Chrześcijanie poza kościołem – Rozdział 2

Opuszczam ruch
„Chrześcijanie poza kościołem

MOJE WŁASNE
DOŚWIADCZENIE “PUSTYNI”.

 

 

Jedną z przyczyn tego, że zostałem zaproszony do radia jest to, że, teoretycznie, byłem kimś, kto widział “obie strony” tej sprawy. Jestem chrześcijańskim mówcą, który prowadzi spotkania i przemawia w kościołach, lecz jestem również kimś, kto spędził siedem lat całkowicie “poza kościołem” – na pustyni, aż do 1993 roku i aż do dziś mam wielu przyjaciół i znajomych, którzy ciągle pozostają tam. Zatem rozumiem to zjawisko dobrze.

 

Moje osobiste przeżycie “pustyni” było bardzo ważną częścią mojego życia. Miało ono ogromny wpływ na mnie. Nigdy nie wstydziłem się tego przeżycia i od dawna jest dostępne dla ludzi na moich stronach i w jednej z moich książek. Poniższa wersja jest po prostu przeniesiona z jednej ze stron internetowych. Mam nadzieję, że czytając to zrozumiesz pewne “fazy”, przez które przeszedłem w mojej pustynnej podróży. Z pewnością pobudziło ono wiele komentarzy przez lata.

 

 

 

Wychowywałem się w środowisku chrześcijańskim przez całe moje życie. Ojciec był napełnionym Duchem, baptystycznym kaznodzieją zanim się urodziłem, był też badaczem i pisarzem Przebudzenia (to zostało odziedziczone!) Gdy zatem sam zostałem napełnionym Duchem chrześcijaninem w wieku 17 lat, byłem zafascynowany przebudzeniem i modlitwą od samego początku. Otrzymałem też bardzo silne prorocze namaszczenie, którego nie rozumiałem. (Co jest ze mną “złego”? – Czemu tak cierpię i jestem tak zdruzgotany stanem kościoła podczas, gdy inni wydają się być zadowoleni tym, co jest? ). Na szczęście miałem te wszystkie książki o przebudzeniach, które mówiły mi, że nie jestem sam, lecz po postu jestem jednym z wielu zatroskanych przez stulecia chrześcijan. Niemniej, przeważnie czułem się bardzo samotny (Oczywiście, nie licząc Boga – On zawsze był tutaj).

 

Zaangażowałem się w kilku kościołach – głównie tych znacznie “twardych” zielonoświątkowych grup. Z powodu mojej zuchwałej, młodzieżowej gorliwości w świadczeniu dobrze się tam miałem, choć zawsze miałem problemy z przywództwem. Po prostu nie potrafiłem zamykać swych ust we właściwym czasie – tak bardzo pragnąłem oglądać kościół w stanie prawdziwego Przebudzenia i byłem całkiem bezczelny w swych opiniach ( z pewnością brakowało mi wówczas mądrości). Byłem również bardzo “twardym” legalistą wobec siebie na wiele różnych sposobów, lecz Bóg szkolił mnie i używał, przeważnie pomimo mnie samego.

 

Wtedy stało się. Ostatecznie po wielu dysputach doszedłem do tego, co czułem, co było całkiem fundamentalne w różnicach teologicznych miedzy tym kościołem, a mną i ostatecznie odszedłem na dobre, po pewnym okresie irytacji. Jednak zamiast szukać innego kościoła wraz z żoną zebraliśmy się z przyjaciółmi i próbowaliśmy zacząć naszą własną grupę. Lecz o ile przedtem Boże błogosławieństwo było z nami, teraz wyraźnie go brakowało i niewiele dawało to, co robiliśmy. Bóg miał przygotowane dla mnie WIELKIE lekcje.

 Był to początek okresu, który oznaczał dosłownie SIEDEM LAT całkowicie poza kościelnym systemem ( gdy miałem 20 – 27 lat) dla mnie i rodziny. (Lecz w tym czasie poślubiłem cudowną chrześcijankę i mieliśmy sześcioro wspaniałych dzieci).

 

Przez cały ten okres pustyni, testów i prób, z jednej rzeczy nigdy nie zrezygnowałem, a były to moje nocne modlitwy, czas z Bogiem. Były błogosławione jak zwykle, lecz często były jedyną “duchową” sprawą jaka działa się w moim życiu. Wszystko inne wydawało się zamknięte, puste, martwe. Trwało tak rok za rokiem. WIEDZIAŁEM, że nie wrócimy do kościoła, a jednak nic się nie działo. Lecz kiedy odwiedzałem kościół nie działo się również nic.

 

Wszystko było pustką, aż w końcu ten, który kiedyś był najbardziej dumną, najgłośniejszą, najbardziej “twardą”, arogancką maszyną do świadczenia został tak duchowo zdruzgotany, że z trudnością znosił rozmowy o duchowych sprawach z kimkolwiek. Niektórzy mogliby powiedzieć, że to wszystko pochodziło od diabła. Nic z tego. Bóg poprowadził mnie na pustynię w pewnym celu i On wyprowadził mnie w Jego dobrym czasie. Byłem uczony pokory i łamany a każde deko dumnego ‘religijnego’ życia było wykruszane ze mnie, aby Bóg mógł któregoś dnia świecić przez mnie.

 

W tym czasie pomału uświadamialiśmy sobie istnienie sieci chrześcijan funkcjonujących poza kościołem w całej Nowej Zelandii (i bez wątpienia w innych krajach również), z których wszyscy wyszli z różnych kościołów (niektórzy byli nawet liderami). Czasami odwiedzaliśmy ich dość przypadkowo i odkryliśmy, że były niemal “pozakościelne’ doktryny wśród tej grupy sami wchłonęliśmy. Więcej z tych “doktryn” było negatywnych niż pozytywnych. Często wymieniałem długie litanie tego wszystkiego, co jest złe w kościelnym systemie i jego liderach (bardzo delikatny i wygodny cel), często angażując się w coś jakby “kpinę”, sarkazm i ulgę z tego, że my “prawdziwi” chrześcijanie pozostajemy teraz poza tym wszystkim.

 W pełni brałem udział w tym wszystkim z rozkoszą, zachowując się agresywnie oraz mając swoje własne urazy do pielęgnowania. Oczywiście, wielka “odpowiedź” – jak zadowoleni z siebie wierzyliśmy – to było całkowite opuszczenie kościołów. Staliśmy się podejrzliwi wobec wszelkich “kościelnych” Chrześcijan, którzy ciągle pozostawali w systemie – nawet jeśli byli ludźmi modlitwy, którzy chodzili blisko Boga. Jakże wielkimi ignorantami byliśmy wówczas! Lecz po jakimś czasie nawet to zaczęło nużyć i zostałem tak “nieszczęśliwy”, że nawet szyderstwa z “systemu” nie cieszyły mnie już więcej. Wszystko było próżne, nicością. Czy Bóg kiedykolwiek jeszcze poruszy?

 Zaangażowaliśmy się w chrześcijańską muzykę (oboje z żoną jesteśmy muzykami), lecz znowu tłukliśmy głową w ścianę przez cały ten okres. Bóg trzymał nas w “więzieniu” i zmierzaliśmy DO NIKĄD, dopóki nie nauczyliśmy się tego, czego On nas musiał nauczyć.

Przez wiele lat modliłem się: “Panie, użyj mnie, Boże wypełnij mnie więcej i więcej twoim Duchem, Boże daj przebudzenie”, a teraz oto siedziałem w duchowym lochu i nic nie mogłem z tym zrobić. Duchowo mówiąc, był to rodzaj “maszyny do miażdżenia”.  To był czas rozpaczy, lecz to właśnie otrzymujesz, jeżeli prosisz Boga, aby cię “złamał i użył”. Nie zdziw się, jeśli weźmie cię za twoje słowo! Do tego czasu mój pierwszy zespól stał się dla mnie niemal “bałwanem” (miałem 26 lat) – jak to często z usługującymi bywa. Jednak któregoś dnia, coś poszło dramatycznie źle i musieliśmy odwołać koncert i nagle WIEDZIAŁEM – po prostu WIEDZIAŁEM, że to wszystko nie było z Boga – to byłem ja i moje zmagania, zmagania, zmagania, aby “WSZYSTKO POSZŁO”.

Nagle wiedziałem, że wszystko skończone. To była moja ostatnia nadzieja, „as w rękawie”, jedyna duchowa służba jaką zostawiłem i ona nie była z Boga. Zespół był skończony. Zagraliśmy kilka ostatnich koncertów i to było wszystko. NIE BYŁO NIC WIĘCEJ. NIC PRÓCZ BOGA.

 Zamiast zmagania i “służby- bałwana” zacząłem ponownie spędzać godziny po prostu skąpany w obecności Boga, łzy lały mi się strumieniami, uwielbiałem Jego obecność – uwielbiając Go i mając społeczność z Nim. Zacząłem wchodzić pod prorocze namaszczenie, życie którego nigdy nie znałem, nawet na początku. Miałem 27 lat i byłem na Pustyni od siedmiu lat.

 

Nagle Bóg usunął starą pelerynę ciężaru i wymienił ją na szatę chwały. Mówił do mnie to samo stale i wciąż :”PRZEBUDZENIE NADCHODZI, PRZEBUDZENIE NADCHODZI”. (Czasami skakałem z radości z powodu realności tego słowa). W czasie jednego takiego intensywnego trzydniowego czasu, Bóg pokazał mi w jaki sposób mogę zaatakować i zniszczyć w
imieniu Jezusa, wiele warowni pychy, buntu, religii itd., które trzymałem w swoim życiu przez wiele lat i to dosłownie zrobiłem. Chwała Bogu! Mówię wam, to było przemieniające!

 

Bóg zaczął mni również przedstawiać wielu modlącym się i proroczym ludziom (w większości będących “w kościele”, choć niektórzy byli “poza” – mnie jednak już więcej nie obchodziło jak ci ludzie byli zaszufladkowni, teraz liczyła się ich relacja z Bogiem). Wielu z tych ludzi potwierdziło to, co Bóg pokazywał mi na temat nadchodzącego przebudzenia. Po raz pierwszy usłyszałem też “prorocze” taśmy z za mórz, które były zdumiewającym potwierdzeniem. Nagle nie byłem sam! To wszystko, co Bóg pokazywał mi przez te lata, dawał również innym! Nagle, zacząłem czuć, że muszą to wszystko napisać, aby inni mogli mieć udział w tym, co Bóg mówił. (Nie pisałem przez wiele lat). Nie byłem już zmiażdżony i zdesperowany na Pustyni. Byłem potężnie wolny w Jezusie. Lecz coś ważnego we mnie (w rzeczywistości wiele rzeczy) zmieniło się w przez tą Pustynną podróż. Nie byłem już tą samą osobą i to w wielu wymiarach. (Wielu nie mogło uwierzyć w te zmiany) Bóg zmiażdżył mnie i ponownie przywrócił do życia – Jego sposobem. Wiele z moich kanciastych brzegów zginęło na zawsze i faktycznie, myślę teraz, jak Bóg mógłby mnie używać takiego jakim wtedy byłem?

 Mam teraz 37 lat. Obecnie jesteśmy z żoną szczęśliwym małżeństwem od siedemnastu lat i mamy szóstkę cudownych dzieci. Zaangażowaliśmy się w lokalny napełniony Duchem kościół Armii Zbawienia, później w społeczność baptystów. Lecz jestem przekonany, jak wielu z was, że to co najlepsze (i najbardziej wyzywające) jest jeszcze przed nami, a wspaniałe Przebudzenie jest tuż za rogiem.

 

Z tego wszystkiego pojawiają się dwa wnioski, które chciałbym streścić. Po pierwsze, wierzę, że Bóg wyprowadził mnie z kościelnego systemu przede wszystkim ze względu na MOJE wady – bardziej niż wady kościoła. (Choć oczywiste jest, że dzisiejszy kościół ma poważne problemy). Pan chciał wyprowadzić mnie na miejsce odosobnienia i pozbawić mnie mojej arogancji, pychy, zuchwałości, twardego, legalistycznego postrzegania spraw.  Później również zajął się moim „wyniosłym”, zadowolonym z siebie stosunkiem do „kościelnego” chrześcijaństwa, systemów itd. Chciał mnie złamać i upokorzyć (na moje życzenie), ponieważ tylko wtedy mógł mi poważnie zaufać. Jakże niszczący proces! Lecz jak mądrze przeprowadzony przez Boga! On nie chcę nas zniszczyć, lecz uratować przed nami samymi. Jak ciemne jest nasze serce i jak bardzo potrzebujemy być złamani i odnowieni w obraz Jego świętego Syna.

 Wierzę, że wielu proroczych ludzi (jak ja sam w tamtych dniach) ma problemy z „buntem”. Czasami  sprowadzają liderów na manowce. Potem rozwijają „kompleks prześladowanego” lub chyłkiem oddalają się pławiąc się w użalaniu nad sobą. Przerabiałem to wszystko i znacznie więcej. Bunt jest najbardziej zdradzieckim grzechem i gdy zaczniesz dostrzegać jak bardzo dominuje nasz świat, jak bardzo się zintegrował z nami, to ujrzysz jak bardzo otwiera to oczy. Było to dla mnie w ciągu ostatnich lat absolutne objawienie. Jakże zwodnicze i złe jest serc człowieka!

 

Z drugiej strony, współczuję prorokom mówiącym niepopularne słowo, które pochodzi z Bożego serca i są odrzucani. Jakże niszczące doświadczenie dla proroka. Byłem również i ja w takich sytuacjach, lecz odkryłem, że tylko wtedy, gdy uporałeś się z Buntem, możesz prawdziwie ufać sobie, aby mówić Boże słowo do liderów. Bunt może bardzo znacznie wpłynąć na słowo, które przynosimy liderom, a wielu proroków  nie chce wiedzieć o tym, że ma problemy w tej dziedzinie. Teraz mogę spojrzeć wstecz i skrzywić się na wpływ buntu na moje słowa i działania w przeszłości. Lecz Bóg oczyszcza i uzdrawia.

 

Następną rzeczą, jeśli chodzi o proroczych ludzi i typy „poza kościelne” to ich ‘indywidualizm’, który z łatwością się zadomawia i powoduje, że nie mogą być poważnie przez Boga używani w jakiś istotny sposób, ponieważ oni po prostu nie potrafią się odnieść do „Ciała”… Nie jest możliwe, aby ciało było złożone z indywidualistów, to po prostu nie działa. Prawdziwe Ciało ma LIDERÓW. Jego członki są „ZŁĄCZONE STAWAMI RAZEM”.

Często jestem zdumiony czytając literaturę typu „pozakościelnego”, gdzie nakręca się szerzący się indywidualizm (tj. wychodzimy z kościoła i „robimy swoją własną rzecz dla Boga”) i po czym przechodzi do mówienia o cudownym Przebudzeniu, które nadchodzi. Powiadam wam, dopóki nie możesz się PRZYŁACZYĆ DO CIAŁA i odnieść dobrze do liderów i wszystkich innych rzeczy związanych z Ciałem, NIGDY NIE WEŹMIESZ UDZIAŁU W NADCHODZĄCYM PRZEBUDZENIU. To jest mrzonka. Niektórzy mówią, że będą się dobrze odnosić do tych liderów, którzy przyjdą, choć mają problemy z tymi, którzy są dziś. Powiem wam coś: Bóg pracuje nad buntem teraz. Jeśli nie możesz siedzieć pod władzą dziś to będziesz cierpiał i jutro. Zajmij się swoim buntem teraz, albo stracisz przebudzenie. To jest tak proste.

 

Drugi wniosek jest taki, że to na właśnie na Pustyni JEST właściwe miejsce dla ludzi, którzy są złamani, wyszkoleni i wymodelowani przez Boga. Wielu Bożych herosów, dużych i małych, w ciągu stuleci, było osobiście tak taktowanych przez Boga na Pustyni. Wierzę, że wielu z tych, których Bóg przygotował, aby byli częścią Jego nowego poruszenia, zostało przez Boga zabranych na Pustynię w dzisiejszych dniach. Pustynia sama w sobie nie jest odpowiedzią. Jeśli utkniesz na Pustyni, jak dzieci Izraela, to jesteś w kłopocie. Jeśli podoba ci się widok Pustyni bardziej niż Ziemi Obiecanej to jesteś w DUŻYM problemie. Pustynia pochłonęła większość dzieci Izraela. Nie wykorzystali jej jako przygotowania tak jak powinni. Poszli na miejsce próby i zawiedli, lecz historycznie Pustynia ma bardzo ważne miejsce w łamaniu i szkoleniu. Jest to miejsce gdzie Bóg przygotowywał mężów i niewiasty Boże zanim używał ich w jakiś sposób.

 

Proszę więc tych, którzy są „w kościele”, aby nie umniejszali tego, co się dzieje w życiu ludzi, których Bóg „wywołał” na jakiś czas, podobnie jak proszę, aby oni nie dyskryminowali was. Wiele jest prawdy w idei, że Bóg używa Pustyni nie tyle, aby ludzi wyciągnąć z systemu ile, aby system wyciągnąć z ludzi. Musimy oduczyć się wielu naszych starych ‘chrześcijańskich’ zachowań na nadchodzące Przebudzenie tak, abyśmy ich już nie powtarzali. To Przebudzenie NIE będzie dało się ująć w konwencjonalne „kościelnictwo” takie, jak znamy. Ponieważ ono zrujnuje przebudzenie tak, jak rujnowało wiele Przebudzeń w ciągu stuleci. To „oduczanie” jest jednym z bardzo ważnych powodów, dla których, jak wierzę, Bóg wziął tak wielu ludzi z chrześcijaństwa na chwilę na pustynię. Jest to przygotowanie na nadchodzące Przebudzenie, które będzie bardzo różnić się od tego, co mamy teraz (lecz również w bardzo praktyczny sposób – padnie jak w pierwszym kościele). 

Pisząc to, mam nadzieję, że będzie to wyzwaniem dla obu grup – tych wewnątrz i tych z poza systemu; że przygotuje cię na to, co On chce zrobić w taki sposób jak to z tobą robi. I, że będzie również promować zrozumienie różnych dróg jakimi On prowadzi swoich ludzi.

< Część 1 | Część 3 >

topod.in

Click to rate this post!
[Total: 2 Average: 4.5]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.