Cullen Brad
VI
Więcej o tym samym (Realne cele… realne przeszkody)
Przekażę wam jeszcze jedną prawdziwą historię. Pamiętacie samochód, który spłoną do cna? We wstępie do tej historii wskazaliśmy na duchy. Ta historia ma za zadanie otwarcie oczu. Została podana nie w celu wywyższenia siebie, lecz aby zilustrować działanie duchów w ogólności i „zwierzchności niebieskiej” zwanej anty-wiarą w szczególności.
Jeśli nie dostrzegamy tego , że wiele z naszych przeszkód, które musimy pokonać ma charakter duchowy – tracimy wiele z tego, co Jezus nauczał na temat naszego działania w tej rzeczywistości. Nie jest naszym celem oskarżanie o wszystko duchów, lecz otwarcie naszych umysłów na ich istnienie i nauczenie się tego, jak kontrolować je dla naszego celu.
Miałem przyjaciele, kaznodzieję, który myślał, że ja mam „dar wiary” do uzdrawiania szczególnych dolegliwości. Zadzwonił do mnie kiedyś w niedzielę po południ z prośbą, abym zajrzał do niego. Odwiedziła ich przyjaciółka jego żony, która chorowała na artretyzm i astmę, oni zaś opowiadali jej o mnie, ponieważ mówili, że widzieli jak „czynię cuda”. Spotkaliśmy się pięć lat wcześniej w czasie piątkowego zgromadzenia, gdzie prowadził studium biblijne i nauczał na różne biblijne tematy. Byłem zapraszany i szczerze mówiąc bardzo niechętnie spotykałem się z kimś, kto mówił mi jak wspaniałe było to towarzystwo, które spotyka się regularnie.
W czasie uwielbienia i śpiewania pieśni, weszła mała kobieta w wieku około lat sześćdziesięciu z poważną deformacją pleców. Była zgięta w pół pod kątem 45 stopni od pasa i poprosiła o modlitwę, ponieważ nie czuła się dobrze. Przystąpiło do niej kilku ludzi i modlili się o nią. Czułem się „prowadzony”, aby powiedzieć, gdy skończyli, że jest coś więcej do zrobienia i zapytałem jak długo była tak pochylona. Odpowiedziała, że od dziesięciu lat. Zapytałem, czy chce być wolna od przyczyny wywołującej ten stan, a ona odpowiedziała, że tak. Wypędziłem ducha i natychmiast wyprostowała się i tak zaczęła się nasza znajomość z biblijnym nauczycielem/kaznodzieją i jego żoną.
Zapraszali mnie od czasu do czasu do ich domu, aby „modlić” się o niektórych parafian lub gości. Niezmiennie mówiłem im, że jeśli chcą „modlić” się powinni to zrobić. Oni zaś upierali się, że ja mam dar wiary, a jak mówiłem, że to nieprawda. Powiedziałem im, że mam taki sam autorytet jak każdy prawdziwy wierzący i że po prostu zrozumiałem, co to znaczy i nauczyłem się używać go.
A teraz wróćmy do tematu niedzielnego popołudnia. Wpadliśmy wraz z kaznodzieją w zwykła wymianę zdań, on poprosił mnie przez telefon, czy mógłbym przyjść i modlić się o przyjaciółkę żony. Powiedziałem, jak zwykle, że jeśli potrzebują kogoś do modlitwy to powinni to załatwić sami i wcale im do tego nie jestem potrzebny… oni powinni zdobyć i wyćwiczyć swój własny autorytet.
– Wiesz, o co mi chodzi – naciskał przyjaciel – przyjdziesz? Proszę.
Gdy dotarłem, jego żona i jej przyjaciółka gawędziły sobie przy kuchennym stole. Zostałem przez niego wprowadzony do pokoju i przedstawiony koleżance. Zapytałem go, czego ode mnie oczekuje?
– Ona chce, abyś się pomodlił o nią i uwolnił ją z astmy i artretyzmu.
– Nie wygląda na to, aby chciała od mnie czegokolwiek – odpowiedziałem.
Przerwał ich rozmowę trochę niecierpliwie i powiedział, że powodem mojego zaproszenia jest modlitwa o „Corrine” (imię zmienione). Zatrzymały się na chwilę i dalej wróciły do konwersacji. Ponownie, tym razem z wyraźną frustracją powiedział:
– Czy zamierzacie coś zrobić?
Wzruszyłem po prostu ramionami i wyciągnąłem ręce w górę otwartymi dłońmi nad głową.
Tym razem przerwał ich rozmowę z rozdrażnieniem:
– Ej, co się dzieje? Corrine, myślałem, że chcesz się pozbyć artretyzmu.
Odpowiedziała, że jest znacznie lepiej odkąd jej syn modlił się o nią poprzedniej nocy. Usiłowała zademonstrować postęp podnosząc niezdarnie rękę. Gdy dotarła na wysokość barku skrzywiła się z bólu, po czym, co dziwne, wróciły do rozmowy.
Przyjaciel spojrzał na mnie i wykrzyknął, że nie może uwierzyć.
– Donna (imię zmienione) – niemal wrzeszczał – zamknij się! Nie wierzę temu, przedyskutowaliśmy to i wy zgodziłyście się, że (on) przyjdzie tutaj i będzie modlił się o Corrine. Co się dzieje?
Donna natychmiast przeszła do płomienistego opowiadania Corrinie jak to wielu ludzi obserwowali uzdrowionych przeze mnie przez ostatnie pięć lat.
– On rzeczywiście ma dar wiary – zakończyła.
Jak zwykle dałem odpowiednią replikę, która, jak zwykle, została zignorowana.
Usiadłem i modliłem się cicho pytając Ducha Świętego, co powinienem zrobić. Powiedziałem do Corrine, że przypuszczam, że w jakimś momencie swojego życia zaprosiła Jezusa Chrystusa, aby przyszedł do jej życia i wziął je pod swoje panowanie. Odpowiedziała:
– O, ja kocham, Pana. (całkiem typowa odpowiedź dla kogoś znajdującego się w więzach „ducha religijnego”).
Powiedziałem, żeby zamknęła oczy. Gdy to zrobiła, powiedziałem jej, aby powtarzała za mną kolejne słowa.
– Ojcze – powtarzała po kilka słów, a ja czekałem – chcę abyś okrył mnie, od stóp do głowy, krwią Jezusa Chrystusa.
Spokojnie powtarzała każde słowo, aż do chwili, gdy dotarła do słowa „krew”
– Kr….
i wydobył się z niej głośny, niski, gardłowy, męski głos jęcząc:
– Nie-e-e-e-…
Złapała się za gardło obydwoma rękami, jej twarz poczerwieniała, a dziwny, niski głos nadal jęczał. Donna powiedziała mężowi, aby zamknął drzwi do patio, podczas gdy sama zamykała okna. Zacząłem się śmiać, gdy to zobaczyłem i powiedziałem duchowi, aby wyszedł z niej. Jej twarz i szyja były całkowicie czerwone, gdy złapała powietrze i powiedziała:
– To boli.
Donna nadal stała przy zamkniętym oknie.
– Dlaczego to zrobiłeś? – spytała mnie oskarżająco – zawsze mówisz: „związuję każdego ducha w imieniu Jezusa Chrystusa, nie możecie się porozumiewać, nie możecie się wymieniać i nie możecie się przenosić. Odejdziecie, gdy wam nakażę i nie sprawicie bólu, śmierdzących wymiotów, ani żadnych innych manifestacji. Jak mogłeś powiedzieć coś takiego tym razem?
Odpowiedziałem, że nie wiem, po prostu modliłem się i pytałem Ducha Świętego, co powinienem zrobić i zrobiłem tak, jak mnie On poprowadził. Kaznodzieja schylony był do stołu z nosem niemal na blacie:
– Wiem, czemu to zrobiłeś. – powiedział cicho – Przez te wszystkie lata obserwowałem jaka to robisz i choć wierzę, że demony istnieją,… nigdy czegoś takiego nie widziałem. Słuchałem tych twoich opowiadań… lecz wyobraziłem sobie, że to jest taki sposób w jaki ty wierzysz i Bóg honoruje twoją wiarę. Musiałem zobaczyć coś takiego, aby uwierzyć.
Zapytałem Corrine, ciągle czerwonej na twarzy i szyi, co myśli o tym, że musiała przejść przez to wszystko, aby kaznodzieja mógł nauczyć się lekcji?
Powiedziała, że cieszy się z tego, co się stało, ponieważ ona sama też musiała się nauczyć, „lecz to ciągle boli”. Zapewniłem ją, że pozbędziemy się wszelkiej niewygody… Kazałem jej podnieść ręce i była bardzo podekscytowana tym, że mogła podnieść ręce swobodnie ponad głowę. Zapytałem, czy zauważyła, że już nie rzęzi.
– O! – krzyknęła.
Donna szybko powiedziała jej, że wraz z mężem byli świadkami tego wielokrotnie przez ostatnie pięć lat. Zapytałem Donnę kiedy, skoro wie wszystko, co należy mówić, przygotuje się odpowiednio do tego, aby mogła przestać dzwonić do mnie za każdym razem. Jej mąż wtrącił się:
– O, teraz powiesz nam, że powinniśmy pościć.
Odpowiedziałem, że przypuszczam, mogłoby to być niepotrzebne, lecz jeszcze nie spotkałem nikogo, kto rozumiałby autorytet i chodziłby w tym autorytecie dopóki nie nauczył się chodzić bez jedzenia przez kilka dni. Wtedy powiedział coś zdumiewającego:
– Nie mogę pościć. Za każdym razem, gdy próbuję dostaję alergicznych reakcji podobnych do astmy.
Powiedziałem mu, żartując, że oto zawsze dzwonił do mnie, aby zatroszczyć się o kogoś innego, kto miał problemy z astmą, a teraz on wspomina, że ma z tym problemy.
– Tylko wtedy, gdy poszczę – odpowiedział szybko.
Wtedy Corrine zapytała pytanie, które pojawia się często:
– Czy astma zawsze jest wywoływana przez demona?
Powiedziałem jej, że ewangelista, który mnie ‘zrekrutował’ do służby uwalniania (termin często używany do opisania zjawiska wypędzania „złych duchów” czy „demonów” wywołujących choroby) powiedział mi, kiedy pierwszy raz byłem świadkiem tego, jak to robił, gdy mu zadałem to samo pytanie:
– Nie powiedziałbym tego. Po prostu wiem, że za każdym razem, gdy wypędzę demona z osoby, która ma astmę, astma odchodzi, również.
– Z pewnością, takie jest również i moje doświadczenie – powiedziałem jej.
Przy okazji, mój przyjaciel kaznodzieja zaczął pościć i modlić się, i nauczył się chodzić i wypowiadać w olbrzymim autorytecie.
VII Otwieranie skarbnicy