David Servant
Korynt był stolicą części Achai, współcześnie południowej Grecji. Miasto miało strategiczne położenie, było komercyjnym centrum przez które ludzie z wielu miejsce starożytnego świata przechodzili. Gdy został tam założony kościół Jezusa, ewangelia rozchodziła się do wielu innych miejsc.
Do czasu, gdy Paweł przyniósł ewangelię do Koryntu, minęło 20 lat od narodzenia kościoła w Jerozolimie. Po tych dwóch dziesięcioleciach Nowy Testament składał się tylko z dwóch listów, a konkretnie Listu Jakuba i Listu do Galacjan, i oba miały być ograniczone do małego kręgu ludzi. To z Koryntu Paweł napisał dwa swoje listy do wierzących w Tesalonice, powiększając ilość nowotestamentowych ksiąg do czterech. Niemniej, te dwa listy zostały napisane do chrześcijan będących tylko w tym jednym obszarze.
Te fakty pomogą nam w umieszczeniu ich we właściwej perspektywie. Oczywiście, nie były one centrum wczesnego kościoła, nie były też rozczłonkowywane i dyskutowane ani nie stały się powodem podziału pierwszego kościoła, a raczej było tak, że pierwsi chrześcijanie skupiali się na postępowaniu za Jezusem, przestrzegając Jego przykazań.
Korynt miał reputację najbardziej zepsutego miasta starożytnego świata, raju marynarzy. Tysiące świątynnych prostytutek działających w świątyni Afrodyty, bogini miłości, było integralną częścią religijnego życia Koryntu. To było pogaństwo w najgorszej formie, lecz Pan wiedział, że były tam serca, które otworzą się na ewangelię, więc posłał Pawła.
Zanim jednak Paweł tam przybył, Bóg już działał w sercach i niektóre otworzył. Czytamy dziś, o poganinie, Tytusie Justusie, który mieszkał w pobliżu synagogi w Koryncie i o którym Łukasz pisze, „bojący się Boga” (18:7). Wydaje się prawdopodobne, że Tytus mieszkający blisko synagogi wyrażał swoje duchowe pragnienie. Był poganinem, który zareagował na pobudki swego sumienia i był przyciągany przez prawdę, znajdującą się w judaizmie. Jest drugim poganinem z Księgi Dziejów, o którym Łukasz mówi, jako o „czcicielu Boga” (16:14). Co więcej, przy czterech innych okazjach Łukasz odnosi się do poszczególnych pogan, jako do „bojących się Boga” (10:22; 14:43; 17:4, 17 – nie widać tego w tłumaczeniu BW).
Należy pamiętać o tym, że bojaźń Boża jest warunkiem koniecznym do zbawienia, jako że Pismo mówi, że „bojaźń Boża jest początkiem mądrości” (Przyp. 9:10). Ludzie, którzy rzeczywiście boją się Boga są otwarci na ewangelię, a ci, którzy się Go nie boją – nie, ponieważ nie widzą dla siebie potrzeby ratunku (zbawienia) przed gniewem Bożym.
Oczywiście, Bóg wie, kto się Go boi, a kto nie. Nie chce, aby Jego słudzy marnowali czas na zatwardziałe serca, w których brak jest bojaźni Bożej, lecz raczej tak ich kieruje, aby docierali do tych serc, które są otwarte. Pan powiedział do Pawła, gdy ten był w Koryncie: „Nie bój się, lecz mów i nie milcz, mam bowiem wiele ludu w tym mieście” (18:9-10). Tak więc, Paweł został tutaj przez osiem miesięcy, docierając ludzi, o których Bóg wiedział, że się zwrócą do Niego.
Jestem przekonany, że Paweł był odciążony, wiedząc, dzięki obietnicy Pańskiej, że nie nie zostanie zaatakowany czy uderzony w czasie pobytu w Koryncie (18:10). Pamiętajmy o tym, że nie tak dawno był biczowany i wrzucony do więzienia w Filipii (16:22-24) i uciekał ratując życie zarówno a Tesaloniki (17:10) jak i z Berei (17:14). Teraz więc, mógł zachować całkowity pokój, gdy został doprowadzony przed sędziowski krzesło Galliona, prokonsula Achai.
Starożytni pisarze, tacy jak słynny Seneka, mówią o spokojnej i beztroskiej osobowości Galliona. Bardzo niedobrze dla niego! Stracił życiową możliwość wysłuchania ewangelii z ust Pawła. Nawiasem mówiąc, napis znaleziony w Delphi w Grecji, datuje czas jego działalności jako prokonsula na lata 51-52 naszej ery. Tak więc z łatwością można określić czas zdarzeń z 18 rozdziału Dziejów i czas napisania 1 i 2 Listu do Tesaloniczan.
Zauważmy, że Paweł był pierwszym „misjonarzem produkującym namioty”, który to zwrot współcześnie odnosi się do misjonarzy, którzy utrzymują się z własnej pracy, a nie z ofiar. Wszyscy prawdziwi uczniowie, którzy utrzymują się z własnej pracy są takimi misjonarzami. Uważają oni swoja pracę za środek do wspierania swojej służby. Wszyscy jesteśmy powołani!
– – – – – – – – – – – –
Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ