02 listopad 2009
„A w owym dniu o nic mnie pytać nie będziecie. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, da wam. (24) Dotąd o nic nie prosiliście w imieniu moim; proście, a weźmiecie, aby radość wasza była zupełna” Jn 16:23-24.
„Ów dzień” musi być wspaniałym czasem! Myślę, że wszyscy żyjemy z podświadomą nadzieją na to, że przyjdzie ten dzień, gdy wszystko co złe będzie naprawione i wszystkie nasza aspiracje zostaną spełnione. Fantazja? Czy to tylko marzenia na jawie dzieci, nie znających rzeczywistości? Czy Jezus gra na naszych potrzebach, aby budować zamki na piasku?
„Ów dzień” był zapowiadany przez proroków przez stulecia, pojawiało się mnóstwo spekulacji co do tego, jak to będzie wyglądać, ale żadna z nich we właściwy sposób nie oddawała tego, czym on w rzeczywistości jest. Było około 120 uczniów Chrystusa zebranych, aby się modlić i schować przed prześladowcami. Zaczęło dziać się coś dziwnego, co przyciągnęło uwagę tłumu zdumionych i zaskoczonych ludzi. Z inspiracji Ducha objawienia wstał Piotr i wyjaśnił to, co się działo na podstawie proroctw Starego Testamentu. Każdy z cudownych znaków mówił o wypełnieniu się Bożego czasu odkupienia. Ogień zesłany na ludzi sygnalizował, że Bóg będzie mieszkał w każdym z nich; dźwięk wiatru wskazywał na tchnienie Boże, które ożywiało to ciało, podobnie jak pierwotnie Adama i martwe ciało Jezusa. Języki zapowiadały odwrócenie przekleństwa z wierzy Babel, została odnowiona duchowa komunikacja.
Być może najważniejszą rzeczą było to, że teraz uczniowie mieli taki sam dostęp do Ojca, jakim nie cieszył się nigdy nikt, oprócz Jezusa. On przedstawił ich Ojcu, jako pełnoprawnych synów. Teraz mieli prawo do proszenia bezpośrednio Ojca w autorytecie imienia Jezusa. On dał im te same prawa i przywileje, które Sam miał i z których korzystał przez trzy lata. Otrzymali zadanie doprowadzenia do zmian społeczeństwa, głosząc ewangelię i żyjąc zgodnie z nią. Teraz posiadali moc i autorytet, aby tą pracę wykonać. Korzystając z tego wszystkiego mogli przeżywać radość na najwyższym dla ludzkości poziomie.
Było to Jego radość przeniesiona na nich. Jezus demonstrował radość życia. Jego życie było takie, jak miało wyglądać życie człowieka. Żył, kochał, śmiał się i płakał. Miał świadomość tego, że Ojciec Go kocha, że nie musi się o nic martwić, niczego pożądać ani obawiać. Znał swoją tożsamość i swoją rolę. Był całkowicie pewien, że wykonał to, do czego został posłany. To właśnie tą radość oferował synom. Teraz mogli dostąpić tej samej relacji z Ojcem i tej samej radości.
Cóż za dzień! Jest on w naszym kalendarzu, żyjemy w świetle tego dnia. Nie oczekujemy na to, aż przyjdzie, jest tutaj, dostępny dla nas. Obudźmy się, nie czas na sen. Świt już nadszedł, Syn został wzbudzony. Czas już na to, aby we współpracy z Ojcem, nieść dalej zadanie pokazywania Jego chwały tym wszystkim, którzy ze strachu przed Ojcem, ukrywają się za krzakami, podczas gdy On chce okazać im swoją miłość.