Dudley Hall
08 marca 2010
„trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie. Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną” (Jn 15:4-6)
Jezus wyraźnie dał do zrozumienia, że to On jest krzewem winnym, On jest źródłem życia. Wszelkie owoce, jakie mogą być wydane, będą wydane dzięki Jego korzeniom i stabilności. Ten krzew winny wydaje owoce, które ukazują prawdziwą naturę Boga. Właśnie ten owoc ostatecznie wskaże na ludzi, którzy spełniają to, co Bóg miał w zamyśle, stwarzając Adama. My jesteśmy winoroślami, mamy ogromny przywilej być częścią takiej struktury życia. Lecz jakie jest nasze zadanie?
Trwajcie! Trzymajcie się krzewu! Trwajcie tam, gdzie jesteście! Jest to tak proste. Oczywiście, potrzeba czegoś więcej, ponieważ to wydaje się pasywne.
Pierwsi uczniowie, którzy to słyszeli i żyli według tego słowa, nie byli pasywni, lecz nie dążyli do zrobienia czegoś dla Boga. Oczywiście, Piotr musiał zostać oczyszczony przez słowo napomnienia Jezusa, gdy usiłował uciąć żołnierzowi głowę, a wszyscy uczniowie, gdy zaczęli kwitnąć jako winorośle, musieli nauczyć się żyć przez słowo nowego przymierza. Sam Jezus był wzorem życia, które jest „trwaniem”. Powiedział uczniom, że żył zgodnie z wolą Ojca; cokolwiek usłyszał od Ojca, mówił; cokolwiek widział, że Ojciec czyni, czynił to samo (Jn. 5:19-23). Uczniowie również nauczyli się żyć w ten sposób. Cenili Pismo, gdy odkrywali, że wszystko, co tam napisane, odnosi się do Jezusa. Ufali prowadzeniu Ducha, który stale urzeczywistniał im obecność Jezusa.
Pokora może być zdefiniowana, jako wiedza o tym, kim jesteś w odniesieniu do tych, którzy są wokół ciebie. Wiemy, że Jezus jest krzewem winnym, my jesteśmy półkami wystawowymi owocu, który pochodzi od Niego. Jeśli obsesyjnie będziemy myśleć o ilości owocu jaki nam towarzyszy, dojdziemy do wniosku, że to my go wydajemy. Możemy popaść w porównywanie owocu z naszej winorośli z innymi gałązkami, a wtedy już niewielki krok dzieli nas od zmiany definicji owocu. Niektórzy usiłowali znaleźć jakieś poczucie zadowolenia z wydawania ewangelizacyjnych rezultatów, równocześnie niemiłosiernie rywalizując z innymi. Jezus zdefiniował ten owoc. „Miłujcie jedni drugich, jak Ja was umiłowałem”. Jeśli brak tego owocu, wszystkie inne go kwaśne grona.
Winorośle, które nie trwają w krzewie, lecz próbują w jakiś inny sposób odnosić się do Boga, są bezużyteczne i zostają pozbierane w wiązki do wyrzucenia. Niektórzy używali tego tekstu do wykazania, że wierzący może stracić swoje zbawienie jeśli nie żyje zgodnie z opisanymi standardami. Niemniej jednak, ja wierzę, że Jezus mówi tutaj o tych, którzy, podobnie jak Judasz, zdecydowali się odrzucić Chrystusa nawet po tym, gdy przyłączyli się do Niego i uczniów. Zawsze będą tacy, którzy przyjmą chrześcijańska terminologię, zapiszą się do chrześcijańskiej społeczności, lecz nie będą chcieli trwać w Jezusie, krzewie. Nie każdy kto wyznaje, posiada.
Cieszmy się tym błogosławieństwem, że zostaliśmy tak żywotnie przyłączeni do krzewu, że samo życie krzewu winnego płynie przez nas. Każda chwila naszego życia ma być nasiąknięta świadomością tego, że jesteśmy w Nim, a On jest w nas. Mając to za podstawę, żyjemy w miłości.