DZIEN, W KTÓRYM DOTKNĄŁEM TRĘDOWATEGO
J. Lee Grady
Tłum.BM
Wizyta w kolonii trędowatych w Indiach uzmysłowiła mi moją niechęć do kochania innych.
Po 10 dniach przebywania w Indiach poczułem tęsknotę za domem. Ale mój gospodarz zorganizował jeszcze jedną ważną wizytę przed moim wyjazdem. Jechaliśmy 45 minut od Hyderabad, aby porozmawiać z kilkoma trędowatymi, którzy mieszkają w opuszczonym budynku na obrzeżach wsi Madhapur. Pastor Paul, który prowadzi w pobliżu Kościół Zielonoświątkowy, poprosił nas, żebyśmy pomogli mu rozdać rozpaczliwie biednym ludziom nowe koce do spania.
Ja i moi przyjaciele, Raja i Sam, siedzieliśmy na plastikowych krzesłach przed budynkiem z surowego betonu a trędowaci gromadzili się wokół nas siadając na brudnych matach na ganku. Starałem się skupić moją uwagę na ich twarzach, ale nie mogłem nie zauważyć ich sękatych rąk i nóg. Niektórym z nich brakowało palców u górnych i dolnych kończyn, podczas gdy inni mieli skórzaste blizny na szyi i ramionach. Wszędzie latały muchy. W powietrzu czułem smród.
Starałem się ukryć smutek zachęcając trędowatych do rozmowy. Powiedzieli mi, jak bolesna jest ich choroba i jak wiele lat już na nią cierpią. Wyjaśnili, dlaczego budynek został opuszczony (hinduska organizacja charytatywna go wzniosła, ale zaraz potem przestano go sponsorować) Wtedy jedna zakażona kobieta wskazała na mężczyznę obok niej i wyjaśniła, że poznali się i pobrali jak już byli chorzy, i że ich syn, który się urodził jest zdrowy. Potem uśmiechnęła się i powiedziała mi, że jestem pierwszym Amerykaninem, który ich odwiedził. Opowiedziałem im historię o tym, jak Jezus uzdrowił wielu ludzi z trądem.
To był pierwszy raz, gdy byłem tak blisko trędowatego i chociaż wszyscy zapewniali mnie, że nie mogę złapać tej choroby po prostu będąc w pobliżu osoby zakażonej. i tak byłem podenerwowany. Kiedy nadszedł czas, aby dać koce, pastor Paul poprosił mnie o przekazanie ich każdemu z osobna. Zastanawiałem się, co by było, gdyby moja ręka otarła się o jednego z nich.
Kiedy nadszedł czas wyjazdu, pragnąłem obejmować każdego mężczyznę i kobietę. Ale strach stanął na przeszkodzie. Ciągle zachowywałem dystans aż w końcu jeden ze starszych mężczyzn-ciemnoskóry człowiek z siwą brodą, wyciągnął rękę by się pożegnać. Miał kikuty w miejscach, gdzie kiedyś były palce, i chwycił brudną szmatę, której używał do przykrywania rąk, gdy ból stawał się intensywny. Uśmiechnąłem się, złapałem jego jedną rękę i potrząsnąłem nią. Miałem nadzieję, że nie widział niepokoju na mojej twarzy. Wewnątrz byłem przerażony. Chciałem znaleźć mydło i wodę tak szybko jak to możliwe.
Gdy odjechaliśmy, poczułem wstyd. Dlaczego nie uścisnąłem ręki każdemu trędowatemu? Dlaczego po prostu nie objąłem ich wszystkich? Dlaczego pozwoliłem, żeby strach przed zakażeniem zablokował we mnie miłość Jezusa, o którym im opowiadałem?
W Indiach milionom ludzi mówi się, że są niegodni by ich dotykano. W religii hinduskiej „nietykalność” jest podstawową zasadą. Ci na dole systemu kastowego są nazywani Dalici lub „niedotykalni”, a na obszarach wiejskich wciąż odmawia się im podstawowych praw człowieka, chociaż dyskryminacja kastowa jest zabroniona.
W skrajnych przypadkach Dalici są zmuszani do ciągnięcia za sobą miotły, ponieważ ich ślady są uważane za nieczyste. Zabrania się im wchodzenia do świątyń hinduistycznych. Wmawia się im, że zasłużyli na taki żałosny stan na dnie społeczeństwa, ze względu na grzechy popełnione w poprzednich wcieleniach. Wśród Hindusów, trędowaci są uważani za największych wyrzutków społeczeństwa.
To powód, dla którego chrześcijaństwo oferuje taki kontrast ludziom w Indiach. W przeciwieństwie do faryzeuszy Jezus nie unikał trędowatych lub innych niedotykalnych. Kiedy człowiek, który został „pokryty trądem” prosił Jezusa o uzdrowienie, Biblia mówi, że On „wyciągnął rękę i dotknął się go” (Łk 5:12-13). Jezus był radykalny, jeśli chodzi o dotyk. Powinniśmy być tacy sami.
Podobnie jak Hindusi, chrześcijanie mogą być okrutnie powściągliwi, gdy oceniają ludzi zamiast okazać im miłosierdzie. Moje doświadczenie w Madhapur uświadomiło mi, że często blokowałem miłość Jezusa z powodu zakorzenionych we mnie uprzedzeń i głupich lęków. Wybacz mi, Panie.
Nie chcę mizernie okazywać Jego miłości tu i tam, chcę, żeby Jego współczucie wypływało ze mnie jak źródło tryskające. Nie chcę po prostu wygłaszać właściwych doktryn, chcę pokazać prawdziwą miłość w dotyku. Nie chcę być jak zadowoleni z siebie faryzeusze, którzy byli zbyt duchowi, żeby przebywać na jednym poziomie z trędowatym, prostytutką i celnikiem lub grzesznikiem Chcę być jak Jezus, który dotykał niedotykalnych.