Category Archives: Strom Andrew – Chrześcijanie poza kościołem

Opuszczam ruch 'Chrześcijanie poza kościołem’

Strom Andrew

Nastąpiła zmiana: teraz jest już czas na „WCHODZENIE do”, a nie na wychodzenie.

W zeszłym roku publicznie stwierdziłem, że opuszczam ruch „Proroczy”, którego częścią byłem przez ponad dziesięć tal . Z perspektywy wiem, że była to właściwa i konieczna decyzja. Czasami publiczne „zostawienie za sobą” czegoś jest ważne. Niemniej, nie chciałbym być teraz znany jako ktoś stale „wychodzący” z czegoś, jestem więc zmieszany będąc zmuszony do jeszcze jednego, podobnego ogłoszenia, zaledwie rok później, lecz Bóg kładzie to na moim sercu od pewnego czasu.

Ostatnio coraz bardziej niewygodnie czułem się z następnym ruchem, z którym związane było moje nazwisko przez wiele lat. Na naszej witrynie internetowej nazwaliśmy to ruchem „Out-of-Church” (Książka A. Strom, „Out of Church Christians”, którą zatytułowałem: „Chrześcijanie bez kościoła” – przyp. tłum.), choć ostatnio Geroge Barna zaczął nazywać to „Rewolucją”. Nie jest to dokładnie to samo, lecz w znacznym stopniu pokrywa się. Będąc znany jako sympatyk i poplecznik tego ruchu nadszedł dla mnie czas na to, aby publicznie stwierdzić, że opuszczam go. Nie mogę już więcej być uważana za człowieka, który popiera coś, co jest w sposób fundamentalny anty-nowotestamentowe.

Proszę nie myśleć, że tutaj mówię o ruchu „kościołów domowych”. Nie do tego się tutaj odnoszę, choć mam również pewne obawy, co do tego ruchu, lecz nie o tym mowa tutaj.

Przez ostatnie 20 lat byłem zaangażowany w pracę z grupą ludzi, którzy opuścili swoje kościoły – często tylko po to, aby pozostać w swego rodzaju indywidualizmie typu: „ja i Bóg”. Nie mogę być już dłużej przyznawać się tego myślenia. Problemem polega na tym, że widzę, iż kształtuje się „pustynna” mentalność i wielu wydaje się trwać w tym na zawsze. Nie ma prawdziwego „Żywego Kościoła”, i nie ma prawdziwego „Przywództwa” i zauważyłem, że właśnie z tego powodu NIC SIĘ NIE DZIEJE. Upływa rok za rokiem i NIC.

Dlaczego tak się dziej? Ponieważ „Ciało” i „Przywództwo” są niezwykle ważne dla podstaw nowotestamentowego chrześcijaństwa. Bez tych dwóch rzeczy po prostu nigdzie nie zajdziemy. Myślę w ten sposób: czyż nie jest to wzór, który widzimy bezpośrednie w Dziejach Apostolskich? Dla wielu rewolucja „Out-of-Church” to coś nowego, lecz dla mnie jest to bardzo stara, ponad 20 letnia obserwacja, o której muszę wam coś powiedzieć: TO NIE DZIAŁA.

Nie jest to przeniesienie do rzeczywistego nowotestamentowego „Żywego Ciała”. Nie prowadzi to to Przebudzenia, nie prowadzi do przemiany kościoła. „Rozprasza” zamiast „gromadzić”, prowadzi do tego, co ja nazywam chrześcijaństwem „bezkształtnego tłumem”. Innymi słowy: Ciało Chrystusa staje się rozproszoną masą indywiduów, bez formy czy kierunku działania – „ludzi robiących to, co im się wydaje właściwe we własnych oczach”. Nie wiem czy będziemy w stanie znaleźć coś bardziej przeciwnego do prawdziwego Żywego Ciała.

Wielu ludzi mówi, że jeśli mamy mieć liderów, to muszą oni być prawdziwymi „sługami”. Amen! – w pełni się zgadzam. Lecz Nowy Testament stwierdza również, że potrzebujemy „Ojców” w wierze (- którzy poprawiają, dyscyplinują i nauczają), jak również prawdziwych „pasterzy”. Z mojego doświadczenia wynika, że ci, którzy chcą „sług” – bez „ojców” i „pasterzy” – są często ludźmi, którzy mają w swych sercach głęboką warownię „BUNTU” – co starają się ukryć pod dobrze brzmiącymi mowami (jak ja sam to kiedyś robiłem).

I tego właśnie ten ruch jest pełen: dobrze brzmiących mów. Zobaczysz to również w książce G.Barna „Rewolucja”; słychać tego wszędzie pełno w ruchu „Out-of-Church”. Kolosalne żądania ogłaszają ci, którzy po prostu „wyszli” – i faktycznie „SĄ kościołem, bez CHODZENIA do kościoła” itd. Ktoś mógłby myśleć, że „wyjście” jest rozwiązaniem wszystkiego, co nam dolega. Jak obserwuję to już od 20 lat – nic bardziej mylnego.

Fakty są proste: jeśli twoje myślenie i zachowanie jest zasadniczo „przeciw-Ciału” i „przeciw-liderom” to nie oczekuj, że dojdziesz gdziekolwiek. Nie spodziewaj się również, że Ciało Chrystusa gdziekolwiek zajdzie. Nie zostaliśmy stworzeni, aby być „bezkształtnym tłumem”, lecz po to, aby być zjednoczoną armią z liderami, kierunkiem i zespołową pracą – zdobywającą królestwo ciemności „połączonymi siłami”. Zjednoczeni razem jesteśmy bardzo silni – ponieważ Bóg zaplanował, abyśmy byli „Ciałem”. Podzieleni na „indywidualistów” jesteśmy słabi i nieskuteczni. Dlatego w Księdze Dziejów Apostolskich wierzący jednoczyli się pod przywództwem „LIDERÓW”. To właśnie „LIDERÓW” Bóg używał jako kleju utrzymującego wszystko razem. Po prostu tak zawsze było.

Czy jesteś kimś, kto ma problemy z koncepcją jedności pod przywództwem? W takim przypadku nie oczekuj, że weźmiesz udział w nadchodzącym poruszeniu Bożym. – Twoje motywacje są całkowicie sprzeczne z Nowym Testamentem.

Niemniej, czy ja odczuwam sympatię dla tych, którzy czują się jak „wyrzutki” w kościele. Czy czuję sympatię dla tych, którzy szukają i szukają, i wydaje się, że nie mogą znaleźć kościoła, który stałby na solidnych biblijnych fundamentach? Z pewnością, tak. Przez cały czas wielu ludzi pisze do mnie, mówiąc, że obeszli wszystkie kościoły w okolicy i wszystkie z nich to albo „martwe” tradycyjne kościoły albo jadące na uczuciach, nadmiernie „charyzmaniatyczne” (tak, jestem pełnym Ducha sam, lecz muszę przyznać, współczesny ruch charyzmatyczny jest w wielkim zamieszaniu) i to jest wielki problem – dokąd ci ludzie mają iść?

Faktem jest, że to, co popularyzuje G.Barna jako nową „Rewolucję w wielu przypadkach nie wydaje się być aż tak wielkie. Często jest jest to sprawa kościoła, który tak upadł, że wielu z jego najlepszych ludzi jest zmuszonych do odejścia i to bez powrotu. Czy to brzmi dla ciebie jak wielka „Rewolucja”? Rzeczywistym problemem jest, jak zresztą i sam Barna stwierdza wielokrotnie, KRYZYS PRZYWÓDZTWA w zachodnim kościele. Po prostu niemożliwe jest przyjąć, aby sprawy potoczyły się aż tak źle, gdyby było inaczej.

Gdzie więc szukać odpowiedzi? Z pewnością nie jest to ani odrzucenie koncepcji „Ciała”, ani „przywództwa”. Taka opcja nie wchodzi w ogóle w rachubę, lecz musi być jakiś „nowy” sposób, w jaki Bóg udzieli odpowiedzi odstępczemu kościołowi. Wielokrotnie mówiłem, że to, co nadchodzi na zachód to nie jest tylko Przebudzenie, lecz również „Wielka Reformacja”. Bóg nie może mieszkać wraz z letnik kościołem. Jest już blisko wprowadzenia wielkiej „zmiany”, a w czasie Reformacji Bóg zawsze zajmuje się tymi dwoma sprawami – „Ciałem” i „Przywództwem”. On wzbudza coś NOWEGO.

O co mi chodzi? Po prostu to, że „wyjście” nie jest odpowiedzią. Sprawa raczej polega na tym, czy „wejdziesz” do nowych rzeczy, które Bóg chce robić. To jest zawsze kluczowa sprawa i, powiadam wam, jeśli macie jakiś problem z „Ciałem” lub „Przywództwem” to wasze szanse na „wejście do” są niemal równe zeru. Nie da się po prostu wejść do nowotestamentowego chrześcijaństwa bez tych dwóch elementów.

Nie znam ciebie, lecz mam wielkie oczekiwania, co do tego nadchodzącego, 2006 roku. Głęboko wierzę, że możemy być blisko przeżycia przełomu w „nowych rzeczach”, które Bóg chce ustanowić. Jedno jest jednak pewne: jeśli naprawdę nie chcemy PROWADZIĆ lub być PROWADZONYMI to wierzę, że możemy rzeczywiście zapomnieć o swoim udziale w tym nowym dziele. Tak ważne jest przywództwo w nowym poruszeniu Bożym; jest ono absolutnie niezbędne.

Przyjaciele, czy możecie pojąć ten krytyczny fakt:

– Nastąpiła zmiana: teraz jest już czas na „WCHODZENIE do”, a nie na „wychodzenie z”.

Bóg chce robić „nową rzecz” i rzeczywistym pytaniem jest to, czy twoje serce jest gotowe do tego, aby wejść i stać się częścią tego. Nie bądźcie jak Izraelici, którzy tułali się po pustyni i na niej pomarli, ponieważ nie chcieli wejść do Ziemi Obiecanej.

Bądź tym, który „wchodzi”.

Na zakończenie, muszę powiedzieć jeszcze:

Ponieważ nie mogę już dłużej ochraniać Rewolucji „Out-of-church”, którą popierałem przez wiele lat, jestem zmuszony zdjąć moją książkę „The OUT-OF-CHURCH Christians” ze strony głównej http://www.revivalschool.com

Chciałbym prosić o przekazanie tego listu do waszych przyjaciół i na inne listy, każdemu, kto może znać nasze poprzednie stanowisko. Trzeba, aby stało się to powszechnie znane, że już więcej nie popieramy Rewolucji „Out-of-Church” głównie z powodu tych dwóch spraw – „Ciała” i „Przywództwa”. Proszę więc, aby inni również o tym wiedzieli.

Zdaję sobie sprawę z tego, że ryzykujemy wywołanie gniewu i smutku wielkiej liczby ludzi, „odcinając się” do tego ruchu. Jest mi naprawdę przykro. Niemniej, wierzę, że takie jest moje powołanie, ponieważ zadaniem „przebudzeniowca” jest odnowienie i głoszenie oryginalnej ewangelii – to jest główne powołanie mojego życia.

W końcu, bardzo silnie odczuwałem, że nie mogę wejść w porządku w nowy, 2006 rok nie mając rozwiązanej tej sprawy – to jest krytyczny rok.

Czy więc należymy do lokalnego kościoła? – TAK NALEŻYMY. Czy nasza służba aktywnie poszukuje prawdziwego „Żywego Ciała” i „apostolskiej” ewangelii? TAK, AKTYWNIE. Dni pełne chwały są przed Ciałem Chrystusa – jestem o tym przekonany. To dlatego pobudzam nas do zostawienia za sobą mentalności „pustyni” i przyjęcia zamiast tego mentalności „Ziemi Obiecanej”. Teraz jest czas na „wejście”. Nie mogę pozostać z żadnym ruchem, który głosi inaczej.

Odpowiedzieć na ten artykuł można przesyłając e-mail na adres:

prophetic@revivalschool.com

Niech Was Bóg błogosławi, przyjaciele

Najlepsze życzenia w Chrystusie

Andrew Strom.продвижение

Chrześcijanie poza kościołem – Rozdział 1

Andrew Strom

Dlaczego dziesiątki tysięcy oddanych

Chrześcijan opuszcza kościoły?

Czy to jest “ruch”? Co powoduje

to światowej skali zjawisko.

Możesz kopiować tę książkę w dowolnej formie i przekazywać dalej. Niemniej jeśli chcesz opublikować ją lub jej część w innej formie czy innej publikacji, proszę postaraj się najpierw o zgodę autora.

Andrew Strom’s email: prophetic@revivalschool.com

Ta książka znajduje się w całości na stronach: http://www.revivalschool.com

Spis treści

1. Zjawisko na światową skalę.

2. Moje własne doświadczenie “pustyni”.

3. Dlaczego odchodzą?

4. “Wywołani”?

5. Kontrola i duchowe wykorzystanie.

6. Maszyna.

7. Dlaczego ‘pustynia’?

8. Niebezpieczeństwa.

9. “W kościele” , a poza kościołem.

10. Czy odpowiedzą jest “Przebudzenie”?

Copyright (c) Andrew Strom, 2003/2004. Wszelkie prawa zastrzeżone.

UWAGA: W zawiązku z ilością dostępnego miejsca spora część cytatów z emaili została w tej książce skrócona. Gdyby nie to, książka ta wyglądała by znacznie obszerniej niż obecnie! Często dysponowaliśmy miejscem na opublikowanie tylko jednego czy dwóch fragmentów z każdego – czy nawet kilku komentarzy.

Czasami konieczne było skorygowanie gramatyki czy interpunkcji czy dokonanie jakichś pomniejszych zmian. Ze względów prawnych oraz ze względu na ochronę prywatności w kilku przypadkach zostały zmienione imiona lub miejsca. W każdym przypadku, wierzymy, że pierwotny kierunek myśli i zamierzenia autorów zostały zachowane. Wszystkie emaile wykorzystane w niniejszej książce znajdują się w naszej bazie.

“ZDUMIEWAJĄCE JEST ODKRYCIE, ŻE Z GRUBSZA 10 MILIONÓW NARODZONYCH NA NOWO DOROSŁYCH CHRZEŚCIJAN [w USA] POZOSTAJE BEZ KOŚCIOŁA”

-Pollster George Barna – www.barna.org

ROZDZIAŁ PIERWSZY

ZJAWISKO O ŚWIATOWYM ZAKRESIE.

Dla mnie cały ten efekt “kuli śnieżnej” zaczął się od audycji radiowej i emaila. W marcu 2003 zostałem zaproszony przez Rhem Christian network w Nowej Zelandii do dyskusji nad wzrastającym zjawiskiem “chrześcijan (będących) poza kościołem”. Zostałem zaproszony ponieważ w jednej z moich książek opisałem moje doświadczenie pustyni i fakt, że wielu chrześcijan zdaje się decydować się na wyjście z dzisiejszego systemu kościelnego. To było zjawisko, o którym coś wiedziałem, lecz nawet wtedy niewiele zdawałem sobie sprawę z rozmiaru i zasięgu tego, co się działo.

W tygodniu, w którym wyemitowano audycję, opublikowałem artykuł na ten sam temat na naszej internetowej liście dyskusyjnej. Rezultatem było całkowity zalew korespondencji z całego świata. Poniżej e-mail, który ja wysłałem. Nie miałem pojęcia o tym, że wywoła on taką reakcję łańcuchową.

Cytat:

„EMAIL – Dot.: CHRZEŚCIJANIE „POZA KOŚCIOŁEM” -Andrew Strom. [4 kwiet. 2003].

Piszę na raczej niezwykły temat dzisiaj. W poniedziałek (31 marca) zostałem zaproszony do chrześcijańskiej  radiostacji “Christian Radio show” w Nowej Zelandii do przedyskutowania zjawiska wzrastającej na zachodzie liczby chrześcijan pozostających “poza kościołem” – ludzi, którzy opuścili kościoły z różnych przyczyn, lecz ciągle przyznających się do silnej chrześcijańskiej wiary. Był to bardzo interesujący wieczór a telefon rozgrzał się do czerwoności.

To zjawisko pozostawiania “poza kościołem” wzrosło obecnie do takich rozmiarów, że pisze się na ten temat książki. W rzeczywistości, kilka lat temu usłyszałem przybliżoną ich liczbę szacowaną na DZIESIATKI TYSIECY w samym tylko naszym największym mieście (Auckland). I wierzę, że tak jest na całym Zachodzie, osobiście poznałem setki takich ludzi. Zaskakujące jest to, że często są to najbardziej oddanego rodzaju chrześcijanie – modlący się, z wglądem w duchową rzeczywistość i głęboko myślący. Niemniej oni właśnie zmęczyli się “odgrywaniem’ wewnątrz naszego kościelnego systemu i wyszli. Często ich zaangażowanie sięga wielu lat wstecz, wielokrotnie bywali liderami różnego rodzaju. Lecz teraz wyszli? Dlaczego? Kościół w oczywisty sposób ma wielkie trudności z wyjaśnianiem tego i zajmowaniem się problemem. Zazwyczaj rzucane są oskarżenia typu: “Taki a taki został zraniony i ma korzeń zgorzknienia”, czasami są oni “buntownikami” , lub nie są już “graczami w drużynie” lub jeszcze gorzej – “są odstępcami” .

Lecz jeśli porozmawiasz z tymi ludźmi często okazuje się, że oni byli w kościele latami i po prostu nie mogą już wytrzymać siedzenia i przyglądania się tej samej grze po raz kolejny. BRAK BOGA jest tym co do nich dociera – nawet w najbardziej “Duchem napełnionych” kościołach.. GDZIE JEST BÓG W TYM CAŁYM DZIAŁANIU?

Z pewnością nie jest to tak, jak być powinno?

Nowe przelotne mody na programy przychodzą i odchodzą, lecz miernota i BRAK BOGA wydaje się trwać wiecznie. Cicho, często nie zauważeni przez nikogo, wymykają się drzwiami, nigdy nie wracając. Niektórzy powiedzieli mi nawet, że czuli, że Bóg “wywołuje” ich. Inni po prostu czuli, że nie mogą już znieść więcej. STAN kościoła zaważył na ich decyzji bardziej niż da się to opisać słowami. Bardzo często zaliczyli rundę po innych kościołach w nadziei, że znajdą miejsce, gdzie będą “czuli” się dobrze mimo wszystko. (Pomimo, że większość z nich ze swej natury nie należy do “turystów kościelnych”). Lecz miejsca, które odwiedzali nie wydawały się ani trochę bardziej “właściwe” niż te, które opuścili i po jakimś czasie okazywało się, że łatwiej jest pozostać w domu, z Bogiem.

Jak powiedziałem wcześniej, większość z nich nie porzuciła chrześcijaństwa wcale, a raczej współczesny system kościelny. I mówimy tutaj o ogromnych liczbach. Tysiąca myślą nad tym. Wielu czuje, jakby oczekiwali na coś.  Niektórzy z tych ludzi zaczęli społeczności domowe lub spotykają się z innymi parami przypadkowo, lecz wielu nie spotyka się z nikim i oni to postrzegają siebie jako przebywających na “pustynnym miejscu” sam na sam z Bogiem (bardzo powszechne).

Kilka tygodni temu zostałem zapytany przez pewnego pastora czy zgadzam się z tym, że to co się dzieje, może być “poruszeniem Bożym”. Jest to całkiem radykalna myśl. Wielu liderów myśli przeciwnie, bo czyż cokolwiek, co wyprowadza ludzi z “ich kościoła”, może być od Boga?

Lecz nie jest możliwe pozostawać na zawsze “samemu”. Któregoś dnia, jeśli ci ludzie zamierzają być częścią nowego poruszenia Ducha Bożego, będą musieli wyjść ze swojej pustyni i stać się częścią “CIAŁA” , które Jezus zbiera razem – “nowym bukłakiem”, który pojawi się wraz z tym nowym poruszeniem Bożym. Inaczej mogą je przegapić i jest to wielkie niebezpieczeństwo.  Jestem przekonany, że jest wielu na tej Liście, którzy mają jakieś komentarze czy świadectwa na ten temat.

Bardzo pragnąłbym usłyszeć je od was. Ten ruch staje się faktycznie znaczącym problemem w kościele.

Niech was Bóg błogosławi, przyjaciele” .

Koniec cytatu.

Przez wiele tygodni po opublikowaniu tego artykułu, byłem zasypywany mailami. Wydawało się, że krąży on po całym internecie, ponieważ wiele odpowiedzi otrzymywałem od ludzi, którzy nawet nie byli członkami naszej Listy. Tak ogromna ilość chwytających za serce historii od ludzi, którzy ciągle kochają Jezusa, lecz opuścili kościoły (w wielu przypadkach na zawsze). Jakże otwierające oczy doświadczenie! Potwierdziło mi to fakt, że jest to sprawa znacznie poważniejsza niż wielu z nas zdaje sobie z tego sprawę. Nie sądzę, żeby wielu chrześcijańskich liderów miało jakiekolwiek informacje o tym, jak wielu wierzących optuje dziś za wyjściem ze “zorganizowanej religii” .

W tej książce przeczytacie wiele z tych historii, które otrzymałem z całego świata. Aby dać wam obraz tego, jak “globalne” jest to zjawisko, oto mała próbka po prostu, aby zacząć:

Ian (Szkocja): Jesteśmy grupą 4 chrześcijan, która spotyka się w naszych domach. Byliśmy poprzednio liderami w naszym lokalnej społeczności, lecz z różnych przyczyn znaleźliśmy się poza ustabilizowanym kościołem i podobnie jak ty sam okazało się, że nie jesteśmy sami. Spotkaliśmy dziesiątki chrześcijan w całej Szkocji, którzy jadą na tym samym wózku. Większość była liderami w swych społecznościach. Ostatniego wieczoru byliśmy wraz z grupą dwóch rodzin, około 8 czy 9 osób na spotkaniu w domu.  Twoja przybliżona liczba wydaje się właściwa. Spotkałem się w Londynie z pewnym człowiekiem, który prowadził listę mailową mającą cztery tysiące członków. Słyszałem, że szacunki mogą kształtować się nawet wyżej niż te. Dla wielu, którzy ciągle jeszcze są w “kościele’ , lecz z powodu samej natury pozostawania “poza kościołem” będzie to trudne do wyceny.

Pastor Jim C. (USA): Według mojej oceny, jeśli chodzi o liczby zaangażowanych w ten ruch na jednego mieszkańca, Nowa Zelandia to zaledwie pociąganie nosem, w Ameryce jest to zapalenie płuc w pełnym rozkwicie.

Mary (-USA) Byłbyś BARDZO zdumiony liczbą obdarowanych i dojrzałych chrześcijańskich liderów, którzy NIE uczestniczą regularnie w kościele tutaj w Płd. Kalifornii. Mój mąż i ja prowadzimy grupę składającą się z 15 par od 7 lat. Tylko troje z nich ciągłe uczestniczy w kościele.

Thomas (-USA): Ja sam wraz z moją rodziną jesteśmy, jak wierzę, częścią milionów, które opuściły kościelny system i zostały wywołane przez Boga na “pustynię” . Jak wyjaśnił Pan nasze wywołanie, miał to być czas przycinania i nauczenia nas trwania wyłącznie w Nim, abyśmy mogli stać właściwie, gdy zostaniemy sprowadzeni z powrotem wraz z wielu innymi. Ciągle mamy społeczność i dzielimy się Słowem z innymi. Ciągle, pod Jego prowadzeniem, czynimy dzieła Kościoła: wychodzimy naprzeciw potrzebującym, dzielimy się Jego prawdą.

Nie jesteśmy już częścią systemu – i nie wierzę, że kiedykolwiek zostaniemy wezwani do przyłączenia się do religijnego systemu – lecz żywym, wydającym owoce ciałem.

Mike (Vineyard Church, UK): Właśnie przeczytałem “Chrześcijanie poza kościołem”. Zdumiewające – miałem od pewnego czasu stale wzrastające wrażenie, że jest to coś, co się dzieje w całej Anglii. Tak wielu chrześcijan żyjących skutecznie poza Ciałem… zawsze myślałem, że każdy kto się sam odciął w ten sposób umrze, uschnie, jak odcięty palec – a jednak ci goście nie giną czy też jeszcze nie zginęli, mimo wszystko. Jedną sprawą jest strata dla kościoła, a niebezpieczeństwo dla nich drugą – a jednak ciągle jest to pustynia. Spójrz na króla Dawida, jak musiał spędzić tyle lat uciekając po pustyni zanim jego namaszczenie mogło zadziałać, jakby było…

Donnalea (Afryka Płd.): To zjawisko dotknęło także mojego kraju. Jestem pewna, że wielu moich południowo afrykańskichchrześcijan, którzy są poza kościołem, skontaktowało się już z tobą. Pomimo, że nadal jestem w społeczności, rzeczywiście przechodziłam przez ciężki czas, gdy miała wyjść w każdą niedzielę do kościoła. Kocham Pana z całego serca, lecz chrześcijanie i współczesne chrześcijaństwo czy “kościelnictwo” działa mi na nerwy. Jestem zbyt zmęczona tymi wszystkimi programami i wiecznym brakiem poczucia tego, że Bóg to kontroluje. Desperacko pragnę poznać Boga ponownie i rzeczywiście znać Jego wolę. Jestem w społeczności w ciągu tygodnia z ludźmi, którzy opuścili kościół całkowicie i, podobnie jak w tym zjawisku, nadal są prawdziwymi chrześcijanami prawdziwie szukającymi Bożej woli.

Tony (Afryka Płd): Przeczytałem artykuł “Chrześcijanie poza kościołem” z wielkim zainteresowaniem, i powiem tak, to jest światowy fenomen. Osobiście rozmawiałem z wieloma chrześcijanami z zagranicy, z których wielu to biznesmeni (wydaje się, że społeczność biznesmenów była najłatwiejsza do identyfikowania). Tak, to co zaczęło się jako strużka, teraz bramy potopu otworzyły się i wielu z nich wyszło czy też jest w trakcie wychodzenia.

Jouko (-Finlandia): W artykule “Chrześcijanie poza kościołem” po prostu opisałeś moją sytuację. Jest również wielu takich w Finlandii. Nie wiem jakie będzie w przyszłości rozwiązanie tego dylematu.

Liz (-Zimbabwe): Otrzymałam właśnie od przyjaciółki twój artykuł i było dla mnie niezwykle interesujące odkryć, że nie tylko nasz kraj przeżywa to “zjawisko” (jeśli mogę użyć tego wyrażenia!). Jest wielu spośród nas, którzy czuli się “wywołani z kościoła” i zebrania się razem w domowych grupach, gdzie jest około 12 osób razem. Spotykamy się raz na miesiąc wraz z innymi, lecz mamy bardzo silną sieć modlitewną i codziennie kontaktujemy się ze sobą, jako że ogromne są potrzeby tutaj, w Zimbabwe.

Mark (-USA): Nadal jestem w kościelnym przywództwie i służbie muzycznej w tradycyjnym kościelnym otoczeniu, lecz wielu bardzo namaszczonych i proroczo obdarowanych moich przyjaciół wypchało się już po brzegi „odgrywaniem kościoła“ i „wypisało“ ze zorganizowanej religii. Jeden prowadzi służbę (obóz wypoczynkowy) dla pastorów, inny pasie owieczki w Kansas, a trzeci tworzy sieć internetową dla kościołów, lecz nikt z nich nie chodzi do tradycyjnych miejsc typu: „kazanie/muzyka/modlitwa/kazalnica/ławki, które nazywamy „kościołami“. Czuję w sercu swym, że ten masowy głód i ludzie idący za Chrystusem to jest Boży sposób prowadzenia spraw ku potężnym reformacyjnym przemianom.

Randy (-USA): Przeczytałam, jak wyjaśnienia się wzrost zjawiska pn.: “Chrześcijanie poza kościołem”. Oni twierdzą, że jesteśmy samotnymi strażnikami, odstępcami, nie umiemy grać w zespole, czy mamy osąd gorzknienia… nic bardziej odległego od prawdy…Gdy uczestniczyliśmy w kościele odkryliśmy – Brak Boga – Brak Mocy – Brak Ewangelii – Złe działania – Słabe Przywództwo – Złe Nauczanie – Złe programy – Brak Chrystusa – Brak uzdrowień – Brak cudów. Po prostu walka o władzę i kontrolę.

Nie potrafię powiedzieć jak wiele razy byłam traktowana w taki sposób jakbym nie szła do Nieba, ponieważ nie uczestniczę w kościele. Zatem, to smutne, gdzie zaniesiemy nasze dary, dziesięciny, naszą miłość, jeśli nie na ulice?

Znamy wielu takich, którzy opuścili kościół, którzy oddalili się jako wojownicy modlitwy, wstawiennictwa, misjonarze czy czciciele, chcą dzielić się swym darami od Boga. Ten ruch rośnie, a zatem przejmie kościół.

To, co widzisz to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Pat (Kanada):  Jestem wierzącą osobą będącą poza kościołem od 7 lat. Jestem również ordynowaną nie-denominacyjnego kościoła. Odwiedziłam wiele różnych kościołów w ciągu tych lat (a mówię o wielu z nich) jak prowadził mnie Pan, lecz, szczerze mówiąc, często trudno były to bardzo trudne odwiedziny. To tak, jakby wszędzie można było usłyszeć tylko szlochających ludzi i brzęk łańcuchów wokół mnie, a jednak wszyscy uśmiechają się i śpiewają o tym, jak Bóg uwolnił ich i wypełnił radością. Często chciało mi się płakać, podczas gdy wierzący wokół mnie uśmiechali się i śmiali z widoczną radością… choć w rzeczywistości bardzo niewielu z nich wydawało się dotkniętych Bożą miłością, nawet w ich własnych kościołach. Kanada ma również wielu prawdziwych wierzących, podobnie jak Nowa Zelandia, którzy nie są w kościele.

Sam (ex-Vineyard pastor, Kanada):  Mieszkam w społeczności 330.000 ludzi i populacja “chrześcijan poza kościołem” wzrosła z 6.000 do 10.000  od lata 1999….

Sue (Australia): Osobiście znam wielu silnych chrześcijan, oddanych byłych liderów, zaprzedanych Bogu, których Bóg używa poza lokalnym kościołem. Niektórzy są w grupach domowych, inni po prostu razem zbierają się regularnie. Jeśli chodzi o mnie to większość mojej społeczności jest z przyjaciółmi w Nowej Zelandii i Australii przez telefon oraz email.

Jenny (-Nowa Zelandia):  Praca z ludźmi, którzy opuścili kościoły to mój zawód pod parasolem nazwy “Spirited Exchanges” (Duchowa wymiana). Opiekuję się kilkoma grupami ludzi, aby zająć się tym, przydarzyło im się w kościołach i zmagać z wiarą i sprawami kościelnymi…

Zgodzę się z tobą – oskarżenia o “odstępstwo” i inne są całkiem nieodpowiednie i w niczym nie pomagają. Z tego, co widzę oni po prostu zadają trudne pytania po to, aby pogłębić, trwać i lepiej integrować swoją wiarę.  Również zastanawiam się czy jest w tym poruszenie Boże – ludzi którzy są wzywani do czegoś głębszego, poza odgrywaniem gier i konformistycznym stanem wiary..

Scott (Japonia – email zachowany w bazie): Jako człowiek, który przez wiele lat był zaangażowany w służbie, z kościelnym obciążeniem ponad 20 lat (od wieku 15 lat), rozumiem ludzi, którzy właśnie wyszli. W dawnych czasach powiedzielibyśmy o takiej osobie kazanie, że brakuje im oddania, o tym, że jak już ktoś został zasadzony w jednym miejscu …, i jak Bóg chce, aby wszystko było robione przez lokalny kościół… itd..

Zatem ludzie, którzy opuścili kościół byli zawsze postrzegani jako nie mający wiele do zaoferowania. Lecz jest ich tam mnóstwo. Ostatnio brałem udział w internetowym czacie i jestem zaskoczony tym, że wielu ludzi chce społeczności i kocha Boga, lecz nie chodzą do kościoła regularnie.

Anne (-USA):  W Ameryce, w niektórych miastach, chrześcijaństwo poza kościelne jest prawdopodobnie liczniejsze niż „tradycyjne“. Jest to fenomenalne zdarzenie. Czuję to, jako misyjna ewangelistka, że jest tak wiele kościelnych programów z niewielką lub żadną Obecnością Pana w kościołach, a to jest powód dlaczego ludzie opuszczają je. Jest niewiele modlitwy a bez modlitwy jest brak pasji, mocy i ognia.

Peggy (USA): Wraz z mężem jesteśmy chrześcijanami od 30 lat, ja liderem grupy domowej przez większość tego czasu, a mąż był również liderem uwielbienia. A jednak teraz jesteśmy pośród tych “poza kościołem”, który opisuje twój artykuł, pomimo, że nadal spotykamy się i modlimy z innymi wierzącymi, którzy czują to samo pragnienie czegoś bardziej realnego niż przeżywaliśmy przez znacznie dłuższy czas niż chcielibyśmy o tym pamiętać. Wołaniem naszych serc nie jest żyć wspomnieniami niesamowitej intymności z Bogiem z przeszłości, lecz odkrywanie Go na nowo i w głębszy sposób niż kiedykolwiek dotychczas. Jesteśmy zdesperowani w poszukiwaniu Go. W świetle tego pragnienia, pustka naszego kościelnego doświadczenia, kościoła do którego chodziliśmy przez 17 lat, była nie do zniesienia.

_____________________________________________________

Ponownie autor:

Jest to zaledwie odrobina tego, co otrzymałem na ten temat z całego świata. Kilka dni po opublikowaniu artykułu napisał do mnie webmaster z Francji, że przetłumaczył mój artykuł na francuski i umieścił go na francusko-języcznej witrynie. Natychmiast zacząłem otrzymywać wszelkiego rodzaju emaile w języku francuskim, których nie byłem w stanie nawet przeczytać. Pokazuje to jak ta “poza-kościelna” sprawa jest ogromna w całym zachodnim świecie. Wydaje się, że wszędzie, ludzie pragną RZECZYWISTOŚCI Boga, lecz, niestety, nie znajdują jej już w swoich kościołach. Co się dzieje?

|  Część 2 >

продвижение

Chrześcijanie poza kościołem – Rozdział 2

Opuszczam ruch
„Chrześcijanie poza kościołem

MOJE WŁASNE
DOŚWIADCZENIE “PUSTYNI”.

 

 

Jedną z przyczyn tego, że zostałem zaproszony do radia jest to, że, teoretycznie, byłem kimś, kto widział “obie strony” tej sprawy. Jestem chrześcijańskim mówcą, który prowadzi spotkania i przemawia w kościołach, lecz jestem również kimś, kto spędził siedem lat całkowicie “poza kościołem” – na pustyni, aż do 1993 roku i aż do dziś mam wielu przyjaciół i znajomych, którzy ciągle pozostają tam. Zatem rozumiem to zjawisko dobrze.

 

Moje osobiste przeżycie “pustyni” było bardzo ważną częścią mojego życia. Miało ono ogromny wpływ na mnie. Nigdy nie wstydziłem się tego przeżycia i od dawna jest dostępne dla ludzi na moich stronach i w jednej z moich książek. Poniższa wersja jest po prostu przeniesiona z jednej ze stron internetowych. Mam nadzieję, że czytając to zrozumiesz pewne “fazy”, przez które przeszedłem w mojej pustynnej podróży. Z pewnością pobudziło ono wiele komentarzy przez lata.

 

 

 

Wychowywałem się w środowisku chrześcijańskim przez całe moje życie. Ojciec był napełnionym Duchem, baptystycznym kaznodzieją zanim się urodziłem, był też badaczem i pisarzem Przebudzenia (to zostało odziedziczone!) Gdy zatem sam zostałem napełnionym Duchem chrześcijaninem w wieku 17 lat, byłem zafascynowany przebudzeniem i modlitwą od samego początku. Otrzymałem też bardzo silne prorocze namaszczenie, którego nie rozumiałem. (Co jest ze mną “złego”? – Czemu tak cierpię i jestem tak zdruzgotany stanem kościoła podczas, gdy inni wydają się być zadowoleni tym, co jest? ). Na szczęście miałem te wszystkie książki o przebudzeniach, które mówiły mi, że nie jestem sam, lecz po postu jestem jednym z wielu zatroskanych przez stulecia chrześcijan. Niemniej, przeważnie czułem się bardzo samotny (Oczywiście, nie licząc Boga – On zawsze był tutaj).

 

Zaangażowałem się w kilku kościołach – głównie tych znacznie “twardych” zielonoświątkowych grup. Z powodu mojej zuchwałej, młodzieżowej gorliwości w świadczeniu dobrze się tam miałem, choć zawsze miałem problemy z przywództwem. Po prostu nie potrafiłem zamykać swych ust we właściwym czasie – tak bardzo pragnąłem oglądać kościół w stanie prawdziwego Przebudzenia i byłem całkiem bezczelny w swych opiniach ( z pewnością brakowało mi wówczas mądrości). Byłem również bardzo “twardym” legalistą wobec siebie na wiele różnych sposobów, lecz Bóg szkolił mnie i używał, przeważnie pomimo mnie samego.

 

Wtedy stało się. Ostatecznie po wielu dysputach doszedłem do tego, co czułem, co było całkiem fundamentalne w różnicach teologicznych miedzy tym kościołem, a mną i ostatecznie odszedłem na dobre, po pewnym okresie irytacji. Jednak zamiast szukać innego kościoła wraz z żoną zebraliśmy się z przyjaciółmi i próbowaliśmy zacząć naszą własną grupę. Lecz o ile przedtem Boże błogosławieństwo było z nami, teraz wyraźnie go brakowało i niewiele dawało to, co robiliśmy. Bóg miał przygotowane dla mnie WIELKIE lekcje.

 Był to początek okresu, który oznaczał dosłownie SIEDEM LAT całkowicie poza kościelnym systemem ( gdy miałem 20 – 27 lat) dla mnie i rodziny. (Lecz w tym czasie poślubiłem cudowną chrześcijankę i mieliśmy sześcioro wspaniałych dzieci).

 

Przez cały ten okres pustyni, testów i prób, z jednej rzeczy nigdy nie zrezygnowałem, a były to moje nocne modlitwy, czas z Bogiem. Były błogosławione jak zwykle, lecz często były jedyną “duchową” sprawą jaka działa się w moim życiu. Wszystko inne wydawało się zamknięte, puste, martwe. Trwało tak rok za rokiem. WIEDZIAŁEM, że nie wrócimy do kościoła, a jednak nic się nie działo. Lecz kiedy odwiedzałem kościół nie działo się również nic.

 

Wszystko było pustką, aż w końcu ten, który kiedyś był najbardziej dumną, najgłośniejszą, najbardziej “twardą”, arogancką maszyną do świadczenia został tak duchowo zdruzgotany, że z trudnością znosił rozmowy o duchowych sprawach z kimkolwiek. Niektórzy mogliby powiedzieć, że to wszystko pochodziło od diabła. Nic z tego. Bóg poprowadził mnie na pustynię w pewnym celu i On wyprowadził mnie w Jego dobrym czasie. Byłem uczony pokory i łamany a każde deko dumnego ‘religijnego’ życia było wykruszane ze mnie, aby Bóg mógł któregoś dnia świecić przez mnie.

 

W tym czasie pomału uświadamialiśmy sobie istnienie sieci chrześcijan funkcjonujących poza kościołem w całej Nowej Zelandii (i bez wątpienia w innych krajach również), z których wszyscy wyszli z różnych kościołów (niektórzy byli nawet liderami). Czasami odwiedzaliśmy ich dość przypadkowo i odkryliśmy, że były niemal “pozakościelne’ doktryny wśród tej grupy sami wchłonęliśmy. Więcej z tych “doktryn” było negatywnych niż pozytywnych. Często wymieniałem długie litanie tego wszystkiego, co jest złe w kościelnym systemie i jego liderach (bardzo delikatny i wygodny cel), często angażując się w coś jakby “kpinę”, sarkazm i ulgę z tego, że my “prawdziwi” chrześcijanie pozostajemy teraz poza tym wszystkim.

 W pełni brałem udział w tym wszystkim z rozkoszą, zachowując się agresywnie oraz mając swoje własne urazy do pielęgnowania. Oczywiście, wielka “odpowiedź” – jak zadowoleni z siebie wierzyliśmy – to było całkowite opuszczenie kościołów. Staliśmy się podejrzliwi wobec wszelkich “kościelnych” Chrześcijan, którzy ciągle pozostawali w systemie – nawet jeśli byli ludźmi modlitwy, którzy chodzili blisko Boga. Jakże wielkimi ignorantami byliśmy wówczas! Lecz po jakimś czasie nawet to zaczęło nużyć i zostałem tak “nieszczęśliwy”, że nawet szyderstwa z “systemu” nie cieszyły mnie już więcej. Wszystko było próżne, nicością. Czy Bóg kiedykolwiek jeszcze poruszy?

 Zaangażowaliśmy się w chrześcijańską muzykę (oboje z żoną jesteśmy muzykami), lecz znowu tłukliśmy głową w ścianę przez cały ten okres. Bóg trzymał nas w “więzieniu” i zmierzaliśmy DO NIKĄD, dopóki nie nauczyliśmy się tego, czego On nas musiał nauczyć.

Przez wiele lat modliłem się: “Panie, użyj mnie, Boże wypełnij mnie więcej i więcej twoim Duchem, Boże daj przebudzenie”, a teraz oto siedziałem w duchowym lochu i nic nie mogłem z tym zrobić. Duchowo mówiąc, był to rodzaj “maszyny do miażdżenia”.  To był czas rozpaczy, lecz to właśnie otrzymujesz, jeżeli prosisz Boga, aby cię “złamał i użył”. Nie zdziw się, jeśli weźmie cię za twoje słowo! Do tego czasu mój pierwszy zespól stał się dla mnie niemal “bałwanem” (miałem 26 lat) – jak to często z usługującymi bywa. Jednak któregoś dnia, coś poszło dramatycznie źle i musieliśmy odwołać koncert i nagle WIEDZIAŁEM – po prostu WIEDZIAŁEM, że to wszystko nie było z Boga – to byłem ja i moje zmagania, zmagania, zmagania, aby “WSZYSTKO POSZŁO”.

Nagle wiedziałem, że wszystko skończone. To była moja ostatnia nadzieja, „as w rękawie”, jedyna duchowa służba jaką zostawiłem i ona nie była z Boga. Zespół był skończony. Zagraliśmy kilka ostatnich koncertów i to było wszystko. NIE BYŁO NIC WIĘCEJ. NIC PRÓCZ BOGA.

 Zamiast zmagania i “służby- bałwana” zacząłem ponownie spędzać godziny po prostu skąpany w obecności Boga, łzy lały mi się strumieniami, uwielbiałem Jego obecność – uwielbiając Go i mając społeczność z Nim. Zacząłem wchodzić pod prorocze namaszczenie, życie którego nigdy nie znałem, nawet na początku. Miałem 27 lat i byłem na Pustyni od siedmiu lat.

 

Nagle Bóg usunął starą pelerynę ciężaru i wymienił ją na szatę chwały. Mówił do mnie to samo stale i wciąż :”PRZEBUDZENIE NADCHODZI, PRZEBUDZENIE NADCHODZI”. (Czasami skakałem z radości z powodu realności tego słowa). W czasie jednego takiego intensywnego trzydniowego czasu, Bóg pokazał mi w jaki sposób mogę zaatakować i zniszczyć w
imieniu Jezusa, wiele warowni pychy, buntu, religii itd., które trzymałem w swoim życiu przez wiele lat i to dosłownie zrobiłem. Chwała Bogu! Mówię wam, to było przemieniające!

 

Bóg zaczął mni również przedstawiać wielu modlącym się i proroczym ludziom (w większości będących “w kościele”, choć niektórzy byli “poza” – mnie jednak już więcej nie obchodziło jak ci ludzie byli zaszufladkowni, teraz liczyła się ich relacja z Bogiem). Wielu z tych ludzi potwierdziło to, co Bóg pokazywał mi na temat nadchodzącego przebudzenia. Po raz pierwszy usłyszałem też “prorocze” taśmy z za mórz, które były zdumiewającym potwierdzeniem. Nagle nie byłem sam! To wszystko, co Bóg pokazywał mi przez te lata, dawał również innym! Nagle, zacząłem czuć, że muszą to wszystko napisać, aby inni mogli mieć udział w tym, co Bóg mówił. (Nie pisałem przez wiele lat). Nie byłem już zmiażdżony i zdesperowany na Pustyni. Byłem potężnie wolny w Jezusie. Lecz coś ważnego we mnie (w rzeczywistości wiele rzeczy) zmieniło się w przez tą Pustynną podróż. Nie byłem już tą samą osobą i to w wielu wymiarach. (Wielu nie mogło uwierzyć w te zmiany) Bóg zmiażdżył mnie i ponownie przywrócił do życia – Jego sposobem. Wiele z moich kanciastych brzegów zginęło na zawsze i faktycznie, myślę teraz, jak Bóg mógłby mnie używać takiego jakim wtedy byłem?

 Mam teraz 37 lat. Obecnie jesteśmy z żoną szczęśliwym małżeństwem od siedemnastu lat i mamy szóstkę cudownych dzieci. Zaangażowaliśmy się w lokalny napełniony Duchem kościół Armii Zbawienia, później w społeczność baptystów. Lecz jestem przekonany, jak wielu z was, że to co najlepsze (i najbardziej wyzywające) jest jeszcze przed nami, a wspaniałe Przebudzenie jest tuż za rogiem.

 

Z tego wszystkiego pojawiają się dwa wnioski, które chciałbym streścić. Po pierwsze, wierzę, że Bóg wyprowadził mnie z kościelnego systemu przede wszystkim ze względu na MOJE wady – bardziej niż wady kościoła. (Choć oczywiste jest, że dzisiejszy kościół ma poważne problemy). Pan chciał wyprowadzić mnie na miejsce odosobnienia i pozbawić mnie mojej arogancji, pychy, zuchwałości, twardego, legalistycznego postrzegania spraw.  Później również zajął się moim „wyniosłym”, zadowolonym z siebie stosunkiem do „kościelnego” chrześcijaństwa, systemów itd. Chciał mnie złamać i upokorzyć (na moje życzenie), ponieważ tylko wtedy mógł mi poważnie zaufać. Jakże niszczący proces! Lecz jak mądrze przeprowadzony przez Boga! On nie chcę nas zniszczyć, lecz uratować przed nami samymi. Jak ciemne jest nasze serce i jak bardzo potrzebujemy być złamani i odnowieni w obraz Jego świętego Syna.

 Wierzę, że wielu proroczych ludzi (jak ja sam w tamtych dniach) ma problemy z „buntem”. Czasami  sprowadzają liderów na manowce. Potem rozwijają „kompleks prześladowanego” lub chyłkiem oddalają się pławiąc się w użalaniu nad sobą. Przerabiałem to wszystko i znacznie więcej. Bunt jest najbardziej zdradzieckim grzechem i gdy zaczniesz dostrzegać jak bardzo dominuje nasz świat, jak bardzo się zintegrował z nami, to ujrzysz jak bardzo otwiera to oczy. Było to dla mnie w ciągu ostatnich lat absolutne objawienie. Jakże zwodnicze i złe jest serc człowieka!

 

Z drugiej strony, współczuję prorokom mówiącym niepopularne słowo, które pochodzi z Bożego serca i są odrzucani. Jakże niszczące doświadczenie dla proroka. Byłem również i ja w takich sytuacjach, lecz odkryłem, że tylko wtedy, gdy uporałeś się z Buntem, możesz prawdziwie ufać sobie, aby mówić Boże słowo do liderów. Bunt może bardzo znacznie wpłynąć na słowo, które przynosimy liderom, a wielu proroków  nie chce wiedzieć o tym, że ma problemy w tej dziedzinie. Teraz mogę spojrzeć wstecz i skrzywić się na wpływ buntu na moje słowa i działania w przeszłości. Lecz Bóg oczyszcza i uzdrawia.

 

Następną rzeczą, jeśli chodzi o proroczych ludzi i typy „poza kościelne” to ich ‘indywidualizm’, który z łatwością się zadomawia i powoduje, że nie mogą być poważnie przez Boga używani w jakiś istotny sposób, ponieważ oni po prostu nie potrafią się odnieść do „Ciała”… Nie jest możliwe, aby ciało było złożone z indywidualistów, to po prostu nie działa. Prawdziwe Ciało ma LIDERÓW. Jego członki są „ZŁĄCZONE STAWAMI RAZEM”.

Często jestem zdumiony czytając literaturę typu „pozakościelnego”, gdzie nakręca się szerzący się indywidualizm (tj. wychodzimy z kościoła i „robimy swoją własną rzecz dla Boga”) i po czym przechodzi do mówienia o cudownym Przebudzeniu, które nadchodzi. Powiadam wam, dopóki nie możesz się PRZYŁACZYĆ DO CIAŁA i odnieść dobrze do liderów i wszystkich innych rzeczy związanych z Ciałem, NIGDY NIE WEŹMIESZ UDZIAŁU W NADCHODZĄCYM PRZEBUDZENIU. To jest mrzonka. Niektórzy mówią, że będą się dobrze odnosić do tych liderów, którzy przyjdą, choć mają problemy z tymi, którzy są dziś. Powiem wam coś: Bóg pracuje nad buntem teraz. Jeśli nie możesz siedzieć pod władzą dziś to będziesz cierpiał i jutro. Zajmij się swoim buntem teraz, albo stracisz przebudzenie. To jest tak proste.

 

Drugi wniosek jest taki, że to na właśnie na Pustyni JEST właściwe miejsce dla ludzi, którzy są złamani, wyszkoleni i wymodelowani przez Boga. Wielu Bożych herosów, dużych i małych, w ciągu stuleci, było osobiście tak taktowanych przez Boga na Pustyni. Wierzę, że wielu z tych, których Bóg przygotował, aby byli częścią Jego nowego poruszenia, zostało przez Boga zabranych na Pustynię w dzisiejszych dniach. Pustynia sama w sobie nie jest odpowiedzią. Jeśli utkniesz na Pustyni, jak dzieci Izraela, to jesteś w kłopocie. Jeśli podoba ci się widok Pustyni bardziej niż Ziemi Obiecanej to jesteś w DUŻYM problemie. Pustynia pochłonęła większość dzieci Izraela. Nie wykorzystali jej jako przygotowania tak jak powinni. Poszli na miejsce próby i zawiedli, lecz historycznie Pustynia ma bardzo ważne miejsce w łamaniu i szkoleniu. Jest to miejsce gdzie Bóg przygotowywał mężów i niewiasty Boże zanim używał ich w jakiś sposób.

 

Proszę więc tych, którzy są „w kościele”, aby nie umniejszali tego, co się dzieje w życiu ludzi, których Bóg „wywołał” na jakiś czas, podobnie jak proszę, aby oni nie dyskryminowali was. Wiele jest prawdy w idei, że Bóg używa Pustyni nie tyle, aby ludzi wyciągnąć z systemu ile, aby system wyciągnąć z ludzi. Musimy oduczyć się wielu naszych starych ‘chrześcijańskich’ zachowań na nadchodzące Przebudzenie tak, abyśmy ich już nie powtarzali. To Przebudzenie NIE będzie dało się ująć w konwencjonalne „kościelnictwo” takie, jak znamy. Ponieważ ono zrujnuje przebudzenie tak, jak rujnowało wiele Przebudzeń w ciągu stuleci. To „oduczanie” jest jednym z bardzo ważnych powodów, dla których, jak wierzę, Bóg wziął tak wielu ludzi z chrześcijaństwa na chwilę na pustynię. Jest to przygotowanie na nadchodzące Przebudzenie, które będzie bardzo różnić się od tego, co mamy teraz (lecz również w bardzo praktyczny sposób – padnie jak w pierwszym kościele). 

Pisząc to, mam nadzieję, że będzie to wyzwaniem dla obu grup – tych wewnątrz i tych z poza systemu; że przygotuje cię na to, co On chce zrobić w taki sposób jak to z tobą robi. I, że będzie również promować zrozumienie różnych dróg jakimi On prowadzi swoich ludzi.

< Część 1 | Część 3 >

topod.in

Chrześcijanie poza kościołem – Rozdział 3

 

DLACZEGO
ODCHODZĄ?

 

„Niemniej jednak moim wnioskiem jest to, że liczba opuszczających ewangeliczne, zielonoświątkowe i charyzmatyczne kościoły jest znacznie większa niż początkowo oczekiwano i tempo opuszczania ciągle zwiększa się”.

-Pastor Alan Jamieson, autor książki: 'A Churchless Faith’.


Ukazało się ostatnio wiele publikacji dotyczących zjawiska „bycia poza kościołem”. Jak pisze chrześcijański ankieter George Barna w „Re-Churching the Uncherched”: Relatywnie niewielu będących poza kościołem ludzi jest ateistami. Większość z nich sami siebie nazywają chrześcijanami i mają za sobą poważną dawkę kościoła w swym życiu”. Autor Światowej Encyklopedii Chrześcijaństwa, David Barrett, szacuje, że jest około 112 milionów chrześcijan ‘bez kościołów’ na świecie – około 5 procent wszystkich zwolenników. Szacuje, że liczba ta podwoi się do 2025 roku.


Pastor z Nowej Zelandii Alan Jamieson, autor „A Churchless Faith” badał to zjawisko przez kilka lat. Ku jego zaskoczeniu odkrył, że 94% pozostających „poza” to byli liderzy różnego rodzaju – jak diakoni, starsi, nauczyciele szkółek – a 40% to pełnoetatowi pracownicy chrześcijańscy. Odkrył również, że przełom dla wielu nastąpił nie dlatego, że stracili wiarę, lecz dlatego, że chcieli ja zachować..

Smutne jest to, jak mówi Jamieson, że wiele kościołów wydaje się nie zainteresowanych tymi, którzy odeszli z ich szeregów. Znakomita większość wychodzących, z którymi przeprowadził wywiady, powiedziała mu, że nikt z ich kościoła nigdy nie rozmawiał z nimi o tym, dlaczego odeszli.


Ja sam odkryłem, że jest ogromna różnorodność powodów, dla których ludzie odchodzą i wiele sytuacji, w których znajdują się dzisiaj. Niektórzy przyłączyli się do nowych sieci grup domowych czy kościołów komórkowych, które powstają na całym świecie. O wiele więcej, jednak, opowiada się za bardziej spontaniczną czy też niestrukturalną formą chrześcijaństwa. Niektórzy zostawili również regularne chrześcijańskie społeczności. Dla nich jest to prawdziwe doświadczenie Pustyni – samotnie z Bogiem. Jestem pewien, że rozpoznacie te różne doświadczenia w poniższych e-mailach.

To, co chcę zrobić w tej książce to poświęcić pewną ilość rozdziałów na przyglądnięcie się przyczynom, dlaczego ci ludzie odchodzą. Potem, chcę spojrzeć na wartość tego, co robią obecnie i ostatecznie czego potrzeba, aby się ponownie zaangażowali w szerszym Ciele.


Pomimo tego, że niektóre z rzeczy wypowiadanych przez tych ludzi o kościele może być sklasyfikowana jako „negatywne” to wierzę, że jest to absolutnie żywotne, aby posłuchać ich tym razem. Ponieważ to, co oni mówią jest reprezentatywne dla tysięcy, które tłumnie opustoszają teraz nasze kościoły. Musimy więc poważnie przyjrzeć się przyczynom tego zjawiska. Może nam się nie podobać to, co mówią, lecz faktycznie musimy tego wysłuchać – dla naszego własnego dobra i ich.


Zacznijmy od kilku liderów, którzy zostawili za sobą formalny „kościół’ zaangażowali się w „domowy kościół” – obecnie błyskawicznie rosnący trend na całym świecie.

 

Ron (New Zealand)

Byłem pastorem przez kilka lat, widziałem i przeżyłem wiele niedostatków współczesnego kościoła. Widziałem ludzi, którzy żyli w miernocie, usiłując dopasować Boga do ich życia, zamiast spróbować dopasować swoje życie do Boga. O ile jest wielu dobrych ludzi w kościele i dobrych kościołów, ja również miałem wrażenie, że musi być coś więcej.


To, co Bóg zaczął mi objawiać to fakt, że jest wiele sposobów na kształtowanie kościoła. Od chwili, gdy zostałem chrześcijaninem 17 lat temu, znałem wyłącznie „kościół społecznościowy”. To, czego się w konsekwencji dowiedziałem, to coś co Larry Kreider, międzynarodowy dyrektor Dove Ministries dobrze wyjaśnił – powstaje wiele różnych modeli kościoła.


Tradycyjny model to „kościół społecznościowy”, gdzie pastor prowadzi kościół, kościół ma różne programy działania i spotyka się w budynku społeczności.

W ciągu ostatnich 20 lat powstał model „mega – kościoła”. Zbiegło się to w czasie z powstaniem supermarketów, do których ludzie jeżdżą z bardzo odległych miejsc, aby załatwić wszystko za jednym razem.


Niemniej bardziej interesujące jest powstawanie sieci mikro-kościołow. Te małe grupy kościołów, kościołów domowych czy podobne, współpracują ze sobą wspierając się, mając wspólną wizję i odpowiedzialność. Te sieci rozkwitły na całym świecie przeważnie pod prowadzeniem Ducha Świętego (nie jako model importowany!). Małe grupy są bardziej intymne, realne, dają więcej relacji i składają się z ludzi, którzy żyją pod prąd współczesnej kultury. Ewangelizacje opierają się głównie na relacjach i są bardzo skuteczne. Te grupy zamiast wzrostu trzymają się zasady pomnażania i zakładania coraz większej ilości kościołów, które stają się częścią sieci.

To zjawisko pojawiło się w ciągu ostatni 3-5 lat i szczególnie odpowiada pokoleniu X i Y ponieważ zawiera bardzo silny element relacji.

 

Sam (Kanada):  

Byłem w radzie kościoła Vineyard i zrezygnowałem w 1999 roku po intymnym spotkaniu z Panem przez czytanie Słowa Bożego i książki Tommy Tenney’sa „GOD CHASERS. Zrezygnowałem w tydzień po moim ostatnim kazaniu. Nie byłem w stanie już więcej grać w tą grę. Odkryłem, że mój mechanik, starszy lokalnego kościoła zielonoświątkowego i przyjaciel od 17 lat również wyszedł i spotykał się z chrześcijanami w domach a ich oddanie Panu nie zgasło, a nawet wzrosło!


Odkryłem inną grupę ludzi, którzy wyszli z systemu. Oni sami stali się społecznością. Niektórzy ciągle mieszkali w swych domach, lecz część sprzedała swoje własności, zebrali pieniądze i kupili duży dom tak, aby mogli mieszkać wszyscy razem i tak byli ze sobą od 1998 roku.


Znalazłem też innych wierzących, którzy spotykali się w TimHortons, naszym wydaniu Starbucks, kafejki, gdzie rozmawiali i modlili się, i zachęcali nawzajem. Okazało się, że w jednym z naszych największych marketów spotyka się grupa chrześcijan w niedzielne poranki, aby chodzić z innymi ludźmi i praktykować, 
po czym znowu spotkać się i dzielić swymi potrzebami i tym, co Pan robi w ich życiu.


Ci wszyscy ludzie optowali za wyjściem z systemu i pragnęli autentycznego chrześcijaństwa. Zarówno oni jak i ja sam porzuciliśmy religijny system, który wydawał się być autentyczny, lecz my postrzegamy kościół jako lud Boży, a nie pułapki służb, budynków, dziesięcin i danin, czy programów
za programami. Nie chcemy mieć z tym nic wspólnego.


Zacząłem bywać z innymi, którzy równie rozczarowani jak ja. Po prostu spotykaliśmy się razem, jedliśmy, byliśmy ze sobą i mieliśmy ze sobą społeczność. Przyprowadzaliśmy nasze dzieciaki, graliśmy w różne gry i cieszyli życiem. Uwielbialiśmy i dzielili Słowem, pomagaliśmy sobie nawzajem i troszczyli o pewne oczywiste potrzeby, jak też wykonywaliśmy służbę miłosierdzia na zewnątrz w mieście. Po roku w listopadzie 2000 roku poprosiłem wszystkich (18 osób), żebyśmy szukali Pana o to, czy mamy stać się zorganizowanym kościołem. Pościliśmy i modliliśmy się przez miesiąc, po czym zebraliśmy się i rozmawiali o tym, co Pan mówił do nas. Wystarczająco dziwne to było: „Róbcie to, co robicie, ponieważ do dlatego wywołałem was i zebrałem razem. Już jesteście kościołem i coraz bardziej stajecie się ludźmi takimi jakich ja pragnę”.


To wstrząsnęło mną. Byłem gotów zakładać kościół komórkowy, lecz tutaj Pan powiedział, że już jesteśmy kościołem, jakiego On chce. Nie trzeba mówić, że szliśmy dalej w tej podróży. Staliśmy się obsesyjni na punkcie Pana i intymności z Nim i rozwinęliśmy znacznie głębszą relację z Panem i sobą nawzajem i w pełni zrozumieliśmy wszystkie nowotestamentowe „jedni drugim”, a szczególnie wersy „jedni drugich miłujcie”. Jestem zdumiony tym, co się stało. Nigdy nie wróciłbym z powrotem do tego, co znałem wcześniej. Nigdy.

Współpracuję teraz w sieci z innymi. Okazało się, że jest ponad 12 takich domowych kościołów w mieście i, że cały czas pojawiają się nowe. Okazało się, że pastorzy kościoła Vineyard przekształcili trzy zbory na sieć kościołów domowych. Są to sieci, które odkrywają nowe sposoby wyrażania życia Jezusa i Jego służby w różnorodności bukłaków… wierzymy, że jest to określony nowy paradygmat życia kościoła uwolniony w Ameryce Płn.

 

Kristine (USA):  

Więc, jaki „kościół domowy” mi się przydarzył? Kilka lat temu moja mała „prorocza grupa”, która spotykała się w ramach wielkiego kościoła została razem i stała się domowym kościołem, a później, przy wielkiej radości, założyliśmy 15 następnych takich grup w czasie „zebrania kościoła domowego”, które odbywało się w domu. Wielu spośród nas przyłączało się i chodziło do innych domów na różne nauczania, noce wstawiennictwa czy po prostu, aby „się zebrać, zjeść razem i cieszyć się sobą przez całą noc”. Nasz kościół domowy skontaktował się również z kościołem domowym, który każdej niedzieli dożywiał bezdomnych w lokalnym parku (co było dla mnie bardzo trudne dla mnie, ponieważ już robiliśmy to, co Jezus powiedział, aby „nakarmić głodnych”) I oto teraz robiliśmy niedzielny „kościół” w parku. To już nie chodziło więcej o NAS… lecz o NICH!

 

 

Zack & Patty (USA)

Jeśli chodzi o nas, to nie mogliśmy już dłużej grać kościoła. Kościół, do którego należeliśmy miał być miejscem pięciorakiej służby, gdzie wyposaża się ludzi, aby mogli robić to, do czego ich Bóg powołuje, a stał się kościołem pracy z programami, liturgią i kontrolą. Nasz poprzedni pastor zarządzał wszystkimi aspektami kościoła, od uwielbienia do wypoczynku.


Mąż był liderem uwielbienia. Zarządzanie stało się tak twarde, że powiedziano mu jak ma uwielbiać. Bóg i prowadzenie Ducha Świętego zostały z tego obrazu całkowicie usunięte. W końcu nie mógł już tego dłużej znieść. Musiał wybrać Boga!! Musiał zrezygnować… i robić to, co czego Bóg go powoływał… uwielbiać Go w wolności! Jeśli chodzi o mnie to byłam liderką służby kobiet i diakonisą.

Ponieważ opuściliśmy kościół zostaliśmy nazwani buntownikami, martwymi drzewami i byliśmy oskarżeni o to, że mamy ducha Izabel. Smutne, nie tak.. Wszystko czego chcieliśmy to Jezusa i aby On był wywyższony!


Po odejściu z kościoła znaleźli się ludzie, którzy chcieli uwielbiać Boga i cieszyć się Jego obecnością poprzez dar Boży udzielony mężowi. Zatem Bóg rozwinął domową grupę uwielbienie i chwały, którą ja nazwałam The Acts II Gang (Grupa Dziejów II). Za każdym razem, gdy się spotykamy ktoś jest uzdrawiany lub komuś zostaje usłużone przez Boga i moc Ducha Świętego. Aktualnie mamy 10-15 osób na spotkaniach.


Do tego właśnie Bóg powołał mojego męża. Prowadź uwielbienie w miejscu, gdzie ludzie dojdą do większego zrozumienia Bożej miłości i przeżyją cudowne Boże dotknięcie. Smutne jest pomyśleć, że gdyby na to samo pozwolono to ten sam rodzaj posługi mógłby się dziać w poprzednim kościele.


Chcemy być częścią Bożego poruszenia… chcemy wywyższyć Jego kościół… nie ludzkie agendy kościelne… Chcemy widzieć wywyższonego Jezusa i ludzi realnie poznających Go…

 

_________________________________________________

Oprócz tych, którzy wychodzą z tradycyjnego kościoła, aby prowadzić domowe spotkania w swych domach, jest spora liczba chrześcijan, którzy również optują za wyjściem. Dla jednych jest to wynik jednego złego doświadczenia, dla innych całej serii takich doświadczeń:

 

Bob (USA):  

Kościół po drugiej stronie ulicy, Kościół Chrystusa, prowadzi spotkania przebudzeniowe w tygodniu. Nasza frontowa weranda umożliwia obejrzenie ulicy z wysoka. Siedzimy z Kay patrząc jak się zbierają. Niektórzy spojrzą w górę, nieliczni, o ile w ogóle ktokolwiek coś powiedzą, a jednak jesteśmy zmęczeni.


To już pewien czas, tak długo, gdy „chodziliśmy do kościoła”. Tego wieczora, gdy siedzieliśmy tam przypominając sobie owe dni, to mogło już być, powiedzmy, 15 lat od chwili ostatniej wizyty, zaczynając od połowy lat siedemdziesiątych, w Kościele Nazarejczyka. Zastanawialiśmy się nad tymi, których znaliśmy wówczas, jak się dziś mają. Przypominaliśmy sobie ich imiona, innym towarzyszyły jakieś wydarzenia, czasem pamięć zawodziła. Byliśmy bardzo mocno zaangażowani w ich działalność, choć nigdy nie byliśmy członkami, którzy chodzili z plakietkami.

Wprowadzili nas i kochali, wierzę. Zgodziliśmy się z Kay, że tęsknimy za tymi przyjaźniami z trzema czy czterema parami, z którymi się polubiliśmy, za wzajemnymi wizytami w domach i wydarzeniach zaplanowanych tak, aby zaangażować wielu członków kościoła. To wszystko wydawało mi się dobre, te socjalne relacje.


Na drugie lato wyznaczyli mnie, aby zebrać zespół piłkarski softball (odmiana amerykańskiej piłki nożnej, uprawiana na mniejszym boisku i większą, delikatniejszą piłką) w lidze lokalnego kościoła. Zarządzanie zespołem sportowym to był mój zawód. Przedstawiłem swoje oczekiwania, myśląc, że będzie to lekki spacerek. Przede wszystkim w większości chrześcijanami byli to chrześcijanie, przeważnie miało to na celu „ćwiczenia koleżeństwa” … żadnej szaleńczej konkurencji, żadnych wstrętnych postaw czy dyspozycji. Przerabiałem to wszystko wcześniej biorąc udział w lidze miejskiej, lidze wojskowej, ten palnik zwany „wygraj-za-wszelką-cenę”, który czasami tak utrudnia życie, a w ekstremalnych przypadkach powoduje fizyczną konfrontację. Nigdy w kościelnej lidze!


Phil był przyczepką, zawsze chętny do pomocy i zrobienia czegoś. Jeśli zostaliśmy wyznaczeni jako „domowy zespół” to często do moich zadań należało dopilnowanie, aby
boisko zostało należycie przygotowane do gry. Koszenie trawy, rysunek baz, czy gotowe. Nikogo do pomocy, a Phil był zawsze w pobliżu. Wtedy mógł mieć około 19 lat, był nieco powolny, zarówno fizycznie jak i umysłowo, ale tylko troszkę. Choć w oczach niektórych mógł być „zawadą”. Wiedziałem, że Phil potrzebuje przyjaciela i być jednym z … Wiedziałem również, że chciał grać w piłkę. Ludzie, moje iluzje zaczęły kruszeć. Phil nie był graczem, lecz hej… to była kościelna liga, chłopaki z wielkim sercem i dobrotliwą naturą. Pozwoliłem mu grać.


Prawe pole powinno być dobrym miejscem dla niego, nieczęsto będzie się zdarzało, aby miał cokolwiek do złapania. Wiedząc, że ten zespół nie będzie miał dobrego lewicowego… przyglądałem się jednemu nadętemu ważniakowi, który wchodził na pozycję łapacza ze złej strony. Jego intencje były oczywiste, wiedział, że możliwości Phil’a złapania czegokolwiek były jak 1 na 100. Powstrzymałem oddech,… nie pomogło. Phill ominął rutynowo lecącą piłkę, no i kilku chłopaków było na mnie wściekłych.

Zabieraj go stamtąd!

Oooo. No chłopaki, to tylko dla zabawy, to jest po prostu gra, pozwólcie mu grać.

 

Jeden zajrzał mi w twarz, rzucił kij:

Ja tu jestem, aby wygrać, jeśli ty nie, to tracę czas…

I odszedł, wsiadł w samochód i odjechał do domu. Stałem tam zszokowany, zraniony,  zamyślony, zmieszany… Tylko Phil podszedł do mnie:

W porządku Bob, nie chce ci robić kłopotów, siądę sobie.

To złamało mi serca, naprawdę.

 

Wiecie, to się działo tak wiele lat temu, a jest tak świeże z powodu wpływu jaki wywarło, że nie mogę zapomnieć. Ale to, co „najlepsze” to mam wam dopiero do powiedzenia. Całkowicie bezradny, nie wiedząc co robić i jak dalej radzić sobie z sytuacją szukałem pomocy zastępcy pastora, który był tam w czasie gry i widział całe zajście.

Bob, nie martw się. Nawet jeśli przestanie przychodzić do kościoła to nie będzie wielkiej straty. On nie daje w końcu tak wiele dziesięciny.

  W mgnieniu oka, wiele z moich wyobrażeń upadło: jakże wyraźnie zrozumiałem wartość człowieka. Nowy budynek wspinał się w górę i myśli pobiegły mi do kazania pastora z poprzedniej niedzieli o dziesięcinie. ‘Przeglądałem ostatnio tutaj księgi i niektórzy z was albo nic nie robią, albo okradają Boga” A oto tutaj był inny „kaznodzieja”, który był bardzo wyraźny… pieniądze.

  Obserwowaliśmy ich tego wieczoru idących do kościoła… oczywiście ich więź, ich przyjaźń, rozmowy. Siedzieliśmy w milczeniu przez pewien czas… wtedy Kay powiedziała smutno Tęsknię za tym..

Znam jej serce i to co rzeczywiście miała na myśli…i powiedziałem,  – Ja też, kochanie, ja też.

 

_______________________________________-

Inni zaś, którzy odeszli mówią, że po prostu nie mogli już znieść przewidywalności tej samej starej „rutyny” i wiele więcej. Gdzie jest życie? Gdzie jest żywotność Chrystusa? Dla nich, nawet w wielu tzw. „napełnionych Duchem” kościołach wydawała się trwać całkowita nuda i przewidywalność. Każdego tygodnia coraz trudniej było im zmusić się do wytrzymania:

 

Shawn Marie (Wyspy Kajmana)  

Również jestem osobą wierzącą, która ukrywa się poza, w domowej intymności z Panem, ponieważ jest tak wiele pustki, nudziarstwa i frustracji w kościołach, a mówię o kościołach napełnionych Duchem. Mieszkam na Wyspach Kajmana i mam społeczność z wierzącymi na całym świecie przez internet. Tak wielu jest zranionych i pozostawionych w bólu przez brak duchowego pożywienia – „głodujących”! Wierzę, że jesteśmy na skraju całkowicie nowego duchowego wybuchu, eksplozji i podniesienie się całkowicie nowej armii Pana.

 

Chris & Rick (USA) 

NIE jesteśmy „buntowniczy” czy „indywidualistami”, czy dziećmi w Chrystusie… Byliśmy zbawieni przez ponad 20 lat, wychowaliśmy syna, który KOCHA Jezusa i jest pastorem uwielbienia, byliśmy pierwszymi „liderami kościoła”  i mamy siedmioletnią służbę więzienną…Po prostu nie mogliśmy już strawić „rutyny” cotygodniowego chodzenia, aby usłyszeć tego samego faceta wychodzącego z INNYM przesłaniem…

 

Bill & Bonnie (Kanada):

Jesteśmy już tak sfrustrowani kościołem od kilku lat. Słowo nie jest już głoszone, a to co się nazywa „Poruszeniem Ducha Bożego” z pewnością nim nie jest. Modliłem się i prosiłem Pana, by pokazał nam, gdzie możemy znaleźć wierzących, którzy są również spragnieni Jezusa. Byliśmy oskarżeni o odstępstwo, skakanie po kościołach. Odwiedziliśmy kilkanaście kościołów lecz nie mogliśmy znaleźć jednego, gdzie Jezus byłby wywyższany.

 

______________________________________________

 

Spora liczba tych, którzy napisali widziało zbyt wiele podwójnych standardów w kościele – głoszenie jednego a wykonywanie czegoś innego i w końcu wpłynęło to na ich chęć pozostawania tam. Nie chcieli odchodzić, lecz po jakimś czasie było to dla nich zbyt wiele:

 

From: Geralyn (USA):

Jestem jednym z tych chrześcijan, którzy mają coraz większe trudności w znalezieniu kościoła działającego tak jak kościół w Księdze Dziejów – w Biblii. Jestem tak zmęczona kontrolowaniem przez jednego człowieka (Pastora, księdza, itd.) wielu chrześcijańskich kościołów. Boża idea kościoła (ecclesia) to nie jest to, co się dzieje w większości kościołów. Pan chciał, aby wszyscy byli równie ważni i używali różnych duchowych darów, aby cały kościół wzrastał. Miał starszych w kościele, nauczycieli, uczniów i apostołów. Musimy pozbyć się tej postawy chodzenia do kościoła i zdać sobie sprawę z tego, że mamy BYĆ kościołem. Powinniśmy być ciałem wierzących, które ma specyficzne zadania głoszenia ewangelii zgubionemu światu.  Nauczania w kościele jest ważne, lecz zbliża się czas, gdy będziemy musieli robić to, czego jesteśmy nauczani; że będziemy musieli żyć według tego, czego jesteśmy nauczani. Tak wielu chrześcijan za bardzo jest podobnych do tego świata, a nie do dzieci Bożych. Mamy żyć innym życiem, które będzie widoczne dla wszystkich, aby nie-wierzący zapragnęli tego, co my mamy.

 

 

Douglas (USA):

Lepiej być szczerym z Panem niż chodzić do kościoła i odgrywać tą grę „świętszy od tamtego”, którą wszyscy zdają się tam grać… dopóki nie spotkasz ich poza kościołem, w ich codziennym życiu i zobaczysz jak ci „świętsi-od-tamtych” faktycznie żyją… To właśnie tam Bóg nas chce,… w naszym rzeczywistym życiu, a nie tym udawany, jak większość ludzi czuje, że trzeba się zachowywać w kościele… On kocha nas takimi, jakim naprawdę jesteśmy.

 

 

D.D. ():

Byliśmy liderami kościoła, filarami wiary, bojownikami modlitwy i wstawiennikami, przez 20-30 lat wiernej pracy w kościele… Lecz ludzie zdaje się byli przeklęci przez jakiegoś rodzaju mentalność wojny obronnej swego poletka i większe skupienie się na budowaniu imperiów swych własnych służb niż budowani Królestwa Bożego. Po wielu latach doszliśmy do smutnego wniosku, że „władze będące” na szczycie struktury kościelnej tak faktycznie nie chciały wcale budować zgodnie z wzorem, który Bóg pozostawił w Biblii… lecz raczej coś, co szło w zgodzie ze światem biznesu.. Pomyśl o tym: Co by było, gdyby Noe nie zbudował Arki zgodnie z wzorem podanym mu przez Boga? Co by było, gdyby Salomon nie zbudował świątyni zgodnie z Bożym planem, który otrzymał Dawid?.. Dopóki „kościół” za którego narodziny umarł Jezusa nie będzie budował zgodnie z Jego planem, będziemy oglądać coraz więcej i więcej schorzeń i będziemy opuszczać kościół, który jest całkowicie nastawiony na programy, w których nie ma poruszenia Bożego.

 

 

Mary Jean (USA):

Widzieliśmy to wszystko: od martwych kościołów żyjących w kompromisie, do sztucznie szumnych, w których mówiono nam, że jeśli będziemy robić to czy tamto to przyjdzie następny poziom. No, i oczywiście największa doktryna naszego pokolenia: jeśli będziesz dawał więcej pieniędzy to wszystkie twoje problemy zostaną rozwiązane, lub, co gorsze, Pan cię uzdrowi, naprawi twoje małżeństwo i zaleje mnóstwem pieniędzy itd.

 

 

Michelle (USA):  

 Chodziłam z dala od Pana przez wiele lat i właśnie ostatnio znalazłam drogę powrotu. A może, mówiąc precyzyjniej, Pan powiedział „DOŚĆ” a ja posłuchałam. Próbowałam wrócić. Ostatnim razem, gdy poszłam pastor głosił i miał takiego ducha rozczarowania, że z trudnością mogłam to znieść. Wyglądało to tak, jak gdyby nie był w stanie już nigdy więcej wierzyć. Takie było moje ogólne odczucie. Kościół jest czasem społecznym; czasem na ubiory i udział w „świętych” plotkach. Dary odrzucono i nikogo nie obchodzą rzeczywiste potrzeby braci, grzech zaś jest lukrowany.

 

Vicki (USA):  

 Opuściłam mój kościół (charyzmatyczny, wielo-kulturowy, Płn. Amerykański) osiem miesięcy temu. Odwiedziłam inne kościoły i błagałam Ducha Świętego o prowadzanie mnie w tym, co mam robić. Tęskniłam za społecznością, bezpieczeństwem i prowadzeniem, które daje zgromadzenie jednostkom.

  Ostatnio odwiedziłam mój zbór. Pomyślałam, być może mam wrócić i nic, jak tylko moje głupia pycha nie pozwala mi na zrobienie tego, czego Bóg ode mnie chce. Jestem zmęczona samotnością, trwaniem bez duchowej rodziny udzielającej emocjonalnego wsparcia. Lecz niestety wróciły wszystkie te same wrażenia. Przywództwo chce dziesięcin, mojej obecności i ślepego posłuszeństwa, a większość chrześcijan chce „ciepłego i lekkiego” chrześcijaństwa…

 

 

Marlene (Nowa Zelandia):

Jestem jedną z tych „pustynnych” chrześcijanek, o których pisałeś w mailu. Dla mnie, a jestem całkowicie przekonana tego, że to co czuję i doświadczam jest „z Boga”. Zaczęło się to wszystko tak: zostałam poproszona o wzięcie udziału w grupie liderskiej nowego kościoła, teraz to już będzie kilka lat temu. Odkryłam, że stan kościoła był bardzo wielkim moim ciężarem w tym czasie. Często w samym środku uwielbienia bywałam ogarniana przez ducha wstawiennictwa płakałam w niemal nie kontrolowany sposób. Czułam ogromny smutek i żal. Kiedy prosiłam Pana o jakieś zrozumienie, jedną rzeczą jaką otrzymywałam było to, że Jego obecność wiązała się ze smutkiem. Czułam, że Pan opuścił kościół, a my robimy jak zwykle biznes bez zwracania uwagi na Niego. Wierzę, że kościół jako zbiorowość zgubił Jego drogę i Bóg mówi dość już dość. Przeprowadziłam się ostatnio do innego miasta i jest tam znaczni więcej życia w jednym z kościołów, do którego przyłączyłam się, lecz wydaje mi się, że odgrywanie i powtarzanie tego samego tak się zakorzeniły, że wielu ludzi w ogóle by nie zauważyło, gdyby Boga tam nie było. Nie znoszę wspierać czegoś, co nie jest funkcjonalnie skuteczne. Gdzie jest Jego obecność na naszych zbiorowych zgromadzenia? Już czas, aby zacząć wołać do Boga i powiedzieć: „nie zrezygnuję, aż przyjdziesz!” Wielu ludzi, z którymi rozmawiałem czuje dokładnie to samo. Jestem głęboko oddaną chrześcijanką od jakichś 20 lat. Nie opuściłam kościoła z powodu zgorzknienia czy zranienia – po prostu dlatego, że kościół nie wykonuje dzieła Bożego.

______________________________________________

 Wielu ma sporo do powiedzenia na temat tego, jak wygląda obecnie kościół i faktu, że nie wydaje się być szczególnie biblijny czy chrześcijański. Ci ludzie często maja coś bardzo interesującego do powiedzenia:

 

Orlando (USA): 

 Wyraźnie widać, że „system” kościelny jaki się rozwinął, zaakceptowany i rozpoznawany przez wielu, którzy są jego częścią, jako „nurt główny chrześcijaństwa” nie funkcjonuje zgodnie z nowotestamentowym przykładem kościoła, który został dany w Piśmie. Zamiast aktywnego życia, wzrostu i pomnażania, zjednoczonego i wolnego organizmu (Ciała Chrystusa) to, co zostało zbudowane jest po prostu złączoną organizacją, prywatnym klubem socjalnym dla elit..

 

Najbardziej oczywistym dowodem na to, że współczesny kościół nie jest ustanowiony zgodnie ze standardami Nowego Testamentu jest używanie takich zwrotów jak „turystyka kościelna” czy „mój kościół/twój kościół” czy nawet stawianie pytania „Czyjego kościoła jesteś członkiem?” Te zwroty stały się powszechną i akceptowaną częścią słownika ogromnej większość chrześcijan.

 

Richard (USA):

Przyjacielu Kościół nie jest, powtórzę NIE JEST, jakimś miejscem do którego idziesz. Kościół to jest coś, czym JESTEŚ ty. Jeśli nie jesteś Kościołem, to chodzenie do jakiegoś budynku pod jakimkolwiek pretekstem nie zrobi z ciebie Kościoła Możesz wstawić konia do garażu, ale to nie zrobi z niego samochodu.

 

Marcia (New Zealand): 

 W chrześcijańskim świecie jest bardzo podobnie jak w świecie tzn.,. ważne jest, co robisz? Zajęcie określa to, kim jesteś. Są tam chrześcijanie, dla których odpowiedź na pytanie: „Do jakiego kościoła chodzisz?” determinuje kim jesteś w Chrystusie. To tak niedobrze, lecz ciągle się to zdarza. Mam nadzieję, że kiedyś to się skończy. Nie uczestniczę w kościele od 2 lat. Jestem bardzo zadowolona z mojej relacji z Bogiem, który jest rzeczywiście rozkoszą mojej duszy.

 

Betty (USA):

Odkryłam Jezusa jako mojego Zbawiciele, gdy miałam sześć lat w kościele Foursquare. Teraz mam 57 lat, Większość tych lat spędziłam w ramach systemu kościelnego i byłam zaangażowana w „służbę”. Uczyłam w szkółce niedzielnej, prowadziłam chór, grałam na pianinie, byłam sekretarką dwóch pastorów, lecz sercem zawsze pragnęłam czegoś więcej. I tak odkryłam Aglow i spotkania domowe Full Gospel Business Men (Biznesmeni Pełnej Ewangelii). Zawsze poszukiwałam. Około 10 lat temu pamiętam, że pytałam Jezusa:


Jezu, czy to jest kościół, o którym mówiłeś, że go zbudujesz?

  Byłam już chora od kościoła i wszystkich ludzkich programów, braku Jego obecności i poruszenia Bożego. W tym czasie ktoś dał mi książkę, która otworzyła mi oczy i serce i mogłam zobaczyć prawdę na temat pięciorakiej służby z Ef. 4. Mogłam zobaczyć, że to nigdy nie będzie się dało dopasować do obecnej rządowej struktury kościelnej. 

   Przechodziłam od kościoła do kościoła przez pewien czas, zawsze mając nadzieję, że w końcu znajdę ten prawdziwy. Lecz niestety nie. Jest to tak trudne miejsce na pobyt, pustynia. Tęsknię do zborowego uwielbienia. Uwielbiam Pana sama w domu, lecz bez wątpienia jest pewna dynamika w zbiorowym uwielbieniu, za którym tęsknię. Masz rację, nie możemy trwać na pustyni, musimy w końcu zejść się razem. Lecz… my nie możemy doprowadzić do tego „zejścia się razem” Chrystusowego kościoła. Tylko On może.

 

 

________________________________________________

 Niektóre e-maile otrzymałem od ludzi, którzy odkryli skrajne uwolnienie do wolności od tych wszystkich działalności i restrykcji „kościoła jaki znamy”. Teraz mogli osiągnąć o wiele więcej dla Boga niż wcześniej. Jeden wspaniały e-mail przyszedł od grupy czterech starszych kobiet, które teraz robią zdumiewająco dużo:

 

Pat (USA):

Nasza mała grupka została uwolniona do wszelkiego rodzaju posługi, których prawdopodobnie nigdy byśmy nie robiły, ani nawet nie wiedziały o nich, gdybyśmy były zaangażowane w kościelną działalność. Przeprowadziłyśmy trzy kursy Alfa (2 z młodych ludzi, którzy przyszli do Pana na naszym pierwszym kursie usługuje teraz pantomimą w dużym kościele), zorganizowałyśmy i bierzemy udział w grupie, która pracuje z zatrzymaną młodzieżą w lokalnym obozie paramilitarnym. Pracujemy z lokalną młodzieżą. Trzy z nas pracują w zarządzie służby, która jest wyjściem do społeczeństwa… Wspieramy zarówno finansowo jaki i duchowo misjonarza w Mozambiku. Sponsorowałyśmy wypoczynek kobiet… Ja uczę co tydzień uczę w biblijnej klasie, a jedna z nas jest przewodniczącą lokalnego oddziału CWA (Christian Wordl Adoption – chrześcijańska organizacja adopcyjna).

Jedna z nas została licencjonowanym doradcą ds. narkotyków i jest chrześcijańskim doradcą, inna ma centrum wypoczynkowe, jako swoją działalność gospodarczą.

Robimy to, czego nie mogłybyśmy robić w tradycyjnym kościele. Jeśli cztery starsze kobiety mogą mieć tak wielką służbę to pomyśl po prostu, co mogło by się wydarzyć, gdyby ludzie przestali wpatrywać się w ciemiona siedzących z przodu i zacząć traktować Wielki Nakaz poważnie… Oto jesteśmy my, mała grupka kobiet, lecz uprawomocniona przez wszechmogącego Boga. Co by się stało, gdyby namaszczenie do służby swobodnie poruszało się tak, jak Duch prowadzi?

< Część 2 | Część 4 >

_________________________________

Trzeba też pamiętać, że e-maile opublikowane w tej książce są reprezentatywne dla wielu tysięcy chrześcijan, którzy optują za wyjściem ze swych kościołów, a które to liczby są już teraz zarejestrowane. Ja sam otrzymałem setki odpowiedzi na mój artykuł – lecz tutaj możemy pokazać tylko ich część. Ten ruch jest potężny.

Dzieje się to na skalę globalną a anegdotyczne dowody sugerują, że to zjawisko rośnie w fenomenalnym stopniu. Na każdy opublikowany tutaj e-mail jest wiele innych, które zostały do mnie wysłane i wyrażają podobną troskę. Musimy spotkać się z faktami:

Tysiące oddanych, modlących się chrześcijan opuszcza nasze kościoły – wielu nigdy nie wraca. Badacz George Barna zebrał dane, które pokazują, że jest obecnie dziesięć milionów takich ludzi tylko w samych Stanach. Musimy więc posłuchać przyczyn ich wyjścia z kościołów.

deeo.ru

Chrześcijanie poza kościołem – Rozdział 4

Opuszczam ruch
„Chrześcijanie poza kościołem

„WYWOŁANI” ?

 

Znaczna część tych ludzi, którzy napisali do mnie zaznaczali, że główną przyczyną ich wyjścia z kościoła było to, że czuli się „wywołani” przez Boga. Nie było to z powodu zranienia czy urazy, ani z żadnej innej przyczyny. Upierali się przy tym, że otrzymali od Boga wezwanie, aby „wyjść na zewnątrz” i to właśnie zrobili. W tym rozdziale spojrzymy co ci chrześcijanie mówią na temat przyczyn ich wyjścia:

 

 

Anne (Nowa Zelandia):

Nie mam za sobą zranienia. Jestem poza strukturami kościoła od 3.5 roku po tym, gdy wyraźnie usłyszałam wezwania Pana do wyjścia. Nie jestem pewna czy przechodzę przez doświadczenie pustyni, lecz przez większość czasu wzrastam w uczeniu się i posłuszeństwie i totalnej zależności od mojego bardzo wiernego, najbliższego przyjaciela. Jestem otwarta na powrót do ‘systemu’, lecz nie inaczej, jak tyko na wezwanie Boga do ponownego wejścia; równie wyraźnego jak poprzednie do wyjścia.

 

 

Sue (Australia):  

Również ja odczułam, że Bóg „wywołuje mnie”, pomimo tego, że czytano mi zazwyczaj stosowane wtedy wersety z Pisma, i oskarżano o że jestem „buntownicza”, „nie chcę być pod autorytetem” itd. Lecz poczucie Bożego powołania było tak mocne, że musiałam to zrobić.

 Nie odeszłam z kościoła, nie mówiąc moim pastorom dlaczego to robię. To był kościół, który jest ‘przyjazny poszukującym’ wiec to, co tam podawano nie było nawet duchowym mlekiem. Poinformowałam moich pastorów, że naprawdę potrzebuję duchowego mięsa. Wydawali się całkiem zadowoleni z tego, że jedna owca opuszcza ich dlatego, że potrzebuje mięsa; jestem pewna, że nadal trwają w cyklach spotkań pt.: „Możesz wieść szczęśliwe życie” z kilkoma odniesieniami do Boga, rzuconymi trochę tu, trochę tam.

Dość zabawne jest to, że mocniej wzrosłam w Panu i nauczyłam się więcej przez dwa lata pobytu poza kościołem, niż przez osiem lat należności od niego.

 

 

Pete (New Zealand)

Poczułem się „wywołany” rok temu i wyszedłem pomimo wielkich trudności i czasu prób zarówno wewnętrznie jak i pochodzących z chrześcijańskiej społeczności. Spędziłem długie godziny na modlitwie i szukając Boga w sprawie, która całkiem prawdziwie złamała mi serca. W czasie, gdy trwały prześladowania poznałem Boga i mojego Pana Jezusa Chrystusa znacznie głębiej i bardziej osobiście niż kiedykolwiek przypuszczałem, że jest to możliwe w „kościele”.

Teraz zdaje sobie sprawę z tego, że Bóg chciał, abym doszedł do całkowitego polegania wyłącznie na Nim jeśli chodzi o mój wzrost i wiarę, i że Bóg nie chciał, abym był w przywództwie denominacyjnego systemu. Zaczęliśmy nasze własne domowe spotkania nazwane: „Reaching Out” Christian felloship i obecnie mamy już wiele więcej osób biorących udział w niedzielnych społecznościach i piątkowych grupach nocnej modlitwy. Usługujemy tym z pośród lokalnej społeczności tym, którzy są w mniej szczęśliwej sytuacji, potrzebującym pomocy i docieramy do ludzi, którzy dla kościoła wydawali się być nie dostępni. Zdecydowanie czujemy, że jest to początek i że Bóg buduje fundament wśród ludzi.

 

 

Darcy (USA):

Odkąd Pan „wywołał mnie” z kościoła, którego członkiem była moja rodzina, cierpieliśmy wielkie potępienie, niezrozumienie i krytycyzm naszej decyzji, aby raczej iść za Panem niż za ludźmi. Było to bardzo trudne i nieraz było tak, że chciałem wyjść spośród „współ-wierzących”, którzy nieustannie zadawali mi pytanie: „Gdzie będziecie chodzić teraz do kościoła?” Gdy mówiłem im, że nie zamierzam tym razem chodzić do żadnego kościoła, szybko zapraszali mnie do siebie (wszyscy próbowali) lub osądzali mnie i mówili, że odrzucam wspólne zgromadzenia.

Przez długi czas byłem w stanie odrętwienia z powodu tego wszystkiego, potem Pan zaczął przyprowadzać do mnie ludzi, którzy jechali na tym samym wózku. Jakim darem było wiedzieć, że nie jestem sam.

 

_________________________________________

Sporo osób znajdujących się poza kościołem mówi o znacznie większej ‘intymności’ z Jezusem teraz, gdy odeszli od wszelkiej działalności i kościelnej krzątaniny. Biblia mówi nam, że największym przykazaniem jest „Kochaj Boga z całego serca twego, z całej duszy i ze wszystkich sił”. Taka ogarniająca miłość do Boga może rozwinąć się tylko przez „szukanie Go z całego serca”. Zwróciłem uwagę na to, że jest kładziony bardzo silny nacisk na ten rodzaj bliskiej, osobistej więzi z Jezusem wśród ludzi z poza kościoła. Jest to faktycznie dominujący temat wielu e-maili, które otrzymałem.

 

Robin (-USA):  

Nie jestem już więcej spragniona Jezus, głoduję z tęsknoty za Nim, a Jego nie ma w lokalnych kościołach! Byłam posłuszna jego wezwaniu, aby po prostu odpocząć w Nim i robię to od niemal 4 lat. Gdy Pan powoła mnie do powrotu, pobiegnę, bo wiem jak brzmi Jego głos, ponieważ mam ucho przyciśnięte do Jego piersi od dłuższego czasu. Nie jestem przepełniona buntem przeciwko kościołom, ponieważ wołam o to, aby ich oczy zostały otwarte, aby również mogli nauczyć się wchodzić głęboko w obecność Tatusia, w intymność, której nic na tym świecie nie jest w stanie zaspokoić.

 

My jesteśmy kościołem, nie cztery ściany! Te ściany muszą zostać zwalone, abyśmy mogli przyciągnąć zgubionych Jego miłością, objąć siebie nawzajem Jego
pragnieniem, Jego ogniem a nigdy już nie będziemy tacy sami. Mocno wierzę, że nadchodzi czas, że wszyscy, którzy zostali wywołani i odpoczywali, i oczekiwali na Pana, zostaną wezwani do powrotu, lecz w nich będzie pochodnia, które rozpali serca!

 

Louise (Australia):  

Jestem poza głównym nurtem „kościoła” od 2 lat i Pan poprowadził mnie w znacznie głębszej i intymnej podróży w tym czasie. Odkryłam świeżą wolność w naszej relacji i w konsekwencji odkryłam, że „kościelny” system to … system, który jest całkowicie stworzony przez człowieka i na człowieku skupiony. Był to czas, w którym nauczyłam się przychodzić bezpośrednio do tronu po mądrość i Pan był wierny. Słowa: „Zbliżcie się tronu Bożego, a On zbliży się do was” są moim codziennym drinkiem.

 

 

Cindi (USA):  

Widzę to od jakiegoś czasu jako masowy EXODUS uczniów Pańskich, którzy są prawdziwie spragnieni REALNEJ obecności i intymności, i rzeczywistego, codziennego chodzenia naszym Ojcem.. Czy wiesz, że Słownik Webstera definiuje religię? Jako „powrót do niewoli”? Większość tzw. denominacji bez względu na nazwę jest zaangażowana w działania w swoich własnych „agendach” już tak długo, że zapomnieli, a może nigdy nie znali totalnej zależności od Chrystusa i Jego Świętego Ducha… Wielu z nas, którzy odeszli odkryło Boga osobiście w sposób niesamowicie potężny, intymny i radykalnie odmienny od tego, czego byliśmy uczeni w czasie kościelnych nabożeństw.

 

 

David (Kanada):  

Byłem „starszym” i człowiekiem zaangażowanym w działaniu w więcej niż jednej denominacji i w końcu doszedłem do miejsca, w którym musiałem wszystko zostawić. Było to bardzo realne spotkanie, którego wynikiem było „biada mi” dokładnie tak jak u Izajasza, gdy na oka mgnienie uchwyciłem jaka jest naprawdę moja grzeszna natura i jak wiele z tego, co kiedykolwiek zrobiłem było dla Jego Imienia. Najemnik, a nie przyjaciel. Modliłem się o przebudzenie, o Jego Obecność w kościele, jak to nazywasz. Odpowiedzią było, aby zacząć widzieć Jego, a brzydzić się sobą. Nie mogłem dalej tak iść. Nikt nie zrozumiał, co się ze mną stało, a najmniej ja sam.

  Społeczność, którą się cieszę, jest bardziej wolna i cudowna niż kiedykolwiek była. Nic z tego nie wydarzyło się w tradycyjnych granicach. Nic. Pan poprowadził nas na pustynię, aby mówić do nas czule. Jest to miejsce, gdzie jest tylko pustyni i On. Żadnych przeszkód i wtedy Pan zamienia pustynię w owocujący ogród.

 

 

Lorraine (Lokalizacja nieznana):

Należę do „tych”, których wymieniłeś jako ludzi, o których słyszałeś, że Pan powołał ich do „wyjścia” z systemu i pozostania samemu z Nim. Z mojego doświadczenia przebywania sam na sam z Nim w ciągu ostatnich 3.5 roku szczerze mogę powiedzieć ci, że nic nie może się równać z tym, jak cudownie jest być coraz bliżej i bliżej Niego w codziennej intymności. Moja relacja z Panem pogłębiła się w każdy możliwy sposób przez to doświadczenie. Nie da się opisać, jak realny stał się Bóg w moim życiu. Wszystko, co robię i mówię obraca się wokół tego, co On mówi, abym zrobiła czy powiedziała. Jest to miejsce samotności z Nim i Pan udowodnił, że On wystarczy!

Wielu sądzi, że taka „samotność” z Nim oznacza bycie poza Ciałem. Uważają, że oznacza to, że ci poza systemem nie mają społeczność z innymi wierzącymi. Nic nie wiem o innych, lecz ja sama mam więcej społeczności z innymi wierzącymi niż wtedy, gdy byłam w systemie. Społeczność z innymi, która płynie z intymności z Panem jest znacznie bardziej szczera, otwarta i napełniająca, niż społeczność, którą miałam, gdy byłam w systemie. Komunikowanie z innymi jest realne i serdeczne. Jest to łączność całkowicie z Ducha do Ducha, bardziej niż naturalne przyjacielskie gesty wobec innych dlatego, że chodzą do tego samego kościoła co ty.
Bardziej czuję się częścią Ciała niż kiedykolwiek wcześniej, gdy siedziałam w naturalnym budynku pełnym ludzi.

 

To, czego nie jest w stanie zaoferować system to intymna relacja z Bogiem. Ten system oferuje różne cielesne działalności, lecz nie ma mocy do wpływania na wnętrza ludzkich serc. Poza systemem spotkałam Żyjącego Boga, który jest w trakcie odnawiania mnie ku właściwej relacji z Nim. Zaczynam Go poznawać osobiście w taki sposób, jak nigdy dotąd. W systemie, tylko wiedziałam o Nim.. teraz zaczynam poznawać Go intymnie każdego dnia.

 

Naturalny sposób myślenia prowadzi do wniosku, że ci, którzy są poza systemem są odłączeni od Ciała, lecz to nie jest prawda. Ci, którzy są uczeni intymnego poznawania Boga, ostatecznie stają się takim Ciałem, jaki Pan zaplanował. To, czy ktoś należy do Ciała nie zależy od tego czy jest nim w sposób naturalny czy nie, lecz od poznania Tego, który jest Głową. Jeśli ktoś jest intymnie połączony z Głową to jest połączony z Jego ciałem, bez względu na to, gdzie się znajduje fizycznie.
Nigdy nie porzucę Go i nie wrócę do pustki religii. Jest to trudno zrozumieć komuś, kto nie poznał Go z poza religii. Ci z was, którzy poza systemem doświadczają Jego realności w swym życiu nic nie mogą zrobić jak tylko pragnąć, aby wszyscy poznali Pana w taki cudowny sposób.

 < Część 3 | Część 5 >

aracer

Chrześcijanie poza kościołem – Rozdział 5

Opuszczam ruch „Chrześcijanie poza kościołem

 

KONTROLA I DUCHOWE
WYKORZYSTYWANIE

 

 Wielu przypuszcza, że główną przyczyną tego, że ludzie opuszczają kościoły musi być to, że „docierali się” z liderami. Musieli zostać „zranieni” w jakiś sposób i dlatego odeszli. Jest to jedna z licznych przyczyn, których ludzie kościoła nie potrafią zrozumieć – zatem zakładają (często błędnie), że WSZYSCY, którzy odchodzą są zgorzkniali lub „zranieni”.

Lecz często nie jest to W OGÓLE PRZYCZNĄ. Jak widzieliśmy, jest wiele znacznie głębszych przyczyn, niż „problemy z przywództwem”. Niemniej jest tak jest jeśli chodzi o pewnych liderów, szczególnie tych, którzy mieli do czynieni z nieco bardziej „kontrolującym” środowiskiem. Niestety wydaje się, że wśród zielonoświątkowców w ostatnich latach kontrola i nadużycie stają się coraz bardziej i bardziej powszechne. Często nadużywanie terminów takich jak „poddanie”, „autorytet”, „przykrycie” prowadzi do tych problemów.

 

Wielu chrześcijan pozostających poza zorganizowanym kościołem naświetlało fakt, że przywództwo Biblijne często wydaje się być zupełni inne od większości tego, co widzimy dziś. Zwrócili również uwagę na to, że pewnego rodzaju nauczania jeszcze bardziej pogłębiają problemy w dzisiejszym kościele.

Poniżej kilka e-maili dotyczących tej sprawy:

 

Alistair (Nowa Zelandia)

Mam kilku szczerych, zdrowo myślących i skutecznych przyjaciół, którzy nie chcą być częścią systemu, który zwany jest kościołem i w większości przypadków przyczyną jest przywództwo. Gdy „autorytaryzm”, który nie pochodzi od Boga, staje się oczywisty, mający rozeznanie wiedzą to i usuwają się. Nie opuszczają Boga, lecz system. Ludzkie narzucanie (władzy – przyp. tłum) nigdy nie miało biblijnego autorytetu…

 

Jeff (Nowa Zelandia):  

Wierzę, że wielu pastorów wymaga od swoich zgromadzeń, aby uczynili „ich” pierwszymi tj., postawili „ich” na piedestale, a jeśli tego nie zrobisz to jesteś ”buntownikiem” lub „nie umiesz wejść pod autorytet” czy też „masz „ducha czarownictwa” albo jeszcze coś innego. Rzuciłem wyzwanie liderom, że powinni być pasterzami owiec, które Bóg im posłał, a nie panami nad nimi i nie podchodzić do nich jak niewolników. Wielu pastorów jest zdania, że owce mają służyć im, a nie tak jak przedstawił to Jezus w Piśmie: „paś owieczki moje”.

 

W Ks. Objawienia 2:6 Jezus mówi o Nikolaitach, że ich nienawidzi. Rozumiem, że jest to jedyny raz, gdy Jezus powiedział, że nienawidzi czegoś i jest to wymienione dwa razy w Ks. Objawienia 2, ponownie w wersie 15. Jest to mowa o kontroli, jaką mieli przywódcy nad ludźmi i nadużyciach jakich dokonywali. Jest to bardzo interesujące i naświetlające ostrzeżenie na dziś. Ujawnia ono tego samego ducha Nikolaitów dziś i teraz.

 

Rozmawiałem z wielu chrześcijanami w ciągu ostatnich 6 miesięcy, którzy opuścili kościoły i pytałem ich o przyczyny. Niektóre odpowiedzi były takie: 1) Było tam wiele duchowego wykorzystywania/ kontroli nad nami. Jeśli nie poddalibyśmy się kształtowaniu według życzeń pastora i liderów (nawet jeśli było to sprzeczne z Pismem) to byliśmy ignorowani i bojkotowani. Nie śmieliśmy kwestionować niczego. 2) Jeśli nie dawaliśmy dziesięciny zgodnie z ich postrzeganiem naszych dochodów to znów byliśmy ignorowani i bojkotowani. 3) Wszystko rozbijało się o pastorów. Usiłowali być „supergwiazdami” i jeśli biegałeś wokół podobając się im i zgadzając się nimi to byłeś promowany i używany do służby. Wydawało się, że używali tylko tych, którzy czołgali się przed nimi. Traktowaliśmy ich uprzejmie, lecz nie szliśmy tak daleko, aby się do nich przyssać czy pozwalać na kontrolowanie. Znaczy to, że po prostu siedzieliśmy w ławkach i byliśmy dla nich serdeczni nigdy nie będąc używani do służby. Po pewnym czasie odeszliśmy. Chcieliśmy być używani przez Boga – a nie tylko siedzieć w ławkach. „Pastorzy używali tylko ulubieńców” (słowa bliskiego przyjaciela, który wyszedł z kościoła po 10 latach wiernej służby). 4) Kościoły mówią o tym, aby wstać i być aktywnym w swoich lokalnych społecznościach miejskich (być Jezusem dla świata), lecz to skończyło się przynależnością do klubu „błogosław mnie”. Mnóstwo gadania o tym, aby zanieść ewangelię do ludzi, lecz praktycznie żadnego działania. 6) Każdy tydzień to jak przedstawienie. Pastor robi tam przedstawienie, aby nas utrzymać w regularnych chodzeniu co tydzień i stale zbiera 10% naszych dochodów tak, aby mógł trzymać się swojej roboty. Żadnego Ducha Bożego nigdzie.

Skończę na tym, mógłbym o tym napisać książkę…

 

John (USA):  

Byłem w kościołach, które podkreślają wagę „Bożego człowieka na właściwą godzinę” i oczekiwanego respektu, który powinien łączyć się z „tym namaszczonym”. Słyszałem jedno kazanie znanego proroczego sługi, który głosił, że jeśli ktoś przyłączy się i służy „mężowi Bożemu” to namaszczenie męża Bożego w końcu spocznie na słudze jak w przypadku Eliasza i Elizeusza. I było wiele odniesień do tego i do tamtego namaszczonego sługi a wszyscy oni mieli status supermanów. Nie miałem lekceważącego stosunku w tych sprawach, bo zgadzam się z tym, co ap. Paweł napisał, jeśli chodzi o szacunek dla tych którzy pracują dla Pana. Niemniej jednak, pewne rzeczy zaczynają rzucać się w oczy… odczuwałem pychę, chełpliwość, samo-wynoszenie się, a nie poczucie Bożego respektu i obecności.

 Słyszałem kaznodzieję, który używał Słowa „Nie dotykajcie pomazańców Pańskich” w takim znaczeniu, że lepiej by było dla zwykłych wiernych i świata, aby uważali na to w jaki sposób traktują usługujących. Z pewnością Bóg czuwa nad swoją własnością – widziałem to osobiście, lecz w chrześcijaństwie nie chodzi przecież o relacje typu: „traktujcie mnie dobrze – bo jak nie…” To jest czarownictwo.

Bóg chce mocy i czystości. Gdybyś miał mieć jedno z dwojga to czystość byłaby właściwa! Moc bez miłości i czystości wydaje tyranów i despotów zatrutych nimi.

 

Mike (USA):

Czytałem ostatnio kilka książek o pierwszym kościele i o tym, co Jezus nam zostawił, w porównaniu do tego, co nazywam dziś „kościołem”. Wydaje się, że nie ma ani jednego wersetu popierającego w Nowym Testamencie model kościoła, w którym pastor prowadzi, pastor wiedzie, pastor wspiera… Paweł wyznaczył pięciorakie służby, wspominając coś o „wspieraniu każdego członka…” Pastor nigdy nie miał robić „tego wszystkiego”.

 

____________________________________________

Wśród piszących do mnie znaleźni się i tacy, którzy mieli fatalne osobiste doświadczenia z liderami. Niestety, wydaje się to nieco powszechne wśród ludzi pozostających poza kościołem. Można się tylko zastanawiać jak wielu chrześcijan zostało rzeczywiście wywiedzionych poza kościół z powodu tak straszliwych doświadczeń jak to:

 

Tina (USA):  

Jako nowa wierząca w 1979 roku, bez jakiekolwiek wcześniejszego doświadczenia w kościele, zostałam zaprowadzona do charyzmatycznego kościoła, który miał nowego zaczynającego pracę pastora (z pastorskim sercem) i byłam członkiem społeczności przez 15 lat. To była rodzina. Uczono mnie Biblii, była miłość… był wśród nas Bóg. W 1997 roku, nie wchodząc w szczegóły… ten pastor zrezygnował i przeprowadził się. Na jego miejsce przyszedł pastor „Słowa Wiary”, przejął kościół i zaczął budować „wielką służbę”… To, co mieliśmy zostało zastąpione mnóstwem hałasu. Odebraliśmy wiele nauczania temat czczenie „męża Bożego”, byciem giermkiem, itd., itd.

 

Wraz z mężem zrezygnowaliśmy z naszych stanowisk tam i odeszliśmy, bez „zabierania ze sobą kogokolwiek”. Dziś niemal wszyscy z pierwotnej grupy odeszli i nie są członkami żadnego kościoła. Nie wchodząc we wszystko, co przez te trzy lata naszego pobytu tam ujawniło się, podsumuję tym, że kiedyś prowadząc samochód usiłowałam sobie wyobrazić, co się stało, Pan powiedział: „Zostałaś duchowo zgwałcona”.

Usiłowaliśmy znaleźć inne miejsce, gdzie moglibyśmy się przyłączyć, lecz nie udawało się… po prostu nie chcieliśmy czy nie mogliśmy już więcej „grać w tę grę”. Czasami robi się samotnie. Wiesz, Ciało będące wieloma członkami, brak przebaczenia, urazy czy zgorzknienie w moim sercu… pewnie tym wszystkim po trochę trzeba się było zająć… po prostu tęsknota z czystą społecznością ze wspólnotą Wierzących, bez agend i z Jezusem jako jednym Królem.

 

Larry (USA):  

Wyszedłem z takiego kościoła, jaki opisałeś w swoim artykule – bardzo autorytatywnego, niemal dyktatorskiego. Byłem w tym środowisku przez 15 lat. Skończyłem ekskomunikowany za opuszczenie tego kościoła i bliski załamania nerwowego. Z punktu widzenia kościoła, ja nie opuściłem kościoła, lecz zostawiłem Boga i oni pokazali mi to wyraźnie. Pokonanie tego i lata umysłowego wykorzystywania, które było moim udziałem, było bardzo trudne. Zajęło mi to całe lata, mogę więc zrozumieć dlaczego ludzie są świadomi silnego kościelnego autorytetu panującego nad nimi. Jak wiele kościołów jest podobnych do Chrystusa? Widzę więcej grzechu i świata w kościele niż Chrystusa. Myślę, że czuję się wygodniej sam prowadząc moje własne życie niż mając grupę bardzo zajętych ciał, które są na wycieczce w poszukiwaniu mocy i starają się mi mówić, co mam robić i jak żyć. Mam nadzieję, że to rozumiesz. Myślę, że tylko ktoś, kto sam przeszedł przez coś podobnego może zrozumieć, jak to jest być pod autorytetem obraźliwego pastora przez długi czas.

 

April (USA):  

Jestem chrześcijanką „z poza kościoła”; członkiem charyzmatycznej społeczności od 13 lat, która mocno siedziała w „teologii rekonstytucjonalnej”, włącznie z czczeniem liderów jako „pomazańców Bożych” i wymaganiem „uczniowskiego poddania autorytetowi” (które sprowadzało się do niewolniczej pracy dla figur u władzy i rzeczy takich jak pytanie się o zgodę na odwiedziny rodziców czy przyjaciół z poza kościoła).

 

W końcu odeszłam w 1987 roku i, wierz mi lub nie, wyszłam wraz z kilku dobrymi rzeczami; nawykami naukowego badania Biblii, umiejętnościami duchowej walki, modlitwy wstawienniczej i praktyką usługiwania ciału oraz kontemplacyjnego uwielbienia. Nie przystałam do żadnej społeczności aż do 1990 roku, gdy wraz z mężem przyłączyliśmy się do episkopalnego kościoła, którego kapłan był charyzmatykiem. Ostatecznie, polityka kościelna (ludzi byli motywowani bardziej chciwością i ambicjami niż przez Ducha) odeszliśmy z tej społeczności około 1995 roku. Więcej już nie uczestniczyliśmy w kościele, choć mój mąż obecnie należy do Vineyard Christisan Felloship.

Pierwsze lata „poza kościołem” czułam się tak, jakbym robiła coś niewłaściwego, lecz za każdym razem, gdy pytałam Pana czy powinnam przyłączyć się gdzie indziej, On odpowiadał, że nie. Zatem przez ostanie 8 lat kultywowałam moją relację z moimi sąsiadami kochając ich i modląc się o nich. Miałam wiele możliwości dzielenia się miłością Jezusa z nimi.

Jeśli poczuję się wystarczająco bezpiecznie, chciałabym wrócić do społeczności z lokalnym ciałem wierzących.

 

Sherril (Afryka Płd.)

Kocham Ciało Chrystusa, lecz zostałam rozczarowana tak bardzo liderami. Modlę się do Boga o miejsce dla mnie w Ciele, gdzie liderzy byliby ludźmi żyjącymi zgodnie z tym, co głoszą.

 

Moje ostatnie doświadczenia dotyczyły mężczyzn, którzy nie interesowali się „owcami” wcale. Były pozostawione, aby radziły sobie same. Pastorowanie zostało oddane laikom takim jak ja. Trzech pastorów, o czym wiem, było zaangażowanych w nieuczciwe interesy finansowe.

Nie potrafię powiedzieć jak bardzo mnie to bolało. Ci ludzie ciągle są w służbie i widzę coraz więcej rozbicia i rozproszenia wśród owiec. Rozważałam nawet rozpoczęcie swojego własnego kościoła. Mam stopień naukowy z teologii i wkrótce zaczynam pracę nad dyplomem profesora (nauczyciela szkoły średniej). Wiem, że będzie mi potrzebne bardzo wyraźne prowadzenie Ducha Świętego, lecz pokazuje to jak bardzo stałam się zdesperowana.

 

Dennie (USA):

Pracowałem w chrześcijańskim sklepie i to co widziałem złamało mi serce. Stale usiłowałem pamiętać o tym, że chrześcijanie to jeszcze nie skończone dzieło, lecz serce miałem tak obciążone, że musiałem zrezygnować albo byłbym całkowicie pochłonięty przez załamanie. Mój kościół jest wspaniałym miejscem, lecz jest wypełniony frakcjami usiłującymi przebić się ze swoimi wizjami. Od 5 miesięcy wycofałem się z kontaktów z kościołem i chrześcijanami i serce mi rani.

 

Nate (Australia):  

Wraz z żoną byliśmy w zespole muzycznym i przywództwie 200 osobowego silnie zielonoświątkowego kościoła. W czasie, gdy tam byliśmy, jak i teraz, myślę, że pastorzy byli bardzo kontrolujący. Byliśmy zachęcani do tego, aby grać i mówić w taki sposób, który odwoływał się do ludzkich emocji i było to interpretowane jako prowadzenie Ducha. Ja (osobiście) czułem, że jest to manipulacja. Byliśmy wraz z żoną rozczarowani tym, że pastorzy byli skupieni na wzrastającej liczbie członków i znalezieniu „doskonałego” budynku. Stale i wciąż nauczanie koncentrowało się wokół tego. Inne rzeczy były głoszone, lecz jedynym celem niedzielnego nabożeństwa wydawało się być (w moich oczach) manipulowanie ludźmi, aby byli pasjonatami „budynku” czy cokolwiek było ostatnio określane jako „poruszenie”.

Czuliśmy się tak skompromitowani i ograbieni z czasu, że ostatecznie poszliśmy do pastorów i powiedzieliśmy, że chcemy zrobić sobie przerwę w grze w zespole i liderstwa. Nie zostało to przyjęte tak, jak chcieliśmy i wdaliśmy się w walkę, w której rzucano w nas takimi słowami jak „zwiedzeni” i „stwarzający podziały”.

Myślę, że w tym momencie stałem się zbędny. Pastorzy usiłowali „zdobyć” moją żonę. Powiedzieli jej, że jestem buntowniczy i inne tego typu rzeczy – jak to, że mieli sny, itd. – co powodowało, że byłem na nich jeszcze bardziej zły, gdy mi o tym opowiedziała. Byłem zdecydowany, co powodowało, że żona czuła się miotana między dwoma kierunkami. (W tym stanie nadal chodziliśmy do kościoła i wszyscy udawali, że nic się nie dzieje).

 W końcu przeprowadziliśmy się do innego miasta, co odcięło nasze więzi z tymi pastorami.

 

G.F. (Lokalizacja nieznana): 

Tęsknie do uczniostwa, odpowiedzialności, napominania w miłości i spotkań wspólnych częściej niż w same niedziele.. lecz moja zdolność do ufania liderom została tak okaleczona przez moją otwartość na zranienia w dziedzinie mojego osobistego życia i wynikłe z tego odrzucenie, nie raz, lecz wielokrotnie.. następnie poważnie wykorzystana przez następnego bardzo ważnego „Męża Bożego”. Zatem zdecydowałam się na wyjście z systemu… Gorąco pragnę znać Pana, lecz nie wiem czy kiedykolwiek będę jeszcze w stanie zaryzykować udział w WIELKIM kościele. Na szczęście mam przyjaciół, którzy jadą na tym samym wózku i zbieramy się, aby kochać Pana i siebie nawzajem.

 

Lynda (USA):

Nasza historia… Pomagaliśmy budować i płacić za kościelny budynek. Złożyliśmy nasze życie na ponad 20 lat służąc w każdy możliwy sposób, prowadząc grupę liderską przez pewien czas (choć nie byliśmy do tego przygotowani).

Po 20 latach sprowadziliśmy pastora i jego żonę z lokalnej „denominacji” – a oni unicestwili nas – zniesławienie – odgradzania – duchowe nadużycie… Niemal wszyscy, którzy byli tam, gdy oni zaczynali zostali zmuszeni do odejścia – jeden mężczyzna usiłował popełnić samobójstwo w związku obrzydliwością ich działań wobec nas wszystkich – długa historia – zajęło nam 2 lata ukrycia w jaskini, aby się wyleczyć. Sądziliśmy, że Pan już zrezygnował z nas… ja osobiście obawiałam się czy kiedykolwiek zobaczę innych „chrześcijan” – tak strasznie mnie zniesławili…Wtedy –Pan zaczął ponownie i zdaliśmy sobie sprawę z tego, że to był On sam, jedynie. Przerzucił nas ponad poprzeczką religijnego systemu – umarliśmy a teraz znowu zostaliśmy wskrzeszeni. TERAZ żyjemy – realnym życiem w WOLNOŚCI – bez nadużywania czy religijnych programów i kontroli – bez hierarchii/ politycznego śmietnika… będąc Jezusem na ziemi… w miłości, szacunku do ludzi… nie budując dla chwały ludzkiej… lecz aby uwielbić Jezusa. Jesteśmy bezpiecznym miejscem!!

Nasza nowa służba… zaczęliśmy w naszym domu – przerośliśmy go i teraz spotykamy się na uwielbianie w centrum konferencyjnym.. Jesteśmy tak wdzięczni za to, że Pan wyprowadził nas z tego systemu – ludzi budujących królestwo dla swojego imienia i chwały… A jeśli chodzi o to nad czym się zastanawiasz – przebaczyliśmy i cieszymy się z naszych przeciwników, że Bóg użył ich do tego, aby przynieśli nam wolność.

______________________________________________

Jedna kobieta wyraziła to w bardzo elokwentny sposób zadając serię pytań skierowanych wprost do serca współczesnego kościoła:

Lynnette (USA):

Kiedy przestaliśmy być szpitalem dla grzeszników?

Kiedy staliśmy się świątynią dla świętych?

Kiedy duch kontroli stał się głową kościoła?

Kiedy Duch Pański poszedł?

Jak długo musi to trwać?

Ogień pali głęboko tych, którzy wędrują poza kościołem. Kiedy, Boże? Kiedy?

Włóczę się po tym miejscu jak wyrzutek, lecz pamiętam, o drogi Panie, pamiętam, gdy Ty poruszałeś się. Modliłam się o dzień, gdy zobaczę twoje ponowne działanie w tych miejscach, które należą do ciebie. „Kościół jak zwykle” stał się zimnym,  martwym, suchym miejscem, bez względu na to, jak mały jest. Kiedy przestaniemy odgrywać kościół i zaczniemy być Ciałem i Oblubienicą?

раскрутка сайта

< Część 4 | Część 6 >

Chrześcijanie poza kościołem – Rozdział 6

Opuszczam ruch „Chrześcijanie poza kościołem

MASZYNA

Ogromna ilość ludzi, którzy pisali do mnie wspominali o tym, że jak bardzo zmęczyli się wszystkim programami, technikami wzrostu kościoła, budowanie fundamentów i systemami fundowanym przez dzisiejszy kościół. „Gdzie jest Bóg w tym wszystkim?” było powszechnym wołaniem. Dla nich to było, jakby kościół stał się jakiegoś rodzaju „maszyną”, która mieli i mieli, czy Bóg jest obecny czy nie. Dla wielu był to znaczący czynnik ich decyzji, aby wyjść z kościołów. rzeczywistości niewielu z nich było wcześniej liderami, którzy w pełni sami brali udział w działaniu tej „maszyny”:

D.O. (-USA)

 Twój artykuł pt. „Chrześcijanie bez kościoła” naprawdę porwał mnie. Czytałem również inne świadectwa ludzi, którzy byli zmęczeniu kościelną „grą”. Ciekaw jestem ile świadectw ty słyszałeś od pastorów takich jak ja sam, zmęczyli się kościelną grą, nie wiedząc, co z tym robić. Gdy się modliłem to panowała zupełna cisza z nieba (jak i z tego mojego kawałka ziemi), więc zrezygnowałem!

Byłem pastorem kościoła Foursquare porzez 15 lat i Assambly of God przez 8. W końcu zmęczyłem się wylewaniem mojego serca przed ludźmi, którzy wydawali się tego nie „łapać”. Było kilku żarliwych, lecz oni poszli do szkoły biblijnej i zostali sługami na własny rachunek. To nie jest złe, ale ja zostałem zupełnie bez pomocy. Mieliśmy „wspaniałe” usługi pieśniami, ekscytujące proroctwa, posłania w językach, świadectwa, specjalnych śpiewaków i tą całą resztę – lecz nie wyglądało na to, że ma to jakikolwiek trwały wpływ na kogokolwiek. Gdybyśmy mieli nudne usługi po tych „wspaniałych” to ludzie byliby gotowi odejść.

Po prostu zmęczyłem się ! Zmęczyłem się próbami „rozpalenia” ludzi dla Jezusa. Zmęczyłem się usiłowaniem udzielenia im pomocy wyjścia z grzechu i destrukcyjnych praktyk. Zmęczyłem płaczem, gdy ludzie pomimo wszystkich moich wysiłków popadali w cudzołóstwo, narkotyki i co tam jeszcze. Zmęczyłem się nawet brakiem odpowiedzi na modlitwy o tych ludzi.

Zmęczyło mnie również troszczenie się o stare budynki kościelne, wymagające naprawy. Psujące się klimatyzacje i rozlatujące się piece. Zmęczyłem moją żoną, która spędzała dziesiątki godzin wykonując pracę woźnego. Byłem również zmęczony tym, że musiała wozić tych wszystkich „biedaków” po całym mieście, aby swoją harówkę.

Zmęczyłem się płaceniem podatków i uszczęśliwianiem poborcy podatkowego przez wykonywanie wszystkich przepisów IRS (urząd podatkowy) dla kościołów, które rzeczywiście krzywdzą kościół. Zmęczyłem się denominacją, która obciąża co miesiąc swoich ordynowanych kapłanów, aby zachować ważność ich dokumentów… Tak zostałem zmęczony, że rzuciłem kościół i moją denominację. Byłem sfrustrowany, zły i zraniony – i nieco rozczarowany samym Bogiem za to, że nic nie robił, aby uchronić Jego kościoły przed brakiem duchowości a zatem materialistyczną mentalnością.

Nie chodziłem do kościoła nigdzie przez jeden rok. W końcu pod naciskiem żony zaczęliśmy „sprawdzać” kościoły w okolicy. Nie muszę wyliczać szczegółowo tego, co się tam działo. Inni autorzy listów elokwentnie opisali niekończące się zaabsorbowanie licznymi „aktywnościami”, aby wszyscy byli zajęci i/lub szczęśliwi

Ostatnio Pan zaczął szturchać moje serce, abym się przygotował do służby znowu. Nie sądzę, żeby Pan chciał, abym został „pastorem kościoła jaki znamy”. Może jakieś domowe studium Biblijne – po prostu nie wiem.

Phil (Australia)

Jako były pastor zielonoświątkowego zgromadzenia (w Nowej Zelandii) widziałem z pierwszej ręki od wewnątrz działanie wielkiego ruchu i odszedłem rozczarowany, odrzucony, zmieszany, skonsternowany itd… Teraz, wiele lat później jestem wolny, zostałem uzdrowiony z tego wszystkiego, lecz jeśli chodzi o kościoły i tych, którzy je prowadzą to niewiele się zmieniło.

Większość kościołów i pastorów (nie wszyscy) jest przede wszystkim zainteresowanych swym „sukcesem”. Ten sukces oczywiście jest mierzony wielkością zgromadzenia i oni czują potrzebę wartościowania swojej egzystencji jako „głowa zespołu”. Jest to syndrom: „duży kościół = duży sukces”.

Już to samo w sobie wywołuje dość problemów, lecz, co jeszcze bardziej niepokojące to jest imperatyw (nakaz), aby być stale „flagą powiewającą” wychwalającą cnoty ich szczególnego ruchu. Często widzą siebie jako tych, którzy mają coś unikalnego, wyłącznego czy jakieś szczególne powołanie, czy objawienie od Boga, którego inni nie mają – co buduje w nich pychę i chełpliwość. „Hej, jesteśmy szczególni, robimy coś, czego nikt inny nie robi” (Nawet jeśli nie robią nic niezwykłego).

Jako narodowe ciało wierzących zrobiliśmy bardzo niewiele przez ostatnie kilka dziesięcioleci poza utrzymywaniem otwartych drzwi. Wiele kościołów, ogólnie rzecz biorąc, jest przewidywalnych, nie na temat, często nawet nudnych. Jestem chory słysząc kaznodziejów i pastorów rozentuzjazmowanych wspaniałą obecnością Bożą w tym miejscu, silnym namaszczeniem jakie tu jest, podczas, gdy w rzeczywistości jest to niewiele więcej niż powiew ciepłego powietrza idący od frontu…

Anthony (USA):

W końcu znalazłem się w czymś zwanym Holiness Pentecostal Church (Uświęceniowy Kościół Zielonoświątkowy). Spędziliśmy wiele lat usiłując robić to co właściwe. Otrzymałem stopień jednego z denominacyjnych koledżów biblijnych.

Po jakimś czasie opuściłem tą organizację by pracować z innymi kościołami, niektórymi niezależnymi, częściami innych organizacji (jak Assamblies of God, Vineyard, itp.). Wszędzie widzieliśmy dobre i złe strony, lecz nigdy nie byliśmy usatysfakcjonowani…było tak, jak gdyby głębia, której chcieliśmy w Bogu w rzeczywistości tam nie istniała. Tak wiele z tego, co było w kościołach było całkowicie powierzchowne. Wiele z nich ogłaszało, że nie wierzą w „programy”, lecz ich nie-programowość była programem samym w sobie, od którego oni nie mogli odstąpić. Jak bardzo boli mnie powiedzenie tego co trzeba powiedzieć, że to, co obserwowaliśmy w kościołach to było wypychanie Jezusa poza kościoły i wstawianie w Jego miejsce ludzkich planów i programów. Wydawało się jakby w kościołach w ogóle nie chodziło o Jezusa, lecz o „kościół”, pastora i jego służbę…

Teresa (USA):

Byliśmy mocnymi liderami kościoła. Wraz z mężem nauczaliśmy nastolatków, prowadziliśmy służbę wśród dzieci, biednych, w wiezieniu, uwielbienie, poradnictwo laickie, wstawiennictwo, grupy prorocze, małe grupy służb i moja ulubioną służbę wśród kobiet.

Byliśmy zaangażowani w ten kościół w latach 1990-99, nie mogliśmy więc być postrzegani jako „kościelni turyści”, lecz jako ludzie oddani sprawie królestwa. Możesz zapytać, dlaczego odeszliśmy? W miarę jak kościół rósł programy stawały się ważniejsze niż ludzie. Ludzie zostawali usuwani ze swoich służb, jeśli nie ubierali się w szczególny sposób, nie mówili w szczególny sposób czy przeskakiwali przez wszystkie te „bramki”, których pragnęli.

Zaczęłam być cierniem, ponieważ walczyłam o wielu ludzi, których nie dopuszczano do służby. Nie mieli żadnych biblijnych powodów czy nie było problemów z ich życiem zgodnym z ewangelią, aby ich trzymać z dala od zadań dla kościoła. Usiłowałam respektować ich decyzje i trwać pod autorytetem jaki Bóg tutaj postawił, lecz przychodziło mi to coraz trudniej… Kilka dni temu robiłam małe przyjęcie i zdałam sobie sprawę z tego, że oprócz jednego członka kościoła, mam w pokoju 15 dodatkowych kobieta zranionych i zwolnionych przez kościół. To są dobre kobiety, które zamiast iść do przodu w poszukiwaniu Jezusa zatrzymały się ponieważ kościół powiedział im, że nie są już „wystarczająco dobre”, ponieważ one nie kupują tego, co tam się naucza…

Mario (Kanada):

Ogromna i stale wzrastająca ilość prawdziwych chrześcijan, których wspólnie głęboko frustruje „ustabilizowany system kościelny” może być postrzegana jako wskazówka, że to Sam Bóg jest Autorem tej frustracji.

Oto coś z mojego osobistego doświadczenia… w 1993 roku zostałem poproszony, aby wziąć udział w grupie zakładającej kościół. Około 5 lat później okazało się, że jestem obciążony wzrastającą frustracją dotyczącą grupy pracowników kościoła. Podczas, gdy zgromadzenie gwałtownie wzrastało, nasi progresywnie liderzy zaczęli stosować coraz więcej i więcej programów, które miały zapewnić stałe powodzenie służby.

Jako członek zespołu uwielbiającego musiałem spędzać wiele godzin na seminariach i na spotkaniach. Tematem było rozwinięcie najbardziej skutecznej nowoczesnej służby. Musieliśmy uczyć się wszystkiego na temat systemu meta kościoła i jak tworzyć wygodną atmosferę w przyjaznym środowisku. Jako źródło powodzenia i wzrostu kościoła widziano to, aby być ludźmi „wypatrującymi szukających”, przy strategicznym skupieniu się na potrzebach ludzi.

W tym czasie doszedłem do przekonania, że „wypatrywanie szukających” oznacza po prostu umizgiwanie się do ludzi. Wkrótce odkryłem, że sam zmagam się z duchem poczucia winy i potępienia. Bo może byłem zbyt krytyczny i osądzajacy  w swej postawie, lecz bez względu na to, jak bardzo się starałem uciszyć to przekonanie, frustrację to czułem tylko ich wzrost. Do niczego nie prowadziły próby rozmawiania na ten temat,  a modlitwa liderów kościoła również nie pomagała.

W końcu Pan dał mi wizję dotyczącą istoty problemu w naszym kościele i zdecydowałem, że nie mogę już dłużej grać tą grę. W wizji, która doprowadziła do tej decyzji, zobaczyłem obraz pomieszczenia spotkań rady. Bóg wezwał na zebranie i powiedział pastorom naszego kościoła, że daje im służbę i że będą się regularnie spotykać. Pan chciał pomóc im i wyposażyć ich we wszystko czego potrzebowali. Tak więc spotykali się, aż do pewnego dnia, gdy powiedzieli Mu, że nie chcą mu już więcej przeszkadzać tymi spotkaniami. Czuli się pewnie, że do tej pory nauczyli się już jak skutecznie prowadzić kościół, że przy całym ogromie dostępnych materiałów, kursów i seminariów będą już w stanie dobrze sobie dawać radę.

Pomimo, że kościół nadal wzrastał w ilości, wielu wartościowych ludzi odeszło w swym pościgu raczej za cudowną obecnością Pana niż następnym programem i tradycją. Na swych pustyniach wyrobili sobie niegasnące pragnienie Jego wody żywota.

 ____________________________________________

Inni piszący do mnie deklarowali swoje sfrustrowanie wobec ludzkich metod i programów działania, które przejęły panowanie nad tym, co powinno być niebem duchowego odświeżenia – z koncentracją na działającym BOGU, a nie CZŁOWIEKU.

Wielu spośród nich widziało tak wiele z tego rodzaju rzeczy, że niemal utracili nadzieję na znalezienie miejsca, gdzie Bóg byłby prawdziwie wolny do działania:

 Connie (USA):

Trudno jest wysiedzieć w instytucji, która wyznaje, że służy Ojcu podczas, gdy wszystko, co widzisz wokół to coraz większy wpływ ludzkich działań. Nie mogłam zostać w tym miejscu ani chwili dłużej. Przed wejściem do budynku odczuwałam w duchu ostrzeżenia i modliłam się o odpowiedzi do Pana. Tak wiele programów zostało wprowadzonych. Słyszałam modlitwy takie jak: „Ojcze, modlę się o to, aby każdy z tutaj obecnych zaangażował się w ten nowy program i stał się aktywnym uczestnikiem, a jeśli nie to wydal ich z mojego kościoła”. To spowodowało złamanie się czegoś we mnie, czego nie potrafię wytłumaczyć. Mój duch znów był zasmucony i w bólu. Wołałam, O, Boże; O, Boże; O, Boże….

Jest bardzo smutne widzieć jak „kościół” stał się rzeczą, „tym”. Jest to konto bankowe a starani o to, aby ludzie zostawali członkami mają na celu, aby oni zadbali o wszystkie obciążenia tego kąta. Chcą powiększyć budynek, abyśmy mogli pomieścić nowych członków, którzy jeszcze są poza i przyprowadzić ich. Gdyby to było dla Pana – wspaniale. Lecz okazało się, że trudno byłoby znaleźć w tym gdziekolwiek Boga. Masz rację w tym, co napisałeś w artykule, gdy stwierdziłeś, GDZIE JEST BÓG W DZISIEJSZYM KOŚCIELE?

Robin (USA)

Nie znalazłam kościoła. Byłam członkiem kościołów, które znajdują się w promieniu 30 mil i nie znalazłam ani jednego, który by miał serce Boga. W większości, wszystko kręciło się wokół pieniędzy. Jeden nie dopuści cię do żadnej służby dopóki nie udowodnisz, że dajesz 10% (nie wystarczy powiedzieć, UDOWODNIĆ). Co się dzieje, jeśli ktoś nie może dawać dziesięciny, bo oznaczało by to głodowanie jego rodziny?

Lisa (Nowa Zelandia):

Oh, można by w nieskończoność o tym, dlaczego tak wielu prawdziwie odrodzonych chrześcijan opuściło i opuszcza fizyczny kościół…

Jeśli chłodno spojrzy się na instytucję kościoła na Zachodzie to właśnie to jest problemem, TO JEST INSTYTUCJA. Problemem dla mnie jest to, że niczym nie różni się to od surowego włoskiego Kościoła Katolickiego w jakim wychowałam się w dzieciństwie. Jakże krępujące było zdać sobie sprawę, że one są takie same i robią to samo.

Tony (Afryka Płd)

Na początku lat 90-tych zaczęła się era mega-kościołów tutaj w Płd. Afryce. Nawet lokalne główne denominacyjne kościoły chrześcijańskie zostały przez to porwane i wielu przystosowało system kościołów komórkowych przy pomocy licznych pułapek i obietnic powodzenia oferowanego systemu. W rzeczywistości tylko nieliczni charyzmatyczni liderzy zastosowali ten system z powodzeniem i zbudowali mega-kościoły, co wzmocniło ich w przekonaniu o Bożym błogosławieństwie, co spowodowało,  że nawet ludzie ze świata otworzyli usta ze zdumienia nad ekstrawagancjami ich kościelnych budynków,  ekstrawaganckiego stylu życia liderów, lecz to wszystko było pieczętowane jako „błogosławieństwo Boże” i przedstawienie trwało.

Słowo „Doskonałość” brzmiało wszędzie i wszyscy walczyli o to, aby osiągnąć te większe zespoły uwielbiające i bardziej błyszczące broszurki. Nigdy nie było dość, niektórzy liderzy mieli więcej niż jeden kościół i skupili się na sobie apostołami i nosili tytuły takie jak: „założyciel” czy „przewodniczący” takiej to, a takiej służby. Ci apostołowie zbierali tą nowo odkrytą ważność, której pojawienia się potrzebowali jaki obstawy zatrudnionej do ochrony „męża Bożego”, podczas gdy sami arogancko dumnie kroczyli jak koguty z niewielką lub żadną świadomością rzeczywistości, nigdy nie przejmując się jakimkolwiek kontaktem z Bogiem.

Kościoły stały się pożywką dla wszystkich nastawionych na przedstawienia, którzy obfitowali w tym nowym środowisku. Pod koniec lat 90-tych głównym słowem było WIZJA i PRZEZNACZENIE, przy czym te kościoły miały wizje, aby zdobyć swoje miasta i swoje kraje dla Boga. Te wizje, jakkolwiek wielkie, były ludzką próbą pochwycenia nieba swymi własnymi sposobami i zmaganiami. Te wizje, podobnie jak pierwotna wieża Babel, miały na sobie tą samą pieczęć: „chodźcie zbudujmy sobie” i niestety końcowy wynik był ten sam – wielkie zamieszanie i rozproszenie ludu Bożego.

Problem jest tak stary jak kościół. Wspólne jest dla ludzi, aby zostawić podróż wiary w łasce i wynająć kurs oparty na uczynkach, Niestety koniec jest ten sam – zostajesz z grupą wypalonych, zranionych chrześcijan i liderem, który kończy nie wypełniając dokładnie tych samych praw, które głosił w każdą niedzielę. Widzieliśmy niezliczone ilości liderów popadających w grzech głównie w dwóch kategoriach: kobiety i pieniądze. Widzisz, jedyna rzecz, której uczynki nie są w stanie stłumić to ciało. Jest to możliwe wyłącznie wtedy, gdy Syn, który może nas uwolnić i Jego łaska działają w naszym życiu, nie nasze własne zdolności.

To, co przykuło moją uwagę to brak Boga w całej ich działalności. Ludzie nigdy nie byli uzdrawiani, uwalniani i życie ich nie ulegało zmianie. Otrzymywali świadomość grzechu i całe życie spędzali chodząc w poczuciu winy i potępienia, próbując najnowszą strategię, kupując ostatnią książkę czy jeżdżąc na seminaria, aby wzmocnić swoje życie. Rozwody i inne społeczne problemy są tak powszechne w kościołach jak w świecie. I ci sami liderzy popadający w tą samą kategorię….

_______________________________________________

Wielu nie zgadzało się z ogólnym nastawieniem współczesnego zorganizowanego kościoła i sposobu w jaki jest prowadzony, uważając po prostu, że jest to nie biblijne i nie w porządku.

Richard (USA):

Kościół Pana Jezusa Chrystusa nie jest stworzoną przez ludzi organizacją ani instytucją. Nigdy nią nie był ani nie będzie. Ludzkie próby organizacji i zdobycia Bożej zgody są w najlepszym razie komiczne, a w najgorszym tragiczne. W takim procesie Bóg jest faktycznie wyrzucany z całego obrazu sprawy.

Tom (USA):

Główny nurt dzisiejszego chrześcijaństwa jest często zajęty robieniem „chrześcijańskich” rzeczy, tracąc z widoku BYCIE chrześcijaninem. Wykonywanie obowiązków narzuconych przez religijny system nie czyni z ciebie chrześcijanina, lecz kogoś religijnego, często zmęczonego i zniechęconego; zapytaj wielu pastorów, którzy dziś pasują do tego opisu. Świat widzi to i w konsekwencji nie widzi w kościele żadnych zbawczych wartości, które by go przyciągały.

Dzisiejsze systemy kościelne są tak zajęte szukaniem tej jednej formuły, która sprowadzi masy zgubionych dusz. Wracają nawet do odgrywania przedstawień, zakończonych kawą i capuccino na nabożeństwach, aby ludzie byli „szczęśliwi” i chcieli wrócić.

Gdzie jest wezwanie do pokuty i pokory, wezwanie do chodzenie bez kompromisu? Wynika to stąd, że bardziej jesteśmy skupieni na wywołaniu pewnego dobrego samopoczucia niż zrobieniu z kogoś „dobrego” (zbawczego).

Jestem ze Stanów, lecz mam przyjaciela z Australii. Podzielił się ze mną broszurą wręczaną przez członków lokalnego kościoła sąsiadom. Nigdzie Jezus nie był nawet wymieniony a w całej broszurce były zdjęcia dzieci, klownów i ludzi pomagający i miłych ludziom. Wszystko w porządku i dobrze jest gdy dzieci się bawią, ludzie powinni pomagać sobie nawzajem, lecz pytanie ciągle pozostaje: Gdzie jest Jezus? Żaden z tych „dobrych” uczynków nie może zbawić duszy.

pomoże kościołowi, gdy zdobędzie pełno ludzi, lecz straci wszystkie dusze?

Roberta (USA):

Wydaje się, że wielu z tych, którzy są „poza kościołem” nie tylko zmęczyło się programami, lecz również kościołem, w którym panuje mentalność widza sportowego. Jeśli wszystko, co wolno robić w kościele to obserwować to równie dobrze mogli wszyscy zostać w domu i pooglądać z daleka. Nawet jeśli ktoś jest dopuszczony do „udziału w tych programach” to ciągle pozostaje to program, a nie Bóg.

Moje serce woła i płacze czasami wraz z Bogiem nad duchem widza w kościele. Tak, bardzo pragnę być w miejscu, gdzie ludzie chcą Boga tak bardzo, że poświęcą siebie i przygotują na rzeczywiste nawiedzenie Boga, a nie na dobry show. Pan nie toleruje bałwochwalstwa w kościele, który oddaje chwałę wykonawcom.

Byli tacy, którzy przedstawiali całkowicie odmienne rozwiązania dla „maszyny” i miało to na celu rozpoczęcie czegoś o zupełnie innym „smaku”.

Bob & Jan (-USA):

Pan zaprowadził nas w naszym regionie do ogromnego parku, które jest miejscem, w którym zbierają się ludzie i powiedział, że abyśmy tam byli. Aby skrócić całą historię powiem, że spotykamy się tam z grupą ludzi od wielu miesięcy. Ponieważ mieszkamy na Florydzie łatwiej jest spotykać się na zewnątrz. Spotykamy się pod pawilonem i ostatnio zaproponowaliśmy, aby wykorzystano go w czasie złej pogody, gdy my cieszymy się swobodą pobytu na zewnątrz na łonie Jego stworzenia. Cudowne jest uwielbienie ze wzrokiem podniesionym w niebo! Nie uważamy siebie za kościół. My jesteśmy „kościołem”. Nie mamy form ani zwierzchnika. Po prostu idziemy i czekamy na Boga. Jest to takie odświeżające. On pojawia się za każdym razem. Ciągle uczymy się i wzrastamy i tylko mamy nadzieję, że nie urośniemy zbyt wielcy, albo nie zaczniemy planować, abyśmy nie skończyli tam, skąd przybyliśmy. Cieszymy się prostotą tego wszystkiego. Częścią naszego istnienia tutaj są wyjścia ewangelizacyjne. Mamy nadzieję przyciągnąć ludzi, zatem my wychodzimy do ludzi, którzy mieszkają w obozie znajdującym się na terenie parku.

Jest dla mnie jasne, że to ta „maszyna” jest głównym problemem wielu wierzących będących „poza kościołem” ( i słusznie). Dopóki nie będą widzieli Ciała bardziej jako „organizmu” niż „organizacji” to nie będą zainteresowani. Programy, działalności, organizowanie funduszy itd., – to wszystko śmierdzi dla nich „CZŁOWIEKIEM’. Lecz to za czym oni są tak zdesperowani to „WIĘCEJ BOGA” i dopóki tego nie zobaczą w kościele, po prostu nie wrócą.

< Część 5 | Część 7 >

продвижение сайта интернете