W 23 rozdziale Księgi Jeremiasza Bóg przekazuje przejmujące ogłoszenie na temat prawdziwych i fałszywych proroków. Mowa o akcie oskarżenia! Czym innym jest oskarżenie przeciwko Izraelowi, lecz kiedy zaczynasz oskarżać proroków Izraela, gdy to co najbardziej wzniosłe, najlepsze i najbardziej szlachetne staje się najbardziej sprofanowane to musi to być jakiś symbol bądź stwierdzenie o niskiej kondycja jakiegoś narodu przed jego osądzeniem.
Mamy tutaj do czynienia z połączeniem proroka i kapłana:
„Prorocy prorokują fałszywie, a kapłani nauczają według własnego widzimisię; mój zaś lud kocha się w tym!” (Jer.5:31a).
Znaczące jest to, jak silna jest ta wzajemność między głową ruchu czy społeczności i tymi fałszywymi prorokami i jak są nieskrępowani między sobą nawzajem, jak potwierdzają jedni drugich. Ludzie trwają w niewypowiedzianej zgodzie ze swoimi duchownymi: „Przekazujesz biblijne przesłanie. Zapłacimy rachunek a ty prowadź niedzielne nabożeństwo, które nie będzie od nas wymagało niczego, nie dotknie naszych osobistych interesów i wartości. Nie chcemy przesłania, które będzie rzucać wyzwanie temu, co jest cenne dla naszych serc. Chcemy móc mówić: „Amen” i że „byliśmy w kościele” i takie tam rzeczy. Tak kapłan, jak i lud. Jak pastor/nauczyciel, tak i zgromadzenie. W takiej sytuacji musimy wkroczyć proroczo – i prawdopodobnie zostać ukamienowani!
„Dlatego ich droga stanie się jak ślizgawica, poślizgną się na niej w ciemności i upadną; gdyż sprowadzę na nich nieszczęście w roku ich nawiedzenia – mówi Pan” (23.12).
Mamy tu do czynienia z sugestią, że nie jest to osąd natychmiastowy, że jest jakiś wyznaczony czas, w którym Bóg osądzi tych, którzy profanują Jego dom, tych, którzy pierwotnie mieli szczere i święte powołanie. Być może właśnie dlatego Pan pozwala na to, aby trwało dalej to, co jest właśnie proroczy przywoływane, jest tak popularne, lecz dla nich, jak to było z kapłanami i prorokami dawnych czasów, tak samo będzie w roku nawiedzenia czy w czasie, gdy Bóg nakaże zatrzymanie.
Fałszywe proroctwo ma swoje konsekwencje. Wpłynie ono na cały naród, a zatem, zgodnie z tą samą zasadą, na cały kościół.
„Tak mówi Pan Zastępów: Nie słuchajcie słów proroków, którzy wam prorokują” (ww. 15-16a).
Zwróć uwagę na to, że Bóg ciągle nazywa ich prorokami. Jest tak być może dlatego, że dary i powołanie Boże są nieodwołalne. Ciągle utrzymują swój oficjalny tytuł, lecz to, co robią, używając swego tytułu, jest w Bożych oczach obrzydliwością. Nie ma nic bardziej bluźnierczego niż to, gdy święte, nie jest już więcej autentycznie święte.
Jeśli weźmiemy święty zwrot: „Tak mówi Pan” i wykorzystamy go jako prosty sposób na pozyskanie uwagi naszych słuchaczy to następuje zbezczeszczenie świętego. Profanujemy święte, a gdy już raz to zrobimy to jaka jeszcze może być nadzieja? Jeśli nie jesteśmy ludźmi z kapłańskiego kręgu, którzy stanowią o tym, co święte, a co splamione to jaka może być nadzieja dla tego świata? Konsekwencje tego, o czym mówimy, są całkowicie nie do pojęcia.
„Ustawicznie mówią tym, którzy mną gardzą: Pan mówił, pokój mieć będziecie; i każdemu chodzącemu według uporu serca swego, mówią: Nie przyjdzie na was nic złego ” (w.17 BG).
Musi to być kwintesencja tego, czym jest fałszywy prorok, mianowicie: udzielanie fałszywej pociechy, fałszywego poczucia bezpieczeństwa, pokoju, które nie mają nic do prawdy o stanie, który musi być skonfrontowany. Jest to niechęć do przyniesienia twardego słowa. Prorokuje się pochlebstwa i zachęty dla ciała, zamiast być głosić wyzwanie i pogróżkę. Fałszywi prorocy przez lata prorokowali pokój, gdy nie było pokoju. „Nie przyjdzie na was nieszczęście” jest niestety proroczym głoszeniem, które pojawia się nawet dziś, a szczególnie w Izraelu. Dają fałszywą pociechę tym, którzy mają właściwego przymierza z Bogiem. Mówiąc po ludzku: nie będziemy postrzegać tych ludzi jako tych, którzy gardzą Bogiem. Niemniej Bóg widzi ich jako takich i tak samo musimy patrzeć na nich również my. Tak faktycznie, ci fałszywi prorocy dają zachętę tym, którzy już dawno są poza właściwą relacją z Bogiem i zapewniają ich, że wszystko jest w porządku.
„Lecz kto uczestniczył w radzie PANA…?”
Mojżesz, który napisał pięć Ksiąg Mojżeszowych, mógł o sobie napisać, że był najpokorniejszym człowiekiem na powierzchni ziemi. To jest prawdziwa pokora, gdy jesteśmy pozbawieni jakiegokolwiek poczucia duchowej samo-świadomości. Możemy po prostu stwierdzić jakiś fakt i to nie ma żadnego wpływu na nas samych, ponieważ pokora nie jest stwierdzeniem, którego celem byłoby wzbudzenie jakichś zaszczytów dla nas. Pokora nie jest czymś, co człowiek może sam sobie wypracować i rozwinąć jako cechę charakteru. Pokora to coś, czym jest Bóg sam w Sobie, a okazywać może ją wyłącznie ktoś, kto stale przebywa w obecności Bożej. Być tam wzbudza pokorę i dlatego Mojżesz mógł to powiedzieć, nie dlatego, aby sobie przydać reputacji, lecz Bogu, dzięki którego obecności ta pokora została zbudowana.
Bóg ciągle wymaga tego, aby Jego proroczy ludzie trwali w Jego obecności. Chciałbym wam powiedzieć, że nie ma nic trudniejszego od tego wymagania. Wszystko się temu sprzeciwia – dzwonek na obiad, cieknący kran, żarówka do wymiany, psy do nakarmienia – tysiące rzeczy kąsa cię stale i domaga się uwagi. Nawet gdyby tak nie było to jest coś w pulsie tego ciała, co jest wrogie i przeciwne szukaniu Pana. Szukanie Pana jest nadzwyczajnie trudne i niewielu ma wystarczająco dużo zachęty.
Tak naprawdę jest to cierpienie, a mówiąc bardziej bezlitośnie, to umieranie. Żyć tutaj na Ziemi, w ciele, w tym świecie i czasie, zwierzać się Bogu i komunikować z Nim jest nadzwyczajnym i szczytowym osiągnięciem. Gdy już to osiągniesz to utrzymujesz, ponieważ nie chcesz przechodzić przez to jeszcze raz. Czy jesteś w stanie utrzymać to i ciągle jeszcze być obecnym na wczorajszej urodzinowej imprezie, tańcach, zabawnych sytuacjach, śpiewach i tupaniu, a nie stracić tego? Czy da się nie słyszeć zgrzytów w tym duchowo wrażliwym miejscu, tylko dlatego, że jest coś, co wydaje się po prostu czasem dobrej zabawy? Mówimy o czymś niezwykle ważnym. Nie oczekuj, że spotkasz tam wielu zbyt mężów.
Cóż więc powiemy o całym tym lekkomyślnym tłumie proroków, którzy powstali w ostatnich latach, ponieważ wielu jest tych, a którzy twierdzą, że są prorokami? Czy jednak my słyszymy radę Bożą? Boży osąd nad nad tymi, którzy zawiedli w odbieraniu Jego Słowa w tym miejscu jest surowy.
Czy dane słowo pochodzi z rady Bożej, czy nie, można poznać, ponieważ niesie ono ów uzdrawiający skutek. Wpływa na naród czy społeczność w taki sposób, że zwrócą się oni do Boga, a nie w przeciwną stronę, że odwrócą się od swoich złych dróg.
Pamiętam pewne śniadanie, na którym spotkali się zwolennicy pełnej ewangelii, na którym był pewien mówca ze Szwecji, wiodąca ewangelicka osobowość, choć mogło się to zdarzyć w każdym innym miejscu. Nosił koszulę Gucciego, krawat i coś w rodzaju garnituru z jedwabiu i zaczął, mówiąc: „Pan przemówił do mnie dziś rano i dał mi dla was słowo”. Pochyliłem się do przodu, aby pochłonąć każdą sylabę, która wychodziła z serca Bożego. Gdy zaś usłyszałem to, okazało się, że nie było w tym zupełnie nic z Boga, lecz same frazesy, ewangeliczne zwroty i wszystkie te bzdury pełnej ewangelii. Ci, którzy wtedy słuchali tego słowa, kiwali swoimi głowami, „amenowali”, bili brawo i potwierdzali, powinni byli wiedzieć o tym, że dopuszczanie do wyrażania takiego monumentalnego kłamstwa i nie sprzeciwienie się temu niesie ze sobą konsekwencje. Uśmierca to i zagłusza naszą wrażliwość, tak że następnym razem będziemy jeszcze łatwiejszymi kandydatami do zwiedzenia, podatnymi na wszystko, cokolwiek pojawi się w przyszłości.
Musiał znaleźć się tego poranku na widowni ktoś, kto wstał i powiedział: „Przepraszam, za jakikolwiek ból i zakłócenie, które wywołam, lecz nie mogę dopuścić, aby te wypowiedziane do naszych uszu zwroty i stwierdzenia pozostały bez zakwestionowania. To nie było słowo od Boga i my nie pozwolimy na to, aby tego rodzaju terminologia była zaprzęgnięta do uświęcenia czy udzielania jakiejkolwiek wiarygodności czemuś, co jest zwykła wypowiedzią”.
Jak często tak się dzieje i jak bardzo nasze zaniedbania w tej dziedzinie wpłynęły na stan kościoła dziś? Płacimy dużo za to, co niewiele warte, za przypadkowe odniesienia do Boga, tak jakbyśmy mogli powoływać się na Niego dla przyjemności bądź mówić: „Bóg dał”, podczas gdy On nic nie dał.
Ci sami ludzie, którzy grubiańsko odsuwają Boga, są tymi, którzy powołują się na Niego niefrasobliwie. Prorok jest powołany do tego, aby wkroczyć na ten scenariusz, przynieść miecz Pański, wprowadzić bojaźń Pańską i przedstawić prawdę Pańską ludowi. Ten lud był przez długi czas rozpieszczany przez takie jak opisałem tanie rzeczy, na które każdy z nas wcześniej czy później będzie narażony. To właśnie dlatego cierpimy, a Bóg wzywa do zaprzestania.
Dlatego ci ludzie są fałszywymi prorokami. To dlatego, jeśli możemy to powiedzieć, ruch charyzmatyczny i inne z nim spokrewnione są same w sobie fałszywymi ruchami, które chcą olśniewającego blasku Ducha, ekscytacji i aktywności, lecz omijają krzyż i konieczność cierpienia, z którego Duch Boży daje ukojenie, pociechę i moc. Stale i wciąż przychodzimy do Krzyża. Fałszywy prorok wypowiada słowa pociechy, gdy Bóg nie chce pocieszać Swego ludu, lecz zaniepokoić.
Prawdziwi prorocy potrafią znieść odwet, odrzucenie i zawstydzenie tego słowa, które wraca z powrotem w ich zęby. Potrafią znieść to, że po przekazaniu Słowa, ktoś robi hałas, aby nie zostało ono usłyszane.
Proroczym cierpieniem jest przynieść temu świat Boże słowo, przeżyć jego odrzucenie i powrót tego słowa wprost w ich własne zęby. Jest to żenujące i jest antytezą radości i zadowolenia, które pojawia się, gdy słowo Boże płynie z ciebie i przez ciebie do ludzi, którzy je przyjmują. Jest to jak tonik dla twojej duszy. Musimy być gotowi do przyjęcia zarówno jednego, jak i drugiego, ponieważ w przeciwnym razie nie będziemy mówić tego drugiego. Powołaniem proroka jest powołanie do krzyża. Jest to częste, o ile nie stałe, cierpienie wyszukanego i skrajnego rodzaju. Czy możemy powiedzieć: „Tak mówi Pan” nie artykułując tych słów, bądź sugerując je w swej wypowiedzi, jeśli to twoje słowo nie przeszło przez krzyż? Ono wychodzi wprost ze śmierci. Nie jest to twoje własne, lecz Jego słowo, które może wyjść wyłącznie z miejsca skupionego na krzyżu.
Tak było z prorokami, którzy byli przed pojawieniem się Krzyża. Eliasz żył przed Krzyżem, lecz znał śmierć pochodzącą z niego, gdy powiedział: „…nie będzie ani rosy ani deszczu przez trzy lata, tylko na moje słowo”. Jezus znał krzyż, zanim poznał krzyż. Krzyż ilustruje i uwidacznia tylko to, czemu Jego życie było cały czas podporządkowane.
Fragment z książki pt.: 'The Prophetic Call’ Art Katz.
-Source – http://www.benisrael.org/