Category Archives: Fenn John

Boże tajemnice – część 3

THE CHURCH WITHOUT WALLS

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.

Zacząłem ten cykl cytując z PwP. 29: 28: „To, co jest zakryte, należy do Pana, Boga naszego, a co jest jawne, do nas i do naszych synów po wieczne czasy, abyśmy wypełniali wszystkie słowa tego zakonu”.

Oznacza to, że możemy nie uzyskać odpowiedzi, dlaczego zmarł ktoś nam bliski, ale mamy objawione, jak przejść z Nim przez tą sytuację.Możemy nie wiedzieć, dlaczego coś się wydarzyło, ale mamy objawione jak przez przejść przez to z Nim.
Możemy nie wiedzieć, dlaczego ktoś występuje przeciwko nam, ale mamy objawione jak przejść przez tę sytuację z Nim.
Nie ważne co się dzieje – mamy objawienie, które prowadzi do chodzenia w Nim, do wzrastania w Nim.
Są oczywiście takie chwile, gdy czujemy się jak ten Tewje ze „Skrzypka na Dachu”, który mówi do Boga: „Wiem, wiem – jesteśmy Twoim ludem wybranym. Ale od czasu do czasu nie możesz wybrać kogoś innego?”

Dochodząc do końca swoich możliwości
Ponieważ na ziemi panoszy się diabeł, ponieważ ziemia jest pod przekleństwem grzechu, będą działy się rzeczy, które są poza naszą wiedzą i kontrolą – złe rzeczy. Mówię o rzeczach, które nas ranią, rzeczach, które przynoszą zamieszanie. Część z nich jest następstwem naszych własnych decyzji, lecz część tego, przez co przechodzimy, dzieje się z powodu postępowania kogoś innego.
Część z tych rzeczy pozostaje dla nas tajemnicą; tragedia sprowadzona na nas przez kogoś, kogo nawet nie znamy, czy też jakaś katastrofa naturalna. Wielu nauczało na ten temat mówiąc, że jeśli wierzysz, to nic złego ci się nie przydarzy, a jeśli już coś się stało, to ty sam byłeś tego problemem lub brak twej wiary.

Jeszcze inni są nauczani, jeśli coś nam się stanie, możemy zgromić diabła, gdyż jest tego przyczyną, a Bóg następnie to naprawi. Lub możemy przynajmniej poszukać kogoś, kto specjalizuje się w ukrytych, demonicznych rzeczach, kto by nam wyjaśnił całą tajemnicę. Wielu ludzi każdego roku wydaje tysiące dolarów na takie spotkania, szukając brakującego ogniwa – odpowiedzi na to, dlaczego wszystkie złe rzeczy im się przytrafiają.

Nie mamy wszystkich odpowiedzi, lecz jeśli napisane jest, że Bóg nie będzie przed nami zatajał rzeczy, które musimy wiedzieć, to po co w ogóle spieramy się o to z Bogiem? Dlaczego nie mielibyśmy zaprzestać naszych cielesnych wysiłków i po prostu Mu zaufać? Róbmy to, co wiemy, że jest dobre i słuszne i skończmy z naszymi cielesnym próbami zmanipulowania Go, do wyciągnięcia odpowiedzi na pytania i po prostu Mu zaufajmy.

W 1910 roku zaczęto zatrudniać młode dziewczęta do malowania tarcz zegarków za pomocą radioaktywnej farby, aby te świeciły w nocy. Zachęcono je, aby śliniły końcówkę pędzla malując drobne elementy. W wyniku tego setki razy dziennie spożywały one niewielką ilość radioaktywnej farby. Wszyscy myśleli, że to jest nieszkodliwe. W tamtym czasie zaczęto umieszczać rad we wszystkim, od szminki po czekoladę. Ludzie zakładali na siebie pasy nasycone radem, aby pozbyć się choroby. Robiono też inne rzeczy, ale po około dziesięciu latach te młode dziewczyny zaczęły umierać. Dopiero po latach ludzie odkryli śmiertelne skutki nadmiernego promieniowania i powiązali je z chorobami.

Jesteśmy ignorantami, ale uważamy się za mądrych
Dopóki ludzie nie odkryli związku między radem a niezliczoną liczbą chorób, choroby te były dla nich tajemnicą. Niektórzy obwiniali o to Boga, inni winili diabła a niektórzy myśleli, że ktoś rzucił na nich klątwę. Niektórzy ludzie zadawali pytania, dlaczego Bóg pozwolił, by na ich ukochaną zachorowała na tajemniczą chorobę, lecz byli też tacy, którzy nie wiedzieli dlaczego, ale po prostu ufali Bogu.
Zastanawiam się, jakie związki chemiczne spożywamy dzisiaj, o których nie wiemy, że powodują różne dolegliwości i choroby? Jednak reagujemy podobnie: jedni obwiniają diabła, inni Boga a jeszcze inni pytają Boga, dlaczego na to pozwolił. Niektórzy nie mają odpowiedzi więc ufają Bogu. To się nigdy nie zmieni. Jesteśmy tylko ludźmi, którzy niewiele wiedzą.

Przy całej naszej technologii zbadano tylko 5% oceanów. Zbadaliśmy tylko 4% wszechświata. Pozostałe 96% to rzeczy, których naukowcy nie mogą nawet zobaczyć, poznać ani wykryć. A te 4%, które już niby znamy, to tylko przypuszczenia, ponieważ przy nieskończoności wszechświata naprawdę wiemy bardzo mało.

Nie jest to chyba zaskoczeniem, że nie znamy jeszcze efektów tego naszego syntetycznie stworzonego, chemicznego świata? Gorącym tematem w Stanach Zjednoczonych są elektroniczne papierosy. Lekarze mówią, że ludzie je palący są jak szczury laboratoryjne, bo dopiero po latach wyjdą na jaw tego efekty.

„…a co jest jawne, do nas i do naszych synów po wieczne czasy, abyśmy wypełniali wszystkie słowa tego zakonu”.

Powinniśmy dojść do miejsca, gdy po prostu zaczynamy Mu ufać bez względu na to, że nie dzieli się On z nami swoimi tajemnicami. To stawia nas w pozycji, jak powiedział Paweł: „Gdyż w wierze pielgrzymujemy a nie w oglądaniu” (2 Kor 5: 7).

Dlaczego więc tak mocno walczymy z tym, czego nie możemy poznać? Kiedyż to zaakceptujemy sytuacje, gdy zgromienie diabła nie przyniosło zmiany sytuacji? W którym momencie przestajemy szukać odpowiedzi, prosząc o pomoc „namaszczonych” ludzi, którzy specjalizują się tej lub innej szczególnej rzeczy duchowej i po prostu zaczniemy ufać Bogu, skoncentrujemy się na wzrastaniu w Nim, na robieniu tego, co po ludzku wiemy, ufając, ze pewnego dnia poznamy wszystkie odpowiedzi?

Pod koniec życia Paweł napisał do Tymoteusza prywatnym list, a w nim: „… wiem, komu zawierzyłem, i pewien jestem tego, że On mocen jest zachować to, co mi powierzono, do owego dnia..” II Tym 1:12

Były tajemnice, których nawet Paweł nie poznał. Ale to, co zrobił, to powierzył Panu rzeczy, ludzi i wydarzenia, aby je strzegł do czasu, jak on dotrze do nieba. Był o tym przekonany, że Pan będzie strzegł tych rzeczy aż do tego czasu. To nie tylko wiara – to ufanie charakterowi i naturze naszego Pana i naszego Ojca.

Jak Corrie ten Boom powiedziała: „Patrząc w nieznaną przyszłość nigdy nie bój się zaufać Bogu, którego znasz”. Amen, siostro!

John Fenn

Boże tajemnice – część 2


John Fenn
Tłum.: Tomasz S.

W Księdze Rodzaju 15, kiedy Pan objawił Abrahamowi, że zostanie ojcem, a jego potomstwo stanie się tak liczne, jak gwiazdy, Pan zataił informację, że Sara również zostanie matką. Z jakiegoś znanego sobie powodu, w tym czasie było to Jego tajemnicą.

Czytając następny rozdział widzimy, jak to nie znając obietnicy, że Sara również ma być matką, Sara i Abraham kombinują jak to „pomóc” Bożej obietnicy, aby się spełniła – aby Abraham został ojcem. Sarah była w wieku, gdy już od dawna nie rodzi się dzieci, wiec zrozumiała, że potrzebowali zastępczej matki, która urodziłaby dziecko Abrahamowi (Rdz. 16: 1-3).

Możemy pomóc Bogu; Zróbmy dziecko!

Abraham przystaje na prośbę Sary, w wyniku czego rodzi się Ismael – ojciec ludu arabskiego.
Jednak w następnych dwóch rozdziałach (17 i 18) Pan pojawia się ponownie i mówi im, że to Sara zostanie matką syna obietnicy. Powiedział też, że pobłogosławi i rozmnoży Ismaela, ale obietnica dotyczy Izaaka. Oboje śmiali się z tego objawienia, w wyniku czego Pan nazwał syna Izaak, co oznacza „śmiech”. (Rdz 17: 15-19; 18: 10-15)

Gdzieś w międzyczasie, gdy to śmiali się z Pana, a poczęciem Izaaka, Abraham i Sara zmienili swoje zdanie – przyjęli to co powiedział im Bóg. W Heb. 11:11 czytamy o Sarze: „Przez wiarę również sama Sara otrzymała moc poczęcia i to mimo podeszłego wieku, ponieważ uważała za godnego zaufania tego, który dał obietnicę.” O Abrahamie czytamy: „… mając zupełną pewność, że cokolwiek On obiecał, ma moc i uczynić”. (Rz. 4:21)

Nie wiemy, dlaczego Bóg początkowo zataił przed nimi, że również Sara będzie matką syna obietnicy. Nie ma rozdziału i wersetu, w którym Bóg tłumaczy, dlaczego tak postąpił. Możemy ogólnie przyjąć, że miał w tym swój wyższy cel, ale tak naprawdę nie wiemy, czym się kierował, że zachował to w tajemnicy aż do czasu narodzin Ismaela. Możemy spekulować, ale nie wiemy tego na pewno.

Bóg jest Bogiem – ale czy możemy Mu zaufać?

W końcu jest Bogiem. Przed nikim się nie tłumaczy. To jest trudne do zaakceptowania. Chcemy poznać wszystkie odpowiedzi i to od razu.

W pewnym momencie życia, każdy z nas ocenia Boga. Z czasem jednak przychodzi wiara i tak jak Sara zaczynamy traktować Go, jako osobę godną zaufania. Z czasem przestajemy zadawać pytania i gniewać się z powodu rzeczy, których nie rozumiemy i zaczynamy ufać, że wszystkie odpowiedzi otrzymamy, gdy znajdziemy się po drugiej stronie nieba.

My, którzy Go znamy, jesteśmy w stanie przejść przez różne nieszczęścia i nie znać odpowiedzi przez długie lata. Dzieje się tak z powodu tego, że Go znamy i Mu ufamy, że pewnego dnia On wszystko naprawi. Jednak zaufanie komuś jest często długim procesem.

Przez całe życie możemy zmagać się z pytaniami bez odpowiedzi – i to jest w porządku. To jest normalne.

Każdy z nas, często kilka razy dziennie, w kwestiach drobnych rzeczy, wydaje sąd, że Bóg jest wierny.

Np. możemy pomyśleć o naszym złym współpracowniku: „W końcu dostanie to, na co zasługuje”. Możemy modlić się: „Panie, wybaczam mu, ale dalej chcę, aby został za to pociągnięty do odpowiedzialności”. Możemy mieć pytania, dlaczego ktoś zrobił to, co radykalnie wpłynęło na nasze życie lub dlaczego coś się wydarzyło – jednak w końcu wzruszamy ramionami i mówimy: „Pewnego dnia się dowiemy”.

Wszystkie takie sytuacje, gdy choć nie znamy odpowiedzi to niechętnie się z tym godzimy, są formą naszego osądzania Boga – tak jak zrobiła to Sara: „On jest wierny, można Mu ufać”. Tylko w taki sposób można przejść przez życie – uwierzyć, zaufać Jego spójnemu charakterowi, Jego naturze tak, aby na końcu wszystko zostało naprawione. Jak ktoś mi raz powiedział: „Niech niebo lepiej okaże się naprawdę dobre, ponieważ na ziemi z pewnością przeszedłem przez piekło”.

Nie skupiaj się na tajemnicy, której rozwiązania nigdy nie znajdziesz po tej stronie nieba. Skoncentruj się na tym, co już wiesz

Kiedy Jezus zaczął mówić ludziom w przypowieściach, co jest prawdziwą manną z nieba, że ludzie muszą jeść Jego ciało i pić Jego krew (J 6), naprawdę trudno było to zrozumieć. Wtedy właśnie wielu uczniów przestało za Nim podążać. W pewnym momencie zwrócił się do swoich dwunastu z pytaniem: „Czy wy również chcecie odejść?”

Piotr widział wszystko, co Pan uczynił – widział cuda i uzdrowienia. Widział rozmnożenie chleba i ryb. Słyszał wszystkie Jego nauki. Jeśli stworzyłby sobie listę ‘za i przeciw’, to te rzeczy byłyby po stronie ‘za’. Ale po drugiej stronie – ‘przeciw’ musiałby umieścić wypowiedzi Jezusa, że to On jest prawdziwą manną, że ludzie muszą jeść Jego ciało i pić Jego krew, aby mieć życie wieczne. Patrząc na to, jak wielu wtedy opuściło Jezusa, istniała na pewno presja, aby samemu także tak zrobić. Istniała presja jak ludzie patrzą na ciebie – ucznia tego dziwnego nauczyciela.

Piotr przemyślał wszystko; spojrzał na to co wie i czego nie rozumie i w końcu doszedł do istoty sprawy i powiedział „Do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego” (Jana 6: 50-68).

W pewnym momencie życia Piotr osądził Boga tak, jak zrobiła to Sara. Tak samo ty i ja musimy to zrobić. Kiedy nie wiemy, co mamy myśleć w życiu tak, jak to było w przypadku uczniów słuchających przypowieści Jezusa, potrzebujemy uchwycić się tego, co wiemy: mamy słowo życia wiecznego.

Za każdym razem, gdy nie znamy odpowiedzi, za każdym razem, gdy Bóg zakrywa przed nami jakąś rzecz, potrzebujemy osądzić Go tak, jak Sara i jak Piotr: „Do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego ”. Skoncentrujmy się na tym, co wiemy, a nie na tym, czego nie wiemy. Bądźmy wdzięczni za to, co już wiemy a resztę odpowiedzi uzyskamy w niebie.
Temat skończymy kolejnym razem.

Boże tajemnice – 3

John Fenn
++

Boże tajemnice – 1

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.

Pamiętam, jak Barb powiedziała raz pierwszy coś, co powtarzaliśmy potem wielokrotnie. Jechaliśmy samochodem i rozmawialiśmy rzeczach, z którymi zmagaliśmy się przez wszystkie te lata, a których większość nie stała się z naszej winy. Barb powiedziała: „Kiedy już znajdę się w niebie, będę miała mnóstwo (mnóóóóóóóóóóstwo) pytań do Pana”.

Zastanawialiśmy się też czy wszystko nam zostanie wyjaśnione od razu, czy też w jednej chwili nagle otrzymamy odpowiedzi na wszystkie pytania przez jakieś jedno objawienie, lub też może z czasem będziemy Mu zadawali pytania, które jeszcze będziemy pamiętali a On będzie odpowiadał na nie jedno po drugim?

Kiedy nasz niepełnosprawny syn Chris miał około 20 lat powiedział, że Pan powiedział mu, że „jednego dnia będzie z Nim chodził po górach”. Patrząc na to jako jego ziemski ojciec myślę, że jedną z wielu rzeczy, o których będą rozmawiać w czasie tych spacerów po górach będzie, dlaczego Chris urodził się z porażeniem spowodowanym niedotlenieniem w czasie porodu, gdy to pępowina owinęła się wokół jego szyi tak, że dzisiaj ma intelekt 4-latka i całe życie jeździ na wózku. Usłyszy dlaczego Pan postanowił go nie uleczyć (jeśli by miał pozostać w takim stanie do końca życia).

Modlę się, aby Pan udzielił mu odpowiedzi na te pytania w czasie miłego, długiego spaceru, gdy już Chris będzie całkowicie zdrowy. Również Barb i ja będziemy potrzebowali jednego z tych spacerów w tej sprawie :).

W Księdze Powtórzonego Prawa 29:28 czytamy:

To, co jest zakryte, należy do Pana, Boga naszego, a co jest jawne, do nas i do naszych synów po wieczne czasy, abyśmy wypełniali wszystkie słowa tego zakonu”.

Hebrajskie słowo „sathar” tłumaczy się jako „sekret”, „ukryć”, „zakryta (wiedza)” lub „być niewykrywalnym”.

Continue reading

Podejście emocjonalne a podejście intelektualne – część 4

THE CHRUCH WITHOUT WALLS

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.

W Ewangelii Jana 7: 19-25 Jezus pyta przywódców, dlaczego chcą go zabić. Dzisiaj ludzie podobnie mogli by zareagować jak oni, mówiąc: „Oszalałeś? Demona masz. Kto chce cię zabić?”
Jezus na końcu powiedział: „Nie sądźcie z pozoru, ale sądźcie sprawiedliwie” (w. 24). Innymi słowy, zajmowanie opinii na podstawie tylko tego, co się widzi i emocji z tym związanych, nie jest dobrą rzeczą.
Przywódcy podchodzili do niego emocjonalnie, więc byli ślepi na fakty. Tak samo jest często z nami – gdy podchodzimy do czegoś emocjonalnie, uniemożliwia nam to zobaczenie szerszej perspektywy.

Znaleźli się jednak ludzie, którzy po usłyszeniu słów Jezusa, odłożyli na bok swoje emocje i powiedzieli: „Czy to nie jest Ten, którego chcą zabić?” (w.25)

W jednej chwili zmienili swoją reakcję, z emocjonalnej na sprawiedliwą, pokazując nam, że jest to możliwe. Gdy zostali skorygowani przez Jezusa, przejęli kontrolę nad swoimi emocjami, posłużyli się intelektem, który dał im Bóg i dokonali sprawiedliwego osądu mówiąc: „Czy to nie jest Ten, którego chcą zabić?

Szkodzimy sobie podchodząc do rzeczy emocjonalnie. Zamiast tego zatrzymajmy się na chwilę, weźmy kontrolę nad emocjami i zaakceptujmy to, co mówią nam fakty.

Równowaga, równowaga – zamiast wzrastać ludzie skupiają się na swoim obdarowaniu

Continue reading

Podejście emocjonalne, a podejście intelektualne – 3

The Church Without Walls

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.

Osoba kierująca się emocjami uważa, że to co czuje, musi być prawdziwe, nawet jeśli dowody fizyczne i logiczne temu zaprzeczają. Bardziej wierzy swoim odczuciom niż innym rzeczom.

Takie osoby będą starały się nagiąć innych ludzi i rzeczy do tego, co czują – a wszystko, co się z tym nie zgadza, jest usuwane. Oto kilka przykładów.

Parę przykładów kierowania się w życiu emocjami

Jeden z małżonków nie może przestać myśleć, że jego partner na pewno go zdradza. Wszystkie jego wypowiedzi i uczynki odbiera jako znak tego, że na pewno musi widywać się z kimś innym, chociaż w rzeczywistości nie ma na to żadnych dowodów.

Czujesz się samotny, więc dochodzisz do wniosku, że nie jesteś wart miłości, więc nikt nie troszczy się o ciebie.

Sądzisz, że osoba, w której się zakochałeś, jest idealna pod każdym względem. Wierzysz w to tak bardzo, że nie dostrzegasz, że jest ona normalnym człowiekiem, który ma swoje wady. Myślisz o niej tylko w dobry sposób, widzisz tylko same pozytywy, a ewentualne skazy na tym idealistycznym obrazie starasz się jakoś wytłumaczyć albo nawet zakładasz, że na pewno zmienisz tę osobę w przyszłości.

Jesteś zły na kogoś, ale nie potrafisz wyjaśnić dlaczego. Powody, dla których jesteś zły, są dość małostkowe lub wyolbrzymione – po prostu czujesz, że zrobił coś wystarczająco złego, aby cię to usprawiedliwiało.

Czujesz się głupi, chociaż dowody twego życia pokazują, że niczym się nie różnisz od innych ludzi. Popełniłeś błędy, które wszyscy popełniają i z perspektywy czasu sądzisz, że powinieneś był postąpić inaczej. Wszystko to sprawia, że czujesz się głupi.

Skupiasz się na czymś negatywnym, co wydarzyło się w ciągu dnia. Nie możesz przestać o tym myśleć i to roztrząsać. To jedno złe wydarzenie całkowicie zniszczyło ci cały dzień.

Masz tak wysoki standard oczekiwań wobec wszystkiego. Rzeczy są dla ciebie albo doskonałe, albo nie liczą się w ogóle. Widzisz rzeczy tylko jako dobre lub całkowicie złe.

Wszyscy i wszystko jest dla ciebie albo złe, albo dobre – nie przyjmujesz nawet, że cała sytuacja mogła być bardziej złożona i właśnie dlatego człowiek postąpił, jak postąpił. Błąd popełniony przez osobę automatycznie wyklucza ją z grona twoich znajomych – nie lubisz jej, ponieważ wszystko co tylko widzisz, to jej niedoskonałość i czujesz się tym zagrożony.

Nie starasz się wysłuchać drogą osobę, ale czepiasz się słów i natychmiast starasz się to zanegować lub nawet zaatakować. Robisz tak zamiast wysłuchać całości wypowiedzi. (Nawet jeśli podczas rozmowy siedzisz w milczeniu, to i tak nie słuchasz, lecz w głowie już formułujesz komentarz na fragment, który usłyszałeś). Potem, kiedy zaczynasz atakować osobę, ona mówi, że przecież nie to powiedziała, i ma w tym rację, ponieważ przestałeś ją słuchać w momencie pierwszej rzeczy, którą usłyszałeś w jej wypowiedzi, a z którą się nie zgadzasz.

Ktoś uważa, że życie jest niesprawiedliwe, ponieważ stosuje swoje standardy, co jest a co nie jest w porządku, wobec każdej osoby i każdego wydarzenia w życiu. Jeśli to, co się dzieje, odbiega od ich standardów odczuwają urazę i gniew. Przykładem może być osoba, która uważa, że zasługuje na podwyżkę, ale szef jej nie daje. Albo małżonek, który oczekuje lepszego samochodu lub lepszych mebli, albo członkostwa w Country Club, albo droższych wakacji, ale zamiast tego ich małżonek nalega na nabywanie tylko rzeczy, na które ich stać. Innym przykładem jest osoba, która objada się lub kupuje sobie coś, ponieważ czuje, że na to zasłużyła, ponieważ coś innego w życiu było wobec nich niesprawiedliwe.

Za swój emocjonalny ból obwiniasz innych (np. małżonka czy przyjaciela). Czy pomyślałeś lub powiedziałeś kiedyś: „Przestań sprawiać, że źle się czuję”? Tak naprawdę nikt nie może sprawiać, że myślisz o sobie źle, bo to jest twój problem a zamiast tego, ty obwiniasz innych.

Musisz mieć rację w każdym sporze lub dyskusji. Nakłaniasz ludzi do tego, czego chcesz – na przykład chłopak, którego dziewczyna zmusza lub manipuluje, aby ubrał się lub zachowywał, jak ona chce. Posiadanie racji i podążanie swoją drogą jest stawiane wyżej niż ogólna zgoda czy pokój w związku. O pokoju nie może być mowy, chyba że osoba podporządkuje się twojej woli. To jest emocjonalne postępowanie i nikt nie jest w stanie wygrać z czymś takim – ponieważ czujesz, że masz rację to twój przyjaciel lub małżonek, pastor, współpracownik lub szef musi być w błędzie.

Weźmy w niewoli naszą wyobraźnię, OK?

Burzymy rozumowania (w j. angielskim ‘wyobrażenia’ – przyp. tłum.) i wszelkie przeszkody wznoszone przeciwko poznaniu Boga, a wszelką myśl bierzemy do niewoli, aby doprowadzić ją do posłuszeństwa Chrystusowi” (2 Kor. 10:4-5 Edycja Św. Pawła).

Greckie słowo przetłumaczone jako „wyobrażenia” to „logismos” i oznacza „podstawowe rozumowanie, które odzwierciedla czyjeś wartości; sposób oceniania rzeczy, celem ustalenia, czy są rozsądne”. Logismos kładzie nacisk na wydawanie opinii – krótko mówiąc, nasze wyobrażenia połączone z emocjami w kwestii tego, co uważamy za właściwe i odpowiednie.

Mury zamku

„Wszelkie wznoszone przeszkody” to w greckim słowo„ hupsoma ”, które oznacza „wysoki mur, wysoką barierę, wał ” (jak mur zamkowy). Innymi słowy, nasze emocjonalne rozumowanie i opinie powstałe na podstawie emocji, działają jak zamkowy mur, który uniemożliwia myślom i drogom Chrystusowym wpłynięcie na nas, z dala od naszych emocji i wyobrażeń.
Wznosimy mury, ponieważ podejmujemy decyzje i wydajemy opinie w oparciu o (złe) emocje, zamiast o rozsądek.

Jedynym rozwiązaniem jest emocjonalna dyscyplina.

Wszelką myśl bierzemy do niewoli”. Greckie słowo „niewola” to „aichmalatos”, a słowo „aichma” oznacza „włócznię”. Dokładnie oznacza to wzięcie do niewoli mierząc w kogoś włócznią. Taką wojskową metafora posłużył się Paweł , ponieważ w tamtych czasach mierzono w więźniów włócznią i brano ich w niewolę. Właśnie to musimy uczynić z naszymi „podstawowymi wartościami, w oparciu o które nadajemy czemuś znaczenie”.

Za pierwszym razem jest to zazwyczaj bardzo trudne, ponieważ osoba, która kieruje się w życiu emocjami, robi tak od zawsze i nikt poza Jezusem nigdy nie zmusił jej do zbadania samej siebie.

Mówiąc dosłownie: „Zniszcz swoje opinie, które wznoszą się jak mury zamku, wbrew temu, co wiesz o drogach i myślach Chrystusowych. Wyciągnij włócznię i weź w niewolę wszystkie emocje, myśli i cele i poddaj je Jezusowi. Bądź gotowy ukarać w sobie każde nieposłuszeństwo, jakie znajdziesz (w emocjonalnym podejściu i myśleniu (i uczuciach)) ”(2 Koryntian 10: 5-6)

Kolejnym razem skończymy ten cykl mówiąc o tym, w jaki sposób jaki człowiek może uwolnić się od kierowania się emocjami.

Część 4

John Fenn

Podejście emocjonalne, a podejście intelektualne – część 2

The Church Without Walls

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
(Podejście…1)

Kiedy starożytny Izrael osiedlił się już w swej ziemi, zbudował świątynię. Wraz z rozwojem miast potrzeby ich mieszkańców do zakupu zwierząt na ofiarę stworzyły całkiem spory przemysł. Jeśli żyjesz pod starotestamentowym prawem i mieszkasz w mieście, to skąd bierzesz baranka na Paschę? Jeśli zgrzeszyłeś lub chciałeś złożyć inną ofiarę – skąd wziąłbyś gołębie, jagnię lub kozła na ofiarę?

Lewici byli plemieniem kapłańskim, jednak w obrębie świątyni istniała ograniczona liczba miejsc pracy, więc gdy to plemię rozrastało się i coraz więcej ludzi zaczęło mieszkać w miastach, Lewici zajęli się hodowlą zwierząt na ofiary dla tych mieszkańców. Najwięcej hodowli było w okolicach Betlejem, gdzie istniało wiele pastwisk. Gdy lewickim pasterzom ukazali się aniołowie, ogłaszając narodziny w mieście ostatecznego Baranka ofiarnego, uczynili to zgodnie z porządkiem – najpierw ogłosili to kapłanom.

Gdy mieszkańcy miasta przybywali do świątyni, znajdywały się tam targi ze zwierzętami potrzebnymi do złożenia ofiary, a także byli też tam wekslarze zajmujący się „wymianą waluty” – czytamy o tym w Ew. Jana 2: 13-19 i w Mateusza 21: 11-13. Tą właśnie grupę ludzi zaatakował Jezus, gdy poprzewracał stoły i biczami skręconymi ze sznurków wypędził ich wykrzykując: „Napisano:„ Mój dom będzie domem modlitwy a wyście uczynili go jaskinią zbójców”.

Według wymogów zgodnych z księgą Wyjścia 30: 11-16, wymagano „podatku świątynnego” – połowy szekla, który ludzie płacili przybywając celem złożenia ofiary. Ewangelie mówią nam, że było to w czasie Paschy, więc przybyli tam Żydzi z całego Cesarstwa Rzymskiego. To oznaczało, że posługiwali się oni walutą na której widniały wizerunki pogańskich bogów, a to było nie do przyjęcia. Musieli więc wymienić pogańską walutę na żydowskiego pół-szekla.

Wekslarze i sprzedawcy zwierząt naliczali mieszkańcom miasta i przybywającym doń na Paschę wygórowane ceny, co właśnie wywołało oburzenie Jezusa. Było to jedno wielkie wymuszenie, bo ludzie musieli przecież złożyć ofiarę, jeśli chcieli być w porządku wobec Boga. Wekslarze po prostu wykorzystywali całą sytuację.

Uzasadniony gniew nie jest emocjonalnym podejściem – nie jest też grzechem.

Jezus był usprawiedliwiony w swoim gniewie, ponieważ miał do czynienia z wymuszeniem i to jeszcze na terenie świątyni. Świątynia, zamiast być miejscem skupienia na Bogu i modlitwy, stała się kawiarnią… przepraszam – targowiskiem na którym wykorzystywano ludzi, którzy przyszli oddać cześć Bogu i złożyć ofiarę, pobierając od nich wyżyłowane ceny. Jeśli ty lub ja jesteśmy świadkami czegoś niesprawiedliwego i zdenerwujemy się tym, to jest to sprawiedliwy gniew. Ale w dzisiejszych czasach granice między gniewem opartym na odwiecznych zasadach dobra i zła zostały zastąpione gniewem opartym na „ponieważ mam na to ochotę”.

Przyjaźń zakończyła się, ponieważ jedyna kobieta nie usprawiedliwiła ani też nie zaakceptowała cudzołóstwa popełnionego przez swoją przyjaciółkę. Przyjaciółka ta miała romans z żonatym mężczyzną i usprawiedliwiała się tym, że nie był on szczęśliwy, że jego małżeństwo już się sypało i że planował wystąpić o rozwód. Ich romans uszczęśliwiał oboje, więc tłumaczyła sobie, że to cudzołóstwo było stworzoną przez Boga drogą ucieczki przed nieszczęśliwym małżeństwem….

Kiedy kobieta powiedziała swej przyjaciółce, że to jest niczym innym jak cudzołóstwem i wyraziła zdumienie jej pokrętnym tłumaczeniem, ta obróciła się i wyszła zrywając z nią wszelki kontakt. Cudzołożnica posłużyła się podejściem emocjonalnym – zezłościła się na swoją przyjaciółkę, która rozróżniała dobro od zła. Usprawiedliwiała swoje cudzołóstwo na podstawie swoich własnych odczuć odnośnie całej sytuacji i jeszcze wmówiła sobie, że to Bóg do tego doprowadził.

Pokłady zatwardziałości serca

Inna sytuacja, w której Jezus się rozgniewał, miała miejsce w Ew. Marka 3: 1-5 i dotyczyła uzdrowienia człowieka z uschniętym ramieniem. Jezus zadał religijnym przywódcom pytanie, czy słusznie jest w Sabat czynić dobro, ale oni odmówili mu odpowiedzi.

Czytamy tam, że „spojrzał na nich z gniewem i zasmucił się z powodu zatwardziałości ich serca”. Użyto tu Greckiego słowa „poroo” aby opisać zatwardziałość serc. W powszechnym użyciu był to termin budowlany, używany do opisania kolejnych warstw zaprawy nakładanych na ścianę. Najpierw nakładano jedną warstwę, po czym musiała wyschnąć. Po tym kładziono kolejną warstwę i zostawiano do wyschnięcia. Używano go też do określenia pęcherza na skórze, który z czasem twardnieje.

Jezus był zły na przywódców, że mogli prezentować taki sposób myślenia i postępowania. Znali przecież właściwą odpowiedz, że dobrą rzeczą jest czynić w sabat dobro – ale nie chcieli rozprawić się z nieprawością swoich myśli i emocjonalnego podejścia, więc milczeli. Aby odpowiedzieć właściwie, musieliby uporać się najpierw z pokładami zatwardziałości swych serc a to wymagało by od nich zbyt wiele wysiłku. Musieliby przyznać się i obnażyć swe zatwardziałe, pełne złych emocji serca, a tego uczynić nie chcieli.

Jezus nie oglądał się na nich i tak zrobił to, co było słuszne – uzdrowił tego człowieka. Dał nam przykład, abyśmy zawsze postępowali właściwie, bez względu na to, jak inni to przyjmują. Jak czytamy w Jana 3: 20: „Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światłości i nie zbliża się do światłości, aby nie ujawniono jego uczynków.”

To, co chcę, abyś dzisiaj z tego wziął, to abyś sam sprawdził, czy twój gniew jest usprawiedliwiony (sprawiedliwy), czy też nie. Czy nasz gniew opiera się na emocjach, ponieważ pod tą naszą gwałtowną reakcją kryje się nielogiczne myślenie i problem, który chcemy ukryć atakując każdego, kto się do niego zbliży?

A może jest to coś prostszego, jak np. kopnięcie psa po powrocie do domu, bo ktoś cię rozzłościł w pracy? Czy jesteś zły na kogoś innego, ale odbijasz to sobie na swoich dzieciach? Czy gniewasz się tylko dlatego, że tak czujesz, czy też jesteś w stanie zbadać swoje serce i zobaczyć, co jest istotą problemu?

Podejście emocjonalne, a podejście intelektualne – 3

John Fenn

Podejście emocjonalne a podejście intelektualne – 1

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.

Podejście emocjonalne a podejście intelektualne – część 1

Pozwólcie mi zdefiniować, co mam na myśli mówiąc o „podejściu emocjonalnym”. Jest to proces w którym dana osoba uważa, że jej reakcja emocjonalna jest prawdziwa, niezależnie od dowodów przed nią leżących. Jest to proces, w którym formujemy myśl, opinię, pomysł lub przekonanie w oparciu o to, jak się właśnie czujemy. Oznacza to, że logika, dowody i fakty nie mają wpływu na to, jak osoba myśli, ponieważ ona wierzy w to, co czuje, a zatem myśli, że musi to być prawdą. Żadne argumenty, żadne dowody nie są w stanie zmienić jej zdania. Jeśli dowody przeczą temu, co czuje, nie akceptuje ich – celowo odrzuca logikę na korzyść swych odczuć.

Tak czujemy, więc jest to prawdą. Koniec. Kropka.
Osoba kierująca się emocjami odtrąca logikę i proces myślowy obejmujący analizę i wyciąganie wniosków na korzyść tego, jakie ma odczucia na temat drugiej osoby czy danej sytuacji. Kierowanie się odczuciami prowadzi do dysfunkcji, a czasem nawet do samo-destrukcji.

Pozwólcie, że będę szczery: Nigdy nie wzrośniesz duchowo bardziej ponad to, jaki jest poziom twego zdrowia emocjonalnego.

Pismo Święte wielokrotnie mówi nam, abyśmy kontrolowali nasze myśli, myśleli o dobrych rzeczach, wierzyli w najlepsze rzeczy a nawet więcej, jednakże chrześcijański świat pełen jest „emocjonalistów”. Mimo często wielu lat z Panem, są oni duchowymi dziećmi – tkwią w emocjonalnej stagnacji spowodowanej wydarzeniami w życiu.

Ich problemy nie wynikają z tego, co czują, ale z tego, co myślą. Wielu decyduje się pozostać w tej emocjonalnej dziurze, ponieważ zbyt często byli zranieni i po prostu nie mają w sobie chęci, aby zmierzyć się z tym, co czują. Niektórzy nigdy nie nauczyli się jak myśleć, jak poddawać swoje emocje Chrystusowi, Jego drogom, Jego myślom – nigdy nie nauczyli się wyższych dróg Pana.

To nasze myśli mają kontrolować nasze emocje a nie na odwrót. Paweł  nie powiedział, żebyś my kontrolowali to, jak myślimy, ale naszą wyobraźnię – tj. emocje.

Mała uwaga – oczywiście są sytuacje, gdy trzeba słuchać się własnych emocji, a najlepiej by było, gdyby emocje szły ręka w rękę z rozsądkiem. Np. gdy trafiasz do szpitalnej izby przyjęć, chcesz aby lekarze i pielęgniarki mieli uczucia, aby widzieli naglącą potrzebę ratowania cię, ale chcesz także, aby wiedzieli, co trzeba zrobić, aby uratować twe życie.

Kilka przykładów

Przykłady obejmują niezdolność lub niechęć do podejmowania decyzji:
Pozwólcie, że będę szczery: Nigdy nie wzrośniesz duchowo bardziej ponad to, jaki jest poziom twego zdrowia emocjonalnego.Osoba może borykać się z poważnymi trudnościami finansowymi, ale nie może zmusić się do wyjścia i poszukania pracy, ponieważ, prawdę mówiąc, bardziej lubi zajmować się Facebookiem lub innymi mediami społecznościowymi. To, co nasi dziadkowie nazywali lenistwem, my nazywamy duchowym problemem (lub jeszcze inaczej), nie patrząc na fakty – że po prostu tej osobie się nie chce.

 „Jestem przygnębiony, dlatego też moje małżeństwo się sypie”. Taka osoba czuje się całkiem bezpiecznie w swej depresji, stawiając ją ponad swym małżeństwem, zamiast to poszukać pomocy specjalisty i zawalczyć z przeciwnościami. Jej uczucia sprawiają, że zastanawia się, czy warto zapłacić cenę, aby uratować swe małżeństwo. Emocje uniemożliwiają jej zrobienie trudnej rzeczy, która pomogłaby odmienić i uratować jej związek. Woli pozostać z tym, co czuje, ponieważ jest to bezpieczne, zna to i nie ponosi wielkiego ryzyka, że się nie uda. Faktycznie, jej życie to porażka, ale ona tego nie dostrzega.

Jeśli kiedykolwiek ktoś wyrzucił cię ze znajomych na Facebooku, to może to być przykład takiego „emocjonalisty”.  Może jakoś nacisnąłeś mu na odcisk i za chwilę stwierdzasz, że już nie jesteście „znajomym”…  To samo dzieje się również w prawdziwym życiu – możecie spierać się z przyjacielem, gdzie starasz się przedstawić logiczne argumenty, lecz spotykają się one z jego emocjami, które nie nic wspólnego z logiką i nagle przyjaźń się kończy.

Ktoś podekscytowany osobistym proroctwem otrzymanym od tak zwanego „proroka”, który powiedział mu, że Pan posyła go do Chin, nagle pakuje się i w ciągu dwóch tygodniu jest już w Chinach. Zrobił tak, „ponieważ Bóg tak chciał”. Nie przemyślał  wszystkiego, odłożył na bok całą logikę, planowanie, potrzebne wsparcie i znalazł się w Hong Kongu. Miesiąc później kościół starał się kupić jej bilet powrotny do domu. Kierował się emocjami nazywając to wiarą. To nie była wiara, tylko jakieś przypuszczenie i głupota.

W prawdziwym życiu, czy też w mediach społecznościowych, możesz sprawdzić, czy osoba podchodzi do rozmowy emocjonalnie, obserwując, czy jej reakcja na daną sytuację nie jest przesadna, czy nie wyciąga na ciebie całego arsenału, gdy sytuacja w najmniejszym stopniu tego nie wymaga, czy gdy naciśniesz zbyt mocno, wybucha na ciebie lub zalewa łzami czy też szasta oskarżeniami.  Tak właśnie postępują osoby kierujące się odczuciami.

Innym znakiem kierowania się emocjami jest unikanie odpowiedzi na pytanie. Nie chcąc tłumaczyć swej pokrętnej logiki osoba taka mówi tylko o tym, jak się czuje, jak inni ją skrzywdzili itd. – taka zmyłka, aby nie być zmuszoną do udzielania odpowiedzi na niewygodne pytanie.

Czasami dana osoba, w czasie dyskusji, nie jest w stanie wystarczająco szybko przetworzyć swoich myśli i uczuć w temacie rozmowy, więc wybucha w emocjach, co kończy całą dyskusję.

„Nie czuję się zbawiony, dlatego nie jestem zbawiony (a Bóg jest na mnie zły)”. Osoba taka potrafi czytać i zna rozdział i werset mówiący, że jest zbawiona, ale wybiera poleganie na swych emocjach zamiast na Bożym Słowie.

Jak Jezus był w stanie oczyścić świątynię, poprzewracać stoły, ukręcić bicze a mimo to nie popełnił grzechu? W jaki sposób Paweł i Barnaba poróżnili się tak bardzo, że rozstali się tylko po to, aby pozostać przyjaciółmi, a po czasie dalej współpracowali? Jak Piotr musiał poradzić sobie z tym, że zaparł Jezusa, aby mógł stać się wielkim apostołem?

Wszystko to kolejnym razem.

Podejście… 2

John Fenn ++