Category Archives: Polonica

Gabinet 53

Krzysztof Troszczyński

Gdy czytałem niedawno dobrze znane wersety z Izajasza 53 na temat uzdrowienia, Duch Święty dał mi przekonanie aby przeczytać cały rozdział. W swoim sercu słyszałem ciche przynaglenie mówiące „medytuj nad Izajasza 53, tam jest Jezus, tam go znajdziesz„.  Czytałem ten rozdział już setki razy, nigdy jednak na dłużej się w nim nie zatrzymałem.
Muszę przyznać że zawsze dość mechanicznie traktowałem ten fragment Pisma a głównie dwa wersety mówiące o uzdrowieniu (w. 4 i 5). Czytałem lub wyznawałem je na głos gdy miałem potrzebę uzdrowienia. Było to jak aplikowanie pospolitej witaminy C gdy zaczynasz kichać. Mechaniczne i schematycznie.
Teraz jednak gdy czytałem ten rozdział zobaczyłem coś więcej. Zobaczyłem Jezusa, jego drogę na Golgotę, jego decyzje, jego wybory, jego poświęcenie i jego cel. Tak jak powiedział mi Duch Święty, on tam jest, tam można go znaleźć.

Doktor Jezus

Continue reading

Na celowniku homolobbystów

Rozmowa z ks. dr Dariuszem Oko 

W „Tygodniku Powszechnym” dominuje bardzo silna, radykalna grupa homoideologów, którą tworzą czołowi publicyści i redaktorzy tej gazety. Ta grupa uważa się za reprezentację liberalnego skrzydła w Kościele. Ten szczególnie rozumiany liberalizm idzie w podobnym kierunku, w jakim poszedł Kościół w Holandii – odrzucenia nauczania Magisterium i płynięcia z liberalno-lewicowym prądem epoki. Sądzę, że to jedna z głównych przyczyn upadku „Tygodnika”. Jest on solą, która utraciła smak.

Rozmawia: Bartłomiej Radziejewski

W niektórych środowiskach nazwisko Księdza jest wymieniane jako przykład sztandarowego homofoba w polskim Kościele. Homofobię zarzucali Księdzu nawet publicyści katoliccy. Jak do tego doszło?

Pod koniec maja 2005 roku opublikowałem w „Gazecie Wyborczej” tekst pod tytułem Dziesięć argumentów przeciw, w którym przedstawiłem filozoficzne,
socjologiczne, medyczne i teologiczne racje przeciwko homoseksualizmowi. Wcześniej próbowałem go wydrukować w „Tygodniku Powszechnym”, ale został on odrzucony jako „homofobiczny”. Artykuł okazał się najczęściej czytanym i dyskutowanym tekstem antyhomoideologicznym w Polsce.

Odpowiedź miała mnie unicestwić. Z jednej strony zostałem zasypany gradem anonimowych, najbardziej obrzydliwych wyzwisk, ale i poważnych gróźb. Do dzisiaj mnóstwo z nich można przeczytać na portalach gejowskich. Z drugiej strony rozpoczęła się zmasowana publiczna nagonka na mnie.
Wstępem do niej był list szesnastu redaktorów „Gazety Wyborczej”, w którym protestowali przeciwko mojemu tekstowi i odcinali się od decyzji o jego publikacji na łamach swojego dziennika. Potem w „Gazecie” wydrukowano całą serię wymierzonych we mnie artykułów, nie dając mi – wbrew elementarnej ludzkiej uczciwości i etyce dziennikarskiej oraz prawu prasowemu – żadnej
możliwości odpowiedzi. Typowe dla „Wyborczej” zaszczuwanie, „wykańczanie” inaczej myślącego.

Co charakterystyczne, na czoło tej nagonki wysunął się rzekomo katolicki „Tygodnik Powszechny”. Najpierw zaatakowała mnie pani Halina Bortnowska, która potraktowała mnie bardzo pogardliwie. Wystąpiła przy tym otwarcie przeciwko stanowisku i nauczaniu Kościoła, określając związek homoseksualny jako coś godnego najwyższego szacunku, czyli de facto nazywając
trwanie w grzechu śmiertelnym czymś chwalebnym. Tym samym tropem poszedł ks. Jacek Prusak SJ ze swoim niesłychanie agresywnym tekstem Inni inaczej w „Tygodniku Powszechnym”. Nie znam innego przypadku tak brutalnego ataku księdza na księdza. Język, argumentacja, zaciekłość tego artykułu były zadziwiająco podobne do tego, co pisano na najgorszych portalach gejowskich. Ksiądz Prusak zarzucił mi m.in. nieznajomość elementarnych zasad logiki, koniecznych do opanowania na poziomie maturalnym, podczas gdy jestem autorem dwóch wysoko ocenionych doktoratów z teologii i filozofii.
Stwierdził też, że kocham chrześcijaństwo ponad prawdę i dlatego skończę na miłości własnej ponad wszystko, czyli przypisał mi cechę Szatana. Merytoryczne przesłanie tekstu Prusaka było tożsame z przesłaniem Bortnowskiej: pochwała homoseksualizmu w jaskrawej sprzeczności z Pismem Świętym i nauczaniem Kościoła. W podobnym tonie wypowiedział się ojciec Tadeusz Bartoś OP, dziś już były duchowny.

Moi śmiertelni wrogowie przeszli także do czynów. Mój samochód został uszkodzony w taki sposób, bym zginął w sprowokowanym wypadku! Według policji postąpiono tu zgodnie z klasycznymi metodami komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, która także w ten sposób eliminowała ludzi „Solidarności”. Na szczęście modli się za mnie kilkaset osób, mam tysiące sympatyków i wielu wspaniałych przyjaciół. Są wśród nich także dobrzy policjanci oraz ochroniarze, którzy fachowo, dobrze mi doradzają i w razie potrzeby udzielają pomocy.
Pewnie dlatego jeszcze żyję.

Jak to możliwe, że w środowisku powszechnie uważanym za katolickie urządza się nagonkę na duchownego i jawnie propaguje homoseksualizm, wbrew stanowisku Kościoła?

W „Tygodniku Powszechnym” dominuje bardzo silna, radykalna grupa homoideologów, którą tworzą czołowi publicyści i redaktorzy tej gazety. Są to przede wszystkim ksiądz Jacek Prusak oraz Tomasz Fiałkowski, Halina Bortnowska, profesorowie Jacek Bomba, Krystian Lupa i Paweł Śpiewak. Trzeba też wiedzieć, że panowie Bomba i Lupa należą do najbardziej Na celowniku homolobbystów zdeklarowanych, aktywnych i znanych homoseksualistów Krakowa. Ich w pełni homoideologiczne teksty są publikowane przy wiedzy i poparciu redaktora naczelnego, księdza Adama Bonieckiego.

Ta grupa uważa się za reprezentację liberalnego skrzydła w Kościele. Nie chodzi zresztą tylko o stosunek do homoseksualizmu. Ksiądz Prusak wielokrotnie nie tylko wspierał homoseksualizm i antykoncepcję, ale podważał właściwie całą katolicką doktrynę seksualną. Mówi o konieczności przeprowadzenia w Kościele rewolucji seksualnej podobnej do tej z lat

Czy zatem środowisko to jest bliskie herezji?

Tak trzeba nazwać otwarte odrzucanie nauczania Kościoła, tak mówią o nim teologowie i biskupi. Ten szczególnie rozumiany liberalizm idzie w podobnym kierunku, w jakim poszedł Kościół w Holandii – odrzucenia nauczania  Magisterium i płynięcia z liberalno-lewicowym prądem epoki. Sądzę, że to jedna z głównych przyczyn upadku „Tygodnika”. Jest on solą, która utraciła smak.

Dla wierzących stał się już zbyt antychrześcijański, a dla lewicowców jest jeszcze za mało lewacki. Stracił przytłaczającą większość czytelników dla tych samych powodów, dla których Kościół w Holandii stracił przytłaczającą większość wiernych. Losy tego Kościoła i tej gazety są bardzo podobne i bardzo pouczające. Przynajmniej teraz już niejako eksperymentalnie wiemy, jak wygląda jedna z możliwych dróg unicestwienia i samounicestwienia Kościoła.

Jak reaguje na to kościelna hierarchia?

Już Jan Paweł II proroczo pisał do Jerzego Turowicza w 1995 roku, że dostrzega w „Tygodniku Powszechnym” dochodzenie do głosu lewicowych tendencji, że nie stoi on dostatecznie po stronie Kościoła. Dzisiaj te tendencje osiągają swoje apogeum. Niedawno abp Józef Michalik postawił na łamach „Niedzieli” tezę, że trudno uważać „Tygodnik Powszechny” za pismo katolickie. Wiadomo też, że miały miejsce bardzo liczne i bardzo poważne upomnienia. Opinia publiczna może o nich nie wiedzieć, ponieważ Kościół nie rozlicza się ze swoimi kapłanami za pośrednictwem mediów, próbuje ratować ich ewangelicznie jak drzewo, które po okopaniu i nawiezieniu może wyda owoce za rok.

A jak Kościół odniósł się do nagonki na księdza?

Otrzymałem wielkie, zdecydowane wsparcie ze strony Kościoła, kardynałów, biskupów, księży i wielu wiernych, w tym szeregu profesorów różnych specjalności.

Spośród hierarchów solidarność ze mną wyrazili m.in. kardynałowie Stanisław Dziwisz, Marian Jaworski i Stanisław Nagy oraz arcybiskupi Józef Michalik i Stanisław Nowak. Mam od nich szereg listów z wyrazami serdecznego i zdecydowanego poparcia w moich zmaganiach.  Niedawno abpJózef Michalik postawił na łamach „Niedzieli” tezę, że trudno uważać „Tygodnik Powszechny” za pismo katolickie. Kościół rozpoznał i uznał mój szczególny charyzmat krytyki homoideologii oraz homoherezji, a jego wypełnianie wyznaczył mi jako jedno z moich głównych zadań.

Ale czy którykolwiek z hierarchów poparł Księdza publicznie?

– Nie.

To podobnie jak w przypadku ks. prof. Waldemara Chrostowskiego. Atakuje go publicznie mała część duchownych pod swoim nazwiskiem, ale otwarcie nikt nie stanie głośno w jego obronie – choć prywatnie wielu biskupów i księży mówi, że się z nim zgadza i solidaryzuje…
Wracając jednak do głównego wątku naszej rozmowy: czy czuje się Ksiądz homofobem?

„Homofob” to pojęcie z arsenału ideologicznej propagandy, podobnie jak kiedyś „kułak” czy „zapluty karzeł reakcji” w ustach komunistów albo „parszywy Żyd” w ustach nazistów. A te pełne nienawiści słowa były przecież wstępem do fizycznej eksterminacji milionów ludzi! Homofob – to jest słowo, które ma stygmatyzować, wykluczać, duchowo niwelować, zamykać usta krytykom  bez podania poza tym jakiegokolwiek racjonalnego argumentu. Ma rozstrzygać i kończyć
każdą dyskusję jeszcze przed jej rozpoczęciem. Tym mianem określa się każdego, kto wypowie publicznie bodaj jedną krytyczną uwagę na temat homoseksualizmu lub homoideologii. W machinie homopropagandy „homofobia” to zaburzenie psychiczne mające polegać na irracjonalnej niechęci lub nienawiści do homoseksualistów.

align=”justify”>W ten właśnie sposób są określani ludzie niezwykle szlachetni, by wymienić tylko Jana Pawła II, Benedykta XVI czy Matkę Teresę z Kalkuty. Z drugiej strony mamy homofanów, takich jak Adam Michnik, Jerzy Urban czy Joanna Senyszyn.
Manipulacja polega tutaj na utożsamieniu krytyki z nienawiścią.

Podobnie trzeba by powiedzieć, że każdy kardiolog jest kardofobem i nienawidzi swoich pacjentów, kiedy krytykuje ich sposób życia, mówiąc, że nadwaga i papierosy doprowadzą ich do kolejnego zawału.

Jeśli godzimy się na terminologię stosowaną przez homoideologów, to stajemy przed wyborem:czy razem z największymi autorytetami świata chrześcijańskiego, od Jezusa, przez wszystkich papieży, biskupów i myślicieli chrześcijańskich, być homofobami, czy wespół z lewakami w rodzaju Urbana czy Michnika nosić piętno homofanów.

Ale uważam, że nie powinniśmy się na to godzić! „Homofob” to wyzwisko ubliżające ludzkiej godności. Przyjmować je to tak, jakby będąc polskim patriotą z Armii Krajowej w latach 40. i 50., godzić się na miano „zaplutego karła reakcji”. Musimy bronić swojej godności! Ale też nie pozwalać na zakłamywanie debaty publicznej i fałszowanie języka. Z najwyższym szacunkiem odnoszę się do każdego człowieka, także homoseksualisty, nigdy nie używam takich słów, jak „pedał”, „ciota” czy nawet „pederasta”, ale żądam także, żeby nikogo nie obrażano słowem „homofob”.Nie jestem homofobem, ale krytykiem homoidelogii. Właśnie dlatego, że tak wiele dowiedziałem się na ten temat, wiem, jak bardzo zagrożeni są homoseksualiści i ich otoczenie. Staram się im pomóc, ratować – jako filozof i teolog, jako ksiądz, czyli także lekarz ducha.

Dlaczego krytykuje Ksiądz homoseksualizm?

Trzeba rozróżnić kilka spraw. Sama skłonność homoseksualna jest rodzajem zaburzenia psychicznego i seksualnego, ale nie może być grzechem, bo nie jest aktem wolnej woli. Kościół ocenia ją bardzo negatywnie i oferuje pomoc osobom dotkniętym tym zaburzeniem. Czym innym jest wolna akceptacja tego zaburzenia i czynny homoseksualizm – to jest oczywiste zło i grzech, wielokrotnie jednoznacznie potępione w Piśmie Świętym i nauczaniu Kościoła.

Największym zagrożeniem jest jednak homoideologia. I właśnie na jej krytykowaniu się koncentruję. Robię to, ponieważ jest ona wielkim kłamstwem na skalę światową, podobnie jak dawniej marksizm-leninizm czy narodowy socjalizm. Krytykuję homoideologię dla tych samych powodów, dla których wcześniej Wojtyła i Tischner jako młodzi księża krytykowali ideologię marksistowską.Przedstawiając homoseksualizm jako pozytywny i szczęśliwy styl życia, sprowadza ona młodych ludzi na złą drogę. Trzeba ich ratować! Bo homoseksualizm to nie tylko grzech i zaburzenie, ale też groźna patologia społeczna. Geje chorują na AIDS i inne choroby weneryczne częściej niż prostytutki! Przemoc przytrafia im się też częściej niż heteroseksualistom. Umierają zwykle wcześniej, częściej samotni. A homoideolodzy twierdzą, że to droga do szczęścia! Dlatego walka z nimi jest walką o człowieka.

Z faktu, że wielu homoseksualistów jest nieszczęśliwych, nie wynika jednak, że szczęśliwy związek homoseksualny jest niemożliwy.

Takie związki na dłuższą metę nie istnieją. W całych dziejach ludzkości trudno wskazać bodaj jednego homoseksualistę, który byłby wierny jednemu partnerowi przez całe, długie życie. To niespotykane. Statystyka pokazuje, że ich „związki” trwają średnio półtora roku i nawet wtedy mają jeszcze przynajmniej ośmiu partnerów „na boku”. Co czwarty gej w USA przyznaje się, że w życiu miał więcej niż tysiąc partnerów, a tylko co czwarty, że mniej niż stu!A zatem „po owocach ich poznacie”. Jeśli głoszą radość, szczęście i prawa człowieka, a sprowadzają na ludzi smutek, depresję, bezdzietność, grzech i nietolerancję – sprawa jest oczywista. Zdrowe społeczeństwo nie może promować społecznych patologii.

Jaki jednak wybór mają sami homoseksualiści, skoro – jak twierdzą – ich seksualna odmienność jest wrodzona? Potwierdza to fakt, że w każdej populacji jest stały odsetek osób homoseksualnych.

Jest też stały odsetek chorych na schizofrenię, alkoholizm i setki innych chorób. A rzekome genetyczne uwarunkowanie homoseksualizmu to jeden z najbardziej zawzięcie rozpowszechnianych przez to środowisko mitów. Tymczasem coś takiego jak gen homoseksualny nie zostało odkryte, pomimo intensywnych poszukiwań i błyskawicznego rozwoju genetyki w ostatnich latach. Badania dowodzą, że źródłami skłonności homoseksualnych są najczęściej zaburzenia hormonalne w czasie ciąży i – przede wszystkim – traumatyczne przeżycia w dzieciństwie. Brak uczuć ze strony rodziców, szczególnie ojca, a zwłaszcza słabość ojca sprzyjają powstawaniu tego zaburzenia. Tezę o psychospołecznych przyczynach homoseksualizmu potwierdzają liczne przypadki bliźniąt jednojajowych, jak wiadomo identycznych genetycznie, z których jedno jest hetero-, a drugie homoseksualne.

Tak czy inaczej nie mają wyboru. Nikt na własne życzenie nie podlega traumatycznym przeżyciom prowadzącym do zaburzeń seksualnych.

Ależ mają wybór! Homoseksualizm można bowiem z sukcesem leczyć. W Stanach Zjednoczonych i innych krajach zachodnich od lat funkcjonują ośrodki oferujące pomoc w tym zakresie. Terapia nie jest oczywiście łatwa Na celowniku homolobbystów – jak w każdym poważnym zaburzeniu psychicznym. Wymaga silnej woli i systematycznego wysiłku ze strony chorego. Ale bardzo wielu się udaje – zwłaszcza gdy jest wspierana wiarą i modlitwą. Wtedy dawni homoseksualiści zostają często szczęśliwymi małżonkami i rodzicami w związkach heteroseksualnych.
Niektórzy piszą nawet książki o swojej przemianie, jak na przykład Richard Cohen (Wyjść na prostą, Kraków 2005) czy

align=”justify”>Alan Medinger (Podróż ku pełni męskości, Poznań 2005). Sam tylko holenderski psychiatra Gerard van den Aardweg wyleczył ich kilkuset. Wystarczy tylko nie przestraszyć się homoterroru i wziąć się do solidnej, lekarskiej pracy. Pomoc homoseksualistom, i to tę najcenniejszą – duchową, niesie też Kościół katolicki. Jego siłą jest prawda. I to wielu homoseksualistów do niego przyciąga. Słyszą od nas fundamentalną prawdę o człowieku: że jest przede wszystkim powołany do współistnienia z Bogiem, że erotyka jest ważną, ale nie najważniejszą sferą życia. Często słyszę od moich podopiecznych, że nie ma miłości bez seksu. I wtedy pomaga im retoryczne pytanie: czy zatem wasi rodzice uprawiali z wami seks? Dzięki temu otwierają się na głębsze rozumienie miłości niż to, do którego przyzwyczaja ich wszechobecna permisywna popkultura.

Najważniejsze, aby uświadomić homoseksualiście, że – jak wszyscy ludzie – jest dzieckiem Bożym, i że Bóg go kocha. Dał mu też godność i wolność, ale nie po to, by niszczył siebie i innych, jak chcą homoideolodzy, ale by czynił dobro, by rozwijał się do całej pełni człowieczeństwa. Tym samym to nie ślepe podążanie za swoimi popędami, ale życie w prawdzie i moralności jest drogą do szczęścia. A seks jest czymś wspaniałym i pięknym, ale zarezerwowanym dla małżeństwa. Homoseksualista, o ile się wyleczy, może go doświadczyć, ale wcześniej powinien się opanować, tak jak każdy człowiek musi opanowywać swoje popędy. Kościół daje więc homoseksualistom nadzieję, i to nie tylko na szczęśliwe życie na ziemi, ale przede wszystkim na zbawienie, podczas gdy homoideologia sprowadza ich na manowce.

A zwykli chrześcijanie? Jak mają się zachować, gdy przytrafi im się homoseksualista w rodzinie?

Przede wszystkim należy zachowywać najwyższy szacunek i delikatność, dawać wsparcie i nadzieję. Trzeba pamiętać o nieskończonej ludzkiej godności każdej osoby i wielkim obciążeniu psychicznym, jakie wiąże się Tolerancja nie oznacza akceptacji. Wiele rzeczy można, a nawet trzeba tolerować przez wzgląd na godność i wolność każdego człowieka.
Co nie oznacza, że należy go wspierać, gdy z tych atrybutów korzysta w sposób szkodliwy dla siebie i otoczenia z tym problemem. Niedopuszczalne jest używanie takich określeń jak „pedał” czy „ciota”, bo one godzą w godność. Potrzeba dużo rozmów i okazywania pozytywnych uczuć.
Potrzeba dobrego terapeuty i przewodnika duchowego. Ale też jasnego postawienia sprawy: że rozwiązanie tego problemu można osiągnąć poprzez zbliżanie się do Boga i panowanie nad własnym popędem, a nie folgowanie instynktowi i uleganie pokusie promiskuityzmu.

Powstaje coraz więcej ośrodków pomocy homoseksualistom. I do nich także można się zwracać po pomoc. Niestety, w Polsce jesteśmy pod tym względem zapóźnieni. Jedynym takim znanym miejscem jest jak na razie ośrodek „Odwaga” w Lublinie. Zbyt mało jest też księży specjalizujących się w duszpasterstwie homoseksualistów. Z jednej strony to trudne wyzwanie, wymagające sporej wiedzy, doświadczenia i szczególnych cech charakteru. Z drugiej strony wciąż zbyt niska jest świadomość problemu. No i kwestia pieniędzy – polski Kościół nie cierpi na ich nadmiar.

Powołuje się ksiądz na nauczanie Kościoła i dowodzi, że homoseksualizm jest grzechem. I to jest jasne dla chrześcijanina. Ale w państwie świeckim argumentacja religijna nie wystarcza do wykluczania mniejszości z życia społecznego. Każdemu przysługuje wolność do chwili, w której korzystanie z niej nie godzi w wolność innych.

Nie chodzi o wykluczenie, ale o pomaganie, chronienie. Przeszkadzamy ludziom w niszczeniu samych siebie i innych. Kiedy zobaczymy człowieka, który chce się powiesić albo rzucić z mostu, mamy święty obowiązek powstrzymywać go, ratować. Społeczeństwo stara się ograniczać zjawiska patologiczne, które są oceniane prawie przez wszystkich (niezależnie od wiary) jako w oczywisty sposób złe, ale których nie jesteśmy w stanie zupełnie wyeliminować.
Dlatego staramy się przynajmniej maksymalnie ograniczyć narkomanię, prostytucję, pornografię, alkoholizm, nikotynizm.

W Szwecji każdy kontakt z prostytutką jest karalny – dla klienta. Ale problem z homoseksualizmem polega na tym, że on niszczy przede wszystkim samych gejów, ale także ich rodziny i otoczenie. Pomyślmy, jeśli młody mężczyzna na zawsze już zejdzie na tę drogę, to jest to nie tylko tragedia dla niego i jego rodziny, ale także dla dziewczyny, która miała czy mogła zostać jego żoną. Dla  niej nawet czysto arytmetycznie zabraknie już mężczyzny, ona już nigdy nie zazna szczęścia posiadania rodziny, bycia żoną i matką. To jest nieszczęście nie tylko dla niego, ale także i dla niej. Ratując młodego człowieka przed takimi skłonnościami, ratujemy również ją oraz szereg innych osób – jego obecną i przyszłą rodzinę. Ponosimy też najwyższą odpowiedzialność za bezpieczeństwo dzieci. W Polsce sprawcami 40 procent przestępstw pedofilskich są czynni homoseksualiści, stanowiący około 2 procent społeczeństwa. Przypadki pedofilii duchownych, które wstrząsnęły Kościołem w USA, w 90 procentach były natury homoseksualnej.

Lobby homoseksualne przedstawia różnicę między hetero- a homoseksualizmem tak, jakby była to taka sama różnica jak między różnymi kolorami skóry. To fundamentalne kłamstwo, które potrzebuje potem tysięcy następnych kłamstw, by się utrzymać. Podobnie jak kłamstwo o komunizmie. Homoseksualizm jest głębokim wypaczeniem natury człowieka. I dlatego prowadzi do kolejnych dewiacji i patologii, o których mówiłem. To jest różnica jak pomiędzy zdrowiem a zaburzeniem. A mamy tysiące rozmaitych zaburzeń oraz chorób ciała, psychiki i ducha. To tylko jedno z nich.

Podstawowe nieporozumienie leży też w fałszywej interpretacji pojęcia wolności.
Wolność jest w człowieku czymś największym, najświętszym, ale nie może być oddzielana od odpowiedzialności za siebie i innych. Wolność należy wykorzystywać do czynienia dobra, a nie zła, jak to robią homoseksualni aktywiści.

To skutek błędnej antropologii, którą przyjmują. Nawet abstrahując od chrześcijaństwa, posługując się tylko rozumem niewspartym wiarą, powinniśmy pojąć, że w człowieku i jego miłości, jego relacji do innych najważniejsze jest to, co duchowe. A homoideologia degraduje ducha i sprowadza istotę człowieczeństwa do cielesności, do zwierzęcego popędu.

Przeakcentowuje seksualność jako najwyższe powołanie człowieka. To fałszywe, zwulgaryzowane wyobrażenie o człowieku jest fałszem, który rodzi kolejne kłamstwa, dotyczące wolności, społeczeństwa i państwa.

Aktywiści homoseksualni twierdzą, że walczą jedynie o tolerancję dla swojej odmienności.

Tę już mają. Nikt dziś nie represjonuje homoseksualistów za ich skłonności. Jakie możliwości działania mają, pokazuje choćby potęga akcji, którą prowadzą.
Zagrożeni są natomiast ich krytycy. Ponadto tolerancja nie oznacza akceptacji. Wiele rzeczy można, a nawet trzeba tolerować przez wzgląd na godność i wolność każdego człowieka. Co nie oznacza, że należy go wspierać, gdy z tych atrybutów korzysta w sposób niewłaściwy, szkodliwy dla siebie i otoczenia. Przykładem może być prostytucja.

Wracając zaś do homoseksualistów: tolerancja przysługuje im na Zachodzie od dawna. To dowodzi, że prawdziwy cel ich działalności jest inny: przebudowa społeczeństwa w duchu homoideologii. Przeżyliśmy to już w przypadku komunizmu i nazizmu. Powinniśmy skoncentrować nasze wysiłki na tym, aby historia się nie powtórzyła.

Mocne porównanie. Ale czy uprawnione? Nazizm i komunizm były ideologiami totalitarnymi, dążącymi do całkowitego podporządkowania jednostki despotycznemu państwu i eksterminującymi oponentów.

Homoideologia jest bardziej niebezpieczna, choć głosi tolerancję i pluralizm. Ale gdy jej orędownicy dochodzą do władzy, ich działania idą w przeciwną stronę. Włoski filozof i polityk Rocco Buttiglione nie został członkiem Komisji Europejskiej tylko z powodu krytycznego wobec homoideologii stanowiska. Szwedzki pastor Ake Green został skazany za jedno kazanie, w którym – zgodnie z nauczaniem Kościoła – nazwał czynny homoseksualizm grzechem. W dzisiejszej Europie już są instrumenty prawne umożliwiające aresztowanie papieży za „homofobię”, Nie korzysta się z nich jedynie z obawy przed wywołaniem społecznego sprzeciwu, a przecież niedawno w ostatniej chwili udało się zablokować wielkie potępienie Benedykta XVI przez Parlament Europejski.

Homoideolodzy są przebiegli i starannie planują swoje działania. Wiedzą, że na obecnym etapie nie mogą sobie pozwolić na fizyczne podniesienie ręki na papieża. Koncentrują się więc na eliminowaniu z publicznej debaty swoich krytyków. Ale obecne przejawy nietolerancji z ich strony to zaledwie preludium tego, co nas czeka, jeśli nie zostaną powstrzymani. Bolszewicy głosili, że niosą prawdziwą wolność wszystkim narodom imperium rosyjskiego…

Wynika z tego, że istnieje jakiś dalekosiężny, tajny plan homoideologicznej ekspansji…

Owszem, choć nie jest tajny. Został sformułowany na zjeździe homoaktywistów w Wirginii w 1988 roku, ale z tą informacją trudno się przebić w debacie publicznej. Celem tego programu jest takie przekształcenie świadomości społecznej, aby legalizacja przywilejów dla homoseksualistów była zaledwie formalnością. Jego kolejne fazy to: znieczulenie, manipulacja, konwersja i eliminacja przeciwnika.

W fazie znieczulenia społeczeństwo zostaje zasypane taką ilością publikacji progejowskich, zostaje osiągnięta taka przewaga w mediach, aby po początkowych oporach przynajmniej zmęczenie lub znudzenie doprowadziło do uznania zjawiska homoseksualizmu za coś normalnego. Grad publikacji ma być jak huraganowy ogień przygotowawczy artylerii, pod którym strach się w ogóle poruszyć, sprzeciwić. W Polsce program ten realizuje przede wszystkim „Gazeta Wyborcza”. W ostatnich latach w jej różnych wydaniach ukazywały się średnio trzy progejowskie artykuły dziennie.

Na etapie manipulacji geje i lesbijki są przedstawiani wyłącznie niezwykle pozytywnie, jako ludzie szczególnie wrażliwi, szlachetni, pełni zasług i sukcesów, a zarazem jako biedna, pokrzywdzona mniejszość. Służy też temu
wmawianie, że wielu wielkich ludzi przeszłości było homoseksualistami, co jest tym łatwiejsze, że zmarli protestować nie mogą. Natomiast przemilcza się i odrzuca nawet najbardziej oczywiste dane o ciemnych stronach homoseksualizmu, na przykład o dużej reprezentacji homoseksualistów w elitach nazistowskich (zwłaszcza w formacji SA).

W fazie konwersji następuje nihilistyczne odwrócenie wartości. To, co dotychczas było zaliczane do patologicznego marginesu życia społecznego, teraz ma być postawione w jego centrum jako rzecz godna najwyższego szacunku.
Natomiast krytycy homoideologii mają zostać wyparci na margines, wyłączeni z publicznego dyskursu. Krytyków należy przedstawiać jako ludzi szczególnie odrażających. Bez żadnej dyskusji mają być wepchnięci do kategorii ignorantów, nienawistników, homofobów i bigotów, żeby nawet nie ważyli się odezwać. Maksymalnie zawyża się też procentowy udział homoseksualistów w społeczeństwie. Niektórzy aktywiści mówią nawet 10-25 procentach, podczas gdy z badań wynika, że realny odsetek nie przekracza zwykle 5 procent.

I wreszcie ostatni etap: eliminacja przeciwników. Ci, którzy tak głośno krzyczą o tolerancji, często sami, gdy tylko osiągną dostatecznie wielkie wpływy, nie chcą okazać jej innym. Wspominałem już o losie profesora Buttiglione i pastora Greena. Ale przykładów jest znacznie więcej. Choćby groźby wobec przewodniczącego Konferencji Episkopatu Włoch abp. Angelo Bagnasco, który po oprotestowaniu pomysłu tzw. „małżeństw” homoseksualnych dostał list, w którym oprócz jego zdjęcia z namalowaną swastyką był nabój, co w języku mafii oznacza śmierć. Albo wyrzucenie z pracy hiszpańskiego sędziego tylko za to, że wbrew naciskom homolobby nie przyznał homoseksualnej parze prawa do opieki nad dziećmi.

Wszystko to pod hasłami tolerancji, szacunku do różnorodności i pluralizmu
kulturowego…

Fakty przemawiają jednoznacznie za tym, że te hasła to zwykłe mydlenie oczu. Czy kogoś z homoseksualistów potraktowano w najnowszych czasach na Zachodzie w sposób taki, w jaki traktuje się krytyków homoideologii? Oczywiście nie. Żądanie tolerancji i równości, niezwykle szybko obraca się w prześladowanie chrześcijan. Operuje się przede wszystkim frazesami i hasłami, krzykiem i szantażem, a nie argumentami. Ta niechęć do merytorycznej dyskusji jest zresztą na swój sposób racjonalna – wynika ze strachu przed ujawnieniem intelektualnej mizerii swoich racji. Nic dziwnego, bo dla czegoś, co jest wewnętrznie złe, nie można znaleźć żadnego dobrego uzasadnienia – najwyżej jego pozór. A przeciwników trzeba zastraszyć, zmusić do milczenia choćby złamaniem kariery zawodowej, choćby groźbą więzienia i śmierci.

Środowisko homoseksualnych aktywistów jest w zasadzie nieliczne i marginalne.
Cieszy się jednak niesłychanym wsparciem medialnym i politycznym.
Skąd to ostatnie się bierze?

Główną siłą tego środowiska jest poparcie ateistów i lewicy. Ci sami ludzie, którzy dawniej gorąco popierali komunizm, po tym, jak ideologia ta ostatecznie zbankrutowała i skompromitowała się, zaczęli głosić homoideologię. Cechuje ich ten sam co komunistów sposób myślenia o człowieku i społeczeństwie. Jeśli uważają człowieka za wartość, to za wartość samoistną, oderwaną od Boga i jakiejkolwiek transcendencji. W efekcie wierzą w możliwość zaprowadzenia raju na ziemi. I bardzo chcą to zrealizować. Sądzą, że jednym ze środków do tego celu jest „wyzwolenie” homoseksualistów, tak jak kiedyś proletariatu. I podobnie im się to udaje.

Czyżby aktywiści homoseksualni pełnili więc rolę leninowskich „pożytecznych idiotów” dla dzisiejszych postępowców spod znaku nowej lewicy?

O nikim nie powinno się mówić „idiota”, nawet jeśli jest „pożyteczny”, bo to ubliżające godności człowieka. Ale faktycznie: homoideologia jest propagowana z całą mocą przez największych wrogów chrześcijaństwa, bo znakomicie dopomaga w jego unicestwieniu. Tam, gdzie zaczyna się panowanie homoideologii, obumiera chrześcijaństwo, bo tego nie da się pogodzić, tu jest jakieś radykalne albo – albo. Nieprzypadkowo największe sukcesy homolobby odnosi w krajach najbardziej zdechrystianizowanych i tę dechrystianizację dalej pogłębia. Gdzie homolobby sięga po władzę, tam zaczyna zaraz prześladowanie swoich chrześcijańskich krytyków, którzy nie chcą uznać jego nieomylności i quasi-boskości. Wprowadza prawo zmierzające do umieszczenia ich w szpitalach psychiatrycznych albo więzieniach. To jest dopiero tolerancja! Prawdziwie bolszewicka. Podobnie w ZSRS postępowano z ludźmi, którzy nie uznawali najwyższej wartości komunizmu i nieomylności partii. Chorzy albo przestępcy!

Homolobby jest bardzo sprawne językowo. Mówi o „równouprawnieniu” zamiast o uprzywilejowaniu, o „homofobii” zamiast o homorealizmie. Te manipulacje oraz powstałe w ich wyniku potworki językowe są brane za dobrą monetę, stają się stałym elementem dyskursu publicznego. Jak się bronić?


Nie możemy pozwolić na narzucenie sobie fałszywego języka, który od początku zakłamuje rzeczywistość. To tak, jakby pozwolić założyć sobie kajdany i dyby.
Musimy odrzucać określanie nas mianem „homofobów”, tak jak Izraelici nigdy nie zgodzili się na określanie ich jako „podludzi” przez nazistów. Nasza ludzka godność jest taka sama jak godność gejów i każdy ma ją szanować! Bądźmy świadomi, że batalia o język ciągle trwa, a dopóki trwa – można ją wygrać. Właśnie wielki naród żydowski powinien być dla nas zawsze wspaniałym przykładem, jak trzeba bronić swojej godności, swoich praw, jak bronić się przed nienawiścią.

Polska jest we względnie dobrej sytuacji, bo, na szczęście, należymy donajbardziej wierzących narodów świata. Skoro nawet liberalna Kalifornia – ta światowa „stolica gejów” – była w stanie odrzucić w referendum jednopłciowe „małżeństwa” i to już po ich prawnym usankcjonowaniu, po trwającym przez dziesięciolecia homoseksualnym
praniu mózgów, to my tym bardziej możemy powstrzymać homoideologię.
Również w bitwie o język. Nasza historia daje powody do optymizmu.
Ani narodowy socjalizm, ani komunizm nie zdobyły nad Wisłą wielkiej popularności – żeby zwyciężyć, musiały być przyniesione z zewnątrz na obcych bagnetach. Bo demony ideologii budzą się tam, gdzie słabną – lub śpią – rozum i wiara. Im więcej w sercu wiary, tym mniej jest miejsca na ideologie.

Olbrzymia przewaga medialna przeciwnika napawa wielu ludzi lękiem i pesymizmem.
Zapominają oni, że my mamy przewagę na innym, dużo ważniejszym polu – na polu prawdy. Historia pokazuje, że systemy oparte na fałszu odnoszą co najwyżej tymczasowy sukces, załamując się dość szybko pod ciężarem kłamstwa, które prowadzi je do nieuchronnych wewnętrznych sprzeczności. Przeciw prawdzie i własnej naturze można żyć tylko przez ograniczony czas, bo albo się zawraca z tej drogi, albo się ginie.

Dlategowłaśnie chrześcijaństwo nawet jeśli przegrywa bitwy, to wygrywa wojny. Jakże potężne i niezwyciężone wydawały się państwa Stalina i Hitlera, jakże bardzo nienawidzono w nich autentycznych chrześcijan i iluż ich zamordowano!
Stokroć lepiej jest przegrać jako warszawski powstaniec niż wygrać jako jego kat z SS. Zarówno Jezus Chrystus, jak i wielu jego naśladowców, w tym ks. Jerzy Popiełuszko, też na krótką, bardzo krótką metę przegrali, też zostali zmiażdżeni przez zło.

Ale zwycięstwo jest możliwe nawet teraz. I powinno nam na nim zależeć, bo nawet krótkotrwałe rządy wielkiego kłamstwa mają katastrofalne skutki, jak nazizm i komunizm, a od przebiegu tej batalii zależy los milionów ludzi. Gdyby w latach 30. było więcej mądrych i odważnych Niemców, Hitler być może nie doszedłby do władzy. Wzorcową postacią jest dla mnie jeden z największych filozofów naszych czasów, wybitny uczeń Edmunda Husserla – Dietrich von Hildebrand, który natychmiast, jak mało kto, dostrzegł istotę nazistowskiego zła, i aktywnie z nim walczył. Wychodząc od prawdziwej filozofii i antropologii, Hildebrand potrafił przewidzieć, co zrobią hitlerowcy. Potrafił też później przewidzieć, czym skończy się droga Kościoła w Holandii. Gdyby takich ludzi jak on było więcej, uniknęlibyśmy katastrofy nazistowskiego totalitaryzmu. Dlatego i dziś musimy walczyć o uświadomienie elit i szerokich rzesz społeczeństwa. Na pewno jesteśmy niewystarczająco przygotowani do tej walki, zwłaszcza retorycznie. Powinniśmy te braki nadrobić. Wzorem powinien być dla nas przede wszystkim sam Jezus.
Często zapominamy o tym, że był on również genialnym retorem.
Pokazywał to dobitnie w dyskusjach z faryzeuszami czy podczas kuszenia na pustyni przez szatana. Potrafił jednym celnym zdaniem zmusić przeciwnika do zamilknięcia, ratował też w ten sposób swoje życie.
Naśladujmy go także na tym polu, tak jak robił to Jan Paweł II, sam wznosił się na mistrzowski poziom retoryczny. Z kłamstwem homoideologów trzeba walczyć podobnie jak Jezus walczył z kłamstwem faryzeuszów.

Oczywiście przekonywanie homoideologów nie jest łatwe, często właściwie niemożliwe, może być tylko cudem łaski. Trzeba się pogodzić z tym, że niektórych nigdy nie przekonamy, zwłaszcza w dyskusjach medialnych, w których jest zbyt mało czasu na dogłębną analizę. W tych ostatnich powinniśmy skoncentrować się na przekonywaniu publiczności, na przekazaniu jej maksymalnej liczby faktów, jak i najlepszych argumentów podanych w jak najbardziej zachęcającej formie. W Niemczech istnieje organizacja (Krąg św. Stefana) zajmująca się właśnie krasomówczym kształceniem katolików. Pilnie potrzebujemy jej polskiego odpowiednika.

Kiedy już wykształcimy się retorycznie i erystycznie, możemy nie mieć okazji do zaprezentowania zdobytych umiejętności. Niedawne odwołanie debaty o homoseksualizmie na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego – uczelni bądź co bądź katolickiej – pod naciskiem „Gazety Wyborczej”, pokazuje, że wolność słowa jest wartością dość kruchą.

Znowu przychodzi mi na myśl Dietrich von Hildebrand, którego uważam za patrona naszych zmagań. Kiedy naziści doszli do władzy w Niemczech, natychmiast chcieli go zamordować. Uciekł do Austrii, gdzie zaczął wydawać antynazistowską gazetę. Kiedy jednak miał zacząć pracę na Uniwersytecie Wiedeńskim, okazało się, że jest poddany ostracyzmowi, bo zdecydowana większość popierała tam nazizm. Wydawało się, że nie dojdzie do skutku nawet jego wykład inauguracyjny, bo gdy miał go wygłosić, sala wypełniona została przez uzbrojonych w pałki nazistów.

Jednak kanclerz uczelni nie ugiąłsię przed terrorem, wysłano oddział specjalnie wyszkolonej policji, który usunął bojówkarzy i zapewnił wszystkim, a przede wszystkim samemu von Hildebrandowi, bezpieczeństwo. Jaki kontrast. Jaka szkoda, że w mieście tak heroicznym jak nasza Warszawa, na Uniwersytecie imienia człowieka tak bohaterskiego jak kardynał Wyszyński, ustąpiono przed „Gazetą Wyborczą” – tubą lewackich ideologii oraz jednym z najgroźniejszych i najbardziej niegodziwych przeciwników chrześcijaństwa w Polsce.

Dziękuję za rozmowę. –

*Ks. Dariusz Oko (1960) dr filozofii i dr teologii, adiunkt Wydziału Filozofii PAT w Krakowie, duszpasterz lekarzy w Archidiecezji Krakowskiej. Przez wiele lat publikował m.in. w „Tygodniku Powszechnym” i „Znaku”. Wydał m.in. takie książki, jak The Transcendental Way to God according do Bernard Lonergan (Frankfurt am Main 1991), Wolność i łaska. Łaska w Biblii, nauczaniu Kościoła i teologii współczesnej (Kraków 1997); Przełom – wyzwanie i szansa (Kraków 1998). Mieszka w Krakowie.

*

как продвинуть сайт в топ

Non Possumus – Kościół wobec homoideologii


Ks. dr Dariusz Oko


Wydział Filozofii PAT


Wykład na IV Światowym Kongresie Rodzin


Warszawa 11-13 V 2007


Na krótko przed pielgrzymką Benedykta XVI do Bawarii wyszło na jaw, że dawny kardynał Monachium i obecny papież, nie ma szans na otrzymanie tytułu honorowego obywatela tego miasta. Pomimo ponawianych prób nie zgodziły się na to partie socjalistów i zielonych zasiadające w Ratuszu. Powód?
Jego nieustający i kategoryczny sprzeciw wobec żądań środowisk homoseksualnych.


Dokładnie na cztery tygodnie przed przyjazdem papieża zorganizowano w Monachium marsz homoseksualistów, na który przygotowano wulgarne, obsceniczne fotomontaże oraz kukłę ojca świętego przebranego za homoseksualistę. Na Zachodzie takie profanacje wymierzone przeciw katolikom są regułą, standardem homoparad.


Niedawny Kongres Rodzin w Walencji państwowa telewizja hiszpańska pokazywała podobnie jak niegdyś nasza, komunistyczna pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski w 1979 roku. Ta starała się pokazać tylko papieża i najwyżej kilka starszych sióstr zakonnych, a miliony pielgrzymów pominąć.
Tamta tak manipulowała, żeby między innymi nie pokazać nawet jednej twarzy 14-osobowej przepięknej rodziny z Monachium, która stała tuż przed papieżem. Za to na dzień przed jego przyjazdem bardzo przychylnie relacjonowała marsz homoseksualistów wymierzony przeciw niemu. Podobnie chętnie jak swego czasu nasza telewizja pokazywała pochody pierwszomajowe.


Te trzy wydarzenia związane tylko z jednym miastem – Monachium, w którym dane mi było przebywać podczas papieskiej pielgrzymki, pokazują, jak bardzo kwestia homoseksualizmu jest terenem starcia Kościoła i świata.


Aktualnie jesteśmy świadkami wydarzeń jeszcze bardziej dramatycznych. Benedykt XVI Przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch abp Agnelo Bagnasco, biskup Genui „dostał list, w którym oprócz jego zdjęcia z namalowaną swastyką był nabój. W języku mafii oznacza to śmierć.”
Ten wyrok śmierci i inne groźby biskup otrzymał za odwagę sprzeciwienia się żądaniom homolobby. Wobec powagi tego kolejnego aktu homoterroru biskup otrzymał nieustanna policyjna ochronę, poparcia udzielają mu demonstranci na ulicach Genui i sam Benedykt XVI. Papież i Episkopat Włoch nadal jednoczą wysiłki w celu niedopuszczenia do legalizacji w tym kraju pseudo-homomałżeństw.

Dlaczego Kościół – przy całym miłosierdziu i szacunku dla człowieka – tak jasno, stanowczo, zdecydowanie, sprzeciwia się homolobby i to pomimo całej jego potęgi i zło wrogości?


Nie może inaczej, wynika to z samej natury Kościoła. Inaczej zaprzeczałby sam sobie, siebie negował. Musi tak czynić, żeby bronić małżeństwo, bronić rodzinę, bronić człowieka. Przemawiają za tym dziesiątki racji. Do najważniejszych należą biblijne, teologiczne, medyczne, wychowawcze i społeczne. Po prostu chodzi tu o elementarną prawdę, elementarną intelektualną i moralną uczciwość.


1. Argumenty przeciw


A. Racje biblijne.
Mało jest rzeczy w Biblii, które są tak jednoznacznie potępione – i to od samego początku. Już w jej pierwszej Księdze, w Księdze Rodzaju czytamy: Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich mieszkańców są bardzo ciężkie(Rdz 18, 20).
Z tych występków dowiadujemy się najwięcej o jednym, o homoseksualizmie, widocznie dla Boga jest on szczególnie ciężki i odrażający. Kiedy Lot gości u siebie dwóch obcych, pod jego dom podchodzą starzy oraz młodzi mieszkańcy Sodomy i mówią do niego: Wyprowadź ich do nas, abyśmy mogli z nimi poswawolić! (Rdz 19, 5). Na jego błagania odpowiadają groźbami i przemocą. Czara się przepełnia, na drugi dzień Sodoma i Gomora zostają unicestwione, ocalony zostaje tylko jeden jedyny sprawiedliwy – Lot i jego rodzina. To od tego wydarzenia bierze się wyrażenie Sodoma i Gomora na określenie skrajnego ludzkiego rozpasania i zaślepienia moralnego. Bardzo podobną historię znajdujemy w Księdze Sędziów, rozdział 19. Również tam ludzie, którzy gotowi są nawet do współżycia homoseksualnego jako kolejnej formy swojego wyuzdania, dopuszczają się strasznego grzechu, którego konsekwencją jest wygładzenie prawie całego pokolenia Beniamitów.


Potępienie homoseksualizmu jest powtórzone jeszcze z większą mocą w Nowym Testamencie. Św. Paweł wyraźnie mówi, że czynni homoseksualiści, podobnie jak inni grzesznicy, którzy nie chcą się nawrócić, ryzykują potępienie:Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą , (…) nie odziedziczą królestwa Bożego (1 Kor 6, 9n). Dla św. Pawła jednym z podstawowych znaków, jak głęboko człowiek upadł, jak bardzo sam sobie zaprzecza, jak daleko odszedł od Boga, jest właśnie homoseksualizm (Rz 1, 18-32). Znana jest mu też ich propaganda (jak dzisiaj) drwiąca w twarz Bogu, pisze: Oni to, mimo że dobrze znają wyrok Boży, iż ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci, nie tylko je popełniają, ale nadto chwalą tych, którzy to czynią (tamże 1, 32). Podobne słowa znajdujemy w Liście do Tymoteusza (1, 3-11) oraz Księdze Kapłańskiej (18, 19 – 23). Tak zdecydowane podeptanie zamysłu Bożego, zanegowanie naturalnej komplementarności mężczyzny i kobiety, musi na wielu polach dogłębnie ranić i niszczyć człowieka, musi z czasem przynosić katastrofalne skutki, musi więc pociągać za sobą Boże potępienie.


B. Racje teologiczne – z Tradycji.
Dla Kościoła nieodwołalne znaczenie ma nauka głoszona zawsze i powszechnie. Taką jest potępienie czynnego homoseksualizmu, które Kościół powtarza nieustannie. Znajdujemy je także w ostatnim Katechizmie Kościoła Katolickiego, punkty 2357-2359, 2396. Podkreśla się tam, że same (niezawinione przecież) skłonności homoseksualne nie są grzechem, lecz próbą, wyzwaniem, z którym homoseksualista musi się zmagać, podobnie jak każdy człowiek codziennie musi walczyć ze złymi predyspozycjami, które odkrywa w sobie. Grzechem jest dopiero uleganie zaburzonej skłonności.
Kościół nawołuje do pomagania homoseksualistom w walce ze sobą, do otoczenia ich szacunkiem, współczuciem i delikatnością.


Jan Paweł II był tutaj zawsze jednoznaczny. Np. w marcu 1999 określił pseudo-homomałżeństwo jako godne ubolewania wypaczenie.
W 1994 sprzeciwił się wprost Parlamentowi Europejskiemu, który wzywał do legalizacji takich związków. Powiedział:
Parlament Europejski w sposób nieuprawniony nadał walor prawny zachowaniom dewiacyjnym, niezgodnym z zamysłem Bożym. (…) Nie wolno fałszować norm moralnych.

W specjalnym dokumencie Kongregacji Nauki Wiary z 2003 roku ówczesny Papież, Jan Paweł II i przyszły, wtedy jeszcze kardynał Ratzinger, wspólnie wzywali: Jeśli wszyscy wierni mają obowiązek przeciwstawiania się zalegalizowaniu prawnemu związków homoseksualnych, to politycy katoliccy zobowiązani są do tego w sposób szczególny na płaszczyźnie im właściwej.
To jest nakaz dwóch papieży – Jana Pawła II i Benedykta XVI: wszyscy, ale szczególnie politycy, powinni sprzeciwiać się legalizacji żądań homo-lobby – o ile uważają się za chrześcijan.


Najbardziej znana i uznana święta współczesna, bł. Matka Teresa z Kalkuty, stwierdza: Musimy żyć odpowiednio do planu, według któregozostaliśmy stworzeni: homoseksualizm nie jest naturalny.

C. Racje medyczne.
Dysponujemy na ten temat bogatą literaturą, setkami artykułów i książek, do których odsyłam w przypisach. Szczególnie godna polecenia jest książka „Homoseksualizm i nadzieja” Katolickiego Stowarzyszenia Medycznego USA (którą można otrzymać na stoisku naszej konferencji ). Oto kilka danych z głównie z raportu lekarzy Kanady (J. Shea, J. K. Wilson i inni), Małżeństwo gejowskie i Homoseksualizm. Raport i komentarzmedyczny .

Dowiadujemy się z niego między innymi, że aktywni homoseksualiści statystycznie 4 razy częściej popadają w depresję, 5 razy częściej w nikotynizm, 6 razy częściej próbują opełnić samobójstwo. Żyją przeciętnie, zależnie od form i intensywności swojej aktywności o 8-20 lat krócej, niż pozostali mężczyźni.


Geje stanowią w Kanadzie 70 %, a w Niemczech 60 % chorych na AIDS.
Zatem prawdopodobieństwo zachorowania na tę nieuleczalną chorobę jest u nich odpowiednio około 73-85 [!] razy większe, niż u innych.
Podobnie jest z innymi chorobami zakaźnymi. Np. w Szkocji większość chorych na kiłę to mężczyźni homo- lub biseksualni.
Oznacza to zatem, że w całej reszcie społeczeństwa,łą cznie z pracownicami agencji towarzyskich i ich klientami, chorych na AIDS i inne choroby weneryczne jest łącznie około 2 razy mniej, niż wśród czynnych homoseksualistów, którzy według najbardziej wiarygodnych badań w Kanadzie i w Stanach Zjednoczonych stanowią mniej, niż 2 % ludności.

Ten stan epidemiczny, szczególnie w ich komunach, oczywiście nie bierze się znikąd, ale jest prostą i straszną konsekwencją ich stylu życia. Po owocach ich poznacie. Przyczyną jest niesłychany promiskuizm, którego się dopuszczają. 75% spośród najbardziej znanych, zdeklarowanych gejów USA przyznało, że miało w życiu więcej, niż 100 partnerów seksualnych, a 28% wyznało, że więcej, niż 1000 (!). W Kanadzie aż 43% chorych na AIDS gejów dalej uprawia seks bez żadnych skrupułów, świadomie siejąc ziarna śmierci wśród swoich partnerów. „Związki” homoseksualistów trwają przeciętnie 1,5 roku i to jeszcze w czasie ich trwania mają średnio 12 innych partnerów. Używa się wśród nich pojęcia „małżeństwa z założenia bez wierności” – jak pojęcia kwadratowego koła. W dodatku w tych związkach dochodzi 2-3 razy częściej do aktów przemocy, niż w normalnych małżeństwach. Tak więc sami dla siebie nawzajem są o wiele większym zagrożeniem, niż ktokolwiek z zewnątrz ich kręgu. Jakże często ich życie pod względem zdrowotnym, psychicznym i fizycznym oraz społecznym jest katastrofą, koszmarem. Jak wstrząsające są świadectwa ludzi, którym udaje sięwyrwać z tego zaklętego kręgu.

Trzeba też dodać, że wśród homoseksualistów o wiele częściej zdarzają się przypadki pedofilii.
Okazuje się, że w roku 2004 wszystkie akty pedofilii, o których donosiła w Polsce prasa, w 40% miały charakter homoseksualny.

Kościół ma też tutaj własne, tragiczne doświadczenia. Znane są liczne afery pedofilskie z udziałem księży, które niszczą Kościół USA. Przy całym nagłośnieniu media zwykle skrzętnie przemilczają, że 80 % tych nadużyć miało charakter homoseksualny. Jest to skutek zbytniej pobłażliwości wobec kleryków o takich skłonnościach. Znowu zbyt bezkrytycznie uwierzono niektórym psychologom i przez dziesięciolecia nazbyt łatwo dopuszczano takich ludzi do święceń, pozwolono im na o wiele za dużo. Reakcją Kościoła jest watykańska instrukcja z listopada zeszłego roku, która ogromnie podnosi wymagania wobec kleryków obciążonych takimi tendencjami. Muszą złożyć szczególnie wiele dowodów panowania nad sobą, aby mieć w przyszłości jakąkolwiek szansę na święcenia.
Te obostrzenia są wprowadzane pomimo dotkliwego braku powołań, stoją więc za nimi bardzo poważne racje.

2. Homo-ideologia

Cóż można powiedzieć o ludziach, szczególnie tych lekarzach i psychologach, którzy takich podstawowych danych medycznych i socjo-medycznych nie chcą przyjąć do wiadomości, więcej – nieraz w ogóle ich nie znają? Którzy zachowania seksualne tej grupy stawiają na równi z innym, nawet jeżeli ich skutkiem są zjawiska wprost epidemiczne, gdy np. u naszych sąsiadów, w Niemczech homoseksualiści 73 (!) razy częściej zapadają na AIDS, niż pozostali.
Cóż powiedzieć o lekarzach, którzy twierdzą, że tego nigdy nie da się wyleczyć i oni nigdy nikogo nie wyleczyli, podczas gdy wielu ich kolegów swoimi sukcesami terapeutycznymi dowodzi, że się mylą, że jest właśnie przeciwnie. W istocie wiemy, iż jest to jedno z wielu zaburzeń, które nas obciążają i które często da się przezwyciężyć, trzeba mieć tylko odpowiednią wiedzę i wolę.
Cóż powiedzieć o dziennikarzach i politykach, którzy także zupełnie pomijając te katastrofalne dane, stale rozwijają propagandę homosukcesu?


Oni po prostu mniej lub bardziej świadomie uprawiają i głoszą homoideologię.
Zarówno powierzchowny ogląd, jak i głębsza analiza nakazują tak właśnie określić dominujący obecnie w mediach homoobraz. To jest ideologia, czyli zespół prawd, półprawd, iluzji, kłamstw i mitów. Zespół, który ma służyć nie celom poznawczym, ale osiągnięciu doraźnych korzyści dla grupy, która go głosi. Ideologia w czystej postaci, broń w wojnie o społeczną świadomość. Autentyczna nauka i filozofia służą osiągnięciu prawdy dla wszystkich, homoideologia służy osiągnięciu nienależnych przywilejów dla homolobby. Stosuje ono metody nowoczesnego marketingu, który w profesjonalny sposób ma zmieniać obraz homoseksualizmu i promować go tak, jak promuje się towary. Program sformułowany przez czołowych aktywistów gejowskich na zebraniu w 1988 roku w Virgini zawiera 4 główne cele przemiany świadomości społecznej, która w konsekwencji ma doprowadzić do zmiany prawa.
Są to znieczulenie, manipulacja, konwersja i eliminacja.

Po pierwsze: Znieczulenie. Społeczeństwo trzeba zasypać taką ilością publikacji pro-gejowskich, trzeba osiągnąć taką przewagę w mediach, aby po początkowych oporach przynajmniej zmęczenie lub znudzenie doprowadziło do uznania zjawiska homoseksualizmu zacoś normalnego, akceptowalnego. Grad publikacji ma być jak huraganowy ogień przygotowawczy artylerii, pod którym strach się w ogóle poruszyć, sprzeciwić. W Polsce program ten realizuje przede wszystkim Gazeta Wyborcza. W zeszłym roku w jej różnych wydaniachukazywały się średnio 3 pro-gejowskie artykuły dziennie.

Po drugie: Manipulacja. Geje mają być przedstawiani wyłącznie niezwykle pozytywnie, jako ludzie szczególnie wrażliwi, szlachetni, pełni zasług i sukcesów, a zarazem jako biedna, pokrzywdzona mniejszość. Służy też temu wmawianie, że wielu wielkich ludzi przeszłości było homoseksualistami – jest to tym łatwiejsze, że zmarli protestować nie mogą. Należy natomiast przemilczać i odrzucać nawet najbardziej oczywiste dane o ciemnych i najciemniejszych stronach homoseksualizmu – właśnie tych, które przed chwilą zostały wspomniane. Usiłuje się np. zagłuszyć prawdę o nadreprezentacji homoseksualistóww elitach nazistowskich.

Po trzecie: Konwersja, nietzscheańskie odwrócenie wartości. To, co dotychczas było zaliczane do patologicznego marginesu życia społecznego, teraz ma być postawione w jego centrum jako rzecz godna najwyższego szacunku. Natomiast krytycy homo-ideologii mają zostać wyparci na ten margines, wyłączeni z publicznego dyskursu. Krytyków należy przedstawiać jako ludzi szczególnie odrażających. Bez żadnej dyskusji mają być wepchnięci do kategorii ignorantów, nienawistników, homofobów i bigotów – żeby nawet nie ważyli się odezwać.
Należy też maksymalnie zawyżać procentowy udział homoseksualistów w społeczeństwie. Niektórzy aktywiści mówią nawet 10-25 % – czyli według nich co 10 albo nawet co 4 osoba na tej sali musiałaby być tej orientacji. W Krakowie byłoby to około od 80 do 200 tysięcy ludzi (co znowu kłóciłoby się z tezą o biednej mniejszości). Tymczasem na ich ostatnią manifestację na krakowskim Rynku w listopadzie 2006 przyszło zaledwie około 100 osób.

Po czwarte: eliminacja przeciwników. Ci, którzy tak głośno krzyczą o tolerancji, częstosami, gdy tylko osiągną dostatecznie
wielkie wpływy, nie chcą okazać jej innym. To dlatego znakomity filozof i humanista prof. Rocco Buttiglione, bliski przyjaciel Jana Pawła II, nie mógł zostać komisarzem Unii Europejskiej. To dlatego dla szwedzkiego pastora Åke Greena prokurator tylko za jedno kazanie zażądał pół roku więzienia, a z wyroku sądu pierwszej instancji otrzymał on miesiąc aresztu. O losie abp Bagnasco z Genui już wspominałem. Kogo z homoseksualistów potraktowano w ten sposób? Ja sam, po opublikowaniu artykułu „Dziesięć argumentów przeciw”, który stał się najbardziej znanym i dyskutowanym polskim tekstem anty-homoseksualnym, spotkałem się z jednej strony z wielką publiczną nagonką, a z drugiej strony z wysyłanymi z ukrycia, anonimowymi i najbardziej odrażającymi groźbami każdego rodzaju. W „Gazecie Wyborczej” wydrukowano całą serię artykułów wymierzonych przeciw mnie, a nie dano mi możliwości odpowiedzi.
Całe szczęście, że otrzymałem też odpowiednio wielkie, zdecydowane wsparcie ze strony kardynałów, biskupów i wielu wierzących. Przeciwników trzeba zastraszyć, zmusić do milczenia choćby złamaniem kariery zawodowej, choćby groźbą więzienia i śmierci. Żądanie tolerancji, równości, niezwykle szybko obraca się w prześladowanie chrześcijan.
Operuje się przede wszystkim hasłami, krzykiem, a nie argumentami, unika merytorycznej dyskusji, aby nie ujawniać intelektualnej mizerii swoich racji.
Nic dziwnego, bo dla czegoś, co jest wewnętrznie złe, nie można znaleźć żadnego dobrego uzasadnienia – najwyżej jego pozór.

Trzeba stwierdzić, że homoideologia bardzo przypomina ideologię bolszewicką, istnieje tutaj wiele analogii.

1. Głoszą ją ludzie o podobnych postawach– przede wszystkim lewacy, ateiści i anty-chrześcijanie. Wśród uczestników pochodów homoseksualistów – poza nimi sami – są obecni przede wszystkim ci, którzy przy innej okazji organizują manifestacje pierwszomajowe.


2. Ogłasza się równość, a nawet wyższość dotąd nieznanych lub nieuprawnionych form małżeństwa i rodziny. U Marksa i Engelsa była to wspólnota żon w ramach komuny, w Sowietach zastąpienie wychowania rodzinnego edukacją w Komsomole i domach dziecka, co w efekcie spowodowało w Rosji katastrofę moralną i duchową, dlatego też antropologiczną i demograficzną. Natomiast w projekcie omo-lobby jest homo-małżeństwo, także 4- i więcej osobowe oraz homo-adopcja.

3. Stosuje się podobne metody propagandy, aby z rzekomo prześladowanej mniejszości po osiągnięciu władzy stać się grupą jeszcze bardziej prześladującą swoich przeciwników.
(Por. np. warunki zesłania na Sybir za cara i za Stalina.)

4. Ideologie te mają podobne źródła, przede wszystkim duchową pustkę ludzi pozbawionych wiary, która musi być zapełniona jakąś namiastką, jakąś bodaj iluzją sensu, jakąś kolejną lewacką, ateistyczną utopią – tym razem w kontekście współczesnego społeczeństwa konsumpcyjnego. Jeżeli Bóg istnieje i wszystko stworzył, to negacja jego istnienia jest fundamentalnym, wielkim błędem, wielką dziura w myśleniu, która musi rodzić wiele następnych błędów i braków. Ponieważ ateiści i lewacy, „osieroceni po komunizmie”, nie mogą już podtrzymywać jego gospodarczych utopii, koncentrują się na jego utopiach społecznych, na „transformacji”, czyli na niszczeniu rodziny i moralności. Czymś przecież muszą się odróżniać, muszą przecież mieć bodaj złudzenie, że angażują się w coś dobrego i szlachetnego.
To sedno ich przemyślanej strategii.

5. Przynajmniej częściowo motywacją obu ideologii oficjalnie jest chęć pomocy grupom dotąd niesprawiedliwie traktowanym (tam proletariat, tu homoseksualiści). W obu przypadkach dążenie to wyradza się w jeszcze gorsze krzywdzenie pozostałej części społeczeństwa z dużą szkodą także dla tych, którym w ten sposób usiłowano pomóc.

6. Obie ideologie są podobnie prawdziwe i dlatego zapewne podobnie będą przebiegać ich dzieje i podobny będzie ich koniec: powstanie, rozwój, rozkład. Trzeba tylko starać się maksymalnie ograniczać ich zasięg i wpływy, aby też maksymalnie ograniczyć liczbę ich ofiar.

3. Homo-propaganda


W Polsce głównym ośrodkiem homo-propagandy jest Koncern Agora, czyli przede wszystkim Gazeta Wyborcza i Radio TOK FM. Bardziej pro-homoseksualne są jedynie gejowskie strony internetowe. Gazeta Wyborcza szerzy homo-ideologię w sposób urągający podstawowym intelektualnym i moralnym standardom, o które gdzie indziej tak się dopomina. Wyklucza racjonalną debatę.
Artykuły pro i kontra publikuje w proporcji 100 : 1. To pismo zdominowane przez ateistów, przy wszystkich swoich zaletach, na wielu obszarach zdecydowanie anty-chrześcijańskie, równocześnie wydaje dodatki o życiu i cudach Papieża, jakby te rzeczy dały się ze sobą pogodzić. Jest to szokujący wprost cynizm i zakłamanie: zarabiać na człowieku, którego nauczanie bezpardonowo się zwalcza. Trzeba być świadomym, iż to, co Gazeta Wyborcza pisze na temat homoseksualizmu jest podobnie prawdziwe, jak to, co Trybuna Ludu pisała i pisze o komunizmie. (I podobnie, zgodnie z kanonem lewackiego ateizmu, postępuje w innych dziedzinach, analogiczniepopierając i propagując aborcję na życzenie, eutanazję, wolny seks czy rozwody).
A przedstawiane tam szczególnie pozytywne postaci o orientacji homoseksualn ej mają się do całej realności tej społeczności podobnie, jak wielcy sportowcy Związku Radzieckiego mieli się do całej rzeczywistości tego państwa.
Trzeba sobie jasno zdawać sprawę, że decydenci środowiska Gazety Wyborczej, jako część swojej międzynarodówki, chcą – poprzez zmianę świadomości społecznej – zrobić w Polsce to samo, co w Hiszpanii uczynił już premier José Zapatero. Podobnie postępują w innych kwestiach ateistycznego, lewackiego kanonu, podobnie je propagują: aborcja na życzenie, erotyka bez zobowiązań itd… Wspomaganie ich w tym jest udziałem w walce z chrześcijaństwem.

Do czego może się posunąć homopropaganda szczególnie dobrze ilustruje kolejne „kłamstwo oświęcimskie”. W styczniu 2005 roku z okazji 60-tej rocznicy wyzwolenia obozu w Oświęcimiu w Parlamencie Europejskim przedłożono projekt rezolucji, w której wymieniano ofiary obozu według osobliwej logicznie klasyfikacji i w następującej kolejności: mieli to być Żydzi, Romowie, homoseksualiści (niczym naród), Polacy i inne narodowości. Skoro homoseksualiści zostali wymienieni na trzecim miejscu, a Polacy na czwartym, należy sądzić, że według Parlamentu Europejskiego w Oświęcimiu cierpiało i umarło więcej gejów, niż Polaków. W rzeczywistości zginęło tam około 1,1-1,3 miliona Żydów, 70 tysięcy Polaków, 20 tysięcy Romów, 15 tysięcy jeńców sowieckich oraz 15 tysięcy przedstawicieli innych narodowości. Udokumentowane jest przebywanie w obozie z powodu homoseksualizmu 64 osób, z którychzg inęło 51.
Te osoby wymienia się przed 70 tysięcy. Polaków, przemilcza jeńców i inne narodowości, potem tylko trochę to retuszuje i nic specjalnie poza tym się nie dzieje. Zatem homo-propaganda, nawet na terenie Parlamentu Europejskiego, może posunąć się do sugerowania, że 51 to więcej, niż 70 000. Podobną wartość logiczną mają inne rezolucje zdominowanego przez lewicę Parlamentu Europejskiego oraz pozostałe enuncjacje homo-lobby.

Podane fakty uzmysławiają – po pierwsze – jak wielkim kłamstwem może być gejowska propaganda, jak wiele może być w niej pogardy dla całych narodów i ich cierpienia oraz – po drugie – jak potężna jest homoseksualna międzynarodówka stojąca za nią, skoro jest w stanie doprowadzić nawet do takiej kompromitacji Parlamentu Europejskiego. To zdarzenie potwierdza opinię wielu lekarzy i psychologów,że  różne deklaracje medycznych organizacji na temat homoseksualizmu są wymuszane pod naciskiem politycznego lobby i mają podobną wartość, ja kten projekt. Są one tak naukowe, jak naukowy komunizm, tak mądre, jak sowieckie plany odwracania naturalnego biegu rzek. Siła światowej ofensywy gejów nie pochodzi z racji, ale z woli politycznej. Nieliczni i często już schorowani ludzie nie mogliby osiągnąć takiego znaczenia, gdyby nie środowiska polityczne, które uczyniły sobie z nich swój sztandar i taran. Jak wielka musi być bieda, jak wielkie zagubienie duchowe ludzi, którzy z czegoś takiego czynią centrum swojego życia. Jak bardzo zaburzeni muszą być ludzie, którzy potrzebują tylu kłamstw, tyle fałszu, żeby istnieć. Ale przynajmniej sytuacja jest bardziej jasna, przejrzysta, łatwiej się zorientować, z kim mamy do czynienia. Osoby, które są najbardziej pro-homoseksualne, zwykle są też głęboko anty-chrześcijańskie i w ogóle anty-religijne.

Nic dziwnego, że napięcie w tej kwestii pomiędzy Watykanem a Strasburgiem przypomina to wcześniejsze pomiędzy Watykanem, a Moskwą. Tak, jak chrześcijaństwa nie da się pogodzić z komunizmem, tak samo nie da się pogodzić z homoidelogią. Ci, którzy ze Strasburga i Brukseli próbują narzucać nam homoideologię, żądają tym samym, abyśmy odrzucili zasady moralne wynikające z naszej wiary, abyśmy podeptali nauczanie Jana Pawła II i Benedykta XVI, nauczanie Kościoła.
Non possumus!

Nie trzeba też obawiać się ednego z ich głównych straszaków, mianowicie etykiety homofoba.
W faktycznym użyciu tego pojęcia homofobem jest każdy, kto ośmieli się powiedzieć publicznie bodaj jedno krytyczne zdanie na temat homoideologii. W tym znaczeniu pierwszymi homofobami tej ziemi są najwyższe autorytety moralne i religijne, Jan Paweł II i Benedykt XVI, są nimi biskupi katoliccy i prawosławni, jest także Matka Teresa z Kalkuty, bo ich krytyka homo-ideologii jest najmocniejsza, najbardziej zdecydowana, ugruntowana i znacząca. Tak wyrażają się sami homoaktywiści.
Transparent z napisem „Benedykt XVI – homofob” trzymali geje, którzy 5.06.2005 ceremonią pseudo-ślubu lesbijek sprofanowali bazylikę Notre Dame w Paryżu i następnie poturbowali jej proboszcza. Była to ich odpowiedź na kolejne słowa papieża potępiające dążenia homolobby.
Tak samo nazwali papieża przywódcy gejów Francji, Włoch i Niemiec po opublikowaniu listopadowej instrukcji Watykanu.

Można dodać, że na przykład homofobem jest także aktualny prezydent Stanów Zjednoczonych, który stara się o taką zmianę Konstytucji USA, aby niemożliwe było postawienie na jednej płaszczyźnie związków gejowskich i małżeństw. Tak więc zarówno człowiek posiadający w świecie największy autorytet i wpływ duchowy, jak i człowiek o największej władzy politycznej, gospodarczej i wojskowej są zdecydowanymi homofobami… Po prostu przyzwoity, prawy człowiek w naturalny sposób staje się krytyczny wobec homo-ideologii (o ile ją poznaje), a tym samym automatycznie jest zaliczany do homo-fobów, podobnie jak kiedyś każdy krytyczny wobec partii był zaliczany do wrogów ludu. W ich ustach to zaszczytne miano. Każdy sam musi wybrać, czy razem z bł. Matką Teresą, Janem Pawłem Wielkim i Benedyktem XVI chce być zaliczany do homofobów, czy też razem z Adamem Michnikiem, Jerzym Urbanem (jego serdecznym przyjacielem) i Joanną Seneszyn do homofanów. O zmagania takich obozów tutaj chodzi.

W tej sytuacji muszą szokować wypowiedzi „katolickich” publicystów, którzy głoszą dokładnie coś przeciwnego. Ponieważ ich wypowiedzi są publiczne, niestety trzeba im też publicznie się sprzeciwiać. Np. pani redaktor Halina Bortnowska w Gazecie Wyborczej z 4/5 czerwca 2005 pisze: „No tak, piszę o tym przecież nie pierwszy raz: moim zdaniem odpowiedzialna budowa trwałego partnerskiego związku zgodnego z orientacją homoseksualną to zamierzenie godne najwyższego szacunku i pomocy. Zdanie to (podobnie jak szereg innych z jej artykułu) stoi w oczywistej, jaskrawej sprzeczności ze stwierdzeniem z Katechizmu Kościoła Katolickiego, który, jak wiemy, stwierdza o tych związkach: w żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane, z określeniami Jana Pawła II: godne ubolewania wypaczenie, zachowanie dewiacyjne. Ks. Adam Boniecki w Tygodniku Powszechnym z 27 listopada 2005 zachęca katolików do uczestniczenia w marszach homoseksualistów, a w numerze z 3 lipca 2005 postuluje legalizację pseudo-homo-małżeństw, kiedy obaj papieże powiedzieli nam przecież : Jeśli wszyscy wierni mają obowiązek przeciwstawiania się zalegalizowaniu prawnemu związków homoseksualnych, to politycy katoliccy zobowiązani są do tego w sposób szczególny na płaszczyźnie im właściwej.
Księża, można by sądzić, tym bardziej. Podobnie, jak pani Bortnowska wypowiadają się ks. Jacek Prusak i o. Tadeusz Bartoś.
Przy całym szacunku dla tych osób trzeba stwierdzić, że w tej kwestii znajdują w obozie przeciwnym Kościołowi. Dotyczy to zwłaszcza decydentów Tygodnika Powszechnego, który w tym obszarze nie zachowuje się jak pismo katolickie, ale raczej jak religijny dodatek do Gazety Wyborczej, realizuje jej politykę. Zestawienie wszystkich tekstów, jakie ukazały się w Tygodniku Powszechnym na temat homoseksualizmu w ostatnich trzech latach, jednoznacznie pokazuje, że w tym obszarze pismo to – jako jedyne „katolickie” medium w Polsce – zdecydowanie odrzuca naukę Kościoła i przyjmuje homoideologię. Prym wodzi tu prof. Jacek Bomba, który na jego łamach swobodnie propaguje swoje homoideologiczne poglądy, a wspomagają go w tym Tomasz Fiałkowski (sekretarz redakcji o często decydującym wpływie) oraz wspomniany już ks. Jacek Prusak SJ. Można powiedzieć, że razem stanowią czołową „homo-trojkę” Tygodnika. Sól, która utraciła swój smak (Mt 5,13). Biorąc to pismo do ręki, czytając szczególnie tych wymienionych autorów, trzeba sobie zdawać z tego sprawę. To jest usiłowanie łączenia chrześcijaństwo z czymś, z czym ono absolutnie nie da się pogodzić.


Autentycznie chrześcijańską odpowiedzią na problem homoseksualizmu są ośrodki pomocy terapeutycznej. W samych Stanach Zjednoczonych i Kanadzie jest już 125 takich miejsc, które pomagają się wyleczyć z homoseksualnych skłonności.
Można tam spotkać mężczyzn, którzy nawet po okresie wielkiej homoseksualnej aktywności potrafili się nawrócić i stać się szczęśliwymi mężami, ojcami rodzin. Oni są źródłem nadziei, pokazują, że uleczenie nawet wielkich duchowych zranień jest możliwe. W swojej książce Podróż ku pełni męskości mówi o tym jeden z nich, Alan Medinger, który niedawno gościł w Polsce. W jego ośrodku Regeneracja udaje się wyleczyć większość trafiających tam mężczyzn. Mamy też pierwszy taki polski ośrodek w Lublinie.


Kwintesencją katolickiej odpowiedzi na homo-ideologię jest praca bł. Matki Teresy z Kalkuty oraz sióstr jej zgromadzenia. One ślubowały służyć najbiedniejszym spośród biednych tej ziemi. Do nich często należą czynni homoseksualiści, szczególnie w starości, gdy zbierają żniwo swojego życia, już nieatrakcyjni, samotni, najczęściej ze wszystkich chorzy na AIDS. W hospicjach i przytułkach Matka Teresa i jej siostry z całym poświęceniem, z całym heroizmem służyły i służą także im, szczególnie im, – pomimo, że nie akceptują ani ich poglądów, ani stylu ich życia. Jasno mówiły i mówią, co jest biblijną drogą życia, a co drogą śmierci i właśnie dlatego dla ich życia poświęcają swoje.

Wobec całej potęgi homo-lobby, wobec jego finansów, jego dominacji w mediach i wpływów w polityce, Kościół właściwie ma jedynie siłę prawdy, siłę łaski, miłości i miłosierdzia, siłę Bożej natury. Właśnie dlatego zawsze w końcu wygryw  z kolejnymi ideologiami, to tylko kwestia czasu. Absurd pochłania sam siebie.

Jednak wierność prawdzie rozumu i wiary domaga się od nas gotowości do głoszenia i bronienia jej – nawet gdyby to miało wiele kosztować. Nie tani irenizm, ale zmaganie, walka duchowa są czymś pierwotnie, czymś najbardziej chrześcijańskim. Przecież Chrystus zginął właśnie za otwartą walkę z obłudą i kłamstwem faryzeuszów, którzy poza tym mieli swoje wartości i zasługi. Przecież św. Paweł, niejako drugi założyciel chrześcijaństwa, stale doświadczał prześladowań we własnym Kościele za to właśnie, że walczył o prawa chrześcijan pochodzących z pogan, o prawa większości. Ta walka była też początkiem jego martyrium.
O ile świat nie jest jeszcze ewangeliczny, to o ile jesteśmy wierni Ewangelii, nieuchronnie musimy pozostawać z nim w napięciu, a nawet w sporze i zmaganiu.
To wiadomo a priori i to musi kosztować – czasem bardzo wiele. W tych zmaganiach trzeba zaryzykować – niekiedy wszystko. Nie ma innej drogi do celu. Ale właśnie ta jest najpiękniejsza – bo jest już zapowiedzią, przeczuciem swojego spełnienia.

Dziękuję.


PRZYPISY.


B. Zajączkowska, Kula dla arcybiskupa, „Gość Niedzielny” 13.05.2007, s. 8.

Jan Paweł II, Przemówienie do Papieskiej Rady Rodziny z marca 1999. Jak widać, mamy prawo nazywać homoseksualizm wypaczeniem i dewiacją choćby dlatego, że tak nazywa go papież.


L’Osservatore Romano”, wydanie polskie, 4 (1994), s. 39.


Por. Instrukcja Kongregacji Nauki Wiary: Uwagi dotyczące legalizacji prawnej związków między osobami homoseksualnymi, Rzym 2003, pkt. 10.


B. Beier, M. Herkt, B. Pollmann, B. Pietsch, Harenberg Lexikon der Sprichwörter et Zitate, Dortmund 1997, s. 592.


W polskim tłumaczeniu są artykuły J. Shea, J. K. Wilson i inni, Małżeństwo gejowskie i Homoseksualizm. Raport i komentarz medyczny oraz J. R. Diggs, Zagrożenia zdrowia związane z seksem gejowskim – dostępne (razem z oryginałami) na stronie

www.da-delfin.org
. (Tam znajduje się również mój artykuł „Dziesięć argumentów przeciw”.) Po angielsku artykuły te można je znaleźć pod adresami:
www.lifesite. net/features /marriage_defence /SSM
_MD_evidence.pdf i
www.catholiceducation.org /articles/homosexuality /ho0095.html. Zostały wyposażone w bogate przypisy i bibliografię, która może być znakomitym przewodnikiem do dalszych poszukiwań i studiów.
Znakomity dokument „Katolickiego Stowarzyszenia Medycznego USA” Homoseksualizm i nadzieja jest dostępny także na tej stronie
www.odwaga.oaza.org.pl. Przede wszystkim z tych opracowań czerpię podawane w tym artykule dane statystyczne. Dla poznania wyników badań amerykańskich oraz ich obfitego piśmiennictwa godny polecenia jest także portal Family Research Institute z USA:

www.familyresearchinst.org
.

W języku polskim do najcenniejszych pozycji należy książka ks. prof. Józefa Augustyna SJ Homoseksualizm a miłość oraz artykuły ks. prof. Tadeusza Ślipki SJ, etyka i o. dr Mieczysława Kożucha SJ, terapeuty. Podstawowa bibliografia zawarta jest w dominikańskim miesięczniku W drodze 379 (2005), s. 78n. Wiele materiałów można znaleźć taże w miesięcznikach Więź 525 (2002) oraz Fronda 30 (2003).


Por. http://serwisy.pl/gazeta.wyborcza/05.10.2005.
Są to wyniki badań berlińskiego Instytutu im. Roberta Kocha.


Por.
http://serwisy.pl/gazeta.wyborcza/12.10.2006
. Są to dane z odbytego na Rodos Międzynarodowego Kongresu Europejskiej Akademii Dermatologii i Wenerologii.


Ważne świadectwa uzdrowionych, nawróconych homoseksualistów to np.: R. Cohen, Wyjść na prostą, Kraków 20052 oraz A. Medinger, Podróż ku pełni męskości, Poznań 2005.
Książka J. F. Harveya Prawda o homoseksualizmie (Warszawa 1999) opowiada o międzynarodowym ruchu Courage pomagającym wyjść z uzależnienia.


Por. A. Sokołowski, Homoseksualna pedofilia, czyli opowieść o tym, jak „Gazeta Wyborcza” dołączyła do homofobów, Fronda 36 (2005), s. 190-212.


Por. dokument Stolicy Apostolskiej z 4.11.2005: Instrukcja dotycząca kryteriów rozeznawania powołania w stosunku do osób z tendencjami homoseksualnymi w kontekście przyjmowania ich do seminariów i dopuszczania do święceń.


Mówi o tym wspomniane już oświadczenie „Katolickiego Stowarzyszenia Medycznego USA” Homoseksualizm i nadzieja. Szczególnie wielkie sukcesy w terapii homoseksualistów mają R. Cohen oraz G. J. M., van der Aardweg. Por. R. Cohen, dz. cyt., oraz G. J. M., van der Aardweg, Das Drama des gewöhnlichen Homosexuellen.
Analyse und Therapie,
Neuhausen-Stuttgart 19933; tenże, Selbstherapie von Homosexualität. Leitfaden für Betroffene und Berater, Neuhausen-Stuttgart 19992 oraz tenże, Homoseksualizm i nadzieja, Warszawa 2004 oraz A. Laun (wyd.), Homosexualität aus katholischer Sicht, Eichstätt 20012.


Por. szczególnie ważny artykuł P. E. Rondeau, autorytetu w dziedzinie marketingu: Selling Homosexuality to America, w: „Bulletin.
Nachrichten aus dem Deutschen Institut für Jugend und Gesellschaft” 4 (2004) z. 2, s. 29-48. Tam znajduje się również tłumaczenie niemieckie artykułu, s. 3-28.


Por. „Gazeta Wyborcza” na usługach homoseksualnego lobby, w: dział „Komentarze” z 04.04.2006 na stronie
http://www.piotrskarga.pl.


Por. M. Czachorowski, Heterofobia? Homoseksualizm a greckie korzenie Europy, Tychy 2006, s. 147-164.


Por. D. Oko, Dziesięć argumentów przeciw, „Gazeta Wyborcza” 28/29.05.2005, s. 27 i 28.


Por. np. K. Bielas, A. Bikont, T. Bogucka, A. Fostakowska, P. Goźliński, D. Jarecka, M. Lizut, K. Naszkowska, L. Ostałowska, E. Siedlecka, P. Smoleński, T. Sobolewski, J. Szczęsna, M. Szczygieł, W. Tochman, E. Wieczorek, Nie chcemy takich tekstów, Gazeta Wyborcza 4-5.06.2005, s. 28; H. Bortnowska, Szacunek, nie litość, Gazeta Wyborcza 4/5.06.2005, s.28;
Niedojrzałość, nie choroba – wywiad z o. Mieczysławem Kożuchem SJ, Gazeta Wyborcza 11-12.06.2005, s. 29; J. Turnał, Od Kościoła wymaga się więcej, Gazeta Wyborcza 11/12.06.2005, s. 29 oraz Ks. J. Prusak SJ, Inni inaczej. O prawie homoseksualistów do bycia zrozumianymi, Tygodnik Powszechny 19.06.2005.


Por. F. Pieper, Ile ludzi zginęło w KL Auschwitz?, Oświęcim 1992, s. 124 oraz R. Biedroń, J. Neander, Homoseksualiści – odrębna kategoria więźniów, „Pro memoria” 19 (2003), s. 73-83, 82. Parlament Europejski nawet nie wspomniał o śmierci w KL Auschwitz ponad 300 duchownych.


Por. Ks. J. Prusak SJ, dz. cyt. oraz Kościół gejów nie odrzuca – wywiad z o. T. Bartosiem OP, Gazeta Wyborcza 11/12.06.2005, s. 4. O. Tadeusz Bartoś, zgodnie z wewnętrzną logiką ewolucji swoich poglądów na początku 2007 roku porzucił już kapłaństwo i zakon – podobnie jak inny sztandarowy publicysta GW i TPow – ks. Stanisław Obirek SJ.


Por. P. Kucharczyk, Zdrowie dla homoseksualisty, Gość Niedzielny 1.10.2006, s. 38n. Adres ośrodka to: ul. Ks. F. Blachnickiego 8, 20-806 Lublin tel. 081 / 740-13-28 lub (+48) 605 921 654;

www.odwaga.oaza.org.pl
, e-mail: g.tokaj@wp.pl.

/aHomoseksualizm a miłośćOd Kościoła wymaga się więcej, span style=”font-size: medium;”

раскрутка

Dziesięć argumentów przeciw homoseksualizmowi

Gazeta Wyborcza”
28-29 maja 2005, str. 27-28.


Dla zdrowego rozumu akceptacja homoseksualizmu jest nie do przyjęcia –
twierdzi


ks. Dariusz Oko*


Dziesięć argumentów przeciw


Festiwal „Kultura dla tolerancji”, marsz tolerancji, Kraków,
7 maja 2004 r.


Od dłuższego czasu jesteśmy w Polsce świadkami oraz celem promocji homosek­sualizmu.
Prowadzi się swoistą politykę faktów dokonanych, usi­łując stworzyć wrażenie, jakoby sprawa była już przesądzona. Uczciwość intelek­tualna wymaga jednak dopuszczenia gło­sów przeciwnych.


Trzeba więc przypomnieć przynajmniej niektóre podstawowe argumenty rozumu i wiary przeciwko homoseksualizmowi, trzeba jasno i stanowczo stwierdzić, że homoseksualizm czynny i chrześcijaństwo (podobnie jak inne wielkie religie) są nie do pogodzenia, że wybierając jedno, odrzucamy zarazem drugie. Tu jest rady­kalne albo-albo, tu kompromis nie jest możliwy, a np. pojęcie „chrześcijańskie­go homoseksualizmu” ma tyle samo sen­su co pojęcie drewnianego żelaza lub kwa­dratowego koła.


1.
Dla zdrowego rozumu akceptacja homoseksualizmu jest oczywiście nie do przyjęcia. Jednak człowiek, jeśli się uprze, może do końca życia bronić do­wolnego absurdu, kiedy się więc słyszy kolejny, trzeba się skupić nie tyle na nim, ile na analizie osobowości tego, kto go głosi, na zastanowieniu się na czym po­lega i skąd pochodzi błąd rozumu, który wybiera coś takiego. Można zwykle od­kryć, jakie negatywne uwarunkowania są u jego źródeł, jakie traumy dzieciństwa, jakie wpływy mentalności społeczeństwa konsumpcyjnego, jakie resentymenty, ilu­zje, mechanizmy racjonalizacji i samookłamywania. Zwykle potwierdza się że­lazna reguła: apologia dewiacji wynika z niej samej albo z innej.


Rozum powinien dostrzec, na czym po­lega sens i wartość seksualności człowie­ka. W tak potężnym dynamizmie, który tak dogłębnie określa każdą i każdego z nas, w istotny sposób wyraża się nasze podobieństwo do Boga, ma on prowa­dzić do wspólnoty najgłębszej miłości będącej odbiciem miłości Osób Trójcy, ma owocować dzieckiem, szczytowym dobrem i szczęściem. W zamyśle Boga małżeństwo ma być obrazem Jego mi­łości, ma być przedsionkiem nieba.


Człowiek może jednak popsuć wszyst­ko, nawet to, co najpiękniejsze.
Dar doma­ga się dyscypliny.


2.
Mało jest rzeczy w Biblii, które są tak.
jednoznacznie potępione. W Księdze Rodzaju czytamy: Skarga na Sodomę i Go­morę głośno się rozlega, bo występki ich mieszkańców są bardzo ciężkie (Rdz 18, 20). Z tych występków dowiadujemy się właściwie tylko o jednym, o homoseksualizmie: widocznie dla Boga jest on szcze­gólnie ciężki i odrażający. Kiedy Lot go­ści u siebie dwóch obcych, pod jego dom podchodzą starzy oraz młodzi mieszkań­cy Sodomy i mówią do niego: Wyprowadź ich do nas, abyśmy mogli z nimi poswawolić! (Rdz 19, 5). Na jego błagania od­powiadają groźbami i przemocą. Czara się przepełnia, na drugi dzień Sodoma i Go­mora zostają unicestwione, ocalony zosta­je tylko jeden jedyny sprawiedliwy – Lot i jego rodzina. To od tego wydarzenia bie­rze się wyrażenie Sodoma i Gomora na określenie skrajnego ludzkiego rozpasania i zaślepienia moralnego.
Niezależnie od
użytego tu gatunku literackiego wymowa tej przypowieści jest jasna.


Św. Paweł wyraźnie mówi, że homo­seksualiści, podobnie jak inni grzeszni­cy, którzy nie chcą się nawrócić, ryzyku­ją potępienie: Me łudźcie się! Ani roz­pustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzo­łożnicy, ani rozwieźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą (…) nie odziedziczą królestwa Bożego (l Kor 6,9n). Dla Św. Pawła jednym z podstawowych znaków, jak głęboko człowiek upadł, jak bardzo sam sobie zaprzecza, jak daleko odszedł od Boga, jest właśnie homoseksualizm (Rz 1,18-32). Znana jest mu też ich pro­paganda drwiąca w twarz Bogu: Oni to, mimo że dobrze znają wyrok Boży, iż ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci, nie tylko je popełnia­ją, ale nadto chwalą tych, którzy to czy­nią (tamże l, 32). Podobne słowa znaj­dujemy w Liście do Tymoteusza 1,3-11 oraz Księdze Kapłańskiej 18,19-23. Tak zdecydowane podeptanie zamysłu Boże­go, zanegowanie naturalnej komplementarności mężczyzny i kobiety, musi na wielu polach dogłębnie ranić i niszczyć człowieka, musi z czasem przynosić ka­tastrofalne skutki.


Dla Kościoła nieodwołalne znaczenie ma nauka głoszona zawsze i powszechnie.
Ta­ką jest potępienie homoseksualizmu, któ­re Jan Paweł II powtarzał wielokrotnie – osobiście i poprzez dokumenty urzędów Stolicy Apostolskiej. Znajdujemy je w Ka­techizmie Kościoła Katolickiego, punkty 2357-2359, 2396. Rozróżnia się tam, że sama (niezawiniona przecież) skłonność homoseksualisty nie jest grzechem, lecz próbą, wyzwaniem, z którym musi on się zmagać, podobnie jak każdy inny człowiek codziennie musi walczyć ze złymi tenden­cjami, które odkrywa w sobie. Grzechem jest dopiero uleganie chorej skłonności. Nawołuje się do pomagania homoseksu­alistom w walce ze sobą, do otoczenia ich szacunkiem, współczuciem i delikatno­ścią. Najbardziej znana i uznana święta współczesna, bł. Matka Teresa z Kalkuty, stwierdza: Musimy żyć odpowiednio do planu, według którego zostaliśmy stworze­ni: homoseksualizm nie jest naturalny. Co znaczą dla nas jeszcze te najwyższe auto­rytety moralne? Kogo wybieramy, komu mówimy „tak”, a komu „nie”?


3.
Nie przekonują „racje” przytaczane za homoseksualizmem.
Dla koniecz­nej skrótowości spróbujmy zbiorczej ar­gumentacji per absurdum i advocatus diaboli. Czy można wskazać wiele „racji”, które (rzekomo) przemawiają za homo-seksualizmem, a nie przemawiają zara­zem za seksem zbiorowym, erotomanią, nimfomanią, prostytucją, kazirodztwem, sadyzmem, masochizmem, masturbacją, pedofilią, zoofilią, nekrofilią, pornografią i fetyszyzmem? Czy każdy z tych sposo­bów postępowania powinien cieszyć się w miarę możliwości podobnymi prawami jak małżeństwo? A jeśli nie, to który i dla­czego? I którym z tych „mniejszości sek­sualnych” powinno się przyznać „prawo do przestrzeni publicznej”,do marszów oraz parad z „partnerami”, a którym nie? Czy dla zwolenników homoseksualizmu istnieje coś takiego jak dewiacjaseksual­na i jeśli tak, to jaka jest jej definicja i co oraz dlaczego jest nią objęte?


Homoseksualistom nie brakuje dzisiaj praw, nie są prześladowani. Istniejące re­gulacje prawne pozwalają w pełni na za­bezpieczenie ich interesów, a nie mogą im przecież przysługiwać udogodnienia, któ­re małżonkowie mają ze względu na wiel­ki trud i koszty wychowania dzieci. Geje i lesbijki mają swoje kluby, organizacje, pisma, wpływy i lobby. Zagrożone są na­tomiast, także przez nich, rodziny, mał­żeństwa, dzieci i młodzież. Homoseksu­aliści pilnie potrzebują nie przywilejów prawnych, ale duchowego wyzwolenia i dobrych terapeutów.


4.
Spośród argumentów za homoseksualizmem często wysuwany jest ten, iż – zgodnie z prawdą – niektóre związki homoseksualne są bardziej udane niż niektó­re małżeństwa. Argument błędny. Waż­niejsza od poszczególnych przypadków jest całość, możliwie wszystkie przypad­ki. Powszechnie wiadomo, że związki homoseksualne przeciętnie są o wiele mniej udane, są uboższe emocjonalnie, moralnie i religijnie. Homoseksualiści o wiele czę­ściej zmieniają partnerów oraz częściej do­puszczają się uwiedzeń i pedofilii, częściej chorują na choroby weneryczne. Ponadproporcjonalnie w stosunku do swej licz­by przyczynili się do wybuchu epidemii AIDS. W ich środowisku jest wyraźnie więcej (proporcjonalnie do liczby) prze­stępstw i nawet zbrodni na tle seksualnym. Niezależnie też od tego, jak udane lub nie­udane jest ich partnerstwo, trudno oczeki­wać od nich dzieci, bez których nie mamy przyszłości. Propaganda głosząca, że ich związki są równie dobre jak małżeństwa, bardzo przypomina propagandę wmawia­jącą nam przez tyle lat, że ustrój socjali­styczny przewyższa kapitalistyczny, a w Związku Radzieckim ludziom żyje się lepiej niż w Stanach Zjednoczonych. Podob­nie trzeba się na nią uodpornić.


5.
Geneza tego zjawiska jest dość znana. Naukowcom nie udało się znaleźć genów homoseksualizmu, a nawet gdyby istniały, nie byłyby wystarczającym uspra­wiedliwieniem, bo nie wszystkie geny są dobre. W młodości jego przyczyną bywa uwiedzenie albo prostytucja, albo „spró­bowanie” z głupoty. W dzieciństwie klu­czową przyczyną są patologiczne relacje z rodzicami i wynikające z nich najgłęb­sze zranienia homoseksualne.
W przypad­ku chłopca najczęstszym powodem jest po­czucie odrzucenia przez zimnego, obojęt­nego albo nawet opresyjnego ojca. Wtedy szuka go w innym mężczyźnie. Źródłem bywa też brak akceptacji płci dziecka przez rodziców. Różne czynniki mogą być po­ważnymi okolicznościami łagodzącymi, w dużym stopniu, nawet całkowicie mogą uniewinnić homoseksualistę, ale też wca­le nie muszą. O ile jednak, pomimo wszyst­kich negatywnych uwarunkowań, człowiek pozostaje wolny, o tyle jest odpowiedzial­ny za swoje wybory. Co jest wynikiem de­terminacji, a co wolności, to wie tylko Naj­wyższy, tego dowiemy się dopiero na Są­dzie Ostatecznym, dlatego nikogo nie wol­no osądzać co do jego osobistej zasługi i winy, bo po prostu nigdy nie mamy ko­niecznej do tego wiedzy. Zawsze więc mu­simy powiedzieć (choćby po to, by ostrzec młodzież), że homoseksualizm czynny jest złem, jest chorobą lub grzechem, ale ni­gdy nie wolno nam powiedzieć, że jest oso­bistą winą homoseksualisty. Najważniej­szym zadaniem tutaj, na ziemi, jest starać się, po pierwsze, o absolutną wierność naszemu sumieniu i po drugie, o abso­lutną otwartość na jego korektę – tylko z tego możemy być i będziemy sądzeni, bo tylko to od nas zależy.


Homoseksualizm jest też czymś wytłumaczalnym w horyzoncie społecznym, jest po prostu jednym z wielu trapiących nas schorzeń. Jak ciało jest zagrożone przez setki różnych chorób, tak samo i duch; cho­roba ciała jest też często obrazem i kon­sekwencją słabości, choroby ducha.
Pale­nie papierosów albo permanentne przeja­danie się są szkodliwe. Pomimo to 70 proc. dorosłych pali, a 80 proc. ma nadwagę, czasami niepokojąco dużą. Lekarze ostrze­gają, że około 50 proc. naszych chorób (a więc też 50 proc. operacji, pobytów w szpi­talu, bólu, kosztów…) jest skutkiem nasze­go nieumiarkowania, naszych nałogów, po­przez które samych siebie zabijamy na ra­ty. Czy można więc się dziwić, że jeśli tak często jesteśmy zbyt słabi, aby zachować elementarne zasady zdrowego życia (cho­ciaż zdrowie jest dla nas tak ważne), to po­dobnie często nie będziemy zachowywać elementarnych zasad zdrowej seksualno­ści?
Na świecie jest (około, mniej więcej) l proc. pedofilów, 3 proc. schizofreników, 4 proc. homoseksualistów i 5 proc. alko­holików. Trzeba zrobić dla nich wszystko, co możliwe, ale czy dla poprawy ich sa­mopoczucia trzeba uznać, że postrzegają świat i zachowują się zupełnie prawidło­wo? Czy pozostałych należy zatem uznać za nienormalnych?


6.
Ofensywę homoseksualizmu trzeba widzieć w szerszym kontekście ogól­nej dekadencji, jako element procesów ne­gatywnej dechrystianizacji, laicyzacji i ateizacji społeczeństwa konsumpcyjnego.
W sytuacji szczególnego dobrobytu, nadobfitości dóbr nierzadko z tą mnogością sobie nie radzimy (por. np. schyłkowy Rzym albo późne Bizancjum). Takiej ob­fitości dóbr jak dzisiaj nigdy nie było.
Za często ulegamy złudzeniu, że sens życia polega na nieograniczonej konsumpcji.


Także seksualność (a właściwie seksual­ności człowieka) degraduje się do towaru, który zawsze musi być pod ręką. Porno­grafia jest do kupienia w każdym kiosku, przelewa się od niej w internecie. Coraz częściej systematycznie oglądają ją dzieci ze szkoły podstawowej, druzgocąc swoją psychikę być może już na zawsze. W co­raz bardziej gęstej sieci agencji towarzy­skich tak łatwo można kupić sobie ciało. Spora część kobiet tam przebywających (miliony w skali kontynentu) jest zmusza­na do tego procederu na drodze przemo­cy, czyni się z nich seksualne niewolnice, tak więc sutenerzy pospołu z klientami co­dziennie, wielokrotnie dopuszczają się na nich zbrodni – i to w każdym europejskim mieście, w XXI wieku, o kilka ulic od nas. Kto upomina się o tę „mniejszość”? – po­dobnie jak o chłopców, którzy prostytuują się dla gejów? Intensywnie deprawuje się dzieci i młodzież, by na ich nieszczęściu zarobić. W Polsce dorastają już kolejne po­kolenia wychowane na pismach w rodza­ju Popcon i Bravo Girls, gdzie przekonu­je się dzieci, iż są nienormalne, jeśli w wie­ku lat 15 nie rozpoczęły jeszcze życia sek­sualnego.
W takiej atmosferze seks musi być zawsze dostępny, a dłuższe samoopanowanie jest czymś wprost niewyobrażal­nym. Jeżeli ktoś nie potrafi żyć heteroseksualnie, to oczywiście może tak, jak homo­seksualiści, każdy przecież ma „święte” prawo do „miłości” – jakiej i kiedy chce. To jest empiryczne niejako potwierdze­nie fundamentalnej chrześcijańskiej praw­dy o głębokiej duchowej biedzie człowie­ka, o której pisali też tacy myśliciele, jak Pascal, Kierkegaard, Nietzsche czy Weil.


7.
Kościół głosi, że ziemski etap naszej drogi nie jest nam dany do przeżycia maksimum przyjemności, ale do czynienia maksimum dobra, z którego, przy okazji niejako, wynika maksimum szczęścia (a więc i przyjemności). Erotyka jest ważną i piękną formą miłowania, ale nie jedyną i nie najważniejszą. Np. czymś jeszcze wię­kszym jest cierpieć, walczyć i nawet zginąć w obronie kochanej osoby. Seks nie „musi być zawsze”. Życie bywa niekiedy bardzo trudne, bywa śmiertelną walką o siebie i o innych. Żona, mąż, ksiądz też miewają nie­kiedy silną pokusę, by np. cudzołożyć. A jakie pokusy ma pedofil! Wszyscy jednak, którzy im ulegają, doprowadzają do (duchowej przynajmniej) katastrofy. Jeśli zwyciężają, szybciej, niż myśleli, doznają szczęścia czystego sumienia, bliskości Pa­na.
To samo dotyczy homoseksualistów. Nigdzie i nikt nie jest zwolniony z podsta­wowych praw istnienia i etyki. Najwyższy, który stworzył kogoś tak cudownego, tak pięknego jak kobieta, jak mężczyzna, coś tak pięknego jak miłość małżeńska i ro­dzinna, jak On sam musi być piękny i do­bry.
Jak warto Mu zaufać, kiedy razem z darem podaje zasady cieszenia się nim, kiedy mówi, że nieraz trzeba z niego zrezygnować na czas jakiś lub na zawsze – dla wypełnienia innych zadań, dla bardziej bezpośredniego związku z Sobą już tutaj, na ziemi. Ta droga może prowadzić na rzadko osiągane szczyty człowieczeństwa – jak papieża, jak Matkę Teresę.


8. Homoseksualizm jest tylko jednym z elementów osobowości i może się łączyć z wieloma nawet bardzo pozytywnymi cechami. Każdy człowiek jest w sta­nie być przedziwnym połączeniem świat­ła i ciemności, wielkości i małości, mocy i słabości, mądrości i głupoty, świętości i grzechu – w niewyobrażalnych wprost kombinacjach! Homoseksualiści pod pew­nymi względami mogą wiele osiągać, mo­gą być np. wybitnymi artystami. Być mo­że dlatego właśnie tak często koncentru­ją się na sferze estetycznej, bo wiedzą, co się dzieje z nimi w sferze etycznej. Za­wsze zachowują jednak nieskończoną godność osoby i dziecka Bożego. Rów­nież dlatego trzeba ich szanować i tolero­wać. W niczym nie zmienia to oceny ich postępowania.
Nawet gdyby nie 5 proc., ale 100 proc. ludzi było alkoholikami, ani
o jotę nie zmniejszyłoby to zgubności al­koholizmu, a nawet, przez kumulację skut­ków, zwiększyłoby ją. Ponieważ z tyloma problemami sobie nie radzimy, ponieważ eliminacja grzechu nieraz nieuchronnie oznaczałaby eliminację także i samego grzesznika, musimy w sobie i innych to­lerować wiele rzeczy, które w oczywisty sposób są złe, samobójcze, ale nie wolno w żaden sposób ich propagować. Toleru­jemy zło, bo nie jesteśmy w stanie go usu­nąć, ale nie po to, żeby ono jeszcze bar­dziej się rozprzestrzeniało.


9.
Nie powinien dziwić fakt, że poza samymi homoseksualistami są osoby popierające ich wybory. Ileż to już razy na­wet większość była w błędzie, negując przy tym zupełnie Boga i Kościół. Czego to nie przegłosowano, nawet jednogłośnie, w na­szym Sejmie w czasach sowieckiego znie­wolenia – i to nieraz w imię nowych, „na­ukowych” teorii.
Nie wszystko, co się mie­ni nauką, jest nią naprawdę, i nie każde „nowe” zjawisko w społeczeństwie ozna­cza postęp. „Nowe” i „inne” bywają także zmutowane wirusy starych chorób i jakże one dopiero mogą być niebezpieczne, jak szybko potrafią się mnożyć! Ile to razy Ko­ściół w konfrontacji z antychrześcijaństwem (a szczególnie totalitaryzmem) wy­dawał się już ostatecznie przegrany i ska­zany na zagładę.


10.
Co robić jednak, kiedy nawet ludzie dobrze nam znani i bliscy kroczą tą drogą donikąd, drogą śmierci, i będą dalej tak iść głusi na wszelkie ar­gumenty.


Im bardziej ludzie są zagubieni, tym wię­cej potrzebują zrozumienia, miłości i mi­łosierdzia, a przede wszystkim pomocy. Wskutek swoich czynów bardzo nieraz cierpią i czasem już tu, na ziemi, odczu­wają przedsmak piekła. Wstrząsające są świadectwa homoseksualistów, którym udało się wyrwać z tego kręgu. Na najwię­kszych nawet bezdrożach w gruncie rze­czy ciągle jak my wszyscy szukają tylko jednego – nieskończonej Miłości. I to po­szukiwanie może ich jeszcze nawrócić, ocalić.
Wielu spośród nich jeszcze walczy ze sobą i swoim otoczeniem – o siebie. Wielu to się udaje, wielu może się jeszcze uratować. Przede wszystkim Najwyższy może i chce uratować każdego, ale bynaj­mniej nie zagwarantował nam, że na pew­no uczyni to także wbrew naszej woli.


Pomimo wszystko, a raczej ze względu na wszystko, trzeba zachować i rozwijać fascynację życiem, mobilizować wszyst­kie siły ducha. Im lepiej, piękniej się ży­je, tym bardziej jest się przekonującym, tym bardziej można pomóc innym.


*Ks. Dariusz Oko
(nr. w 1960 r.) jest doktorem filozofii i teologii, pracownikiem Wydziału Filozofii Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie

продвижение