Reality Check: sprawa relacyjnego chrześcijaństwa
23 czerwca 2009
Zarówno Jezus jak i apostoł Paweł byli przystępni i utrzymywali bliskie więzi ze swymi uczniami.
W taki też sposób powinniśmy służbę sprawować. Pewien przyjaciel z Alabamy opowiedział mi ostatnio o kaznodziei, który przyjechał do miasta w niezwykłym stylu. Przyjechał do kościoła limuzyną i śmignął do prywatnego pomieszczenia za sceną. Przekazał szczegółowe instrukcje, aby jego limuzyna cały czas była na chodzie (myślę, że nie przejmował się wzrostem cen paliw), aby temperatura w środku była stała. Ten ewangelista głosił do oczekującego go tłumu, zabrał swoją ofiarę i wycofał się do tego pokoju na krótki odpoczynek. Następnie opuścił kościół ze swą świtą, nie zamieniając nawet kilku słów z goszczącym go pastorem.
„Przez ostatnie 30 lat wiele naszych kościołów rozwinęło sterylną religijną kulturę, która wynosi przywódców i oddziela ich od ich zgromadzeń. ”
„Wiara” tego gościa – jest reklamowany jako kaznodzieja wiary – mogła być inspirująca, lecz jego miłość była równie zimna jak powietrze wewnątrz za dużego pojazdu. Jego zachowanie tej nocy pokazuje, dlaczego tak wiele służb znajduje się w kryzysie. Stworzyliśmy potwora – wersję chrześcijaństwa, które jest zgrabne, ponure i sterowane zdarzeniami, lecz zupełnie pozbawione autentycznego wpływu. Jest jednowymiarowe, jak płaski ekran odbiornika telewizyjnego i czymś całkowicie niepociągającym dla ludzi pragnących prawdziwych relacji. Styl tego kaznodziei oderwanego od rzeczywistości jest dokładnym zaprzeczeniem działania apostoła Pawła. Jego głębokie więzi z uczniami znajdują swoje odbicie we wszystkich listach. Niemal szlocha, gdy w 16 rozdziale Listu do Rzymian opisuje swe uczucia wobec zespołu usługującego. Gdy żegna się ze swymi kolegami z Efezu, wszyscy płaczą i całują się. Mówi do Filipian: „Jesteście w sercu moim (1:7).
Ujawnia też niepohamowane uczucie, gdy pozdrawia Tesaloniczan: „…chociaż jako apostołowie Chrystusa mogliśmy być w wielkim poważaniu; przeciwnie, byliśmy pośród was łagodni jak żywicielka, otaczająca troskliwą opieką swoje dzieci. Żywiliśmy dla was taką życzliwość, iż gotowi byliśmy nie tylko użyczyć wam ewangelii Bożej, ale i dusze swoje oddać, ponieważ was umiłowaliśmy” (1Tes. 2:7-8).
Styl w jakim Paweł prowadził swoja służbę najlepiej widać w jego relacji do swego duchowego syna Tymoteusza, który często z nim podróżował. Ponad ¼ z 27 ksiąg Nowego Testamentu została napisana przez Pawła do Tymoteusza, bądź z Tymoteuszem do różnych kościołów (2 Koryntian, do Filipian, Kolosan, 1 i 2 Tesaloniczan i do Filemona). Jest to wyraźny sygnał tego, że prawdziwe chrześcijaństwo to nie kazalnice, spotkania, garnitury i krawaty, mikrofony, otoczenie i klimatyzowane limuzyny, lecz bliska współpraca zespołowa.
Jak możemy przywrócić relacyjne chrześcijaństwo? Mądrze będzie jak podejmiemy następujące kroki:
1. Bądź dostępny. Jezus był, na tle surowej religijnej kultury, dostępny. Rabini w czasach Jezusa mieli obsesję na punkcie swoich szat, tytułów i publicznego pontyfikatu, trzymając się równocześnie z dala od zwykłych ludzi. W międzyczasie Jezus brał dzieci na ręce, jadł z celnikami i okazywał uczucia swoim uczniom.
Przez ostatnie 30 lat wiele naszych kościołów rozwinęło sterylną religijną kulturę, która wynosi przywódców i oddziela ich od ich zgromadzeń. Młodsze pokolenie odrzuca to, ponieważ widzą to, że król nie jest nagi. Kościoły, które chcą wzrastać – i chcą docierać do młodszego pokolenia -muszą wyrzucić te stary paradygmaty, wraz z nauczaniem, które jest stworzyło.
2. Otwórz swoje życie. Spotykam się regularnie z liderami służb, którzy mówią mi, że nie mają żadnych przyjaciół. Niektórzy czują się zagrożeni przez zwierzchników, którzy dominują bądź kontrolują ich. Inni boją się, że jeśli przyznają się do zmagań czy słabości stracą swoją pracę. Inni nigdy nie mieli duchowego ojca czy znaczącego mentora, mają pustkę w relacjach. Nie mają niczego, co mogliby dać poza 3 punktowymi kazaniami i motywacyjnymi zasadami. Mogą wykrzykiwać chwałę w niedziele rano, lecz walczą z samotnością w niedzielę w nocy.
Jeśli chcemy mieć nadzieję na to, że przyniesiemy uzdrowienie temu rozdrobnionemu, pragnącemu miłości pokoleniu, to ta tama musi zostać rozbita, serca muszą się otworzyć, szczere wyznanie musi płynąć a pobożne przyjaźnie muszą zostać wykute. Kościół powinien być najlepszym miejscem, gdzie ludzie mogą się połączyć -nie tylko z Bogiem, lecz również ze sobą nawzajem.
3. Wypracuj skuteczne modele uczniostwa. Ze wszystkich krajów, które odwiedzam, nigdzie nie widziałem zdrowego, wzrastającego kościoła, który nie ma systemu podstawowych małych grup. Rzeczywiste uczniostwo nie kształtuje się w zbiorowym dwuszeregu; jest tworzone w pełnych intymnej miłości troski, relacyjnych warunkach.
Służę dziś Bogu głównie dlatego, że pewien młodzieżowy lider, Barry St. Clair, wziął mnie pod swoje skrzydła, gdy miałem 15 lat i wychowywał mnie w małej grupie biblijnego studium przez ponad
trzy lata. Barry, wtedy 30 latek, odnosił już powodzenie jako autor, kaznodzieja i bardzo zajęty mąż i ojciec, lecz poświęcił czas na to by bo zainwestować w nastolatka południowych baptystów, zabierając mnie w podróże i modląc się ze mną o moje osobiste problemy.
Barry stał się moim najbardziej zaufanym powiernikiem i doradcą, gdy już zacząłem służbę. Stał ze mną na moim ślubie, modlił się na mojej ordynacji. Ciągle pisze do mnie zachęcające notki -35 lat po tym, gdy uczył mnie tego, aby spędzać cichy czas z Bogiem przy pomocy „Peter Lord’s The 29:59 Plan„.
Musimy dziś wrócić do tych podstaw. Gdy niedostępni kaznodzieje odjeżdżają swymi limuzynami, nadal pozostaje nam wezwanie do tego, aby czynić uczniów, a nie możemy tego wypełnić, dopóki nie zatrzymamy tego głupiego ego show i nie uchwycimy się pokornego stylu służby, który stawia na pierwszym miejscu relacje.
Pamiętam jak pewien pastor który skonczył CHAT zwierzył sie że że uczyli go by trzymał ludzi na dystans jako ich pasterz.. Miałem okazje poznać wielu wierzących z „dużą” głową pełną poznania a sercem jak ziarnko piasku dla innych. „Nie można kochać Boga którego się nie widzi nie kochając brata którego sie widzi’