Category Archives: Pozostałe

Stan 07.11.2019

Facebook

Stan Tyra

Piątym i ostatnim błędnym przekonaniem na temat Boga, które omawiamy przez ostatni tydzień, jest to, że nie spełniając Bożych wymagań spotkasz z nieustającymi, nigdy nie kończącymi się torturami w ogniu piekielnym. Wiele religii i miliardy ludzi wierzą w to.

To po prostu ciosy religii; religijna iluzja, mówiąca, że jeśli dwa razy zrobisz coś źle to zostajesz odrzucony.

Pierwszy cios zadany i wykonany został przez Adama i Ewę. To coś w rodzaju ostrzegawczego kwitka, lecz wraz z drugim i ostatecznym uderzeniem okazałeś się winnym i zmierzasz do Holokaustu wszelkich Holokaustów – piekła.

Mówi się, że każdego dnia, minuta po minucie będziesz tu niszczony, lecz nigdy do końca, to jest: kara nigdy nie zakończy się. Będziesz karany na wieki za te kilka krótkich lat nieposłuszeństwa, ponieważ twoje ziemskie życie było tylko punkcikiem w porównaniu do wieczności. Tak więc, twoja kara nie będzie odpowiednia do tego przestępstwa, lecz w taki sposób miłujący, miłosierny Bóg działa. Czyż nie cieszymy się z tego, że On jest miłujący i miłosierny? Tylko wyobraź sobie jak wyglądała by kara, gdyby taki nie był!! 😳

Tak więc, masz do czynienia z Bogiem, który potrzebuje różnych rzeczy, a nie mogąc otrzymać tego od ciebie po prostu rezygnuje z ciebie i, pali cię przez wieki? Jak do „cholery” wymyśliliśmy te bzdety? Jak to jest, że uważamy Holokaust za przekręt niewyobrażalnych rozmiarów po czym nazywamy piekło częścią narracji Ewangelii Jezusa Chrystusa i miłującego Boga. Powiedziałbym, że niemożliwe jest wymyślenie tego łajna, a jednak jakoś tego dokonaliśmy! W bibliotekach znajdują się całe działy poświęcone tego typu historiom, a nazywa się to beletrystyka. Jest to jedyne miejsce, w jakim tego typu religijne przesądy mogą znaleźć swoje miejsce.

Stan 27/28.09.2019

Stan Tyra

27 września
Jest to nieskończona podróż drobnymi krokami. Wielką tajemnicą duchowej przemiany jest to, że nie musisz robić wielkich kroków, musisz podejmować tylko małe kroczki. Niemniej, chcemy wiedzieć, jak robić duże, a to tak dlatego, że cenimy odpowiedź bardziej niż podróż. Lubimy łatwe odpowiedzi i szybkie rozwiązania. Tak naprawdę to nie chcemy „iść” za Nim, krok za krokiem, lecz chcemy wiedzieć jak zasiąść po Jego prawicy czy lewicy, czy też mamy jakąś własną wersję tego egoistycznego nonsensu.

Obfite życie przychodzi przez obfite dawanie, przez wypuszczanie i rozdawanie. Pięć chlebów, dwie ryby pomnażają się wyłącznie, gdy są dawane. To zaś, czego się trzymamy ubywa. Większość ludzi natychmiast myśli o tym w kategoriach finansów i z pewnością ma to również tutaj zastosowanie, lecz jest to coś znacznie więcej. Tak naprawdę, jest wiele rzeczy do których się przyczepiamy, a które są znacznie ważniejsze od pieniędzy. Jak miłość, przebaczenie, współczucie, miłosierdzie i nadzieja. Można rozdawać mnóstwo pieniędzy i mieć zatwardziałe serce, ponieważ to nie wymaga oddania siebie samego. Wydaje się, że łatwiej jest dać nam dolara, niż uśmiech.

To, co dajemy wzrasta, to czego się trzymamy bądź co powstrzymujemy ubywa. Jest to wielka nielogiczność logiki Królestwa. Ubodzy posiądą ziemię.

W Królestwie Bożym, królestwie wywróconym do góry nogami, aby mieć więcej, musisz dawać. Jeśli chcesz przeżywać więcej miłości, musisz więcej kochać. Jeśli chcesz doświadczać przebaczenia, musisz przebaczać. To, co nazywamy „Modlitwą Pańską” mówi: przebacz, jak my przebaczamy”.
W każdym kroku wypuszczania i dawania jest obfitość.

Przebaczenie jest tylko jednym przykładem tego, że wolimy podejmować wielkie kroki, o ile w ogóle chcemy zrobić jakiś krok. Myślimy: „jak mogę przebaczyć im za to co zrobili?”, lecz nie zwracamy uwagi na odpowiedź małego kroku: „przestań o nich plotkować”. Przestań opowiadać wszystkim, którzy chcą słuchać, jak straszna osobą, grupą, są ci ludzie! To jest wielki mały krok! Problemem jest to, że nasze ego bardzo nie lubi tego, co nie przyciąga do niego uwagi i nie zyskuje publicznej aprobaty. Ono potrzebuje tego, aby inni wiedzieli, jak bardzo źle zostało potraktowane i jaka ofiarą jest. Dlatego właśnie ego nienawidzi ciszy.

Naśladowanie Jezusa nie wymaga wielkich odpowiedzi ani dramatycznych gestów. Po prostu jeden mały, pozbawiony aplauzu, pozornie nieznaczący gest. Jeden krok wielkoduszności. Nie musisz rozwiązywać równania, po prostu podejmij następny krok, który jest przed tobą. Taka jest waluta Królestwa.

28 września
To, co nazywamy naśladowaniem Chrystusa jest przejściem z „Ja” ku „my” czy „inni”. Wzywa nas do odejścia od bezcelowej włóczęgi i pojedynczej bierności. Niemniej Iść za Chrystusem to nie imitowanie Chrystusa. Co gadasz!!!??? Długo uważaliśmy, że imitowanie Jezusa to to samo co „idź za mną”, lecz tak nie jest. Możesz imitować kogoś, w ogóle go nie znając, bądź zupełnie nie zmieniając się wewnątrz. Obawiam się, że w tragiczny sposób nazwaliśmy imitację „naśladownictwem”.

Imitacja to forma odizolowanego lenistwa. Żadnego ryzyka, inwestycji w osobę, nie ma potrzeby wewnętrznej przestrzeni, po prostu imitacja. Iść za Chrystusem pozwala nam odkryć prawdziwe ja W Chrystusie , a nie zewnętrzne próby duplikowania Jego zachowań.

Iść za Chrystusem to kochać swoich nieprzyjaciół. Nie da się tego imitować, jest to coś osobistego, interpersonalnego i jest udzielane z najgłębszego wnętrza istoty, gdzie „głębina przyzywa głębinę”. Jest to pójście za duchem, a nie duplikowanie zachowania i uznawanie tego za coś duchowego.

Wiele może usilna modlitwa

Faith living

W ostatnich latach nastąpiła u mnie ogromna przemiana sposobu modlitwy. Jak pisałam wczoraj na Facebooku Ojciec uczył mnie o korzystaniu z głębokiego miejsca w sercu w połączeniu z moim tronem. To jest miejsce, w którym moje modlitwy stały się bardzo skuteczne. Myślę, że spokojnie mogę powiedzieć, że każda z nich dochodzi do owocowania.

Niemniej, waham się czy używać słowa „modlitwa”, ponieważ nauczyłam się, że nie przypomina to niczego, z czego korzystałam w kościele. Czasami w ogóle nie są potrzebne słowa, a często jest to łagodnie wypowiedziane uwolnienie, jakiegoś rodzaju.

Dużo czasu zajęło mi próbowanie i błądzenie, aby ostatecznie zdać sobie sprawę z tego, jak to działa. Ojciec dawał mi po drodze pomocnicze wskazówki, lecz najtrudniejszą rzeczą jest opisać w słowach akt odbywający się w najgłębszej części serca, prowadzony przez Boga, a następnie wprowadzony do życia z mojego tronu.

Jest to jednak najpotężniejsza rzecz, jaka była mi kiedykolwiek dostępne a jej moc przerasta wszystko na tej ziemi.

Kiedy ludzie pytają mnie, czy nie martwię się tym, że brak zaangażowania w politykę doprowadzi do wprowadzenia praw czy rządowych zmian, które bardzo źle wpłyną na moje życie, mogę powiedzieć z całkowitą pewnością, „Nie, ponieważ nie mogą”. I mówię tak, PONIEWAŻ zobaczyłam moc tego w tym miejscu we mnie.

TO JEST Sam Bóg we mnie i jest to miejsce na które Jezus nieustannie wskazuje nam, jako odpowiedź na wszystko, co się dzieje w tym życiu. Królestwo wewnątrz. Tym właśnie jest. To jest ta dobra nowina, którą mieliśmy się dzielić ze wszystkimi. Wieść o tym, że nikt nie musi być ofiarą czegokolwiek, w jakimkolwiek czasie czy miejscu.

Niestety, zamiast dzielić się tą dobrą nowiną i uczyć tego, jak ją zastosować, chrześcijaństwo ukręciło łeb modlitwie i tragedia. Modlitwa jest przeważnie nieskuteczna, a wszyscy są ofiarami tragedii.

Bardzo nieliczni wiedzą jak dotknąć tej mocy, która ŻYJE właśnie tutaj, wewnątrz nas wszystkich, więc została zastąpiona fantazyjnymi Salami Sądowymi i podróżami w duchowej rzeczywistości. A jaki cel tego? Wierzę, że celem jest udobruchanie tych, którzy szczerze szukają, wyznaczając im objazd, na którym będą przez kilka lat, zanim dojdą do tego, że jest to pozbawione mocy, nieskuteczne.

Możecie sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby cały świat znajdował tą wewnętrzną Moc i rzeczywiście uczył się, jak działa Królestwo?

Wyobrażam sobie tłumy ludzi masowo odchodzących z rządów i korporacji, zostawiających je za sobą na śmierć bez nadzoru. Wtedy, po raz pierwszy od czasów Ogrodu, wszelkie potrzeby zostaną zaspokojone, całkowicie, bez ciężkiej pracy, ponieważ nie będzie już potrzeby walczenia o cokolwiek.

Ten prosty fakt, że chrześcijanie spędzają mnóstwo czasu goniąc za politycznymi sprawami i agendami najlepiej demonstruje to, że jeszcze nie zobaczyli czy nie wstąpili do królestwa wewnątrz, a mówią o tym cały czas w pusty, nic nie znaczący i pozbawiony mocy sposób.

Czy nigdy nie byłam ofiarą niczego? Ach, tak! Z pewnością byłam gnębiona przez złych ludzi, choroby i śmierć. Lecz Ojciec za każdym razem pokazywał mi, że w każdym z tych doświadczeń mogę wybrać inny klucz do królestwa, a z chwilą, gdy już ten klucz mam, terytorium należy do mnie. Ja rządzę moim życiem.

TAKI jest cały cel przechodzenia przez próby i pokuszenia w tym życiu… zdobyć klucz do każdego, za każdym razem, nauczyć się tego, że „wiele może usilna modlitwa”.

Żadną miarę jeszcze nie skończyłam tej podróży zdobywania kluczy i nie zostałam jakiegoś rodzaju świętą po to, aby siedzieć na wysokim piedestale dlatego, że zdobyłam ten klucz. Dążę cały czas naprzód, jak i wszyscy musimy, aby uczyć się po drodze Prawdziwych lekcji. Pierwszym znakiem tego, że masz ten klucz jest to, że masz jakiegoś rodzaju moc w tym życiu, aby zrobić z siebie zwycięzcę, a nie ofiarą, jakimś obszarze życie.

To jest tylko kilka moich przypadkowych myśli i pasji z dzisiejszego ranka.

Faith

Jak bardzo jesteś utwierdzony 4

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Ciało Chrystusa Efezie zaczęło się od grupy kilkunastu mężczyzn (Dz. 19), ale niektórzy szacują, że już w ciągu 10 lat w mieście mającym 250.000 mieszkańców było około 25.000 wierzących. Około 10% mieszkańców stało się wierzącymi, do czego przyczyniły się cuda dokonywane przez Pana oraz 2-letnie nauczanie Pawła w szkole w Tyrannus. Boże poruszenie było tak silne, że wpłynęło na gospodarkę i sprawiło, że wytwórcy bożków doświadczyli spadku w ich sprzedaży.

Wielu nowych wierzących, w akcie pokuty, spaliło swoje książki okultystyczne. Poznanie Pana rozprzestrzeniło się na Azję Mniejszą – stosunkowo niewielki obszar leżący na wybrzeżu współczesnej Turcji. Poza Efezem, także w 6 innych dużych miastach Azji Mniejszej były duże grupy wierzących. Miasta te są wymienione w Księdze Objawienia 2 i 3: Smyrna, Pergamos, Tiatyra, Sardes, Filadelfia i Laodycea.

Wszyscy wierzący spotkali się w domach zgodnie z praktyką pierwotnego ruchu synagogalnego, który rozwinął się latach 200-100 pne i był kontynuowany po doświadczeniu Pięćdziesiątnicy przez uczniów Jezusa. 25.000 ludzi spotykało się po różnych domach; zmieniano kto dzisiaj prowadzi spotkanie a u kogo się ono odbywa. Wszystko robiono w prostocie: nauczanie, jedzenie, społeczność i modlitwę (Dz. 2:42).

Kiedy jednak czytasz List do Efezjan widoczne jest tam, że mieli oni oczywiste problemy z brakiem dojrzałości. Paweł powiedział im (rozdz. 4), że złodzieje powinni przestać kraść i zająć się pracą, aby mieli pieniądze na pomoc potrzebującym. W tym samym miejscu powiedział im, aby słońce nie zachodziło nad ich gniewem, lecz aby się wzajemnie kochali i pomagali. Dalej, w 4:19 powiedział, aby przestali oddawać się rozpuście, jak mieli to w zwyczaju zanim uwierzyli i aby przestali przeklinać i plotkować.

Wykonywanie czegoś w przeciwieństwie do poznania

Wierzyli w Pana, ale Paweł powiedział im w 4:20, aby przestali grzeszyć, gdyż nie tak nauczyli się Chrystusa. Powiedział, aby „zewlekli” starego człowieka z siebie i „oblekli” się w nowego (w.24). Oprócz tego dał im więcej wskazówek co robić a czego nie. To, że wierzyli w Chrystusa, było rzeczą oczywistą, ale również oczywiste było to, ze mieli problemy moralne i duchowe.

Mimo tego, mocno praktykowali to, w co wierzyli. W Obj. 2: 1-7 widzimy, jak Pan chwali ich za ich trud i wytrwałość i za dobre uczynki oraz za odrzucenie złych i fałszywych nauczycieli. Pochwalił ich też za wytrwałość w wierze nawet w obliczu sytuacji zagrażających życiu. Jednak zarzucił im (w.4), że porzucili swoją pierwszą miłość.

Spotkałem raz misjonarza, który poprosił mnie, abym modlił się o niektóre rzeczy z listy i przekazał mu wszystko, co mi o tym powie Pan. Opowiedziałem, ze to on sam powinien się o to pomodlić a nie ja. Usłyszałem wtedy, że jest zbyt zajęty swoją służbą, że nie ma już czasu aby się pomodlić”.
Taki właśnie był kościół w Efezie – dużo robił ale miał małe poznanie. Porzucili swoją pierwszą miłość – poznanie Jezusa.

Najwyraźniej byli tak zajęci robieniem różnych rzeczy, że porzucili poznanie.

Paweł nie powiedział im, aby zgromili diabła ani też, aby wypędzali duchy z ich dawnego życia pełnego okultyzmu i bałwochwalstwa. Nie obwiniał ich, że mają problemy w demonami, które przylgnęły do nich przez poprzednie pokolenia. On po prostu zrzucił całą winę i odpowiedzialność na nich samych mówiąc ‘byliście kiedyś grzesznikami; teraz jesteście nowym stworzeniem w Chrystusie – więc tak postępujcie!’

ALE … zanim zaczął mówić im co robić a czego nie, to poprzedził to modlitwą, aby poznali miłość, która przekracza wszelkie poznanie. Dzięki temu poznaniu żyjemy w Nim i dla Niego. Dzięki temu poznaniu wykonujemy dobre uczynki. Dzięki temu poznaniu, gdy przychodzą pokusy tego świata, to rozpływają się w nicość.

Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem… by sprawił według bogactwa chwały swojej, żebyście byli przez Ducha jego mocą utwierdzeni w wewnętrznym człowieku, żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych, a wy… zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, i wysokość, i głębokość, i mogli poznać miłość Chrystusową, która przewyższa wszelkie poznanie, abyście zostali wypełnieni całkowicie pełnią Bożą” (Ef 3:14-19).

Poznanie, które przekracza poznanie

Większość modlitw dotyczy czegoś, co można poznać i zobaczyć. Ale Paweł modlił się tutaj, aby poznali coś, co przekracza wszelkie poznanie.

Greckie słowo przetłumaczone tutaj jako „poznać” to „katalabesthai”, co znaczy „pochwycić, uchwycić”. Ale słowem użytym jako „przekracza poznanie” jest „gnoseos”, co oznacza „poznanie umysłem, zrozumienie”. Więc Paweł modlił się, aby „chwycili i przyjęli coś, co przekracza poznanie umysłem” – aby poznali miłość Chrystusową.

Jasno wyjaśnia on, że chce, aby poznali rzecz przekraczającą zrozumienie. Ta modlitwa podobna jest do innej modlitwy (Ef. 1:17-19), o otrzymanie Ducha mądrości i objawienia ku poznaniu Jego i oświecenie oczu ich serc, aby to rozumieli.

Wszystko kręci się tu wokół osobistego objawienia, które przychodzi poprzez osobiste poznanie Pana. Paweł nigdzie w swoich listach nie zachęcał wierzących, aby po prostu przyłączyli się do jakiegoś ruchu wiary – nie. Zawsze podkreślał, że celem jest poznanie Ojca, poznanie Pana, dostrzeżenie w samych sobie tego, co przekracza poznanie – o to właśnie chodzi w wierze. „A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś”

O TO właśnie chodzi w naszej wierze. TO jest właśnie jej cel, żeby „poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania Jego, i uczestniczyć w cierpieniach Jego…” O to właśnie chodzi. Wszystko poza poznaniem Pana nie ma znaczenia. Następny temat kolejnym razem.

John Fenn
++

List otwarty do rodzica, który stracił dziecko

Cameron Cole

13 września 2019

Drogi Rodzicu,
Jako rodzic, którego dziecko zmarło 4.5 roku temu, chciałbym zaoferować ci budzące nadzieję słowo o pewnej ranie na sercu, która nie zostanie uzdrowiona po tej stronie wieczności.

W ciągu roku po tym, gdy mój syn, Cam, nagle zmarł cierpienie i smutek ścisnęły moje serce z taką siłą, o której nigdy nie miałem pojęcia, że to możliwe. Pamiętam, że tak bardzo cierpiałem, że czasami nawet oddech sprawiał fizyczny ból. Podstawowe funkcje jak wyjście z samochodu czy wstanie z kanapy wydawały się przytłaczające.

Gdy byłem pogrążony w rozpaczy jego nieobecnością, emocjonalny smutek dominował w moim życiu. Żyłem w stałej obawie, że ten ból nigdy nie ustąpi. Jak to możliwe, aby tak intensywny ból kiedykolwiek odszedł? Jak mogę dać sobie radę z tym zniszczeniem emocjonalnym? Obawiałem się, że zostałem złapany w pułapkę przygnębienia na resztę życia.

Bóg jest uzdrowicielem

Dziewięć miesięcy po śmierci Cam udaliśmy się z żoną, Lauren, na kilkudniowe spotkanie rodziców, którzy stracili dzieci, które prowadzili David i Nancy Guthrie. Nancy powiedziała do nas, rodziców, coś prostego i przejmującego:

Bóg jest uzdrowicielem”.
Dotychczas akceptowałem intelektualnie tą doktrynę. Wiedziałem, że jedno z hebrajskich imion Boga, Jehowa Rafa, znaczy Bóg, Który Uzdrawia. Niemniej, usłyszeć coś takiego od kobiety, która straciła swoje dziecko piętnaście lat przed moją stratą, było czymś namacalnie pocieszającym. Nancy wyraziła tą prawdę jako funkcjonująca, zdrowa osoba. Nie była „uszkodzonym towarem” czy zrujnowana. Z pewnością, ta matka nadal nosiła w sercu, ranę, która nie zniknie w tym życiu całkowicie, lecz jej słowa dawały i mnie nadzieję na to, że Bóg może rzeczywiście uzdrowić mój smutny stan. Po jakimś czasie mogłem robić postępy.

Moje pierwsze słowa nadziei dla ciebie: Nancy ma rację. Bóg jest uzdrowicielem. Jeśli zaufasz Panu, wypłakuj łzy, przeżywaj żal, Bóg posunie cię do przodu. Zaczniesz robić postępy. W przyszłości będziesz patrzył wstecz, tam gdzie obecnie jesteś i z wdzięcznością będziesz mógł zobaczyć, że Bóg w pewnej mierze uzdrowił ci serce. Jest to obietnica, która może dać nadzieję.

Ten pochłaniający wszystko smutek, który zdominował moje dni w pierwszy roku, już nie rządzi więcej moim życiem. Przychodzi w różnych sytuacjach, przy okazji rocznicy, w okresie przejściowym, w nieoczekiwanych chwilach. Zawsze jest obecny tuż, pod powierzchnią, lecz Bóg uzdrowił mnie do tego stopnia, że normalnie funkcjonuję w życiu, którego głównym celem nie jest przetrwać kolejny dzień i przetrzymać ogromny żal.

Drugie słowo nadziei: W tym życiu Bóg nie uzdrowi cię całkowicie

Jakkolwiek może to brzmieć szalenie, przyjdzie taki dzień, gdy twoje obawy zmienią się. Możesz martwić się tym, że ten ból odejdzie i będziesz zmagał się z tym, aby pamiętać o swoim dziecku.
Trzy miesiące po odejściu Cam spotkałem Martina, który słyszał o tym, że straciłem swego syna. Przedstawił mi się i powiedział, że miał córkę, którą stracił 18 lat temu.
Rozpłakał się, gdy stojąc na podwójnej białej linii spokojnej osiedlowej uliczki, opowiadał mi o nagłej śmierci Mary Katherine. Martin wyjaśnił: „Jestem tak wdzięczny za te łzy. Widzisz, Bóg uchronił tą małą cząstkę mego serca przed uzdrowieniem. Gdy przychodzą takie chwile, gdy ponownie spotykasz się z bólem i płaczesz, jak ja teraz, to jesteś błogosławiony tym, że możesz zobaczyć, jak bardzo nadal kochasz swoje dziecko. Ta nieuzdrowiona część twojej rany jest darem od Boga”.
Martin ma rację. Ta trwała rana, która ropiejąc trzyma się w sercu i pojawia od czasu do czasu jest błogosławieństwem.

W ekonomii Chrystusa rozumiemy i doświadczamy miłość przez rany. Po powstaniu ze śmierci Jezus wziął uwielbione ciało jako pierwszą radość zmartwychwstania. Miał całkowicie odkupione ciało, lecz zachował ostateczny znak swej miłości dla ludzkości; rany na rękach.

Co powiedział Jezus, kiedy Tomaszowi potrzebne było potwierdzenie tego tajemniczego mężczyzny, który przed nim stał, czy to jest rzeczywiście Jezus Chrystus.

Dotknij mych ran”.
Te rany mówią nam o głębokiej miłości, którą Ojciec żywi do swych zgubionych ludzi. Mówi nam o bólu, który zniósł Syn, aby przyprowadzić grzeszników do społeczności ze świętym Bogiem. Mówi nam o tym, że Bóg również cierpiał z powodu dziecka.

W 5 rozdziale Księgi Objawienia apostoł Jan widzi triumfującego Baranka, który wziął grzechy tego świata. Jak opisuje tego Baranka, który stoi zwycięsko? Wyglądał na „jakby zabitego” (Obj 5:6). Pełen chwały syn Boży nosie na sobie dowód w postaci własnych ran.

Po jakimś czasie ta rana, która być może dziś paraliżuje cię, zacznie zdrowieć dzięki łasce Bożej. Będziesz szedł do przodu i wynurzysz się z tego przygniatającego wczesnego bólu. Niemniej, ta rana, która dziś wydaje się być twoim wrogiem, gdzieś po drodze stanie się błogosławieństwem.

Będzie to rana, na którą będziesz wskazywać swemu dziecku, aby pokazać jak bardzo i głęboko ciągle je kochasz. Kiedy miną dziesięciolecia, w czasie których nie widziałeś swego dziecka, ta trwała rana sprawi, że będziesz czuł się związany z nim, ponieważ przypomina o tym, jak bardzo ciągle kochasz swoje drogocenne dziecko.

Twoja rana stanie się twoim przyjacielem.

—Cameron

Jak bardzo jesteś utwierdzony 3

The Church Without Walls

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.

Pewnego dnia czytałem reportaż na temat pewnego dyrektora, który zrezygnował z kierowania dużą międzynarodową firmą z powodu „osobistego kryzysu”. Powiedział on, że osiągnął w swoim życiu punkt, w którym zdał sobie sprawę z tego, że cały ten biznes prowadził z jednego tylko powodu – odkąd skończył 12 lat, starał się zadowolić ojca – gonił za czymś, czego nie mógł nigdy osiągnąć. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, zniknęło wszystko, co go napędzało w biznesie i zostawił to.

Wielu chrześcijan i pastorów funkcjonuje jak ten dyrektor, szukając osobistego utwierdzenia, że robią dobrze, że są kochani, że są akceptowani, poprzez strukturę zwaną „kościołem”. Próbują sięgnąć tego, co uważają, że jest Bogiem lub tego, czego myślą, że Bóg chce, niż faktycznie Go znają. Mamy podążać za Jego głosem i odpowiadać nań, a nie ślepo gonić za tym, co naszym zdaniem może być Bogiem w nadziei, że to Mu się spodoba.

Niektórzy chrześcijanie nigdy nie dochodzą do osobistego poznania Boga. Dobre samopoczucie daje im to, co robią w kościele zamiast tego, że znają Pana. Myślą, że bycie ‘w służbie’ = byciem prawym. Jako że emocje zastąpiły namaszczenie, wielu chrześcijan nie może odebrać prowadzenia Ducha Świętego w swoim duchu. Ludzie ci starają się bardziej wierzyć, zamiast starać się bardziej poznać Pana.

A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” Jan. 17:3.

Jak to mówią – w tym cały sęk

Powinniśmy przejść od ‘tylko wierzenia’ do ‘poznania’, co doprowadzi nas do tego, że w naszej wierze utwierdzi nas sam Ojciec i sam Jezus. Będzie tak, bo Ich poznamy. CI, którzy osobiście poznali Boga ‘wiedzą, że wiedzą’, że przyjdzie dzień, gdy Jezus stanie obok nich i powie do Ojca: „Znam ich a oni znają mnie”.

Hamlet powiedział w swoim słynnym monologu „Być albo nie być” oraz „Umrzeć – zasnąć, może śnić? W tym sęk cały”.

To jest jak z piłką, która tocząc się trafia na ‘sęk’ co powoduje, że zmienia swoją ścieżkę. Biorąc ten przykład- wierzący zaczynają swój bieg mający doprowadzić ich do poznania Pana, ale w pewnym momencie trafiają na coś, co delikatnie zmienia tor ich biegu i zaczynają poruszać się nieco w innym kierunku. Ta zmiana jest tak mała, że nawet nie zauważają, że zmierzają w innym kierunku, dopóki różnica między tym, w co wierzą a osobistym poznaniem nie staje się oczywista i widoczna.

Pewnego dnia budzą się i uświadamiają sobie, że tak naprawdę nigdy nie poznali Ojca, że nigdy tak naprawdę nie poznali Jezusa. Z przerażeniem zaczynają zastanawiać się, jak do tego doszło?

Poznanie Ojca i „Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” wymaga osobistego wysiłku, a nie jest sprawą jakiegoś grupowego wydarzenia. Nie trzeba do tego żadnej książki, nagrania, strony internetowej, służby czy nauczania. Nie trzeba też pastora, nauczyciela, proroka ani twojego najlepszego przyjaciela, który doprowadził cię do wiary w Pana – nie. To jest twój osobisty wysiłek, twoja osobista droga. Wszystko, co cię od tego odsuwa, tak naprawdę nie przynosi korzyści, lecz jest tym sękiem, na którego trafiłeś i co sprawia, że zbaczasz z drogi.

Dobre jak i złe przykłady utwierdzenia kogoś w tym, w co wierzy.

W czasie jednego środowego nabożeństwa, gdzie było zgromadzonych może 1500 osób, otrzymałem od Pana słowo (wiedzy) dla jednej kobiety (nie wiedziałem, której), która była tam obecna i myślała o popełnieniu samobójstwa tej nocy. Ojciec był bardzo konkretny więc podzieliłem się ze zborem, co usłyszałem od Ducha Świętego:

„Kiedy byłaś młoda, matka powiedziała ci, że nie jesteś zbyt ładna i nie jesteś zbyt mądra, więc będziesz musiała ciężko pracować przez całe życie. Uwierzyłaś, że jesteś brzydka, a to pozbawiło cię nadziei. Poczułaś się zniechęcona i zezłoszczona na siebie. Zaczęłaś się nienawidzić. Zniechęcenie doprowadziło do przygnębienia – całkowitego braku nadziei. W końcu pojawiła się depresja i myśli o samookaleczeniu. Było kilka prób samobójczych. Ojciec i Pan Jezus chce, abyś wiedziała, że to było kłamstwo i że Ojciec ma dla ciebie plan… ” i tak dalej, powtórzyłem to, co usłyszałem od Niego tamtej nocy.

W następnym tygodniu, tuż przed środowym nabożeństwem, gdy szedłem przez korytarz, zatrzymała mnie kobieta i powiedziała, że to słowo było do niej. Tamtej nocy poszła na nabożeństwo, mówiąc: „Panie, jeśli dzisiaj nie będziesz miał dla mnie żadnego słowa, to po powrocie do domu zabiję się raz na zawsze.” Pokazała mi blizny na nadgarstkach pozostałe po nieudanych próbach samobójczych. Powiedziała, że po tym, jak pomodliłem się (po przekazaniu tego słowa wiedzy), myśli samobójcze odeszły, wiedziała że Pan ją kocha, poznała Go i po raz pierwszy, odkąd była młoda, doświadczyła pokoju. Gdy widziałem ją trzy miesiące później w dalszym ciągu było z nią wszystko w porządku.

Została utwierdzona w negatywny sposób jako dziecko. Każde spojrzenie w lustro utwierdzało ją w słowach, które usłyszała od matki. Dlatego wierzyła, że jest brzydka. W każdej klasie w szkole utwierdzała się w tym, że nie jest zbyt mądra. Każda impreza, na którą nie została zaproszona utwierdzała ją w tym, że nie jest ani ładna ani mądra. Wszystkie te rzeczy potwierdzały jej, że jest brzydką dziewczyną bez przyszłości. Dlaczego więc nie miała z tym wszystkim skończyć?

Dla niej „przyjście do Jezusa” oraz każde nauczanie, każdy nurt wiary, każdy ruch zwany Bogiem – wszystko to było wysiłkiem nakierowanym na to, aby zostać uzdrowioną. Tej nocy jednak, z osoby która wierzyła, stała się osobą, która poznała Pana. To poznanie ją uzdrowiło.

Jak byłeś młody, jak byłeś utwierdzany w tym, co myślałeś? Czy podobnie doświadczyłeś biegania za różnymi „poruszeniami Boga”, różnymi nurtami wiary, chcący zostać uzdrowiony ze wszystkich zranień z okresu dzieciństwa? Wiedziałeś, że Ojciec i Pan Jezus uzdrowią te rany, ale jak to miałeś osiągnąć?

Paweł modlił się, abyśmy poznali miłość, która przekracza poznanie – tę serię zakończę w przyszłym tygodniu.

Jak bardzo jesteś utwierdzony 4

John Fenn

Czekaj cierpwliwie na swego Izaaka

Russell Durose

Obietnice Boże mają pewien czas wypełnienia, który wypróbowuje cierpliwość każdego.

Pan dał mi to Słowo właśnie teraz, gdy wróciłem po dniu pełnym wyzwań związanych z utrzymywaniem w ryzach stwarzającego problemy życia. Pan wzywa nas do oczekiwania na Izaaka. Chcesz czekać, czy też wolisz wyprodukować coś, co jest łatwe i naturalne? Z chwilą, gdy widzimy, że dochodzimy do progu cierpliwości, musimy uciszyć się, powstrzymać i zapanować nad ciałem. To właśnie tutaj odbywa się bitwa… niecierpliwość naszej ludzkiej natury często przedwcześnie kończy procesy, które Bóg rozpoczął.

Szacuję, że między otrzymaniem obietnicy narodzin Izaaka, a jego urodzeniem minęło około 25 lat. W międzyczasie pojawiło się ogromne pokuszenie, aby samemu doprowadzić ją do wypełnienia.
Obietnica boskiego pochodzenia została zanieczyszczona zwodniczymi myślami o tym, że trzeba z Bogiem współpracować, że TO TY MUSISZ ZROBIĆ PIERWSZY KROK, MUSISZ COŚ ZROBIĆ… to był największy błąd i do dziś cierpimy z powodu konsekwencji.

Porównajmy lepiej dwie kobiety: Sarę i Annę… Sara poddała się zniecierpliwieniu… Anna cierpiała czekając wypełnienia obietnicy. Dla Anny wstyd i utrapienie spowodowane niepłodnością było czymś codziennym, lecz uczucia te znosiła przez pewien czas, aż poddała siebie całkowicie i Bóg spełnił jej pragnienie. Czas jej oczekiwania był wypełniony modlitwami, łzami, postami i męką, lecz korzyści z tego czerpiemy do dziś, ponieważ Samuel wprowadził na tron namaszczając Saula, a następnie namaszczając Dawida.

Przenieśmy to do naszych marzeń o służbie… czy chcesz czekać na swego Izaaka? Czy też „w trudnej sytuacji pomożesz Bogu?” Ismael znaczy problem i zmaganie. On szydzi z obietnic Bożych… walczy z nimi. Jestem pewien, że w naszych kościołach są również tak zwani Ismaelici, którzy nigdy tak naprawdę nie narodzili się na nowo, lecz polegają na religijnych uczuciach i tak wiele sporów jest przez nich wywoływanych. Czasami z tych sporów powstają wojny między plemionami, tworzy się państwa i dzieli światy. Tak więc, jaki jest koszt naszej niecierpliwości? Może kosztować nas nawet nasze życie.