John Fenn
Przyszedł do mnie, do gabinetu, pewien młody, bardzo nerwowy człowiek. Skierowałem go na sofę. Byłem dyrektorem szkoły biblijnej a on uczniem, więc myślałem, że ta nerwowość brała się stąd, że był moim biurze. Miał około 18 lat i pamiętam, że na zajęciach siadał blisko, z przodu, po mojej lewej stronie, zawsze uważnie słuchając i robiąc notatki.
Wątpliwości
„Przepraszam, że przeszkadzam, lecz jestem w pana klasie i wydaje się, że mówi mi pan prawdę. Nie chcę żeby to głupio zabrzmiało, czy coś, ale chcę tak naprawdę wiedzieć: Czy cokolwiek z tego jest rzeczywiste?”
Byłem zmieszany: „Co masz na myśli, pytając: „Czy cokolwiek z tego jest rzeczywiste?” Nagle, gdy jasny stał się powód jego podenerwowania, głębia tego pytania uderzyła mnie – on pytał o realność Boga.
Mówił dalej: „Wiesz, no, to wszystko. Czy Bóg jest realny czy kościół jest po prostu showem, przedstawieniem do pobudzania emocji i po to, żeby ludzie dobrze się czuli? Niczego już nie wiem. Chodzi mi o to, że przyjąłem Pana, gdy byłem w średniej szkole na naszej młodzieżowej grupie i naprawdę coś przeżyłem i myślałem, że to było prawdziwe, ale teraz to już nie jestem taki pewien”.
Zapytałem go, dlaczego wątpi, a on odpowiedział, że nie czuje już więcej Boga . Był bardzo zajęty szkołą od 8 rano do południa, był woluntariuszem w dziecięcym kościele w niedziele i pierwszą sobotę miesiąca pracował przy tworzeniu kukiełek dla dzieci na potrzeby tego kościoła, skąd chodzono do biedniejszych dzielnic. Pracował, studiował, prowadził społeczną działalność, lecz nie czuł już więcej wewnątrz obecności Boga.
Zapracowanie nie równa się pobożności
W 1986 roku odwiedzałem pewnego misjonarza w Meksyku i któregoś wieczora wręczył mi kartkę z około 20 nazwiskami. „Jesteś prorokiem, mógłbyś pomodlić się o te nazwiska, ponieważ każdy z nich chce przyjechać i pracować z nami, lecz ja większości z nich nie znam i potrzebuję znać wolę Pana”. Opowiedziałem, że to on musi spędzić czas na modlitwie oraz przeprowadzić wywiady z tymi ludźmi, a nie starać się ode mnie wyciągnąć słowo od Pana. Opowiedział: „Jestem zbyt zajęty pracą w służbie, żeby się modlić”. Był podobny do tego studenta: zbyt zajęty wykonywaniem chrześcijańskich zajęć, aby rzeczywiście poznać Boga.
(Ojciec był łaskawy. Wróciłem do pokoju i powiedziałem Ojcu, że jestem tu gościem, więc pod autorytetem misjonarza, nie mam więc wielkiego wyboru, choć sam nie zgodziłbym się na to, ale jeśli On pozwoli mi trochę pokaprysić w tej sprawie, dając mi słowo o każdej osobie i ich zaangażowaniu w służbę, będę wdzięczny. Pan zrobił to, za co misjonarz bardzo podziękował, powiedział, że naprawdę docenia to i sam mógł wypełnić w formularzach pewne miejsca, które odczuł, że otrzymał od Pana.)
Wielu z nas jest tak zajętych jak ci dwaj, a jeśli dodasz do tego jeszcze te wszystkie urządzenia służące do łączenia nas z resztą świata, to nic dziwnego, że chrześcijanie bardziej motają się w produkcję kościoła, niż w poznanie Pana kościoła, jak być powinno.
TMI
Użytkownicy amerykańskiego internetu 23% czasu on-line spędzają na stronach społecznościowych portali, 62% dorosłych na świecie korzysta obecnie z społecznościowych mediów, a 56% użytkowników przyznaje, że wykorzystuje je do śledzenia swoich partnerów. Przeciętny amerykański nastolatek wysyła lub dostaje 3.339 smsów miesięcznie (111 dziennie). W 2009 40ku zostało wysłanych/odebranych 1.5 trylionów smsów w ciągu roku, a 2011 ilość skoczyła na 7 trylionów (7.000.000.000.000) ( za: mashable.com, dhtech.com, thesocialskinny.com)
Oczywiście są pewne pozytywne aspekty łączenia się: łamie to rutynę, dostarcza przerw, otrzymujemy najnowsze wiadomości, otwiera nam to nowe możliwości, lecz u podstawy leży zagrożenie uzależnienia się, a ludzie lubią dzielić się nadmierną ilością informacji (TMI jeśli znasz język tekstowy, lol).
Być nadmiernie (często) połączonym może być narcystyczne. Narcyzm jest zdefiniowany jako miłość własna, napompowane przekonanie własnej wagi i nieusprawiedliwione poczucie uprzywilejowania. Nadmierna ilość „przyjaciół/znajomych” może po prostu znaczyć, że spędzasz za dużo czasu na społecznościowych stronach, a jednak powoduje to, że ludzie czują się zadowoleni ze swoich internetowych, zamiast bezpośrednich, relacji, i w ten sposób tysiące 'przyjaciół’ oznacza w rzeczywistości „ani jednego”.
Oczywiście, społecznościowe sieci mają swoich dziwolągów i narzekaczy, lecz główną przyczyną zrównoważonego korzystania z nich jest to, że społecznościowe sieci uniemożliwiają ludziom pracę w grupach i bywanie w towarzystwie.
Bóg jest Duchem
Jezus powiedział: „Bóg jest Duchem, a ci, którzy Mu cześć oddają, winni Mu ją oddawać w duchu i prawdzie” (Jn 4:24).
Wyraz „winni” (w wersji ang. „muszą” – przyp.tłum.) nie jest tutaj żądaniem czy wymaganiem, jak na przykład: „Zanim pójdziesz się bawić, musisz zrobić zadanie domowe”, czy „Musisz skończyć to sprawozdanie, zanim dziś wyjedziesz”. W różnych miejscach Pisma może on mieć takie znaczenie, lecz w tym kontekście „musieć” jest bardziej jak mapa drogowa wskazująca nam, jak oddawać cześć Ojcu.
Co w rodzaju: „Gdy dojdziesz do wieży na tej ulicy, zanim dotrzesz do naszej ulicy, musisz minąć wielką bibliotekę” czy „Aby jedzenie mogło dostać się do naszego żołądka musi najpierw przejść przez usta i przełyk”.
Kiedy więc Jezus mówił o tym, że prawdziwi czciciele muszą oddawać Ojcu cześć w duchu i prawdzie, dawał nam do ręki mapę: Aby uwielbiać Ojca musisz robić to w swoim duchu z prawdziwej motywacji. „Wchodzenie do bram”, że tak powiem, musi być wykonane z ducha.
Wyraz „czcić” to „proskuneo”, jeden z moich najbardziej we Wszechświecie ulubionych wyrazów, składa się z dwóch części: 'pros’ – znaczy 'ku” oraz 'kuneo’ – znaczy 'ucałować’. Zatem dosłownie znaczy to całus w stronę Ojca wypływający z naszego ducha, najgłębszego wnętrza i prawdy – czystej motywacji: miłości (a nie przypominając Mu o tym, że masz pilną potrzebę, nie próbując manipulować Nim, jakbyś mógł Go chwalić na tyle dobrze, aby zachęcić Go do odpowiedzi na prośbę).
Ach, więc stąd to poczucie pustki!
Nasze biologiczne ciała mogą dotknąć tylko fizycznego świata, nasze umysły mogą dotknąć tylko mentalnego świata. Nie jesteś w stanie zanurzyć się w strony książki ciałem ani trochę lepiej niż prowadzić umysłem samochód z zewnątrz, lecz jak tylko połączysz je ze sobą razem, możesz otworzyć książkę i wybrać się w daleką intelektualną podróż, bądź wsiąść do samochodu i pojechać gdziekolwiek chcesz.
Gdy siedzimy przed komputerem połączeni społecznie, wykorzystujemy do tego również umysł i ciało. Nasz duchowy człowiek nie angażuje się w to,… wytrzymajcie ze mną, mówię wielkimi ogólnikami… więc, GENERALNIE mówiąc, nasza dusza i ciało angażują się w to, a duch nie.
Bóg jest Duchem… nie możemy dotykać Go fizycznie, nie jest On również umysłem, abyśmy mogli się z Nim zjednoczyć w przestrzeni między uszami. Jak powiedział Jezus, mapa drogowa do społeczności z Nim, jest w naszym duchu.
Twój duch jest tą najgłębszą częścią ciebie. To w twoim duchu powstają takie pytania jak”Kim jestem”, „Jaki mam cel?”, które płyną do umysłu. To w twoim duchu żyje Bóg i gdy słyszysz Jego głos, to właśnie tam, w twoim duchu. Duch i dusza (dusza obejmuje twój umysł) są wiecznie połączone ze sobą, ponieważ twoja dusza w rzeczywistości wyrasta z twojego ducha i to sprawia, że ty to jesteś ty. W niebie ludzie są obecni duchem i duszą, bez fizycznego ciała, a jednak duch i dusza są podobne do ciebie – ponieważ to jest twoje prawdziwe ja.
W miarę jak odnawiamy nasze umysły, aby uczyć się myśleć tak jak Bóg, a jest to proces działania Życia w twoim duchu, wpływający na myśli, zmieniamy myślenie. Wymaga to wysiłku i aktu woli. Duch i dusza mają mieszkanie w ziemskim garniturze – ciele.
Pewnego dnia otrzymamy nowe ciało składające się z niebiańskiego materiału, takie jak ma teraz Jezus, lecz na razie tkwimy na tej planecie w ciele, które ma na sobie termin ważności. Tylko niektórzy błogosławieni znają swoją datę wygaśnięcia ważności, a cała reszta nas wszystkich, po prostu oddycha i stawia kolejne kroki.
Ludzie usiłują wypełnić tą pustkę w swym duchu sprawami umysłu i ciała, lecz skoro fizyczne ciało może dotykać tylko fizycznych rzeczy, a umysł – mentalnych, ich duch pozostaje nietknięty. To dlatego otaczanie siebie „rzeczami” w fizycznej rzeczywistości okazuje się puste. Do dlatego żadna ilość wykształcenia, picia, narkotyków ani pieniędzy nie może tej wewnętrznej pustki wypełnić. Dlatego też seks dla samego seksu nie może dotknąć tej pustki wewnątrz. Jak również dlatego całe staranie o to, aby być „połączonym” w społecznościowej sieci powoduje, że życie chrześcijańskie staje się płytkie i puste. Te wszystkie 'rzeczy’ dotykają tylko ciała, a nie ducha.
Ponowne łączenie się
Zapytałem tego młodego człowieka, siedzącego u mnie biurze, kiedy ostatni raz czuł obecność Pana. Przypomniał sobie, jakiś czas u siebie w domu, zanim jego życie stało się tak intensywne, gdy po prostu siedział (ciało) w czasie uwielbienia, jego myśli (dusza) nie były skupione na rozmowie z Panem, ale raczej jakoś tak neutralnie i wtedy, powoli, zaczął zwracać swoją uwagę na wnętrze, z dala od muzyki, wewnętrznie na to co się działo w nim… (w jego duchu) i tam poczuł pokój, przytłaczającą miłość… i siedział tam tak nie wiadomo jak długo, nieświadomy niczego oprócz miłości i Obecności w swym duchu…
I to będzie tematem następnej części, ponieważ nie chcę przedstawiać problemu nadmiaru czasu poświęconego na internetową sieć społecznościową, bez wskazania na rozwiązanie – następnym razem o tym, jak przeżywać Jego obecność ..
a do tej pory
wiele błogosławieństw
John
CWOWI @ aol.com