Stan Tyra
„obchodzicie morze i ląd, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy nim zostanie, czynicie go synem piekła dwakroć gorszym niż wy sami” (Mt 23:15).
Na te ostre słowa Jezusa, a nikt nie powie: „mówi o mnie”. Ponieważ ci, do których Jezus mówił uważali siebie za najbardziej świętą, sprawiedliwą, żyjącą zgodnie z prawem, uczestniczącą w kościele, ewangelizującą, modlącą się, poszczącą, płacącą dziesięciny grupy ludzi jaka kiedykolwiek istniała. Czy Jezus mógł nie mówić do nich? Tak, lecz mówił?
Gdy uważamy, że wiemy wszystko, że jesteśmy najlepszą formą ekspresji Boga, stajemy się aroganccy i sprawiedliwi we własnych oczach, wierzący, że każdy powinien przyłączyć się do naszej grupy i robić to samo, co my. Więcej nawet, kto tego nie zrobi to jest poza Bogiem, na złej drodze a może nawet totalnym grzesznikiem. Jedno jest pewne: nie jesteś taki jak ja, więc jesteś w błędzie. Zamiast pokazać miłującą pokorę, akceptować i słuchać ludzi w miejscu, w którym się znajdują, potrzebni są nam po to, aby przyłączyli się do naszej grupy, zgodzili z nami, przysięgli wierność naszemu systemowi wierzeń i zachowywali zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Czy nie widzimy tego, że to dokładnie, właśnie z tego powodu większość ludzi odrzuca i gardzi zorganizowaną religią. Najwidoczniej nie. Wszyscy inni są w błędzie, ale nie ja, nie my.
Nie potrafimy rozmawiać o miłości Ojca jako relacji, uciekamy się do mówienia o Bogu teologicznie i idealistycznie. Tak więc, nasze rozmowy dotyczą tylko uczestnictwa w kościele, religijnej aktywności i faktach o Bogu, w tym cytowanie rozdziału i wersu. Nasze rozmowy przepełnione są również potępieniem i oskarżaniem innych, choć sami nie widzimy tego. Oczywiście, nie potrafimy poczuć również naszego własnego śmierdzącego oddechu.
Sprawiedliwość własna mówi najczęściej o grzechu i grzesznikach, o niebie jako o geograficznej lokalizacji, nagrodach, mieszkaniach, Szatanie, piekle i frekwencji w kościele. Jest tak dlatego, że jeśli jesteś sam z „piekła”, jak opisał Jezus słuchaczom w powyższym wersie, to świadomość jest ograniczona do tego, co złe, a co dobre, do zwycięzców i przegranych, świętych i grzeszników. Taki język daje poczucie jasności i przeświadczenia, że jesteś po właściwej stronie Boga we wszystkim. Wydaje się, że, sądząc po Jego skierowanych do Faryzeuszy słowach, Jezus nie zgadał się z tym.
Jezus nigdy nie wymagał od kogokolwiek, aby „miał rację”, lecz dużo mówił o pokorze. Mógłbyś sądzić, że system wierzeń, który twierdzi, że biblijna dosłowność jest jego fundamentem, nie zignorowałby tak wiele z nauczania Jezusa o włączeniu (wszystkich), pokorze, bezwarunkowej miłości, przebaczeniu, miłosierdziu, cierpliwości oraz diabelskim pochodzeniu religijnego samozadowolenia. Wydaje się, że satysfakcjonująca „nieprawda” jest łatwiejsza do przyjęcia niż „niezadowalająca” Prawda – no, co najmniej dla małego egoistycznego ego. Fundamentalistyczny umysł lubi odpowiedzi i wyjaśnienia tak bardzo, że świadomie ignoruje Jezusa czy ewangelię.
13 lipca13 li
Zwróciłeś kiedykolwiek uwagę na to, że Jezus NIGDY nie zaprosił nikogo do kościoła. On zapraszał ludzi do Siebie. Jest to kolejna z tych rzeczy, które Jezus robił (czy nie robił), które my „chodzący do kościoła” celowo ignorujemy. Domyślam się, że jeśli nie zostałeś „zbawiony” czy przemieniony, zapraszanie ludzi do kościoła wydaje się być lepszą opcją. Wygląda na to, że przekonywanie ludzi do tego, aby przyłączyli się do „mojej” grupy może mieć o wiele wyższy priorytet niż prowadzenie ludzi do przebudzeni świadomości Chrystusa w nich. Być może uczyliśmy je równie ważne i zrobiliśmy z naszego „kościoła” Boga. Wiem o tym stąd, że przez nasze potępienie, mówimy, że niechodzenie do kościoła jest tym samym, co odrzucenie Boga. Z doświadczenia wiem, że liderzy od góry do dołu są bardzo zainteresowani tym, abyś wierzył, że uczestnictwo w kościele i uwielbianie Boga są jednym i tym samym.
Po wielu latach spędzonych wewnątrz systemu, jestem przekonany, że nie ma większego, bardziej pozornego „duchowego” miejsca do ukrycia się przed Bogiem, niż to, które znajduje się w ramach zbiorowego myślenia. Gdy Jezus powiedział: „idź za mną”, nie prowadził nikogo do świątyni. Wygląda na to, że nawet czekał, aż ludzie zostaną wywaleni, odrzuceni, osądzeni i potępieni przez kościół,a wtedy, nagle, zjawiał się. Być może wiedział, że nie jesteś gotowy do autentycznego spotkania, dopóki nie znajdziesz się poza systemem.