T. Austin-Sparks
Rozdział 3 – Zwycięskie życie
Nie sądzę, żeby zostało to zakwestionowane, jeśli stwierdzimy, że ogromna większość chrześcijan nie doświadcza stałego postępu zwycięstwa. Zostajemy przymuszeni do takiego wniosku, słuchając ich modlitw, obserwując tych, którzy składają sprawozdania oraz przez bardzo powszechny brak skuteczności Chrześcijańskiego Ciała.
Wyznanie upadku
Wielu z tych, którzy później znaleźli drogę zwycięstwa, zostawili po sobie wzruszającą historię swego wyczerpującego poszukiwania i świadomego upadku. Oto typowe tego przykłady.
„Ogromnie wahałem się w moim duchowym życiu, w mojej świadomej bliskiej społeczności z Bogiem. Czasami Bóg wydawał się być bardzo blisko a moje duchowe życie bardzo głębokie, lecz nie było to trwałe. Czasami z powodu upadku wobec pokuszenia, czasami przez stopniowy proces staczania się, traciłem swoje najpiękniejsze przeżycia i w końcu spadałem na niższe poziomy. Kolejnym świadomym brakiem mojego życia były niepowodzenia wobec obrzydliwych grzechów. Modliłem się, ach!, tak żarliwie a jednak nie przychodziło stałe uwolnienie. Trzecim świadomym brakiem była sprawa dynamicznej, przekonującej duchowej mocy, która wywoływała by zmiany w życiu innych; wykonywałem mnóstwo chrześcijańskiej pracy. Oczywiście, czasami, co wspaniale, widziałem niewielkie wyniki takiego działania, lecz niewiele. Pocieszałem samego siebie tym starym zapewnieniem, że to nie ja mam oglądać wyniki, lecz nie zadowalało mnie to i byłem czasami przybity duchową bezpłodnością mojej chrześcijańskiej służby. Po jakimś czasie zaczęli mnie onieśmielać pewni ludzie, których uważałem za wyraźnie bardziej błogosławionych w chrześcijańskiej służbie, którzy wydawali się mieć pojęcie czy świadomość Chrystusa, której ja nie posiadałem. Było to coś, co wykraczało poza wszelkie moje dotychczasowe myśl o Chrystusie”.
Pozostawimy dalszy ciąg tego na chwilę, aby przekazać inny podobny przypadek.
„Mój umysł został znacznie wyćwiczony – napisał Hudson Tyler do siostry – przez ostatnie miesiące, odczuwając osobistą potrzebę, jak i na rzecz naszej Misji, większej świętości oraz mocy w naszych duszach. Lecz ta osobista potrzeba była pierwsza i największa. Odczuwałem jako niewdzięczność, niebezpieczeństwo, grzech to, że nie żyję bliżej Boga. Modliłem się, konałem z bólu, pościłem, wysilałem się, podejmowałem postanowienia, czytałem Słowo uważnie, starałem się o więcej czasu na odpoczynek i medytację, lecz wszystko to było bezskuteczne. Każdego dnia, niemal każdej godziny, świadomość grzechu uciskała mnie. Wiedziałem, że gdybym tylko mógł zamieszkać w Chrystusie, wszystko byłoby w porządku, lecz NIE MOGŁEM. Zaczynałem dzień od modlitwy, zdeterminowany nie odwracać wzroku od Niego ani na chwilę, lecz presja obowiązków, tak męczące stałe przeszkody często powodowały, że zapominałem o Nim. Kiedy już czyjeś nerwy są tak w strzępach w tym klimacie pokuszania do nerwowości, ostrych myśli a czasami niemiłych słów, wszystko było jeszcze bardziej trudno kontrolować”.
Wołanie duszy w agonii
„Każdy dzień dawał znać o sobie grzechem, upadkiem i brakiem mocy. Naprawdę chciałem, lecz jak to wykonać, nie wiedziałem. Wtedy pojawiło się pytanie: „Czy NIE ma ratunku? Czy tak musi być aż do końca – stały konflikt, zamiast zwycięstwa, zbyt często porażka?” Wydawało się, że zamiast stawać się coraz silniejszy, byłem coraz słabszy i miałem coraz mniej mocy przeciwko grzechowi. Nienawidziłem siebie za to i nienawidziłem swego grzechu. Byłem dzieckiem Bożym, lecz byłem całkowicie bezsilny, aby wznieść się do moich dziecięcych przywilejów”.
Pisząc to, mamy do dyspozycji wystarczająco dużo materiału tego rodzaju, który mógłby zająć całkiem obszerny tom, a to wszystko utwierdza nas w przekonaniu, że dla wielu gorliwych chrześcijan chrześcijańskie życie przeważnie jest zmaganiem, jakimś rewersem, niepokojem, niepewnością, życiem, w którym wielkie i wspaniałe znaczenie „łaski”, „miłości”, „pokoju” i „zwycięstwa” mają wątpliwe i ograniczone wykonanie.
Oczywiście, narzędziem prowadzącym do takiego pokonanego życia jest głównie Prawo, a zasadniczym polem jego działania jest Ciało. Mamy obsesję na punkcie tych „Będziesz” i „Nie będziesz” i nasz stan to nieustanny ucisk. Myśli, słowa, uczynki, wyobrażenia i pragnienia utrzymują nas w stanie nieustannego wysilania się i starania utrzymania ich pod kontrolą. Jaki jest tego skutek? Dokładnie taki, jakiego najbardziej życzy sobie nasz przeciwnik: wahania, wzburzenie, zmienność czy niestałość, poruszenie, podenerwowanie a ostatecznie wyczerpanie. Właśnie tymi sposobami, skuteczniej niż w jakikolwiek inny sposób, przeciwnik może okaleczać i utrudniać postęp prawdy i w ten sposób zaślepiać oczy tak wielu na prawdziwą drogę pełni życia w Chrystusie.
Sposób uwolnienia
Tak, te wszystkie zaniepokojone i żarliwe dusze mają głęboką świadomość tego, że musi być jakiś sposób na ucieczkę, uwolnienie. Mają pewność tego, że istnieje najwyższe życie i w swych sercach mają wizję takiego życia. Ta wizja jest przede wszystkim tworzona właśnie przez tą potrzebę. Dopóki życie i sama nasza natura i budowa są jedną wielką farsą, nie jest to jakaś zwykła iluzja, ponieważ cała nasza naturą lgnie do niej i nic pomniejszego nie da nam odpocznienia i nie usatysfakcjonuje nas. Jest to spełnienie i wypełnienie samej naszej duchowej konstytucji. W ten sposób wnioskujemy, że nie tylko jest to wizja stworzona przez potrzebę, lecz jest ona pokazana w Słowie Bożym.
Jakże często wyrazy takie jak „zwycięstwo”, „zwyciężyli” pojawiają się w Nowym Testamencie wraz ze współczesnym zastosowaniem! Pomyśl ponownie o takich zwrotach jak:
„Zwycięstwo, które zwyciężyło świat to wiara nasza”.
„Większy jest ten, który jest we mnie, niż ten, który jest na świecie”.
„Zawsze daje nam zwycięstwo”.
„Dał nam zwycięstwo”.
„Grzech nad wami panować nie będzie”.
„Jesteśmy więcej niż zwycięzcami”.
Zajęłoby mnóstwo miejsca zebranie razem tych wszystkich twierdzeń z Bożego Słowa, które nie tylko implikują, lecz dobitnie potwierdzają, że pieśń zwycięstwo może być na naszych ustach tu i teraz.
Jest jeszcze trzecia podstawa zaufania tej wizji i jest to sprawa praktyczna, a mianowicie doświadczenie innych.
Podamy dwie negatywne strony doświadczeń dwóch wielkich chrześcijańskich przywódców. Zacytujemy krótko w dalszym ciągu.
„Trzy wielkie braki, o których mówiłem zostały zaspokojone w cudowny sposób.
1.Miała miejsce stała społeczność z Bogiem, całkowicie odmienna od wszystkiego, cokolwiek znałem do tej pory. Chrystus nie dopuszczał do dłuższych męczących wahań w moim duchowym życiu”.
Od upadku do zwycięstwa
2. Następowało notoryczne/nawykowe zwycięstwo nad pewnymi dręczącymi grzechami, tymi starymi, które kiedyś dławiły i rozbijały mnie. Jest jeszcze mnóstwo miejsca na zajmowanie się Chrystusem, o których jestem coraz bardziej boleśnie świadomy, niż to kiedyś było. Jednak wiele ze starych stałych i obrzydliwych, niszczących duszę upadków zostało przez Niego pokonanych i, wierzę, na zawsze.
3. W końcu, duchowe wyniki w służbie dają mi tak wielki udział w radości niebios, o czym w ogóle nie wiedziałem, że jest dostępne na ziemi. Kilku z moich najbliższych przyjaciół, z których większość to dojrzali chrześcijanie, doświadczyło całkowitej rewolucji dokonanej w życiu przez Chrystusa, gdy uchwycili się Go w ten nowy sposób, przyjmując Go w całej pełni Bożej. Życie całkowicie zaroiło się dowodami tego, czego Chrystus chce i może dokonać”.
Weźmy końcowe fragmenty listu Hudsona Tylora: „Gdy agonia mej duszy sięgała zenitu, jedno zdanie z listu od ____ zostało wykorzystane do usunięcia klapek z mych oczu i Duch Boży objawił mi prawdę, której nigdy wcześniej nie znałem, o naszej jedności z Jezusem”.
„Jak otrzymać wzmocnioną wiarę? Nie poprzez zmagania wiary, lecz przez odpocznienie w Wiernym”.
„Gdy to czytałem, zobaczyłem! „Jeśli my nie wierzymy, On pozostaje wierny”. Spojrzałem na Jezusa i zobaczyłem (a gdy już zobaczyłem, wybuchnąłem radością!), że on powiedział: „Nigdy cię nie opuszczę”. Ach, jest odpocznienie, pomyślałem. Na próżno walczyłem, aby odpocząć w Nim, nie będę już się zmagał nigdy więcej. Czyż nie obiecał zamieszkać we mnie, nigdy mnie nie opuścić, nigdy nie zawieść mnie? Najsłodsza część tego, jeśli mogę mówić o tym, że jedna cześć jest słodsza do innych, to jest odpocznienie.
„O nic więcej już się nie trwożę. Nie ma znaczenia, gdzie on mnie umieści i jak”.
W tych słowach, które powtarzają się w świadectwach wielu innych, które chcielibyśmy podać, mamy zdecydowanie stwierdzony fakt i doświadczenie zwycięskiego życia. Dopiero w następnym rozdziale zajmiemy się tą tajemnicą, lecz chcemy po prostu podkreślić tą rzeczywistość i opisać naturę i podstawę owego zwycięskiego chrześcijańskiego doświadczenia. Tak więc, podsumujemy, mówiąc nieco o posiadaniu zwycięstwa.
Obejmowanie na własność dziedzictwa
Po pierwsze: musimy pamiętać o tym, że nie będzie to naszym osiągnięciem. Zwycięstwo nad grzechem ze wszystkim co mu towarzyszy już zostało osiągnięte. Chrystus osiągną to Sam, a zwycięstwo jest już dokonane w niebie. Nie zostaliśmy wezwani po to, aby na śmierć walczyć z grzechem. Zwycięstwo jest darem zgodnie miarą Chrystusa. „Bogu niech będą dzięki, który daje nam zwycięstwo przez Jezusa Chrystusa’.
To nasze wzrastanie w Nim przez poddanie i aktywność Ducha Świętego w życiu napełnionym Duchem. Zwycięstwo jest Bożym darem w Chrystusie przez wiarę. To wiara przywłaszcza sobie dziedzictwo jedności z Chrystusem.
Jest to postępujący proces, a nie coś skończonego w naszym bezpośrednim doświadczeniu. Wzrastamy w Łasce. Grzech nie jest usuwany w jednorazowym akcie, lecz jest to pewny postęp zwycięstwa nad grzechem. Naprawdę rozumiemy grzech, wyłącznie wtedy, gdy zbliżymy się do Boga, do Niebo i stajemy się podobni do Chrystusa.
To zwycięskie życie jest wyrażaniem (Bożego życia), a nie uciskaniem (starego).
(dosł.: This victorious life is expression, not repression.)
Nie jesteśmy już więcej nękani przez „Nie będziesz”, lecz stajemy się uczestnikami Boskiej Natury, więc spontanicznie jesteśmy pociąganiu ku temu co prawe.
Powiedzieliśmy, że to Duch Święty daje to zwycięstwo, a krótkie studium 7 i 8 rozdziału Listu do Rzymian pokaże, jak to działa. 7 rozdział Listu do Rzymian jest rozdziałem o upadku i pokonaniu, a centralnym wyrazem jest tam „ja”. Pojawia się on nie mniej niż 30 razy w tym jednym rozdziale. Następny, ósmy, jest rozdziałem zwycięstwa i uwolnienia, a centrale miejsce zajmuje tam „Duch”, który pojawia się tam 21 razy.
Przeczytajcie te dwa rozdziału z uwagę i modlitwą, a nieuchronnym wynikiem musi być to, że zobaczymy, że zwycięskie życie nie jest wynikiem naszych własnych wysiłków i zmagań, lecz naturalnym rezultatem życia napełnionego Duchem i zastosowaniem trzech składników wiary, radosnej nadziei, żywej miłości i służenia.