J. Lee Grady
Głosiłem ostatnio w małym, lecz wzrastającym kościele w centralnej Sri Lance. Nie ma znaku na zewnątrz budynku, ponieważ jest to prywatna rezydencja znajdująca się w dość gęsto zamieszkanym sąsiedztwie. Większość ludzi, którzy przybyła na to spotkanie, albo przyszła na piechotę, albo przyjechała zmotoryzowaną rikszą, więc niepotrzebny był parking. Zespół uwielbienia składał się z dwóch młodych mężczyzn grających na gitarach i trzeciego na kahonie.
Małe pomieszczenie pokoju tego skromnego domu zostało zamienione na sanktuarium. Około 40 osób zeszło się na nabożeństwo, siadając na plastykowych krzesłach i na schodach. Nie potrzebowałem mikrofonu. Kościół nie korzystał z systemu nagłaśniania, projektora czy wymyślnego oświetlenia, a jednak Boża obecność była gęsta, szczególnie wtedy, gdy kilka osób wstało, aby modlić się o chrzest w Duchu Świętym.
Pastor tego zgromadzenia (nazwę go Siresz) w ciągu tygodnia pracuje, nie pobiera wypłaty z kościoła, który ma dość ograniczone dochody. Jeśli chodzi o niego, to jest to w porządku, ponieważ chce być wśród ludzi, poznając społeczność. Regularnie dzieli się swoją wiarą, gdy gra w krykieta wraz innymi mężczyznami, niechrześcijanami.
Siresz nie myśli, że jego kościół pozostanie na zawsze w domu. Planuje wzrost, lecz zamierza też szkolić i uwalniać swoich członków do tego, aby uruchamiali nowe kościoły – w buddyjskim kraju, gdzie kościoły zostały zaatakowane bombami przez muzułmańskich terrorystów w kwietniu w niedzielę wielkanocną.
Badacze mówią, że to, co Siersz robi reprezentuje przyszły globalny kościół. W miejscach takich jak Iran, Algieria, Indie i Chiny, tysiące zwykłych ludzi organizuje małe kościoły, które nie pasują do tradycyjnej formy. Większość z nich nie jest powiązana z uznawanymi denominacjami, tak więc nie da się ich policzyć. Te organiczne grupy kościelne spotykają się nie tylko w domach, lecz również w kawiarenkach, biurach, akademikach, hotelach, ogrodach czy pod drzewami, a ich ilość gwałtownie wzrasta.
Kościoły domowe nie są oczywiście nową koncepcją. Jezus pierwszy raz spotkał się ze swoimi uczniami w domu (p. J 1:38-39), pierwsi wierzący w Chrystusa z Żydów spotykali się „po domach” (Dz 2:46), a pierwszy kościół składający się z pogan zaczął swoją działalność w domu Korneliusza w Cezarei. Niemniej, w ostatnich latach badacze misji zwrócili uwagę na to, że ten nietradycyjny „ruch czynienia uczniami”, gwałtownie wzrasta na świecie, a szczególnie w tych krajach, gdzie chrześcijanie są prześladowani.
Ten trend został najlepiej wyjaśniony przez Davida Garrisona, południowego baptystę, który napisał w 1999 roku „Church Planting Movements” oraz w 2014 roku: „ A Wind in the House of Islam: How God Is Drawing Muslims Around the World to Faith in Jesus Christ” („Wiatr w islamskim domu. W jaki sposób Bóg przyciąga muzułmanów do wiary w Chrystusa Jezusa na całym świecie”). W tym samym roku strateg misyjny, David Watson, napisał „Contagious Disciple Making” (Zaraźliwe czynienie uczniów). Obaj po mistrzowsku udokumentowali globalny nie notowany wzrost kościoła.
W czasie, gdy uwielbiałem Boga wraz z tą małą grupą wierzących na Sri Lance, odczuwałem, że Duch Święty wzywa amerykański kościół do zbadania i nauczenia się od tych pokornych wierzących, którzy ponownie przywołali model z Dziejów Apostolskich. Nie znaczy to, że nasze tradycyjne kościoły należy odstawić na bok, czy też, że nie powinniśmy się spotykać w kościelnych budynkach, lecz wiatr zmienia się. Metody, których używaliśmy 10 lat temu, stały się żenująco nieskuteczne. Nasze „pudełko” może działać w życiu niektórych ludzi, lecz potrzebne są nam nowe strategie.
Wypracowaliśmy w Stanach Zjednoczonych taki model kościoła, który zniechęca do autentycznego nowotestamentowego uczniostwa. Założyliśmy, że samo posiadania modnych świateł na scenie, wielkiego projektora i współczesnej muzyki uwielbienia, gwarantuje nam, że znajdujemy się na samym przodzie tego, co Bóg robi. Niestety, prawda jest taka, że utknęliśmy w staromodnych koleinach.
Budujemy monolityczne, choinkowe struktury, zamiast szerzyć Ewangelię otwarcie w wielu kierunkach. Obawiamy się uzdalniać ludzi do tego, aby rozgałęziali się w swoich własnych służbach, ponieważ wszyscy są nam potrzebni do tego, aby zajmowali miejsca na swoich wyściełanych siedzeniach, aby wspierać system, który jest drogi w utrzymaniu i ma słabe wyniki.
Spodziewam
się, że Bóg jest bliski przycinania zachodniego kościoła tak, aby mógł
przynosić więcej owocu. Pan żniwa chce, aby Jego kościół gwałtownie
wzrastał. Przyjęcie tych nowych metod doprowadzi do furii religijny
establishment, lecz nie wolno nam dopuszczać do tego, aby to status quo
myślenia utrzymywało nas w ramkach.
Żeby zmienić naszą kulturę, potrzebujemy nowych bukłaków. Nasi bracia i siostry za oceanem mają coś czego możemy się nauczyć.