Category Archives: Fenn John

To, co usłyszałem od Ojca, Jezusa lub aniołów – 2

Kontynuuję dzielenie się tym, co Ojciec, Pan, albo aniołowie powiedzieli mi i które to mnie zmieniły…

Jak aniołowie postrzegają uwielbienie
Pracowałem w dużym kościele. Ze względu na moje stanowisko pastor chciał, abyśmy siedzieli za nim w drugim lub trzecim rzędzie. Miało to znaczenie, ponieważ scena była ustawiona na środku przykrytego wykładziną boiska do koszykówki, a zgromadzenie siedziało na trybunach patrząc w dół. Po lewej stronie była grupa uwielbienia, pośrodku kazalnica, a po prawej otwarta przestrzeń, przeznaczona później na wezwanie do ołtarza.

Podczas uwielbienia Pan otworzył me oczy na świat duchowy. Tak jak u Elizeusza i jego sługi w 2 Krl 6:15-17, którzy widzieli w tym samym czasie zarówno armię naturalną, jak i duchową, tak i moje oczy widziały oba światy jednocześnie. Właściwie, to tak najczęściej mi się dzieje – widzę oba światy jednocześnie.

Gdy po mojej lewej stronie grupa uwielbienia grała i śpiewała, na środku, przed moimi oczami, w tej otwartej przestrzeni, zobaczyłem 50 albo 60 aniołów, którzy tańczyli razem w rytm muzyki. Uderzyła mnie ich dziecięca niewinność. Wyglądali jak młodzi mężczyźni w wieku około 30 lat, ale z niewinnością i słodyczą przypominającą małe dzieci.

Z pewnością nie raz widziałeś małe dzieci, które bawią się razem i które nie mają pojęcia o różnicy między chłopcem a dziewczynką. W ich rozumieniu nie istnieje pojęcie płci — dokładnie tak odbierałem aniołów, choć wyglądali jak mężczyźni w wieku około 30 lat.

Spojrzałem na zespół uwielbienia i było jasne, że nie mieli pojęcia, co się wokół nich dzieje. Mój anioł (opiekun) stał na stopniach pierwszego rzędu, poniżej miejsca, gdzie ja stałem. Spojrzeliśmy na siebie i wtedy spytałem: „Wy też tańczycie?!” Jego odpowiedź na zawsze zmieniła moje spojrzenie:
„To, co dane jest z nieba, sprawia radość w obu wymiarach”.

Około 10 lat wcześniej Pan pozwolił mi odwiedzić niebo. Gdy mijaliśmy tam dwoje małych dzieci, które bawiły się ze sobą, zauważyłem, że towarzyszy im 14 krewnych, starszych nawet o pokolenia. Zauważyłem pradziadków, ciocie i wujków, „prapraciocie”, aż do około 4 pokolenia, ale nie widziałem ich rodziców. Zapytałem o ich nieobecność i usłyszałem, że dzieci zginęły w wypadku samochodowym, a ich rodzice wciąż żyją na ziemi.

Anioł powiedział mi: „Gdy tylko jest to możliwe, dzieci w niebie są wychowywane tu przez swoich krewnych”. Poprosiłem o poparcie tego jakimś wersetem biblijnym i usłyszałem: „Czy nie czytałeś Ef 3:14-15, gdzie jest napisane: ‘Z tego powodu zginam kolana moje przed Ojcem, od którego wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi bierze swoje imię’? Jest tylko jedna rodzina. Nie ma znaczenia, czy w niebie, czy na ziemi — jest tylko jedna rodzina”.

Wielu ludzi napisało książki, nauczania, pieśni, wiersze, itp, których treść była zainspirowana przez niebo, lecz nie zostało to odzwierciedlone w tym życiu. Niektórzy są przekonani, że Pan powiedział im, że to co robią zostanie zauważone przez wielu, jednak to się nie dzieje i wtedy zastanawiają się, dlaczego tak jest? Jeśli coś jest dane z nieba, to nawet w ‘przyszłych wiekach’ to się wypełni, będzie widziane, czytane, słyszane i śpiewane przez innych. Twój dar osiągnie swój cel – będzie wykorzystany, choć może jednak nie w tym wieku. Gdy niebo coś powiedziało, to nie musisz się o to martwić – to się wydarzy na pewno!

Chris i jego nagroda…
Nasz najstarszy syn – Chris, urodził się przez cesarskie cięcie, gdy ratowano go z powodu owinięcia pępowiny wokół szyi, co doprowadziło do uszkodzenia mózgu. Gdy to piszę, ma 44 lata, ale umysłowo tylko 4. Wciąż ma swą dziecięcą niewinnością. Przez pierwsze 24 lata mieszkał z nami, ale kiedy jego młodsi bracia ukończyli szkołę i wyjechali na studia, szybko zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo byli nam pomocni i że nie jesteśmy wstanie jednocześnie pracować i opiekować się Chrisem.

Podjęliśmy najtrudniejszą decyzję w naszym życiu i umieściliśmy go w domu opieki. Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy dom, około dwóch godzin jazdy od nas, który był prowadzony przez chrześcijan. W noc, kiedy zadzwonili z informacją, że mają miejsce, płakaliśmy z żoną jak dzieci, czując się najgorszymi rodzicami na świecie, aż w końcu Barb zasnęła. Ja zostałem i rozmawiałem z Ojcem. „Ojcze, przenieś jego uszkodzenie mózgu na mnie” — taka myśl przeleciała mi przez głowę, zanim przypomniałem sobie, że przecież Jezus już to wziął na siebie. Potem powtórzyłem słowa, którymi modliliśmy się wcześniej z Barb: „Jeśli nie masz zamiaru go uzdrowić, to zabierz go do domu. Oboje byliśmy w niebie i wiemy, dokąd trafi, więc wolimy tęsknić za nim przez 50 lat, jeśli może to oznaczać, że będzie uwolniony ze swego uszkodzonego ciała”.

Nagle w pokoju pojawił się Jezus
Nie przywitał się jak zwykle, lecz od razu powiedział: „Czy chciałbyś, żeby Chris stracił pełnię swojej nagrody tylko dlatego, że czujesz się źle, że musiałeś oddać go do domu opieki?” „Nie, Panie, przepraszam, nie pomyślałem o nagrodzie Chrisa. Chcemy, żeby otrzymał pełną nagrodę — ale jednak pod dwoma warunkami: żeby nie został wykorzystany, ani zaniedbany”. Jezus skinął głową mówiąc: „Załatwione” i zniknął.

Gdy to piszę, Chris mieszka w domu opieki od 20 lat. Początki były bardzo trudne. Ale teraz lubi tam mieszkać w tygodniu a wracać do nas w piątki, mówiąc personelowi: „Tata przyjeżdża w piątek!” Uwielbia piątkowe kolacje, które Barb dla niego przygotowuje, i sobotnie poranki, gdy może spać dłużej. Najczęściej leży rano przez godzinę lub dłużej i ogląda swoje ulubione filmy lub programy na DVD. Odwożę go z powrotem w sobotnie popołudnie.

Pewnego dnia, gdy jechaliśmy razem do miasta załatwiać sprawy, w aucie leciała jego playlista, którą mam na komórce. W duchu westchnąłem, gdyż słucham tych piosenek od ponad 40 lat. W swym sercu powiedziałem: „Ojcze, mam już dość Donut Mana, Veggie Tales i Barney’a. Tęsknię za dorosłą relacją z moim synem”. Nagle, podczas jazdy, moje oczy otworzyły się na świat duchowy i przed sobą zobaczyłem niby ekran. Patrzyłem na scenę:

Stałem w niebie obok Chrisa, który siedział i rozmawiał z wieloma ludźmi, którzy siedzieli przed nim na ziemi. Stojąc przy jego lewym ramieniu widziałem tylko czubek jego głowy i ramiona. Był normalnego rozmiaru, nie jak teraz w wózku. Mam około 198 cm wzrostu i on miałby tyle samo, gdyby był zdrowy. Po Barb odziedziczył mocną budowę. Byłem pod wrażeniem, jak postawnym mężczyzną był w niebie.

Zapytałem: „Ojcze, na co patrzę?”
„Widzisz Chrisa w niebie”. „A co on robi?” „Opowiada ludziom, jak to jest być uwięzionym w uszkodzonym i niedoskonałym ciele, opowiada o swoim życiu, co myślał i czego się uczył w różnych momentach swojego życia”. Potem obraz zniknął. W swej łasce Ojciec postanowił zachęcić mnie i Barb, byśmy nie ustawali w czynieniu dobra, bo to życie na ziemi nie jest wszystkim, co istnieje.

Pewnego dnia Chris będzie całkowicie zdrowy. Kocha Pana i z radością oczekuje nieba, aby być uzdrowionym — co nas, jego rodziców, czasem frustruje, ale to tam pokłada swą wiarę. Jesteśmy jedną rodziną w niebie i na ziemi. Rzeczy dane z nieba sprawiają radość w obu wymiarach.

Piszę to, aby zachęcić każdego, kto może stracił bliską osobę lub może opiekuje się dzieckiem specjalnej troski, lub opiekuje się kimś, kto był kiedyś normalny, ale w następstwie urazu, czy wypadku już taki nie jest. To życie to nie wszystko. Jest jeszcze niebiańska przyszłość — bo w szerokiej perspektywie, życie tutaj to tylko nieznaczna część naszej wieczności i przyszłych wieków. Uczmy się, rozwijajmy w sobie charakter Chrystusa i chodźmy z Bogiem. Odkrywajmy, co się da, ale bądźmy jednak zadowoleni z tego, że „rzeczy tajemne należą do Pana, Boga naszego” (Pwt 29:29).

Kolejnym razem więcej rzeczy, które mi powiedziano. A do tego czasu wiele błogosławieństw!

< Część 1 | Część 3 >

John Fenn

Co powiedział mi Ojciec

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Czuję prowadzenie, by podzielić się kilkoma rzeczami, których zostałem nauczony, a które wpłynęły na moje życie. Niekoniecznie przedstawię je w porządku chronologicznym, ale zacznę jednak od moich nastoletnich lat.

Jedną z pierwszych rzeczy, które zgłębiałem jako 16-latek, była służba Jezusa
Zwróciłem uwagę na to, że gdziekolwiek poszedł, w każdej sytuacji osiągał najlepsze możliwe wyniki. Nie patrzyłem wtedy na to, co szczególnego mówił czy robił, ale raczej na kontekst w którym to mówił lub robił, a zwłaszcza na ludzi, którzy byli wokół Niego. Czasami ludzie bardzo go ograniczali. Na przykład, kiedy odrzucono Go w jego rodzinnym mieście, czytamy o tym w Mk 6:5–6:
I nie mógł tam dokonać żadnego cudu, tylko na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. I dziwił się ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał”.
Kiedy rozmyślałem nad tym faktem i nad tym, jak podobne sytuacje mają miejsce również w naszych czasach, pomyślałem dokładnie w ten sposób: „Nawet gdy był ograniczony przez niewiarę innych, Jezus wciąż był w stanie zrobić 100% tego, co było możliwe w danej sytuacji. A rozwiązaniem dla niewiary jest zrównoważone, prowadzone przez Ducha nauczanie oraz gotowość ludzi do przyjęcia zmiany”. W tym momencie Ojciec przerwał moje rozważania, mówiąc:
„Jezus jest w 100% moim Słowem, dlatego osiągał 100% wyniki tam, gdzie się pojawił — zgodnie z tym, na ile Mu pozwolono. Dlatego też wyniki możliwe do osiągnięcia w danej sytuacji są wprost proporcjonalne do ilości przyjętego, natchnionego przez Ducha, Słowa”.

W tamtym czasie chodziłem do liceum i miałem lekcje chemii, gdzie wyrażenie „wyniki są wprost proporcjonalne do…” było często używane. Oznacza to, że działania i rezultaty są ze sobą bezpośrednio powiązane. Dwie zmienne są ze sobą bezpośrednio związane, a wynik (w chemii) jest rzeczą przewidywalną.

W tym kontekście Jezus jest jedną ze zmiennych, ponieważ według J 3:34 Ojciec dał Mu Ducha „bez miary”. Dla Jezusa, ponieważ miał Ducha bez miary, wszystko było możliwe. (O nas jest powiedziane, że mamy Ducha w ograniczonej mierze – 1 Kor 12:1). Drugą zmienną byli Jego słuchacze, którzy w tym przypadku byli pełni niewiary — nie braku wiary, ale niewiary. Dzięki prowadzeniu Ojca, Jezus był w stanie osiągnąć najlepszy wynik w środowisku pełnym niewiary. Ograniczono Go, lecz mimo to osiągnął maksimum możliwego w tej sytuacji.

To ustaliło kierunek mojego życia w sposób, którego wtedy jeszcze nie rozumiałem. Oznaczało to, że np. jeśli nauczałem ludzi, którzy nie wierzą w uzdrowienie, musiałem ograniczyć swoje nauczanie i tej kwestii nie poruszać. Albo też mogłem o tym nauczać i rzucić im tym samym wyzwanie. Mimo to, w tej hipotetycznej sytuacji, którą sobie wyobrażałem jako 16-latek, Ojciec działałby przeze mnie, by osiągnąć najlepszy wynik. Oznaczało to, że nigdy nie powinienem po prostu wymyślać tego, co powiem, ale zawsze czekać na wskazówki od Ojca (co robić lub mówić), i w ten sposób osiągać najlepsze możliwe rezultaty – tego co On chce, w każdej zaistniałej sytuacji.

Postanowiłem wtedy w sercu, że będę jak Jezus, który robił tylko to, co widział u Ojca, dzielił się tylko tym, czego On go nauczył (J 19:30). Zdecydowałem się dążyć do 100% możliwych rezultatów w każdej sytuacji – tak jak robił to Pan (i nadal robi). Znalazłem też w Mk 4:33, że Jezus „głosił im słowo, stosownie do tego, jak mogli je słuchać”. Tutaj jest cienka różnica między przesuwaniem granic a ich przekraczaniem. „Stosownie do tego, jak mogli je słuchać” — to kluczowa sprawa!

Continue reading

O demonach – 3

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
W poprzednim razem pisałem o najważniejszej przypowieści, której nauczał Jezus, która ukazuje pięć kategorii ataku, jakimi szatan może się jedynie posłużyć. Presja życia i opinie innych (prześladowania) skierowane przeciwko nam, które wchodzą przez otwarte drzwi u osoby, która nie jest zakorzeniona i ugruntowana w bezwarunkowej miłości. Ponadto miłość do rzeczy tego świata, ułuda bogactwa i statusu oraz pożądliwość rzeczy materialnych. Powyższe przydarzają się wierzącym, którzy pozwalają, aby w ich sercach rosły chwasty – rosły tuż obok Jezusa i Jego działania. Obie te postawy otwierają drzwi na ataki demoniczne.

Demony często posługują się ludźmi z naszego otoczenia
Diabeł atakuje nas poprzez 5 powyższych sposobów i często czyni to wykorzystując ludzi, których znamy. Wielu z nas miało chwile, gdy rozpoznawaliśmy, że znaleźliśmy się pod atakiem demonicznym: gdy np. duch podziału wchodzi w nasze relacje i nagle zwykła różnica zdań między przyjaciółmi czy rodziną przeradza się w otwarty konflikt i urazę. To jeden z przykładów. Dziwne sny, które nie biorą się z tego, co oglądaliśmy w telewizji czy przeczytaliśmy – takie rzeczy są nieprowokowanymi atakami demona. Z mojego doświadczenia wynika, że to forma testu – demon sprawdza, czy osoba jest otwarta na tego typu rzeczy, a czasem po prostu chce ją dręczyć.

Takie ataki pojawiają się i znikają, ponieważ demony to byty osobowe, które nieustannie szukają sposobu, by wejść do naturalnego świata (i nie potrafią czytać w myślach). W Łk 4:13 czytamy o szatanie: „A gdy dokończył diabeł wszystkiego kuszenia, odstąpił od niego do pewnego czasu”.
Grecki oryginał mówi: „…odstąpił od Niego do bardziej sprzyjającego czasu”. Spójrzmy – gdy Jezus spał w łodzi, a na morzu szalała burza – był to moment, w którym szatan zaatakował, próbując Go zabić. Inną sytuacją było Jego pierwsze kazanie w rodzinnym mieście, gdy słuchacze próbowali zrzucić Go z urwiska (Łk 4:29), czy później w J 8:59, gdy chcieli Go ukamienować. Szatan szuka różnych okazji, gdy idziemy przez nasze życie.

Jednym z najlepszych przykładów, jak demony wykorzystują ludzi z naszego otoczenia jest historia, jak szatan posłużył się Judaszem, by zdradzić Jezusa. To pokazuje, że bardzo często diabeł użyje kogoś nam bliskiego. „Czyż nie dwunastu was wybrałem? Ale jeden z was jest diabłem” – J 6:70.
„A gdy spożył on kawałek, wstąpił w niego szatan” – J 13:27. Szatan próbował też użyć Piotra przeciwko Jezusowi. Pamiętamy, jak Piotr nalegał (Mt 16:23), aby Jezus nie szedł na krzyż. To było kuszące, lecz Jezus odpowiedział na to: „Idź precz ode mnie, szatanie!”. Szatan nie może dosięgnąć naszego ducha bezpośrednio, dlatego stara się atakować nas z zewnątrz – poprzez innych ludzi.

To zgadza się ze słowami z 1 P 5:8: „Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając, kogo by pochłonąć”. Konstrukcja zdania w języku greckim sugeruje tu zgodę/przyzwolenie: „szukając kogo pożreć”.

Nie powinniśmy bać się demonów ani ataków demonicznych
Jezus bardzo wyraźnie powiedział: „Tym zaś, którzy uwierzyli, te znaki towarzyszyć będą: W imieniu moim demony wyganiać będą…”– Mk 16:17. Nigdy nie powiedział, by prosić Go, by je od nas zabrał.
Paweł musiał się tego nauczyć, gdy szatan przypisał mu swego „posłańca”, by uniemożliwić mu przekazywanie objawień o Chrystusie i o tym, co w Nim mamy. (Pamiętajmy z Mk 4, że szatan przychodzi, by ukraść słowo zasiane w naszych sercach.) Paweł trzy razy prosił, aby Pan to zabrał, lecz usłyszał odmowę. Musiał nauczyć się radzić sobie z demonami tak, jak każdy z nas – po prostu je wypędzać.  Po prostu bądźcie posłuszni Jezusowi – zdecydujcie, co jest waszą wolą, a następnie rozkażcie duchom, które was atakują, by odeszły w imieniu Jezusa (1 Kor 12).

Kiedy demon użył kogoś, aby mnie zaatakować, gdy wyraźnie wyczuwałem, że to coś więcej niż tylko konflikt osobowości, mówiłem wtedy: „Rozkazuję ci duchu, który posługujesz się (imię osoby) przeciwko mnie, abyś się zatrzymał i wypędzam cię w imieniu Jezusa. Jeżeli (imię osoby) chce cię zatrzymać, rozkazuję ci w imieniu Jezusa, byś już więcej nie mówił i nie działał przez niego przeciwko mojej osobie”. Potem prosiłem Ojca, by postawił bufor między nami oraz prosiłem o anielską ochronę. I to zawsze działało.

Przestań wierzyć w kłamstwo
Spójrzmy na Księgę Rodzaju i na to, jak szatan uzyskał dostęp do świata przez zwiedzenie Ewy i świadome przestępstwo Adama. (1 Tm 2:14 i Oz 6:7 mówią, że Adam nie został zwiedziony – on świadomie złamał przymierze). W historii opisanej w Rdz 3, zanim popełniono grzech, szatan najpierw przedstawił Adamowi i Ewie kłamstwo. Zapamiętaj: Wiara w kłamstwo zawsze poprzedza grzech. Jeśli ktoś ma problem z grzechem w swoim życiu, cofając się można dojść do kłamstwa w które, być może nawet nieświadomie, uwierzył.

Widzimy to dziś cały czas. Zazwyczaj przyjmuje się jakieś kłamstwo jako prawdę, a potem pojawia się grzech. Ktoś wierzy, że „taki się urodziłem” i zaczyna wieść bezbożny styl życia seksualnego. Inny wierzy: „Jestem brzydki”, i zaczyna się głodzić lub jeść bez opamiętania. Kolejny wstępuje do wojska lub też zaczyna karierę, i nie robi tego dla siebie, lecz dlatego, że wierzy w kłamstwo, że „jeśli zrobię to czy tamto, mama albo tata wreszcie będą ze mnie dumni”.

Człowiek zmagający się z pornografią musi cofnąć się do pierwszego momentu, w którym zobaczył tego rodzaju obraz (często jako dziecko), albo do jakiegoś wcześniejszego doświadczenia – i rozpoznać kłamstwo, które zostało mu wtedy przedstawione: „Do tego służą kobiety”, albo „To moja wina, że to się wydarzyło”, albo też „Skoro kobieta zgodziła się na zrobienie jej takich zdjęć, to mogę na nie patrzeć” – chyba rozumiesz, o czym mówię. To samo dotyczy jedzenia: „Zawsze czuję się lepiej z miską lodów” lub też „Jestem za gruby i nie podobam się sobie, więc nie mogę jeść, bo będę wyglądać jeszcze gorzej”, itd.

Osoba może wierzyć w kłamstwo, że jest brzydka i nic nie osiągnie w życiu – i to kłamstwo otwiera drzwi dla innych, silniejszych kłamstw, za którym każdym z nich stoi jakiś demon. „Nie osiągnę niczego w życiu” – wprowadza ducha beznadziei, potem zniechęcenie, nienawiść do siebie, rozpacz, depresję a na końcu myśli samobójcze. Jedno otwiera drogę drugiemu.

Aby doświadczyć uwolnienia i uzdrowienia emocjonalnego, człowiek musi „od-wierzyć” w kłamstwa, w które wcześniej wierzył
W J 8:44 Jezus powiedział, że gdy szatan mówi kłamstwo, mówi od siebie samego. Jednak do zgody potrzeba dwojga. Gdy człowiek zgadza się z kłamstwem mówionym przez szatana, otwiera drzwi demonom i dla tej osoby kłamstwo staje się prawdą. Gdy zagłębia się w „swoją prawdę”, pogrąża się coraz bardziej w ciemności.

To jak drzewo pełne owoców. Ludzie próbują wyzdrowieć, zrywając owoce: uczą się na temat uzdrowienia, to jeden owoc. Kolejny owoc to wiedza o zranieniach emocjonalnych. Inny jeszcze to zainteresowanie ćwiczeniami, czy też odpowiednią dietą. Wszystko to owoce, które ludzie starają się zrywać szukając uzdrowienia fizycznego, czy też emocjonalnego. Szukają sposobu, by Pan ich uzdrowił lub uwolnił i zrywając owoce, a nie sięgają do korzenia.

Prawda jest taka, że pod ziemią – w ich sercu, niewidoczna – jest sieć korzeni. Głęboko w sercu tkwi kłamstwo, w które uwierzyli będąc młodsi. JEŚLI taka osoba przestanie rozpraszać się zrywaniem owoców, by zmienić swe życie, i skupi się na kłamstwie lub kłamstwach, w które wierzyła, które to stanowią pień drzewa, może zostać uzdrowiona i uwolniona. Zajmij się korzeniem, a nie owocem.

To często proces odkrywania i rozbrajania kolejnych warstw kłamstw, gdy przestajesz wierzyć w kłamstwo po kłamstwie. Ale kiedy już zrozumiesz, że kłamstwo poprzedza grzech, znajdziesz klucz do uzdrowienia i uwolnienia – na zawsze zamkniesz drzwi przed kłamstwami szatana. Nie można jednocześnie trzymać się kłamstwa i uchwycić się prawdy, oczekując uzdrowienia czy uwolnienia.
Jakub powiedział, że „człowiek o rozdwojonym umyśle niczego nie otrzyma od Pana” – Jk 1:6-7

Można by jeszcze długo mówić na ten temat, ale zapamiętaj to: demony to po prostu byty osobowe, które przychodzą, by ukraść Chrystusa i Jego dzieło z twojego serca. Twoja wola jest suwerenna i silniejsza niż jakikolwiek demon – nawet Bóg nie może zmusić cię do niczego. Miliony ludzi na całym świecie – ludzi, którzy nie znają Boga, po prostu dzięki sile swej woli pokonują demoniczne uzależnienia i problemy psychiczne. Dzieje się tak każdego dnia. Siła woli pokazuje demonom, że nie wrócisz do starego życia. Masz za sobą imię Jezusa, ale najpierw musisz jasno zdecydować, czego chcesz.

W przyszłym tygodniu kolejny temat. Do tego czasu wiele błogosławieństw.

<Część 1 |

John Fenn

Demony (Jak one funkcjonują) – część 1

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Byłem na wyjeździe misyjnym w Meksyku, gdzie przemawiałem w pewnym małym kościele w górach. Serca mieszkańców były czyste, pełne miłości i bojaźni Pańskiej, choć mieli duże braki w nauczaniu.

Po nabożeństwie, prawie każda kobieta podeszła prosząc o modlitwę. Zdecydowana większość z nich chciała pozbyć się demonów, które obwiniały za swoje dolegliwości. Wiele z nich miało bóle żołądka, inne bóle stawów a wszystko to przypisywały demonom. Kiedy nakładałem na nie ręce, by modlić się o uzdrowienie, w większości przypadków nie była to sprawa demonów – one po prostu potrzebowały uzdrowienia. Zastanawiałem się wtedy, dlaczego uważają, że każda dolegliwość jest pochodzenia demonicznego.

Wpływ demonów
W Ewangeliach jest tylko 19 lub 20 (w zależności od sposobu liczenia) przypadków indywidualnych uzdrowień, które uczynił Jezus – poczynając od teściowej Piotra, na początku posługi (Mk 1:29-30), do uzdrowienia ucha Malchusa, które Piotr odciął mu w Getsemane (Łk. 22:49-51 i J 18:10-11).

Jeszcze bardziej zaskakujący jest fakt, że w Ewangeliach znajdujemy jedynie 7 przypadków uwolnienia konkretnych osób od demonów lub ich wpływu. (Oczywiście istnieją fragmenty mówiące o dużych grupach ludzi, którzy zostali uzdrowieni i/lub uwolnieni, jak np. Mk 1:34, ale odnoszę się teraz tylko do uzdrowień konkretnych osób).
To właśnie w przypadku tych indywidualnych relacji możemy zobaczyć szczegółowo interakcję między Jezusem a demonami oraz sposób, w jaki się z nimi obchodził. Najbardziej odkrywczą interakcją jest relacja, która jest powtórzona trzykrotnie: w Mt 8:28-34, Mk 5:1-20 oraz Łk 8:26-39 i która wspomina o człowieku będącego pod wpływem wielu demonów. Miał ich naprawdę wiele więc Jezus zwrócił się do ich przywódcy – Legionu. Rzymski Legion liczył 2000 żołnierzy, więc ten człowiek musiał być naprawdę zademoniony. (Mt 8:28 wspomina o dwóch mężczyznach, lecz Marek i Łukasz skupiają się tylko na jednym, który miał Legion.)

Uwolniony człowiek był mieszkańcem greckiego regionu Gadareńczyków. Był to grecko-rzymski obszar dziesięciu miast zwany Dekapolis, położony po wschodniej stronie Jeziora Galilejskiego, gdzie Jezus poszedł i gdzie nauczał. Pierwszą rzeczą, którą zauważamy w tekście jest to, że „człowiek miał ducha nieczystego”. Duch nieczysty mógł oznaczać po prostu demona, ale bardziej konkretnie mógł również oznaczać ducha seksualnej nieczystości. To, że się okaleczał i był nagi, nawet to sugeruje. W Łk 8:35 czytamy, że po uwolnieniu ludzie byli zszokowani, że teraz był „ubrany i przy zdrowych zmysłach”.

Demon odpowiedzialny za tego człowieka określił się jako Legion. W tym miejscu widzimy jeden z aspektów demonów – są one identyfikowane przez swoją funkcję. Legion był odpowiedzialny za wiele demonów. Duch głuchy powodował głuchotę. Niewidomy człowiek, który nie mógł mówić, został uwolniony od ducha ślepoty i niemocy (Mt 12:22) . W Łk 13:11 kobieta zgięta przez 18 lat miała ducha niemocy. Aniołowie mają imiona, lecz demony zostały pozbawione wszystkiego i są znane teraz ze swojej funkcji. Słowo ‘szatan’ oznacza w języku hebrajskim i greckim ‘przeciwnika’ (odpowiednio hassatan i satana).

Continue reading

Czego poszukuje Ojciec – część 3

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
W dwóch pierwszych częściach tej serii skupiliśmy się na Ojcu, który szuka prawdziwych czcicieli, szuka ludzi według swego serca. Można jednak jeszcze coś do tego dodać – Pan przyszedł, aby szukać i zbawić to, co zginęło; Pan przeszukuje całą ziemię, aby okazać swoją moc wobec tych, którzy są Mu wierni – oraz inne fragmenty.

Celem tego cyklu jest nauczenie się, aby oddzielać to, co inni mówią, że Bóg chce, od tego, czego chce naprawdę
Kultura kościelna oczekuje, żebyś chodził do kościoła, abyś studiował Słowo, łożył na ich cele, zaangażował się w różne programy lub brał udział w duchowych inicjatywach całej wspólnoty. Łatwo wtedy (nieumyślnie) pomyśleć, że Bóg chce tego, co pastor mówi, że On chce.

Pewnego razu jeden ze studentów szkoły biblijnej przyszedł do mojego biura. Był bardzo zaniepokojony. W jego kościele ogłoszono poranną inicjatywę modlitewną, więc przez ostatnie 3 tygodnie wstawał o 5 rano, aby modlić się przez 15 minut. Myślał, że tego oczekuje Bóg, ponieważ na każdym nabożeństwie pastor zachęcał do tego całą wspólnotę. Młody człowiek robił to przez pierwsze trzy tygodnie, ale w ostatnim tygodniu przespał czas modlitwy. Przyszedł do mnie przekonany, że Bóg jest teraz na niego zły, bo nawalił w tej inicjatywie, Chciał dowiedzieć się, co musi zrobić, żeby znów mieć dobre relacje z Ojcem. Zapytałem go, skąd wie, że Ojciec jest zły? Czy może mu to powiedział? Nie. Założył, że skoro kościół nalegał na poranną modlitwę wg Modlitwy Pańskiej, oznacza to, że tego właśnie chciał Bóg. Kiedy nie sprostał oczekiwaniom kościoła, pomyślał, że zawiódł Boga. Pomogłem mu odzyskać pokój od Ojca mówiąc, że pokój który właśnie odczuł, to Ojciec pokazujący mu, że wcale nie jest na niego zły.

A co jeśli moglibyśmy wejść w relację z Ojcem i z naszym Panem, która nie kręci się wokół nas?
Czy bierzesz pod uwagę relację z Ojcem, w której chodzi o Niego, a nie o ciebie?
Micheasz był prorokiem z małego miasteczka (Moraszet), ale prorokował o Samarii (stolicy Izraela) i Jerozolimie (stolicy Judy).

UWAGA: Po śmierci Salomona Izrael podzielił się na dwa królestwa: Północne królestwo, zwane Izraelem, którego stolicą była Samaria, zamieszkiwało 10 plemion. Odrzucili oni oddawanie czci bogu w Jerozolimie oraz tamtejszych lewitów, tworząc własne kapłaństwo. Południowe królestwo znane jako Juda, zamieszkiwało  plemię Beniamina, Lewici oraz ci z dziesięciu plemion, którzy pozostali wierni Bogu. Stolicę mieli w Jerozolimie a cześć Bogu oddawali w świątyni Salomona. Czytając proroków, ważne jest, by zwracać uwagę, czy kierują swe słowa do Izraela (Samarii), czy do Judy. (Więcej informacji znajduje się w mojej serii audio „Podróż przez ST: Wojna domowa Izraela”, gdzie omawiam ten  temat szczegółowo).

Pojawia się Micheasz, który choć pochodzi z mego miasteczka,
…prorokuje do ludzi i przywódców obu stolic i ich ośrodków religii. Micheasz był pierwszym prorokiem, który wprost zwrócił uwagę na to, że oba królestwa zawiodły, jeśli chodzi o troskę o ubogich. Mieli Prawo Mojżesza, które okazywało wiele łaski wobec biednych, jednak każde z królestw rozwinęło swoją własną ‘duchowość’, która obchodziła przepisy Prawa Mojżeszowego.
Spójrzmy np. na kwestię dziesięciny i na to, jak miała ona zapewniać wsparcie ludziom, a mimo to została zignorowana. W tamtym czasie istniały cztery rodzaje dziesięcin:

’Terumah’, czyli ofiara z pierwocin – szła do kapłanów na ich utrzymanie.
’Ma’aser rishon’, czyli pierwsza dziesięcina – trafiała do lewitów. Nie każdy członek pokolenia Lewiego zostawał kapłanem, ponieważ liczba miejsc w świątyni była ograniczona. Tak więc lewitów było znacznie więcej niż samych kapłanów.
’Ma’aser min ha-ma’aser’, czyli dziesięcina z dziesięciny – Lewici oddawali dziesięcinę kapłanom ze swego plemienia z tego, co otrzymali. Te trzy dziesięciny służyły utrzymaniu kapłanów oraz dbaniu o świątynię i jej funkcjonowanie.
’Ma’aser sheni’, czyli druga dziesięcina – ta trafiała z powrotem do ludzi, którzy ją składali.
Cztery dziesięciny były składane w różnych terminach w ramach siedmioletniego cyklu, w którym ostatni rok był rokiem szabatowym – w tym roku nie składano dziesięcin.
W latach 1, 2, 4 i 5 druga dziesięcina była zanoszona do Jerozolimy i ofiarowana Panu. Po tym jak kapłani wzięli swoją część, reszta była zwracana ofiarodawcom. Urządzano wtedy wielką ucztę, by świętować Bożą dobroć.
W latach 3 i 6 druga dziesięcina nie trafiała nawet do kapłanów w świątyni. Na zasadzie uczciwości ludzie rozdawali ją lokalnie, by troszczyć się o biednych, sieroty, wdowy i wszystkich potrzebujących. Dotyczyło to także lewitów/kapłanów, ponieważ nie mieli oni dziedzictwa w postaci ziemi, więc traktowano ich jak ubogich – mieli zatem prawo być wspierani przez lokalną społeczność.

Widzisz to? Każdego roku, gdy ludzie składali dziesięcinę, jedna z nich wracała do ofiarodawcy albo w ogóle nie trafiała do kapłanów. Poza tym mieli jeden rok, w którym nie dawali żadnej dziesięciny — zatrzymywali ją dla siebie, aby móc wspierać potrzebujących.

Przytoczyłem to jako tło ówczesnych czasów, gdy przywódcy w Izraelu i w Jerozolimie zaniedbywali przepisy Prawa Mojżeszowego dotyczące ubogich, w tym także przepisy dotyczące dziesięcin. Byli religijni, ale według swej własnej definicji. Byli duchowi, ale kierowali się swoimi pragnieniami, a nie tym, co Bóg zapisał przez Mojżesza w swoim Słowie.

Zwracając się do tych religijnych przywódców, przesłanie Micheasza do Izraela i Judy podsumowuje werset 6:8:
Oznajmiono ci, człowiecze, co jest dobre. I czego żąda Pan od ciebie: Tylko abyś wypełniał prawo, okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował z Bogiem swoim„.

Ojciec szuka czcicieli, szuka ludzi według swego serca, aby mógł chodzić z nami, a my z Nim. To takie proste. Zostaw skomplikowaną wiarę. Odpuść sobie formuły i wszystko to, co myślisz, że musisz robić, by Go zadowolić. Po prostu… idź… rozmawiaj z Nim tak, jak rozmawiałbyś z każdym innym… a potem zatrzymaj się, przenieś swoją uwagę na ducha i poczuj Jego obecność. To naprawdę takie proste.

Wielkim zmartwieniem Pawła względem Koryntian było to, aby szatan subtelnie nie odciągnął ich „od prostoty, jaka jest w Chrystusie”, ku skomplikowanej wierze, która ostatecznie przedstawia innego Jezusa, inną ewangelię, innego ducha. Pozostań prosty. Przestań gonić za rzeczami, które tylko łechcą uszy, a zamiast tego zacznij poznawać Ojca. Oddawaj Mu cześć, szukaj Go, czyń to, co prawe, bądź miłosierny i pokorny. Amen. ( 2 Kor 11:3-4)

Wiele błogosławieństw

John Fenn

Czego poszukuje Ojciec – część 2

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Kiedy Bóg postanowił zastąpić króla Saula, posłał proroka Samuela do domu Jessego i jego synów. Samuel mówi: „Pan wyszukał sobie męża według serca swego…” 1 Sm 13:14.

Dziś przyjrzymy się zdolności Pana do dostrzegania w nas dobra
Bóg jest miłością. Miłość jest życzliwa, wierzy w to i spodziewa się tego, co najlepsze. Każdego dnia Ojciec wierzy w nas i Jego decyzją jest, aby nadal w nas działać i z nami współpracować, abyśmy w Nim doszli do dojrzałości. 1 J 4:7-8, 1 Kor 13:4-8

Znałem raz pastora, który miał bardzo wybuchowy temperament. Wszyscy z jego zespołu bardzo dobrze to znali, lecz na zewnątrz dobrze się z tym ukrywał. Zapytałem Pana: „Dlaczego go nie osądzisz”? Odpowiedź przyszła szybko – to była lekcja, którą pamiętam do dziś: „Ale spójrz na całe dobro, które czyni”! Pan patrzy na nas w szerszej perspektywie, bo wie, że pewnego dnia nasza cielesność przeminie, a tym, kim naprawdę jesteśmy, jest nasz duch i dusza.

W Dz 13:22 Paweł opowiada historię Izraela i mówi o tym wydarzeniu: „Znalazłem Dawida, syna Isajego, męża według serca mego, który wykona całkowicie wolę moją”. W Ps 89:20 Pan mówi: „Znalazłem Dawida, sługę mego, namaściłem go świętym olejem moim”. Zarówno hebrajskie, jak i greckie słowa tłumaczone jako „znalazłem” oznaczają „odkryć w poszukiwaniu”. Bóg aktywnie szukał kogoś, kto byłby „według Jego serca”.

Istnieją przynajmniej dwa sposoby rozumienia wyrażenia „mąż według mego serca”
Babcia, patrząc na swoją wnuczkę, może powiedzieć: „To dziewczynka według mego serca”. Mówi to, bo dostrzega w niej samą siebie – te same zainteresowania, cechy, osobowość, a może nawet umiejętności lub talent.

W tym sensie możemy powiedzieć, że Pan dostrzegł w sercu Dawida coś z samego siebie. Czyż podobnie nie jest z nami? Pan widzi w nas coś z siebie samego. Jest tak, ponieważ to On nas stworzył. Pewna matka, która miała cztery córki, powiedziała mi, że gdy jej córki się kłócą, trudno jej rozstrzygnąć, która ma rację, ponieważ w każdej z nich widzi część siebie i przez to rozumie wszystkie punkty widzenia. Tak samo jest z Ojcem – On jest w nas, On stworzył nas, więc widzi samego siebie w naszych sercach. To jedno ze znaczeń tego, co zobaczył w Dawidzie – zobaczył w nim cząstkę siebie. (Paweł nawiązuje do tego w 2 Kor 3:18, a Jakub w swoim liście w wersach: 1:22-25)

Continue reading

Czego poszukuje Ojciec – część 1


John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Zgodzicie się ze mną, że współczesna kultura kościelna jest bardzo skupiona na „mnie”. Widzimy nauczania jak „nazwij to i zażądaj tego”, „pozytywne wyznanie”, „deklarowanie i ogłaszanie”, proroctwa osobiste, wewnętrzne uzdrowienie itp. – wszystko skupione na tym, by jak najwięcej otrzymać od Boga lub też pozbyć się demonów, chorób, wad i ogólnie życiowych problemów.

Zmieńmy jednak nasze podejście na to, czego to Ojciec pragnie. Gdy skupimy się na tym, czego On oczekuje, możemy żyć najbardziej spełnionym życiem, jakie tylko jest możliwe.

1: Jezus powiedział, że Ojciec szuka czcicieli, którzy będą oddawali Mu cześć „w duchu i w prawdzie”  J 4:23-24.

Lecz nadchodzi godzina i teraz jest, kiedy prawdziwi czciciele będą oddawali Ojcu cześć w duchu i w prawdzie; bo i Ojciec takich szuka, którzy by mu tak cześć oddawali”.

Zauważcie, że uwielbienie, o którym mówi tu Jezus, jest skierowane na Ojca. Zauważcie, że we wszystkich Ewangeliach Jezus nigdy nie powiedział nam, byśmy go (Jezusa) czcili. Powiedział za to, abyśmy oddawali cześć Ojcu, abyśmy modlili się do Ojca (najbardziej znaną z tych instrukcji jest Modlitwa Pańska). Więc oto pierwsze pytanie: Czy oddajesz cześć Ojcu? (Czy może czcisz tylko Jezusa? Jezus jest Bogiem, więc oczywiście należy mu się cześć, ale czy nie zaniedbujesz przy tym Ojca?)

PRAWDZIWI czciciele. Greckie słowo „alēthinos” oznacza tutaj „autentyczny, prawdziwy, rzeczywisty”. Mówiąc o „prawdziwych czcicielach”, Jezus ujawnia, że istnieją też fałszywi czciciele – tacy, którzy tylko chwalą ustami, lecz w swoim uwielbieniu mają ukryte motywy.

„W duchu” oznacza oddawanie czci każdym oddechem, z głębi naszego serca. „W prawdzie” znaczy bez ukrytych intencji, bez własnych planów, bez przypominania Bogu o naszych sprawach, gdy go wywyższamy. To czyste uwielbienie, bezinteresowne, bezwarunkowe i skupione na Ojcu.

Jezus powiedział, że Ojciec szuka takich ludzi, aby oddawali Mu cześć. Greckie słowo „szuka” to „zēteō”, które w kontekście kulturowym oznacza „badać, dociekać, pytać”. Gdy chodzimy z Ojcem, On będzie nas pytał: Czy chcesz, czy będziesz czcić Mnie w duchu i w prawdzie? A więc – czy odpowiemy na Jego pytanie? Gdy ktoś pyta, oczekuje odpowiedzi. Jak odpowiadamy na to, czego On szuka? W moim przypadku mogę powiedzieć, że w 90% przypadków moje pierwsze myśli, zaraz po przebudzeniu, to: ‘Dziękuję Ci, Ojcze’. Zaczynam każdy dzień od tego prostego aktu uwielbienia, po czym, co jakiś czas, w ciągu dnia, rozmawiam z Nim.

Continue reading