Stan Tyra
Szukać można tego, czego już się częściowo doświadczyło. Można tęsknić do czegoś, co już wcześniej w jakiś sposób zostało dotknięte. Tak więc, wiara tworzy rzeczywistość tego, co już zostało zakosztowane.
Wiara nie polega na zdobywaniu czegoś, ponieważ ona nie funkcjonuje w miejscu braku, lecz tworzy coś, co już jest znane i bardziej upragnione. Wiara jest przeciwieństwem rozżalenia, krytycyzmu i sceptycyzmu. Bez wiary buduje się świat, którego się nienawidzi.
Jezus powiedział niewidomemu: „Twoja wiara uzdrowiła cię” (Łuk 19:40). Wiara to posiadanie nowej pary oczy i patrzenie na wszystko oczami Boga.
Często mamy podobny problem co Izraelici: chcemy wracać do Egiptu, ponieważ lepiej czujemy się w niewoli niż wtedy, gdy jesteśmy wolni. Większość może nie zgodzić się z tym, ale taka jest prawda. Zdumiewa mnie to jak wielu sfrustrowanych ludzi nie jest w stanie odpocząć w miejscu nieświadomości/niewiedzy. Wiedza staje się żądaniem ludzi małej wiary. Zakładają, że skoro opuścili „swój” Egipt, przeszli przez „swoje” doświadczenie Czerwonego Morza, są wolni i mają prawo domagać się dodatkowych świadczeń z tytułu tej wierności. „Chcę wody! Jestem chory i zmęczony tą manną! Wynocha z gigantami! W końcu w Egipcie miałem trochę dobrego jedzenia a życie było bardziej normalne!!! Chcę z powrotem!!..
Właśnie tak brzmimy. Oto co słyszę niemal codziennie: „Nie wiem, jak już się modlić. Nie rozumiem! Dlaczego wszyscy nie widzą tego samego, co ja?! Dlaczego przyjaciele porzucili mnie? Jestem sam! Nie wiem już w co mam wierzyć!!” I tak dalej, i tak dalej. Lista jest długa, marudzenie i narzekanie, wciąż s wokół tej samej starej góry, żądania wiedzy, walidacji i swojskości.
Wtedy Bóg mówi: „W porządku, chcesz ruszyć
dalej, to chodźmy. Sprawdźmy co tam jest na ziemi, którą dla ciebie
przygotowałem”. Włóczymy się więc wokół, uznajemy, że są tam pewne
dobre rzeczy, lecz, nie dziękuję. Nie mogę odpoczywać w ziemi, na której
są giganci (przeciwnik i to, nieznane). Potrzebuję życia w obiecanym
pokoju, przewidywalności, kontroli , a nie życia w wierze. Pokoju, który
oznacza życie wolne od przeciwności.
Następnie decydujemy się żyć w
pobliżu ziemi obiecanej, gdzie przeciwności są mniejsze, a my jesteśmy w
stanie bardziej kontrolować swoje życie. Tutaj wiara tak naprawdę nie
jest wymagana. Można to nazwać „równowagą”. Kurcze, w końcu poszliśmy
dalej niż większość ludzie, czyż nie??
Wydaje się, że stać nas tylko na podjęcie ryzyka przekroczenia Morza Czerwonego, gdy wróg „siedzi nam na plecach”. Być może potrzebny jest nam przeciwnik, który wpędzi nas na takie miejsce wiary, na które w innym przypadku nie poszlibyśmy. Autentyczna duchowość zawsze jest bardziej związana z odejmowaniem, niż z dodawaniem, więcej ma do czynienia z puszczaniem wolno, niż z zaciskaniem w pięści, mocniej z nieznanym, niż znanym, i bardziej z zaufaniem niż pewnością.
Musimy całkowicie przyjąć to, co widzimy i odpocząć aż do czasu, gdy zobaczymy, co tam faktycznie jest. Być może podobnie jak Jakub, jeśli zatrzymamy się tam i odpoczniemy, również obudzimy się i zdamy sprawę z tego, że: „O, Bóg był na tym miejscu cały czas, a ja nie wiedziałem o tym”.
Wydaje nam się, że jeśli zdobędziemy właściwe informacje bądź osiągniemy rozwiniętą moralność, czy też nauczymy się pewnych zachowań, staniemy się lepszymi jednostkami ludzkimi. Taka „odznaka zasług” będzie nas utrzymywać w ruchu wokół tej starej góry, która, tak nawiasem, jest górą prawa.
Koniec końców weźmiemy wszystko, co zebraliśmy w wyniku naszej podróży i ukształtujemy sobie własnego boga, takiego, który zgadza się z nami.