Category Archives: Temat

Tematyka artykułów

Codzienne rozważania_13.02.2018

Jon 4:7-9
7. LECZ NAZAJUTRZ Z POJAWIENIEM SIĘ ZORZY WYZNACZYŁ BÓG ROBAKA, KTÓRY POGRYZŁ KRZEW RYCYNOWY, TAK ŻE USECHŁ.
8. A GDY WZESZŁO SŁOŃCE, ZESŁAŁ BÓG SUCHY WIATR WSCHODNI I SŁOŃCE PRAŻYŁO GŁOWĘ JONASZA, TAK AŻ OMDLEWAŁ I ŻYCZYŁ SOBIE ŚMIERCI, MÓWIĄC: LEPIEJ MI UMRZEĆ NIŻ ŻYĆ.
9. WTEDY RZEKŁ BÓG DO JONASZA: CZY TO SŁUSZNE, TAK SIĘ GNIEWAĆ Z POWODU KRZEWU RYCYNOWEGO? A TEN ODPOWIEDZIAŁ: SŁUSZNIE JESTEM ZAGNIEWANY, I TO NA ŚMIERĆ.

Już następnego dnia Bóg wyznaczył robaka, który podgryzł krzew rycynowy, tak że usechł. Miało to dwa następstwa. Po pierwsze, Jonasz nie mógł ukryć się przed promieniami słońca. Uczucie dyskomfortu wzmagał jeszcze suchy, wschodni wiatr, co spowodowało, że Jonasz był na skraju wyczerpania. Drugim następstwem, zaostrzonym przez nasilające się niewygody, był ponowny napad gniewu. Omdlewał i życzył sobie śmierci mówiąc: „Lepiej mi umrzeć niż żyć” (w.8). Jaka nagła zmiana nastroju. Od radości do rozpaczy, a wszystko z powodu krzewu, który nawet nie istniał wtedy, gdy Jonasz przygotowywał sobie punkt obserwacyjny dzień wcześniej. Bóg powtórzył to samo pytanie, które zadał wcześniej w związku z gniewem Jonasza wywołanym ocaleniem Niniwy. „Czy to słuszne tak się gniewać?” Czy mało znaczące uschnięcie krzewu usprawiedliwiało myśli o śmierci? W końcu nikt nie zmuszał Jonasza do siedzenia na słońcu. Na początku nie było tam krzewu rycynowego. Krzew został dany a później odebrany. Jonasz sam był twórcą swojego problemu. Dlaczego miałby się teraz gniewać? I dlaczego gniew ten przerodził się w skrajną rozpacz? To co robił Bóg, miało na celu pokazać całkowite szaleństwo obsesji, która opętała Jonasza w związku ze zniszczeniem Niniwy. Jonasz był tak pochłonięty oczekiwaniem zmiany decyzji Boga w stosunku do Niniwy, że najmniejsze rozdrażnienie doprowadzało go do rozwścieczonego zgorzknienia. Na podstawie tego przykładu widzimy jak wściekłe i pozbawione sensu mogą być żądze naszego ciała. Nie ma nic lepszego niż unikać, zanim staną się silniejsze niż powinny być, ponieważ pielęgnując występek, zmierzamy do zatwardziałości i uporu. Nauczanie Biblii na temat niedoskonałości chrześcijan nie jest tylko teorią wymyśloną po to, aby wyjaśnić drobne przewinienia. To dokładna ocena naszej potrzeby świętości i strasznej realności i niebezpieczeństwa pokusy, aby poddać się zepsuciu, od którego, jak wyznajemy, jesteśmy wybawieni przez krew Chrystusa.

Życzę błogosławionego dnia.

Codzienne rozważania_10.02.2018

Jon 4:6
A PAN, BÓG WYZNACZYŁ KRZEW RYCYNOWY, ABY WYRÓSŁ NAD JONASZEM, DAWAŁ CIEŃ JEGO GŁOWIE I OSŁANIAŁ GO PRZED GROŻĄCYM MU NIESZCZĘŚCIEM. I JONASZ RADOWAŁ SIĘ BARDZO TEGO KRZEWU RYCYNOWEGO.

W odpowiedzi na gniew Jonasza, Bóg okazał mu jeszcze więcej łaski i miłości. W wersecie tym wyraźnie widać podobieństwo do ucieczki w kierunku Tarszyszu. W obu przypadkach, bunt przeciw Bogu pociąga za sobą i najwyraźniej jest wywołany przez sprzyjające okoliczności. Wtedy był to statek i pomyślny, zachodni wiatr, teraz schronienie w liściach krzewu. Wtedy Jonasz zasnął przekonany o tym, że uwolnił się od Bożego powołania, teraz wypoczywał i oczekiwał zniszczenia Niniwy. Dobroć okazana Jonaszowi stanowi dla niego zachętę, aby mieć nadzieję i oczekiwać, że ten kataklizm nastąpi. Tak naprawdę to Bóg zgarniał rozżarzone węgle na głowę Jonasza. Bóg nie zamierzał dać się zwyciężyć złu Jonasza, ale dążył do zwycięstwo dobra nad złem. Krzew rycynowy był narzędziem umożliwiającym zastosowanie tej zasady w przypadku Jonasza. Nie ulega wątpliwości, że za jego pośrednictwem Jonasz otrzymał dawkę duchowego oleju rycynowego przed upływem dwudziestu czterech godzin. Początkowo krzew zapewniał przyjemny cień, w którym Jonasz mógł oczekiwać spełnienia swoich pragnień – unicestwienia Niniwy. Był zadowolony z krzewu, ale jego radość miała się wkrótce skończyć. W naszym egoistycznym, zapatrzonym w siebie wieku, miłość uważa się za coś, czego potrzebujemy i dlatego powinniśmy ja dostawać. Miłość to coś, co pragniemy otrzymywać w naszych relacjach z innymi. Nie chodzi o to, że nie zamierzamy dawać miłości lub nie jesteśmy przygotowani na to, że miłość bywa czasami kosztowna. Rzecz w tym, że przewodnim motywem dzisiejszej miłości jest to, „co będę z tego mieć”, a nie „co jestem gotów dać”, aby zbudować głębszy i trwalszy związek.
Życzę błogosławionego dnia.

Codzienne rozważania_07.02.2018

Jon 4:5
POTEM JONASZ WYSZEDŁ Z MIASTA I ZAMIESZKAŁ NA WSCHÓD OD MIASTA; I ZROBIŁ SOBIE TAM SZAŁAS, I USIADŁ W JEGO CIENIU, ABY ZOBACZYĆ, CO BĘDZIE SIĘ DZIAŁO W MIEŚCIE.

Nie wiemy czy serce Jonasza uległo kiedykolwiek przemianie. Możemy tylko ufać, że Pan pokazał mu jego głupotę i brak miłosierdzia przywracając go do odnowionej społeczności z nim samym. Ważniejsze od tego co stało się później z Jonaszem jest to, czego nauczyliśmy się na przykładzie proroka. Mamy tu do czynienia z ogromnym wyzwaniem odnośnie naszego stosunku do Boga i ludzi, którym wydajemy chrześcijańskie świadectwo. Czy miłujemy ludzi i chcemy, aby odnaleźli drogę do Chrystusa i zostali włączeni do społeczności wierzących jaką jest kościół? Czy tak jak Jonasz wybieramy tych, którzy naszym zdaniem powinni lub nie powinni doświadczyć zbawczej Bożej łaski. Rozstrzygając ten dylemat musimy zawsze pamiętać o Bogu, który jest miłością. Nie możemy zapominać, że jeżeli my kochamy Boga teraz, to dlatego, że On najpierw nas umiłował. Miłował nas, kiedy jeszcze byliśmy jemu przeciwni. Spoglądając na nasze życie i naszą relację z Bogiem zanim staliśmy się uczniami Jezusa Chrystusa, nie dostrzegamy nic poza ciągłym prowokowaniem Boga. Nawet nasza sprawiedliwość była skażona. Stanowiła ona część życia, które przeżywaliśmy dla samych siebie. Mimo to, Bóg nas umiłował i przebaczył nam grzechy. Dał nam nowe serce i nowe życie. Jeżeli Bóg nas tak bardzo umiłował, że „nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał” (Rzym. 8:32), to dlaczego my mielibyśmy odmówić tej miłości ludziom, którzy uznają naszego Pana za swego Zbawiciela? Dlaczego my, którzy otrzymaliśmy tę miłość w obfitości, nie możemy miłować innych miłością, która pragnie, aby poznali oni błogosławieństwa Boże jakich my doświadczyliśmy w Jezusie Chrystusie. Najbardziej miłują ci, którym najwięcej przebaczono. Jeżeli tylko razem z Pawłem przyznamy się w swoim sercu do tego, że jesteśmy najgorszymi z grzeszników, to znajdzie się w nim miejsce dla każdej osoby, którą Pan przyprowadza do poznania wiary. Będzie miłować tych, którzy miłują Boga. Będzie miłować tych, których Bóg miłuje. Ale dopóki w naszej duszy będzie miejsce na obłudę, dopóty odważymy się myśleć, że Bóg jest zbyt łaskawy dla ludzi, którzy zgodnie z naszymi uprzedzeniami zasługują na gniew bardziej niż my. Nasza miłość nigdy nie dorówna miłości Bożej. Bóg powołuje nas abyśmy byli święci, jak On jest święty. Radujmy się tak jak On się raduje z zastępami aniołów, z każdego grzesznika, który się nawraca.
Życzę błogosławionego dnia.

Codzienne rozważania_05.02.2018

Jon 4:3-4
OTÓŻ TERAZ, PANIE, ZABIERZ MOJĄ DUSZĘ, BO LEPIEJ MI UMRZEĆ ANIŻELI ŻYĆ.
A PAN ODPOWIEDZIAŁ: CZY TO SŁUSZNE TAK SIĘ GNIEWAĆ?

Po tym jak Jonasz uskarża się na to, że Bóg jest zbyt łaskawy dla Niniwijczyków. dostrzegamy znak frustracji (w.3). Nie poddajemy tu w wątpliwość pasji i szczerości Jonasza, któremu nie udało się postawić na swoim. Jest to zabójcza szczerość tym bardziej, że stanowi irracjonalne odrzucenie miłosierdzia samego Boga. Być może jest to typowy stan umysłu tych, którzy odrzucają Bożą propozycję zbawienia i nowego życia zawartą w Ewangelii. Złość podobna do tej jaką wyraził Jonasz, to piekielny powiew w życiu wierzącego. Odpowiedź Pana nie jest w swym tonie ani pełna wyrzutów ani wojownicza, ale mimo to w delikatny i zdecydowany sposób dotyka sedna problemu (w.4). Salomon pisał, że łagodna odpowiedź uśmierza gniew (15:1). Nie powstrzymało to gniewu Jonasza, ale powstrzymało jego słowa. Pan nie obraził się z powodu wybuchu gniewu. My w podobnych okolicznościach z pewnością nie zawahalibyśmy się przed groźbą. Bóg zadał pytanie. zy Jonasz miał prawo, aby być rozdrażnionym? Żadnego, gdzieś głęboko sam był o tym przekonany. Jonasz głośno protestował. Stał się głosem obłudnego gniewu. Jonasz powinien zastanowić się nad tą sprawą. Czy nawrócenie i zbawienie grzeszników jest czymś dobrym czy złym?

Czy to powód do smutku czy radości? Jaka była odpowiedź Jonasza? Jonasz nie potrafił odpowiedzieć słowami. Mógł tylko odejść i pielęgnować swój gniew, aby nie osłabł. Pragnął zobaczyć jak pogańscy Niniwejczycy dostają to, na co zasługują. Jak drapieżnik, który oczekuje aż zwierzę padnie, tak Jonasz czekał na koniec Niniwy. Upływające minuty były jednak dowodem na to, że Bóg ich zachował i dlatego serce Jonasza coraz bardziej przeciwne było działaniu Boga. Czy serce Jonasza uległo kiedykolwiek przemianie?
Życzę błogosławionego dnia.

Codzienne rozważania_02.02.2018

Jon 4:2
I MODLIŁ SIĘ DO PANA, MÓWIĄC: ACH, PANIE! CZY NIE TO MIAŁEM NA MYŚLI, CZY JESZCZE BYŁEM W MOJEJ OJCZYŹNIE? DLATEGO PIERWSZYM RAZEM UCIEKAŁEM DO TARSZYSZU; WIEDZIAŁEM BOWIEM, ŻE TY JESTEŚ BOGIEM ŁASKAWYM I MIŁOSIERNYM, CIERPLIWYM I PEŁNYM ŁASKI, KTÓRY ŻAŁUJE NIESZCZĘŚCIA.

Bez względu na przemiany wywołane w sercu Jonasza wcześniejszymi doświadczeniami dobroci i surowości Boga, ta część jego przekonań nie uległa zmianie. Jonasza dręczyło to, że Bóg nie zniszczył Niniwy. Wierzył, że wybawienie jest u Pana. Ufał Bogu, jeśli chodzi o jego własne zbawienie. Wierzył, że zbawienie jest darem łaski Bożej.na którą człowiek nie zasługuje. Nie mógł jednak zaakceptować tego, że łaska i zbawienie stały się udziałem pogan. Nadal był oddany żydowskiej herezji o wyłączności. Jego uprzedzenie wobec rozciągnięcia zbawienia na inne narody spowodowały, że nie mógł się pogodzić z Bożym miłosierdziem wobec Niniwy.
Taka postawa może być uznana za „piętę Achilesową” myślenia Hebrajczyków. Kiedy duchowa duma zawładnie umysłem, to w krótkim czasie może to doprowadzić do przekonania, że wybrany lud Boży stał się jedynym ludem Bożym. Czymś irracjonalnym i niebiblijnym jest przypuszczać, że jeżeli Bóg kocha nas, to nie kocha innych. Duma ma klapki na oczach. Dzisiaj taka postawa charakteryzuje także nas, jako jednostki, a także zbiorowości, od społeczności lokalnych po całe denominacje. Może ona dotyczyć wielu dziedzin, począwszy od języka, przez wykształcenie, status społeczny, po kolor skóry i narodowość. Może ona np. przyjąć formę niechęci ze strony jednej grupy chrześcijańskiej do uznania innej grupy za braci i siostry w Chrystusie, nawet jeśli wierzą w tą samą Biblię i tego samego Zbawiciela. Mogą istnieć pewne różnice doktrynalne lub historyczne. W obrębie jednej denominacji lub w jej bliskim otoczeniu są społeczności, które nie utrzymują ze sobą kontaktu ze względu na pewne wydarzenia z przeszłości. Nastąpił podział i nie w nim miejsca na miłość i pojednanie. Czasami nawet błogosławieństwa duchowe stają się powodem zazdrości i podejrzliwości. Słowo Boże mówi, że chrześcijanie w Jezusie Chrystusie stanowią jedność i mają się nawzajem akceptować. Niektórzy chrześcijanie przyjmują do swoich zborów tylko określony rodzaj ludzi. Dla zbyt wielu z nas chrześcijaństwo jest tylko wspaniałą teorią, której nie zamierzamy stosować w praktyce, kiedy staje ona na drodze uprzedzeniom, do których jesteśmy tak przywiązani. Powód skargi Jonasza został jasno przedstawiony w powyższym wersecie i jest rażącym przykładem ludzkiej autonomii i niewiary.

Życzę błogosławionego dnia.

Codzienne rozważania_01.02.2018

Jon 4:1.
JONASZOWI BARDZO SIĘ TO NIE PODOBAŁO, TAK ŻE SIĘ ROZGNIEWAŁ.

Jonasz wcale nie cieszył się ze wspaniałego dzieła łaski Bożej w Niniwie, a im więcej o tym myślał, tym bardziej się pogrążał i dąsał, aż wreszcie rozgniewał się na Pana. Pan mógł radować się wraz z zastępami anielskimi z nawrócenia się grzeszników, ale Jonasz aż kipiał z niezadowolenia. Błogosławieństwo jakiego dostąpiły te tłumy nie miało dla proroka żadnego znaczenia. On z pewnością tego nie oczekiwał, ale kiedy to się stało, czuł się zawstydzony i nie mógł się z tym pogodzić. Nie zgadzało się to z jego poglądem na miejsce, które powinni zajmować Niniwijczycy w wielkim planie wydarzeń. Jonasz był Bożym prorokiem, być może nawet czołowym prorokiem tamtych czasów. Nie ulega wątpliwości, że wcześniej zwiódł. Ale został przywiedziony do pokuty i odnowienia wiary w Pana. Głosił Słowo Boże zgodnie z Bożym nakazem. Ale później ponownie zbuntował się przeciwko Bogu. W jaki sposób tak wyraźna zatwardziałość serca mogła zająć miejsce wrażliwości sumienia i gotowości ducha okazanej na statku i we wnętrzu ryby? Nie ma powodów, aby wątpić we wcześniejszą przemianę w sercu Jonasza. Prawdą jest to, że powtarzające się przypadki starych grzechów, przeplatane okresami zmienionego zachowania, mogą wywołać pytanie o prawdziwość przemiany i pokuty. W przypadku niektórych ludzi, ich grzechy powtarzają się tak często, a oddzielające je okresy pokuty są tak nagłe i chwilowe, że można powiedzieć, iż ich „pokuta” jest gorsza od grzechu i nie należy w nią wierzyć. Można by powiedzieć, że ich oddanie umiłowanemu grzechowi równa się ich gotowości do tego, by wylewać krokodyle łzy po jego popełnieniu. Z pewnością nie dotyczyło to Jonasza. Jego powrót do Pana był szczery. Grzechu Jonasza nie powinniśmy uważać za coś niezwykłego. Nawet najlepszym z ludzi zdarzają się potknięcia. Prawdą jest to, że każdego dnia częściej popełniamy grzechy świadomie niż nieświadomie. Nie umniejsza to sprzeciwu Jonasza wobec woli Bożej, ani nie usprawiedliwia pogardy dla Boga, które zalewa serca i życie współczesnych ludzi. Jeżeli w grzechu Jonasza dostrzegamy dramat, który czyni go jeszcze bardziej niewybaczalnym, to nie chodzi tu o to, abyśmy dostrzegli jego zło i pocieszali się myślą o tym, że tacy zwykli ludzie jak my nigdy nie zrobiliby czegoś równie okropnego. Ma to raczej podkreślić grzeszność grzechu i trwałość zagrożenia, jakie stanowi on dla każdego z nas, nawet w odniesieniu do życia ludu Bożego. Jeżeli Jonasz był przywiązany do grzech, na który nie miało nawet wpływu ocalenie go od śmierci dzięki brzuchowi wielkiej ryby, to nie powinniśmy się dziwić, że nikt z nas nie jest odporny na grzech. Tak jak Jonasz powinniśmy uznać to za fakt i od razu zająć się tym problemem. Dlaczego! Ponieważ tak jak on, wpadamy w sidła obłudnego gniewu ilekroć cytadela nieuśmierconego grzechu wewnątrz naszego serca jest atakowana przez doskonałą świętość Bożej woli wobec naszego życia. Jonasz nie jest gorszy od nas – Jonasz to my. Kiedy mówimy Bogu „nie”, robimy to samo co Jonasz, pozbawiając się tym samym Bożego błogosławieństwa.

Życzę błogosławionego dnia.

Codzienne rozważania_31.01.2018

Jon 3:10b
…WTEDY UŻALIŁ SIĘ BÓG NIESZCZĘŚCIA, KTÓRE POSTANOWIŁ ZESŁAĆ NA NICH I NIE UCZYNIŁ TEGO.

„Użalenie się” Boga jest poprzedzone nawróceniem ludzi. Ze sposobu w jaki Bóg działa w naszym życiu, wiadomo, że reaguje on na nasze zachowanie. Wiadomo również, że nasza wiara i nawrócenie mają wpływ na to, w jaki sposób z nami postępuje. Pokuta Niniwijczyków spowodowała zmianę zastosowania proroctwa Jonasza, a mianowicie jego unieważnienie. Niniwa nie została zniszczona po upływie czterdziestu dni. Bóg planował ocalenie Niniwijczyków przez ich wiarę i dobrowolne nawrócenie w odpowiedzi na zwiastowanie o zbliżającym się zniszczeniu. Nie wynika stąd, że nasza wiara i nawrócenie zapewniają nam przebaczenie u Boga. Wiara i nawrócenie są darami Bożymi, a jedyną podstawą naszego zbawienia jest skończone dzieło Chrystusa. Dzięki wierze i nawróceniu możemy przyjść do Boga. I tak naprawdę to właśnie od nich wszystko zależy. Dlaczego? Ponieważ bez wiary nie można podobać się Bogu (Hebr. 11:6). To jedyny dowód na działanie Boga w ludzkim sercu. Właśnie tak przychodzimy do Boga. Jezus powiedział, że ktokolwiek do niego przyjdzie, nie zostanie wyrzucony (Ew. Jana 6:37). Wiara w Pana Jezusa Chrystusa jest probierzem naszej relacji z Bogiem. „Użalenie się” Boga może stanowić zachętę dla ludzi, którzy wiedzą, że są zgubieni i oddaleni od Pana, aby zwrócili się do niego w poszukiwaniu zbawienia i nowego życia w Jezusie Chrystusie. Potrzebujemy gróźb Bożego prawa, aby uświadomić sobie niebezpieczeństwo wynikające z niewiary i występku. Potrzebujemy również zapewnienia, że istnieje prawdziwa nadzieja, dokładnie określona możliwość zbawienia. Gdyby nie światełko na końcu tunelu, nigdy nie wiedzielibyśmy, którą drogą iść i nie bylibyśmy pewni czy ta droga w ogóle istnieje. Takim światełkiem jest Boże „użalenie się”. W zestawieniu z ciemnością schyłku Niniwy, jej bezbożnością i prawie nieuniknioną zgubą głoszoną przez Jonasza, wiara Niniwijczyków i odpowiedź nieskończonego miłosierdzia Bożego wydają się być latarnią nadziei dla ginącego świata. Nowy Testament jest pełny takiego światła w osobie Jezusa Chrystusa. On jest światłością świata. W nim nie ma ciemności. Jego imię brzmi Immanuel – Bóg z nami. On gorąco i nieprzerwanie zachęca nas do wiary. Nie przyszedł po to aby potępiać świat. Każdy, kto ma szeroko otwarte oczy i szczerze zbadał swoje własne serce, wie o tym, że świat już został potępiony. Dojrzał do tego, by Bóg się nad nim „użalił”. Niezmienny Bóg wzywa wszystkich ludzi, gdziekolwiek są, aby się nawracali. Wzywa do największej przemiany, jaka może spotkać człowieka w tym życiu.

Życzę błogosławionego dnia.