John Fenn
Witajcie.
Poprzednio dzieliłem się kilkoma moimi doświadczeniami i powiedziałem, że pierwszym punktem na drodze do wrażliwości na głos Pański jest to, aby w naszym życiu Słowo było ostatecznym autorytetem.
Punkt drugi
Drugim krokiem jest skupić się na tej prawdzie, rzeczywiście uchwycić to, że Chrystus jest w tobie. Każdego dnia, wielokrotnie, tam i z powrotem musisz przełączać swoją między tym naturalnym światem, a tym, co się dzieje w twoim duchu. Dziś podzielę się swoją drogą i bitwą.
W 5 rozdziale Ewangelii Marka Jezus, poszturchiwany, uciskany w tłumie miał taką świadomość Swego ludzkiego ducha, że, gdy kobieta z hemoroidami dotknęła w wierze kraju jego szaty, poczuł , że wyszła z niego moc ku uzdrowieniu.
Gdy zapytał się: „Kto mnie dotkną?” uczniowie myśleli, że to jakieś głupie pytanie, wszyscy Go dotykali! Lecz Jezus przełączał swoją uwagę między naturalnym światem otaczającego Go tłumu, a Swym duchem i był to sposób w jaki żył, więc odczuł to, że moc ku uzdrowieniu przepłynęła do tej kobiety.
Sam możesz stwierdzić jaka część tej prawdy jest w tobie i twoim myśleniu, jeśli kiedykolwiek: krzyczałeś do Boga podświadomie myśląc, że lepiej ciebie usłyszy, miałeś tak pojęcie, że Bóg mieszka w budynkach kościelnych, bądź jest bardziej obecny „w kościele”, albo, że musisz modlić się gdzieś „w górę”, w przestrzeń.
Musimy żyć w tej prawdzie, że On jest wewnątrz, a nie „gdzieś tam”, ponieważ On jest w tobie tak blisko, jak następna myśl. Komunia z Nim jest więc wewnętrzna, w motywacji i głębokich rozważaniach serca. Nie w głosie między uszami, lecz na dole wewnątrz, w twoim duchu. On jest Duchem i przeważająca większość Jego komunikacji jest z Ducha do ducha.
Jak uwrażliwiłem się na Jego głos i obecność
Początkowo byłem tak głuchy na czucie i słuchanie, że nie „czułem” niczego. Słowa, opisy i przeżycia, których doświadczałem w tamtym czasie były podobne do fantazji i wydawało mi się zdumiewające i niemal niemożliwe, aby ktokolwiek mógł chodzić z Panem, lecz pragnąłem tego desperacko.
Pamiętam, że zmagałem się ze straszliwym obrazem samego siebie, straszliwą wartością własną. Chodziłem w stałym napięciu, ponieważ jednej strony kochałem Ojca, z drugiej nigdy nie czułem się wystarczająco dobry dla Niego, ani czułem tego, że On mógłby mnie chcieć. To właśnie spowodowało, że tak trudno było mi słuchać i byłem tak niewrażliwy na sprawy Ducha. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie mogłem trzymać się uczuć i słyszeć wyraźnie Jego głos. Moje argumenty podobne były do zasłony dymnej między nami i wszystko cokolwiek Bóg mówił do mnie wydawało się, jakby głos z innego pokoju, mówiący pokornie. Wiedziałem, że ktoś mówi, lecz nie mogłem usłyszeć, co. Nie chciałem spocząć aż do chwili, gdy pozbędę się tej głuchoty.
Słowo przeciwko moim uczuciom
Tutaj właśnie schodzą się razem pierwszy i drugi punkt: Słowo jako ostateczny autorytet i świadomość Chrystusa we mnie. Pamiętam, jak leżałem w łóżku, jako nastolatek walcząc z poczuciem własnej nieudolności, a jednak chciałem znaleźć tą „długość fali” Jego obecności we mnie, na której mógłbym słyszeć Jego głos i chodzić w stałej konwersacji, bądź co najmniej w stałej świadomości Jego obecności 24/7.
Kiedy ojciec nas opuścił, mieliśmy finansowe problemy. Gdy to się stało miałem 11 lat i miałem narzutę na łóżko z „Charlie Brown” i wszędzie były zdjęcia Charlie Brown, Linus, Snoopy, Lucy oraz innych. Używałem tej narzuty przez całą średnią szkołę, bez względu na porę roku.
Kiedy zmieniałem status w szkole z juniora (w USA to przeważnie 3 klasa szkoły średniej) na seniora w następnym roku, przyszły cheerleaderki, aby udekorować sypialnie plakatami zespołu koszykarskiego przed ważnym meczem i zobaczyły moje łóżko w Snoopy i Charlie Brown. Byłem TAK zmieszany, lecz mama nie miała pieniędzy, aby to zmieniać, a ja nie miałem serca, aby jej powiedzieć, że wstydziłem się. Musiałem myśleć, o tym, że Jezusowi nie przeszkadza moja sypialnia, i byłem z tego powodu szczęśliwy. Ta myśl była pewnym procesem, lecz wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy. Nad łóżkiem było okno, a w tamtych czasach 'klimatyzacja’ oznaczała otwieranie okna. Pamiętam, jak leżałem jednej nocy marzyłem o tym, aby podmuch zimnego powietrza przebił się przez to okno, przez siatkę i spadł na pocące się ciało.
Walka
W moim umyśle toczyła się wielka bitwa, która położyła fundamenty pod resztę mojego życia. Zrobiłem sobie w myśli dwie kolumny. Po prawej stronie były wszystkie moje uczucia i argumentacja za tym, że Bóg nie chce mnie, i że nie będzie mnie mógł używać. Ojciec odrzucił mnie, rosłem tak szybko, że byłem chudy i niezgrabny jak fasola szparagowa, miałem naturalnie kręcone i długie włosy wyglądające jak prawdziwe afro. Te kłaczki na moim szczycie sprawiały, że wyglądałem jak ogromny bawełniany wacik. Nie miałem pieniędzy, niczego, co ktokolwiek chciałby mieć, oraz powodu, aby Bóg nie lubił mnie, a co dopiero kochał – w tej kolumnie rosły te argumenty.
Po lewej wprowadzałem to, co przypominałem sobie ze Słowa. Chrystus we mnie, nadzieja chwały. Większy jest ten, który jest we mnie niż ten, który jest na świecie. Jestem nowym stworzeniem w Chrystusie, ten chłopiec, który istniał w wieku 15 lat umarł i teraz jako 16 latek byłem nowo narodzony we wszystkim. Wracałem do tego, że: Chrystusa we mnie, Chrystus we mnie, moje ciało to zwykła świątynia, Duch Święty jest we mnie, aby mnie uczyć od Ojca. Bóg żyje głęboko we mnie w moim duchu.
Zwycięstwo
Byłem już zmęczony tymi dysputami w mojej głowie, ciągłym strachem, stresem, nieświadom tego, że była to walka między tymi dwiema kolumnami w umyśle i tej nocy zdecydowałem, dokonując wyboru, raz na zawsze, że Boże Słowo i to, co On mówi, będzie stanowiło zakończenie wszelkich sporów. Cały mój świat zdecydowałem obracać wokół prawdy Słowa – jeśli On powiedział coś, to było to ustanowione bez względu na moje uczucia, bez względu na to, jak bardzo musiałem się ukorzyć, ani na to, co mówiły okoliczności. Koniec. Kropka.
Powiedziałem więc sobie, że Chrystus jest we mnie bez względu na to, czy Go czuję, czy nie i zaczynam szukać Jego obecności, ponieważ On gdzieś tam w środku jest – ta decyzja, że Słowo jest ostatecznym autorytetem prowadziło mnie przez całe życie i otworzyło drzwi do chodzenia z nim aż po dziś dzień.
Latarka
Początkowo byłem jak człowiek z latarką (pochodnią z Biblii Króla Jakuba) w ogromnym ciemnym magazynie, który był moim wewnętrznym człowiekiem, szukając tam i tu, sam nie wiedząc czego. Zalewały mnie myśli z prawej kolumny o mojej nieudolności, na co sam sobie odpowiadałem: „To jest kłamstwo, odrzucam to, ponieważ Słowo mówi, że Chrystus jest we mnie (i zamierzam Go znaleźć jeśli ma to być ostatnia rzecz, którą zrobię)” i podążałem dalej w poszukiwaniu w głąb siebie.
Tak naprawdę sam nie wiedziałem czego szukałem tej nocy, lecz po tym, gdy oddałem swoje życie Jemu, odczułem zmianę wewnątrz, czułem spokojną drogę w głąb, którą ledwo czułem, więc szukałem tego. Początkowo ten pokój był jak człowiek z latarką szukający czegoś o rozmiarach myszy w rogu ogromnego pomieszczenia. Jak tylko zdałem sobie sprawę z tego, że to był On, mogłem zapomnieć o ciemności, którymi były moje poprzednie myśli o nieudolności i oddać siebie całkowicie temu pokojowi, choć wydawał się taki malutki tej nocy.
Im więcej jednak trzymałem się tej myśli – myśli uciekały mi i krzyczałem wewnętrznie do siebie – przestań, przestań. Kogo to obchodzi, że zapomnisz o jednej stronie zadania domowego. Skup się, Fenn! Uspakajałem umysł i trzymałem się zdyscyplinowanie tego pokoju. Odkryłem, że uwielbiania pomaga, więc uwielbiałem po cichu, skupiając umysł na tym, co uwielbiałem, zamiast na uwielbianiu ustami podczas gdy umysł uciekał do jutrzejszych zajęć w szkole czy tego, co miałem ubrać, Itp.
W tym momencie ten pokój stał się światłem i rozproszył ciemności – miałem 100% świadomość Jego obecności we mnie i od tej chwili mogłem filtrować wszystkie inne myśli i uczucia, i trafiać wprost na tą „długość fali”, która jest Jego obecnością i pokojem.
Przełączając uwagę na ten pokój mogłem „sprawdzać” w pewien sposób „Czy jesteś tam Panie?” wiele razy dziennie. To była właściwa długość fali, której szukałem – Jego pokój w moim duchu. Z tego pokoju miało wypływać wszystko, co do mnie mówi i do zobaczenia do czego mnie prowadzi w Jego rzeczywistości.
Błyskawicznie w dzisiejsze czasy
Kiedy wstaję, to znaczy chodzi mi o pierwsze chwile świadomości, gdy się budzę, zaczynam modlić się pod nosem językami. Barbara nie słyszy mnie, choć jest tuż obok, jest to tak lekkie.
Podobnie wszyscy o poranku, możemy ocenić stan naszego pęcherza, zerknąć na zewnątrz czy nie świecie słońce, lecz zazwyczaj przed tym wszystkim bądź w trakcie, przełączam uwagę na mego ducha, głęboko wewnątrz mnie, aby poczuć Jego obecność, – zawsze jest to TAKIE dobre poczucie tego pokoju, ciepła, tej obecności w pierwszym świadomym odruchu. W tym momencie pytam: „Tato, czy jest ktoś/coś o co chcesz, żebym się pomodlił?”
Wtedy natychmiast ktoś pojawia się w moim umyśle, łagodnie unosząc się jak sugestia, jak odległe wspomnienie przywołane z mglistej przeszłości, lecz to imię czy wspomnienie łagodnie unosi się w górę ku umysłowi z mojego ducha, więc modlę się za niego językami i w umyśle równocześnie. Często nie mam najmniejszego pojęcia o potrzebach, tak więc ta Obecność wewnątrz zmienia kształt w coś, czego potrzebuję – poczucie odbywającej się bitwy, ciężar decyzji do podjęcia, zamieszanie, strach, uzdrowienie – modlę się aż to ustąpi i powróci pokój. Dzięki temu wiem, że ten dzień został dla tej osoby wygrany.
Twoja własna bitwa
Czasami dostaję email, post przez Skype czy inną formę z prośbą, od kogoś kto zmaga się z tym czy jest zbawiony czy nie. Czasami ktoś pisze do mnie z pozycji wiary w ludzką tradycję czy jakiegoś kaznodzieję, zamiast bardzo prostego rozdziału i wersu w Piśmie. Czasami bitwa jest emocjonalna, uczucie strachu, nieudolności, odrzucenia, samotności.
Odpowiedź jest zawsze ta sama: Chrystus w tobie, Boże słowo musi decydować w twoim sercu o wszystkich sprawa. Ty musisz zdecydować o tym, żeby myśli, emocje i punkt widzenia kręciły się wokół tych prawd. Spisane Słowo najpierw płynie z Żywego Słowa. Bez objawienia od Żywego Słowa wewnątrz, Chrystusa, ludzie starają się wierzyć w spisane Słowo bez prawdziwego objawienia. Następnym razem podzielę się tym, w jaki sposób otrzymać „słowo rhema”, to słowo bezpośrednio skierowane do ciebie od Ojca.
Poznawanie Ducha Świętego_4
A do tego czasu wiele błogosławieństw
John Fenn
CWOWI @ aol.com