POZBYWANIE SIĘ KRZYŻA
Vern Kuenzi.
Pan mówił do mnie trzy raz w ciągu ostatnich 6 lat o nieobecności krzyża w obecnej wizji i sprawach kościoła. Były to jedne z najsilniejszych i najbardziej wyraźnych rzeczy, jakie Pan kiedykolwiek do mnie powiedział. W czasie, gdy to do mnie mówił, oddzielił mnie na osobność, abym dokładnie pojął i aby nie było żadnych wątpliwości co do tego, że to On mówi i co powiedział.
Po raz pierwszy pod koniec 1996 roku na wielkim spotkaniu ewangelizacyjnym w tutaj, w Honolulu. Na tym spotkaniu, gdzie byli obecni najlepsi mówcy, najlepsi muzycy i kaznodziejskie przesłanie w dobrym nastroju i wezwanie do przodu do przyjęcia Jezusa jako Zbawiciela. Usiłowałem dopasować się do takiego przebiegu spotkania i zszedłem na dół pod scenę w nadziei, że będę mógł rozdać moje karty z dobrowolnym zobowiązaniem do finansowego wsparcia, lecz nie byłem skuteczny, więc bardzo zasmucony w swym duchu wróciłem na miejsce i siedziałem tam załamany aż do zakończenia spotkania. Myślałem, że jest coś nie tak ze mną. Nawet nic chciałem brać udziału przez następne dni w spotkaniach i leżałem w łóżku następnego ranka odarty z wszelkiego entuzjazmu. Zostałem więc bardzo zaskoczony, gdy Pan do mnie wyraźnie przemówił przez ostatni list Dawida Wilkersona i powiedział: „Oni pozbyli się krzyża”. Oczywiście, wszystko, co mamy najlepszego jeśli chodzi o ewangelizacyjne wysiłki nie liczy się zupełnie, jeśli pozbędziemy się krzyża. Może to wyglądać dobrze, brzmieć znakomicie, lecz ciągle to będzie drewno, siano i słoma. Krzyż jest mądrością i mocą Bożą, i bez niego więźniowie nadal pozostają związani.
Około dwóch lat później brałem udział w charyzmatycznym spotkaniu domowym w pobliżu mojego domu w Pearl City. Znałem zaproszonego kaznodzieję, znaki, cuda i prorocze wypowiedzi wydawały się płynąć swobodnie. Święci byli przewracani w Duchu, niektórzy ogłosili uzdrowienie. Następnego rana, gdy wstałem, wydało mi się tak, jakby Pan wyssał ze mnie całe duchowe życie. Miałem wrażenie, że nie przeżyję tego. Nigdy w życiu nie czułem takiej pustki. Leżała koło mnie broszurka (Free Grace Broadcaster – Rozgłośnia Darmowej Łaski), którą podniosłem do oczu i zacząłem czytać. Artykuł zaczynał się tytułem „Chwała Krzyża” i gdy zacząłem go czytać, czułem, jak życie wraca do mnie. Pan wyraźnie przemówił do mnie przez ten artykuł, mówiąc: „Niech cię Bóg strzeże, abyś się chlubił w czymkolwiek innym niż krzyż Jezusa Chrystusa”. Z pewnością chlubiłem tej nocy się wieloma innymi rzeczami niż krzyż.
Ostatnio (połowa 2002 roku, około sierpnia) przeglądałem kilka książek napisanych przez najbardziej popularnych autorów, którzy trzymali się i nadzorowali aktualny apostolski/proroczy ruch. Wspólną ich wizją jest to, że kościół jest powołany do gruntownej rewizji politycznych, ekonomicznych, finansowych i edukacyjnych systemów tego kraju, zanim powróci Jezus. Czułem się postawiony tak bardzo obok tej wizji, że miałem przez kilka dni niepokój i znowu zastanawiałem się, co jest ze mną nie tak. Próbowałem kupić jedną z tych książek sprzedawanych w chrześcijańskiej księgarni, w której ją wertowałem, ale kasa nie działała i wróciłem do domu z jakimś oporem w duchu. Następnego dnia wróciłem te tej księgarni i wziąłem ponownie do ręki tą samą książkę, czytając jej fragmenty. Poprosiłem Pana, by pokazał mi, gdzie błądzę i prosiłem, aby zachował mnie od zwiedzenia. Nagle Pan zdawało się, że Pan powiedział: „Gdzie jest centralizm krzyża tej wizji?”
Trzy razy Pan mówił do mnie surowo o tych rzeczach, które wydają się być „dobre” i we wszystkich trzech przypadkach, problemem, który On zidentyfikował, była nieobecność krzyża. W tych trzech przypadkach ból tego doświadczenia był bardzo rzeczywisty. Wierzę obecnie, że był to ból towarzyszący rodzeniu.
Jakkolwiek „dobre” może wydawać się naprawianie ekonomicznych, prawnych, finansowych i edukacyjnych systemów przed powrotem Jezusa, to nie jest o ostatnie zdanie, które zapisuje Biblia… Widzimy resztkę świętych, którzy pokonują szatana przez krew Baranka, słowo swego świadectwa i nie umiłowanie swego życia, aż na śmierć. Księga Daniela kończy się mówiąc, że koniec naszych czasów nadejdzie, gdy moc świętych ludzi zostanie rozbita. Widzimy migawkę tego w życiu dwóch świadków z Księgi Objawienia 11.
Tak więc, księgi Daniela i Objawienia osadzają prawdziwą wizję dla kościoła na koniec tego wieku, a tą wizją nie jest zwycięstwo w światowym sensie, lecz zwycięstwo przez demonstrację mądrości i mocy krzyża. Przeznaczeniem prawdziwej resztka kościoła jest iść za Jezusem i chodzić drogą cierpiącego sługi. Boży wieczny cel to zaangażowanie Jego świętych w pokonanie diabła, a to zwycięstwo zostanie osiągnięte wyłącznie wtedy, gdy kościół będzie chodził demonstrując mądrość i moc krzyża…
Sami siebie oszukujemy podobnie jak naród Izraelski 2000 lat temu, gdy oczekiwali na politycznego mesjasza. Jezus nie przyszedł pokonać Rzym, a przeznaczeniem resztki kościoła nie jest pokonanie Babilonu, lecz wyjściez niego. Świadectwo kościoła w środku Babilony spowoduje uwolnienie więźniów.
Niebezpieczeństwo posiadania wizji, które jest odrobinę obok celu jest takie, że może spowodować iż staniemy po złej stronie. Antychryst nie zamierza przyjść w czerwonym kubraczku z trąbami. Przyjdzie jako zwodziciel i fałszywka. Naturą podróbki jest to, że jest bardzo podobna do tego, co naśladuje, lecz nie jest tym w rzeczywistości. On zamierza przyjść z planami „dobrych” rzeczy, lecz będą to rzeczy, które będę robione bez krzyża.
Plan diabła jest bardzo prosty. Jeśli uda mu się naszą wizję troszkę odchylić od centrum pozbywając jej centralizmu krzyża, ma zapewnione zwycięstwo, ponieważ nie będziemy wtedy ustawieni we pozycji odpowiedniej do demonstrowania mądrościi mocy krzyża w naszym życiu.
Głównym czynnikiem rozdzielającym końca tego czasu będzie stosunek do krzyża Jezusa Chrystusa. Ci, którzy uchwycą się go tak, jak ich Duch Święty prowadzi, zwyciężą. Ci, którzy tego nie zrobią, będą polegać na ludzkich możliwościach i zrozumieniu, odpadną. Jeśli nasz grzech i nasze upadki nie doprowadzą nas do miejsca totalnej świadomości, że ani jedna dobra rzecz nie ma miejsca w naszym ciele to znaczy, że zmarnujemy tą pracę, którą Pan chce w nas wykonać. Paweł doszedł do tego, że zdawał sobie sprawę z tego, że jest pierwszym z grzeszników, i że nie ma w nim nic dobrego, i że nie może się niczym innych chlubić, jak tylko krzyżem Jezusa Chrystusa. Paweł wypowiadał słowa nie w mądrości, lecz w słabości, strachu i z drżeniem, a on sam uznawał to, że wyłącznie przez łaskę i miłosierdzie Boże i moc Ducha Świętego mógł zaoferować cokolwiek wartościowego umierającemu światu wokół niego.
Nadchodzące na ziemię wydarzenia w tych dnia mają za zadanie oczyszczenie kościoła i wiążą się z bólami porodowymi. To z wielkiego ucisku powstanie ten wielki tłum, który wyprał swoje szaty i wybielił się we krwi Baranka. Musimy zrozumieć, że w tym procesie bierze udział skończona miłość Boża, nie Jego gniew. Jego gniew będzie szedł za wielkim uciskiem i będzie bezpośrednio zwrócony na tych, którzy nie będą pokutować.
Słyszałem kiedyś mężczyznę głoszącego w telewizji, który mówił: „Bóg nigdy by nie zrobił czegoś takiego Swojej Oblubienicy” (odnosił się do pytania o jej przejście przez wielki ucisk). Nie zrozumiał dzieła krzyża w doskonaleniu świętych. W swej doktrynie pozbył się krzyża.
Święci! Nie róbmy tego błędu. Raczej uchwyćmy się krzyża, zamiast pozbywać się go. Nieustannie trwajmy w uchwycie żarliwej miłości Ojca, aby nasza miłość nie ostygła. Kochamy Go, ponieważ On pierwszy nas umiłował i kochamy Go nadal oraz innych, wtedy gdy trwamy żyjąc w Jego miłości. Zwycięscy będą ludźmi miłującymi, a cała chwała niech należy do Pana!