John Fenn
Witajcie
Nasz syn, Chris, uwielbia 'pomagać’ w sklepie. Wybieram wózek i pcham go przed sobą, podczas gdy Chris w swoim wózku inwalidzkim trzyma się z boku, aby jechać razem z wózkiem na zakupy. Pomimo, że ma 32 lata, z powodu przyduszenia pępowiną w czasie porodu, jego rozwój zatrzymał się na poziomie 4 latka. Cierpiał również w wieku 17 lat na udar, co spowodowało paraliż lewej ręki, wisi więc na wózku sklepowym, czekając aż się zatrzymam i wtedy pomaga pakować do niego zakupy. Błogosławiony dziecięcą bezpośredniością uwielbia zakręty, ponieważ szeroko nawraca, wołając „uważaj staruszku” lub „uważaj staruszko”, a do tych w kowbojskich kapeluszach: „uważaj kowboju, oto nadchodzę”. (W naszej części świata kowboje są prawdziwi i nie jest niczym niezwykłym zobaczyć w sklepie kobietę czy mężczyznę w kapeluszu, w spękanej skórze i ostrogach.) Zawsze mówię mu, żeby mówił „przepraszam” zamiast „uważaj”, co czyni, lecz ta lekcja jakoś się go nie trzyma i następnym razem powtarza to samo – „uważaj staruszku” …. ech. Ponieważ mieszkamy w mały miasteczku, większość kasjerów i wielu klientów zna nas. Czasami, gdy idę sam do sklepu, pytają: „A gdzie twój pomocnik dziś jest?”
Pozwólcie, że dodam tu kilka słów dla tych, którzy piszą do mnie w sprawie uzdrowienia Chrisa. Chris kocha Pana i, z tego co wiem, Pan mówił do niego co najmniej dwukrotnie. Chris ma taką wiarę: „Gdy pójdę do nieba, wózek nie będzie mi potrzebny, będę biegał” oraz „Jezus powiedział mi, że (gdy pójdę do nieba) On zamierza chodzić ze mną po górach!”.
W związku z uszkodzeniem mózgu, czas jest dla niego koncepcją całkowicie obcą. Następny tydzień to tyle samo co 3 dni, jak i 3 dni tyle co następny tydzień. Skutek jest taki, że nie jesteśmy w stanie skutecznie nauczyć go tego, że może zostać uzdrowiony teraz, zatem dla niego uzdrowienie nie jest czymś czego pragnie. Wie, że Jezus będzie chodził z nim pewnego dnia po górach, że Pan kocha pociągi, że, gdy pójdzie do nieba, nie będzie potrzebował wózka inwalidzkiego i to wystarcza, a cała reszta jest tym czym jest i on jest szczęśliwy.
Liczne nawiedzenie Pana odbywały się naszym pokoju gościnny, gdy Chris spał o kilka kroków obok. W czasie jednej takiej wizji Pan stał po mojej lewej stronie, podczas gdy Chris siedział w swoim wózku po mojej prawej, tylko na wciągnięcie reki Pana, lecz Pan tego nie zrobił, z jakiegoś powodu decydując, że wyjdzie naprzeciw wiary Chrisa, tzn, że gdy pójdzie do nieba, nie będzie potrzebował wózka inwalidzkiego.
W kolejce
Podobnie było pewnego dnia, gdy to zdjęcie zostało zrobione, że staliśmy w kolejce do kasy za kobietą, której córeczka siedziała na siedzeniu w wózku na zakupy. Zazwyczaj tak się ustawiamy, że Chris jest pierwszy, następnie ja, a za mną wózek z zakupami. Wyciągam poszczególne produkty z wózka, przekazuję Chrisowi, który pomaga ułożyć je na pasie do kasjera. Zawsze traktuje to bardzo entuzjastycznie i tego dnia pierwszym produktem była puszka, którą rzucił na pas tak, że jak cylindryczna piłka do kręgli potoczyła się dalej ku kasjerowi z taką siłą, jak na prawdziwej kręgielni!
W tym właśnie momencie zwróciłem uwagą na kobietę, stojącą przed nami, która pisała jak szalona na swoim smartphonie, całkowicie ignorując swojego dwulatka oraz zachowanie kasjera, który oczekiwał na jej kartę bankową, aby pobrać pieniądze. Spojrzałem na nią, następnie na kasjera, który spoglądał na klientkę wzrokiem mówiącym: „Droga pani, w kolejce stoją jeszcze inni ludzie, więc proszę zauważyć, że wszyscy czekamy na panią!” Jej ignorowany dwulatek bawił się dwoma ostatnim reklamówkami z zakupami, które należało przełożyć z powrotem do wózka. Kasjer przyglądał się również tej małej dziewczynce, pilnując, aby nie złapała siatki i nie opróżniła jej zawartości na podłogę. Rzuciłem okiem za siebie, gdzie troje ludzi w kolejce również spoglądało na tą kobietę, piszącą dalej, zgubioną w swoim świecie. Połączona, lecz samotna. Otoczona, lecz odłączona. W końcu kasjer grzecznie powiedział: „Proszę o pani kartę” i kobieta wróciła na naszą planetę, przesunęła kartę w czytniku kończąc operację i w ogóle nie rozglądając się wokoło, aby połączyć się z otoczeniem, w ogóle nie patrząc na kolejkę, nie widząc potrząsania głową i wywracania oczyma kasjera.
Tak więc, ten cykl artykułów będzie mówił o skutkach jakie niesie ze sobą życie w świecie elektronicznej łączności, a jednak w stanie odłączenia od prawdziwych ludzi, relacji, prawdziwego wzrostu i osobistego rozwoju. Wiele badań przeprowadzono ostatnio i wiele napisano na temat wpływu technologii na społeczeństwo, lecz ja zajmę się chrześcijanami i wzrostem w Chrystusie oraz tym, w jaki sposób my, wierzący, ulegamy tym wpływom.
Chrześcijanie, wspólnota i fałszywe przyjaźnie
Technologia pozwala nam tweetować, mailować, przyjaźnić się, smsować, korzystać ze Skype i łączyć się na życzenie z ludźmi na całym świecie, a jednak słyszę stale i wciąż, że Chrześcijanie należą do tych ludzi, z którymi najtrudniej spotkać się osobiście. Spotkanie się razem, zaczynając od biznesmena a kończąc na członku kościoła, aby usiąść i poznać się ze sobą nawzajem jest równie trudne jak złapanie motyla gołymi rękoma. Wydaje ci się, że usiadł na kwiatku, lecz jak tylko podejdziesz bliżej, odlatuje na następny i zostajesz z pustymi rekami rozczarowany.
Prawdopodobnie doświadczyłeś już tego czy może zaobserwowałeś, że ludzie piszą mailem rzeczy, których nigdy nie powiedzieliby bezpośrednią, twarzą w twarz. Zajrzałem ostatnio do informacji stacji telewizyjnej w Tulsa, ponieważ mają najlepsze prognozy pogody, i główna informacja dnia dotyczyła członków lokalnej Unii, chcących zamienić swoje Unie tak, aby reprezentowały ich w pracy. W relacji znajdowało się zdjęcie kilku mężczyzn w jakimś pomieszczeniu, gdzie było prowadzone to spotkanie. Gdy przewinąłem na dół do komentarzy, ludzie pisali grubiańskie teksty o tym, jaki to gruby brzuch ma jeden z mężczyzn, o chamskim i haniebnym wyglądzie drugiego, o tym jak leniwie wyglądają i temu podobne.
Płytcy ludzi i jeszcze bardziej jako chrześcijanie
Otrzymuję tego samego rodzaju komentarze w odpowiedzi na Cotygodniowe Myśli i mój e-newsletter. Ludzie, którzy subskrybowali je przez rok czy dwa, nagle obrażają się na coś, co mówię i wysyłają do mnie opryskliwe maile, po czym wypisują się. Otrzymali ode mnie w ciągu ostatnich kilku lat może 50, 100, 200 czy więcej postów, lecz jeśli napiszę jedną rzecz, z którą się nie zgadzają, bądź wczytają w mój tekst coś, czego nie zamierzałem powiedzieć, bądź artykuł dotyka ich „alarmowego” przycisku, miejsca, w którym zostali kiedyś zranieni, nagle dostaję od nich wstrętne, nienawistne, grubiańskie maile. Nie ma znaczenia to, że ich życie zostało zmienione przez poprzednie 99 czy 199 postów/nauczania w ciągu ostatnich kilku lat.
Regularne posty otrzymywanym ode mnie tam i z powrotem pozwoliły mi w niektórych przypadkach na pewien stopień zażyłości, a jednak odległość i anonimowość maila pozwala im rzucać obelgi i siać nienawiść bez obawy o konsekwencje. Wiadomo, że, podobnie jak w przypadku tych ludzi reagujących na tą zdarzenie powyżej, gdybyśmy spotkali się twarzą w twarz, nigdy nie powiedzieliby tego, co napisali w mailu.
Niektórzy chrześcijanie są niemal gotowi pozbyć się prawdziwej przyjaźni, ponieważ wydaje się, że urządzenie wysłuchuje ich. Te urządzenia nigdy nie sprowokują ich, nie zmuszą do myślenia czy zajrzenia we własne serca. Maszyny są bezpieczne jak i relacje z nimi. Oddzielają ludzi tak, aby przypadkiem nie zbliżyli się za bardzo, co mogło by spowodować zranienia.
Ludzkość nigdy dotąd nie była tak jak teraz połączona ze sobą, a jednak 25% Amerykanów nie ma bliskich przyjaciół, a przeciętna ilość przyjaciół u pozostałych 75% spadała z 4 do 2, co odpowiada technologicznemu wzrostowi możliwości łączenia nas. ( Za „American Sociological Review” z czerwca 2006 roku.)
Iluzja przyjaźni
Elektroniczne urządzenia dają nam iluzję przyjaźni, pozbawionej wymogów przyjaźni; dają nam fałszywe poczucie powiązania, fałszywe poczucie intymności. Na Facebooku można zobaczyć wpis: „Dziś był oziębły dzień” i poczuć współczucie do tej osoby, nawet wznieść krótką modlitwę o jej odnowienie, czuć się z nią połączonym. Ktoś może napisać na Tweeterze, że zdał egzamin z wynikiem 95% , a ty wyślesz mu szybką notkę z gratulacjami.
O ile jest to dobre na tyle, na ile jest, to zazwyczaj JEST tylko na tyle dobre. Ktoś piszący na Facebooku „Wkrótce będzie dobrze, modlę się za ciebie” i Tweeterze: „Gratulacje, droga otwarta!” może żyć całkiem samotnie, mieć myśli samobójcze, być pozbawionym rodziny z kościoła, bez pracy czy przyjaciół, lecz dzięki urządzeniom mieć fałszywe poczucie przyjaźni. W wielu przypadkach wynik jest taki, że im więcej osób łączy się ze sobą, tym bardziej samotne się czują. Podobnie jak z jedzeniem posiłku, gdy jeszcze jesteś do połowy pełny po poprzednim jedzeniu. Nie czujesz smaku i nie cieszy cię to, ponieważ nie ma wewnętrznego zaspokojenia. Tak też jest z pustką, która ma miejsce, gdy nie mamy prawdziwych przyjaciół, z którymi spotykamy się bezpośrednio, lecz tylko wielką sieć internetowych przyjaciół. Jesteśmy samotni, lecz boimy się intymności.
Wpuść Pana
Wielu chrześcijan nie wie, jak byś samemu ze sobą, nie wiedzą więc jak być samemu z Panem. Biegają do proroka po słowo, ponieważ tak naprawdę nie znają Pana, gdyż nie nauczyli się jak być samemu i tylko samemu z Nim. Biegają na spotkania, szukając odpowiedzi, świadomie zapominając i lekceważąc fakt, że Chrystus żyje w nich i jest tak blisko, że wystarczy zainwestować czas i wysiłek, aby Go poznać.
Jak owa kobieta przy kasie, chwila spokoju w życiu, chwila gdy jej uwaga nie była skupiona na córce czy płaceniu za zakupy i jej umysł „połączył się” z kimś poprzez tekstowe wiadomości, ponieważ to jest łatwe, wygodne i niegroźne.
Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że wielcy ludzie wiary wiedzieli, jak spędzać samotnie czas: Abraham spoglądający w gwiazdy i otrzymujący objawienie, że będzie ojcem tak wielu ludzi, jak liczne te gwiazdy. Młody pasterz, Dawid, samotnie przebywający na polach wokół Betlejem, rozmawiający z Panem w samotności. Jezus wychodzący samotnie na pustynię, na górę czy inne spokojne miejsce, komunikujący się z Panem w pojedynkę, aby być z Ojcem w modlitwie.
Ważne jest jak żyjemy! Jak rozwijamy naszą drogę z Panem, będąc równocześnie w elektronicznej łączności z tak wielu innymi? Jak utrzymujemy osobistą samotność oraz prawdziwe przyjaźnie? Jak odkrywamy nasz cel i jaką rolę w tym mają relacje? Jakie są inne wpływy technologii na przyjaźnie?
Tym zajmę się następnym razem, a do tej pory
wiele błogosławieństw
John Fenn
CWOWI @ aol.com