Gdy czytaliśmy kilka dni temu wstęp Pawła z Listu do Filipian dowiedzieliśmy się, że w pierwszy kościół był obsługiwany przez nadzorców (greckie: episkopos) i diakonów (greckie: diakonos), przy czym ten ostatni termin bardziej dosłownie tłumaczy się jako „sługi”. W czasach Pawła nie było „rad diakonów”, które zajmowały by się sprawami kościoła. Diakoni służyli w różnych obszarach, jak administracja pomocy biednym, podczas gdy nadzorcy (których synonimem są starsi i pastorzy; patrz np.: Dz. 20, 17, 28), paśli trzodę znajdującą się pod ich opieką. Widocznie Tymoteusz został w Efezie wybrany, aby służyć jako nadzorca i miał za zadanie wybrać mężczyzn i kobiety (3:8-13), aby służyli jako diakoni. Tak więc Paweł robi listę kwalifikacyjną tych cech, których Tymoteusz powinien wymagać od potencjalnych kandydatów. Oczywiście, nie każdy wierzący nadaje się do tego, co po raz kolejny wskazuje na to, że prawdziwi chrześcijanie nie osiągnęli jeszcze bezgrzesznej doskonałości, jak twierdzą niektórzy.
Z każdym razem, gdy czytam listę kwalifikacji jaką Paweł przedstawił kandydatowi na nadzorcę, przypomina mi się, jak bardzo kościół odszedł od swego pierwotnego wzoru. Zwróć uwagę na to, że większość przymiotów dotyczy charakteru kandydata, a zupełnie nic jego wykształcenia, charyzmy, czy umiejętności wygłaszania interesujących kazań (trzy rzeczy, które wydają się w dzisiejszym kościele nieodzownymi kwalifikacjami na pastorów). Powodem jest to, że biblijny nadzorca/starszy/pastor kształci uczniów i uczy ich przede wszystkim osobistym przykładem, który stawia przed członkami swej małej trzody. Wszyscy ci ludzie dobrze go znają i powinni starać się go naśladować (1Kor. 4:16; 11:1; Ef. 5:1. 1Tes. 1:6; Hebr. 13:7). Prawdopodobnie spotykają się w domu i faktycznie, jednym z wymogów jest to, że nadzorca musi dobrze własnym domem zarządzać (3:4), ponieważ zarządzanie kościołem jest podobne.
Paweł napisał, że starsi muszą być „wolni od miłości pieniądza” (3:3 w BW: „nie chciwy na grosz„), co pokazuje nam, że miłość do pieniędzy może być widoczna, obserwowana i osądzona na podstawie zachowania, tak więc nie jest to postawa serca, jak często się twierdzi. Aby bardziej szczegółowo zająć się tą sprawą, Tymoteusz powinien, obserwując w jaki sposób ludzie zdobywają i wykorzystują pieniądze, sprawiedliwie osądzić czy kochają je, czy nie. Ci, którzy spędzają cały czas na pracy, aby je zdobywać, bądź zdobywają je w niegodziwy sposób, bądź wykorzystują do gromadzenia ziemskich dóbr, a nie do składania swych skarbów w niebie, przejawiają miłość do pieniędzy. Gdyby miłość do pieniędzy była tylko postawą serca, Tymoteusz żadnym sposobem nie byłby w stanie określić czy potencjalni kandydaci, nadają się.
Podobnie jak nadzorcy, również od diakonów, mężczyzn i kobiet, wymagano, aby byli świętymi, którzy utrzymują „czyste sumienie” (3:9). Zarówno jedni jak i drudzy, nadzorcy i diakoni, powinni najpierw, zanim rozpoczną służbę, odbyć próbę, aby upewnić się, że „są nienaganni” (3:10). Widzimy więc stale powtarzający się nacisk na konieczne żądanie świętości od tych, którzy będą służyć ciału Chrystusa. Prostym powodem jest to, że w całym chrześcijaństwie chodzi o wiarę w Pana Jezusa Chrystusa i posłuszeństwo Jego przykazaniom. Bez świętości, nie ma nikogo, kto kwalifikowałby się do służby. Wielu z tych, którzy zostali powołani do służby zdyskwalifikowało się z powodu słabości charakteru. Te słabości uniemożliwiają niektórym służbę, a jednak Bóg nadal obciąża ich odpowiedzialnością za powołanie. Te słabości unicestwiają również często tych, którzy już są w służbie i okazuje się, że zostają usunięci właśnie z tego, do czego powołał ich Bóg. Jakże to tragiczne. Jeśli jednak w jakimkolwiek przypadku następuje pokuta, jest dostępna łaska a utracona możliwość zostanie odzyskana.
„Ci, którzy dobrze swą służbę pełnili, zyskują sobie wysokie stanowisko i prawo występowania w sprawie wiary, która jest w Chrystusie Jezusie” (3:13). Gdy już raz ktoś umocni się w świętości i przynosi więcej owocu, korzyścią jest wzrost pewności zbawienia. To ci, którzy „kroczą po krawędzi”, taplając się w grzechu i światowości, zawsze zastanawiają się czy są rzeczywiście zbawieni. Nie tak ma się sprawa z tymi, którzy są oddani!
– – – – – – – – – – – – – –
Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ