W oryginale jest to dość proste: “Pokój mój wam daję, nie jak świat daje.” Pewien ewangelista podróżujący wiele po całym świecie mówi: “życie wiary jest nieustannym życiem na krawędzi katastrofy”.
Niektórzy religijni ludzie mają pokój dzięki temu, że żyją według swojego własnego kodeksu sprawiedliwości. Jak to ktoś podsumował: “No tak, chodzę do kościoła co niedziela, nie piję, nie palę, czytam Biblię, płacę podatki, nie kłamię i nie oszukuję. Wierzę, że to jest dobre świadectwa Chrystusa, które mogę dać i zachowuje mi to pokój”. Brzmi dobrze… lecz czy to jest pokój, o którym mówił Jezus? Czy jest to pokój, który daje świat?
Pozostawiam odpowiedź na to pytanie każdemu osobiście. Niemniej jednak, chciałbym zaoferować pełne miłości wyzwanie. Powyższe “świadectwo” brzmi okropnie podobnie do tego przedstawionego Bogu w historii, którą Jezus opowiedział o dwóch ludziach modlących w Świątyni. Jeden powiedział: “Dziękuję ci, Boże, że uczyniłeś mnie lepszym od innych ludzi. Nie kłamię, nie oszukuję w swoich sprawach, daję dziesięcinę ze wszystkiego biednym” itd., itd., i dalej kontynuował wychwalanie wszystkich swoich cnót, które wydawały mu się znakiem tego, że Bóg czyni go lepszym niż inni ludzie. Skończył tą listę mówiąc: “Dziękuję ci, Boże, szczególnie za to, że uczyniłeś mnie lepszym niż ten oto człowiek”.
“Ten człowiek” to rzymski celnik. Celnicy w czasach Jezusa byli notorycznymi oszustami, kłamcami i dosłownie zdziercami. Historia opowiedziana przez Jezusa mówi o tym, że ów celnik nie zastanawiał się dwa razy nad „robieniem biznesu” z biednymi wdowami, które nie były w stanie zapłacić swoich podatków, czy przywłaszczania sobie cudzej własności – to była banda absolutnie zepsuta.
Dla mnie jest to jedna z najbardziej zdumiewających historii opowiedzianych przez Pana. Zakończył ją mówiąc, że to ten drugi człowiek, wypełniony poczuciem winy i wstydu za swoją grzeszność, stanął w rogu Świątyni ledwie mogąc podnieść swoją głowę. Uderzał się w piersi i wołał: “ Boże, bądź miłościw takiemu grzesznikowi jak ja”. Teraz następuje zdumiewająca część tej historii… część zupełnie pomijana przez wielu religijnych ludzi, którzy swój pokój czerpią z postępowania według swojego własnego kodeksu religijnego. Jezus powiedział dosłownie i wystarczająco jasno: Ten drugi odszedł do domu przyodziany w Bożą sprawiedliwość – (a teraz słuchaj) ZAMIAST tamtego. Kto otrzymał prawdziwy pokój?
Codziennie otrzymuję listy od ludzi z całego świata, biadających nad grzechem, w którym tkwią. Grzechy są różne i nie ma sensu ich wymieniać. Grzech jest grzechem, lecz największym grzechem, jak to Jezus zilustrował w tej przejmującej przypowieści, jest grzech życia w iluzji własnej sprawiedliwości – aczkolwiek sprawiedliwości nauczanej i stosowanej jako “dobra” przez niektórych religijnych nauczycieli.
Dla tych wszystkich, którzy podobnie jak ja, znaleźli się w sytuacji oczerniających siebie za swoje własne grzechy bez widocznej drogi wyjścia,… odważnie i z mocą mówię… że Jezus pokazał w tej historii drogę wyjścia… i wiele innych rzeczy powiedział, które również są przez religijnych ludzi pomijane.
Wiedziałem wielu, którzy znaleźli pokój i wolność…dzięki temu, że przenieśli centrum zainteresowania ze swoich „złych” zachowań i usiłowania powstrzymania ich, na proste bicie się w piersi – dosłownie czy metaforycznie – i znajdując doskonały Boży pokój wołając o miłosierdzie. Ostatnio pewien przyjaciel powiedział do mnie:
– Ze wszystkiego czym się ze mną dzieliłeś, ta historia miała na mnie największy wpływ. Gdy usiłowałem modlić się i okazywało się, że modlitwy nie dochodziły wyżej niż do sufitu, nie wiem czemu, lecz bicie się w piersi i proszenie o Boga o Jego miłosierdzie wydawało się po prostu rozpraszać wszelkie przeszkody.
Wiecie, ja również nie wiem „dlaczego tak jest”… lecz z pewnością działa to również dla mnie.
Wiele religijnych dusz mówiło mi również, że zachęcam ludzi do trwania w ich grzechach. Taka obiekcja mija się z istotą przypowieści Pana. Pozwolę sobie przypomnieć wszystkim, że to nie ja opowiedziałem tą historię – Jezus opowiedział. Widocznie skupiłem się na niej, ponieważ mam większą skłonność do stałego trwania w myślach i uczynkach, z których trudno byłoby być dumnym. Lecz istotą jest to, że również żyję w wierze… w takim rodzaju wiary, który udziela mocy i uzdrowienia tym, którzy wierzą. Jaki jest początkowy punkt takiej wiary?
„Boże, bądź miłościw takiemu grzesznikowi jak ja!!!”
Wtedy, oczywiście mamy do dyspozycji inną sytuację, która zaszła między Jezusem i Piotrem, i które dla mnie jest bardzo pomocna. Piotr powiedział:
– Jeśli ktoś postąpi źle wobec mnie i poprosi o przebaczenie, jak wiele razy mam mu przebaczyć? Czy siedem razy?”
– Nie – Jezus opowiedział – lecz siedemdziesiąt siedem razy.
Jeśli to jest „przykazanie” Jezusa dla nas, aby uwalniać siebie nawzajem spod osądu i krytycyzmu – ogromniaste czterysta dziewięćdziesiąt (za to samo zgorszenie powtarzane stale i wciąż), to jakie jest Boże własne zobowiązanie wobec nas? Odpowiedź brzmi: nieskończone. Zatem drogą wyjścia jest: „Bądź miłościw takiemu grzesznikowi jak ja”. Koniec historii.
Początek życia w wierze i mocy.
No, jest to skuteczne przynajmniej dla mnie. Nie chciałbym zachowywać tego pokoju ze względu na aprobatę ludzi – i to jest z pewnością jeden z moich „grzechów” – głęboko pragnąc ich aprobaty.
Tatusiu, pragnę Twojej woli. Chcę więcej Twojego Ducha, abym mógł przyjmować stale wzrastające pragnienie Twojej sprawiedliwości… a nie zewnętrznej sprawiedliwości człowieka. Dzięki Ci.