[AT THE BATTLE FRONT 83] Mark White
Daje się wyczuć, że coś jest nie tak z naszymi dziećmi a nawet dorosłymi. Dzieje się coś bardzo poważnego, co nie odzwierciedla miłości Chrystusa w świętości Boga. Nasi przyjaciele Mike & Sure Dowgiewicz utrafili w sedno sprawy.
Pogańscy autorzy zajmowali się tym przez ostatnich kilka lat, lecz w kościele nauczyciele i kaznodzieje przeważnie milczą … znowu. Obyśmy wszyscy nawiązali walkę z tym demonicznym zachowaniem w kościele i w naszych rodzinach. Jest to również niepohamowane w mojej własnej chrześcijańskiej rodzinie zarówno bezpośredniej jak i tej rozszerzonej. Co się dzieje, gdy nasza wiara jest próbowana zwykłym głodem czy choćby nawet torturą? Czy załamiemy się? Tak. Musimy głosić i żyć zgodnie z prawdą.
Konfrontacja z „chrześcijańskim” narcyzmem.
Mike & Sue Dowgiewicz
Narcyzm jest terminem, z którym możecie być ogólnikowo zaznajomieni. Pochodzi ze starożytnego mitu, w którym młody mężczyzna zakochuje się w swoim własnym odbiciu, wpada do wody i tonie. Taki człowiek skrajnie zaabsorbowany i zainteresowany sobą, i spełnieniem siebie, niewiele interesuje się uczuciami czy potrzebami innych. Usidlony zwodniczym samozadowoleniem, gorąco pragnie zachwytu. Napędzany silnym brakiem poczucia bezpieczeństwa i odrzucenia, narcyzm jest środkiem, który pomaga radzić sobie zarówno ze światem zewnętrznym, jak i karmić swoje własne poczucie wartości bez obawy krytyki.
Współczesne rodziny są podzielone relacyjnie i geograficznie. Poprzednie pokolenia otrzymywały zrównoważone postrzeganie swojego charakteru i osiągnięć dzięki regularnemu kontaktowi z dziadkami, ciociami i wujkami, którzy nie bali się zajmować ich egoizmem i niewłaściwym podejściem do różnych spraw. Dziś tak już nie jestj! Dodajmy do tego uzależnienie od rówieśników i tożsamość budowaną na światowych kulturalnych wartościach i celach. Ostatecznie ten bezlitosny wpływ narcyzmu został zapewniony przez coś, w czym „władca rządzący w powietrzu” (Ef. 2:2) się lubuje: stale mnożące się różnorodne elektroniczne technologie komunikacji, które oferują „fałszywe/podrabiane relacje”.
W jaki sposób te urządzenia i systemy pobudzają narcyzm w stopniu jaki nie był to znany ludziom urodzonym przed latami 80tymi? Jeśli można dzięki elektronice rozmawiać o sobie w sposób pozbawiony osobistej interakcji to można żyć kłamstwem.
Socjalne sieci pozwalają na to, że można przedstawić siebie w świetle, które zyskuje uwagę i daje zastępczy kontakt, dający wrażenie dobrego samopoczucia. Na przykład, Facebook i YouTube, pozwalają na to, aby się tak zaprezentować dokładnie tak, jak się chce być postrzeganym, przedstawić się tak, aby inni myśleli to, co ktoś chce, aby o niej myślano. Użytkownik sam ogranicza i kontroluje informacje na własny temat, aby inni nie mieli dostępu do pełnego obrazu charakteru i życia. Takie wybiórcze przedstawianie się, karmi narcyzm i skutecznie zamyka drzwi przed wszelką próba poprawienia czy napomnienia, bądź uczenia w sprawiedliwości, czego celem jest wyposażenie do chodzenia w miłość i służbie posłuszeństwa Jezusowi (p. 2Tym. 3:16/17).
Kiedy osobiste informacje są przekazywane wybiórczo bez spotkania twarzą w twarz, można odczuwać zastępcze poczucie przynależności, lecz jest to fałszywe doświadczenie, które może być nazwane relacyjnym cudzołóstwem. Cudzołóstwo daje seksualną przyjemność, bez odpowiedzialności relacji/więzi istniejącej w małżeństwie. Bóg przeznaczył erotyczną intymność, aby wiązała męża z żonę w stałym związku jednego mężczyzny i jednej kobiety. Niemniej cudzołożnicy marnują tą intymność i ryzykują znacznie rozwodem, niż ci, którzy trwają na Bożej drodze. Pogwałcenie relacyjnej odpowiedzialności przez cudzołóstwo, z którego nie pokutowano, zamyka drzwi do Królestwa Bożego (1Kor. 6:9, 10). Sprawa jest tak poważna, że ostrzega się uczniów Chrystus, aby nie przebywali z samozwańczymi chrześcijanami, którzy żyją niemoralnie (1Kor. 5:11).
W jaki więc sposób wybiórcze narcystyczne podejście odnosi się do relacyjnego cudzołóstwa? Wszyscy posiadamy pewne ograniczone możliwości zaspokajania emocjonalnych potrzeb tych, którzy należą do naszego wewnętrznego kręgu relacji, jak własna rodzina czy rodzina wiary. To właśnie tam powinien być skierowany nasz główny emocjonalny wysiłek; to odzwierciedlać miłość Jezusa do tych, którzy są nam bliscy, którzy potrzebują intymnego wyrażania się i dzięki czemu będzie budowane ich ciało, dusza i duch. Ludzie, którzy tracą swój czas i energię na bezosobową, elektroniczną komunikację po prostu wymieniają fakty czy zabawiają się nimi, nie zdając sobie sprawy z tego, że mogą okradać z emocjonalnego wsparcia i interpersonalnego czasu bliskich, którzy do tego mają prawo.
Co mówi twoja twarz innym?
Gdy zaczynaliśmy iść za Jezusem jako naszym Panem w latach 70tych uświadomiliśmy sobie, że ludzie wokół nas zazwyczaj wyrażają na swej twarzy pustkę – wyraz twarzy pozbawiony emocjonalnej afirmacji czy zachęty. To tak, jakby żyli w trumnach swych własnych umysłów, oddzieleni od potrzeby, którą dla innych jest oddziaływanie na siebie przez serca. Być może sami zauważyliście takie pozbawione emocji twarze, szczególnie wśród młodszego pokolenia. Przechodzą obok tak, jakbyś nie istniał – i dla nich nie istniejesz!
W czasach, gdy okradziono nas z czułego mrugnięcia, widzimy coraz mniej uśmiechających się do siebie par małżeńskich. Wygląda na to, że dążenie do posiadania osobistej przestrzeni „ja”, odebrało we współczesnym małżeństwie wszelkie poczucie wspólnego „my”, co widać w pustych spojrzeniach na siebie nawzajem.
Niestety, młodzi rodzicie są dziś tak przygnieceni nadmiarem obowiązków i zadań, że ich wyraz twarzy jest pusty nawet w stosunku do własnych dzieci. Te same małe dzieci, które niegdyś uśmiechały się, gdy widziały swoich rodziców, nauczyły się powstrzymywać radosne powitania, naśladując bezwyrazowe zaabsorbowanie swoich rodziców innymi sprawami.
Teraz już widzisz jak społecznościowe sieci i technologia komunikacji łączy się w dalszym rozrywaniu emocjonalnych więzi rodziny. Jak często samotne matki zajmują się telefonami komórkowymi, podczas gdy na tylnym siedzeniu samochodu siedzą ich dzieci „przygwożdżone” elektronicznymi grami czy DVD? Zastanów się nad tym, że uzależnienie od bezosobowej komunikacji, które jest sposobem na unikanie osobistej odpowiedzialności, jest jedną z przyczyn coraz większego zniecierpliwienia matek wobec własnych dzieci. Oddają je nawet do całodziennej opieki, aby same mogły zająć się w pierwszej kolejności swoimi własnymi potrzebami i obowiązkami. Dziś dzieci słyszą od swoich matek, które nie mogą żyć bez elektronicznego kontaktu z innymi, o wiele częściej gniewne i poirytowane „nie!” niż poprzednie pokolenia. Tyle, że one nie słyszą już tego podniesionego głosu i dalej robią to, co chcą, dobrze wiedząc, że ich matki nie oderwą się od swoich zajęć, aby wykonać swoje pogróżki. Ku niepokojącemu przerażeniu rodziców niewłaściwe zachowania i bunt splotły się razem z grzeszną naturą, a jednak ci rodzice nie widzą w tym konsekwencji swego własnego zaniedbania. Wśród wielu innych rzeczy to właśnie brak cierpliwości rodziców nie pozwala na poświęcenie im czasu i na właściwe wysłuchanie, czego błądzące dziecko potrzebuje, aby mogło zaadoptować wartości zgodnie z którymi ma żyć.
Bez jakiejkolwiek dyskusji czy dalszego postępowania dziecko przyjmuje swoje własne rozumienie sytuacji, które samo sobie wymyśla i które nie wystarcza. Odczuwając brak miłości, zaczyna sprzeciwiać się swoim rodzicom w każdy możliwy sposób.
Jeden z czynników biorących dziś udział w częstym wychowywani dzieci z zaburzeniami, w tym obżarstwa, może być prześledzony wstecz do narcystycznych rodziców, ojców i matek, którzy są bardziej zajęci własnymi ambicjami, światowymi korzyściami i osiągnięciami niż swoją biblijną odpowiedzialnością za własne dzieci. To jest narcyzm! Rodzicielstwo, nawet wśród wielu chrześcijan, stało się „bolesną niewygodą”.
Wzrost narcyzmu: owoc poniżania starszych i nie sprzeciwiania się młodym
(cdn.)