Ufaj Bogu Ojcu, a nie własnemu rozumieniu


NorthWest Prophetic
Powinienem zacząć od zastrzeżenia, ostrzeżenia: nie jest to politycznie poprawne, nie jest to religijnie poprawne i może być obraźliwe dla wielu osób. Dla mnie jest to obraźliwe. Prawdopodobnie nie chcesz tego czytać.
Co? Nadal tu jesteś? Cóż, zostałeś ostrzeżony. Kontynuuj na własne ryzyko. Wierzę, że jest to czas, w którym powinniśmy zaufać Bogu Ojcu, zamiast polegać na własnym rozumowaniu. Wierzę również, że jest to kwestia znacznie bardziej subtelna, niż wcześniej sądziłem.
Słyszę, jak wielu moich braci i sióstr modli się w sposób, który był dla mnie bardzo naturalny, dopóki nie zdałem sobie sprawy z buntu, jaki w sobie reprezentował. Moim ulubionym sposobem modlitwy o Boże przewodnictwo było coś w rodzaju: „Boże, pokaż mi, co mam robić, a ja to zrobię!”.
Brzmi dobrze, prawda?
Ale to, co naprawdę było w moim sercu, miało nieco inne znaczenie. Moje postępowanie było bardziej zgodne z podejściem: „Jeśli pokażesz mi, czego chcesz, wtedy podejmę decyzję, czy chcę to zrobić”.
Różnica jest subtelna, ale ogromna. Jest tak samo duża jak różnica między tym, że On prowadzi mnie, a tym, że ja prowadzę Jego, bo tak właśnie jest.
Jeśli nalegam, aby poznać Jego instrukcje, zanim będę posłuszny, lub jeśli chcę zrozumieć, zanim zacznę postępować, to zmieniam władzę w moim życiu. Jeśli zastrzegam sobie ostateczną decyzję, własną władzę, to ja jestem „panem” swojego życia, a Bóg stał się moim doradcą.
Mówiąc mniej subtelnym językiem, brzmiałoby to tak: „Słuchaj, dawaj mi wszystkie rady, jakie chcesz; ja zdecyduję, czy czuję się „prowadzony” do posłuszeństwa, czy nie”. Tak sformułowane brzmi to ostro, ale w ten sposób wielu zachodnich wierzących podąża za Bogiem: „Ty mi doradzasz, ale to ja podejmuję decyzje!”.
Kilka lat temu popularna była naklejka na zderzak samochodowy: „Bóg jest moim drugim pilotem”. Potem pojawiła się inna, która miała ją obalić i która oddaje to, co próbuję powiedzieć: „Jeśli Bóg jest twoim drugim pilotem, zamieńcie się miejscami!”

Jeśli proszę Boga, aby powiedział mi, co mam robić, po czym wybieram posłuszeństwo temu, co mówi z konieczności to znaczy, że jestem królem własnego życia, a Bóg zostaje zredukowany do roli mojego doradcy lub asystenta, być może niebiańskiego osobistego asystenta.
Podobnie, jeśli muszę zrozumieć, co się dzieje, zanim się w to zaangażuję, to decyduję się być panem własnego życia.
Jeśli dzieje się tak, gdy stoję przed salą pełną nieznanych mi osób, takie podejście jest bardzo mądre. Ale jeśli czekam, aby zrozumieć, co Bóg zamierza, to znów czynię Go moim niebiańskim konsjerżem.
Nie poruszałbym tej kwestii, gdyby nie to, że widzę to u tak wielu zachodnich chrześcijan: „Kiedy zrozumiem, co Bóg robi, wtedy powierzę Mu swoje życie”. Widzę wielu wierzących, którzy siedzą z założonymi rękami, „czekając na Boga”, aby zrozumieć, co On robi w ich życiu, zanim zaczną działać w posłuszeństwie.
„Czy to jest ten czas, Panie, kiedy spełnisz wszystkie moje najwspanialsze marzenia?” Jeśli czują, że odpowiedź jest twierdząca, ryzykują pokładanie nadziei w tych marzeniach; w przeciwnym razie nie ruszają się z miejsca.
Uważam, że jeśli Bóg mówi: „Zrób krok naprzód!”, to jest czas, aby zrobić ten krok. Nie jest to czas na pytanie, jakie będą skutki mojego kroku naprzód? „Czy moja siostra zostanie zbawiona, jeśli zrobię krok naprzód, a Ty wiesz, że byłoby to naprawdę dobre, gdyby tak się stało!”.
Jest miejsce na taki argument: „Ale jak mogę być posłuszny, skoro nie wiem, czemu mam być posłuszny?”.
Wydaje mi się, że zadawanie tego pytania ujawnia chorobę: zazwyczaj zadaj to pytanie ludzie, którzy stawiają Boga na drugim miejscu. Jak możemy być posłuszni, nie rozumiejąc, czemu mamy być posłuszni? Ciągle muszę zadawać sobie pytanie, dlaczego muszę zrozumieć, zanim będę posłuszny? Oto kilka pytań, do których mnie to prowadzi:
Co daje mi to, że coś rozumiem w zakresie mojej zdolności do posłuszeństwa? Zauważam, że moje zrozumienie jest ograniczone moją zdolnością rozumienia, która – choć trudno w to uwierzyć – jest znacznie mniejsza niż zdolność rozumienia Boga. On widzi związek między moim posłuszeństwem a zbawieniem mojej siostry, niezależnie od tego czy ja to widzę, czy nie.
Czy. kiedy proszę o zrozumienie to już zdecydowałem się być posłuszny, a nawet zacząłem być posłuszny, czy też moja decyzja o posłuszeństwie nastąpi wtedy, gdy już zrozumiem o ile w ogóle zrozumiem?
Co mam zrobić, jeśli Bóg ma inny plan dla mojego życia niż ja? Co jeśli „sukces” w rozumieniu Boga jest tym, co my nazywamy „porażką”? Jonasz będzie tu służył za przykład. Chciał prowadzić wygodne i szanowane życie proroka w Izraelu. Bóg miał inne plany: „Idź do Niniwy!”. Później Jonasz ujawnia swoje zamiary. „Robisz dokładnie to, czego nie chciałem; dlatego poszedłem w drugą stronę! Śmiało: zabij mnie teraz!” (Parafraza z Księgi Jonasza 4:1-3).
W zachodnim kościele przywiązujemy dużą wagę do koncepcji Boga jako „tatusia” i naszego „najlepszego przyjaciela”. Te koncepcje są prawdziwe, ale pomijamy mniej wygodną koncepcję Boga jako „Króla wszystkiego” (termin techniczny to „władca”), który ma nieodłączne prawo robić z naszym życiem wszystko, co mu się podoba. Mamy szczęście, że Jego plany wobec nas są zawsze (czyli „w 100% przypadków”) w naszym najlepszym interesie.

Pewnego wieczoru dawno temu narzekałem Bogu na męczenników. Pozwolił mi mówić przez chwilę, a kiedy przestałem użalać się nad sobą na tyle długo, by złapać oddech, przerwał mi: „Czyż nie mam prawa dysponować życiem moich sług tak, jak uważam za stosowne?”.
Zdałem sobie sprawę, że zrobiłem to, o czym tu piszę: oceniłem Jego plany moim małym umysłem, a ponieważ nie widziałem związku między „krwią męczenników” i jakimiś namacalnymi korzyściami, oceniłem Jego plany dotyczące rządzenia światem i kierowania Kościołem jako gorsze od „tego, co ja bym zrobił”.
Bóg Ojciec jest rzeczywiście moim Tatą, a Jezus naprawdę jest moim Najlepszym Przyjacielem. Ale co więcej, Bóg naprawdę jest wszechwiedzący: naprawdę wie, co wyniknie z mojego posłuszeństwa. On naprawdę jest suwerenny: ma prawo powiedzieć mi „Idź tam” lub „Zrób to” i może mi dać wyjaśnienie lub nie, według własnego uznania. W rzeczywistości, bardzo prawdopodobne jest, że jako mój przyjaciel wszystko mi wyjaśni.
Ale żądanie wyjaśnienia przed posłuszeństwem nie jest posłuszeństwem. Jest to bunt najwyższej rangi.
„Dlaczego, Panie?” jest nielegalne, dopóki nie powiemy „Tak, Panie!” zarówno słowami jak i czynami.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *