Przekonujący i możliwy do przyjęcia przez świeckie społeczeństwo wywód.
Część 3: Nielogiczność związków homoseksualnych
Robert A. J. Gagnon
20 maja 2009
W części 2 zajmowałem się nieproponowanie wysokim procentem wymiernych szkód towarzyszących homoseksualizmowi wskazujący na strukturalną niezgodność homoerotycznych unii.
Czy problem strukturalnej niezgodności może być złagodzony jeśli partnerzy tej samej płci starają się odgrywać role drugiej płci przy pomocy nonkonformistycznych zachowań płciowych? Nie jest to prawdopodobne. Mężczyzna nie może udawać prawdziwego seksualnego uzupełnienia dla innego mężczyzny i kobieta nie może udawać prawdziwego seksualnego uzupełnienia dla innej kobiety. Symptomy takie jak: większa ilość seksualnych partnerów w życiu, choroby weneryczne, związki o krótkim czasie trwania oraz komplikacje zdrowia psychicznego właśnie tym są: symptomami problemu głównego. A tym podstawowym problemem jest zbyt wielka ucieleśniona identyczność uczestników, podobna do podstawowego problemu związków kazirodczych, nawet wtedy, gdy zachodzą między dorosłymi.
Nawet jeśli jakieś homoseksualne związki „zadziwiają”, nie przejawiając większości normalnych szkód towarzyszących tej aktywności – jak i okazjonalne związki kazirodcze i poliamoryczne między dorosłymi, które „zadziwiają” pełnym miłości oddaniem z nielicznymi mierzalnymi skutkami ubocznymi – nadal cierpią z powodu podstawowego problemu nadmiernej strukturalnej i formalnej identyczności uczestników.
Ponieważ są dwie i tylko dwie płci – nawet istnienie „międzypłciowości” wśród minimalnego procentu populacji po prostu kreśli funkcje dwóch podstawowych płci – aksjomatem jest to, że każda płeć, mężczyzna i kobieta, jest tylko połową zintegrowanej seksualnej całości. Pięknem oddanego związku między mężczyzną i kobietą jest to, że doprowadza on do harmonii dwie komplementarne płci, łagodząc w ten sposób seksualne skrajności, wypełniając seksualne luki i szanując indywidualną integralność męskości jednego partnera i kobiecości drugiego. W związku heteroseksualnym to, co mężczyzna wnosi to jego podstawowa męskość, podobnie w przypadku kobiety, wnosi ona swoją podstawową kobiecość; to czego brakuje jej w dziedzinie podstawowej męskości uzupełnia mężczyzna. To czego brakuje strukturalnie mężczyźnie to nie więcej męskości, lecz coś z drugiego końca seksualnego spektrum to, czym on nie jest – podstawowej kobiecości.
Dwie seksualne połówki jednoczą się tworząc pełną seksualną całość.
Nawiasem mówiąc, właśnie dlatego Rdz. 20:18-20 odnosi się do kobiety wyrażeniem „jako jego kontrpartner” czy „uzupełnienie”, hebrajskim słowem kĕnegdô, gdzie składnik neged wskazuje zarówno na podobieństwo
odpowiednie do (tj. podobieństwo na ludzkim poziomie), jak i przeciwieństwo różnic (tj. różnic jeśli chodzi o różną/inną płeć wyciągniętą z niego/Adama). Dlatego też historia z Rz. 2:21-24 przedstawia obraz dwóch płci pojawiających się z jednego ciała (ilustrują istotę seksualnego uzupełnienia) jako podstawę dla dwóch płci, kobiety i mężczyzny, łączących się ponownie w „jedno ciało”. Sama natura seksualnego stosunku została przeznaczona dla seksualnych uzupełnień czy kontrpartnerów.
Jeśli heteroseksualny związek łączy dwie seksualne połówki, aby stworzyć seksualną całość to, przez analogię, logika homoseksualnego związku jest taka, że łączy dwie męskie połówki, aby stworzyć jednego całego mężczyznę, a związek dwóch połówek – kobiet tworzy jedną całą kobietę. Połowa jednoczy się seksualnie z jej odpowiednią połówką.
Jeśli chodzi o swoją tożsamość, to mężczyzna uzupełniany seksualnie przez innego mężczyznę, jest wyraźnym oświadczeniem, że uważa swoją męskości za niekompletną poza takim związkiem. Mężczyzna, homoseksualista, traktuje swoją męskość jako męskość niepełną (nie w stosunku do drugiej, lecz w stosunku do własnej płci). To samo dotyczy związku dwóch kobiet.
Jest to zarówno seksualne samo zwiedzenie (czyjaś męskość bądź kobiecość jest niekompletna) oraz seksualny narcyzm (erotyczne pobudzanie przez swoją własną zasadniczą płeć).
To dlatego apostoł Paweł napisał w Liście do Rzymian 1:24-27 odnosząc się do homoseksualizmu jako czegoś „bezczeszczącego” partnerów, nawet jeśli ta relacja odbywa się w kontekście troski i oddania. Podobnie, większość przyzna hańbiący charakter kazirodczych związków między dorosłymi, którzy usiłują uczynić „jedno ciało” z dwóch osób, które z powodu pokrewieństwa już są tym samym ciałem.
Wierzę, że argumenty przedstawione w kolejnych częściach (1,2,3) dają silny pozytywny przyczynek do zobaczenia tego, że powiązania między homoseksualizmem a kazirodztwem czy poliamorią są bliższe niż między homoseksualizmem a rasą czy płcią. Niemniej, są pewne kontrargumenty, którymi trzeba się zająć i to zrobię w części 4.
– – – – – – – – – – –
Dr Robert A.J. Gagnon jest
profesorem Nowego Testamentu na Pittsburgh Theological Seminary, autorem książki: „The Bible and Homosexual Practice: Texts and Hermeneutics” (Abingdon Press) oraz współautorem: „Homosexuality and the Bible: Two Views” (Fortress Press).