John Fenn
Pewna pracownica spóźniła się ok. 15 minut na spotkanie w pracy, na którym miała odegrać ważną rolę, a które było przewidziane na 9 rano. Po spotkaniu, szef, aby nie zawstydzić jej przy wszystkich, wziął ją na bok i powiedział: „Spóźniłaś się dziś. Naprawdę ciężko nam było przez ciebie zacząć”. Odpowiedziała: „Nic się nie dało zrobić. Są roboty budowlane na drodze i zrobił się korek na kilka kilometrów”. Czy jej odpowiedź wynikała ze sprawiedliwości?
Prawda jest taka, że dobrze wiedziała o tych robotach, ponieważ trwały już od kilku tygodni i wprowadzono jednokierunkowy ruch, co wiązało się z utrudnionym dojazdem do pracy wszystkim. Wiedziała o tym i tego dnia nie wybrała się odpowiednio wcześnie na to ważne spotkanie. W swoich własnych oczach, oraz szefa, to spotkanie nie było dla niej odpowiednio ważne. Świadomie wywołała wśród wszystkich uczestników zakłopotanie, wymuszając, jakieś usprawiedliwianie jej. Winę zrzuciła na roboty drogowe. Szef powiedział: „Przykro mi z powodu długiego dojazdu, lecz nie dopuszczaj do tego więcej”. Jak to się mówi, powiedziała „białe kłamstwo” i uszło jej to na sucho, ale wciąż było to kłamstwo, a nie sprawiedliwość (uczciwość).
Obeszła prawdę, choć wiedziała, że jej szef również wiedział o robotach na drodze i nie był zadowolony z powodu jej braku odpowiedzialności. Ostatecznie doszło do tego, że została pominięta przy awansie, za co początkowo winiła Boga, ponieważ w swej ocenie pracowała ciężej, niż reszta i nie wiedziała, co Bóg miał przeciwko niej, skoro ci mniej pracowici i uczciwi w pracy awansowali.
Gdy w końcu zapytała szefa, dlaczego została pominięta i co powinna zrobić, aby awansować przy następnej okazji, powiedział jej o tym spotkaniu. Powiedział jej, że to był pewien schemat jej postępowania, brak wierności i narzekanie, zamiast podjęcia odpowiedzialności za swoje życie. Na tym stanowisku potrzebował kogoś, kto będzie mówił mu prawdę bez względu na to, jaką – ona tego nie robiła. Przede wszystkim, nie była to wina Boga, sama sobie na to zasłużyła nie rozprawiając się z niesprawiedliwością w sercu.
To jest właśnie istota sprawy wzrostu w Chrystusie. Przyznać się do tego, czemu powstało spóźnienie, a nie zwalać na roboty. Nie oskarżanie przyjaciółki, która zareagowała na rozsyłanie fałszywej informacji. Nie udawanie przed żoną, że to ze względu na nią wyczyściło się żaluzje. Lecz, będąc cichym i łagodnego serca, podatnym na naukę i chętnym do poprawiania własnych motywacji, głęboko wewnątrz, tam, gdzie je widzi Jezus.
Król Saul stracił królestwo najpierw w swym sercu, a dopiero później w naturalnej rzeczywistości.
W I Księdze Samuela 13:1-14 czytamy o tym, jak prorok Samuel powiedział królowi Saulowi, aby poczekał siedem dni na niego, po czym złożą ofiarę Panu, zanim ruszy do walki z budzącymi grozę Filistynami. Kiedy Samuel zwlekał z przyjściem, Saul zdecydował się złożyć tę ofiarę samodzielnie, uzurpując sobie rolę Samuela. Gdy prorok przyszedł, powiedział Samuelowi, że w wyniku tego, co zrobił, Bóg zdecydował dać to królestwo komuś innemu. Co musiał powiedzieć Saul, gdy w końcu Samuel dotarł?
„Gdy widziałem, że lud pierzchnął ode mnie, a ty nie nadszedłeś w oznaczonym czasie, Filistyńczycy natomiast są zebrani w Michmas, pomyślałem, że Filistyńczycy wkrótce ruszą na mnie do Gilgal, a ja nie zdążyłem pozyskać łaski przed obliczem Pańskim, ośmieliłem się przeto złożyć ofiarę całopalną” ( w. 11-12).
Zwróćmy uwagę na to, że Saul powiedział prawdę. Niemniej, polecenie było takie, że miał czekać na proroka, mieć na tyle wiary w Pana, w Jego ogólne prowadzenie i działanie w odpowiednim czasie, aby wszystko odbyło się prawidłowo. Zamiast tego, wymusił opisaną sytuację, a do tego miał czelność oskarżać wszystkich innych, oprócz siebie. Stracił królestwo z powodu niedojrzałości. Na tym stanowisku oczekuje się przyznawania się do własnych błędów.
Nie stracił królestwa z powodu niepowodzenia w walce, tak samo, jak kobieta z powyższego przykładu nie straciła okazji do awansu dlatego, że się spóźniła na spotkanie, lecz dlatego, że nie wzięła na siebie tego spóźnienia. Najpierw straciła awans w sercu, zanim tak postąpiła.
Również my najpierw tracimy kawałek po kawałku z Bożego królestwa, Królowania Jezusa, w naszych sercach, gdy oskarżamy kogoś innego, za jakikolwiek problem, który staje przed nami. Oddalamy się od prawdy, aby wyglądać lepiej, jak Saul zrobił to wobec Samuela – jak to było w przypadku z żaluzjami. Jezus powiedział, abyśmy najpierw wyjęli 'remontową’ belkę ze swego oka, zanim będziemy wybierać pyłek z oka bliźniego. Najpierw zwróć się ku ego – w jaki sposób mogę wzrosnąć, czy to, w co wierzę, jest prawdą, rzeczywiście prawdą? Czy moje motywacje są czyste? Jak chcesz, Panie, abym w tej sytuacji wzrósł? Jak mogę wzrosnąć w tym?
Sprawiedliwy czy mający rację?
(Righteous or right?)
Pewien prawnik miał klientów, którzy byli również jego znajomymi, małżeństwo z sąsiedztwa starające się o możliwość ominięcia pewnych zasad HOA. HOA to w USA Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości. Właściciele organizują się w legalne stowarzyszenie, które wprowadza zasady, których mają wszyscy przestrzegać, aby sąsiedztwo zachowywało czystość, atrakcyjność i było dobrze zarządzane. Mogą to być takie zasady, jak: „Zepsute samochody nie mogą być parkowane na chodniku dłużej niż 30 dni” czy „W ogrodzie z przodu domu nie wolno sadzić więcej niż 2 drzewa”, a w tym przypadku chodziło o to, że nie wolno było z tyłu ogrodu stawiać konstrukcji wyższych od ogrodzenia (tam akurat było to 1.8m).
To małżeństwo chciało postawić dla swoich dzieci urządzenia do zabawy o większej wysokości i dlatego musieli się zwrócić do HOA o zgodę na wyjątek od tej zasady, co pierwotnie zostało odrzucone. Tak więc, zatrudnili prawnika, aby był obecny przy składaniu odwołania, co miało być pewnego rodzaju ugodą wobec HOA, gdyż konstrukcje miały być wyższe, niż zezwalał przepis, lecz mniejsze i krótsze, niż pierwotnie zamierzali.
Tego dnia prawnik odebrał telefon, w którym nakrzyczano na niego, ponieważ z jego winy ostateczny termin składania odwołania minął i wszystkie ich plany i wydatki runęły. Powiedziano mu, że został wysłany e mail, w którym odpowiedziano na jego ostatnie pytania, a on nie uzupełnił formularza na czas, więc ich odwołanie zostało odrzucone. Został zwolniony i stracił przyjaciół.
Ostatnie miejsce, w którym mógł szukać tego maila, to była skrzynka na spam. Oczywiście, właśnie tam wylądował ich e-mail. Lecz czemu tak się stało, że został odczytany przez program jako spam? Po otwarciu go, okazało się, że nie było żadnego powitania na wstępie. Żadnego „drogi ___”, żadnego nazwiska, wymienienia firmy prawniczej na początku, zupełnie nic. Następnie, odpowiedź nie była poprawnie sformułowanym zdaniem, a do tego na końcu nie było żadnego pozdrowienia, ani nawet podpisu.
To wyjaśniało dlaczego znalazł się w skrzynce ze spamem: nie miał właściwego układu, co było całkowicie ich winą. Gdy przeprosił ich i wyjaśnił, co się stało, nadal byli na niego wściekli i nie przyjęli na siebie odpowiedzialności za źle napisany e-mail, co spowodowało całą sytuację. Żadnych przeprosin z ich strony, tylko gniew na prawnika i ostatecznie zerwanie przyjaźni.
W każdym przypadku przepraszały osoby niesprawiedliwie potraktowane. Ci, którzy byli w błędzie albo odstępowali od odpowiedzialności, albo maskowali nagłą świadomość błędu przez gniew i złość tak, aby nie trzeba było przepraszać. Bardziej chcieli mieć rację niż chcieli być sprawiedliwi. Ci ludzie, wszyscy, to charyzmatycy, wznoszący ręce, mówiący językami, „jak kocham Jezusa” chrześcijanie – lecz to również zwykłe dzieci zarówno, jako ludzie, jak i jako chrześcijanie. Smutne. Mogą znać Pana od 30 lat, lecz ciągle są w duchowych pampersach. To nie jest mój wniosek, lecz Pawła i Piotra. O tym następnym razem.
Zdumiewa mnie zawsze, jak szybko chrześcijanie stają razem z oskarżycielem braci (diabeł z Obj 12:10), przykrywając niechęć do wzięcia odpowiedzialności, gniewem i zrywaniem relacji. Jako oskarżyciele, gdyby przyznali się do tego, że byli w błędzie, musieliby poddać się panowaniu Jezusa. Ludzie w kościele haniebnie są znani z takich właśnie zachowań. Ci sami, którzy szybko kończą, bądź bardzo ograniczają relacje z braćmi i siostrami w Chrystusie, które to relacje kiedyś będą trwały wiecznie, chętnie powstrzymują się od tego samego zachowania wobec współpracowników, którzy takie rzeczy robią, ponieważ potrzebują wypłaty, wobec sąsiadów, ponieważ ich dzieci bawią się razem, wobec krewnych, ponieważ widzą ich przy wszystkich rodzinnych sytuacjach, lecz niech tylko jakiś chrześcijanin zrobi coś niewłaściwego w ich oczach, dając im powód, aby zachowywali się jak dzieci i nie przyznawali się do swoich własnych postaw i zachowań – tracą to z pola widzenia to, że zachowują się, jak Oskarżyciel braci, idąc z nim ręka w rękę.
Więcej konkretów następnym razem… ludzkie serce jest tak… skomplikowane, lecz jest na to rozwiązanie. Zobaczymy je następnym razem, a do tej pory
mnóstwo błogosławieństw
John Fenn
Drogi sprawiedliwości_3