J. Lee Grady
Tłum.: B.M.
Już czas, żebyśmy się pozbyli rasowych stereotypów.
Nie zostałem zaproszony na żadne inauguracyjne przyjęcie w Waszyngtonie w ostatni weekend, ale zdarzyło mi się być na konferencji na przedmieściach. Pastor, który mnie gościł, Paul Carrette, pochodzi z Karaibskiej wyspy Dominika, członkowie jego kościoła są z Nigerii, Ghany, Liberii, Jamajki, Saint Vincent i innych krajów, jest tam też wielu Afroamerykanów i kilkoro ludzi z Kaukazu, USA i Anglii.
Spodziewałem się, że uwielbienie w Kościele Living Waters będzie żywe, ponieważ lider uwielbienia jest Nigeryjczykiem. Było bardzo rytmicznie. Zespół składał się z perkusisty i grającego na bongo oraz gitarzysty i kilku utalentowanych śpiewaków. Ale kiedy przeszliśmy do trzeciej piosenki, wydawało się, że kongregacja zwolniła. Tylko jeden człowiek, starszy diakon, tańczył w pierwszym rzędzie.
Zastanawiałem się, czy ludzie są zmęczeni z powodu naszej weekendowej konferencji? Czy to tylko kwestia przygnębienia niedzielnego poranka? Czy może wyrafinowanie tego potężnego miasta stłumiło wylewność ludzi? Powiedziałbym, że pastor Paul był nieco sfrustrowany, bo nikt nie wychodził już z naw bocznych. A właśnie głosił, że Pan przyniesie dużą swobodę w czasie uwielbienia. Obaj wiedzieliśmy, że Bóg chce obfitej chwały.
W tym momencie podszedłem do mikrofonu. Mówiłem ludziom, że właśnie wróciłem z Nigerii, gdzie chrześcijanie są znani ze swobodnego uwielbienia. Podczas kilku moich wizyt tańczyłem przez godzinę, do tego stopnia, że oblewał mnie pot i bolały nogi. Więc wezwałem ludzi, żeby zaczęli się ruszać.
Wtedy Harold Andrews, pastor pomocniczy, zerwał się z siedzenia i podsumował: „Czy widzicie, co się przed chwilą stało?”, zapytał. Był rozbawiony, że biały facet właśnie wezwał czarnych do tańca w uwielbieniu! Wszyscy się śmiali, ludzie się rozluźnili a podniecenie przepędziło gadaninę niedzielnego poranka. Wielu ludzi przeniosło się do przodu kościoła i zaczęli tańczyć. Niektórzy robili Electric Sidle (pewien ruch taneczny). Próbowałem kilka afrykańskich ruchów z bratem z Ghany o imieniu Kevin i moim etiopskim przyjacielem, Paulusem. Ci, którzy nie byli na tyle odważni, aby tańczyć w nawach, kołysali się i klaskali.
Trochę nieba zstąpiło na ziemię tego dnia.
I w tej atmosferze stereotyp rasowości został obnażony. Kto powiedział, że biali nie potrafią tańczyć? Kto powiedział, że czarni są zawsze najbardziej rytmiczni? Kto powiedział, że kolor skóry ma tyle mocy? Wyczułem, że część przełomu, jakiego doświadczyliśmy rano była zwycięstwem nad rasizmem, który jest plagą naszego kraju.
Po nabożeństwie Harold, pastor pomocniczy, podszedł do mnie i objął. Jest pełnym godności Afroamerykaninem z wyraźnym namaszczeniem do przywództwa. Przybiliśmy piątkę i natychmiast zauważyliśmy coś śmiesznego: moja „biała” skóra miała prawie taki sam odcień, jak jego „czarna” skóra! Podwinęliśmy rękawy i złożyliśmy nasze ręce razem. Pasowaliśmy doskonale. Harold i ja zrozumieliśmy natychmiast, co Bóg nam pokazał. Nie jesteśmy podzieleni z powodu rasy, koloru skóry czy kultury. Jesteśmy o wiele bardziej podobni niż różni.
Dr Martin Luther King Jr, którego życie świętowaliśmy w tym tygodniu wiedział, że ten wyścig jest przereklamowany. „Mogliśmy wsiąść na różne statki – powiedział – ale teraz jesteśmy w tej samej łodzi”. Jego marzenie, że jego dzieci będą oceniane nie „z powodu koloru skóry, ale z powodu charakteru”, było oparte na jego chrześcijańskiej wierze w Boga, który stworzył wszystkich ludzi z „jednej krwi” (Dz Ap 17:26, KJV), i którego królestwo składa się z „każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” (Dz Ap 7:9).
Jeśli porównać pigmenty skóry, widać, że są tylko nieznaczne różnice między najciemniejszymi Afrykanami, najjaśniejszymi Europejczykami i najczerwieńszą rdzenną ludnością Ameryki Łacińskiej. Biały nie jest tak naprawdę biały, czarny nie jest czarny, Chińczycy z pewnością nie są żółci, a rdzenni Amerykanie nie są dosłownie czerwoni. Wszyscy jesteśmy o różnorodnych odcieniach brązu, ponieważ Bóg nas stworzył z tej samej gliny. A On stworzył nas wszystkich po to, żebyśmy oddawali Mu chwałę z całkowitym oddaniem – bez względu na to, czy urodziłeś się z poczuciem rytmu, czy nie.