Stan Tyra
Mamy w zwyczaju zwracać się cały czas do siebie (fałszywe ja), a nie szukać, nie rozpoznawać tego boskiego „innego” (prawdziwego ja). Tak więc tkwimy w naszych myślach, czuciach i wierzeniach. Dla większości, a dla „chrześcijan” w szczególności, Bóg nie jest niczym więcej, jak tylko projekcją obrazu samego siebie, ten Bóg, którego pragniemy, ten Bóg, którego się boimy, potrzebujemy i w którego wierzymy. Spotkanie z Nie-ja nie zdarza się większości. Widocznie tylko upadek i tragedia może doprowadzić nas do patrzenia poza siebie samych.
Szybko tworzymy sobie nawykowe sposoby patrzenia na życie i interpretowania go z egocentrycznego punktu widzenia, co pozwala objąć własną ograniczoną perspektywą wszystko. Dlaczego jesteśmy ślepi na to, że każdy punkt widzenia jest patrzeniem z jakiegoś punktu? Czemu nie można się cofnąć i uznać, że zawsze mamy jakieś preferencję skłonności czy potrzeby? Dlaczego nie zgadzam się przyjąć do wiadomości, że część informacji, którą posiadam, to nie całość? Dlaczego, gdy już raz się na coś zdecyduję, tak trudno jest zmienić zdanie (pokutować), a szczególnie po tym, gdy już sfrustrowany wyrażę swoja opinię?
Mądrość wymaga zdolności do spotkania się z kimś innym niż ja sam. Obawiam się, że poza maską duchowości nie ma żadnego sprytnego miejsca, w którym ego mogłoby się ukryć. Im bardziej dojrzale ta maska wygląda, tym bardziej staje się niebezpieczna.
Tak więc, „profesjonalna” religijna rola, jak: kapłan, biskup, pastor, prorok, apostoł czy jakikolwiek inny zaszczytny tytuł, jak też każda rola wymagająca specyficznych ubrań, specjalnych krzeseł czy formalności, zawsze będzie w najlepszy wypadku bardzo ryzykowna. Sam Jezus ostrzegał przed tym i sam osobiście unikał (Mt 6:6-1; 11:18-19; 23:1-12).
W każdym ruchu te ego-maski przybierają nową formę. Łatwo jest krytykować wszystkich z wyjątkiem tej, za którą sam przepadasz. Wydaje się, że wielu moich tak zwanych „przebudzonych” przyjaciół ciągle spędza mnóstwo energii ostro krytykując poprzednie poruszenia i ich liderów. Taka postawa z pewnością nie wskazuje na przemianę i przebudzenie. Po prostu przeprowadziłeś się do domu naprzeciwko, zbudowałeś płot i przekonałeś samego siebie, że żyjesz w całkowicie nowym sąsiedztwie. To niestałe ego i wola otuliło się najnowszym i największym duchowym poruszeniem i nadało sobie nową tożsamość, oraz stworzyło nowy obraz samego siebie.
Takie ego, znane również jako fałszywe ego, ego zbudowane przez ego, upragnione ego i wymyślone ego, zawsze będzie nadawać nazwy, kategoryzować i wyjaśniać swoje przeżycia, ponieważ dla tego ego wszystko jest towarem. Żyje ono w granicach stworzonych przez siebie i na podstawie własnego dumnego obrazu siebie. W ten sposób narasta brak poczucia bezpieczeństwa, co zachęca do poszukiwania nowej tożsamości. Czytamy książki nowych autorów, słuchamy nowych nauczycieli i bierzemy udział w nowych konferencjach, przymierzając na siebie różne osobowości, szukając czegoś, co by pasowało. Krążymy więc z listą zakupów na miarę Wal-Mart, szukając tego co uznaliśmy za potrzebne, a co nigdy nie sięga głębiej.
Zatrzymam się na tym dziś. Tak naprawdę to szukamy szybkiego zbawienia/rozwiązania. Takiego, które nie wymaga zmiany, poddania, umierania czy dojrzewania. Każdy duchowy obraz własny jest w stanie dać nam status, stabilizację i bezpieczeństwo. Nie istnieje lepszy sposób na utrzymanie się w nieświadomości, jak ochrzcić i pobłogosławić jakąś formę poddania. Gdy duchowe poszukiwania są prowadzone przez takie ego, zawsze doprowadzą do większego zwiedzenia. Ostatecznie znajdziesz się pod niewłaściwym drzewem, myśląc bardziej jak Bóg, ponieważ teraz możesz poprawnie nazywać dobro i zło. W imieniu szukania Boga, jesteśmy skłonni do wyściełania sobie miejsca i chronienia siebie, co jest doskonałą przykrywką dla nieodłącznego narcyzmu.
Skutkiem głoszenia miłości bez nawrócenia nigdy nie będzie przemiana czy miłość. Taka „ewangelia” nigdy nie będzie dobrą nowiną wielkiej radości dla wszystkich ludzi, z tobą włącznie. Otrzymasz po prostu chwilową, udawaną i idealizowaną miłość, która stanowi jeszcze lepsze narcystyczne miejsce schronienia i irytujący głoś deklarujący: „Ja jestem drogą, ja znam prawdę! Idź za mną!”