Richard Murray
Kiedy przyszedłem do Pana PO RAZ PIERWSZY, nie mogłem sobie wyobrazić Jego zbawienia dla wszystkich.
Głównie wynikało to z tego, że wszędzie, gdziekolwiek nie patrzyłem, dostrzegałem to, że bardzo wielu ignorowało Go, obrażało, oskarżało, przeciwstawiało Mu się i było Mu nieposłusznych. Po prostu nie byłem w stanie dostrzec jakiegokolwiek sposobu na to, aby znaleźli Boże zbawienie w tym życiu, a co dopiero w następnym. W swej arogancji myślałem, że jestem częścią specjalnej resztki, małej bandy wiernych, którzy sami wejdą do nieba.
Niemniej, wtedy zdarzyło mi się coś zabawnego.
Naprawdę poznałem Ducha Chrystusowego i wzrosłem w Nim. Zobaczyłem, że tak naprawdę to nie chodzi o to, co Ja uważam czy myślę w swym ciasnym i działającym reakcyjnie umyśle, lecz istotą jest raczej o to KIM i JAKIM jest Bóg. A tą istotą jest Jezus…
… dobry Pasterz, który zostawia znalezionych „dziewięćdziesiąt dziewięć”, aby iść za zgubioną „jedną”.
… bohater, który odważnie staje przeciwko żądnemu krwi tłumowi, chcącemu ukamienować winną,
…pracownik znajdujący spontaniczne i spektakularne rozwiązania dla niemożliwych sytuacji,
… nauczycie, który nauczał przebaczenia i błogosławienie wszystkich naszych wrogów,
… wyraz istoty Boga światła, światłości i miłości.
TERAZ, nie mogę już sobie wyobrazić, że Jego zbawienie NIE jest dla wszystkich.
Dorosłem do tego, że mam większą wiarę w Bożą zdolność, przez Jezusa, do przyciągania i zdobywania nas, od naszej zdolności do uchylania się i odrzucania Jego miłości.
Nie jesteśmy na tyle mocni.
Na pewno możemy wytrzymać wabienie Jego Ducha przez jakiś czas, epokę, nawet wiek według wszelkich ludzkich standardów…lecz opieranie się Jego niestrudzonej dobroci na wieki wieków? Czy rzeczywiście mamy tak silną wolę?
Czy też być może, tylko być może, musimy dojść do siebie i zwyczajnie przyznać, że Bóg jest ostatecznie nie do odparcia.