Dlaczego homoseksualizm jest bardziej zbliżony do dobrowolnego kazirodztwa i poliamorii, niż rasy czy płci 2/4.


Przekonujący i możliwy do przyjęcia przez świeckie społeczeństwo wywód.

Część 2: Co oznacza nieproporcjonalnie wysoki stosunek uszkodzeń
dr Robert A. J. Gagnon

19 maja 2009

Pod koniec części pierwszej wspomniałem o tym, że stosunek homoseksualny, podobnie jak kazirodczy, jest problematyczny z powodu nadmiernej ucieleśnionej identyczności uczestników; co więcej, te problemy z prokreacją zarówno w przypadku kazirodztwa jak i homoseksualizmu są tylko symptomami centralnego problemu nadmiernej strukturalnej identyczności.

Musimy sięgnąć dalej, ponieważ problemy z homoseksualną aktywnością nie są ograniczone do niemożliwości prokreacji. Stosunki homoseksualne ujawniają również nieproporcjonalnie wysoki współczynnik naukowo mierzalnych uszkodzeń. Te mierzalne uszkodzenia nie mogą być zawsze  wyjaśnione jako zwykły efekt społecznej „homofobii”, lecz przeważnie są przypisywane brakowi prawdziwej seksualnej kompatybilności (czy komplementarnej symetrii) między osobami tej samej płci.

Jeśli ten nieproporcjonalnie wysoki współczynnik mierzalnych szkód przejawiający się w homoseksualnych relacjach jest przypisywany wyłącznie czy choćby głównie społecznej „homofobii” to powinniśmy oczekiwać, że te proporcje będą zbliżone w przypadku męskich i żeńskich homoseksualnych stosunków, tzn. powinny występować podobne proporcje w przypadku podobnych rodzajów mierzalnych szkód, niemniej tak się nie dzieje.

Homoseksualiści, mężczyźni, mają w ciągu życia nieproporcjonalnie wysoką ilość partnerów, chorób wenerycznych, nie tylko w stosunku do mężczyzn heteroseksualnych, lecz również w odniesieniu do homoseksualnych kobiet. Przyczyna tego nie jest trudna do wyobrażenia. Przeciętny mężczyzna ma 7 do 8 razy więcej głównego hormonu odpowiedzialnego za sprawy seksualne, testosteronu, niż mają kobiety. Ma to oczywisty wpływ na seksualność mężczyzn, relatywnie do kobiecej seksualności, tak więc doprowadzenie do seksualnej jedności dwóch mężczyzn nie koniecznie jest receptą na monogamię. Nawiasem mówiąc, zostało naukowo wykazane, że poliseksualny charakter męskiej seksualności jest zjawiskiem przekraczającym nie tylko ramy kulturowe, lecz również w znacznym stopniu ramy gatunkowe.

Jeśli chodzi relacje lesbijskie ograniczone badania, które posiadamy na dzień dzisiejszy wskazują na to, że u lesbijek rejestruje się nieproporcjonalnie wysoki współczynnik mierzalnych szkód jeśli chodzi o krótkoterminowe relacje seksualne i więcej przypadków chorób umysłowych towarzyszący tym relacjom, nie tylko w stosunku do heteroseksualnych mężczyzna lecz również homoseksualistów.

Te sprawy dotyczące zdrowia psychicznego kobiet nie są zaskakujące, średnio kobiety mają wyższy, w porównaniu do mężczyzn, procent problemów psychicznych oraz wyższe oczekiwania co do zaspokojenia potrzeb wartości własnej i intymności w relacji seksualnych. Mówiąc prosto:
nieudane seksualne związku nakładają większy stres na zdrowie psychiczne kobiety niż jest to u mężczyzn. Wierzę, że większość ludzi rozpoznaje to, że przeciętnie mają one większe od mężczyzn oczekiwania intymności w seksualnych relacjach. To dlatego niemal niezmiennie w małżeństwach między kobietą i mężczyzną to żony narzekają na to, że mężowie nie dzielą się zbyt często z nimi swymi wewnętrznymi uczuciami. Jak w słynnym powiedzeniu pewnego doradcy małżeńskiego: „Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus”.

W pierwszej chwili może wydawać się, że sprawa krótkoterminowych związków wydaje się nielogiczna, ponieważ kobiety ogólnie lepiej od mężczyzn dają sobie radę w monogamii (jest to prawdziwe również dla lesbijek w stosunku do gejów). Niemniej, fakt, że kobiety mają wyższe oczekiwania wobec seksualnych relacji jeśli chodzi o zaspokojenie osobistej potrzeby bezpieczeństwa, afirmacji i intymności wywołuje większe napięcia w tych relacjach. Gdy dwie kobiety znajdą się w seksualnym związku, każda ma ogromne oczekiwania wobec drugiej, stres jeszcze bardziej wzrasta i wzrasta prawdopodobieństwo rozpadu relacji.

W skrócie: nieproporcjonalnie wysoki współczynniki mierzalnych szkód towarzyszący homoseksualnym relacjom dotyczy zarówno mężczyzn jak i kobiet. Dzieje się to w różny sposób, niemniej odpowiedni do zasadniczych seksualnych różnic między nimi. Gdy dwie osoby tej samej płci znajdują się razem w związku, skrajności danej płci nie są uciszane, a luki nie są wypełniane. Na poziomie anatomicznym, fizjologicznym i psychologicznym właściwym uzupełnieniem mężczyzny jest kobieta a prawdziwym uzupełnieniem seksualnym kobiety jest mężczyzna.

Podobnie jak w przypadku praktyk homoseksualnych, zarówno kazirodztwo jak i poliamoria wykazują nieproporcjonalnie wysoki współczynnik naukowo mierzalnych szkód. Z powodu bliskich rodzinnych struktur kazirodztwo często zachodzi między dorosłym a dzieckiem, choć nie zawsze tak jest, i nie musi. Dodatkowo, jeśli zajdzie prokreacja z takiego związku, pojawia się następny problem z wysokim ryzykiem wrodzonych wad dzieci. Żaden z tych problemów nie stanowi wrodzonej szkody wyrastającej z kazirodczych związku, lecz każdy z nich obejmuje zwiększone ryzyko towarzyszące społecznemu zatwierdzeniu relacji seksualnych między krewnymi.

Poliamoria zwiększa ryzyko rozwiązłości (jeśli przez rozwiązłość rozumie się coś takiego jak „przypadki na jedną noc” zamiast długoterminowych relacji), zazdrość domową i dysonans posiadania wielu współmałżonków oraz (w tradycyjnych poligamicznych relacjach, gdy tylko jeden mężczyzna może mieć kilka żon) obalenie patriarchatu. Tak jak w kazirodztwie, zmagamy się z zwiększonym ryzykiem szkód, jeśli nie właściwymi im szkodami. Niewątpliwie są pewne relacje poligamiczne, które „działają” lepiej niż inne monogamiczne. Podobnie jak w przypadku relacji homoseksualnych, nieproporcjonalnie wysoki procent wymiernych szkód nie jest problemem per se (jakby ich brak usprawiedliwiał istnienie tych relacji), lecz jest symptomem istoty problemu.

dr Robert A.J. Gagnon jest profesorem Nowego Testamentu na Pittsburgh Theological Seminary, autorem książki: „The Bible and Homosexual Practice: Texts and Hermeneutics” (Abingdon Press) oraz współautorem: „Homosexuality and the Bible: Two Views” (Fortress Press).aracer

DS_19.06.09 Rzm.11

HeavenWordDaily

David Servant

Dzisiaj ponownie czytamy wersy o Żydach, których Bóg wybrał do zbawienia i tych szczególnych przypadkach, które zatwardził. Wyrwane ze swego kontekstu używane są czasami do promowania idei, jakoby Bóg suwerennie wybrał wcześniej pewne jednostki do zbawienia. Nie musimy jednak szukać daleko w kontekście, aby zobaczyć błąd takiej interpretacji. Paweł cytuje odpowiedź, jakiej Bóg udzielił Eliaszowi, który sam kiedyś myślał, że jest jedynym Izraelitą, który przetrwał, nie będąc bałwochwalcą. Bóg powiedział Eliaszowi, że było jeszcze 7000 innych, podobnych do niego, którzy „nie skłonili kolan przed Baalem” (11:4). Paweł komentuje to: „Podobnie i obecnie pozostała resztka według wyboru łaski” (11:5). W dniach Eliasza, Bóg wybrał resztkę Izraelitów, którzy spełniali Jego wymagania – podjęli decyzję, aby nie oddawać pokłonu Baalowi. Podobnie była również resztka Żydów, których Bóg wybrał w czasach Pawła. Wybrał ich, ponieważ oni spełniali Jego warunki – uwierzyli w Pana Jezusa Chrystusa.

Tych Żydów, którzy odrzucili Chrystusa, Bóg zatwardził tak, jak to zrobił z faraonem w dalekiej przeszłości, lecz ci Żydzi, których Bóg zdecydował się zatwardzić mogli znaleźć się między wybranymi, których wybrał do zbawienia, gdyby nie odrzucili Chrystusa. Gdyby Paweł mówił, że Bóg zatwardził niektórych Żydów, których nie wybrał arbitralnie do zbawienia, wtedy były głupcem, który zaprzecza samemu sobie tak wiele razy w jednym rozdziale i całej reszcie tego listu. Na przykład, czytamy w dzisiejszym fragmencie o możliwości ponownego wszczepienia Żydów do drzewa oliwnego, z którego zostali oderwani, „jeśli nie będą trwali w niewierze” (11:23). Czy więc jest to możliwe, aby Bóg mógł zmienić Swoje zdanie co do Swego rzekomego suwerennego wyboru szczególnych osób?

Czytamy również słowa Pawła: „Albowiem Bóg poddał wszystkich w niewolę nieposłuszeństwa, aby nad wszystkimi się zmiłować” (11:32). „Wszyscy”, którym Bóg okazał miłosierdzie, to ci sami „wszyscy”, których Bóg „poddał w niewolę nieposłuszeństwa„. Bóg oferuje zbawienie każdemu grzesznikowi.

Odnosząc się do proroctwa Mojżesza, które wspomniał w poprzednim rozdziale (10:19), Paweł stwierdza, że Bóg okazuje miłosierdzie poganom po to, aby sprowokować Izraela do zazdrości, próbując pobudzić ich do pokuty. Widać wyraźnie, że Bóg pragnie, aby oni wszyscy pokutowali. Jak konsekwentnie naucza Pismo, Pan pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i przyszli do poznania prawdy, Żydzi i poganie (1Tym.2:3-4). Boże zatwardzenie tych, którzy odrzucają Chrystusa nie jest najwyraźniej takie, aby nie można było potem pokutować. „Bóg nie odrzucił swego ludu, który uprzednio sobie upatrzył” (11:2).

Opierając się na obietnicach, które Bóg złożył przez swych proroków, Paweł wiedział, że ostatecznie będzie przebudzenie wśród potomków Izraela. Oni, któregoś dnia, masowo uchwycą się swego Mesjasza, którego wcześniej odrzucili. Ich aktualne zatwardzenie skończy się, gdy „poganie wejdą w pełni” (11:26). Czy nie będzie to cudowny czas, oglądać tłumy Żydów wierzących w Jezusa?

Następna współczesna doktryna, którą obala dzisiejsze czytanie to pomysł, że człowiek raz zbawiony, ma gwarancję zbawienia na zawsze. Paweł wyraźnie ostrzega wierzących z pogan, że grozi im niebezpieczeństwo oderwania od Bożego drzewa zbawienia – podobnie jak Żydzi zostali oderwani – jeśli porzucą swoją wiarę (21-22):

Jeśli bowiem Bóg nie oszczędził gałęzi naturalnych, nie oszczędzi też ciebie. Zważ tedy na dobrotliwość i surowość Bożą – surowość dla tych, którzy upadli, a dobrotliwość Bożą względem ciebie, o ile wytrwasz w dobroci, bo inaczej i ty będziesz odcięty„.

Czy można to jeszcze jaśniej wyrazić?

Z tych samych wersów zyskujemy również obraz Boga, który wprowadza pewną równowagę do nadmiernego nacisku jaki kładzie się na Jego miłość. Rzeczywiście, Pismo uczy o tym, że „Bóg jest miłością” (1 Jn 4:8), lecz ta sama Biblia mówi nam również, że „Bóg jest ogniem trawiący” (Hebr. 10:31). Myślę, że będę kontynuował na temat „Jego dobrotliwości” (11:22)!

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

раскрутка

DS_18.06.09 Rzm.10

HeavenWordDaily

David Servant

Paweł pisząc List do Rzymian nie pisał, oczywiście, z podziałem na rozdziały i wersy. Nie było też jego zamiarem, aby ten list był czytany w krótkich fragmentach w ciągu 16 dni, jak to robimy, a raczej miał być przeczytany w całości w jednym posiedzeniu. Niebezpieczeństwo jakie nam grozi, gdy czytamy po jednym rozdziale jednego dnia, jest takie, że można przeoczyć kontekst każdego rozdziału, w którym jest on umieszczony w otaczających go rozdziałach. Szczególnie jest to niebezpieczne, gdy czytamy ten właśnie rozdział.

W szczególności kalwiniści często wybierają wersy z kontekstu rozdziałów tego listu, aby doprowadzić je do znaczenia, którego w rzeczywistości nie mają. Zwróćmy uwagę na to, że oczywistym tematem rozdziału 10, podobnie jak i 9, jest akceptacja przez Boga wierzących z pogan i Jego odrzucenie niewierzących Żydów. Bardzo ważne jest zachowanie tego kontekstu w pamięci.

Kalwiniści, którzy twierdzą, że Paweł naucza Rzymian tego, że zbawienie jest ograniczone do tych, których Bóg suwerennie wcześniej wybrał, muszą czytać wszystko, co Paweł napisał do nich, a nie tylko wyizolowane wersy. Zbawienie jest oferowane wszystkim:

Nie masz bowiem różnicy między Żydem a Grekiem, gdyż jeden jest Pan wszystkich, bogaty dla wszystkich, którzy go wzywają, Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie” (10:12-13).

Choć nie wspomniałem o tym, gdy czytaliśmy 9 rozdział (z powodu wyczerpania przydzielonej ilości słów), Paweł kończy ten rozdział wyjaśniając, dlaczego nie było winą Boga, że Żydzi byli mniejszością w kościele do roku AD 55. Cytując Ozeasza i Izajasza, pokazuje, że Bóg wiele stulecie wcześniej przewidział wielki wpływ pogan na Jego królestwo i niewielką ilość resztki Żydów. Przyczyna? Było tak dlatego, że wielu pogan uwierzyło Słowu Bożemu, przyjmując dar sprawiedliwości przez wiarę, podczas gdy większość Żydów dążyła do sprawiedliwości z uczynków (9:30-32). Bóg zapowiedział nawet to przez proroka Izajasza:, Ten, którego Bóg posłał stał się kamień obrazy i skałę zgorszenia, dla tych, którzy nie uwierzyli, lecz kto w niego uwierzy nie będzie zawstydzony” (9:33)

Ten sam temat jest kontynuowany w rozdziale 10 gdy Paweł zestawia ze sobą „usprawiedliwienie, które jest z zakonu” oraz „usprawiedliwienie z wiary” (10:5-6). Najpierw odnosi się do słów Mojżesza, które znajdujemy w Kapł. 18:5: „Przepisów moich i praw moich przestrzegajcie, Człowiek, który je wykonuje, żyje przez nie.” Była to Boża obietnica dla Izraelitów, lecz ponieważ nikt nie zachowywał Prawa, nikt nie otrzymał obiecanej korzyści. Stało się tak, że raczej odziedziczyli obiecane przez Prawo przekleństwo. Tak więc, „sprawiedliwość, która jest z zakonu” (10:5), była nieosiągalna, poza zasięgiem.

Niemniej, sprawiedliwość oparta na wierze, jest dostępna i osiągalna. Kolejny raz, zapożyczając słów od Mojżesza (tym razem z Księgi Powtórzonego Prawa) Paweł stosuje je do Chrystusa i ewangelii. Nie ma potrzeby mierzyć wysokości niebios, aby sprowadzić Chrystusa na dół do nas, ani nie ma potrzeby schodzić głęboko w dół ziemi, aby Chrystusa wyprowadzić na górę do nas (10:6-7). Jezus już przyszedł, przynosząc zbawienie i sprawiedliwość tak blisko nas, jak to tylko możliwe. Aby je otrzymać, trzeba tylko słuchać i uwierzyć „słowo [przesłanie] wiary” (10:8), to jest ewangelię sprawiedliwości z wiary (10:11-13). To usprawiedliwienie jest czymś znacznie większym niż zwykłym przebaczeniem i sprawiedliwością prawego stanu wobec Boga, obejmuje ono praktyczną sprawiedliwość, owoc zamieszkującego Ducha.

Oczywiście, jeśli ludzie mają uwierzyć ewangelii muszą ją od kogoś usłyszeć i dlatego Paweł wyjaśnia, dlaczego Bóg posłał tak wielu kaznodziejów, co zapowiedział przez Izajasza (10:15). Do czasu, gdy Paweł pisał do Rzymian ewangelia rozpowszechniła się daleko i szeroko a tłumy pogan uwierzyły, podczas gdy większość Żydów odrzuciło ją. Bóg zapowiedział przez Izajasza i Mojżesza włączenie pogan i odłączenie Żydów (10:19-21). Lecz odrzucenie Żydów nie było niepowodzeniem Boga. Nieustannie wyciągając Swoje ręce obejmował łaską na Izraela, lecz oni ją odrzucili.

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

раскрутка

Dlaczego homoseksualizm jest bardziej zbliżony do dobrowolnego kazirodztwa i poliamorii, niż rasy czy płci 1/4

Przekonujący i możliwy do przyjęcia przez świeckie społeczeństwo wywód.

Część 1: Sytuacja począkowa
Dr Robert A. J. Gagnon
18 maja 2009

29 kwietnia Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych przyjęła tak zwane
Local Law Enforcement Hate Crimes Prevention Act

które umieszcza „seksualną orientację” i „tożsamość płciową”, „rzeczywistą czy postrzeganą” wraz z „rasą”, „pochodzeniem narodowym”, „płcią” i „niesprawnością” jako samoistne łagodne stany, którym społeczeństwo powinno zapewnić szczególną ochronę federalnego prawa.
Ci, którzy sprzeciwiają się homoseksualizmowi są, przez analogię, domyślnie traktowani przez prawo jako dyskryminacyjni bigoci, pokrewni rasistom i przeciwnicy kobiet.

Problem polega na tym, że analogia do rasy i płci nie jest dobra. Płeć i rasa są to w 100% dziedziczne, całkowicie niezmienne, a przede wszystkim nie związane z zachowaniem okoliczności życiowe, a zatem samoistnie łagodne. Homoseksualizm i transseksualizm nie należą do nich. O ile mogą istnieć jakieś czynniki biologiczne powodujące powstanie ryzyka rozwoju homoseksualizmu czy nawet transwestytyzmu, nauka nie dowiodła, że te zachowania są determinowane w taki sposób jak rasa czy płeć. Nawet Kinsey Istitute przyznał, że w siedmiostopniowej skali Kinsey’a 0-6 co najmniej jedna zmiana jest normą w ciągu życia tych, którzy identyfikują się jako homoseksualni (75%). Co ważniejsze, w przeciwieństwie do rasy i płci, homoseksualizm i transwestytyzm są przede wszystkim impulsami do angażowania się w zachowania, które są strukturalnie niezgodne z wcieloną egzystencją (jako mężczyzna i kobieta). Nie są to więc samoistne łagodne stany (intrinsically benign conditions).

Uważam, że lepsza analogia (tj. mającą więcej punktów rzeczywistej zgodności) może być dokonana między homoseksualizmem i transseksualizmem z jednej strony , a poliseksualizmem (orientacją w kierunku licznych partnerów seksualnych) a kazirodztwem (mówię tutaj o popełnianym przez dorosłych) z drugiej strony. Te drugie, przede wszystkim, są dwoma innymi rodzajami seksualnych zachowań, które są niezgodne z ucieleśnioną egzystencją, pomimo tych niezgodności, mogą być prowadzone jako oddane, troskliwe relacje między dorosłymi.

Jeśli kazirodztwo i poliamoria są rzeczywiście lepszymi analogiami do homoseksualizm i transwestytyzmu to jasne jest, że umieszczenie ich wraz z rasą i płcią jako okoliczności godnych specjalnej ochrony i szczególnych korzyści staje się niewłaściwe.

Czyniąc takie uwagi, ufam, że ludzie wiary wiedzą, że jest równie złe nienawidzić i dokonywać aktów przemocy przeciwko osobom, które żyją w kazirodczych relacjach (za zgodą dwóch dorosłych osób) czy blisko spokrewnionych z poliseksem jak nienawidzić osoby, która angażują się stosunki homoseksualne czy w jakikolwiek inny sposób nadużywają danej im przy narodzinach płci. Jest złe nienawidzić kogokolwiek czy popełniać przemoc wobec kogokolwiek.

Jeśli chodzi o logiczny związek z poliamorią, ograniczenie ilości osób w prawym zjednoczeniu seksualnym do dwóch jest zawsze określona na bazie naturalnej „dwujedności” płci, „mężczyzna i kobieta” czy „pan i pani”. Z pewnością taki był pogląd Jezusa na płeć w 19 rozdziale Ewangelii Marka i 10 rozdziale Ewangelii Mateusza, gdzie cytuje: „
Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę
(Rdz. 1:27). orazDlatego opuści mąż,…i złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem (Rdz. 2:24) jako powody obalenia zarówno równoległej jak i seryjnej poligamii. (Zwróć uwagę na to, że żydowska społeczność z Qumran doszła do podobnego wniosku, gdy chodzi o to w jaki sposób „mężczyzna i kobieta” z Rdz. 1:27 domyślnie wyklucza poligamię.) Zachowania poliamoryczne i homoseksualne w jednakowym stopniu pogwałcają zasadę naturalnej pary składającej się z istnienia dwóch pierwotnych, uzupełniających się płci, nawet jeśli odbywają się w relacjach dorosłych przy obopólnej zgodzie. Sam stosunek płciowy, który umożliwia tylko jedną penetrację w jednym czasie, ilustruje istotę seksualnej dwu-jedności, stosunku ograniczonego do dwóch (i tylko dwóch) komplementarnych płci.

Jeśli chodzi o logiczne powiązania z kazirodztwem, zarówno kazirodcze jak i homoseksualne zachowania naruszają wymaganą zasadę ucieleśnionej inności w ramach ucieleśnionej identyczności, nawet jeśli dobywają się w relacjach dorosłych przy obopólnej zgodzie. Kazirodztwo to współżycie seksualne między osobami o zbyt dużym strukturalnym czy formalnym podobieństwie co do pokrewieństwa. Głównym problemem nie jest tutaj wysokie ryzyko defektów wrodzonych, które towarzyszy urodzeniom dzieci pochodzących z takich związków, lecz zbyt wielka identyczność na poziomie pokrewieństwa, nawet jeśli stosunki odbywają się przy obopólnej zgodzie dorosłych, którzy nie mogą mieć dzieci (czy to dlatego, że jeden z partnerów jest niepłodny, czy dlatego, że oboje są tej samej płci) czy też przy zastosowaniu wszelkich antykoncepcyjnych środków ostrożności. Podobnie, głównym problemem stosunków homoseksualnych nie jest strukturalna niemożność zapłodnienia, lecz nadmierna formalna identyczność uczestników i zbyt mała komplementarność inności, jeśli chodzi o płeć.

W Cz. 2 spojrzymy na nieproporcjonalnie wysokie współczynniki wymiernych szkód towarzyszących homoseksualnym stosunkom, wskazujące na nienaturalny charakter tych relacji.

———–

dr Robert A.J. Gagnon jest profesorem Nowego Testamentu na Pittsburgh Theological Seminary, autorem książki: „The Bible and Homosexual Practice: Texts and Hermeneutics” (Abingdon Press) oraz współautorem: „Homosexuality and the Bible: Two Views” (Fortress Press).aracer.mobi

Ten, który kwalifikuje się, aby służyć

Podszedł też do Szymona Piotra, który mu rzekł: Panie, Ty miałbyś umywać moje nogi? Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Co Ja czynię, ty nie wiesz teraz, ale się potem dowiesz. Rzecze mu Piotr: Przenigdy nie będziesz umywał nóg moich! Odpowiedział mu Jezus: Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał działu ze mną. Rzecze mu Szymon Piotr: Panie, nie tylko nogi moje, lecz i ręce, i głowę„.
Jn 13:6-10

Nadpobudliwa reakcja nie były niczym niezwykłym dal Piotra i cieszymy się z tego, ponieważ wszyscy możemy się z nim utożsamić i nauczyć czegoś z odpowiedzi Jezusa. Pamiętajmy, że to wszystko odbywa się w sytuacji, gdy Jezus udziela uczniom ostatnich poleceń przed śmiercią. Umycie uczniom nóg przez Pana jest obrazem tego, jak powinna wyglądać służba Królestwa Niebios. Piotr rozumując w sposób naturalny lekceważy to, co istotne, równocześnie domagając się tego, co niepotrzebne. Ten sposób myślenia prowadzi do wniosku, że mniejszy służy większemu. On wie, kim Jezus jest i nie jest w stanie pojąć myśli: Jezus, Pan, myje jemu nogi. „Przenigdy” – mówi. Nie rozumie tego, że w Królestwie Bożym wiele rzeczy jest często postawionych na głowie. Nie możesz dać tego, czego nie otrzymałeś z łaski.
Jezus nie potrzebuje już więcej „dobrze czyniących”, którzy obmywają nogi, aby uśmierzyć poczucie winy a przy okazji podbudować swoje poczucie wartości własnej. Tylko obmyci mogą obmywać. Stan obmycia przez Jezusa jest warunkiem wstępnym, a dynamika stojąca za obmyciem przez Pana najskuteczniej prowadzi do pokory. My, z całą naszą wiedzą o ograniczeniach własnej grzeszności, musimy pozwolić Panu chwały, aby schylił się i obmył nasze stopy. Wewnątrz wszystko krzyczy o pomoc, nie chcemy przyznać, że nasze stopy są całkowicie ubrudzone i chcemy je utrzymać w takim stanie. Z pewnością wolelibyśmy je umyć sami, niż aby zostały umyte przez Niego; jesteśmy zażenowani tym, że On skupia się na nas.

Pokora przyjęcia łaski jest bezwzględnie konieczna do współudziału w dziele Bożym. Zbyt wielu mających duchowne referencje usłyszało wezwanie do służby ludzkości i poszło do niej z brudnymi nogami. Nie reprezentują królestwa Bożego. Och, odbierają chwałę i poklask od tych, od tych, którzy widzą to, co jest poniżej szaty, lecz są oni fałszerzami. Lecz duchowieństwo nie jest w tym samotne – jest jeszcze tak wielu, którzy swoje znaczenie znajdują w działalności dobroczynnej nie mając pojęcia o tym, co to są stopy obmyte krwią. Ktoś, kto nigdy nie poddał się usługiwaniu Chrystusa, nie służy Jemu.

Skonfrontowany z tą błędną perspektywą, Piotr chce wskoczyć do umywalki. To znowu nie jest konieczne. On może sam się obmyć, jeśli tego potrzebuje. Jezus robi coś, co jest oświadczeniem: w Jego królestwie, sługa jest przywódcą.
My również mamy w zwyczaju uciekać od tego co istotne, do domagania się tego, co niepotrzebne. Nie musimy powtarzać codziennie nawrócenia, lecz musimy przyjmować łaskę potrzebną do wykonywania naszych codziennych zadań. Próby powtarzania początkowego zbawienia w rzeczywistości dewaluują je. Mamy być wdzięczni za to, że zostaliśmy obmyci przez wodę Jego słowa (Jn. 15:3). Możemy czcić to zbawienie, mając stałą jego świadomość.
Łaska doprowadza do pokory. Ci, którzy spędzili czas, oglądając jak Jezus myje ich stopy, nie kroczą dumnie. Coś w nich się dokonuje. Zostali obsłużeni przez Mistrza i czują to wieczne przynaglenie, aby coś zrobić.

To nie ilość brudnych stóp wokół motywuje nas do działania, po prostu chcemy robić to, co On robił. To jest dziwne. Ci, którzy nigdy nie siedzieli na tym upokarzającym krześle, nie rozumieją tego. Ci, którzy tam byli, nie potrzebują wyjaśnienia. topod

DS_17.06.09 Rzm. 9

HeavenWordDaily

David Servant

Dla wielu Żydów, którzy słuchali przesłania apostoła Pawła, największą przeszkodą w przeszkodą było to, że jego ewangelia wykluczała z Bożego królestwa niewierzących, choć „zachowujących prawo”, obrzezanych Żydów, równocześnie przyjmując z otwartymi ramionami pogańskich grzeszników! Dla Żydów, którzy byli dumni ze swego dziedzictwa, genealogii, prawa czy obrzezania, uważających siebie za bardziej uprzywilejowanych od pogan, przesłanie Pawła było zniewagą. Dlatego w tym rozdziale autor pomaga Żydom zobaczyć, że Bóg może wybrać kogo zechce i odrzucić kogo zechce, bez względu na to co, kto myśli! Co więcej, Bóg już zademonstrował wcześniej, że On nie wybiera ludzi na podstawie tych rzeczy, którym ufało większość Żydów, że usprawiedliwią ich przed Bogiem, jak genealogia, przywileje narodzenia czy nawet osobista świętość.

Jeśli chodzi o genealogie to Paweł przypomina czytelnikom o tym, o czym już z pewnością wiedzieli, że choć Bóg wybrał Abrahama do szczególnego błogosławieństwa, Nie wybrał wszystkich jego potomków. Co więcej, Izaak, który urodził się jako drugi, a nie Ismael, który był wcześniej, został niespodziewanie wybrany, aby dziedziczył to błogosławieństwo. (Paweł nie może oprzeć się tutaj wskazaniu na to, że Ismael był wynikiem uczynków Abrahama, podczas gdy Izak wynikiem jego wiary – analogia, która uczy na temat zbawienia.)

Dalej, Bóg w zaskakujący sposób wybrał Jakuba, a nie Ezawa, aby jako następny dziedziczył to błogosławieństwo a Jego wybór został dokonany, zanim się urodzili, tak więc błogosławieństwo Jakuba nie było wynikiem jego uczynków. Ja, wiedząc to, mógł jakikolwiek Żyd sprzeciwiać się temu, że Bóg wybrał pogan, nie patrząc na ich uczynki? Ich przodek i imienni, Izrael, został wybrany przez Boga, bez względu na uczynki!

Wielu wskazuje na to, że ten rozdział nie naucza o tym, że Bóg wybiera jakieś jednostki do zbawienia lub wybiera jednostki na potępienie. Tylko ci, którzy wyrywają wersy z ich kontekstu całego rozdziału i całej księgi mogą dojść do takiego wniosku. Ten rozdział, od początku do końca, jest o Żydach i poganach, jako grupach ludzi, i Bożym wyborze oferowania miłosierdzia. Co więcej, Boży wybór Abrahama, Izaaka i Jakuba nie dotyczył zbawienia. Taki był wniosek Pawła.

W bardzo mocnych słowach Paweł przypomina czytelnikom, że Bóg nigdy nie był niesprawiedliwy (9:14). Nawet więc, gdy wydaje nam się, że Bóg jest niesprawiedliwy, to okazuje się, że to my mamy złą perspektywę. Na przykład Boży wybór Abrahama, Izaaka i Jakuba może wydawać się niesprawiedliwym faworyzowaniem, lecz było to rzeczywiście wyraz Bożego miłosierdzia dla całego świata, ponieważ zostali oni wybrani po to, aby nieść nasienie, które przyniesie błogosławieństwo wszystkim.

Mogę dodać, że gdyby Bóg wybrał do zbawienia tylko potomków Izraela, to sprawiłoby, że byłby bezdyskusyjnie niesprawiedliwy. Gdyby suwerennie wybierał na zbawienie jednych, a drugich nie, jak twierdzą kalwiniści, to również byłby bezdyskusyjnie niesprawiedliwy. Jeśli Pan chce, aby jego oferta zbawienia była w porządku, sprawiedliwa i miłosierna, musi ją zaoferować wszystkim. Co więcej, jest to doskonale sprawiedliwe dla Niego, aby zatrzymać Swoje miłosierdzie dla tych, którzy je odrzucą i ukarać ich, jak to zrobił z faraonem. Gdy czyta się Księgę Wyjścia widać wyraźnie, że Bóg okazał miłosierdzie faraonowi, lecz faraon zatwardzał swoje serce i Boże miłosierdzie zmniejszało się w każdym dodatkowym sądzie, aż do momentu, gdy Bóg wkroczył i aktywnie zatwardził jego serca jako wyraz sprawiedliwego sądu. „Bóg nad kim chce, okazuje zmiłowanie, a kogo chce, przywodzi do zatwardziałości” (9:18), lecz cokolwiek robi, robi to sprawiedliwie, a nie arbitralnie!

Chwała Bogu za to, że, jak będziemy czytać w następnych dwóch rozdziałach: „Bóg poddał wszystkich w niewolę nieposłuszeństwa, aby się nad wszystkimi zmiłować” (11:32). Zarówno pierwsze jak i drugie słowo „wszystkich” w tym zdaniu oznacza „wszystkich” – wszystkich Żydów i wszystkich pogan.

Tak, można usunąć z kontekstu analogię Pawła o glinie i garncarz i tak zrobić, aby wyglądało na to, że Paweł mówi, że czyjeś zbawienie całkowicie zależy od Boga, garncarza, i nie ma zupełnie nic do nas, gliny. Lecz w kontekście widać, że Paweł nauczał o tym, że Bóg, garncarz, może zbawić wierzących pogan, a nie może zbawić niewierzących Żydów, obie nacje z ludzkiej gliny.

Gdyby ktoś był zainteresowany to napisałem obszerną dyskusję Rzm. 9, którą można przeczytać TUTAJ.

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

aracer.mobi

Podwójna natura czy nowe stworzenie


Daryl Wood

Wersy 14-25 siódmego rozdziału Listu do Rzymian są, moim zdaniem, jednym z najbardziej błędnie rozumianych fragmentów Nowego Testamentu.
Otoczony dwoma częściami bogatymi w jednoznaczne deklaracje zwycięstwa i wolności, fragment ten zawiera słowa, które wydają się kwestionować wszystko, co je poprzedza i po nich następuje. Oto mamy kilka stwierdzeń pochodzących z tego miejsca, które co najmniej na pierwszy rzut oka wydają się trącić zaprzeczeniem całości Listu do Rzymian:

„Wiemy bowiem, że zakon jest duchowy, ja zaś jestem cielesny, zaprzedany grzechowi. Albowiem nie rozeznaję się w tym, co czynię; gdyż nie to czynię, co chcę, ale czego nienawidzę, to czynię” (w 14-15).

„Znajduję tedy w sobie zakon, że gdy chcę czynić dobrze, trzyma się mnie złe; bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym. A w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich” (w. 21-23).

„Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc ja sam służę umysłem zakonowi Bożemu, ciałem zaś zakonowi grzechu” (w. 25).

Rzeczywiście stan umysłu i serca niemal depresyjny! Te słowa wyjęte z szerszego kontekstu wywodu Pawła dają miejsce do wymówek. „Jeśli Paweł, wielki apostoł, był bezsilny i nie mógł pokonać grzechu to jaka nadzieje pozostaje dla nas, abyśmy oczekiwali czegoś więcej? Nie znajdziemy prawdziwej wolności od starego człowieka, dopóki nie wyjdziemy z tego cielesnego ciała” – przekonywał ktoś, kogo słyszałem. „Naszym przeznaczeniem jest nosić to gnijące ścierwo starego człowieka na własnych plecach aż do dnia, gdy ostatecznie zostaniemy uwolnieni od niego przez fizyczną śmierć”.

Niektórzy przypuszczają, że chrześcijańskie życie na tej ziemi jest określone przez dwie natury – starą i nową – wojujące przeciwko sobie i zmagające się wewnątrz dziecka Bożego, coś jak dr Jekyll i mr. Hyde.
Nie jest to obraz zwycięskiego życia. Jeśli jednak nie to ma być wywnioskowane z tego wywodu, to o co chodzi? Czy te wersy rzeczywiście odzwierciedlają jego doświadczenia z Bogiem? W jaki sposób jest to spójne z pozostałą resztą tego, co napisał w Liście do Rzymian, nie wspominając o Piśmie jako całości? Jak można to pogodzić z innym częściami Biblii?

Niezaprzeczalnie pokazany jest tutaj człowiek złapany w sieci dusznego bagna, a wszystkie jego najlepsze wysiłki dowodzą tylko bezsilności i niemożności ucieczki. Co więcej, Paweł pisze w pierwszej osobie i w czasie teraźniejszym – widocznie sugerując czytelnikowi, że to odzwierciedla rzeczywistość jego aktualnego stanu. Czy tak może być, jak niektórzy utrzymują? Jak ktoś powiedział, że przy zastosowaniu techniki „tnij i wklej” jako tekstów dowodowych z Biblii można wyciągnąć wszystko co kto chce, a dzięki stosowaniu tej techniki czytelnik dojdzie do takiego właśnie wniosku. Trzeba przyznać, że te wersy są problematyczne w tym sensie, że dają coś więcej niż powierzchowną aluzję; prezentują one żywy opis straszliwej sytuacji, a równocześnie taką, z którą faktycznie każdy chrześcijanin może się utożsamić w jakimś czasie swego życia. Któż nie zmagał się, aby się wyrwać z żelaznego uścisku grzechu i okazywało się, że wysiłki jego woli były w tym przypadku całkowicie bezskuteczne?

Niewątpliwie Paweł „był tam, robił to”. Ten faryzeusz faryzeuszy zaświadczył, że jeśli chodzi o sprawiedliwość na podstawie prawa to był bez winy. Zaciskając zęby, z determinacją i siłą postanowienia osiągnął coś, co większość Żydów uważałaby za religijny i moralny sukces: przestrzegał prawa.

Ale to zwycięstwo nadal było puste. Jego życie było podobne do bogatego młodzieńca, który zachowywał wszystkie przykazania od młodości, a jednak zapytał Jezusa o to, czego mu brakuje, aby odziedziczyć życie wieczne (Mk. 10:17-22). W obu przypadkach była wewnętrzna pustka, której nawet nieskazitelne względem prawa postępowanie nie było w stanie zadowolić. Pomimo że jego życie mogło być czyste na zewnątrz, była stale utrzymująca się i nękająca świadomość niewoli. Spoglądając wstecz poczynił takie uwagi:


”. . .Chociaż ja mógłbym pokładać ufność w ciele. Jeżeli ktoś inny sądzi, że może pokładać ufność w ciele, to tym bardziej ja: obrzezany dnia ósmego, z rodu izraelskiego, z pokolenia Beniaminowego, Hebrajczyk z Hebrajczyków, co do zakonu faryzeusz, co do żarliwości prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości, opartej na zakonie, człowiek bez nagany. Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa . . .” (Phil. 3:4-8, NKJV).

W szczególności, grzecznie zmiękczone tłumaczenie „śmieci” (z greckiego słowa skubalon ,w powyższym wersie) nie daje obrazu głębi pogardy Pawła dla wszystkiego, co osiągnął swą własną siłą. Bardziej precyzyjnym przekładem byłoby: „zwierzęce odchody”. Tak więc całkowita suma wszystkiego co był w stanie osiągnąć sam, została przyrównana do psiej kupki! Rozsądne jest wyciągnąć taki wniosek, że gdy Paweł zaczął wyraźnie widzieć swoją niezdolność do tego, aby być „dobrą osobą” dzięki własnym wysiłkom to właśnie fragment 7:14-25 pojawia się uwadze. Ten zapis niewątpliwie jest wspomnieniem jakiegoś czasu z jego życia sprzed spotkania z Chrystusem na drodze do Damaszku i, być może, nawet jakichś okresów czasu, które następowały potem.

Niemniej, ta historia nie sugeruje stanu jego serca w czasie, gdy pisał List do Rzymian. Zastanówmy się nad deklaracjami Pawła dotyczącymi pełnego zakresu wolności danej przez Jezusa Chrystusa:


”Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania, wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół z nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało unicestwione, byśmy już nadal nie służyli grzechowi; kto bowiem umarł, uwolniony jest od grzechu” (Rom. 6:5-7, NASB).

„Albowiem grzech nad wami panować nie będzie, bo nie jesteście pod zakonem, lecz pod łaską. Cóż tedy? Czy mamy grzeszyć, dlatego że nie jesteśmypod zakonem, lecz pod ł aską? Przenigdy! Czyż nie wiecie, że jeśli się oddajecie jako słudzy w posłuszeństwo, stajecie się sługami tego, komu jesteście posłuszni, czy to grzechu ku śmierci, czy też posłuszeństwa ku sprawiedliwości? Lecz Bogu niech będą dzięki, że wy, którzy byliście sługami grzechu, przyjęliście ze szczerego serca zarys tej nauki, której zostaliście przekazani, a uwolnieni od grzechu, staliście się sługami sprawiedliwości, po ludzku mówię przez wzgląd na słabość waszego ciała. Jak bowiem oddawaliście członki wasze na służbę nieczystości i nieprawości ku popełnianiu nieprawości, tak teraz oddawajcie członki wasze na służbę sprawiedliwości ku poświęceniu. Gdy bowiem byliście sługami grzechu, byliście dalecy od sprawiedliwości. Jakiż więc mieliście wtedy pożytek? Taki, którego się teraz wstydzicie, a końcem tego jest śmierć. (22) Teraz zaś, wyzwoleni od grzechu, a oddani w służbę Bogu, macie pożytek w poświęceniu, a za cel żywot wieczny” (Rzm. 6:14-22).

” Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie. (2) Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci” (Rzm. 8:1, 2).

” Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie. (14) Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi. (15) Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze! „ (Rzm. 8:13-15).

Gdy apostoł pisał ten list Pan osadził go już w łasce Bożej. Nie pisał o jakimś teoretycznym przeżyciu, do którego nie mógłby się odnieść.
Pisał o ustabilizowanej rzeczywistości, która została wpisana w niego przez Ducha Chrystusowego. Nie należał już do tych, którzy starają się własną energią dokonać ofiary Kaina, a raczej zmagał się wyłącznie w ofierze Jezusa Chrystusa. Dojść do czegoś przeciwnego byłoby założyć, że Paweł był zmienny i zupełnie niestały. Jest całkowicie nie do pomyślenia, aby przeżycie zapisane w siódmym rozdziale było, czy mogło być, równolegle prowadzone z życiem opartym na rozdziałach szóstym i ósmym.

Jest również niemożliwe, aby ktoś swobodnie przerzucał się z jednego stanu do drugiego, czy odbijał się rykoszetem tam i z powrotem między wolnością, a związaniem. Niektórzy mogą protestować, że wznoszenie się i spadki jojo właściwie opisują typowe chrześcijańskie doświadczenie. Być może dla nich tak jest. A jednak odpowiedziałbym tym, którzy tak żyją, że jeszcze nie weszli w nowotestamentowe objawienie ewangelii, którą Paweł przekazał w swym Liście do Rzymian.
O ile uznaję fakt, że ci ludzi mogą i rzeczywiście prowadzą życie na rollercoasterze, sprzeciwiam się założeniu, że taki rajd jest w jakikolwiek sposób spójny z doświadczeniem tego, kto naprawdę uchwycił się wolności dostępnej dla nowego stworzenia w Chrystusie Jezusie. (Nie należy mieszać tych „gór i dołów” z okazjonalnymi fałszywymi krokami, o których Jakub mówi, że wszystkim się zdarzają (Jk. 3:2). Potknięcie to jedna sprawa; a nieustanny stan uwiązania grzechem, inna.) Albo ktoś uchwycił się wolności obiecanej przez ewangelię, albo nie. Nie ma dwóch kontrastujących stanów opisanych w rozdziałach 6-8, są one diametralnie przeciwne do siebie nawzajem. Te różnice, zestawione ze sobą jedna po drugiej, nie mogą być już bardziej jaskrawe:

1. Być w związanym przez ciało, naprzeciw: być martwym dla ciała.

2. Być niewolnikiem prawa grzechu, naprzeciw: być wolnym od prawa grzechu i śmierci.

3. Być niewolnikiem grzechu, naprzeciw: być wolnym od grzech i być niewolnikiem sprawiedliwości.

Różnice tych stwierdzeń decydują o tym, czego List do Rzymian nie mówi. Ta wyraźna niezgodność z resztą listu dowodzi, że Paweł nie przypisywał sobie tego, jako swego aktualnego doświadczenia w Bogu – argument z użyciem czasu teraźniejszego idzie więc w odstawkę. Wyjaśnienie tego, po co to zrobił jako coś, co miało przynieść korzyść, nadal pozostaje niewyjaśnione, przynajmniej w pewnym stopniu. Oto dwie z licznych możliwości:

1. Niektórzy zakładają, że wersy 14 -25 mogą wyjaśniać stan Pawła w jakiejś dowolnej chwili czasu, gdy popadł w grzech od czasu przyjścia do Chrystusa. Dla mnie, głębia związania opisana w tym fragmencie jest zbyt poważna i wszechobecna, aby można było w tym samym kontekście uważać to jako chwilowy błąd, z którego szybko się ktoś podnosi.

2. Relacja Pawła opisuje jego poprzednie doświadczenie przed tym, gdy został oświecony rozmachem ewangelii wolności w Chrystusie.
Zasadniczo zapisał dla czytelnika żywe wspomnienia, które nieusuwalnie płonęły w jego pamięci. Ponieważ jego poprzednie życie było pochłonięte pogonią za tym, aby być „prawym wobec Boga”, uczucia towarzyszące tym zmaganiom przed spotkaniem Chrystusa nie mogły być łatwo zapomniane. Użycie zdań w pierwszej osobie jest literackim zabiegiem, który służy wypunktowaniu jego rozpaczliwego poprzedniego stanu i skontrastowaniu go z pełną chwały wolnością znalezioną w ewangelii Jezusa Chrystusa.

Faktycznie, który z tych scenariuszy (jeśli w ogóle) Paweł miał na myśli pisząc te słowa jest pytaniem bez odpowiedzi. Fundamentalną sprawą jest to, że:

1) nieodnowiony człowiek jest w niewoli prawa grzechu i śmierci,

2) ten stan może trwać, w pewnym stopniu, co jest doświadczeniem każdego z nas, a spowodowany jest brakiem poznania lub nieumiejętnością utrzymania objawienia ewangelii i solidnego trzymania się go. 3) Moc prawa grzechu i śmierci w członkach człowieka zostaje całkowicie usunięta, gdy uchwyci się on prawa Ducha i życia w Chrystusie Jezusie

Jeśli jednak stary człowiek już nie istnieje równocześnie z nowym to jak mogą być wyjaśnione okazjonalne grzechy zdarzające się w życiu chrześcijanina? Przede wszystkim, aby chodzić w wolności od grzechu trzeba wiedzieć, że dzieło Chrystusa rzeczywiście tej wolności udziela. Niestety, sporo błędnego nauczania wymusiło dokładnie przeciwne myślenie, robiąc ogromne spustoszenie. Jeśli ktoś wierzy, że może być uwięziony, będzie siedział w klatce nawet wtedy, gdy drzwi zostały wyrwane z zawiasów. Współcześnie wielu nie chodzi w wolności, ponieważ nie wierzą, że mogą być naprawdę wolni.

Po drugie: okazjonalne grzechy nie dowodzą istnienia podwójnej natury – starej i nowej – w wierzącym. Dowodzą one tylko tego, że ciągle mamy wolny wybór. W przypadku nagłego pokuszenia, rozproszenia, mamy, dzięki wolnej woli, możliwość odwrócić się plecami do tego, co kiedyś było naszym starym sposobem życia. Nie znaczy to, że nosimy stare wraz z nowym. Wręcz przeciwnie, Pismo całkowicie jasno wykazuje, że nie można mieć udziału w życiu Chrystusa, jeśli najpierw nie zostanie odłożone na bok stare:

” Ale wy nie tak nauczyliście się Chrystusa, jeśliście tylko słyszeli o nim i w nim pouczeni zostali, gdyż prawda jest w Jezusie. Zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępowaniem, którego gubią zwodnicze żądze, i odnówcie się w duchu umysłu waszego, a obleczcie się w nowego człowieka, który jest stworzony według Boga w sprawiedliwości i świętości prawdy” (Ef. 4:20-24, NKJV).

” nie okłamujcie się nawzajem, skoro zewlekliście z siebie starego człowieka wraz z uczynkami jego, a przyoblekli nowego, który się odnawia ustawicznie ku poznaniu na obraz tego, który go stworzył” (Kol. 3:9, 10).

Schizoidalny pogląd na swoją nową tożsamość w Chrystusie, która w jakiś sposób współistnieje ze starą, nie ma większego sensu niż ubieranie się w nowy, ślubny strój wprost na brudny, śmierdzący kombinezon roboczy.
Tych części garderoby po prostu nie da się mieszać i nie pasują do siebie. Można nosić tylko albo jedno, albo drugie, lecz z pewnością nie oba naraz.

Skutkiem takiego dualistycznego myślenia jest samo spełniające się oczekiwania pokonania i upadku. Zamiast świadomości duchowego potencjału, który Bóg przeznaczył i którym uzdalnia świętych do chodzenia w Jego kroki, wiara w tą iluzję gwarantuje, że wierzący będzie zmagał się niepotrzebnie i żył znacznie poniżej swego powołania.

Przypomina mi się historia, którą kiedyś usłyszałem na temat treserów cyrkowych i sposobu jaki stosują, aby swoje zwierzęta utrzymywać na wodzy. Jak tylko narodzi się mały słonik, aby nigdzie nie odchodził, przywiązują go do słupka. Młody szybko uczy się, że nie ma na tyle siły, aby wyrwać się na wolność i iść dokąd chce. Zanim dorośnie i dojrzeje coraz rzadziej próbuje wytrzymałość słupka. Ostatecznie wynik jest taki, że potężne, dojrzałe słonie, bestie, które z łatwością mogłyby wyrwać z korzeniami swoje więzy czy trzasnąć w trzymające je na uwięzi kołki, które są jak wykałaczki, doprowadzone są do tego, że potrafią spłonąć na śmierć, gdy namiot się zapali. Dlaczego? Ponieważ ciągle wierzą, że nie są w stanie uciec na wolność. To, jak postrzegamy siebie – związani czy wolni – ma wpływ na to, jak żyjemy.

Ta sama moc zmartwychwstania, która wzbudziła Jezusa z martwych, jest dostępna dla wszystkich, którzy przyszli do Niego. Tej mocy towarzyszy możliwość chodzenia w wolności od tego wszystkiego, co wcześniej nas zniewalało. Tu nie chodzi o to, że świat, ciało i diabeł nie mogą już więcej wpływać czy tracą zdolność do kuszenia.
Jest przeciwnie, Jezus był kuszony we wszystkim – podobnie jak my – tak więc pokuszenie nadal będzie powszechną, dobrze znaną okazją dla wszystkich, którzy idą Jego śladami (Heb. 2:14, 4:15). Niemniej, to co się zmieniło i co zostało złamane na zawsze to moc grzechu – ta nie do pokonania, zniewalająca siła, która tak trafnie jest opisana w siódmym rozdziale Listu do Rzymian. Dla tych, którzy mają odwagę wierzyć w ogłoszenie wolności, stary człowiek tam opisany jest martwy.

” lecz teraz zostaliśmy uwolnieni od zakonu, gdy umarliśmy temu, przez co byliśmy opanowani, tak iż służymy w nowości ducha, a nie według przestarzałej litery” (Rzm. 7:6).


człowiek jest uwalniany tylko wtedy, gdy mu na to pozwolimy i w takim stopniu, na jaki mu pozwolimy.

” Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe” (2Kor. 5:17, NKJV).

Cudowną obietnicą Nowego Testamentu jest to, że Jezus Chrystus zapłacił za nasze uwolnieni z niewoli grzechu – TERAZ. Wyrok skierowany przeciwko nam nie został po prostu zawieszony; został całkowicie zniesiony. Nie jesteśmy ludźmi, którzy nie tylko zostali uwolnieni od kary za grzech, lecz również wyzwoleni z jego mocy. Przyjęcie tej rzeczywistości powoduje, że ta nędzna kreatura z siódmego rozdziału Listu do Rzymian, z którą tak boleśnie utożsamialiśmy się, zostaje pogrzebaną 1.5 m pod ziemią. Nie wzbudzajmy go z martwych pod żadnym pretekstem!


– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

WORK OUT WHAT GOD WORKS IN
Oswald Chambers

Z rozważań na 6 czerwca 2009

” Zbawienie swoje sprawujcie” Flp. 2:12-13

Twoja wola zgadza się z Bogiem, lecz w twoim ciele jest usposobienie, które powoduje, że stajesz się bezsilny wobec tego, o czym wiesz, że powinieneś zrobić. Gdy Pan przemawia do sumienia, pierwszą rzeczą, jaką sumienie robi to wzbudzenie woli, a wola zawsze zgadza się z Bogiem. Mówisz: „Lecz ja nie wiem, czy moja wola zgadza się z Bogiem”. Spójrz na Jezusa a odkryjesz, że twoja wola i sumienie są zgodne z Nim za każdym razem.

To, co mówi ci „Nie mogę” jest czymś płytszym niż twoja wola; jest to przewrotność bądź zawziętość i one nigdy nie są w zgodzie z Bogiem. To, co u człowieka głębokie to jego wola, a nie grzech. Wola jest podstawowym elementem w Bożym stworzeniu człowieka; grzech jest przewrotnym usposobieniem, które weszło w człowieka. U odnowionego człowieka źródło woli jest wszechmocne. „Bóg to sprawia w was i chcenie, i wykonanie, według Swojej woli„.

Z pełną koncentracją i troską musisz pracować nad tym, co Bóg czyni wewnątrz; nie żeby pracować nad własnym zbawieniem, lecz sprawować je, mądrze spoczywając na niewzruszonym fundamencie skończonego i doskonałego Odkupienia Pana. Gdy to robisz, nie sprzeciwiasz się swoją wolą Bożej woli, lecz wola Boża jest twoją wolą, a twoje naturalne wybory są zgodne z Bożą wolą i prowadzą do wykonywania Jego woli. Upór jest takim nieinteligentnym „wielkim ochłapem”, który nie chce być oświecony; jedyny sposób na pozbycie się go to dynamit, a dynamitem jest posłuszeństwo Duchowi Świętemu.

Czy wierzę, że wszechmocny Bóg jest źródłem mojej woli?

Bóg nie tylko oczekuje ode mnie tego, że będę wykonywał Jego wolę, lecz jest we mnie, aby to wykonać.

раскрутка