„Gazeta Wyborcza”
28-29 maja 2005, str. 27-28.
Dla zdrowego rozumu akceptacja homoseksualizmu jest nie do przyjęcia –
twierdzi
ks. Dariusz Oko*
Dziesięć argumentów przeciw
Festiwal „Kultura dla tolerancji”, marsz tolerancji, Kraków,
7 maja 2004 r.
Od dłuższego czasu jesteśmy w Polsce świadkami oraz celem promocji homoseksualizmu.
Prowadzi się swoistą politykę faktów dokonanych, usiłując stworzyć wrażenie, jakoby sprawa była już przesądzona. Uczciwość intelektualna wymaga jednak dopuszczenia głosów przeciwnych.
Trzeba więc przypomnieć przynajmniej niektóre podstawowe argumenty rozumu i wiary przeciwko homoseksualizmowi, trzeba jasno i stanowczo stwierdzić, że homoseksualizm czynny i chrześcijaństwo (podobnie jak inne wielkie religie) są nie do pogodzenia, że wybierając jedno, odrzucamy zarazem drugie. Tu jest radykalne albo-albo, tu kompromis nie jest możliwy, a np. pojęcie „chrześcijańskiego homoseksualizmu” ma tyle samo sensu co pojęcie drewnianego żelaza lub kwadratowego koła.
1.Dla zdrowego rozumu akceptacja homoseksualizmu jest oczywiście nie do przyjęcia. Jednak człowiek, jeśli się uprze, może do końca życia bronić dowolnego absurdu, kiedy się więc słyszy kolejny, trzeba się skupić nie tyle na nim, ile na analizie osobowości tego, kto go głosi, na zastanowieniu się na czym polega i skąd pochodzi błąd rozumu, który wybiera coś takiego. Można zwykle odkryć, jakie negatywne uwarunkowania są u jego źródeł, jakie traumy dzieciństwa, jakie wpływy mentalności społeczeństwa konsumpcyjnego, jakie resentymenty, iluzje, mechanizmy racjonalizacji i samookłamywania. Zwykle potwierdza się żelazna reguła: apologia dewiacji wynika z niej samej albo z innej.
Rozum powinien dostrzec, na czym polega sens i wartość seksualności człowieka. W tak potężnym dynamizmie, który tak dogłębnie określa każdą i każdego z nas, w istotny sposób wyraża się nasze podobieństwo do Boga, ma on prowadzić do wspólnoty najgłębszej miłości będącej odbiciem miłości Osób Trójcy, ma owocować dzieckiem, szczytowym dobrem i szczęściem. W zamyśle Boga małżeństwo ma być obrazem Jego miłości, ma być przedsionkiem nieba.
Człowiek może jednak popsuć wszystko, nawet to, co najpiękniejsze.
Dar domaga się dyscypliny.
2.Mało jest rzeczy w Biblii, które są tak.
jednoznacznie potępione. W Księdze Rodzaju czytamy: Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich mieszkańców są bardzo ciężkie (Rdz 18, 20). Z tych występków dowiadujemy się właściwie tylko o jednym, o homoseksualizmie: widocznie dla Boga jest on szczególnie ciężki i odrażający. Kiedy Lot gości u siebie dwóch obcych, pod jego dom podchodzą starzy oraz młodzi mieszkańcy Sodomy i mówią do niego: Wyprowadź ich do nas, abyśmy mogli z nimi poswawolić! (Rdz 19, 5). Na jego błagania odpowiadają groźbami i przemocą. Czara się przepełnia, na drugi dzień Sodoma i Gomora zostają unicestwione, ocalony zostaje tylko jeden jedyny sprawiedliwy – Lot i jego rodzina. To od tego wydarzenia bierze się wyrażenie Sodoma i Gomora na określenie skrajnego ludzkiego rozpasania i zaślepienia moralnego.
Niezależnie od użytego tu gatunku literackiego wymowa tej przypowieści jest jasna.
Św. Paweł wyraźnie mówi, że homoseksualiści, podobnie jak inni grzesznicy, którzy nie chcą się nawrócić, ryzykują potępienie: Me łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwieźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą (…) nie odziedziczą królestwa Bożego (l Kor 6,9n). Dla Św. Pawła jednym z podstawowych znaków, jak głęboko człowiek upadł, jak bardzo sam sobie zaprzecza, jak daleko odszedł od Boga, jest właśnie homoseksualizm (Rz 1,18-32). Znana jest mu też ich propaganda drwiąca w twarz Bogu: Oni to, mimo że dobrze znają wyrok Boży, iż ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci, nie tylko je popełniają, ale nadto chwalą tych, którzy to czynią (tamże l, 32). Podobne słowa znajdujemy w Liście do Tymoteusza 1,3-11 oraz Księdze Kapłańskiej 18,19-23. Tak zdecydowane podeptanie zamysłu Bożego, zanegowanie naturalnej komplementarności mężczyzny i kobiety, musi na wielu polach dogłębnie ranić i niszczyć człowieka, musi z czasem przynosić katastrofalne skutki.
Dla Kościoła nieodwołalne znaczenie ma nauka głoszona zawsze i powszechnie.
Taką jest potępienie homoseksualizmu, które Jan Paweł II powtarzał wielokrotnie – osobiście i poprzez dokumenty urzędów Stolicy Apostolskiej. Znajdujemy je w Katechizmie Kościoła Katolickiego, punkty 2357-2359, 2396. Rozróżnia się tam, że sama (niezawiniona przecież) skłonność homoseksualisty nie jest grzechem, lecz próbą, wyzwaniem, z którym musi on się zmagać, podobnie jak każdy inny człowiek codziennie musi walczyć ze złymi tendencjami, które odkrywa w sobie. Grzechem jest dopiero uleganie chorej skłonności. Nawołuje się do pomagania homoseksualistom w walce ze sobą, do otoczenia ich szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Najbardziej znana i uznana święta współczesna, bł. Matka Teresa z Kalkuty, stwierdza: Musimy żyć odpowiednio do planu, według którego zostaliśmy stworzeni: homoseksualizm nie jest naturalny. Co znaczą dla nas jeszcze te najwyższe autorytety moralne? Kogo wybieramy, komu mówimy „tak”, a komu „nie”?
3.Nie przekonują „racje” przytaczane za homoseksualizmem.
Dla koniecznej skrótowości spróbujmy zbiorczej argumentacji per absurdum i advocatus diaboli. Czy można wskazać wiele „racji”, które (rzekomo) przemawiają za homo-seksualizmem, a nie przemawiają zarazem za seksem zbiorowym, erotomanią, nimfomanią, prostytucją, kazirodztwem, sadyzmem, masochizmem, masturbacją, pedofilią, zoofilią, nekrofilią, pornografią i fetyszyzmem? Czy każdy z tych sposobów postępowania powinien cieszyć się w miarę możliwości podobnymi prawami jak małżeństwo? A jeśli nie, to który i dlaczego? I którym z tych „mniejszości seksualnych” powinno się przyznać „prawo do przestrzeni publicznej”,do marszów oraz parad z „partnerami”, a którym nie? Czy dla zwolenników homoseksualizmu istnieje coś takiego jak dewiacjaseksualna i jeśli tak, to jaka jest jej definicja i co oraz dlaczego jest nią objęte?
Homoseksualistom nie brakuje dzisiaj praw, nie są prześladowani. Istniejące regulacje prawne pozwalają w pełni na zabezpieczenie ich interesów, a nie mogą im przecież przysługiwać udogodnienia, które małżonkowie mają ze względu na wielki trud i koszty wychowania dzieci. Geje i lesbijki mają swoje kluby, organizacje, pisma, wpływy i lobby. Zagrożone są natomiast, także przez nich, rodziny, małżeństwa, dzieci i młodzież. Homoseksualiści pilnie potrzebują nie przywilejów prawnych, ale duchowego wyzwolenia i dobrych terapeutów.
4.Spośród argumentów za homoseksualizmem często wysuwany jest ten, iż – zgodnie z prawdą – niektóre związki homoseksualne są bardziej udane niż niektóre małżeństwa. Argument błędny. Ważniejsza od poszczególnych przypadków jest całość, możliwie wszystkie przypadki. Powszechnie wiadomo, że związki homoseksualne przeciętnie są o wiele mniej udane, są uboższe emocjonalnie, moralnie i religijnie. Homoseksualiści o wiele częściej zmieniają partnerów oraz częściej dopuszczają się uwiedzeń i pedofilii, częściej chorują na choroby weneryczne. Ponadproporcjonalnie w stosunku do swej liczby przyczynili się do wybuchu epidemii AIDS. W ich środowisku jest wyraźnie więcej (proporcjonalnie do liczby) przestępstw i nawet zbrodni na tle seksualnym. Niezależnie też od tego, jak udane lub nieudane jest ich partnerstwo, trudno oczekiwać od nich dzieci, bez których nie mamy przyszłości. Propaganda głosząca, że ich związki są równie dobre jak małżeństwa, bardzo przypomina propagandę wmawiającą nam przez tyle lat, że ustrój socjalistyczny przewyższa kapitalistyczny, a w Związku Radzieckim ludziom żyje się lepiej niż w Stanach Zjednoczonych. Podobnie trzeba się na nią uodpornić.
5.Geneza tego zjawiska jest dość znana. Naukowcom nie udało się znaleźć genów homoseksualizmu, a nawet gdyby istniały, nie byłyby wystarczającym usprawiedliwieniem, bo nie wszystkie geny są dobre. W młodości jego przyczyną bywa uwiedzenie albo prostytucja, albo „spróbowanie” z głupoty. W dzieciństwie kluczową przyczyną są patologiczne relacje z rodzicami i wynikające z nich najgłębsze zranienia homoseksualne.
W przypadku chłopca najczęstszym powodem jest poczucie odrzucenia przez zimnego, obojętnego albo nawet opresyjnego ojca. Wtedy szuka go w innym mężczyźnie. Źródłem bywa też brak akceptacji płci dziecka przez rodziców. Różne czynniki mogą być poważnymi okolicznościami łagodzącymi, w dużym stopniu, nawet całkowicie mogą uniewinnić homoseksualistę, ale też wcale nie muszą. O ile jednak, pomimo wszystkich negatywnych uwarunkowań, człowiek pozostaje wolny, o tyle jest odpowiedzialny za swoje wybory. Co jest wynikiem determinacji, a co wolności, to wie tylko Najwyższy, tego dowiemy się dopiero na Sądzie Ostatecznym, dlatego nikogo nie wolno osądzać co do jego osobistej zasługi i winy, bo po prostu nigdy nie mamy koniecznej do tego wiedzy. Zawsze więc musimy powiedzieć (choćby po to, by ostrzec młodzież), że homoseksualizm czynny jest złem, jest chorobą lub grzechem, ale nigdy nie wolno nam powiedzieć, że jest osobistą winą homoseksualisty. Najważniejszym zadaniem tutaj, na ziemi, jest starać się, po pierwsze, o absolutną wierność naszemu sumieniu i po drugie, o absolutną otwartość na jego korektę – tylko z tego możemy być i będziemy sądzeni, bo tylko to od nas zależy.
Homoseksualizm jest też czymś wytłumaczalnym w horyzoncie społecznym, jest po prostu jednym z wielu trapiących nas schorzeń. Jak ciało jest zagrożone przez setki różnych chorób, tak samo i duch; choroba ciała jest też często obrazem i konsekwencją słabości, choroby ducha.
Palenie papierosów albo permanentne przejadanie się są szkodliwe. Pomimo to 70 proc. dorosłych pali, a 80 proc. ma nadwagę, czasami niepokojąco dużą. Lekarze ostrzegają, że około 50 proc. naszych chorób (a więc też 50 proc. operacji, pobytów w szpitalu, bólu, kosztów…) jest skutkiem naszego nieumiarkowania, naszych nałogów, poprzez które samych siebie zabijamy na raty. Czy można więc się dziwić, że jeśli tak często jesteśmy zbyt słabi, aby zachować elementarne zasady zdrowego życia (chociaż zdrowie jest dla nas tak ważne), to podobnie często nie będziemy zachowywać elementarnych zasad zdrowej seksualności?
Na świecie jest (około, mniej więcej) l proc. pedofilów, 3 proc. schizofreników, 4 proc. homoseksualistów i 5 proc. alkoholików. Trzeba zrobić dla nich wszystko, co możliwe, ale czy dla poprawy ich samopoczucia trzeba uznać, że postrzegają świat i zachowują się zupełnie prawidłowo? Czy pozostałych należy zatem uznać za nienormalnych?
6.Ofensywę homoseksualizmu trzeba widzieć w szerszym kontekście ogólnej dekadencji, jako element procesów negatywnej dechrystianizacji, laicyzacji i ateizacji społeczeństwa konsumpcyjnego.
W sytuacji szczególnego dobrobytu, nadobfitości dóbr nierzadko z tą mnogością sobie nie radzimy (por. np. schyłkowy Rzym albo późne Bizancjum). Takiej obfitości dóbr jak dzisiaj nigdy nie było.
Za często ulegamy złudzeniu, że sens życia polega na nieograniczonej konsumpcji.
Także seksualność (a właściwie seksualności człowieka) degraduje się do towaru, który zawsze musi być pod ręką. Pornografia jest do kupienia w każdym kiosku, przelewa się od niej w internecie. Coraz częściej systematycznie oglądają ją dzieci ze szkoły podstawowej, druzgocąc swoją psychikę być może już na zawsze. W coraz bardziej gęstej sieci agencji towarzyskich tak łatwo można kupić sobie ciało. Spora część kobiet tam przebywających (miliony w skali kontynentu) jest zmuszana do tego procederu na drodze przemocy, czyni się z nich seksualne niewolnice, tak więc sutenerzy pospołu z klientami codziennie, wielokrotnie dopuszczają się na nich zbrodni – i to w każdym europejskim mieście, w XXI wieku, o kilka ulic od nas. Kto upomina się o tę „mniejszość”? – podobnie jak o chłopców, którzy prostytuują się dla gejów? Intensywnie deprawuje się dzieci i młodzież, by na ich nieszczęściu zarobić. W Polsce dorastają już kolejne pokolenia wychowane na pismach w rodzaju Popcon i Bravo Girls, gdzie przekonuje się dzieci, iż są nienormalne, jeśli w wieku lat 15 nie rozpoczęły jeszcze życia seksualnego.
W takiej atmosferze seks musi być zawsze dostępny, a dłuższe samoopanowanie jest czymś wprost niewyobrażalnym. Jeżeli ktoś nie potrafi żyć heteroseksualnie, to oczywiście może tak, jak homoseksualiści, każdy przecież ma „święte” prawo do „miłości” – jakiej i kiedy chce. To jest empiryczne niejako potwierdzenie fundamentalnej chrześcijańskiej prawdy o głębokiej duchowej biedzie człowieka, o której pisali też tacy myśliciele, jak Pascal, Kierkegaard, Nietzsche czy Weil.
7.Kościół głosi, że ziemski etap naszej drogi nie jest nam dany do przeżycia maksimum przyjemności, ale do czynienia maksimum dobra, z którego, przy okazji niejako, wynika maksimum szczęścia (a więc i przyjemności). Erotyka jest ważną i piękną formą miłowania, ale nie jedyną i nie najważniejszą. Np. czymś jeszcze większym jest cierpieć, walczyć i nawet zginąć w obronie kochanej osoby. Seks nie „musi być zawsze”. Życie bywa niekiedy bardzo trudne, bywa śmiertelną walką o siebie i o innych. Żona, mąż, ksiądz też miewają niekiedy silną pokusę, by np. cudzołożyć. A jakie pokusy ma pedofil! Wszyscy jednak, którzy im ulegają, doprowadzają do (duchowej przynajmniej) katastrofy. Jeśli zwyciężają, szybciej, niż myśleli, doznają szczęścia czystego sumienia, bliskości Pana.
To samo dotyczy homoseksualistów. Nigdzie i nikt nie jest zwolniony z podstawowych praw istnienia i etyki. Najwyższy, który stworzył kogoś tak cudownego, tak pięknego jak kobieta, jak mężczyzna, coś tak pięknego jak miłość małżeńska i rodzinna, jak On sam musi być piękny i dobry.
Jak warto Mu zaufać, kiedy razem z darem podaje zasady cieszenia się nim, kiedy mówi, że nieraz trzeba z niego zrezygnować na czas jakiś lub na zawsze – dla wypełnienia innych zadań, dla bardziej bezpośredniego związku z Sobą już tutaj, na ziemi. Ta droga może prowadzić na rzadko osiągane szczyty człowieczeństwa – jak papieża, jak Matkę Teresę.
8. Homoseksualizm jest tylko jednym z elementów osobowości i może się łączyć z wieloma nawet bardzo pozytywnymi cechami. Każdy człowiek jest w stanie być przedziwnym połączeniem światła i ciemności, wielkości i małości, mocy i słabości, mądrości i głupoty, świętości i grzechu – w niewyobrażalnych wprost kombinacjach! Homoseksualiści pod pewnymi względami mogą wiele osiągać, mogą być np. wybitnymi artystami. Być może dlatego właśnie tak często koncentrują się na sferze estetycznej, bo wiedzą, co się dzieje z nimi w sferze etycznej. Zawsze zachowują jednak nieskończoną godność osoby i dziecka Bożego. Również dlatego trzeba ich szanować i tolerować. W niczym nie zmienia to oceny ich postępowania.
Nawet gdyby nie 5 proc., ale 100 proc. ludzi było alkoholikami, ani o jotę nie zmniejszyłoby to zgubności alkoholizmu, a nawet, przez kumulację skutków, zwiększyłoby ją. Ponieważ z tyloma problemami sobie nie radzimy, ponieważ eliminacja grzechu nieraz nieuchronnie oznaczałaby eliminację także i samego grzesznika, musimy w sobie i innych tolerować wiele rzeczy, które w oczywisty sposób są złe, samobójcze, ale nie wolno w żaden sposób ich propagować. Tolerujemy zło, bo nie jesteśmy w stanie go usunąć, ale nie po to, żeby ono jeszcze bardziej się rozprzestrzeniało.
9.Nie powinien dziwić fakt, że poza samymi homoseksualistami są osoby popierające ich wybory. Ileż to już razy nawet większość była w błędzie, negując przy tym zupełnie Boga i Kościół. Czego to nie przegłosowano, nawet jednogłośnie, w naszym Sejmie w czasach sowieckiego zniewolenia – i to nieraz w imię nowych, „naukowych” teorii.
Nie wszystko, co się mieni nauką, jest nią naprawdę, i nie każde „nowe” zjawisko w społeczeństwie oznacza postęp. „Nowe” i „inne” bywają także zmutowane wirusy starych chorób i jakże one dopiero mogą być niebezpieczne, jak szybko potrafią się mnożyć! Ile to razy Kościół w konfrontacji z antychrześcijaństwem (a szczególnie totalitaryzmem) wydawał się już ostatecznie przegrany i skazany na zagładę.
10.Co robić jednak, kiedy nawet ludzie dobrze nam znani i bliscy kroczą tą drogą donikąd, drogą śmierci, i będą dalej tak iść głusi na wszelkie argumenty.
Im bardziej ludzie są zagubieni, tym więcej potrzebują zrozumienia, miłości i miłosierdzia, a przede wszystkim pomocy. Wskutek swoich czynów bardzo nieraz cierpią i czasem już tu, na ziemi, odczuwają przedsmak piekła. Wstrząsające są świadectwa homoseksualistów, którym udało się wyrwać z tego kręgu. Na największych nawet bezdrożach w gruncie rzeczy ciągle jak my wszyscy szukają tylko jednego – nieskończonej Miłości. I to poszukiwanie może ich jeszcze nawrócić, ocalić.
Wielu spośród nich jeszcze walczy ze sobą i swoim otoczeniem – o siebie. Wielu to się udaje, wielu może się jeszcze uratować. Przede wszystkim Najwyższy może i chce uratować każdego, ale bynajmniej nie zagwarantował nam, że na pewno uczyni to także wbrew naszej woli.
Pomimo wszystko, a raczej ze względu na wszystko, trzeba zachować i rozwijać fascynację życiem, mobilizować wszystkie siły ducha. Im lepiej, piękniej się żyje, tym bardziej jest się przekonującym, tym bardziej można pomóc innym.
*Ks. Dariusz Oko (nr. w 1960 r.) jest doktorem filozofii i teologii, pracownikiem Wydziału Filozofii Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie