Lee Grady
Tłum.: BM
W czasie gorącej kampanii prezydenckiej, może lepiej byłoby, aby niektórzy z nas zamknęli swoje usta.
W starożytnym Izraelu ludzie nie głosowali, ani nie naklejali na swoich wozach haseł w stylu: „Wykopmy Rzymian!”. Mimo to było dużo kipiącego politycznego gniewu w Palestynie, nawet bez robiących zamieszanie Fox News, CNN i MSNBC.
Żydzi czuli odrazę zwłaszcza do poborców podatkowych, ponieważ (1) byli oni zazwyczaj złodziejami, oraz (2) pracowali dla znienawidzonego Imperium Rzymskiego. Jednak, kiedy Zacheusz, przywódca poborców, pojawił się chcąc usłyszeć głoszącego Jezusa w Jerychu, Jezus zrobił nieprawdopodobną rzecz. Powiedział, żeby Zacheusz zszedł za dół ze swojej grzędy na sykomorze i zaproponował mu spotkanie w jego domu.
Jestem pewien, że tłum był zszokowany tym, że święty rabin, który honorował dekalog zbratał się z jednym z kumpli Cezara. Pewnie oczekiwali, ze Jezus zrobi Zacheuszowi surowy wykład na temat zła defraudacji. Ale Biblia nie mówi, że Jezus rozmawiał z nim o jego oszustwach finansowych lub niesprawiedliwości pod okupacją rzymską. Ich spotkanie nie dotyczyło polityki.
Po jednej wizycie Jezusa, niesławny Zacheusz, który był „mały wzrostem”, przeżył wielką przemianę. Żałował swoich czynów i obiecał dać połowę swojego majątku ubogim (Łk 19,1-10). Akt dobroci Jezusa doprowadził do całkowitej przemiany jego serca.
To było w stylu Jezusa. On patrzył ponad rasowość, klasowość, społeczne etykietki i sekciarskie podziały. Czuł się wygodnie w rozmowach zarówno z prostytutkami, pijakami i skazanymi przestępcami, jak i z urzędnikami synagogi, najwyższymi kapłanami i centurionami rzymskimi. Przedostawał się do ich serc niczym wiązka laserowa nie po to, żeby osądzać ich grzechy, ale żeby móc je oświetlić światłem Swojego miłosierdzia.
I dzisiaj Jezus wzywa swoich zwolenników do kochania wszystkich* w ten sam sposób. * UWAGA: „wszyscy” obejmuje demokratów, republikanów, liberałów z krwawiącym sercem, konserwatystów, Tea Party, Jesse Jacksona, Rusha Limbaugh, lewicowych dziennikarzy, prawicowych dziennikarzy, prezydenta Obamę, Mitta Romneya, Joe Bidena, Paula Ryana i, tak, Clinta Eastwooda!
Mówię to teraz (i głoszę do samego siebie), ponieważ zbyt wielu z nas gubi swoją religię w obecnej kampanii prezydenckiej, która obiecuje wzrost podziałów przed dniem wyborów. To są nie tylko komentatorzy polityczni, którzy wrzeszczą na siebie jak kostuchy w talk show w niedzielny poranek. Chrześcijanie są dla siebie niemili na Facebooku, ponieważ retoryka kampanii stała się pełna nienawiści. Nie możemy nawet zjeść kanapki z kurczakiem bez wywoływania wojny na słowa.
Proponuję dokonać pewnych korekt postaw, by móc odzwierciedlać Chrystusa zarówno w czasie kampanii jak i po 6 listopada, niezależnie od tego, czy wygrywa Obama czy Romney.
1. Kochaj ludzi niezależnie od ich poglądów politycznych. Jestem zaangażowany w chrześcijańską posługę, która zajmuje się problemem wykorzystywania kobiet na całym świecie. Jednak istnieje wiele osób świeckich, w tym arena gwiazd Hollywood, takich jak Susan Sarandon i George Clooney, który podzielają moje zaniepokojenie przemocą i handlem seksem. Ostatnio musiałem zmierzyć się z moim własnym obrzydliwym osądem tych ludzi z powodu ich poglądów lewicowymi. Jak mogę okazywać miłość Chrystusa, jeśli moje serce jest pełne nienawiści?
2. Przestań robić z polityków bogów. U podstaw dzisiejszej wściekłej retoryki istnieje błędna idea, że polityka może rozwiązać nasze problemy moralne. Chrześcijanie w Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza od 1980 roku, popadli w niezdrowe zauroczenie prezydentami i władzą polityczną. Wołamy o króla Saula, aby nas zbawił, podczas gdy Bóg chce, żebyśmy zaufali jedynie Jemu.
A oto skrót wiadomości! Ronald Reagan nie zbawił nas. Ani Bush nr 1, Clinton ani Bush nr 2. Ani Obama, ani Romney nas nie wybawi. I nie zapominajmy, że największe duchowe przebudzenie w tym kraju w ciągu ostatnich 100 lat nastąpiło za prezydentury Lyndona Johnsona i Richarda Nixona- demokraty i republikanina! Charyzmatyczny ruch lat 60-tych i 70-tych nie był programem żadnej z tych partii.
3. Ubierz swoje słowa w życzliwość. W naszej kulturze stało się modne być porywczym. Kandydaci i komentatorzy rzucają jadowitymi kolcami jak granatami, a gdy dyskusja zostanie przeniesiona online, zaczynamy zrzucać F-bomby, każdy w celu udowodnienia swoich racji. Dzisiaj nie ma czegoś takiego, jak uprzejma debata. W nowoczesnej polityce amerykańskiej szturchamy, dźgamy, kopiemy, przebijamy, śrubujemy i nabijamy napal siebie nawzajem własnymi słowami. Dotyczy to zarówno demokratów, jak I republikanów.
Są szlachetniejsze sposoby dla ludzi wiary. Apostoł Paweł wezwał nas, abyśmy zaprawiali naszą mowę łaską (Kol. 4:6) i włożyli w serca miłosierdzie, dobroć i łagodność: „Jako więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy!” (Kol. 3:12). Ale nie możemy wypowiadać miłych słów, jeśli nasze serca są pełne osądu, uprzedzeń rasowych, nienawiści do pewnych osób lub organizacji, lub czujemy gniew do tych, z którymi się nie zgadzamy. Jeśli przechowujesz osąd w swoim sercu, to on stanie się jak zakopana mina na polu bitwy. Gdy ktoś będzie przechodził obok niej i naciśnie na guzik, nastąpi wybuch.
Musimy mówić prawdę, ale musimy ją mówić w miłości. Byłoby lepiej dla nas trzymać usta zamknięte, jeśli nie możemy powiedzieć tego tak, jakby powiedział to Jezus.
Jezus jest polityką serca człowieka, od tego przecież zaczyna 🙂 a w swoim otoczeniu (rodzinie, gminie, mieście czy państwie) taką uprawiamy politykę, na ile Go w nim mamy.
Pzdr. z Bogiem.
Święta prawda!!!