W moim życiu są dwa znaki potwierdzające coś, co usiłowałem zagłuszyć, co było wciśnięte gdzieś w kąt mego umysł, a do czego muszę się teraz przyznać: starzeję się.
Pierwszy przypadek pojawił się niespodziewanie, gdy jechaliśmy z Barbarą autostradą. Słońce świeciło po mojej stronie, doskonale zarysowując mój profil. Nagle Barbara zaczęła się śmiać. W zasadzie zaczęła chichotać, co przeszło w śmiech, a ja nagle zdałem sobie sprawę z tego, że śmieje się ZE mnie.
„Kochanie, nie chcę być okrutna, lecz z czubka nosa sterczą ci włosy” – mówiła przez chichot. Pomyślałem sobie, że nic wielkiego, cóż za problem z małą „brzoskwiniową czuprynką”, w końcu jestem ssakiem. Ten obrazek szybko został strząśnięty, gdy, starając się być tak łagodną jak tylko możliwe, odpowiedziała: „Nie, kochanie, wyglądasz jak nosorożec”. Przerażony, podniosłem spokojnie prawy palec wskazujące do nosa i, faktycznie; jakiś włos sterczał prosto i wysoko, jak jakiś chwast, któremu udało się uniknąć tnącego ostrza. Dla mnie wyglądało to tak, jakbym miał na czubku nosa gigantyczną sekwoję. Zapomniałem już dokąd jechaliśmy, lecz było to jakieś publiczne spotkanie i czułem się jak nastolatek, któremu przed pierwszą randką wyskoczyły nagle widoczne dla wszystkich pryszcze.
Drugie zdarzenie miało miejsce u fryzjera. Razem z Chrisem chodzimy w mieście do salonu, gdzie pracuje fryzjerka, Viva. Zawsze jest bardzo miła dla Chrisa, który uwielbia samochodowe magazyny rozłożone w poczekalni i zawsze pozwala mu zabrać jeden z nich do domu. Tego dnia, gdy skończyła strzyżenie, zapytała:
„Czy chciałby pan, abym przycięła brwi?”
To wystarczyło. Teraz jestem już oficjalnie stary. Włosy nosorożca, brwi wymagające przycinania jak przerośnięty ogród, ostatnia fasada wmawiania sobie, że ciągle jestem młody zawaliła się jak domek z kart. Co następne? Włosy z uszu? Nie, z tym to już zmagałem się od lat. Jestem stary!
OK, John, czuję się okropnie, co z tym zrobię?
Teraz, gdy to piszę mam 57 lat. Znam Ojca i Pana od kiedy miałem 16 lat. Wtedy wydawało mi się, że jest to autostrada świętości z 8 pasami super szybkiej drogi z gumowymi barierami, a ja wędrowałem czasami z jednej strony autostrady łaski do drugiej. Dziś, po ponad 40 latach wydaje się, że ta autostrada świętości jest pieszą ścieżką na krawędzi wysokiej góry z 300 metrowymi spadkami w dół po obu stronach.
Główne sprawy charakteru już przerobiliśmy dawno temu, lecz ostateczne dopasowywanie nigdy się nie kończy. Podobnie jak z włosami wyrastającymi w tych miejscach, o których nigdy nie pomyślałbym, że mogą się tam pojawić, tak też Ojciec stale pokazuje coś wyrastającego w moim sercu, co mam zatrzymać, ściąć czy wyrwać z korzeniami. Są to pomniejsze sprawy, jak te włosy nosorożca, które zazwyczaj tylko On i ja zauważamy (i czasami z jakiegoś powodu również Barbara), które jednak, jakkolwiek drobne by nie były, zauważone, ściągają na siebie całą uwagę i wydają się TAK wielkie.
Coś o tej 8pasmowej autostradzie z gumowymi barierami
Pisałem ostatnio w tym kontekście, że „branie krzyża” to, według Jezusa, uśmiercania ludzkich myśli na rzecz myśli Bożych. Mogą to być myśli o człowieku bądź sytuacji. Branie krzyża to nie trudności i ucisk okoliczności, jest to raczej zabijanie starych myśli i przyjmowanie Bożych jako swoich własnych.
Jakie to ziemskie myśli człowieka, który narodził się na nowo i wędruje po 8-pasmowej autostradzie łaski powinny zostać zabite na rzeczy myślenia myślami Bożymi? Te ziemskie myśli to: „Nikt mnie bezwarunkowo nie kocha takiego, jaki jestem” i są zastępowane pochodzącym od Ojca objawieniem tego, że jesteś bezwarunkowo kochany, i że dla twojego życia On ma cel, który jest napędzany łaską.
JEŚLI chrześcijanin funkcjonuje na podstawie innych objawień ZANIM pozna objawienie mówiące, że jest bezwarunkowo kochany bezpośrednio od Niego to ma błędny fundament i często staje się człowiekiem opierającym się na wykonywaniu czegoś, zawsze starając się podobać Bogu Potworowi w niebie, zamiast chodzić z Ojcem w pokoju opartym na łasce.
Niestety, wielu chrześcijan jest podobnych do mężczyzny, który skupia się na swoich duchowych „włosach nosorożca” … zapominając o większej potrzebie ogolenia rano swej twarzy. Skupiają się na jednej doktrynie za drugą do takiego stopnia, że ich teologia jest mieszaniną podobną do moich włosów na brwiach rosnących we wszystkich kierunkach, zapominając równocześnie o tym, że większą potrzebą jest uczesanie włosów. Skupiają się na pomniejszych rzeczach, więc wszystko, co widzą to te mniejsze, a równocześnie nie widzą większych.
Gdy narodziłem się na nowo i zostałem napełniony Duchem w czasie charyzmatycznego przebudzenia w latach 70tych, pojawiało się mnóstwo głupkowatego nauczania i manifestacji Ducha (tak zwanych), cokolwiek byś nie chciał. Skutek tego był taki, że ludzie stawali się „specjalistami” od takich rzeczy jak osobiste proroctwo, uwolnienie, pastorowanie innych, wewnętrzne uzdrowienie itp.
Niemniej, w każdy przypadku u tych ludzi, których znałem osobiście, nie zatrzymali się oni na chwilę na tyle długą, aby zabić swoje myśli o niechęci do siebie czy braku poczucia bezpieczeństwa i zamienić je na myśli Ojca o nich.
Nie otrzymali tego objawienia zanim wskoczyli w „głębsze” rzeczy. Skutkiem tego mamy obecnie miliony chrześcijan, którzy nie znają swego Ojca, choć mogą ci wymienić swoje szczególne pola duchowego studium jak: wewnętrzne uzdrowienie, mesjaństwo, koniec czasów, podejmują jakieś nauczania i znają JE, lecz nie znają Ojca, a co najmniej nie znają dobrze.
Tacy ludzie muszą zwolnić i z całego serca poznać Ojca, skupiając się na Nim i rozmawiając z Nim, pozwalając, aby Jego objawienie o Jego wielkiej miłości stało się rzeczywiste i zastąpiło ich własne myśli o sobie.
W moim przypadku, chłopca, którego w wieku 11 lat opuścił ojciec, mówiąc: „Rozwodzę się z waszą matką i rozwodzę się z wami, dzieciaki. Nie będzie już urodzin, świat, gry w piłkę, niczego”, wszelka zdrowa miłość do siebie uschła, jak nowo zasadzona w czasie gorącego lata roślinka.
Do czasu, gdy miałem 16 lat kiedy moja koleżanka, Janny, powiedziała, że zna Boga poza niedzielną liturgią, nie kochałem siebie, nie sądziłem, że się do czegokolwiek nadają, nie obchodziła mnie szkoła ani życie. Zabierałem się za różne rzeczy i rezygnowałem ze wszystkiego, ponieważ nie obchodziło mnie już nic i nikt.
Najważniejszym przykazaniem jest kochać Boga z całego serca i kochać bliźniego jak siebie samego. Nie można kochać bliźniego jak siebie samego, jeśli nie kocha się siebie. Oznacza to, że trzeba kochać siebie dlatego, że bezwarunkowa miłość jest istotna dla wzrostu w Chrystusie.
Takie są często pierwsze myśli, które należy uśmiercić na swym własnym, osobistym krzyżu:
Nienawidzę siebie, nie jestem godny, nie mam celu, nikt mnie nie kocha bezwarunkowo, Bóg mnie kocha, ale mnie nie lubi.
Potrzeba było około roku, czasu regularnie spędzanego z Ojcem, badania Słowa, każdego miejsca w Nowym Testamencie, mówiącego o tym, że Ojciec jest źródłem Miłościzanim Jego myśli o mnie stały się moimi myślami. Robiłem to za każdym razem, gdy moje myśli zwracały się przeciwko mnie i odpowiadałem tym, co wiedziałem, że Ojciec mówi i myśli o mnie.
Jeśli chodzi o mnie to bitwa o ukrzyżowanie tych myśli wymagała całej szerokości 8pasmowej autostrady. Nie odchodziły łatwo w noc, lecz ja zwracałem się do nich wersami, aby zmusić się do myślenia Bożymi myślami za każdym razem, gdy złapałem się na myśli o tym, jak nienawidzę siebie. Oto jeden z wersów, które pomogły mi zabić na krzyżu moje ziemskie myśli:
Ef 3:14-20:
Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem, od którego wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi bierze swoje imię, by sprawił … wy, wkorzenieni i ugruntowani w miłości (bezwarunkowej miłości 'agape’), zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, i wysokość, i głębokość, i mogli poznać miłość Chrystusową, która przewyższa wszelkie poznanie, abyście zostali wypełnieni całkowicie pełnią Bożą. Temu zaś, który według mocy działającej w nas potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszystko, o co prosimy albo o czym myślimy.
Tak więc, musisz być „ugruntowany w bezwarunkowej miłości” ZNIAM możesz poznawać to, co jest poza poznaniem naturalnymi zmysłami. „Miłość Chrystusa”. JEŚLI znasz tą miłość, możesz zostać napełniony całą pełnią Bożą! Czyż nie tego chcemy, aby mieć wszystko, co można z Niego!?
Od tego zacznę następnym razem, a do tej pory dużo błogosławieństw
Noszenie krzyża_3
John Fenn
email me at cwowi @ aol.com
Jedna z najtrudniejszych rzeczy: przestać uciekać przed Miłością….