Moc nadzmysłowego życia_2

Logo_Frangipane

Stwierdziliśmy, że przeznaczeniem każdego chrześcijanina jest „ukształtowanie na podobieństwo Chrystusa” (Rzym 8:29). Zazwyczaj jest tak, gdy przypominam ludziom o tym, że fundamentalnym przeznaczeniem jest podobieństwo do Chrystusa, że większość potakuje głowami, potwierdzając ogólnikowość mojego stwierdzenia. Niemniej, w rzeczywistości nie wierzą w to, że jest to prawda. Faktycznie, gdy ludzie myślą o swoim przeznaczeniu ich pierwszym skojarzeniem są te rzeczy, które dla Boga robią, coś co wymaga widocznego okazania unikalnego obdarowania czy powołania do służby, lecz ani dary, ani specyficzne powołanie nie reprezentują sedna rzeczywistości naszego przeznaczenia.

Pozwólcie więc, że powtórzę jeszcze raz: naszym przeznaczeniem jest być podobnym do Chrystusa. Zakres naszej odpowiedzialności i wszelkie dary mogą być tak różnorodne jak okresy naszego życia, lecz naszym trwałym przeznaczeniem jest ta część nas, która staje się w swej naturze podobna do Chrystusa. Bóg chce rozwijać nasze dary i, oczywiście, On stworzył nas, abyśmy wypełnili jakieś szczególne zadania czy posługę, lecz nigdy nie wolno nam stracić z pola widzenia głównego celu naszego istnienia, którym jest upodobnienie się od Chrystusa we wszystkim.

Czysty cel: czyste życie

Smutne jest to, że wszyscy widzieli przywódców służb, których obdarowanie i powołanie były tak silne, tak porywające, że wydawali się zdolni do sprowadzenia samego nieba na ziemię. Później, ku naszemu zdumieniu, odkrywaliśmy, że ci sami ludzie, ci, którzy budowali potężne religijne imperia, tkwili w tajemnym uścisku najbardziej hańbiących grzechów. Jak coś takiego może się dziać? Jeśli koncentrujemy się na rozwoju naszych darów i powołania, zamiast na naszym charakterze to stajemy się podatni na diabelskie zwiedzenie.

Widzisz, nadejdzie taki czas, gdy, do pewnego stopnia, faktycznie zaczniemy doskonalić nasze dary i powołanie. Wiemy już jak się modlić, uczymy się jak głosić i prorokować czy śpiewać w kościele. Opanowujemy nawet to, aby wyglądać szczerze w czasie usługi czy pobytu w kościele. Zewnętrznie jesteśmy przekonujący co do naszej duchowości, a jednak wewnętrznie nudzimy się naszym scenicznym, niedzielnym przedstawieniem. Po wypracowaniu jakoś tam powołania i darów znikło wyzwanie. Teraz w jego miejsce zaczyna wzrastać tajemniczy głód, zrodzony z cielesnej natury. Nikt z obserwujących nas ludzi nie rozeznaje wewnętrznego zepsucia; nawet najbardziej nam bliscy przyjaciele są zmyleni. Zamiast głodu za pełnią Chrystusa zaczynamy pragnąć pożądliwości cielesnych, ziemskich sukcesów czy materialnych posiadłości. Jednak żadna z tych rzeczy nie usatysfakcjonuje wewnętrznego człowieka. Mam w duchu ten ból, że widziałem ludzi doskonalących dary, a lekceważących Chrystusa. Ich upadki wywoływały skandal w ciele Chrystusa i przynosiły wstyd imieniu Jezusa. Zdecydowanie zbyt często byłem świadkiem tego.

Lekarstwem na duchową pustkę jest poszukiwanie podobieństwa do Chrystusa. Posiadania charakteru Chrystusa wypełnia nasze obdarowania i zadania żywą substancją. Możemy powtórzyć za Pawłem „z Chrystusem zostałem ukrzyżowany, żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gal 2:20). Paweł powiada: „Chrystus żyje we mnie”. To Chrystus żyjący w nas daje prawdziwe duchowe spełnienie naszemu życiu.

Umiłowani, Sam Jezus obiecał, że ci, którzy pragną sprawiedliwości „będą zaspokojeni” (Mat 5:6). Wejść w posiadanie natury Chrystusa jest naszym własnym zyskiem. Jest perłą o wielkiej wartości; skarbem ukrytym na polu. Sam Chrystus jest wąską drogą, która prowadzi do życia. Nie są nam potrzebne tłumy, aby oglądały nasze działanie czy przyklaskiwały naszej dobroci. Gdy posiadamy Chrystusa, spożywamy za darmo z Drzewa Żywota i znajdujemy wieczne spełnienie.

Być jak On

Może ktoś zapytać: „W jaki sposób mogą stać się podobny do Niego?” Może nam się wydawać, że szkoła biblijna da nam odpowiedź lub udanie się na pola misyjne przemieni nas – rzeczywiście bardzo cenna działalność, jednak rzeczywista moc do tego, aby stać się podobnym do Niego już w nas jest. Dzieje się to przez Ducha Świętego, gdy pogłębia naszą relacje z Chrystusem. Bycie podobnym do Niego jest w rzeczywistości naturalną konsekwencją intymnego związku z Nim.

Pozwólcie, że to wyjaśnię. Dojrzewałem we włoskim domu, moi rodzicie mieszali angielski z włoskimi zwrotami i słowami, a ja uczyłem się mówić po angielsku jak i odrobiny włoskiego po prostu żyjąc blisko nich. W rzeczywistości do 18 roku życia niemal cały mój pogląd na świat został mi przekazany przez rodziców. Ze względu na moją więź z nimi było całkowicie naturalne to, żeby mówić, działać i myśleć tak jak oni.

Tak i tu: nie musimy „próbować” być podobni do Chrystusa w jakiś mechaniczny sposób; po prostu potrzebujemy żyć w bardzo bliskiej więzi z Nim. Sam Jezus ujął to w ten sposób: „trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie” (Jn 15:4-5)

Podobieństwo do Chrystusa jest konsekwencją naszej relacji z Chrystusem w nas. Naszym świętym celem jest kultywować relację z Nim dopóki nie jako osiągniemy żywej rzeczywistości istoty Jego życia. Nie badamy Jego Słowa po to, aby być dobrymi, lecz aby Go poznać. Nasze życie modlitewne nie jest „duchową dyscypliną” lecz miejscem społeczności z Nim. Nie oddajemy Mu chwały z obowiązku, lecz po to, aby wznieść się ku Jego sercu i stać się podobnym do Niego. Intymność z Jezusem Chrystusem jest drogą do nadzymsłowego życia.

продвижение

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.