Stan Tyra
Adam i Ewa otrzymali to, co wydawało im się, że chcą – podobieństwo oparte na niezależności, zamiast na poddaniu. Taka jest droga nas wszystkich. Dlatego też czujemy, że musimy „zaprosić Jezusa do serca”. Nasza własna, wyprodukowana niezależność powoduje, że oddzielenie jest odczuwane tak realnie. Powodem tego, że wydaje nam się, że nikt inny nie jest „zbawiony”, jeśli również nie zaprosi Jezusa do swego serca, jest to że nasze poznanie ciągle daje nam poczucie niezależności i oddzielenia, więc dalej przenosimy to na innych.
To jest to fałszywe ja, o którym tak dużo mówię. Jest to tragiczny wynik starań o to, aby stać się kimś, kim już jestem. Sięganie po coś po coś, co już posiadam. Dążenie do zdobycia czegoś więcej niż wszystko, czym Bóg mnie pobłogosławił. Robiąc w ten sposób zastępuję Boga i staję się bogiem dla siebie samego, co jest właśnie tym fałszywym ego.
Z chwilą, gdy odrzucam wersję mnie stworzoną przez Boga, tworzę własną, która, jak wierzę, jest lepszym obrazem Boga. To jest osoba, którą chciałbym być bądź ta, którą sam stworzyłbym, gdybym był bogiem. Opieranie tożsamości na iluzji powoduje stałą obecność wstydu, któremu można dogodzić wyłącznie doznaniami i osiągnięciami. Właśnie dlatego wielu spośród nas stało się konferencyjnymi ćpunami, bądź tymi, którzy zawsze szukają „kościoła kolejnego przeżycia”. Przekonano nas, że nie liczymy się, jeśli nie otulimy się przeżyciami. Któż inny mógłby zwrócić na nas uwagę, w tym Bóg?
To fałszywe ego uchwyci się wszystkiego cokolwiek wydaje się wnosić jakieś znaczenie dla tej stworzonej przez siebie iluzji mnie, którą sam stworzyłem. Gdy coś takiego pojawia się, czepiam się tego jak tonący koła ratunkowego. W ten sposób niektórzy trzymają się posiadłości, inni osiągnięć, jeszcze inni relacji, a wielu innych kościelnych zestawów wierzeń czy przeżyć. Żadna z tych rzeczy nie jest zła sama w sobie, lecz z chwilą, gdy przylgniemy do niej jako dowodu na to, że jesteśmy wartościowi, staje się dla nas przekleństwem lub bałwanem.
Osiągnięcia podkopują nasze spełnienie, ponieważ uzależniają od siebie naszą tożsamość, wzmacniają więzienie mnie przez moje fałszywe ego, które stworzyłem i faktycznie stają się moimi bałwanami. Pamiętaj, bałwanem jest wszystko, cokolwiek jest ważniejsze od tajemnicy Chrystusa.
Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że podobnie jak Adam i Ewa, chwytamy się czegokolwiek, co zasłania naszą nagość. Problemem jest to, że to działa , po czym z czasem zapominamy, że jesteśmy nadzy i trzymamy się tego, cokolwiek nas zakrywa na dany dzień. Wierzymy, że nasze przykrycie jest lepsze niż chwała Jego obrazu.
Cdn…
fajne te określenia hehe: „..Właśnie dlatego wielu spośród nas stało się konferencyjnymi ćpunami, bądź tymi, którzy zawsze szukają „kościoła kolejnego przeżycia”. ”
Można by dobrego dodać jeszcze np. uzależnieni od uwielbienia uwielbienia, dobrej motywacji ze sceny, pogłaskania przez proroctwo z rękawa kiedy tylko jest chęć, ewangelia sukcesu zawsze i wszędzie, ..i pewnie wiele innych!