Category Archives: Świadectwa

Świadectwa nadesłane do Poznaj Pana, lub szczególne znalezione w necie :)

Depresja – świadectwo

Lisa Kelsen

Wobec tragicznego odejścia Robina Williamsa czuję, że muszę być szczera. Jest ktoś, kto musi to usłyszeć, a jeśli mogę dotrzeć choćby tylko jednej to będzie warto.

W młodości ogromnie cierpiałam z powodu depresji i samobójczych tendencji, wisiała nade mną czarna chmura. W swym bólu, aby się tego pozbyć, próbowałam wszystkiego zaczynając od nadużywania różnych substancji, przypadkowych związków i wymień co chcesz, cokolwiek mogło zagłuszyć ten ból w duszy. Próbowałam docierać do ludzi, ale nikt tego tak naprawdę nie pojmował. Byłam młoda, szczupła, atrakcyjna i wydawało się, że wszystko było w porządku.

Miałam dobrą pracę na polu medycyny, chałturkę w telewizji, miłą rodzinę i życie wydawało się w porządku. Gdy rozmawiałam z ludźmi, mówili żeby to przeboleć, po prostu masz zły dzień, dołujesz mnie, nie mam czasu na to, itd. Tak powierzchownie to im zależało, lecz w głębi nikogo to nie obchodziło, a co najmniej nie w taki sposób, jak mnie było potrzebne.

Dokąd mogłam się zwrócić?

No, medycyna na pewno mogła stanowić tą odpowiedź, w końcu było to coś, co rozumiałam, to byli eksperci.

Będąc w wielkiej potrzebie, chodziłam od lekarza do lekarza, a ich jedynym rozwiązaniem było traktowanie mnie lekami, a tylko istota problemy nigdy nie została tknięta. Wszystko było co najmniej tymczasowe, miałam wzloty i spadki, poruszałam się poboczami i czasami wracałam wstecz, żyjąc na nie kończącej się mieszaninie chemii. Nigdy to nie pomagało, a sprawy jedynie szły ku gorszemu, od jednej ciemności do jeszcze gęściejszej, nie dając drogi ucieczki.

Nie było żadnego rozwiązania, niczego, co nadawało by sens życiu, szukałam więc uwolnienia od tego bólu i ostatecznie uciekłam się do zakończenia życia. Wszystko wreszcie się skończy. Na szczęście znaleziono mnie kilka minut przed moim ostatnim tchnieniem i spędziłam kilka dni na intensywnej terapii, gdzie kręcili się wokół mnie, zadający to samo pytanie, choć widać było, że tak naprawdę to nie chcą poznać prawdy: „Czemu to zrobiłaś? Cóż takiego złego się działo, że chciałaś uciec, odbierając sobie życie?”

Po czasie na jaki pozwalało mi ubezpieczenie medyczne, wróciłam i trzeba było znowu zmagać się z tym samym. Oto byłam tutaj, żywym ciałem, zdemaskowana i nadal bez ulgi. Miałam jeszcze jedną szansę i w tej ciemności zwróciłam się do tego, kto zabrał mają wstrętną duszę i wprowadził życie, kto otoczył mnie ramionami i powiedział: „W porządku, kocham cię. Nic, cokolwiek zrobiłaś w przeszłości, ani co zrobisz w przyszłości, nie jest w stanie powstrzymać mnie przed kochaniem cię. Żadne plany, kłamstwa, osądy, po prostu miłość”. Nie jakaś szybka naprawa, powierzchowny bandaż, lecz głęboka pełna miłość, która zabrała ze mnie wszelki ból, cały strach, wszelki wstyd. W jednej chwili – byłam wolna. Bez tabletek, ograniczeń rehabilitacji, po prostu wolna,… właśnie tak.

Życie ciągle przynosiło czas zmagań, bólu serca, a czasami rozpaczy, lecz nie jestem sama, Ktoś troszczy się o mnie, ktoś jest u mego boku bez względu na to, co się dzieje i nie zawiedzie mnie. Trudne czasu nie odchodzą tak po prostu, nie rozwiązałam wszystkich, lecz idę ręka w rękę z moją prawdziwą miłością, moim zbawicielem, moim przyjacielem.

Czy to możliwe, możesz powiedzieć?

„Jak możesz mówić mi, że jedyne, co muszę zrobić to poddać swoje serce, a cały ten ból po prostu odejdzie? To jest kłamstwo, bajka, żart”.

Nie jest żartem to, że prawdziwy, żyjący, oddychający Bóg, który cię kocha, troszczy się o ciebie bardziej niż ktokolwiek inny mógłby to robić w swym najlepszym czasie, przychodzi do ciebie.

Przyjacielu, zmagający się z swoimi demonami, z rozpaczą, którą usiłujesz ukryć, zwróć się do tego, który cię zna, stworzył ciebie i wie, jak dotrzeć do tych głębokich bolących miejsc i może je wziąć w ciągu dnia, chwili.

Nie musisz zmagać się samotnie, to nie koniec. Masz wszystko, czego potrzeba do życia. Wszystko do przeżycia. Co masz do stracenia? Kogo to obchodzi, co powiedzą ludzie? Zawsze będą nienawistni ludzie, którzy cię będą osądzać, potępiać i ludzie, którzy mają coś negatywnego do powiedzenia. Nigdy nie będziemy w stanie dostać do standardów tego świata, lecz to się nie liczy. To jest twoje życie.

Każdy dzień jest darem, ty jesteś darem i masz prawo do życia. Masz coś, co możesz dać, Jesteś tutaj potrzebna. Po prostu oddaj swoje serce Jezusowi. Nie masz niczego do stracenia, a możesz tylko zyskać.

Skorzystajcie z mojego doświadczenia, nie będzie samych róż, lecz mogę ci powiedzieć z pierwszej ręki, że będziesz miał przyjaciela, prawdziwego przyjaciela, prawdziwą miłość, która będzie przy tobie w czasach ciemności, dodająca otuchy w czasach trudnych, dająca nadzieję w serce, dająca odwagę i siłę, gdy jesteś słaby, ktoś, kto cię będzie słuchał i prowadził.

Tu nie chodzi o kościół, ani o religię. Jeśli tak usłyszałeś to jest to kłamstwo. Niestety znajdziesz wokół wiele fałszerstwa, to pewne. Mówię o prawdziwej więzi z Jezusem, który jest z tobą dzień po dniu. To jest twoja nadzieja, twoja pomoc, twoja kotwica w tym świecie.

Nigdy nie znajdziesz tego w narkotykach, seksie, pieniądzach czy sławie. Proszę, zaufaj mi, Oddaj swoje serca, to przerażająca ja o tym wiem, lecz warte ryzyka. Jeśli próbowałeś wszystkiego innego, co masz do stracenia?

Jeśli chcesz wiedzieć coś więcej o mojej historii, bądź chcesz porozmawiać, jestem tutaj dostępna, szczerze i naprawdę mogę zrozumieć twój ból.

Bądź błogosławiony przyjacielu, ktoś cię kocha.

Lisa Kelsen

поисковая оптимизация сайта продвижение сайтов

Kochani Czytelnicy strony Poznaj Pana

A  to zważcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której porze złodziej przyjdzie, czuwałby i nie pozwoliłby podkopać domu swego. Dlatego i wy bądźcie gotowi, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie o godzinie, której się nie domyślacie. Kto więc jest tym sługą wiernym i roztropnym, którego Pan postawił nad czeladzią swoją, aby im dawał pokarm o właściwej porze? Szczęśliwy ów sługa, którego pan jego, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego” (Mt 24, 43-46).

Kochani Czytelnicy strony Poznaj Pana,

Monika M.M-D.

Często zastanawiałam się, ilu nas jest? Ja korzystam z niej już ok. czterech lat i jej istnienie traktuję, jako coś zupełnie naturalnego. Tak, jak dziecko, któremu wydaje się oczywiste, że rano na stole będzie stało pyszne śniadanie.  Najpierw traktowałam teksty, tłumaczone i rozsyłane przez Piotra jako dodatek do nauki i głoszeń, które miałam w swoim kościele. Po jakimś czasie jednak zauważyłam, że to one formują moje myślenie, że ich treść wpływa na moją wolność w spotkaniu z Panem, że niesłychanie wprost rozszerzają moje rozumienie, zarówno tego, co Pan zostawił nam w biblii, jak i tego, co dzieje się teraz w duchu na świecie. Podobne rzeczy przychodzą do głowy wielu ludziom, mnie też przychodziły, ale głoszenia, które od lat rozsyła Piotr utwierdzały mnie w przekonaniu, że nie idę tą ścieżką samotnie, że nie jest to ścieżka prowadząca na „słodkie” czasami manowce. Zaczęłam się zastanawiać, kim jest człowiek, któremu chce się codziennie wybrać i przełożyć, a później rozesłać te głoszenia? Najpierw wyobrażałam go sobie, jako żyjącego w centrum życia chrześcijańskiego pastora, człowieka spełnionego w sensie „światowym”, który dzieli się swoimi przemyśleniami zaczerpniętymi z nauki innych pastorów. Znamy wszyscy takie głoszenie, że człowiek, który żyje w zgodzie z bożym prawem powinien mieć wszelkie światowe sprawy zabezpieczone, szczęśliwe życie rodzinne, pieniądze, zdrowie itd.  Odkryłam jednak, że to starotestamentowe myślenie i że nie przynosi właściwych duchowych owoców, to znaczy zupełnie bezinteresownej słodyczy obcowania z Panem. W pewnym momencie odważyłam się odezwać do Piotra na Facebooku i dowiedziałam się, że jego sytuacja tak materialna, jak rodzinna nie wygląda tak, jak byśmy sobie po światowemu wyobrażali życie „pobłogosławionego” ziemskimi dobrami chrześcijanina.

Ja, patrząc na moje życie rozumiem, że można być szczęśliwym i pokornym sługą, a nie mieć tych zewnętrznych oznak dobrobytu. Po prostu człowiek pokornie realizuje swoje dzieło, coś, do czego natchnął go Pan, nie oczekując szczególnych gratyfikacji.

Mówiąc krótko – myślę sobie, że byłoby bardzo fajnie podzielić się z Piotrem maleńka cząstką naszych dochodów. Pomyślałam, że to dobry czas, żeby to zrobić teraz. Wydaje mi się bowiem, że Piotr, rozsyłając przetłumaczone i wybrane przez siebie teksty „prowadzi” całkiem spory kościół w Polsce, kościół nienaznaczony żadną denominacją, kontrolą i wolny od „teologii sukcesu”. Mógłby pewnie robić coś innego – ale robi to i nie ma za to żadnego wynagrodzenia.

Piszę ten list w porozumieniu z twórcą strony Poznaj Pana. Chciałam napisać moje skromne świadectwo, a Piotr się na to zgodził.

Jeszcze dwa zdania od Pawła: ”Przeto, póki czas mamy, dobrze czyńmy  wszystkim, a najwięcej domownikom wiary” (Gal.6, 10). „Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa niech będzie z duchem waszym, bracia. Amen”.

Pozdrawiam wszystkich

Monika Mamińska-Domagalska

  – – – – – – – – – –

 Od siebie dodam tylko, że strona istnieje ok. 9,10 lat, a w bazie znajduje się ponad 3800 plików z czego większość nie jest ‘widoczna’, ponieważ nie jest umieszczona w żadnych kategoriach. Dlatego warto również korzystać z wyszukiwarki znajdującej się nas stronie – „googlować” po stronie. Sporo takich „znalezisk” może być „rozsypana”, jeśli chodzi o formatowanie tekstu, a niektóre zupełnie nieczytelne, z powodu nieumiejętnego korzystania przeze mnie z różnych programów do edycji tekstów w HTML w poprzednich wersjach serwisu i po kilkukrotnym przenoszeniu serwisu na różne serwery. Ciągle to poprawiam z pomocą chętnych braci i sióstr w Panu.

Wszelkie informacje o wsparciu jakie otrzymuję, umieszczam w miarę na bieżąco na stronie w zakładce WSPARCIE:  (http://www.poznajpana.pl/index.php/wsparcie/).

Informacje potrzebne do przekazania wsparcia znajdują się w zakładce O NAS ( O NAS ) lub przez przycisk PayPal na stronie domowej.

Piotr Zaremba



интернет рекламная кампания

Moje 50 lat życia

 

Katarzyna
Turkot

majka1779
@ wp.pl

Bieda:Moje pięćdziesiąt lat życia przeżyłam jako osoba urodzona i wychowana w rodzinie katolickiej. Chodzenie co niedziele do kościoła i wszystkie święta wg tradycji kościoła- tak trwałam dość długo, a nawet za długo. Potem urodziłam dwoje dzieci i tak samo je wychowałam, wg. wzorców jakie sama miałam wcześniej. Całe pięćdziesiąt chodziłam obok Boga, nie słyszałam jego słów jego wołania,tak mnie nauczono i tak szłam. Obok Boga, obok Pana i tak szłam myśląc, będąc pewną, że ja wierze głęboko w Boga, a to było tylko złudzenie a nie wiara. Piłam alkohol, nie odmówiłam pójścia na dancing, imprezę, paliłam bardzo dużo papierosów (trzy paczki dziennie). Nazwałam ten okres w moim życiu biedą, bo nie było w nim Boga. Byłam ślepa i głucha aż do 2005 roku. W sieci telefonii komórkowej pojawiła się zabawa, która polegała na rozmowach z różnymi ludźmi za pomocą smsów na różne tematy. W październiku napisałam SKOK-BIELSKO BIAŁA i tam znalazłam po kilku smsach Jacka który powiedział, że wiekowo nie pasujemy do siebie i dał mi numer kolegi. Odpisałam i w odpowiedzi dostałam opis osoby – kim był, gdzie pracował itp. Wszystko podsumowane wersetami SŁOWA BOŻEGO, że ja chce rozmawiać z facetem, a nie z księdzem, bo ja mam swoją wiarę i nie musi Pisma świętego w smsach przysyłać. I tak pisaliśmy on swoje i ja swoje. Napisałam do Jacka kogo mi dał, odpowiedział, że to dobry jego kolega i że włos mi z głowy nie spadnie.

Pisaliśmy jakiś czas, po którym nastąpiła cisza aż do 12.02.2006 roku dostałam smsa o treści: „Mam dla Ciebie przesyłkę ale nie znam adresata”. Odpisałam następnego dnia, że nie podaje obcym adresu, bo mam obawy. A ja należę do kobiet które nie wykorzystują facetów. Otrzymałam odpowiedź: „PAN MI CIEBIE POSTAWIŁ NA DRODZE, Pan dał na to pieniądze, nikogo nie wykorzystujesz, podaj adres, bo jeśli nie to mój ostatni sms do ciebie”. Podałam adres, w odpowiedzi otrzymałam: byłem na poczcie i wysłałem do ciebie przesyłkę, jak otrzymasz daj znać. Czekały mnie nie przespane trzy noce – co mógł mi wysłać? Przesyłka przyszła 15.02.2006 rano, bałam się otworzyć ale nie mogłam się oprzeć. W środku była pocztówka z serduszkiem, list i kaseta. Najpierw przeczytałam opis a później włączyłam kasetę i zaczęłam słuchać. Słuchałam, słuchałam i płakałam miałam problem, żeby odpisać, że przesyłka przyszła. Wszystkie moje plany i sprawy poukładane na ten dzień zostały zepchnięte na plan dalszy. Później znowu były smsy, rozmowy ale już zupełnie inne. W rozmowie telefonicznej zapytałam czy jest zielonoświątkowcem. odpowiedział TAK. Zaczęłam szukać adresu Kościoła zielonoświątkowego w Poznaniu, w najbliższą niedziele byłam już na nabożeństwie. Bardzo mi się podobało, bo to co zobaczyłam było takie naturalne i żywe. Od tego czasu nie ominęłam już żadnej niedzieli. w między czasie dostałam zaproszenie do Ustronia do Betel na dni uwielbiania Pana. Pojechałam. Nie ustawaliśmy w rozmowach i wymianach smsów. Dowiadywałam się jakich to cudów dokonuje Pan Jezus, że uwalnia ludzi od złych nawyków.

Wiedząc już z kim rozmawiam, że jest to Zbigniew P., zaczęłam się przednim otwierać opowiadając o swoich problemach, bólach i żalach. Zbyszek stwierdził że muszę przyjechać i Pan mi to wszystko zabierze, i zmieni moje życie. Jadąc tam zabrałam dużo papierosów. Zbyszek czekał na mnie już na dworcu a ja myślałam tylko o tym, gdzie by tu zapalić i to szybko. Spaliłam dwa jeden po drugim po tym jak Zbyszek powiedział pal tu możesz. Poszliśmy do Betel Zbyszek pokazał mi gdzie stoi kosz diabła tu możesz palić do woli ale na pokojach i w całym budynku nie. W Ustroniu byłam 09.03.2006 roku. Najważniejsze co się  stało właśnie w tym czasie i w tym miejscu to uwolnienie od uzależnienia od papierosów, bardzo się wszyscy dziwili, co mnie spotkało zdziwienie nie ominęło nawet Zbyszka. Nie pale do dzisiaj.11.03.2006.

Wyszłam w kościele swe życie oddać Bogu i złożyć świadectwo wiary, i podziękować za wszystko. Za okoliczność jakie stworzył by mi pokazać drogę prawdy, za to, że użył Zbyszka P.. Zdecydowałam, że skoro Pan mnie powołał, otworzył mi oczy i uszy będę jego narzędziem tu na ziemi i potwierdzę to aktem wiary jakim jest chrzest. Uwierzyłam z całego mego serca w Boga i będę wierzyć i trwać wierze na chwałę Pana. Pan dopuścił bym mogła się na nowo narodzić 11.03.2006.roku. I teraz wiem, że wiem że idę z Bogiem w wierze.

Jestem z Panem od marca 2006 roku mam za co dziękować bogu. Mój mąż obserwował mnie, co robie i jak się zmieniam, nic nie mówiąc. Gdy się szykowałam do wyjścia, mówiąc gdzie idę i tak po miesiącu mąż też się zaczął szykować. Pytam” Janku, a ty dokąd? Ja idę z tobą. Bardzo dziękowałam panu. Chodził ze mną, gdy pół roku później pojechaliśmy na dni upamiętniania do ustronia. Po pierwszym wołaniu do wyjścia wyszedł i oddał swoje życie Bogu. Zanim poznaliśmy Pana często się kłóciliśmy a ja myślałam o rozwodzie, dzisiaj żyjemy w zgodzie i dzięki Bogu dobrze nam się wiedzie.

Mieszkaliśmy w starej kamienicy na przedmieściu Poznania, aż było wstyd kogoś tam zaprosić. Miałam na tyle odwagi, żeby, jeśli ktoś chciał odwiedzić, to zapraszałam. Jak ktoś się pytał, gdzie mieszkam odpowiadam w cyrku. Byłam w trudnej sytuacji finansowej, pomagali mi bracia i siostry. Modlił się cały zbór, bym dostała inne mieszkanie. Pan wysłuchał, dostałam piękne mieszkanie w bloku. Jak dziękowałam Bogu, wszyscy ludzie na ulicy się ode mnie odsuwali jak od trędowatej. Dziś mamy prace piękny dom, nowe meble i mogę pomagać innym. Wracając do miejsca, gdzie przedtem mieszkałam; wszyscy się ode mnie odwrócili, nazwali mnie zieloną. Wybaczyłam im to, mam wspaniałą rodzinę na całym świecie i to wszystko dzięki Bogu

Katarzyna turkot

 раскрутка

Byłem punkiem

 

rafalszklarek @ wp.pl

GG 9951013

Każdy kiedyś w chodzi w wiek młodzieży. I szuka akceptacji wśród przyjaciół, gdzie zaczyna się bunt do wszystkiego i tak było ze mną. Poznałem fajnych kumpli, którzy słuchali muzyki rockowej. Postanowiłem dołączyć do tej grupy i szybko się z nimi zaprzyjaźniłem. Po jakimś czasie usłyszałem fajny kawałek piosenki zespołu Thebil Grupy Punkowej bardzo mi ta muzyka się spodobała.

Więc zacząłem kupować kasety z taką muzyką, która była bardzo łatwo dostępna.

W szczególności śpiewali tam o piciu i że życie jest bez przyszłość i by niszczyć rasizm, aby olewać cały ten system, czyli władzę. Po jakimś czasie zaczął z tym się utożsamiać, przyszedł czas by ubierać się jak Punk. Po jakimś czasie przyszła chęć by mieć na głowie Punkową fryzurę, która nazywa się irokezem. Wtedy byłem z tego dumny, że jestem Pankiem, do nauki mnie nie ciągnęło. Wołałem imprezować, chodzić na koncerty i rozrabiać. Po jakimś czasie zaczął powoli pić, aż to przerodziło się w częste picie, aż do takiego stopnia, że traciłem film. Gdy nie było, co wpić i brakowało kasy wyłapywało się na mieście klientów, których można było z kroić z kasy. Jak już się uzbierało to szło się na winko to tanie. Miałem kumpla, który gdy dominie przychodził zawsze z jego ust padało słowo czy niema kasy by wypić coś. Czasami też zdarzały się małe kradzieże. Potem zaczęło się od wąchania kleju bo z reguły tacy ludzie piją, ćpają wąchają klej itp.: Żyło mi się dobrze w tym środowisku zawsze miałem pragnienie pójścia do ślubu w glanach i z irokezem na głowie. Pamiętam wyjazd do Jarocina na koncert to była super impreza. Po jakiś czasie zabrali mnie do wojska i tam pozbyłem się swojego ubioru poglądów punkowych. W tym czasie kilku moich kolegów zmieniło swoje życie jak to się mówi nawrócili się i poznali Boga. Po przyjeździe na przepustkę nie mogłem ich poznać dużo mi mówili o tym co Bóg uczynił w ich życiu. Ale dla mnie to się wydawało bez sensu, jak większość ludzi zawsze twierdzi, że wierzy w Boga. Moje twierdzenie było takie samo, coś mnie pociągnęło by zabrać z sobą Biblie do wojska. Zacząłem ją czytać tylko, że wtedy nic z niej nie rozumiałem dla mnie ona wydawała się jak zwykła książka. Po jakimś czasie przyszło pragnienie by wołać do Boga, o szybsze wyjście z wojska. Wtedy jeszcze nie wierzyłem, że On może mnie wysłuchać, obiecywałem Mu, że jak wyjdę to się zmienię i stanę się lepszym człowiekiem. Bóg mnie wysłuchał jak to mówi Biblia, kto wola do Pana otrzymuje odpowiedz na swoją modlitwę. Udało mi się wyjść po sześciu miesiącach z wojska. Ale moje obietnice były marne nadal wszedłem w to środowisko i piłem, nadal byłem Punkiem. Zawsze twierdziłem, że ten kościół tam gdzie chodzą moi kumple to jakaś sekta, zawsze twierdziłem, że moja noga tam nie postanie nigdy. Po jakimś czasie wracałem z miasta i spotkali mnie dwaj koledzy, którzy tak jak ja nie znali Boga wybierali się na spotkanie do tego kościoła zaczęli mnie namawiać a bym z nimi tam poszedł. 

Dałem się namówić i pojechałem tam z nimi. Gdy przybyłem na miejsce gdzie był ten kościół to miałem opory by tam wejść. Zanim tam wszedłem długo to trwało, ale we wejściu tam do środka pomógł mi pewien przechodzący pijak. Otworzył mi dziwi i powiedział, że tam jest młodzież, która śpiewa i tańczy i wepchnął mnie tam do środka. Byłem zdziwiony młodymi ludźmi i starszymi jak się radują dla Boga. Dowiedziałem się, że to nazywa się uwielbieniem dla Boga. Kiedy skończyło się spotkanie kilka osób przyszło mnie przywitać byli bardzo mili. Nie spotkałem się by kościele, do którego chodziłem kiedyś by ktoś mną się zainteresował. Po powrocie z kościoła na drugi dzień coś mi nie dawało spokoju słyszałem głos, który mówił do mnie, że jestem i chce byś żył dla mnie i że bardzo Cię kocham. Ale odzywał się też drugi głos, że tak naprawdę to nikt cię nie kocha, i że tamto w kościele to było złudzenie, że może być ktoś miły dla ciebie, i że dobra niema. Coś mnie zaczęło tam pociągać do tego kościoła im częściej tam chodziłem tym więcej czułem, że coś jest, co ciągnie mnie do dobrego a nie złego. Po jakimś czasie w tym kościele było spotkanie gdzie zapraszali ludzi by wyszli do przodu, którzy chcą oddać swoje życie Jezusowi. Pamiętam, że chciałem stamtąd uciec, ale coś mi nie pozwalało pchało mnie bym wyszedł do przodu i oddal swoje życie Jezusowi. Kiedy wszyłem to ktoś się modlił o mnie i kazał powtarzać mi te słowa. „Drogi Panie, przyjmuję dziś twój dar życia wiecznego. Zdaje sobie sprawę, że zgrzeszyłem przeciwko Tobie, i że moje grzech oddzieliły mnie od Ciebie i Twojego błogosławieństwa. Przepraszam Cię za nie, naprawdę pokutuję i proszę Cię o Twoje przebaczenie. Wierze, że Jezus Chrystus umarł za mnie, zamiast mnie, i powstał z martwych by żyć jako Pan. Zapraszam teraz do swojego życia Jezusa Chrystusa i wierze, że On mnie zbawił i odtąd chce mu służyć i żyć dla Niego Amen”. 

I odtąd moje życie się zmieniło od 10 lat już nie pije przestałem być punkiem mam pragnienie założenia rodziny i mieć dzieci. Założyć własną firmę i żyć dla Boga i mu służyć i ludziom a głownie młodzieży pomagać. Dziś dzięki Bogu stałem się innym człowiekiem, który o życiu myśli teraz na poważnie i wiem że życie bez Boga jest puste. 

Rafał

сайта

Byłam satanistką

Witam. Jeszcze kilka lat temu byłam satanistką. Było to straszne, bo zanim wto weszłam,nikt nie mówił mi, jakie to przynosi skutki ubocznei że w ogóle jakieś może przynieść. Słuchałam mnóstwo satanistycznej muzyki. Chodziłam też często po cmentarzu i malowałam na kartce nagrobne posągi. Cały ten klimat był zły, ale dla mnie fascynujący. Czułam, że zaczęłam należeć do innego świata, do świata ludzi, którzy nie boją się popuszczać hamulca moralności. Sprawiało mi to wiele zabawy. Wróżyłam i poczułam się jak ktoś wyjątkowy, otaczając się nowymi znajomymi, którzy darzyli mnie akceptacją i uznaniem. Co piątek chodziło się pić wino z ludźmi podobnych poglądów i tak miało trwać zawsze. 

Ale to nigdy nie dawało zaspokojenia a i znajomi z czasem zawodzili. Nie czułam się tak naprawdę bezpiecznie.
Miałam też mnóstwo kompleksów, depresji i lęki, o których nigdy nie umiałam rozmawiać nawet z ludźmi którzy wydawali mi się bliscy. Poznałam nowe zespoły grające psychodeliczne kawałki i wtedy nagle zaczęłam mieć napady panicznego lęku. Nagle przychodziła do mnie uporczywa, krzycząca myśl, że jestem chora na nieuleczalną chorobę i na pewno niedługo umrę! Nie mogłam opanować tych myśli. Było to tak, jakbyś wgrywał sobie program i nagle okazało się, że posiadał wirusa! 

Gdy w końcu poznałam Pana nie od razu dowiedziałam się, że On może mi we wszystkim pomóc.

Przychodziły do mnie myśli pełne samo-potępienia. Nadal słuchałam tamtej muzyki, w trakcie czego nachodziły mnie myśli np. o tym, jak mnie ktoś zranił a złość zaczęłam wyładowywać przez drobne samookaleczenia rąk. Na szczęście, bo wtedy chodziłam już do kościoła protestanckiego i porozmawiałam o tym z moją pastor. Ona poprowadziła modlitwę uwalniającą mnie, ale też wskazała na źródło moich problemów  w muzyce satanistycznej. Wszystko ustąpiło po modlitwie i zniszczeniu  tych kaset! Teraz jestem przepełniona pokojem i radością w Jezusie Chrystusie.


Jeśli  przeżywasz coś podobnego możesz się z nami skontaktować. Bóg  chce Ci pomóc i potrafi niezależnie od tego, co złego w życiu zrobiłeś. 

Pan przebaczy twoje grzechy jeśli wyznasz je Mu i przyjmiesz jako dar Jego śmierć na krzyżu jako zapłatę za Ciebie z łaski.

Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę i to nie z was: Boży to dar, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił.

(Efez.2:8-9)

Bo  jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz.
Albowiem sercem wierzy się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyznaje się ku zbawieniu”.

(List do Rzymian 10:9-10)


Abigail

продвижение

Sportowiec

 „Sportowiec, który dzieli się swoją wiarą”

za: http://www.ligabiblijna.pl

Cosmin  Ragalie urodził się i wychował w chrześcijańskim domu. Do sportowej szkoły, gdzie uprawiał piłkę wodną, chodził od piątego roku życia. Został kapitanem narodowej drużyny piłki wodnej Rumunii w, ale dziś jest również nauczycielem, wychowującym młodych Uczniów Chrystusa.

Jego historia 
„Wychowanie, które odebrałem w sportowej szkole nie miało nic wspólnego z Bogiem, co spowodowało, że, pomimo mojego chrześcijańskiego wychowania, ignorowałem Boga przez długi czas. Trzymałem się w tym czasie paczki rówieśników, z którymi trwałem w grzechu. Pomimo tego, moja ciotka przypominała mi stale, że nic innego nie liczy się poza Bogiem i wyłącznie Bóg powinien być najwyższym priorytetem w moim życiu”. 

Potrzeba Boga 
Przez pewien czas Cosmin był zaangażowany w młodzieżowe studium biblijne w kościele. Gdy grupa została rozwiązana, młody piłkarz cierpiał z tego powodu, ponieważ zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo potrzebuje Pana. 

Prosiłem Boga, aby mnie poprowadził do innej grupy, gdzie mógłbym być i wzrastać w głębszej relacji z Nim – opowiada – Pan Jezus Chrystus odpowiedział na moją prośbę”.

Dowiaduje się więcej o Bogu dzięki Lidze Biblijnej 
„Zaprosiłem Chrystusa do mojego serca i to było cudowne. Gdy skończyłem serię broszurek biblijnego studium Ligi Biblijnej (Projekt Filip) odkryłem, w jaki sposób lepiej poznawać miłość Bożą. Nauczyłem się jak budować relacje z Bogiem, jak modlić się i jak karmić Słowem Bożym”.

Moje życie zmieniło się całkowicie
Gdy poznałem Pana, moje życie zmieniło się całkowicie. On jest teraz pierwszym w moim życiu, moim pragnieniem jest pełnić Jego wolę. Chwała Bogu! Teraz jestem sportowcem, który polega na Bogu w każdej chwili”. 

Jest również sportowcem, który dzieli się wiarą w Chrystusa z wieloma swoimi kolegami z zespołu, używając tego samego Słowa Bożego, które doprowadziło go do niej. „Dla mnie to wielka radość opowiadać im o Bogu” – dodaje rozpromieniony Cosmin.

„Jestem wdzięczny Bogu za  tych ludzi, którzy stworzyli to wspaniałe studium. Niech was Bóg błogosławi”. 


aracer.mobi

Świadectwo Romana

     Urodziłem się i wychowałem w rodzinie katolickiej, gdzie były tylko formy religijności. Nic więcej. Nie pamiętam nawet rodziców chodzących do kościoła z wyjątkiem religijnych świąt. Gdy ojciec, który był bardzo surowym i srogim człowiekiem musiał odejść z domu i wyjechał na drugi koniec Polski, ja zachłysnąłem się wolnością. Niestety źle ją wykorzystywałem. W tymże czasie na skutek pewnego przeżycia odrzuciłem istnienie Boga, którego i tak nie znałem. Zostałem ateistą. To dawało mi poczucie wyższości nad innymi. Miałem ok. 12 lat i wystąpiłem przeciwko czemuś przed czym drżało otoczenie. Poza tym nawet nie każdy z moich rówieśników nawet wiedział co to jest ateista. Kiedyś słyszałem., że ateista to człowiek, który całe życie zwalcza to w co sam nie wierzy. To nie jest ateizm, ja byłem prawdziwym ateistą. Nie zaprzątałem sobie głowy czymś czego nie ma.

    I tak sobie wspaniale żyłem odrzuciwszy nawet pozory praworządności. Bo jeżeli nie ma Boga, nie ma też sądu sprawiedliwego, nie ma nieba, piekła, nie ma innego życia po śmierci jest tylko koniec. A więc hulaj dusza piekła nie ma. Zacząłem żyć bardzo źle, stopniowo staczałem się coraz niżej, chociaż otoczenie nawet nie zauważało tego. Ja sam zresztą też. Czyniłem coraz gorsze rzeczy; zacząłem opuszczać szkołę, później rzucałem pracę, żonę, paliłem już w wieku 12 lat nałogowo papierosy, popijałem alkohol, kradłem. Z kradzieży zrobiliśmy z kolegami rodzaj sportu. W kilku chodziliśmy po sklepach, jeden kradł a inni odwracali uwagę obecnych. Nie było ważne co się ukradło, liczył się tylko fakt, mógłby to nawet być kawałek sera czy długopis. Żyłem coraz gorzej lawirując na pograniczu prawa. Nigdy nie zostałem na niczym przyłapany i to niestety dawało mi poczucie bezkarności.
Wiecie, czasami nie chciałem tak żyć, ale jedyną motywacją był lęk przed ujawnieniem mojego prawdziwego JA. Ale to za mała motywacja. Wiecie, dziś patrząc z perspektywy wielu lat chyba nie było żadnego grzechu, którego bym nie popełnił. I co gorsza byłem cały czas bezkarny. Imałem się wszystkiego, kradzieży, alkoholu, bójek, byłem w takim stanie, że mógłbym zabić dla zysku pod warunkiem, że nikt mnie nie złapie. Żadnych wartości w życiu, nic co dobre, pozytywne. Życie bez Boga jest straszne. Mój ateizm doprowadził mnie do tego, że znalazłem się w wieku 32 lat na ławce dworcowej. To było dno. Żyłem z dnia na dzień, zbierając butelki aby przeżyć. Żyłem też nadzieją wygrania głównej wygranej w totolotka. Marzyłem wtedy zasypiając na ławce, ( skąd te marzenia nie wiem nigdy nie dawałem) że otworzę schronisko dla bezdomnych. I co bardzo dziwne w opracowywanym w marzeniach regulaminie tego schroniska był zakaz alkoholu. U mnie, który przecież był alkoholikiem. Widocznie Bóg już pracował w moim sercu. W Biblii jest napisane, że Bóg da się odnaleźć tym, którzy szukają Go. Całe szczęście, że to tylko część prawdy bo On objawia się także tym co Go nie szukali. Jak ja. On jest cudowny. Czasami jak bardzo w życiu „nawywijałem” czułem wiele pomocy. Miałem świadomość, że jakaś potężna siła mną się opiekuje. Tylko ja nie wiedziałem, kto to jest. Bo byłem też zaangażowany w okultyzm, wróżby, horoskopy, numerologię , karate itp. Czasami głównie w weekendy spałem na klatkach schodowych w obawie przed pobiciem przez młodzież wracającą z dyskotek. To był ich sport pobić kogoś za kim nikt nie stoi. Pewnego razu jakiś gość z piętra poniżej, a ja spałem przy strychu, wygonił mnie mówiąc, że jego dzieci boją się, gdy ja tu śpię. A gdyby spał tu pies? Pies mógłby! Byłem gorszy od psa. Wiecie, ja już nie chciałem żyć. To było tym łatwiejsze, że przez około 20 lat nieustannie podejmowałem bardzo poważne próby samobójcze. Więc tak leżąc na dworcu a już miałem świadomość, że w totolotka to ja nie wygram, rozważałem dwa wyjścia. Popełnić jakieś drobne przestępstwo i przezimować w więzieniu lub już skończyć z sobą. A miałem bardzo silną truciznę. Zdecydowałem się na to drugie. Wybaczcie to niesmaczne ale zwracałem przez całą noc obiema częściami ciała. Bóg po raz kolejny nie dał mi umrzeć w potępieniu. A ja głupiec zamiast się cieszyć chodziłem wkurzony, że znowu się nie udało.

Wtedy to przez kolegę, który miał kontakty z zielonoświątkowcami , zostałem zaproszony do jednego z domów. Nie chciałem tam iść. Ja ateista u ludzi religijnych, a jeszcze u zielonoświątkowców. Nic złego o nich właściwie nie słyszałem ale wiedziałem na pewno, że to źli ludzie. Straszny byłem prawda. I totalnie głupi. Zresztą Biblia o mnie mówi w 14 psalmie 1 wierszu. Jak nie wierzysz to sprawdź. Ponowne zaproszenie przyjąłem, ale myślałem sobie niech tylko zaczną o Bogu to ja im pokażę. Nie zaczęli, dali mi kanapki, herbatę i nic. A ja nawet nie chciałem jeść, tylko chłonąłem atmosferę tego dziwnego domu. Jakiś pokój, coś dziwnego. Nie umiałem tego nazwać ale coś tam było. Czułem się tak dobrze, bezpiecznie, spokojnie jak nigdy w życiu. Dziś wiem,, że był tam Duch Święty. Chcieli mnie zaprosić na noc ale zdecydowanie odmówiłem. Nie dlatego, że się czegoś obawiałem ale musiałem przemyśleć to czego doświadczyłem. Na odchodne gospodarz wcisnął mi do kieszeni jakieś pieniądze. Nie chciałem ich wziąć ale nalegał. Zastanowił mnie ten gest, widziałem, że nie przelewa się u nich. W drodze kolega zapytał mnie: dali ci. Tak odpowiedziałem(on zaprowadził mnie tam aby wyłudzić jałmużnę, posłużył się mną bo sam był „spalony’) ale nie interesowało mnie to. Bardzo przeżywałem pokój tego domu. Może nie wszyscy pamiętacie, ale za mojej młodości do odtwarzania muzyki były adaptery. Były tam ustawienia obrotów płyty 33,45 i 78 obr/min. I porównując gdy świat obok mnie żył na 45, ja żyłem na 78 oni żyli na 33. Coś niesamowitego. Kolega wyciągnął z mojej kieszeni pieniądze. To było dawne 100.000 zł. Ja potrzebowałem wtedy na życie ok.. 20.000. Na bochenek chleba, pół kilo kaszanki i paczkę papierosów. Dwa razy w tygodniu jeszcze na totolotka. A tu taka kwota. Wiecie, serce mnie boli, gdy piszę te słowa, ale za namową kolegi przepiliśmy te pieniądze, ale miałem okropne samopoczucie, że bardzo źle robię. Wstydziłem się jednak odmówić, zresztą to o mnie tam zaprowadził. Po wypiciu 2 butelek wina położyłem się i intensywnie myślałem nad tym, co dzisiaj przeżyłem. To było coś zdecydowanie nowego w moim życiu. Na drugi dzień zgodnie z daną obietnicą poszedłem tam z kolegą i już zostałem. To niepojęte ale ci ludzie przygarnęli pod swój dach 3 bezdomnych, a mogłem być złodziejem, mordercą. Mogłem mieć wszy!!! Później dowiedziałem się, że to Bóg pokazał im mnie i oni często modlili się o mnie. Modlitwa jest potęgą. Będąc u nich w domu dostałem gedeonitkę i pasjami ją czytałem. Były wspólne rozmowy, modlitwy, pieśni. Uczestniczyłem w tym z radością.Duch Święty pracował nade mną.

Zbliżała się niedziela. Bałem się jej bo mieliśmy iść na nabożeństwo. Ale nadeszła, szedłem z opuszczoną głową, aby mnie nikt nie rozpoznał (ja ateista u zielonoświątkowców). Wiecie zostałem tak mile przywitany przez jakiegoś bardzo miłego starszego pana jakby specjalnie na mnie czekał. Do dziś go wspominam. Zacząłem chodzić na nabożeństwa, spotkania młodzieżowe, czytać Biblię, składałem świadectwa. Ba już zwiastowałem Tego, którego sam jeszcze nie znałem, a który już stał przy drzwiach mojego serca. Nadeszła ewangelizacja, piłem prosto do serca słowa ewangelisty. Wszystko do mnie trafiało, wszystko było dla mnie. Gdy było wezwanie już wiedziałem, że wyjdę. Niestety ewangelista wymieniał różne rzeczy, ale nie to, co było do mnie. Gdy usłyszałem Słowo do mnie dosłownie pobiegłem i tam w poczuciu Bożej świętości po prostu uklękłem mimo, iż wszyscy koło mnie stali. Poczułem taki ogrom mojej grzeszności, że nawet pozycja na kolanach wydawała mi się niegodna Tego, przed którym klęczałem. Potem dziękując z całego serca za zbawienie wołałem: Boże jestem Ci tak wdzięczny, że chciałbym Ci coś dać. Ale co jak nie mam dosłownie nic. Mam tylko siebie jak chcesz to weź mnie. Wiecie, wziął mnie przygarnął, przytulił i do dziś jest ze mną. Takiego Romka ze śmietnika przytulił. Moje serce jest Mu tak wdzięczne, że brakuje mi słownictwa. A nawet najwznioślejsze słowa wydają się puste i małe. Później były kłopoty, odrzucenie, osamotnienie, ale Ten, który mnie przygarnął, nigdy mnie nie opuścił i nie opuści!!!! Podnosi ze śmietnika ubogiego, aby go posadzić z dostojnikami!!!

ALLELUJA!!!!

seo оптимизация сайта