CZY MAMY KRYZYS MŁODZIEŻY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ?
Jestem całkowicie przekonany, że ogromne zmiany, jakie zaszły we współczesnej służbie młodzieżowej w ciągu ostatnich piętnastu lat, już zaczęły wydawać gorzkie owoce. I będzie tak jeszcze przez wiele lat, jeśli nie zostaną podjęte drastyczne kroki. Z mojego punktu widzenia jest już tak źle, że to, czego jesteśmy świadkami, może być określone jako ogromnych rozmiarów „kryzys” chrześcijańskiej młodzieży.
Dlaczego kryzys?! Czyż nie jest prawdą, że wciąż przyciągamy spore ilości młodzieży na różne chrześcijańskie imprezy młodzieżowe, koncerty itp.? Tak, lecz jest pewien problem – z JAKOŚCIĄ. Jeśli chodzi o grę w „liczby” to nie jest tak źle. Cóż to jednak za osiągnięcie, jeśli wszystko co faktycznie robimy, to zabawianie dużych grup młodych ludzi, spośród których tylko nieliczni stają się prawdziwymi UCZNIAMI Jezusa Chrystusa? Jezus powiedział: „idźcie na cały świat i czyńcie uczniami wszystkie narody…”. Z pewnością to właśnie powinno być miernikiem rzeczywistej skuteczności służby. Z takim kryterium każda służba, która nie wydaje prawdziwych UCZNIÓW Jezusa musi być postrzegana jako nieudana, prawda?
Mówiąc o ogromnym festiwalu odbywającym się regularnie w Anglii, zwanym „Christian Greenbelt Festival” („Chrześcijański Festiwal Zielonej Strefy”), muzyk John Allen, stwierdził:
Wydaje się faktem nie do odrzucenia, że większość publiczności jest tutaj po prostu po to, aby cieszyć się muzyką, a nie zastanawiać poważnie nad czymkolwiek; występuje rzeczywiste niebezpieczeństwo pojawienia się „greenbeltowych chrześcijan”, niby-nawróconych, płytko oddanych nastolatków, dla których chrześcijaństwo nie oznacza nic więcej niż radość z chodzenia na festiwale.
Jakże ogromnie ważny zarzut! I jak tragiczny fakt, że tacy „greenbeltowi chrześcijanie”, obecnie w wielu tysiącach, znajdują się na całym globie. I to nie tylko wielkie festiwale poddały się temu „duchowi zabawiania”. To założenie dla służby młodzieżowej – „zabawiajmy ich za wszelką cenę” – jest realizowane teraz wszędzie, począwszy od młodzieżowych grup w lokalnych kościołach, aż do ogromnych regionalnych zgromadzeń. Ten duch przeniknął wszystko, ale szczególnie te dziedziny, które mają jakiś związek z młodzieżą. W rzeczywistości coraz rzadziej można teraz trafić na zgromadzenia młodych chrześcijan, gdzie takie postawy nie przeważają.
To zastanawiające, że w tym wszystkim co robimy, naśladujemy świat, którym przecież wielu młodych ludzi jest coraz bardziej zmęczonych. Żyjemy dziś w społeczeństwie, w którym nastolatki są niemal na śmierć zabawiane od chwili gdy wstają z łóżka, aż do momentu gdy kładą się spać. Wielu z nich staje się coraz bardziej znudzonymi i cynicznymi. Każdego roku kino i telewizja konkurują ze sobą coraz bardziej spektakularnymi efektami; twórcy gier wideo pokazują nowe grafiki, które są jeszcze bardziej realistyczne, niż te z poprzedniego. I każdego roku dzieci z wielką pompą są namawiane, aby kupowały i konsumowały w ogromnym tempie zabawki i gry, które są bardziej kolorowe, śmieszniejsze, szybsze i bardziej widowiskowe. A wszystko co my wierzący robimy, próbując ukształtować nasze chrześcijaństwo, to wejście do gry na światowym boisku według jego własnych, paraliżujących umysł reguł. Ostatecznie, zawsze będziemy przegrywać. Jestem przekonany, że to na co młodzi ludzie dziś zareagują, to nie chrześcijaństwo, które „angażuje” więcej świata, więcej zabawy, więcej zaskakującej promocji i jeszcze więcej wysiłku, aby być „fajniejszym niż oni”. Mają tego wszędzie pełno. To, co jest atrakcyjne w chrześcijaństwie, to te rzeczy, które są INNE/ODMIENNE – jak prawdziwa czystość, wieczne przebaczenie, intymna relacja z Bogiem, walka o rzeczy sprawiedliwe i prawda. Wszystko to, czego NIE MOŻNA ZNALEŹĆ NIGDZIE INDZIEJ. To są właśnie te wartości, które z dzisiejszych młodych ludzi uczynią prawdziwych UCZNIÓW. Tylko czy odważymy się, aby ogłosić to w taki sposób?
To, co faktycznie robimy, usiłując uczynić chrześcijaństwo bardziej światowym, to stawiamy je w ogromnie niekorzystnym świetle. Odzieramy je z tych rzeczy, które historycznie czyniły chrześcijańską wiarę tak powabną i pełną mocy. Jestem tak bardzo przekonany, że bardziej niż na cokolwiek innego, dzisiejsza znudzona młodzież odpowie na WYZWANIE. Co więcej, jestem przekonany, że im większe wyzwanie, tym stanie się pożyteczniejsze i spowoduje wyższy poziom uczniostwa. To czego współczesna „na śmierć zabawiona” młodzież potrzebuje, to powodu do podjęcia walki, a nawet poniesienia śmierci – przyczyny, dla której wyrzekną się siebie i zaczną żyć w radykalnym posłuszeństwie wobec Boga. Jezus Chrystus jest taką przyczyną i jeśli nie dostarczymy tego wyzwania współczesnemu, znudzonemu pokoleniu, to nie bądźmy zdziwieni jeśli wkrótce pojawi się jakaś „ciemna” motywacja, która wykradnie ich lojalność. Na wiele sposobów, dzisiejsza młodzież wychowana w duchowej i moralnej próżni jest rzeczywiście dojrzała do żniwa i diabeł też o tym wie bardzo dobrze. Jeśli my nie będziemy chcieli dostarczyć młodzieży czegoś wartego podjęcia walki, to on to zrobi z pewnością.
Efekty światowego czy „fajnego” chrześcijaństwa wśród naszej młodzieży są wyraźnie widoczne dla wszystkich. Wystarczy, że odwiedzisz jakiekolwiek z większych zgromadzeń młodzieży chrześcijańskiej na zachodzie, a zobaczysz, że wielu z nich nie traktuje swego chrześcijaństwa poważnie. Często są tutaj tylko z powodu „brzęku”, tego co mogą stąd wynieść. Zostali tak uwarunkowani, że nie chcą, aby im ktokolwiek „głosił kazania”. Większość z nich jest o wiele bardziej zainteresowana surfowaniem, ubraniami, imprezami, skatebordem, samochodami, muzyką, snowboardem czy modą, niż fundamentalnym nauczaniem o Jezusie. W tej chwili „uodparniamy” wielu z tych młodych ludzi na prawdziwą ewangelię i pełne uczniostwo. (Oczywiście, tych, którzy zostali wychowani w kościele przesiąkniętym etosom „fajnego chrześcijaństwa” i robią teraz wszystko, co mogą, aby pokazać chrześcijaństwo „fajnym” w oczach świata).
Zawsze istniał „socjalny” aspekt zachodniego kościoła, który przyciągał poszczególne „kluby” członkowskie. Tym razem jest inaczej. To jest epidemia a zachęta do tego spływa z samej góry w dół. Wielu pastorów i młodzieżowych liderów doszło do wniosku, że najlepiej jest dać młodzieży to, czego, jak im się wydaje, potrzebują, aby postawić odpowiednie ilości ludzi u drzwi. Sytuacja pogarsza się. Dopóki nie zostanie uczynione coś drastycznego, to wszystko co dostrzegam na horyzoncie, to niezliczone lata ciągłej płycizny, która pozostawi kościoły pełne ludzi, którzy nie pragną niczego więcej niż „łaskotania ucha”, zabawnego kaznodziejstwa i miłego tłumowi (zamiast Bogu) uwielbienia. W rzeczywistości dzieje się to już teraz w tak ogromnej skali w zachodnim kościele, że powstaje pytanie, czy prawdziwe, historyczne chrześcijaństwo jest w stanie dłużej przetrwać bez zatopienia w bagnie przeważającego hedonizmu i egoizmu. Pomimo tego wszystkiego, co się nam mówi, sytuacja jest naprawdę poważna. Prawdziwe, historyczne chrześcijaństwo jest w ogromnym niebezpieczeństwie na wielu frontach. Dopóki nie wydarzy się coś dramatycznego, widzę przed nami tylko nadciągające lata letniości, płycizny i kompromisu.
Co to znaczy być prawdziwym uczniem Jezusa? Ewangelie bardzo wyraźnie mówią o tym. Jezus stwierdził wielokrotnie, że aby być uczniami, musimy „wyrzec się siebie samych, wziąć krzyż i iść za Nim”. Wymagany standard oddania serca, wiary i odwagi jest WYSOKI, nie niski. Wyraźnie Pan stwierdził: „Jeśli nie wyrzekniecie się wszystkiego, co macie, nie możecie być uczniami moimi” (Łuk 14:33). Z pewnością nie był to „najmniejszy wspólny mianownik” całego posłania, lecz nigdy nie dowiesz się tego na podstawie standardów, które przeważają na wielu współczesnych chrześcijańskich zgromadzeniach młodzieżowych. Kiedy ostatni raz brałeś udział w młodzieżowym wydarzeniu i słyszałeś posłanie o głębokim poszukiwaniu Boga, odrzuceniu siebie, wzięciu krzyża, prawdziwej świętości? (Faktycznie, poza główną częścią nowotestamentowego chrześcijaństwa, z wielu tych tematów szydzi się wśród adwokatów „fajnego chrześcijaństwa” – nie dość jeszcze światowego i pełnego „przedstawień”).
Muszę być szczery i powiedzieć, że gdy patrzę na zewnętrzną sytuację dzisiejszego kościoła, przypomina mi się wiele wersetów ostrzegających o odstępstwie i letniości w dniach ostatecznych:
„Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według SWOICH POŻĄDLIWOŚCI nazbierają sobie NAUCZYCIELI, ŻĄDNI TEGO, CO UCHO ŁECHCE (2 Tym 4:3).
Jezus ostrzegał ostatni kościół w Laodycei w Księdze Objawienia: „a ponieważ jesteś letni, przeto WYPLUJĘ CIĘ Z MOICH UST. Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się i niczego nie potrzebuję… (Obj. 3:16-17). A mówiąc o Dniu Sądu Jezus powiedział: „Wielu powie do mnie tego dnia; Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w twoim imieniu, czyż nie wypędzaliśmy demonów i nie czyniliśmy wielu cudów w twoim imieniu. A wtedy im powiem: ODEJDŹCIE ODE MNIE, WY KTÓRZY CZYNICIE NIEPRAWOŚĆ” (Mat. 7:20-21).
Płacz podniesiony przez Jezusa w Ew. Mat 15:8 jest dziś równie obecny jak wówczas: „Lud ten czci mnie tylko wargami, lecz jego serce jest daleko ode mnie”
Gdzie, wśród dzisiejszych służb młodzieżowych są ci, którzy powstaną i będą liczyć się z Panem i Jego prawdą?