Kevin T. Bauder
W każdej kampanii politycznej niektórzy politycy chcieliby zredukować deklaracje do sloganów i chwytliwych haseł. Niemniej, chwytliwe hasła, niczego nie określają ani nie wchodzą w szczegóły. Opierają się zbadania i omijają uważną myśl. Nie przydają się do umiejętnego rządzenia państwem. Nie nadają się również do teologii czy kościelnego porządku. Weźmy na przykład coś takiego, zaczerpnięte z prawdziwego kazania, wygłoszonego przez prawdziwego kaznodzieję:
Co mówi Słowo Boże na temat uwielbienia? Mój Bóg mówi: „Patrzcie na serce, a nie na zewnętrzny wygląd. Czy tak się dzieje w twoim kościele?”
Takie oświadczenie nie jest czymś unikalnym. Erupcja tego rodzaju zazwyczaj dotyczy zastrzeżeń do kultury „garnituru i krawata”, która tradycyjnie funkcjonuje w większości amerykańskiego chrześcijaństwa. Kiedy jednak już raz przyjmie się taką linię myślenia, czemu by na tym poprzestać? Na przykład, mówca, który wygłosił to stwierdzenie znany jest z tego, że w czasie głoszenia ma na sobie T-shirt z „Nastoletnimi Żółwiami Nindża” i często, aby zwrócić na to uwagę, ironicznie prosi publiczność do przyjrzenia się jego zewnętrznemu wyglądowi.
Czy więc Bóg mówi to, co ów mówca powiedział, że mówi? Czy Bogu chodziło o to samo, o co chodziło mówcy? Powyższe hasło odnosi się do 1Księgi Samuela 16:7. W tym tekście Pan posłał Samuela do domu Jessego, aby tam wyznaczyć na króla mężczyznę, który zastąpi Saula. Na Samuelu zrobił wrażenie wygląd pierwszego syna, jego wysokość i zachowanie, więc przyjął, że to Pan wybrał Eliaba. Niemniej, Pan przerwa, mówiąc: „Nie patrz na jego wygląd i na jego wysoki wzrost; nie uważam go za godnego, albowiem Bóg nie patrzy na to, na co patrzy człowiek. Człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce”.
Być może pomocniczym miejscem jest 2List do Koryntian 10:7. W tym kontekście widzimy, że wielu Koryntian lekceważyło Pawła z powodu jego przeciętnego wyglądu (prawdopodobnie krępy, swojski, z ropiejącymi oczyma). Mierząc rzeczywistą postawę Pawła poprzez jego nieatrakcyjny wygląd, zdecydowali się zlekceważyć zarówno jego nauczanie jak i groźby. Tak więc, Paweł zadaje retoryczne pytanie: „Czy patrzycie na to co zewnętrzne?” Następnie, idąc za tym pytaniem, zapewnia o swoim autorytecie i zdecydowaniu, aby go użyć, gdy przybędzie do Koryntu.
Czy więc powyższe slogan rzeczywiście ujmuje nauczanie tych miejsc Pisma? Czy powinniśmy patrzeć wyłącznie na serca i przechodzić obojętnie obok ubrania, przygotowania i ornamentu? Myślę, że odpowiedź na to pytanie jest zdecydowanie negatywna.
W Starym i Nowym Testamencie Bóg ukazuje się, jako Ktoś, kto jest faktycznie zainteresowany sprawami zewnętrznymi, takimi jak: ubrania, stroje i ozdoby? W Pięcioksięgu istnieją pewne, najdłuższe fragmenty, w których Bóg szczegółowo opisuje, jak mają się ubierać kapłani, a są nawet takie, w których opisane zniekształcenia ciała uniemożliwiają kapłanowi służbę.
W Nowym Testamencie Paweł wyrażał troskę o to, aby kobiety w Koryncie zakrywały swoje głowy (oraz o to, jakie fryzury noszą zarówno mężczyźni jak i kobiety). Napisał również do Tymoteusza o ubraniu, strojach i ozdobach kobiet w Efezie. Skoro Paweł uważał za istotne umieścić te rzeczy w Piśmie, musimy wnioskować z tego, że Bogu nie są całkowicie obojętne sprawy zewnętrznego wyglądu.
O czym więc mówił Bóg do Samuela? Przede wszystkim, Samuel nie patrzył na zewnętrzy ubiór czy strój, lecz na wrodzoną postawę i zachowanie. Bóg powiedział, że te rzeczy nie robią na Nim wrażenia. Bóg wybrał Dawida ze względu na jego wewnętrzną postawę, a nie zewnętrzną siłę.
Żaden zewnętrzny wygląd sam w sobie, czy to z natury czy przyjęty, nie może robić na Bogu wrażenia. Podobnie jest z religijnymi obrzędami – nie mogą podobać się Panu, jeśli serce jest złe, nawet jeśli te obrzędy zostały przez Samego Boga nakazane. Taka jest istota 1 rozdziału Księgi Izajasza i wielu innych miejsc Pisma. To, co zewnętrzne, nigdy nie może zająć miejsca wnętrza.
Niemniej, nie wynika z tego, że Bóg nie jest zainteresowany zewnętrznymi obrzędami. Nie znaczy to również, że Bogu są obojętne te zewnętrzne rzeczy, które dobrowolnie adaptujemy. Trudno sobie wyobrazić, aby Bóg przychylnie zareagował, gdyby Jego kapłan pojawił się na Jom Kipur w stroju kapłana Baala.
Różne ubrania są właściwe w różnych okolicznościach i sytuacjach, nawet na czas uwielbienia. Czciłem Boga na Eagle’s Nest Wilderness ubrany w wycieczkowe buty, jeansy i flanelową koszulę. Byłem na nabożeństwach we wczesnych godzinach rannych w pidżamie. Czciłem Boga nawet pod prysznicem.
Jest czymś innym zbiorowe oddawanie czci w zgromadzeniu ludzi Bożych. Powtarzam, różne kultury i okoliczności dopuszczają do różnych wariacji. Głosiłem w kościołach, gdzie nikt ze zgromadzonych nie miał butów, lecz naszyjniki i długie rękawy były obowiązkowe. Głosiłem w takich miejscach, gdzie półoficjalne było noszenie w błękitnych jeansach kozików oraz kowbojskie buty. Kiedyś głosiłem w kościele w Amazonii, gdzie pastor upierał się przy pełnym garniturze i krawacie. W każdym z tych miejsc Boży ludzie przyjmowali pewne kulturowe formy, aby zakomunikować to, że, gdy gromadzili się przed Bogiem, działo się coś szczególnego.
Jest to całkowicie właściwe. Te formy mogą być różne, lecz bez względu na to, która z nich zostanie przyjęta, ma odzwierciedlać wewnętrzną postawę uroczystego szacunku, który pojawia się wraz z przyłączeniem się do świętego zgromadzenia przed Suwerennym Władcą Wszechświata. W jednych okolicznościach oznacza to ubranie swoich najlepszych jeansów, choć w innym może to być pełne szacunku zdjęcie obuwia przed Świętym. W obu przypadkach czciciele zastanawiają się nad tym, co robią i starają się o to, aby ich ubiór komunikował coś właściwego
Paradoksalnie, ludzie pomstują przeciwko kulturze „garnituru i krawata” zazwyczaj sądząc, że ważny jest ubiór. Mogą mówić, że patrzą na serce, lecz ich przypadkowy wygląd jest szczegółowo przemyślany. Dokładnie wiedzą, co robią. Celem jest wywołanie wrażenia, które zostałoby zrujnowane, gdyby pojawili się w garniturze i krawacie. Tak naprawdę to ci ludzie nie zbywają wagi ubioru, tylko dobrowolnie decydują się na ubiór, który będzie raczej taką deklaracją, a nie inną.
Co więcej, nawet oni są ograniczeni. Równie prawdopodobne jest to, że pojawią się za kazalnicą w worze pokutnym i popiele, jak w kostiumie kąpielowym. Gdy złapano księcia Harrego na tym, że ubrał się w nazistowski mundur na balu kostiumowym, wybuchł skandal. Czy ktoś może sobie wyobrazić, że jakiś ewangeliczny duchowny pojawił się podobnie ubrany, aby przekazać niedzielne przesłanie? Ubiór jest ważny.
Ani przez chwilę nie bronię bezwzględnej konieczności noszenia garniturów i krawatów na wszystkich nabożeństwach. Chodzi mi o to, że sposób w jaki się ubieramy, stroimy i upiększamy coś przekazuje. Mówimy w ten sposób coś o sobie, kim jesteśmy, i co myślimy o innych w tych sytuacjach i okolicznościach, w jakich odbywa się zgromadzenie. Nie możemy po prostu powiedzieć: „Patrz na serce”, gdy nasze zewnętrzne przesłanie jest nie do pary z tym, co pobożne serce powinno odczuwać. Czasami ubiór odkrywa nasze serce.