John Fenn
Wydawało mi się, że na tej części skończę cykl na temat „Gdy umiera chrześcijanin z niewyznanym grzechem”, lecz przykładów jest tak dużo, że koniec będzie następnym razem, gdy omówię sąd Pana nad tymi, którzy nie chcą osądzić siebie samych.
Wydaje się, że w nauczaniu na ten temat są dwie skrajności. Jedna to: Jezus nigdy nas nie osądza, grzech jest przeszłością, teraz jest łaska, nie jestem więc odpowiedzialny wobec nikogo, oraz druga: Bóg tylko czeka na to, żebym zrobił krok w bok, a wtedy: BUCH, sądzi mnie. Poszukajmy w Słowie równowagi.
Jezus osądza chrześcijan
W 1 Liście do Koryntian 11:29-32 Paweł mówi o tych, którzy mają uprzedzenia: „Albowiem kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając ciała Pańskiego, sąd własny je i pije. Dlatego jest między wami wielu chorych i słabych, a niemało zasnęło. Bo gdybyśmy sami siebie osądzali, nie podlegalibyśmy sądowi. Gdy zaś jesteśmy sądzeni przez Pana, znaczy to, że nas wychowuje, abyśmy wraz ze światem nie zostali potępieni”.
O ile ktoś nie zechce wybrać sobie, które wersy Słowa odnoszą się do współczesności i wierzyć w nie (niektórzy to robią), to ten wers mówi, że Pan BĘDZIE sądził chrześcijanina JEŚLI:
1) ten człowiek nie chce osądzić siebie samego,
2) jeśli odmowa osądzenie siebie grozi utratą swego zbawienia: „… gdy zaś jesteśmy sądzeni przez Pana, znaczy to, że nas wychowuje, abyśmy wraz ze światem nie zostali potępieni”
Jak pisałem poprzednim razem, gdy zostałeś zbawiony, osądziłeś siebie. Gdy przyznajesz się do popełnionych grzechów, osądzasz siebie, nie jesteś więc zagrożony osądzeniem przez Pana. Tylko ci, którzy nie chcą zająć się swoimi grzechami do tego stopnia, że mogą stracić zbawienie są kandydatami na tych, których Jezus osądzi, powołując ich wcześniej do domu.
Pan podejmuje też pomniejsze osądy, nie związane ze zbawieniem lecz raczej dotyczące wzrostu w Chrystusie, lecz o tym będzie następnym razem. Dziś będzie mowa o tych, którym grozi utrata zbawienia, jeśli Jezus nie wkroczy i nie sprowadzi ich do domu.
Kilka przykładów
Przybyłem w chwili, gdy umierał, a jego pierś opadła wraz z ostatnim oddechem. Był chrześcijaninem już jako nastolatek, a teraz, mając 42 lata, był martwym alkoholikiem, któremu wątroba odmówiła działania. Przez kilka miesięcy do chwili śmierci był zawiązany alkoholem do tego stopnia, że znano go jako jednego z miejskich pijaków. Przychodził do kościoła oczyścić swoje życie na kilka tygodni czy miesięcy, po czym wracał ponownie do butelki. Zapytałem Ojca: 'Czy chcesz wzbudzić go z martwych” i natychmiast usłyszałem: „Nie, sprowadziłem go do domu, aby nie popełnił gorszego grzechu”.
W Swej wielkiej dobroci, po latach życia tego człowieka w nieustannym cyklu: grzech – pokuta, grzech – pokuta, kiedy to nie był w stanie przebić się do całkowitego uwolnienia, Pan usunął dłoń łaski. Do tej pory przez lata nadużywana wątroba nie odmawiała posłuszeństwa, jednak tym razem przestała funkcjonować niemal natychmiast po okresie trzeźwości, kiedy mógł ponowie sięgnąć po alkohol.
W Ewangelii Jana 5:14 Jezus mówi człowiekowi, który był kaleką przez 38 lat, zanim został uzdrowiony: „Idź i nie grzesz więcej, aby ci się coś gorszego nie przytrafiło”. Jezus nie mówił mu, że ma on być bezgrzeszny przez resztę życia, lecz chodzi Mu o to, aby nie prowadził grzesznego życia, aby coś gorszego (piekło) nie spadło na niego.
Ten duch Izebel
Nagrałem cykl nauczania (CD/mp3) i tym, co Słowo rzeczywiście mówi o „duchu Izabel”. Zupełnie nie przypomina tego, co powszechnie się naucza, lecz tutaj skupię się tylko na tym, jak Pan reaguje na niego. W Objawieniu Jana 2:20-23 mówi tak:
„...Lecz mam ci za złe, że pozwalasz niewieście Izebel, . . . I dałem jej czas, aby się upamiętała, ale nie chce się upamiętać we wszeteczeństwie swoim. Toteż rzucę ją na łoże, a tych, którzy z nią cudzołożą, wtrącę w ucisk wielki, jeśli się nie upamiętają w uczynkach swoich. A dzieci jej zabiję; i poznają wszystkie zbory, że Ja jestem Ten,
który bada nerki i serca, i oddam każdemu z was według uczynków waszych”.
Zwróćmy uwagę na to, że apostoł Jan mówi tutaj o takim samym stanie człowieka, o którym pisze Paweł: człowieka, któremu dano czas na upamiętanie, aby osądził samego siebie, lecz on nie robi tego, co powoduje, że to Pan osądza, i znów jest to choroba/ucisk. Pamiętajmy o tym, że Paweł mówi, że Pan robi to, aby taki człowiek nie został potępiony ze światem. Nawet tutaj więc widać Jego wielkie miłosierdzie.
Korynt
Był wśród wierzących w Koryncie człowiek, który współżył ze swoją macochą. Paweł napisał, że takiego poziomu grzechu to nie ma nawet wśród grzeszników. Jak stwierdza w 1Kor 5:1-13, nikt tego człowieka napomniał, lecz raczej zostało to zaakceptowane, a niektórzy nawet pysznili się jego wyczynem. Paweł napisał im, że powinni byli się sprzeciwić mu i zająć tym, jako ciało (kościół domowy). Ponieważ tego nie zrobili, on musiał wkroczyć i zająć się sprawą, mówiąc:
„… zdecydowałem się oddać takiego szatanowi na zatracenie ciała, aby duch był zbawiony w dzień Pański” (w. 5 – w pierwszej osobie według wersji ang.)
Innymi słowy: Pan usunie Swoją łaskę z życia tego mężczyzny, dopuszczając do poniesienia konsekwencji swego grzechu, co ostatecznie może oznaczać śmierć. Czy to była choroba, czy wypadek, nie wiemy tego, lecz wiemy, że jego życie mogło zostać skrócone, aby trafił do nieba. Wszystko po to, aby, gdyby nadal trwał na tej drodze grzechu, nie stracił zbawienia całkowicie. „Aby duch jego mógł być zbawiony…” – pisze Paweł.
Zauważmy na występujący tutaj proces: człowiek zgrzeszył, lecz nie zajął się tym, gdy dano mu czas na pokutę. Po drugie: nikt w ciele lokalnego kościoła domowego nie stanął wobec niego z tym problemem. Ponieważ ten człowiek nie chciał osądzić siebie samego, został oddany Szatanowi, aby zniszczył jego ciało.
Pozwólcie, że zwrócę uwagę na to, że nie każdy może to robić. Paweł był apostołem dla Koryntian, więc miał przed Bogiem autorytet wobec nich. Przypominam sobie taką sytuację, gdy w małej grupie modliliśmy się o jednego z krewnych kogoś z grupy. Nagle, ku zdumieniu krewnych, którzy tylko poprosili o modlitwę, jakaś kobieta „przekazała” go Szatanowi, aby wcześniej zmarł. Nie może tak być, że masz kogoś dosyć więc wydaje ci się, że możesz go oddać Szatanowi – Pan nie wysłucha takiej modlitwy.
Oddanie Szatanowi
W ciągu mego niemal 40 letniego chodzenia z Panem, przypominam sobie tylko kilka sytuacji, w których Pan poruszył mnie do oddania kogoś Szatanowi i został zabrany do nieba, aby nie stracił zbawienia.
Przypadek umysłowo chorego, który kochał Pana
Pierwszy przypadek dotyczy młodego, chorego umysłowo człowieka. Kochał Pana, lecz został wyrzucony ze szkoły biblijnej za nieopanowane słownictwo wobec ludzi, co wraz z innymi zachowaniami doprowadziło go do pobytu w szpitalu psychiatrycznym. Zanim wrócił do domu i kościoła, widział demony niemal przez cały czas i próbował je rozjechać swoją ciężarówką.
Pierwszy wypadek miał, gdy widząc demony próbował je rozjechać około 1 w nocy. Zapukał do naszych drzwi przychodząc niemal zaraz z miejsca wypadku. Powiedział, że widział demona na ogrodzeniu z drutu kolczastego, więc próbował go przejechać, zrywając ogrodzenie i niszcząc ciężarówkę. W ciągu kilku następnych tygodni było z nim coraz gorzej, regularnie powtarzał próby rozjechania demonów, co powodowało liczne zniszczenia płotów, jazdy po uprawnych polach itp. Jego rodzice, mocni chrześcijanie, byli bardzo zmartwieni, modliliśmy się razem wszyscy.
W miarę jak jego dziwne zachowania trwały, rozmawialiśmy z Barbarą i modlili o tą sytuację, zdaliśmy sobie sprawę z tego, że choć miał tylko dwadzieścia parę lat, było tylko jedno rozwiązanie. Medycyna nie miała dla niego odpowiedzi, on nie mógł lub nie chciał stosować się do tego, co mu mówiłem i nie chciał przestać rozjeżdżać demony.
W końcu pomodliłem się w taki sposób, jak nigdy wcześniej: „Ojcze, wszyscy jesteśmy na skraju wytrzymałości. Nie chcemy, aby całkowicie stracił rozum, lecz coś jest najwyraźniej źle i poza naszymi możliwościami pojmowania. Jego ostateczne uwolnienie nastąpi wtedy, gdy pójdzie do nieba, ponieważ wydaje się, że nie ma na ziemi lekarstwa, ani on nie chce się tym zająć. Jako pastor proszę, abyś usuną swoją rękę łaski i zabrał go do domu, bądź dyskretny i całkowicie zignoruj mnie, jeśli się mylę”. Bądź te słowa.
Około tygodnia później odebrałem telefon – zginął w samotnym wypadku. Nikt nie miał pojęcia, dlaczego zjechał z drogi właśnie w tamtym miejscu przy pełnej prędkości. Ja wiedziałem – gonił kolejnego demona. Zginął natychmiast rozbijając ciężarówkę o nadbrzeża potoku. Byłem faktycznie całkowicie zszokowany tym, że stało się to, o co się modliłem.
W następną niedzielę po jego pogrzebie, w czasie uwielbienia, zobaczyłem go nagle, jak stał na podwyższeniu i uśmiechał się do mnie. Widziało go jeszcze dwoje innych ludzi, a kilka osób powiedziało, że mieli przekonanie, że obserwował nas tego dnia. Gdyby wydawało ci się to dziwaczne, pamiętaj, że (martwy) Mojżesz i Eliasz pojawili się przed Jezusem, Piotrem, Janem i Jakubem na Górze Przemienienia, a apostoł Jan widział i rozmawiał z ludźmi, którzy już byli w niebie, co zapisał w Księdze Objawienia.
Świadkowie
List do Hebrajczyków 12:1 mówi, że jesteśmy otoczeni przez obłok świadków. To Słowo wskazuje na to, że od czasu do czasu są oni dopuszczani do tego, aby być świadkami części naszego życia, jak w przypadku Mojżesza i Eliasza w życiu Jezusa.
Uwaga: Niechaj nikt nie sądzi, że każdy kto choruje czy ma jakąś chroniczną chorobę musi mieć jakiś ukryty grzech, z którego musi pokutować, ponieważ nie o tym mówi ten fragment. Prawdą jest również, że, podobnie jak to widzimy w 1Kor 11 w przypadku uprzedzeń, które znalazły miejsce w sercach niektórych, byli tam chorzy i słabi, ponieważ nie rozeznawali ciała Chrystusa i nie osądzili siebie. Tutaj istotą jest wąskie zastosowanie, lecz warto jest podzielić się tym, w jaki sposób Pan osądza wierzących oraz obserwacja całego procesu.
Dziś już wykorzystałem całe miejsce, następnym razem wnioski, w których zobaczymy pomniejsze sądy Pana, których skutkiem NIE jest wcześniejsza śmierć.
Gdy umiera chrześcijanin z niewyznanym grzechem_8
A do tego czasu wiele błogosławieństw
John Fenn
Bardzo odważny artykuł.
Myślę ,że autor jest żywym odbiorcą tego rodzaju sytuacji.
Mamy jak myślę możliwość wpływać na losy ludzi ,których kochamy i chcielibyśmy by opuścili ten padół idąc do Pana.
Niestety życie w dzisiejszym świecie nie sprzyja temu byśmy 24 godziny na dobę byli nieskalani grzechem .
Jako dzieci Boże mamy jednak ten komfort ,że kiedy zgrzeszymy Duch święty pokazuje nam natychmiast nasz stan ,z którego możemy wyjść pokutując.
Czy zatem Dzieci Boże nie grzeszą?
Mniemam ,że grzeszą ,lecz nie żyją w grzechu. (trwale)
W odróżnieniu od ludzi tego świata mamy (powinniśmy mieć ) nasze sumienie wyczulone na głos Ducha Św ,który to wprowadza nas we wszelka Prawdę.
Zatem w przypadku gdy zdarzy nam się zgrzeszyć mamy Orędownika Jezusa Chrystusa ,który wstawia się za nami przed Bogiem.
Bóg wybacza na każdy wyznany grzech.
W Biblii jest tylko jeden przypadek ,w którym nie ma przebaczenia za grzechy ,jest to grzech przeciwko Duchowi Świętemu.
Dla mnie odpowiednikiem tej sytuacji jest fragment Listu do Hebrajczyków 6:4-6
Jest bowiem rzeczą niemożliwą, żeby tych – którzy raz zostali oświeceni i zakosztowali daru niebiańskiego, i stali się uczestnikami Ducha Świętego, (5) i zakosztowali Słowa Bożego, że jest dobre oraz cudownych mocy wieku przyszłego – (6) gdy odpadli, powtórnie odnowić i przywieść do pokuty, ponieważ oni sami ponownie krzyżują Syna Bożego i wystawiają go na urągowisko.
Czy zatem mamy sobie pozwalać na małe grzeszki ?
Przenigdy ,ponieważ nowo narodzony człowiek został narodzony do życia w świętości .
I tak trwajmy aż do przyjścia Pana