Spójrzmy na kościół w Efezie. Jezus mówi o nim:
Znam uczynki twoje i trud, i wytrwałość twoją, i wiem, że nie możesz ścierpieć złych, i że doświadczyłeś tych, którzy podają się za apostołów, a nimi nie są, i stwierdziłeś, że są kłamcami. Masz też wytrwałość i cierpiałeś dla imienia mego, a nie ustałeś (Obj. 2:2,3).
Brzmi to tak, jakby to był całkiem dobry kościół. Jest to ten rodzaj Kościoła, który robi programy telewizyjne z nabożeństw, jest rzeczywiście aktywny w swoim otoczeniu, robi wiele dobrego i głosi prawdę. Jest taki Kościół, który będzie wychodził na zewnątrz i faktycznie wpływał na społeczeństwo. Możemy spojrzeć na taki kościół i myśleć, że idzie im całkiem dobrze, lecz Jezus patrzy na to, uznaje wszelkie dobre rzeczy, które robią i mówi „niemniej jednak”, (mimo wszystko, lecz – przyp.tłum.)…
Lecz! Czegoś brakuje. „Coś straciłeś, straciłeś swoją pierwszą miłość. Praca Pańska stała się ważniejsza od Pan pracy. Masz mnóstwo liści, lecz nie masz żadnych owoców. Nie jestem zadowolony. Tak naprawdę, wolałbym cię zamknąć w całości niż miałbyś dalej robić te wszystkie dobre uczynki w Moim Imieniu, gdy już zapomniałeś, co to znaczy kochać Mnie i stawiać Mnie na pierwszym miejscu. Pokutuj i zawróć, i czyń ponownie to co na początku. Jeśli nie będziesz pokutować, przyjdę i wstrząsnę twoim świecznikiem,. Oznacza to, że nie będziesz już w stanie więcej dawać ani przyjmować światła. Nie będę już dłużej pośród ciebie i nie będę już uważał, że masz cokolwiek do czynienia ze Mną”.
Jeśli cię to nie przerażą to po prostu nie czytasz uważnie. Jest to bardzo otrzeźwiające, to wołanie na pobudkę. W kościele efeskim mocno zaznaczone jest to, że Jezus oczekuje szczególnych wyników końcowych od tych, którzy gromadzą się w Jego Imieniu. On będzie cierpliwy, będzie zachęcał, ostrzegał, pracował w tobie. Jeśli pokutujesz, zabierze cię coraz głębiej i głębiej ku Jego Celowi. Jednak, wcześniej czy później, jeśli nie przynosisz tego owocu, On zabierze świecznik. Przeklął drzewo figowe, które uschło i obumarło. Teraz, gdy Boży sąd przychodzi na grupę to spotkania nadal będą się odbywać, kaznodzieje będą głosić, a programy nadal będą funkcjonować, pieniądze będą zbierane i wydawane, lecz nie ma w tym Światła, Życia.
To nie Jezus ich zostawił; On mówi: to wy zostawiliście Mnie, waszą pierwszą miłość. „Wydaje się, że znakomicie się razem bawicie i spędzacie świetnie czas beze Mnie, więc idźcie, bawcie się w kościół, lecz ja usunę wasz świecznik”.
Jeśli więc jesteś członkiem efeskiego kościoła i słyszysz to ostrzeżenie Pana i pokutujesz, to w porządku. Lecz czy, jeśli nie widzisz, że kościół zwraca uwagę na ostrzeżenia do pokuty i powrotu do pierwszej miłości, jeśli będzie ci przykro i będziesz dręczył się tą sytuacją i błagał swoich przyjaciół, aby słuchali i byli posłuszni Panu, a oni nie będą pokutować, czy będziesz się ich trzymał i szedł z nimi w dół ku ciemności? Jeśli masz odrobinę zdrowego rozsądku, nie.
Jezus powiedział, że Jego sługa będzie tam, gdzie będzie On. Jeśli Jezus mówi: „Moja chwała odchodzi, nie jestem tu mile widziany, odchodzę” to wszyscy wierni słudzy mówią: „Panie, jeśli Ty ich opuszczasz, my odchodzimy również. Boże uchowaj, abyśmy mieli dalej kontynuować sami i bez Ciebie. Boże uchowaj, abyśmy mieli nadal popierać coś, co znajduje się pod twoim osądem. Jesteśmy sługami Pana – nie jesteśmy sługami pastora czy sługami tego kościoła”.
Ludziom powiesz: „Kocham was i modlę się o was, lecz czas już odejść. Ja muszę iść za Panem”. Tak powinien powiedzieć wierny sługa, a gdy Mistrz wstaje i wychodzi, wtedy my wstajemy i wychodzimy również.
Jest nieco dobrych rzeczy w kościele. Nie będę przyjmował skrajnej pozycji, jakoby nie było w nim nic dobrego. Gdyby było tak źle, nikt nie chciałby być jego częścią, lecz większość ludzi ciągle coś od kościoła otrzymuje i doszedłem do wniosku, że duchowe dzieci ciągle potrzebują bezpiecznego miejsca do zabaw, muszą otrzymywać swoje mleko i mieć zmieniane pieluchy. Można się przekonać, że większość ludzi, którzy opuścili kościół nie nienawidzą wszystkiego, co w nim było. Większość z nich powie, że nadal kochają ludzi i martwią się o nich. Rzeczywiście tęsknią do społeczności, którą, jak im się kiedyś wydawało, mieli. I czasami tęskną tak bardzo, że pójdą odwiedzić inne kościoły, próbując dopasować się, starając się znaleźć miejsce. Lecz pomimo tego, że próbują ze wszystkich sił, coś w nich nie pozwala im dalej iść razem z nimi.
JaK to wyjaśnić? Niezadowolenie. Istotą jest to, że wzrastająca ilość ludzi dochodzi do wniosku, że socjalne korzyści chodzenia do kościoła już nie rekompensują braku duchowego życia. Ludzie są zmęczeni podchodzeniem do figowego drzewa, które robi nadzieję na owoce, lecz głodnemu nie oferuje do jedzenia niczego prócz liści. Jedli liście i przeżuwali korę, lecz nie owoce, nie pożywienie, nie pokarm.
Któregoś dnia wstają i mówią: „Nigdy więcej. Cokolwiek to miejsce dla mnie znaczyło, jakikolwiek był tego cel, to miejsce nie reprezentuje już Pan Jezusa. Nie mogę tego w pełni wyjaśnić i nie rozumiem tego całkowicie dlaczego czy jak, lecz religia kościoła utrudnia moją relację z Panem i już czas na to, abym go opuścił….”