Dlaczego nie było porwania_3

Logo_FennC_2
John Fenn

W szkole biblijnej, gdzie byłem dyrektorem wykonawczym, przyszedł czas na opracowanie budżetu, co oznaczało, że około 2 miliony dolarów należało szczegółowo rozdzielić.

Szczegóły zaś tym razem były takie, że pastor oraz główny księgowy poprosili dyrektorów wszystkich oddziałów, aby obniżyli wydatki o 10%, ja zaś byłem zdeterminowany, aby zrobić to bez redukcji etatów.

Jak to zwykle w biblijnej szkole bywa, studenci wpadali do biura między zajęciami, chcąc zobaczyć się z Johnem, ale moja sekretarka należała do tych ludzi, z którymi lepiej nie zadzierać. Uważała, że jest swego rodzaju psem strażnikiem Dobermanem Pinczerem, a ja czymś, czego należy pilnować. Stawała do konfrontacji z każdym i jak to niektórzy studenci ujmowali: obnażała zęby i warczała.

Osobiście chciałem się spotykać z każdym studentem, ponieważ o wiele więcej radości i spełnienia przynosi pomagania studentom, niż zmaganie się z budżetowymi cyframi. Ale … zawsze jest przyjemniejsze funkcjonować w swoich darach., Nauczyłem się jednak już tego, że powodzenie w biznesie odnoszą ci, którzy uczą się robić to, co nie przychodzi z łatwością. Moja sekretarka powiedziała mi: „John, serce masz wielkie jak wszystkie drzwi wejściowe, a studentom wydaje się, że mają coś pilnego, czym wyłącznie ty się możesz zająć. Niemniej, to budżet jest ważny i jeśli nie zrobisz tego, pastor będzie naprawdę zły, zamierzam więc kierować tych studentów do innych pracowników”. Gdy to usłyszałem, zdałem sobie sprawę z mądrości.

Tego dnia nauczyłem się odróżniać to, co pilne/natarczywe od tego, co ważne.

Nie zrozumcie mnie źle. Czasami jest tak, że musimy zająć się tym co pilne, ponieważ czasami to, co pilne jest również ważne. Jeśli odetniesz sobie piłą palec to jest masz do czynienia z tym, co pilne i ważne równocześnie.

Często jednak jest tak, że możemy zdecydować się na zajęcie się tym, co pilne później, aby skupić się na czymś większym, ważniejszym, ponieważ to, co ważne wyznacza nasz kurs na następny rok i dalej. Ci studenci mieli pilne potrzeby (byli natarczywi – przyp. tłum.), lecz budżet był ważny. Bez budżetu nie byłoby tutaj studentów!

Rzecz pilna to coś, co domaga się naszej uwagi, a to co ważne decyduje o przyszłości, leży spokojnie w tle i często zajmowanie się tym, nie sprawia przyjemności. Wymaga świadomie skierowanej uwagi.

Właśnie to, co ważne prowadzi nas do dojrzałości w Chrystusie i rozwija nas jako ludzkie istoty. Pilne, natarczywe jest to ciśnienie, które krzyczy i wrzeszczy w tobie do osoby, która źle cię potraktowała. Ważne jest to, abyś wzrastał w Chrystusie i radził sobie z tym, tak jak On by to zrobił. Pilna jest nieprzemyślana, gwałtowna reakcja, ważne jest zobaczenie większej perspektywy.

Natarczywe/pilne są te wszystkie głosy krzyczące, że może być porwanie, czyż nie jesteśmy tym poruszeni; ważne jest wzrastanie w tych dziedzinach, o których mówi do nas Chrystus dzisiaj. Ważny jest wewnętrzny głos Pasterza, pilne są wszystkie głosy ściągające twoja uwagę.
Ważne jest to, co się dzieje na całej Ziemi

W Księdze Dziejów Apostolskich 14:16 i 17:20-31 Paweł mówi o Bogu: „…za czasów minionych pokoleń pozwalał On wszystkim poganom chodzić własnym drogami…” oraz „Wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali, gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, potwierdzają to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych”.

Bóg ciągle pozwala narodom chodzić ich własnym drogami, a różnica obecnie polega na tym, że On „wzywa wszystkich wszędzie, aby się upamiętali”. Oto mamy do czynienia z pewną trudnością: jednostki i narody nie chcą pokutować i iść za Bogiem i jego drogami. Pilne/natarczywe jest zamieszanie i działalność tych narodów, chodzących własnymi drogami a znajdujących się w stałej wojnie z Chrystusem. Natarczywi są również wierzący, którzy biegają wokół szukając ostatniego znaku Jego przyjścia, podczas gdy ważne jest to, aby szerzyć ewangelię, które jest znakiem, że koniec tego wieku jest blisko.

Równocześnie z tymi narodami, chodzącymi własnymi drogami, dokonują się postępy ewangelii od wewnątrz, powodując że jedna czy druga osoba pokutuje i przychodzi do Boga, w przyziemnej, falującej warstwie na całym świecie. W taki sam sposób podlegało zmianie Rzymskiem Imperium, od dołu ku górze przez 300 lat chrześcijaństwa, które spotykało się wówczas w domach, po jednym domu wznosząc się w górę i na zewnątrz swej kultury. Tak też Bóg porusza jednostki, domy i rodziny w wierze opierającej się na relacjach wzajemnych (nie wierze opartej na programach i budynkach), na całym Globie.

To dlatego Jezus powiedział w Ewangelii Mateusza 24:14, że ta ewangelia będzie głoszona na całym świecie na świadectwo I WTEDY nastanie koniec. Gdy Ewangelia jest głoszona wszystkim ludziom i wszystkim narodom, ludzie muszą podjąć decyzję czy idą za Nim, czy nie. On pozwala narodom chodzić własnymi drogami, lecz mimo wszystko porusza serca milionów.
Przebudzenie?

Jeśli jesteś członkiem audytoryjnego kościoła to słyszysz od wielu lat o „przebudzeniu”, które nadchodzi na ten świat. W umyśle pastora audytoryjnego oznacza to, że w miarę jak ci ludzi przyjdą do kościoła, to będzie więcej nabożeństw, większe sanktuarium i rosnący budżet.

Rzeczywistość jednak jest taka, że to 'przebudzenie’ już trwa, tylko że większość pastorów jest po prostu poza kręgiem tego, co Bóg czyni poza ich czterema ścianami, więc mają mętne wiadomości, o ile w ogóle. Sprawdźcie sobie źródła, niektóre twierdzą, że Chiny i Indie rywalizują ze sobą o tytuł największego kraju o dominującej większości chrześcijan. Przy obecnym poziomie wzrostu w Chinach będzie to w roku 2025, a w Indiach – 2030. Słyszałem, jak pewien lider domowego kościoła w Chinach mówił, że 1.000.000 (jeden milion) Chińczyków przychodzi do Pana każdego miesiąca. Oto jest jeden z artykułów, które można znaleźć w świeckich mediach z zeszłego roku: http://www.huffingtonpost.com/2014/04/22/china-largest-christian-country_n_5191910.html

A więc ruszamy

Zderzenie kultur jest więc nieuniknione – chrześcijanie i konserwatyści podnoszą się spośród narodów, aby uchwycić się rzeczy Bożych, podczas gdy polityczny system, który odrzucił Boże zasady, robi wszystko, co może, aby stłamsić Ducha Bożego u wierzących obywateli oraz w kulturze.

Najbardziej łagodną formę sądu jest dopuszczenie do tego, aby człowiek bądź naród doświadczyli konsekwencji swoich decyzji i zachowań. Tak było z Izraelem, który na pustyni 10krotnie nalegał na Boga, co prowadziło tylko do pogorszenia ich życia i życzyli sobie śmierci na tej pustyni i co ostatecznie Bóg dopuścił. Stało się to, co czego chcieli.

Właśnie TO dzieje się na ziemi. Jeśli ktoś przewidując porwanie pominął to, jest tak dlatego, że Bóg pozwala, aby narody chodziły własnymi drogami, ponieważ odrzuciły Go na każdym kroku. Dla tych krajów, które odrzuciły Boże drogi politycznie, ekonomicznie, społecznie i kulturowo oznacza to zapaść, ponieważ Boże drogi są skuteczne, a ludzkie, które zostają doprowadzone do końca, nie.

Pomimo tego, w ramach tych krajów istnieje resztka, która idzie za Bogiem i Jego drogami, obserwując z przerażeniem, to co się dzieje wokół nich. Dla tych, którzy chodzą z Nim zawsze jest dostępna łaska, zaopatrzenie i cel.

Zastanów się nad tym na mniejszą skalę

Powiedzmy, że masz w sąsiedztwie rodzinę, która wyraźnie określiła się, że nie chcą twojego Boga. Obserwujesz ich, jak stają się coraz bardziej dysfunkcyjni. Może są to narkotyki, może zdrady małżeńskie, nieposłuszne dzieci z problemami w szkole, może nie są w stanie utrzymać pracy itd. Takie są ich pilne życiowe potrzeby, lecz nie mają pojęcia o tym, co jest ważne, jak wyznaczyć ważniejszy kurs. Ta rodzina jest migawką większego dysfunkcyjnego narodu.

Gdyby byli krajem, niektórzy chrześcijanie powiedzieliby, że Bóg ich osądza, albo może, że ten czarny kot, który przebiegł im drogę wczoraj wieczorem był znakiem zbliżającego się upadku. Niemniej, jest to tylko rodzina, która chodzi własnymi drogami, a ponieważ nie chcą Boga, On pozwala im doświadczyć konsekwencji ich własnych decyzji – to nie Bóg robi, to jest ich własny wybór. Technicznie rzecz biorąc, Bóg ich nie osądza, On po prostu sprawia, że stają się odpowiedzialni za swoje zachowania, co jest słuszne i sprawiedliwe.

W pewnej chwili ta rodziny dociera do końca swoich dróg i jedno z nich, powiedzmy żona, w poszukiwaniu odpowiedzi otwiera się na ciebie. Dzielisz się z nią Panem, zaczynacie razem modlić się o jej rodzinę i po jakimś czasie mąż przychodzi do Pana, następnie dzieci i cała rodzina zostaje przemieniona.

TAKA jest nasza nadzieja w stosunku do naszego kraju. Rządy ludzi idą swoimi drogami, podczas gdy odpowiedzi są pośród nich. W pewnym momencie zawali się to pod swoim własnym ciężarem, jak w tej rodzinie z przykładu. Czy możemy zdjąć nasz wzrok z przestworzy (pilne) i skupić na na załamujących się wokół nas ludziach, ponieważ zmiana jednej rodziny oznacza zmianę naszego kraju (ważne). Kościół musi nabrać małego, rodzinnego rozmiaru, aby stać się na tyle duży, aby zmienić jakiś kraj.

Następnym razem historia o cheeseburgerze i egoizmie.

A do tej pory dużo błogosławieństw.

John Fenn
email me at cwowi @ aol.co

Click to rate this post!
[Total: 2 Average: 5]

One comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.