James Ryle
„Nie chodziłem twoimi śladami od długiego czasu” (Ps. 51:5, parafraza The Message).
Opowiem wam o pewnej dziecięcej zabawie, o tym, co robiłem będąc chłopcem. Zawsze, gdy widziałem idącego kogoś, kogo lubiłem, starałem się iść krok w krok z nim, nawet z daleka. Było to dla mnie tak, jakbym był tą osobą, jeśli tylko potrafiłem iść w ich ślady.
Głupie, wiem, ale czy nie robimy tego w takiej czy innej formie? Ubieramy się podobnie, mówimy podobnie, myślimy podobnie, chodzimy podobnie czy zachowujemy się podobnie do tych, których najbardziej podziwiamy. Czy robi się tak w nadziei, że faktycznie stanie się w jakiś sposób tak tamci? Oczywiście, po co innego mielibyśmy to robić?
To właśnie prowadzi nas do dzisiejszej myśli – chodzenie śladami Jezusa.
Psalmista wyznaje: „Nie chodziłem twoimi śladami od długiego czasu„
Znakomicie mogę się wczuć w to. Gdy Pan idzie w prawo, ja idę w złym kierunku, gdy On idzie w górę, ja w dół. Pan zwalnia, ja poganiam, a gdy On podejmuje szybkie tempo, ja opóźniam się z tyłu. On mówi: 'Witaj’, a ja 'Do widzenia’, itd., itd. Niemniej czasami robię to, co należy, czasami idę krok w krok z Jezusem i w tych rzadkich przecież chwilach w jakiś sposób jestem podobny do Niego, lub, co najmniej, dążę do tego. Panie, miej miłosierdzie i cierpliwość do mnie. A co z tobą? Czy widzisz Go, jak gdzieś idzie w czasie twoich zagonionych dni? Czy czujesz Jego obecność, słyszysz Jego głos, idziesz za Jego prowadzeniem i dotrzymujesz Mu kroku? Czy nie stajesz się w ten sposób, mówiąc słowami apostoła Pawła: „ukształtowany na Jego obraz„.
Aa… ty nie chcesz? Ja chcę bardzo.
To może spróbujmy jeszcze raz: zobaczmy czy dziś możemy iść w ślady Jezusa. Kto wie, może tym razem uda nam się to i z każdym kolejnym dniem będziemy stawać się jeszcze bardziej podobni do Niego i będziemy mogli powtórzyć za naszym przyjacielem psalmistą: „Bo stale mam przed oczyma Twoją miłość i trzymam się kroków Twoich, nigdy nie tracąc rytmu” (Ps. 26:3)