszystkich maści, nie uważają, że sposób Jezusa jest użyteczny. Jednym z najbardziej interesujących aspektów podróży jaką z Tedem Dekkerem podjęliśmy było zadanie pytania przywódcy Hamasu i braciom Bin Ladena: Jakie było najsłynniejsze nauczania Jezusa. Większość z nich odpowiedziała: „Miłować nieprzyjaciół”. Wtedy zadawaliśmy pytanie „dr Phil’a”: „Jak więc ma się to do was?” Na co odpowiadali: „Nie za dobre, bo niepraktyczne”. Zapewniłem ich, że niestety większość moich amerykańskich przyjaciół myśli tak samo.

Zasadniczo niewielu z nas rzeczywiście wierzy, że “czynienie dobrze naszym nieprzyjaciołom” jest strategią skuteczną do ‘wygrywania’. Lecz Jezus wierzył. Zanim przejdę do pewnych szczegółowych wskazówek, jak kochać naszych nieprzyjaciół, pozwólcie, że podzielę się trzema najbardziej powszechnymi zastrzeżeniami wobec tej idei:

„To brzmi jak pacyfizm, myślę, że z teorii Sprawiedliwej Wojny”. Ja nie mówię o polityce, więc ten argument często staje się wymówką, aby osobiście nie postępować zgodnie z jasnym poleceniem Chrystusa. Wszystko, co rząd musi zrobić, aby zapewnić obywatelom bezpieczeństwo to wywołać wielką dyskusję, ale to jedno nie.

„Nie bierze się tu pod uwagę tego, że zło jest realne na tym świecie i mamy trochę muzułmanów poważnie zaangażowanych w terrorystyczny dżihad przeciwko Zachodowi”. Zgadzam się z tym, że niektórzy muzułmanie są i będą angażować się w wyraźne i straszliwe terrorystyczne działania, co nie znaczy, że mamy przestać kochać naszych przeciwników. Tak naprawdę to może to być najlepszy argument za tym, aby ich kochać. Czy może tak być, że jest to jedyna możliwa broń przeciwko potencjalnym przyszłym terrorystom? Czy może być tak, że kiedy osobiście przeżyją miłość Chrystusa przekazaną przez Jego uczniów, nie podejmą takiej działalności? Bardzo możliwe. Nie jestem naiwny. Kilka razy zdarzyło się, że ja sam i moja rodzina byliśmy celem działań tych, którzy są napiętnowani jako „muzułmanie”. Zło jest rzeczywiste i ma swój korzeń: jednym i jedynym Wrogiem jest ten, z którym nie możemy się pojednać – Diabeł.

„Miłość nie zawsze działa na takich ludzi”. Jeśli używamy „miłości” jako strategii, aby „pozyskać ich” to wtedy nie działa, lecz jeśli kochamy naszych wrogów dlatego, że Bóg ich kocha i jeśli nasze serca są dla nich miękkie, bo widzimy, że Bóg płacze nad nimi, skutek jest bezpośredni i potężny.

Miłość jest najbardziej potężnym i skutecznym narzędziem walki jaki mamy do dyspozycji. Nie jest to coś słabego ani nie jest to naiwność a doprowadziła do najbardziej okrutnego, czynnego aktu w historii – Krzyża. Miłość nie leży i nie przewraca się z boku na bok, Miłość zwycięża wszystko.

Jeśli tu jeszcze jesteś ze mną oto kilka kroków pomagających zastosować tą strategię Jezusa:

Poświęć trochę czasu na zastanowienie się, kim są twoi wrogowie. Może to być ktoś z rodziny, może sąsiad, a nawet wróg Kraju – różnego rodzaju Bin Ladenowie. Następnie zaangażuje tego człowieka emocjonalnie i duchowo, innymi słowy: zmuś się do myślenia o nim/niej. Wyobrażaj sobie jaki on/ona jest. Dlaczego jest taki? Teraz módl się o niego/nią. Pozwól, aby Bóg zaczął w twoim sercu zasiewać współczucie wobec niej i wgląd w jej sytuację, abyś uzyskał Jego perspektywę. Jest to bardzo ważne, jeśli masz podjąć następny krok. A tak przy okazji: ten pierwszy krok wymaga ogromnej ilości duchowej dojrzałości z naszej strony, ponieważ jeśli ktoś jest twoim wrogiem to nie chcesz tego robić. Zrób to mimo wszystko!

Zacznij prosić Boga o plan, szczególną strategię działania, aby spotkać się z tą osobą I porozmawiać. Nie pojawiłem się w biurze lidera Hezbollachu bez długiego czasu przemyśleń, modlitwy i planowania tego, co będę robił, co powiem, gdy już tam będę. Jeśli tego nie będziesz planował to nic się nie stanie. Niech będzie to dla ciebie coś realnego i praktycznego. Obecnie planuję spotkać się wysoko postawionymi wrogami, abym mógł dalej naśladować Jezusa we wszystkim. Modlę się o to, abym miał odwagę i słowa, które da mi Bóg, abym je wypowiedział we właściwym czasie.

Idź, przekrocz ulicę, objedź świat. Ty musisz to zrobić. Nie jest to kosmiczna nauka dla takiego czytelnika jak ty. Wydaje mi się, że już dużo podróżowałeś. Byłeś w różnych inter kulturalnych sytuacjach i wyszedłeś ze strefy bezpieczeństwa. Jest to po prostu jeden krok dalej. Teraz idziesz spotkać się z prawdziwym wrogiem.

Pomyśl o tym. Co gorszego może ci się przydarzyć? Możesz powiedzieć, że zginiesz, ale i tak musisz umrzeć, więc – poważnie – co gorszego cię spotka? Myślę, że najgorsze może być to, że gdy przejedziesz pół świata, aby spotkać się z „Panem Złym Facetem” i staniesz przed jego drzwiami, jego tam nie będzie. W takim przypadku przewędrujesz jeszcze trochę i wrócisz następnego dnia. Jeśli nie pojawi się nigdy to spędziłeś sporo dobrego czasu na modlitwie i może zawarłeś jakieś nowe, niespodziewane przyjaźnie. Nie tak źle, naprawdę!

A, tak przy okazji, ostatnim razem, gdy byłem na herbatce z Hezbollachem, powiedziałem:

„Czy myślałeś kiedykolwiek o zastosowaniu strategii Jezusa w stosunku do Izraela? To proste, ma natychmiastowy wpływ i może być stosowane jednostronnie. Możesz to robić już teraz, sam. Możesz im przebaczyć, kochać ich, zacząć robić dla nich dobre rzeczy. Błogosław ich, módl się o nich. Będzie to ich irytować i wprawiać w zakłopotanie jak nic innego, co kiedykolwiek robiłeś? Co o tym myślisz?”

Co ten przywódca odpowiedział? “Carl, Carl, Carl. Wiem, że jest to sposób Jezusa, lecz z nimi to nie zadziała. Oni wykorzystają każdą z tych uprzejmości i gdzie wtedy będziemy?”

Zapytałem: „Jak więc działa twoja obecna strategia? Chodzi mi o to, co masz do stracenia? „

Spojrzał na mnie i powiedział: “Wiesz, nie jestem pewien czy mam odwagę to zrobić. Może mnie to kosztować wszystko”.

“Dziękuję za twoją szczerość. – powiedziałem. – Jezusa również kosztowało to wszystko”.

Potem pomodliliśmy się. Zebraliśmy się wokół niego i modlili. Modliłem się o mądrość, o odwagę, o honor. Aby robił to, co właściwe, to, co zrobiłby Jezus. No, i kto wie? Może to zadziałać.

Ponieważ w tym przypadku “tym” jest Jezus!

– – – – – –

Święci, jesteśmy o jeden dzień bliżej Domu i Jego! Kochajcie Go z całego serca!

 

 

topod

Codzienne rozważania_02.07.11

Chip Brogden

A wy tak się módlcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię twoje, przyjdź Królestwo twoje, bądź wola twoja, jak w niebie, tak i na ziemi” (Mt. 6:9,10).

Natychmiast zostajemy uniesieni z ziemskiej sytuacji a nasza uwaga skierowana jest ku Ojcu niebieskiemu, królestwu niebieskiemu, niebieskiej woli. Wierzę, że bardzo ważne jest, aby to zobaczyć. Modlitwa nie zaczyna się na ziemi, zaczyna się w niebie. Nie zaczyna się od człowieka, lecz zaczyna się od Ojca, nie zaczyna się od ludzkich potrzeb, lecz od Bożej Woli.

Nasza modlitwa jest nieskuteczna, ponieważ modlimy się jako ziemscy ludzie mający ziemską perspektywę na ziemskie rzeczy. Zobaczmy, jak daleko sięga to poza modlitwę, wznoszoną przez hipokrytów, modlących się publicznie, aby ludzie ich widzieli! Modlitwa powinna nas unosić do nieba, a nie wbijać jeszcze głębiej w ziemię. Modlitwa ma skupiać nasz wzrok na Ojcu, a nie na człowieku czy problemach człowieka. Duchowa modlitwa zaczyna się w Duchu; niebiańska modlitwa zaczyna się w niebiosach.

———————-

Share your comments: http://InfiniteSupply.Org/july2

©2011 InfiniteSupply.Org Można rozpowszechniać w celach niezarobkowych pod warunkiem umieszczenia tej informacji. Podziel się tym z przyjaciółm`Można rozpowszechniać w celach niezarobkowych pod warunkiem umieszczenia tej informacji. Podziel się tym z przyjaciółmi.

 

продвижение

Codzienne rozważania_01.07.11

Chip Brogden

Wzrostu Jego władzy i pokoju nie będzie końca” (Iz. 9:7. wg wersji ang. -przyp.tłum.).

On MUSI wzrastać. Izajasz mówi nam, że nie będzie końca wzrostowi Jego władzy i pokoju. Na początku było Słowo i widzimy jak Bóg pracuje nieustannie od samego początku nad wzrastaniem Chrystusa. Przyjście Chrystusa widzimy zaczynając od typów i cieni Starego Testamentu. Następnie Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami, i Chrystus ponownie wzrasta. Następnie Pan przychodzi, aby zamieszkać w nas i jest to ogromny przyrost. Ostatecznie, zaczyna kształtować nas na Swój obraz przez to, że Jego Życie mieszka wewnątrz nas.

Jeśli dojrzewamy w Nim to On wzrasta każdego dnia. Ostatecznie każde kolano zegnie się i każdy język wyzna, że Jezus Chrystus Jest Panem. Poza tym, dowiadujemy się, że Bóg będzie nadal w nadchodzących stuleciach objawiał nam Swego Syna, wprowadzając nas do głębokości i wymiarów Chrystusa, których nie jesteśmy w stanie zgłębić.

– – – – – – – – – – –

Share your comments: http://InfiniteSupply.Org/july1

©2011 InfiniteSupply.Org Można rozpowszechniać w celach niezarobkowych pod warunkiem umieszczenia tej informacji.
Podziel się tym z przyjaciółmi.

 deeo