Mój mąż, Bill, bardzo lubi głosić na temat mocy wytrwałości. Bierzemy udział w tym poruszeniu Ducha, częściowo dzięki uporowi Billa, on po prostu utknął w jednym miejscu służby na osiemnaście lat. Na samym początku pracy przeczytaliśmy, że w naszej dawnej denominacji pastorzy utrzymują się na swoich stanowiskach średnio około osiemnaście miesięcy. Wiedzieliśmy zatem, że jeśli się przeprowadzimy, to bez względu na to, co nas tam spotka, będzie to tylko powtórzeniem w nowym miejscu działania „tych samych ludzi o innych twarzach.”
Do 1993 roku byłam całkowicie zniechęcona. Wyzwania przygniotły mnie. Tak często zastanawiałam się, czy aby nie jesteśmy w niewłaściwym miejscu. Czy Bóg chciał od nas, abyśmy poszli za ciosem wiary? Może mieliśmy głosić do innych ludzi i serc? Może inna ziemia byłaby bardziej miękka i podatna na przyjmowanie? To, co odkryliśmy w 1994 po naszej pierwszej wizycie w Toronto, to fakt, że Bóg przygotował dla nas błogosławieństwo na całe życie. Trwa to już tutaj od ponad siedmiu lat. Bill lubi fragment Pisma z 2 Król. 13, gdzie czytamy o tym, jak król Izraela ostatni raz odwiedza umierającego Elizeusza.
– Ojcze, ojcze – woła król – rydwanie Izraela i jego konnico.
Innymi słowy: co się z nami stanie?
Elizeusz kazał mu otworzyć okno i wystrzelić z łuku strzałę. Gdy Elizeszu trzymał swoje ręce na rękach króla, razem wystrzelili strzałę. Elizeusz ogłosił:
– Strzała zwycięstwa od Pana.
Wtedy nakazał królowi zrobić coś dziwnego.
– Zabierz strzały i uderzaj nimi o ziemię.
Król bojaźliwie uderzył o ziemię trzy razy i przestał.
– Dlaczego przestałeś? Gdybyś tylko uderzył sześć lub siedem razy, doszczętnie pobiłbyś wroga. Lecz skoro tak, uderzysz go tylko trzy razy.
Jakie działanie powoduje, że odnosimy nad przeciwnikiem chwilowe zwycięstwo, lub zadajemy mu zupełną klęskę? Tym działaniem jest wytrwałe wykonywanie tego, co nakazał Bóg, bez względu na to, jak dziwnym się to wydaje.
Przez siedem lat obserwuję kościół w Toronto goszczący obecność Ducha Świętego. Choć niektórzy w 1994 roku głosili, że to, co oni dają, nie ma wielkiego znaczenia i nie będzie się liczyło w ogóle, Toronto podjęło udzielony mu dar i nieustannie „uderzało w ziemię.” Dziś, osiem lat później, ciągle goszczą całonocne spotkania przebudzeniowe i konferencje, w których biorą udział tysiące ludzi. Oglądali nawrócenie około 40.000 grzeszników i niezliczoną ilość cudownych uzdrowień. Ponad 100.000 zdesperowanych pastorów otrzymało odnowienie ku pasji pierwszej miłości dla Jezusa i przenieśli błogosławieństwo do domu, do odległych państw. Co by się stało, gdyby zrezygnowali po sześciu miesiącach i powiedzieli sobie:
– W porządku, zdaje się, że to wszystko, co Bóg dla nas ma.
Ja sama wraz z całym moim kościołem nie otrzymałabym błogosławieństwa. Z pewnością nie byłoby owoców na naszym krzewie winnym i wątpię, czy byłabym jeszcze dziś w służbie dla Pana. Ten numer poświęcony jest tematowi: „Bądź wśród nas stale, Duchu Święty” (Keep Coming, Holy Spirit) – dotyczy wytrwałości. John Arnott w artykule „Uchwycenie błogosławieństwa” dzieli się swoimi uwagami na temat tego, co jest potrzebne, aby doświadczyć pełni tego, co Bóg ma dla nas. Randy Clark przedstawia raport o światowym „Stanie rzeki” zaczynając od 1994 roku. Terry Bone, pastor lokalnego kościoła, opisuje w jaki sposób Ojcowskie błogosławieństwo utrzymuje w stanie przebudzenia ich kościół. Znajdziecie tu również fragment mojej ksiązki „Keep Coming, Holy Spirit: Living in the Center of Revival” który mówi o tym, co to znaczy trzymać się najważniejszego daru, jakim obdarza Pan w czasie przebudzenia.
Być może będziecie również zachęceni do trwania. Trwajmy w Rzece,
Melinda.