Stan Tyra
Tak dużo wiedzy, a tak mało przemiany. Powinno to coś mówić kościołowi, lecz wydaje się to zupełnie niezauważone. Cała wiedza nie prowadzi do przemiany. Po prostu nadyma.
Gdy mówię o odkrywaniu siebie, NIE mówię o większej znajomości samego siebie. Samopoznanie, do którego dąży się poza poznaniem naszej tożsamości „w Chrystusie”, prowadzi tylko do samo nadymania się. Jest to napompowane, napuszone ego, przed którym Paweł ostrzega w 1 Liście do Koryntian (8:1). Arogancja pojawia się zawsze wtedy, gdy wiedza jest bardziej ceniona niż miłość. (Powiedz to ostatnie zdanie powoli.)
Musimy spędzać więcej czasu patrząc na Boga, a mniej patrząc w Biblię, w przeciwnym razie mamy to, co zawsze robiliśmy, gapiąc się w Biblię i czasami rzucając krótkie spojrzenie na Boga. Robiąc w ten sposób pozwalamy na to, aby Biblia definiowała Boga, zamiast Boga definiującego Biblię. Wywołało to już sporo zaślepienia, więc ślepi prowadzą ślepych, wers za wersem.
Teorie i idee o Bogu, nawet jeśli dołączy się do nich odpowiedni rozdział i wers, przesiadują wyłącznie w zakamarkach naszych umysłów i nigdy nie przemawiają do serc, a jednak uważamy siebie za świętych i sprawiedliwych. Dlatego też nie należy nigdy dyskutować z nikim kto jest zamknięty w takiej iluzji. Wyprodukowali sobie boga według swego wyboru, który zawsze zgadza się z nimi i podobnie jak faryzeusze z czasów Jezusa, oskarżają każdego, kto myśli inaczej, o to, że jest od złego.
Większość wierzy, że Bóg przebacza, lecz dopóki sami nie doświadczą przebaczenia w związku z jakimś poważnym upadkiem, nie znają go – mają zwyczajną intelektualną wiedzę. Z chwilą, w której doświadczą przebaczenia, zaczynają bardzo prawdziwie kochać ludzi, ponieważ wyłącznie przez osobiste przeżycie wspaniałego przebaczenia możesz stać się wielki w miłości. Fakt, że zasadniczo kościół jest tak bardzo pozbawiony miłości ujawnia brak szczerej doświadczonej miłości.
Życie polegające na udawaniu, że poznało się przebaczenie, ponieważ przemaszerowało się wzdłuż ław i powtórzyło rytualistyczną modlitwę nie tylko nie daje ludziom wolności, lecz narzuca więzy iluzji mówiącej, że więcej wiedzą o ofierze, niż o miłosierdziu (Mt 9:13).
Wyznanie grzechów, jakie głosimy stało się przeważnie przeszkodą na drodze do doświadczenia przebaczenia w głębszy, przemieniający sposób. Utrzymuje nas z dala od ukrytych wewnętrznych spraw serca, co do których udajemy, że ich tam nie ma. W ten sposób mogę prosić o przebaczenie za nieczytanie Biblii, równocześnie zaprzeczając, że jestem bałwochwalczym mordercą w sercu.
Aby poznać miłość musimy przyjąć ją w całkowicie pozbawionym obrony i niewysterylizowanym miejscu. Musimy przeżyć ją ze wstydliwą czcigodnością tego „jaki po prostu jestem”, zamiast śpiewać hymn z piedestału pozorów, równocześnie wskazując palcem na cudzy upadek.
Właśnie w tym zasadniczy zachodni kościół jest najlepszy.
Płycizna „amenowania” przy równoczesnym tłumieniu szczerości/autentyzmu jest wywołana strachem przed skandalem łaski, która ujawnia całkowity brak osobistego przeżycia bezwarunkowej miłości. W jaki inny sposób, poza sprawnością w potępianiu, kontrolowaniu i odrzuceniem inaczej zwanym „unikaniem/stronieniem”, mógłby utrzymywać cię w garści?
Pomyśl o tym. Czy znasz lepiej Biblię, niż Boga? Czy uważasz, że są jednym i tym samym? Czyj głos dobiega do ciebie z jej stronic? Jego czy twój? Czy uważasz, że są tym samym? Powinieneś naprawdę sceptycznie podchodzić do Boga, który myśli, że ty zawsze masz rację na każdy temat i ostateczne słowo co do znaczenia Pisma.