Category Archives: Tozer A.W.

Moc milczenia

A.W. Tozer
Istnieją prawdy, których nie można się nauczyć inaczej niż w hałasie i zamieszaniu na rynku lub w twardej
brutalności walki. Zgiełk i krzyki uczą własnych surowych lekcji…

Jest jednak inna szkoła, do której dusza musi się udać, aby nauczyć się najlepszych wiecznych lekcji. Jest to szkoła ciszy. „Bądź spokojny i wiedz„, napisał psalmista i jest w tym głęboka filozofia o uniwersalnym zastosowaniu.

Modlitwa wśród ewangelicznych chrześcijan zawsze jest zagrożona degeneracją do gloryfikowanej gorączkę złota. Prawie każda książka na temat modlitwy zajmuje się głównie elementem „zdobywania”. To, jak zdobyć rzeczy, których chcemy od Boga, zajmuje większość miejsca. Teraz chętnie przyznajemy, że możemy prosić i otrzymywać konkretne dary i korzyści w odpowiedzi na modlitwę, ale nigdy nie wolno zapomnieć, że najwyższym rodzajem modlitwy nigdy nie jest składanie próśb. Modlitwa w jej najświętszym momencie jest wejściem w Bogu do miejsca takiego błogosławionego zjednoczenia, które sprawia, że cuda wydają się być oswojone, a niezwykłe odpowiedzi na modlitwę wydają się czymś bardzo bliskim cudom.
Święci ludzie z czasów trzeźwiejszych i spokojniejszych niż nasze dobrze znali moc ciszy.
Dawid napisał: „Zaniemówiłem, zamilkłem, Pozbawiony szczęścia, Lecz ból mój się powiększył. Rozpaliło się serce moje we mnie, gdy rozmyślałem, zapłonął ogień. Wtedy odezwałem się językiem swoim” (Ps 39.3,4).

Jest tu wskazówka dla współczesnych Bożych proroków. Serce rzadko staje się gorące, gdy usta są otwarte. Zamknięte usta przed Bogiem i ciche serce są niezbędne do przyjęcia pewnych rodzajów prawd. Żaden człowiek nie ma kwalifikacji do mówienia, jeśli najpierw nie słuchał. Mogło by to być cudownym objawieniem dla niektórych chrześcijan, gdyby się całkowicie wyciszyli na krótki czas, powiedzmy, wystarczająco długo, aby zapoznać się z własnymi duszami i wsłuchać się w ciszy w głęboki głos Wiecznego Boga. Doświadczanie tego, jeśli będzie wystarczająco często powtarzane, zrobiłoby więcej dla uzdrowienia naszych wrzodów niż wszystkie pigułki, które kiedykolwiek przetoczyły się przez biurko.

W poszukiwaniu niewłaściwego przebudzenia

Znalezione obrazy dla zapytania a.w. tozer

A.W. Tozer

Wydaje się, że wyobrażamy sobie przebudzenia jako, jakiegoś rodzaju życzliwy cud, rozgorączkowane odrodzenie religijnej aktywności, które zstąpi na nas, pozostawiając nas w takim samym moralnym stanie, jak jesteśmy obecnie, z tym, że będziemy znacznie bardziej szczęśliwi i będzie nas o wiele więcej. Dobrze się o tym rozmawia i ma na sobie aurę nieprzeciętnej pobożności, problem jednak jest w tym, że nie jest prawdą.

Błąd polega na tym, że chcemy, aby Bóg zesłał nam przebudzenie na naszych warunkach. Chcemy otrzymać do rąk własnych moc Boża, przywołać ją do siebie, aby dla nas pracowała i posuwała do przodu chrześcijaństwo według naszej modły. Ciągle chcemy mieć to pod kontrolą, prowadząc po religijnym niebie rydwany w kierunku, który my nadajemy, to prawda, że krzycząc „Chwała Bogu”, choć skromnie biorąc udział w tej chwale dla siebie, w jakiś miły i niedrażniący sposób. Wołamy do Boga, aby zesłał ogień na nasze ołtarze, całkowicie ignorując to, że to są nasze ołtarze, a nie Boga. Podobnie jak prorocy Baala doprowadzamy się do szału, jakbyśmy mogli uciekając się do gwałtowności nakazać coś ramieniu Wszechmocnego.

Jeśli o to chodzi to możemy być pewni: nie możemy stale lekceważyć Bożej woli wyrażonej w Piśmie i oczekiwać, że Duch Boży nam zapewni pomoc… Dziś mamy jakieś dziwaczne zjawisko, które polega na tym, że grupy chrześcijan poważnie ogłaszają niebu i ziemi o czystości swego biblijnego kredo, równocześnie korzystając z metod i sposobów zarządzania, które stosuje nieodnowiony świat, mając zaś  problem z zachowaniem swoich moralnych standardów przed wypadnięciem z pola widzenia.

Continue reading

Klątwa rozrywki

A.W. Tozer
(21.04.1897 – 12.05.1963)

Współcześnie jest tak, że wszędzie musi być dramatycznie. Nie chcemy Bożego działania, o ile nie da się z tego zrobić teatralnego przedstawiania. Chcemy, żeby przychodził ubrany w kostium, z brodą i laską. Chcemy, żeby odgrywał jakąś rolę zgodnie z naszymi pomysłami. Niektórzy z nas domagają się nawet, aby zapewniał kolorową oprawę a nawet ognie sztuczne!

Są obecnie między nami tacy, którzy polegają na ciężarówkach pełnych gadżetów, które służą do napędzania ich religii i kusi mnie, aby zapytać: Co zrobią, gdy nie będą mieli do pomocy tych pułapek i gadżetów? Gdy ciężarówka nie będzie mogła dotrzeć tam, gdzie idą?

Ponieważ mamy do czynienia z milionami, które nie potrafią żyć bez zabawy: życie bez pewnej formy rozrywki jest dla nich nie do przyjęcia. Oczekują błogosławionego odciążenia dostarczonego przez profesjonalnych magików i inne formy psychologicznej narkomanii, jakich szukają narkomani, chcąc zdobyć codzienną dawkę heroiny. Bez nich nie mieliby odwagi na spotkanie się z rzeczywistością.

Teraz domagamy się splendoru i szybkich, dramatycznych akcji. Generacja chrześcijan wychowana wśród automatów na przycisk, niecierpliwi się wolniejszymi i mniej bezpośrednimi metodami osiągania celu. Usiłujemy zastosować metody ze świata maszyn do naszych relacji z Bogiem. Czytamy nasz rozdział, poświęcamy chwilę na krótką społeczność. W nadziei, że to zrównoważy nasze wewnętrzne bankructwo, bierzemy udział w kolejnym spotkaniu ewangelizacyjnym bądź słuchamy jeszcze jednej wywołującej dreszcze historii, opowiedzianej przez religijnego podróżnika, który ostatnio wrócił z daleka.

Tragiczne skutki działania tego ducha są widoczne wokół nas wszędzie: płytka miłość, płytkie religijne filozofie, przewaga elementów zabawowych na spotkaniach, gloryfikacja człowieka, zaufanie pokładane w religijnych zewnętrznych rzeczach, kwasi-religijne społeczności, kupieckie metody, mylenie dynamicznej osobowości z mocą Ducha. Te i podobne rzeczy są symptomami złej choroby, głębokiej i poważnej dolegliwości takiej duszy.

Potrzebujemy proroków

Logo Strom

UWAGA: Rok 2015 zaczyna się przy wzrastającym zamieszaniu i rosnących tragediach, przypominamy z pism Tozer o tym, jak ważni są słudzy Boży, którzy niosą „słowo Pana” w takiej godzinie.

Potrzebujemy proroków!

A.W. Tozer

Prorok to ktoś, kto zna swój czas i wie, co Bóg usiłuje mówić do ludzi w jego czasach.

Potrzebujemy dziś proroczych kaznodziejów, nie kaznodziei proroctwa, lecz kaznodziei z darem proroczym. Brakuje słowo mądrości, ponownie potrzebujemy daru rozeznawania funkcjonującego z kazalnic. Nie chodzi tutaj o umiejętność przewidywania, lecz o namaszczone oko, moc duchowej penetracji i interpretacji, zdolność do oceny religijnej sceny z perspektywy Boga i przekazania nam tego, co rzeczywiście się dzieje.

Gdzie jest mąż, który potrafi przejrzeć poza serpentyny i konfetti, aby odkryć w którą stronę zmierza ta parada, w szczególności dlaczego w ogóle wystartowała oraz kto, tam na początku, ją prowadzi z pierwszego miejsca?

Dramatycznie potrzebujemy dziś proroczego wglądu. Uczeni mogą interpretować przeszłość, lecz potrzebni są prorocy, aby interpretować teraźniejszość. Uczenie się umożliwia człowiekowi osądzanie dni minionych, lecz od daru wyraźnego widzenia wymaga się oceny naszych własnych dni. Za kilkaset lat historycy będą wiedzieli, co się działo na religijnej scenie obecnego roku Pańskiego, lecz dla nas będzie wtedy znacznie za późno.

Jeśli chrześcijaństwo ma zostać odmłodzone, musi to nastąpić przy pomocy innych środków niż cokolwiek z tego, czego używamy obecnie. Jeśli kościół w drugiej połowie tego wieku ma wyleczyć się z ran, które odniósł w pierwszej, musi pojawić się nowy rodzaj kaznodziei. Znany nam typ poprawnego zarządcy synagogi nigdy tego nie dokona. Nie zrobi tego również mężczyzna działający w stylu kapłana, który wykonuje swoje obowiązki, bierze zapłatę i prosi, aby o nic nie pytać, nie poradzi sobie z tym również pastorski typ mężczyzny mówiącego gładkie słowa, który wie doprowadzić do tego, aby chrześcijaństwo było do przyjęcia dla wszystkich. Tego wszystkiego próbowano już i okazało się być nieskuteczne.

Musi między nami powstać inny rodzaj religijnego przywódcy, który będzie typem proroka z dawnych czasów, męża, który miał wizje Boże, który słyszał głos dochodzący z Tronu. Gdy on przyjdzie (i modlę się oto, aby, Boże, nie był jeden, lecz wielu), stanie w totalnej opozycji wobec tego wszystkiego, co nasza ironicznie uśmiechnięta i łagodna cywilizacja tak ceni. On zaprzeczy temu, oskarży i oprotestuje w imieniu Bożym, za co pozyska nienawiść i opozycję ogromnej części chrześcijaństwa. Taki mąż będzie prawdopodobnie chudy, surowy, mówiący bez ogródek i nieco rozzłoszczony na ten świat. Będzie kochał Chrystusa i dusze ludzkie do tego stopnia, że będzie gotów umrzeć dla chwały tego jednego i dla zbawienia tego innego, lecz żadne zagrożenie śmierci nie będzie mu straszne.

Potrzebujemy tego, aby w kościele ponownie nastąpiło odnowienie tych darów Ducha i wierzę, że darem, który najbardziej potrzebujemy jest dar proroczy.

-A.W. Tozer – fragment z książki: 'Of God and Men’.реклама через интернет

Niepowodzenie, a sukces

Niepowodzenie, a sukces: cielesne pragnienie, aby robić coś dobrego.

A.W. Tozer

Albowiem nie głosimy samych siebie, lecz Chrystusa, że jest Panem, o sobie zaś, żeśmy sługami waszymi dla Jezusa” (2Kor. 4:5).

Widoczne było, że nasz Pan umarł jako nieudacznik, zdyskredytowany przez przywództwo ustanowionej religii, odrzucony przez społeczeństwo i porzucony przez przyjaciół. Człowiek, który skazał Go na krzyż, był dobrze prosperującym mężem  stanu, którego całowali po rękach najęci ambitni politycy. Potrzeba było wskrzeszenia z martwych, aby zademonstrować jak wspaniale Chrystus zatriumfował, jak tragicznie upadł gubernator.

A jednak dziś wydaje się, że kościół niczego się nie nauczył. Ciągle patrzymy, jak patrzą ludzie i osądzamy według ludzkiego sposobu sądzenia. Jak wiele żarliwych religijnych uczynków jest wykonywanych z cielesnego pragnienia, aby czynić dobrze. Ile godzin modlitw jest marnowanych na proszenie o Boże błogosławieństwo projektów, które są zaprzęgane do tego, aby wychwalać małego człowieka. Jak wiele świętych pieniędzy jest wylewanych na człowieka, który, pomimo płaczliwym głosem dokonywanych błagań, mimo wszystko stara się wyłącznie zrobić fajny pokaz  w ciele.

Prawdziwy chrześcijanin musi odwrócić się od tego, szczególnie słudzy ewangelii powinni badać swoje własne serca i zaglądać głęboko na swoje motywacje. Nikt nie jest moralnie godzien powodzenia w religijnej działalności dopóki nie jest gotów na to, aby cześć  z odniesionego powodzenia spadła na kogoś innego, jeśli Bóg tak zechce.

Z: „Born After Midnight”, str.58.

„Jako człowiek powołany do prowadzanie ludzi ku czci I uwielbieniu Wszechmocnego Boga, uznaję to, że moja osobista pycha i samouwielbienie są tak podłe. Gdybym jednak był szczery, prawdopodobnie musiałbym przyznać, że walczę z pychą bardziej niż z jakimkolwiek innym grzechem. Uwolnij mnie, Panie, proszę dla Jezusa. Amen”.

раскрутка

Przebudzenie wymaga posłuszeństwa

A W Tozer.

Dlaczego mówicie do mnie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co mówię?” (Łk. 6:46).

Jestem osobiście przekonany, że duża, a nawet ogromna część modlitw i rozmów o przebudzeniu, jakie mają obecnie miejsce jest marnowaniem energii. Pomijając żenujące wyniki, mógłbym powiedzieć, że jest to pragnienie, które wydaje się nie mieć celu: jest to cos na kształt sennego marzenia, które jest zbyt słabe, aby wywołało jakieś działania w dziedzinie moralności. Jest to fanatyzm na najwyższym poziomie, ponieważ, jak John Wesley powiedział: „fanatyk to ktoś, kto szuka upragnionego celu równocześnie ignorując ustanowione środki prowadzące do tego niego”.

Naprawienie tego błędu jest straszliwie trudne, ponieważ wymaga znacznie więcej niż zwykłej korekty naszych doktrynalnych wierzeń; uderza ono w istotę adamowego życia i wymaga samo-wyrzeczenia, pokory i noszenia krzyża. W skrócie: wymaga posłuszeństwa, a my zrobimy wszystko, żeby tego uniknąć.

To jest najbardziej niewiarygodne jak dalece jesteśmy gotowi iść, aby uniknąć posłuszeństwa Bogu. Nazywamy Jezusa „Panem” i błagamy Go o odmłodzenie naszych dusz, lecz uważnie staramy się nie robić tego, co On mówi. Gdy zostajemy skonfrontowani z grzechem, wyznaniem czy koniecznością moralnej zmiany w naszym życiu, okazuje się, że znacznie łatwiej jest modlić się pół nocy, niż być posłusznym Bogu.

Źródło:  'The Size of the Soul', pg 18-19.

продвижение

Mężczyźni, nie maskotki

A.W. Tozer

Obecnie kościół potrzebuje mężczyzn, właściwych mężczyzn , odważnych… Usychamy z tęsknoty za mężczyznami, którzy w walce duszy czują się jak straceńcy, których nie można zastraszyć śmiercią, ponieważ już umarli dla  wdzięków tego świata. Tacy mężczyźni będą wolni od wewnętrznych przymusów, które kontrolują słabszych. Nie da się ich zmusić zrobienia czegokolwiek naciskiem okoliczności – ich jedynym naciskiem będzie ten wewnętrzny – czyli z góry.

Tego rodzaju wolność jest konieczna jeśli za kazalnice mają znowu wrócić prorocy zamiast maskotek. Ci wolni mężczyźni będą służyć Bogu i ludzkości mając motywacje zbyt wysokich lotów, aby mogli je zrozumieć szeregowcy oraz szeregi religijnych wasali, którzy dziś kursują do świątyni i z powrotem. Nie będą podejmowali decyzji ze strachu, nie będą wybierać drogi, chcąc przypodobać się, nie będą przyjmować posługi ze względów finansowych, ani odgrywać religijnych czynności, nie dopuszczą do tego, aby miała na nich wpływ miłość publiczności bądź pragnienie posiadanie dobrej reputacji”.

 

 

 продвижение сайта