Faith living
W ostatnich latach nastąpiła u mnie ogromna przemiana sposobu modlitwy. Jak pisałam wczoraj na Facebooku Ojciec uczył mnie o korzystaniu z głębokiego miejsca w sercu w połączeniu z moim tronem. To jest miejsce, w którym moje modlitwy stały się bardzo skuteczne. Myślę, że spokojnie mogę powiedzieć, że każda z nich dochodzi do owocowania.
Niemniej, waham się czy używać słowa „modlitwa”, ponieważ nauczyłam się, że nie przypomina to niczego, z czego korzystałam w kościele. Czasami w ogóle nie są potrzebne słowa, a często jest to łagodnie wypowiedziane uwolnienie, jakiegoś rodzaju.
Dużo czasu zajęło mi próbowanie i błądzenie, aby ostatecznie zdać sobie sprawę z tego, jak to działa. Ojciec dawał mi po drodze pomocnicze wskazówki, lecz najtrudniejszą rzeczą jest opisać w słowach akt odbywający się w najgłębszej części serca, prowadzony przez Boga, a następnie wprowadzony do życia z mojego tronu.
Jest to jednak najpotężniejsza rzecz, jaka była mi kiedykolwiek dostępne a jej moc przerasta wszystko na tej ziemi.
Kiedy ludzie pytają mnie, czy nie martwię się tym, że brak zaangażowania w politykę doprowadzi do wprowadzenia praw czy rządowych zmian, które bardzo źle wpłyną na moje życie, mogę powiedzieć z całkowitą pewnością, „Nie, ponieważ nie mogą”. I mówię tak, PONIEWAŻ zobaczyłam moc tego w tym miejscu we mnie.
TO JEST Sam Bóg we mnie i jest to miejsce na które Jezus nieustannie wskazuje nam, jako odpowiedź na wszystko, co się dzieje w tym życiu. Królestwo wewnątrz. Tym właśnie jest. To jest ta dobra nowina, którą mieliśmy się dzielić ze wszystkimi. Wieść o tym, że nikt nie musi być ofiarą czegokolwiek, w jakimkolwiek czasie czy miejscu.
Niestety, zamiast dzielić się tą dobrą nowiną i uczyć tego, jak ją zastosować, chrześcijaństwo ukręciło łeb modlitwie i tragedia. Modlitwa jest przeważnie nieskuteczna, a wszyscy są ofiarami tragedii.
Bardzo nieliczni wiedzą jak dotknąć tej mocy, która ŻYJE właśnie tutaj, wewnątrz nas wszystkich, więc została zastąpiona fantazyjnymi Salami Sądowymi i podróżami w duchowej rzeczywistości. A jaki cel tego? Wierzę, że celem jest udobruchanie tych, którzy szczerze szukają, wyznaczając im objazd, na którym będą przez kilka lat, zanim dojdą do tego, że jest to pozbawione mocy, nieskuteczne.
Możecie sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby cały świat znajdował tą wewnętrzną Moc i rzeczywiście uczył się, jak działa Królestwo?
Wyobrażam sobie tłumy ludzi masowo odchodzących z rządów i korporacji, zostawiających je za sobą na śmierć bez nadzoru. Wtedy, po raz pierwszy od czasów Ogrodu, wszelkie potrzeby zostaną zaspokojone, całkowicie, bez ciężkiej pracy, ponieważ nie będzie już potrzeby walczenia o cokolwiek.
Ten prosty fakt, że chrześcijanie spędzają mnóstwo czasu goniąc za politycznymi sprawami i agendami najlepiej demonstruje to, że jeszcze nie zobaczyli czy nie wstąpili do królestwa wewnątrz, a mówią o tym cały czas w pusty, nic nie znaczący i pozbawiony mocy sposób.
Czy nigdy nie byłam ofiarą niczego? Ach, tak! Z pewnością byłam gnębiona przez złych ludzi, choroby i śmierć. Lecz Ojciec za każdym razem pokazywał mi, że w każdym z tych doświadczeń mogę wybrać inny klucz do królestwa, a z chwilą, gdy już ten klucz mam, terytorium należy do mnie. Ja rządzę moim życiem.
TAKI jest cały cel przechodzenia przez próby i pokuszenia w tym życiu… zdobyć klucz do każdego, za każdym razem, nauczyć się tego, że „wiele może usilna modlitwa”.
Żadną miarę jeszcze nie skończyłam tej podróży zdobywania kluczy i nie zostałam jakiegoś rodzaju świętą po to, aby siedzieć na wysokim piedestale dlatego, że zdobyłam ten klucz. Dążę cały czas naprzód, jak i wszyscy musimy, aby uczyć się po drodze Prawdziwych lekcji. Pierwszym znakiem tego, że masz ten klucz jest to, że masz jakiegoś rodzaju moc w tym życiu, aby zrobić z siebie zwycięzcę, a nie ofiarą, jakimś obszarze życie.
To jest tylko kilka moich przypadkowych myśli i pasji z dzisiejszego ranka.
Faith